Czerwony - Chanyeol
Zielony - Baekhyun
-
Idziemy? Ale chcę na rączki, jak panna młoda – zaśmiałem się. Jej mina gdy mi
się „oświadczył” była bezcenna..
- Dobrze, kochanie - zaśmiałem się. Wstałem i wziąłem go
na ręce, po czym wyszedłem z pokoju i wlazłem z nim do salonu. Jako że była
ograniczona liczba miejsc przy stole, usiadłem na krześle, a jego posadziłem
sobie na kolanach.
Usiadłem
na jego kolanach, bokiem do niego. Wziąłem talerzyk z ciastem i odkroiłem
kawałek, wkładając go sobie do ust. Mniam.
Jego ciotka cały czas na nas patrzyła, a jej córka
wyglądała, jakby znowu miała się rozpłakać. Mama Baekie' ego chyba nie była
zła, ponieważ patrzyła na nas z uśmiechem.
Po
chwili odłożyłem talerz i wstałem z jego kolan, kierując się do kuchni. Wziąłem
mleko w kartoniku, ponownie wracając do salonu. Usiadłem na kolanach Yeol’ a.
Wbiłem rureczkę do kartonika i włożyłem ją do ust, pijąc.
Objąłem go w pasie, przytulając się do niego. Byłem z
siebie dumny. Po takiej akcji już się do niego na zbliży. Pocałowałem go w
szyję, kładąc podbródek na jego ramieniu.
Zamruczałem,
wtulając się w niego mocniej. Mógłbym pić te mleko hektolitrami.. Było takie
pyszne i czekoladowe.
Uśmiechnąłem się na widok jego szczęśliwej miny. W głowie
miałem moment, w którym mu się oświadczyłem. Chciał pierścionek, to będzie go
miał.
-
Skończyło się – szepnąłem smutny, po chwili. Odłożyłem pusty kartonik. Dlaczego
to musiało się tak szybko skończyć?
- To idź po drugi - powiedziałem rozbawiony. Na urodziny
normalnie kupię mu mleko czekoladowe.
- Nie
chce mi się – burknąłem i wtuliłem twarz w jego szyję. Musiałbym wstać, pójść
do kuchni, otworzyć lodówkę, wziąć mleko, wrócić tu, usiąść na jego kolanach,
otworzyć kartonik i wypić.. Nie, nie chciało mi się.
- Leniuszek - szepnąłem mu do ucha, przytulając go
mocniej do siebie. Nie chciało mi się tu siedzieć, ale póki nikt nie miał do
nas pretensji, jakoś dam radę.
- Ale
i tak mnie kochasz – wyszeptałem. Po chwili uśmiechnąłem się. Polizałem go po
szyi i zacząłem robić mu malinkę.
- Mhm... Kocham - mruknąłem, zagryzając wargę, by nie
jęknąć. To było takie podniecające... Wszyscy na nas patrzyli, a on mnie
prowokował.
Zaśmiałem
się cicho i zmieniłem pozycję, „przypadkiem” się o niego ocierając. Pocałowałem
go w szyję, szczypiąc skórę zębami.
Zagryzłem mocniej wargę. Wiedziałem, że nie otarł się o
mnie przypadkowo, tylko zrobił to specjalnie.
- Dziecko, co Ty wyprawiasz?! - krzyknęła jego ciotka. - Jeszcze masz czelność robić to na oczach moje córeczki?! Nawet nie wiesz, ile ona wycierpiała przez Ciebie!
- Dziecko, co Ty wyprawiasz?! - krzyknęła jego ciotka. - Jeszcze masz czelność robić to na oczach moje córeczki?! Nawet nie wiesz, ile ona wycierpiała przez Ciebie!
- Hm?
Ale co ja robię? – spytałem. – Nie rozumiem o co Ci chodzi... To już nawet nie
mogę siedzieć na kolanach mojego chłopaka? – zdziwiłem się.
- Nie rób ze mnie idiotki! Widzę, że go całujesz! Boże,
to jest obleśne! - wrzasnęła, krzywiąc się. Ja pierdole, jak ona mnie
denerwowała!
-
Czyli przez to, że sobie wyobrażałaś nie wiadomo co ja nie mogę go pocałować,
tak? Nigdy nie będę z Twoją córeńką, rozumiesz? Nie kocham jej – warknąłem. –
Idę do pokoju – powiedziałem, wstałem i poszedłem do w/w pomieszczenia.
- Skarbie, czekaj - mruknąłem, po czym pobiegłem za nim.
Złapałem go przed drzwiami do jego pokoju. Przytuliłem go od tyłu. - Spokojnie,
nie denerwuj się, aniołku.
-
Pójdziemy do Ciebie? Cookie pewnie jest sam i się boi – mruknąłem, wtulając się
w jego tors. Nie chciałem tutaj siedzieć z nimi.
- Dobrze, kochanie - powiedziałem cicho. - Weź kilka
rzeczy... Zostaniesz u mnie przez te kilka dni, co? - mruknąłem. Nie chciałem,
by się z nimi męczył.
-
Dziękuję – uśmiechnąłem się. Po chwili chwyciłem go za rękę i wszedłem do
pokoju. Wziąłem plecak i spakowałem to, co najbardziej potrzebowałem. Wziąłem
jeszcze telefon i portfel.
Po chwili skierowaliśmy się do przed pokoju. Za nami
poszła jego mama.
- Synku, gdzie Ty idziesz? - spytała zdziwiona, widząc spory, wypchany po brzegi plecak.
- Synku, gdzie Ty idziesz? - spytała zdziwiona, widząc spory, wypchany po brzegi plecak.
- Do
Yeol’ a. Nie wytrzymam z nimi. Wrócę jak pojadą – mruknąłem i usiadłem na
ziemi, ubierając buty.
Wziąłem jego plecak, przerzucając go sobie przez ramię.
Spojrzałem na jego mamę przepraszająco. Widziałem, że było jej przykro, że
idzie.
-
Przepraszam – mruknąłem i wyszedłem. Zostałbym gdyby one się tak nie
zachowywały. W końcu mam prawo wyboru, prawda?
Westchnąłem i wyszedłem za nim. Złapałem go za rękę, po
czym obaj skierowaliśmy się do mojego domu.
-
Jesteś na mnie zły? – spytałem cicho. Nie wytrzymałbym tam.. Jeszcze ona się do
mnie kleiła. Nie chciałem by ktokolwiek inny niż Yeol mnie dotykał.
- Skarbie, co Ty mówisz? Za co? - spytałem, patrząc na
niego. - Cieszę się, że będziesz u mnie - powiedziałem z uśmiechem.
Uśmiechnąłem
się i przytuliłem się do jego ramienia. W końcu doszliśmy do jego domu i
weszliśmy do środka. Od razu przybiegł Cookie, miaucząc.
-
Chyba jest głodny – stwierdziłem.
Odłożyłem plecak, biorąc kotka na ręce.
- A co byś chciał zjeść? - spytałem, patrząc na niego. Ja
w sumie sam zgłodniałem.
Oni
poszli do kuchni, a ja skierowałem się do łazienki. Plecak zostawiłem koło
drzwi do salonu, bo nie chciało mi się go taszczyć.
Odpowiedzi się nie doczekałem. Kota trzymałem na jednej
ręce, a drugą otworzyłem lodówkę. Prawie świeciła pustkami. Ehh... chyba trzeba
przejść się do sklepu.
Gdy
załatwiłem swoje potrzeby, poszedłem do kuchni. Podszedłem do chłopaka i
przytuliłem się do jego pleców.
- Albo trzeba iść do sklepu, albo trzeba coś zamówić -
mruknąłem. Uśmiechnąłem się, gdy się do mnie przytulił.
- Twój
pan jest niedobry, głodzi Cię – szepnąłem do Cookie’ go, śmiejąc się. Splotłem
palce na jego brzuchu, kładąc podbródek na jego ramieniu.
- Wcale nie. Jego jedzenie i mleko zawsze jest. O niego
dbam lepiej, niż o siebie - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Więc sklep czy zamawiamy
coś? - spytałem, patrząc na niego przez ramie.
-
Hm... Możesz coś zamówić – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.
Widziałem wzrok kotka. – No dobrze, dobrze, już nie będę – zaśmiałem się,
odsuwając od chłopaka. Zazdrosny kot... Coś nowego.
- Buuuuu... - mruknąłem niezadowolony, gdy się odsunął. -
Cookie, kocham Cię, ale musisz zrozumieć, że Baekie jest dla mnie najważniejszy
- mruknąłem, a kotek zamiauczał, wtulając się we mnie.
Zaśmiałem
się i usiadłem na blacie, patrząc na nich. To był taki słodki widok; Yeol z
kotkiem na rękach, mówiący do niego czule.
- Tak, ja też Cię kocham, maluszku - przytuliłem go
mocniej, zamykając lodówkę. Wziąłem ulotkę restauracji, podając ją chłopakowi.
- Wybierz coś, kochanie, a ja nakarmię tego zazdrośnika.
-
Dlaczego mnie tak nie przytulasz i nie mówisz do mnie takim tonem? – spytałem
cicho i wziąłem ulotkę do ręki, czytając ją. Tak, kurwa, byłem zazdrosny o
kota!
- No jak nie? No wiesz, teraz mnie uraziłeś - mruknąłem
smutno. Przecież zawsze tak do niego mówiłem.
- No
nie mówisz tak do mnie – burknąłem i pokazałem mu język. Nie wiedziałem co bym
zjadł.. Za dużo tu tego było.
Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem. Zawsze tak do niego
mówiłem, a przynajmniej starałem się. Doskonale wiedział, że jest dla mnie
ważniejszy niż Cookie.
-
Obrazisz się na mnie o takie coś? – spytałem cicho, niedowierzając. No nie
mówcie, że się obrazi... Westchnąłem.
- No bo dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy.
Jesteś zazdrosny o kota? - spytałem, wyjmując jedzenie Cookie' ego.
- No
jestem i co? – burknąłem, chowając twarz za ulotką. Czułem, że moje policzki
mocno pieką.
Postawiłem kota przy misce, a sam podszedłem do chłopaka,
stając między jego nogami. Objąłem go w pasie, wtulając się w niego.
Zarzuciłem
mu ręce na szyję, wtulając twarz w jego ramię. Czy to tak trudno zrozumieć, że
człowiek potrafi być zazdrosny o zwierzę?
- Kocham Cię - powiedziałem cicho. Nie chciałem, by był
zazdrosny o kota. Przecież o oczywiste, że jest ważniejszy.
- Ja
Ciebie też – wyszeptałem, wtulając się w niego mocno. Położyłem podbródek na
jego ramieniu. – Nie narzucam Ci się moją obecnością tutaj?
- Oczywiście, że nie. Cieszę się, że tu jesteś -
wymamrotałem w jego tors. Gdy siedział na blacie był wyższy, przez co mogłem
się w niego wtulić.
- To
ty coś wybierz, bo ja nie wiem co bym zjadł – zaśmiałem się. Przeczesałem jego
włosy i uśmiechnąłem się.
- Ale mi to obojętne - jęknąłem, jeszcze bardziej się w
niego wtulając. Zamruczałem słodko, gdy znowu zaczął bawić się moimi włosami.
-
Zachowujesz się jak kot.. Jeśli raz Cię pogłaskam to łasisz się o więcej,
liżesz mnie – zaśmiałem się. On był taki uroczy.
Polizałem go po szyi, po chwili całując to miejsce.
Uwielbiałem się do niego tulić. Czułem się wtedy taki kochany.
-
Perwers – jęknąłem, gdy zaczął robić mi malinkę. On mnie prowokował, czy mi się
tylko wydawało?
- Wcale nie - wymruczałem cicho. Ja, perwers? Niee. Po
prostu lubiłem czuć jego bliskość. Chciałem, by wszyscy wiedzieli, że należy do
mnie.
- Mój
kotek – szepnąłem. – O której jutro wrócisz? – spytałem cicho. Pewnie znowu
będę cały dzień sam.. Ale Cookie dotrzyma mi towarzystwa.
- Szkoła do trzynastej, próba na czternastą, potrwa
cztery godziny... Hm... Koło dziewiętnastej - mruknąłem.
- Mh –
mruknąłem cicho. Nie chciałem zostawać sam, ale co miałem zrobić? Musiał iść na
próbę i do szkoły.
- Ale jeżeli chcesz, to na próbę możesz iść ze mną -
powiedziałem z uśmiechem. Chciałbym, żeby poszedł ze mną.
- Po
co? – spytałem zdziwiony. Nie wiedziałem po co chciał żebym poszedł. Przecież
będę im tylko przeszkadzać.
- Bo chciałbym, żebyś był przy mnie - mruknąłem cicho.
Nie chciał iść? Myślałem, że chciał spędzić ze mną więcej czasu. Widocznie się
pomyliłem. Było mi trochę przykro, bo słyszałem w jego głosie, że nie chciał.
- Nie
będę wam przeszkadzał? – spytałem cicho. Chciałbym zobaczyć jak tańczy i w
ogóle, ale pewnie będę tam tylko zawadzał.
- Gdybyś przeszkadzał, to bym Ci tego nie proponował -
mruknąłem smutno. Tak, jestem beznadziejny. Zawsze wszystko biorę do siebie. No
ale nic nie poradzę na to, że jestem wrażliwy.
- To
pójdę.. Ale nie mam się w co ubrać – dodałem po chwili. Zachowywałem się jak
typowa kobieta...
- Przecież to nie jest żadna okazja. Ubierz się w
cokolwiek - powiedziałem, wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- No
i co? I tak się nie mam w co ubrać – zaśmiałem się. – Kotku, bo mnie połamiesz
– szepnąłem. Przecież mu nigdzie nie ucieknę, nie musi mnie tak mocno ściskać.
Nic nie powiedziałem, tylko trochę poluźniłem uścisk.
Bałem się, że ta kurwa mi go odbierze. Bałem się, że mogę go stracić.
-
Kochanie... Przecież jestem tylko Twój, a jak będziesz mnie tak ściskać to mi
żebra połamiesz – uśmiechnąłem się, bawiąc się jego włosami.
- Po prostu boję się, że kiedyś odejdziesz i mnie
zostawisz... Boję się, że ktoś mi Cię odbierze - powiedziałem łamiącym się
głosem. Chciało mi się płakać.
-
Kochanie, spójrz na mnie – szepnąłem. Złapałem go za podbródek i podniosłem
jego głowę, patrząc mu w oczy. – Nie zostawię Cię, kocham Cię. Wolałbym umrzeć
niż Cię zostawić. Jesteś dla mnie najważniejszy.. Jestem tylko i wyłącznie
Twój, nikogo innego – mruknąłem.
Wytarłem oczy, do których napłynęły łzy. Ponownie się do
niego przytuliłem. Jego słowa trochę mnie uspokoiły, jednak nadal bałem się, że
kiedyś go stracę.
- Czy
nie udowodniłem Ci tego? – wymamrotałem. Było mi bardzo trudno się przełamać po
tym wszystkim, ale zrobiłem to. Zrobiłem to dla niego... Więc dlaczego on mówił
takie rzeczy?
- Udowodniłeś, ale boję się, że ktoś znowu to wszystko
rozwali - szepnąłem, wtulając twarz w jego szyję.
- To
naprawimy to, co ten ktoś rozwalił – szepnąłem. Ponownie wplotłem palce w jego
włosy, przeczesując je.
- Mhm... - mruknąłem cichutko. - To co jemy? Głooodnyy
jestem - jęknąłem, czując, jak jeździ mi w brzuchu.
-
Tak, tylko musisz coś wybrać – uśmiechnąłem się. Jakoś nie byłem specjalnie
głodny, ale chętnie zjadłbym coś dobrego.
- A czemu ja? - mruknąłem, odsuwając się od niego.
Spojrzałem mu w oczy. Wziąłem ulotkę, po czym zacząłem przeglądać.
- A
czemu nie ty? – zaśmiałem się, machając nogami. Mi było to obojętnie.. W końcu
i tak nie zjem dużo.
- Hm... Shoarma może być? - spytałem. Lubiłem ją. Kiedy
nie chciało mi się gotować, często ją zamawiałem.
-
Może być – uśmiechnąłem się. Spojrzałem na niego, uśmiechając się. Był taki
uroczy i kochany...
Wyjąłem komórkę, wykręcając numer restauracji. Zamówiłem
dwie porcje. Po chwili rozłączyłem się.
- Będzie za pół godzinki - mruknąłem, po czym ponownie
się w niego wtuliłem.
-
Dobrze.. Pójdziemy gdzieś, gdzie jest wygodniej? – spytałem cicho. Było tu
strasznie twardo, a mnie nadal bolała pupa.
- A co, pupcia boli? - zaśmiałem się, wsuwając ręce pod
jego pośladki. Uniosłem go, po czym poszedłem do salonu.
-
Boli – zaśmiałem się, wtulając w niego. – Co mnie obmacujesz – burknąłem i
ugryzłem go w szyję. Polizałem tamto miejsce.
- Ała! - pisnąłem, gdy mocno mnie ugryzł. Usiadłem na
kanapie, sadzając go sobie na kolanach. - To bolało - jęknąłem, robiąc minę
zbitego szczeniaczka.
-
Ojej.. Wybacz, kocie – szepnąłem i pocałowałem tamto miejsce. – Przepraszam –
wymruczałem.
Wtuliłem się w niego, zamykając oczy.
- Nic się nie stało - szepnąłem mu do ucha, zamykając
oczy.
-
Przepraszam.. Bardzo boli? Wynagrodzić Ci to jakoś? – spytałem cicho. Dlaczego
w mojej głowie od razu pojawiły się dość zboczone myśli?
Słysząc coś o wynagrodzeniu, postanowiłem trochę
poudawać.
- Bardzooo - mruknąłem cicho.
- Co
mam zrobić żeby przestało boleć? – wymruczałem mu do ucha, przysuwając się
bliżej. Zaśmiałem się.
- Pocałuj... - zamruczałem. Gdy zaczął całować mnie po
szyi, wsunąłem dłonie pod jego koszulkę, gładząc jego plecy.
-
Gdzie mam pocałować? – szepnąłem i odsunąłem koszulkę z jego ramienia, robiąc
mu na nim malinkę.
- Gdzie tylko chcesz - powiedziałem prowokująco. Podobał
mi się taki obrót sytuacji. Cieszyłem się, że nie jest bierny. Chwilami był
naprawdę niegrzeczny.
Zamruczałem
i ściągnąłem mu koszulkę. Trąciłem językiem jego sutek, uśmiechając się.
Zadrżałem, czując jego ręce na moich plecach.
Jęknąłem cicho, gdy ugryzł mnie w sutek. Boże, on był
taki cudowny. Niby taki niewinny i nieśmiały, ale jak przychodziło co do czego,
to pokazywał pazurki.
Uśmiechnąłem
się na jego reakcję. Przejechałem paznokciami po jego brzuchu i zrobiłem mu
malinkę koło prawej brodawki.
Zamruczałem zadowolony, przejeżdżając dłońmi po jego
boku.
- Mrrr.... Jaki niegrzeczny - wymruczałem mu do ucha,
gryząc go w nie.
- Dla
Ciebie kiedy zechcesz – zaśmiałem się. Uśmiechnąłem się, gdy zjechał dłońmi na
moje pośladki. Polizałem go po szyi.
Uwielbiałem go takiego. Wtedy jeszcze bardziej mnie
podniecał. Podwinąłem jego koszulkę, po chwili zdejmując ją z niego.
Odpiąłem
jego pasek oraz guzik w spodniach. Jednak przerwał nam dzwonek do drzwi.
-
Zaraz wrócę – wymruczałem mu do ucha i wstałem, ocierając się o niego. Chwyciłem
jego portfel, idąc do drzwi. Oczywiście żeby jeszcze bardziej go sprowokować
kręciłem biodrami.
Oblizałem usta, widząc jak kręci tym swoim zgrabnym
tyłeczkiem. Gdy po paru minutach usłyszałem zamykanie drzwi, ruszyłem do przedpokoju.
Przytuliłem się do jego pleców, gładząc dłońmi jego tors.
Odłożyłem
nasze jedzenie razem z portfelem na szafkę obok i odwróciłem się do niego.
Przylgnąłem do niego, obejmując go w pasie. Polizałem go w ramię.
Zacząłem mruczeć zadowolony, zjeżdżając dłońmi na jego tyłek.
Delikatnie ugniatałem jego pośladki. Przywarłem ustami do jego szyi, robiąc mu
dość sporą malinkę.
Powoli
zacząłem iść z nim do salonu. Tam popchnąłem go na kanapę, a sam usadowiłem się
na jego biodrach. Otarłem się o niego.
Jęknąłem cicho, samemu poruszając delikatnie biodrami.
Czułem, jak robi mi się ciasno w spodniach.
Przejechałem
dłońmi po jego torsie oraz brzuchu, zjeżdżając na spodnie. Odpiąłem mu je do
końca. Klęknąłem nad nim i zsunąłem je niezdarnie. Uśmiechnąłem się na widok
dość sporego wybrzuszenia w jego bokserkach. Sam pewnie nie wyglądałem lepiej.
Uśmiechnąłem się, gdy klęknął przede mną. Po chwili
poczułem, jak pociera dłonią moją męskość. Mmm... cudownie.
Powoli
zsunąłem z niego bokserki i oblizałem się. Jednak nie ma nic łatwo...
Pocałowałem jego podbrzusze, po czym zrobiłem mu malinkę koło pępka.
Jęknąłem. Dreszcze przeszły po całym moim ciele.
Zamruczałem, czując przyjemne mrowienie w dolnej partii ciała.
Zaśmiałem
się. Po chwili schyliłem się i wziąłem go do ust, od razu poruszając głową.
Jednocześnie ściągnąłem z siebie spodnie.
Powoli poruszał głową, co doprowadzało mnie do
szaleństwa. Czułem, jak pociera moje jądra. Jęknąłem ponownie.
Po
chwili jednak odsunąłem się od niego. Ponownie usiadłem mu na biodrach,
ocierając się o niego. Znowu chciałem go poczuć w sobie.
-
Kochaj się ze mną – wymruczałem mu do ucha, przejeżdżając dłońmi po jego
torsie.
- Słucham? Co mówiłeś? - spytałem prowokującym głosem.
Chciałem się z nim trochę podroczyć.
-
Chcę Cię poczuć w sobie – wymruczałem mu do ucha. Ponownie przejechałem
paznokciami po jego torsie i zrobiłem mu dość dużą malinkę na szyi.
- Chcesz? No nie wiem, nie wiem - powiedziałem, gładząc
dłońmi jego plecy. Uwielbiałem go.
-
Odmawiasz mi? – spytałem smutno. Usiadłem na nim prosto i spojrzałem na niego
oczkami jak Cookie.
- Tobie nigdy bym nie odmówił, skarbie. Tak pięknie
prosisz - powiedziałem, biorąc go na ręce. Zacząłem iść na górę do sypialni.
Otarłem
się o niego. Zjechałem dłonią przez jego brzuch aż do krocza. Ścisnąłem je.
Skoro mnie niósł to niech się pomęczy. Zrobiłem mu malinkę na ramieniu.
Zagryzłem wargę, powoli wchodząc po schodach. Było to
ciężkie, bo Baekie się bawił. W końcu dotarłem do sypialni. Rzuciłem go na
łóżko, zawisając nad nim.
Chwyciłem
go za włosy i przyciągnąłem do namiętnego pocałunku. Uniosłem biodra, ocierając
się o niego. Zamruczałem, przyciągając bo bliżej.
Jęknąłem cicho, odwzajemniając pocałunek. Po chwili
przejąłem kontrolę, wsuwając język do jego ust. Dłonią zacząłem gładzić jego
udo.
Oddałem
pocałunek i rozchyliłem nogi. Zadrżałem, jęcząc w jego usta. Jego usta oraz
dłonie były takie cudowne.
Po chwili odsunąłem się od jego ust, przysysając się do
jego obojczyka. Palcami uszczypnąłem w jego sutek, pocierając go.
Zamruczałem,
wplatając palce w jego włosy. Jego usta były takie cudowne. Jęknąłem. Chciałem
go już poczuć w sobie.
Zabrałem rękę z jego torsu, sunąc nią po jego boku,
biodrze, a potem nodze. Dłonią zawędrowałem pod jego bokserki, po chwili je z
niego zdejmując. Palcem zacząłem drażnić jego dziurkę.
-
Kochanie... Chcę Cię poczuć w sobie, proszę – wyjęczałem. Nie chciałem
przygotowań czy nie wiadomo czego.
- Ale muszę Cię rozciągnąć, bo będzie bolało -
powiedziałem, uśmiechając się do niego czule. Nie chciałem, żeby go bolało.
- Nie
chcę – wymamrotałem. Jednak wiedziałem, że chyba zdechnę z bólu. Po chwili
poczułem w sobie od razu dwa palce. Trochę bolało, ale było do zniesienia.
Musiałem go choć trochę rozciągnąć, bo nie wytrzymałby
tego bólu. Zacząłem poruszać palcami, dodając od razu trzeci.
Zagryzłem
wargę, odchylając głowę do tyłu. Bolało, ale nie chciałem nic mówić. Nie
chciałem żeby zrezygnował.
Widząc grymas na jego twarzy, pocałowałem go. Chciałem go
czymś zająć, by nie myślał o bólu.
Złapałem
go za szyję i przyciągnąłem do siebie, oddając pocałunek. Po chwili nie czułem
już bólu. Jęknąłem.
Wyjąłem palce, po chwili powoli się w niego wsuwając.
Objąłem go w pasie, podnosząc i sadzając na swoich biodrach. Przytuliłem go.
Objąłem
go za szyję i wtuliłem twarz w jego szyję. Nie bolało, dobrze mnie rozciągnął.
Naparłem dłońmi na jego tors i zmusiłem żeby się położył. Sam zacząłem się
unosić oraz opadać.
Jęknąłem, czując zaciskające się mięśnie na moim członku.
Było mi tak cholernie dobrze. Zamknąłem oczy, pojękując.
Oparłem
się dłońmi o jego tors i uszczypnąłem go w sutki. Zamruczałem. Mógłbym się z
nim kochać wiecznie. Już nawet zapomniałem o mojej ciotce.
Mój oddech przyspieszył. Złapałem go za biodra, nadając
szybsze tępo. Boże, to było takie cudowne.
Po
chwili przewrócił mnie na plecy i wbił się we mnie do końca. Jęknąłem,
odchylając głowę do tyłu.
Zacząłem poruszać się jeszcze szybciej. Złapałem w jedną
dłoń w jego członka, poruszając nią. Drugą rękę splotłem z jego.
Oplotłem
go nogami w pasie i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. Krzyknąłem. To uczucie
było takie cudowne.
Po chwili poczułem na dłoni ciepłe nasienie. Poruszałem
się jeszcze chwilę, po czym doszedłem, jęcząc jego imię. Opadłem na niego,
próbując uspokoić oddech.
Objąłem
go mocno ramionami, wtulając twarz w jego szyję. Lepiliśmy się do siebie.
Uśmiechnąłem się delikatnie i zamknąłem oczy.
- Jesteś cudowny... Dziękuję - wydyszałem, wtulając twarz
w jego tors. Wyszedłem z niego.
-
Kocham Cię, kotku – wymamrotałem. Jeszcze jutro mieliśmy iść na jego próbę.
Wtuliłem się w niego mocniej.
- Ja Ciebie też kocham, skarbie - mruknąłem, zamykając
oczy. Przytuliłem go mocno do siebie, po chwili zasypiając.
Zamknąłem
oczy i westchnąłem. Czułem i słyszałem jego spokojny oddech. Po chwili sam
zasnąłem.
Obudziłem się koło ósmej. Spojrzałem na chłopaka i
uśmiechnąłem się. Pocałowałem go w czoło, po czym wstałem i poszedłem do
łazienki. Wykąpałem się i owinięty ręcznikiem poszedłem zrobić śniadanie.
Nie
wiem ile spałem, w końcu się obudziłem. Wtuliłem się w poduszkę chłopaka i
uśmiechnąłem się. Cienka kołdra zsunęła mi się z biodra.
Zrobiłem sobie kawy i zabrałem się za robienie śniadania.
Wczorajsze jedzenie się zmarnowało, a ja byłem strasznie głodny.
Jakoś
nie chciało mi się wstawać. Czułem cudowne zapachy, ale nie wstałem. Skoro już
robił śniadanie, to niech przyniesie je.
Zrobiłem jajecznicę, po czym nałożyłem ją na talerz.
Zrobiłem jeszcze chłopakowi herbaty i położyłem wszystko na tacy. Wróciłem na
górę, wchodząc do sypialni. Usiadłem obok chłopaka, tacę kładąc na stoliczku.
- Kochanie, śniadanko - wymruczałem mu do ucha.
Uśmiechnąłem
się i obróciłem się w jego stronę. Kołdra do końca się zsunęła, ale nie
zareagowałem na to.
-
Psytul – uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jego kierunku ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz