Dziękuję Ci <3
*******************
*Byou*
Drogi pamiętniku,
Znowu to zrobił. Znowu wziął moje ciało jakby było jego własnością. A przecież nie było, prawda? Znowu zarzucał mi, że go zdradzam, że kłamię. Przecież tego nie robiłem, więc dlaczego mi nie ufał? Przecież bez zaufania nie ma miłości. A może to nie była miłość? Może to po prostu ... jakieś przelotne uczucie? Romans? Może i szeptał mi czułe słówka, ale nie wytrzymywałem już tego.
Dlaczego on mi nie ufał? Czy to przeze mnie? Czy ja coś mu zrobiłem? A może on nie chciał już mieć ze mną nic wspólnego, dlatego się na mnie wyżywał? Może myślał, że sam odejdę?
...
Jednak nie potrafiłem od niego odejść. Kochałem go najbardziej na świecie i nie rozumiałem jego zachowania. Bo w końcu ... byliśmy 'razem' od dwóch lat. To dużo, prawda? Bo w końcu jeśli jest się z kimś tyle lat to powinno się mieć zaufanie do drugiej osoby, prawda? A może nie powinno się go mieć? Sam już nie rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi.
- Byłeś boski, skarbie - wyszeptał i położył się obok, wychodząc z mojego wnętrza.
Nie odpowiedziałem. Odwróciłem się do niego plecami i skuliłem. Nie chciałem żeby mnie traktował jak jakąś dziwkę i karał za nic. Kochałem go, zrobiłbym dla niego wszystko, ale czasem miałem wrażenie, że jestem dla niego tylko utrapieniem. Dziwnie się czułem z tymi myślami.
Po paru minutach bezczynnego leżenia, w końcu zasnąłem. Byłem wyczerpany próbą, kłótnią i prawie godzinnym seksem. Tak było praktycznie co wieczór.
Drogi pamiętniku,
Obudziłem się po szóstej. Wstałem i poszedłem do łazienki. Odkręciłem ciepłą wodę, po czym wszedłem do kabiny. Wylałem na rękę truskawkowy żel i zacząłem myć swoje ciało. Syknąłem cicho, gdy doszedłem do pośladków. Jednak ten ból nie był taki, jak za pierwszym razem. Przyzwyczaiłem się już do tego. Westchnąłem, zaczynając myć włosy. Musiałem się pośpieszyć, ponieważ zawsze robiłem mu śniadanie i kawę. To był taki rytuał ranny. Wstawałem pierwszy, kąpałem się, ubierałem, szedłem zrobić mu śniadanie, budziłem go i dokańczałem układać włosy oraz robiłem makijaż.
Można mnie uznać za wariata, ale przyzwyczaiłem się już do takiego stylu życia z Kazuki' m. Może i był bardzo zaborczy, ale nie zamieniłbym go na nikogo innego.
W końcu wyszedłem spod prysznica. Owinąłem ręcznik wokół bioder i umyłem zęby. Wytarłem swoje ciało oraz włosy, po czym ubrałem na siebie bokserki i spodnie. Następnie poszedłem do kuchni i przygotowałem mu śniadanie. Jak zwykle jadł dwie kanapki z pomidorem i ogórkiem. W międzyczasie zaparzyłem nam kawy. No, to teraz najtrudniejsze - pomyślałem, idąc do sypialni. Zawsze największym problemem było to, aby go dobudzić. Nigdy nie chciał wstawać.
Jednak dzisiaj było inaczej. Gdy wszedłem do fioletowego pomieszczenia, Kazuki siedział już na łóżku i przecierał oczy.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się lekko. - Śniadanie już zrobiłem.
- Witaj, kocie - również się uśmiechnął. - Dziękuję. Jak zjem to chciałbym wejść do łazienki.
- Oczywiście - odpowiedziałem i poszedłem do łazienki żeby dokończyć poranną toaletę.
Na szybko zrobiłem makijaż oraz do końca ubrałem się, później przyszedł czas na robienie fryzury. Nigdy nie chciało mi się jej robić, ale musiałem. W końcu nie wiadomo gdzie złapią nas fanki, reporterzy, a nie chciałem wyglądać jak zombie.
W końcu odetchnąłem zadowolony. Odłączyłem prostownicę, włożyłem ją do szafki i wyszedłem z pomieszczenia. Ruszyłem do kuchni. Od razu gdy wszedłem, zostałem pociągnięty za rękę, przez co usiadłem na jego kolanach.
- Coś się stało? - spytałem, sięgając po kawę. Nigdy nie siedziałem u niego na kolanach.
- Nie, po prostu chciałem się przytulić - zaśmiał się cicho i objął mnie ramionami w pasie.
Uśmiechnąłem się lekko i przyłożyłem kubek do ust, powoli pijąc pierwszy łyk. Kawa nie zdążyła jeszcze do końca wystygnąć, a nie chciałem się poparzyć.
- Kochasz mnie, Byou? - spytał po paru minutach ciszy.
Spokojnie odłożyłem naczynie na stół i spojrzałem mu w oczy. Czy on w to wątpił? Po tym wszystkim co mi zrobił? To ja powinienem pytać o taką rzecz, nie on, ponieważ to nie ja go raniłem codziennie, ale on mnie.
Nie rozumiałem jego toku myślenia.
- Tak, Kazuki, kocham Cię - odpowiedziałem w końcu.
- Zdradzasz mnie?
Zmarszczyłem brwi. Znowu chciał zacząć się kłócić? Zawsze zaczynało się od pytania czy go zdradzam. Mówiłem, że nie, a on twierdził, że kłamię.
- Nie, nie zdradzam Cię. Wolałbym umrzeć niż przespać się z kimś innym niż z Tobą - odpowiedziałem pewnie.
Patrzył na mnie uważnie. Nie wiem co chciał znaleźć. Może szukał kłamstwa w moich oczach? Ale nie kłamałem, więc nie miałem się czego bać. Może myślał, że oszukiwałem? Jednak nie robiłem tego, odpowiadałem mu szczerze. Zawsze byłem z nim szczery, nigdy go nie okłamałem. Nie lubiłem tego. Wolałem powiedzieć prawdę niż kłamać.
- A ty mnie kochasz, Kazu?
Po tym pytaniu zrobiła się cisza. Spokojnie wziąłem kubek do ręki i upiłem łyk, a po nim drugi i trzeci. Powoli zaczynałem się już denerwować. Czy tak trudno było odpowiedzieć na jedno głupie pytanie?
- Kocham - odpowiedział w końcu.
- Więc dlaczego to robisz? - mruknąłem, spuszczając wzrok.
Czasem się go aż bałem. Mimo, iż nie powinienem. Ufałem mu, więc dlaczego się go bałem? Przecież nie zrobiłby mi krzywdy... Nie wiedziałem, dlaczego tak uparcie go broniłem. Przecież co wieczór obrażał mnie, zaczynał kłótnię, a później mnie karał.
Odpowiedzi się nie doczekałem. Westchnąłem cicho i wstałem z jego kolan. Odstawiłem pusty kubek do zlewu i poszedłem do salonu. Włączyłem telewizor, siadając na kanapie. Nie leciało nic ciekawego, ale wolałem to niż siedzenie z nim i kłócenie się.
W końcu usłyszałem jego kroki, kierował się do łazienki. Wszedł do niej i zamknął drzwi. Westchnąłem cicho, wracając do oglądania jakiegoś durnego serialu. Znowu był taki, jak wszystkie: kobieta kochała mężczyznę, on ją, ale nie mogli być razem. Jednak w końcu zeszli się i byli szczęśliwi.
Szkoda, że nie było tak w prawdziwym życiu. Szkoda, że nie było tak: dwoje ludzi spotyka się; idą na randkę; lądują w łóżku; wyznają sobie miłość; są razem na zawsze, bardzo szczęśliwi. Nie było tak. Nigdy.
W końcu wyszedł z łazienki. Podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Wyłączyłem telewizor, po czym ruszyłem do przedpokoju. Włożyłem telefon do kieszeni oraz portfel, a następnie zacząłem ubierać buty. Jakoś nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Skoro on nie chce odpowiedzieć na jego proste pytanie, to dlaczego ja mam z nim rozmawiać? Nie ma w tym sensu.
Po pół godzinie byliśmy już w pod wytwórnią. Wysiadłem z samochodu i bez słowa poszedłem do budynku. Postanowiłem, że nie będę się do niego odzywać dopóki nie wyjaśni mi tego wszystko. W końcu każdy może nie wytrzymać z czymś takim. Nikt nie jest bez serca, każdy ma jakieś uczucia, nawet jeśli to nienawiść.
- Gdzie Kazuki? - spytał Rui, gdy tylko przekroczyłem prób sali.
- Kazu? Zaraz przyjdzie - wzruszyłem ramionami i wszedłem dalej.
Nie myliłem się. Po paru minutach w drzwiach stał ciemno-włosy i patrzył na mnie. Był wściekły, ale nie zareagowałem na to jakoś szczególnie.
- Dlaczego nie poczekałeś?
Jednak nie odpowiedziałem na jego pytanie. Podszedłem do naszego sprzętu i wziąłem mikrofon do ręki, a następnie zacząłem wszystko podłączać. Poczułem szarpnięcie za ramię. Kazuki przyparł mnie do ściany, patrząc wkurwiony w moje oczy.
- Zadałem Ci pytanie - wysyczał.
- A ja nie mam zamiaru na nie odpowiadać - odpowiedziałem pewnie.
Chłopak zmrużył oczy.
- Odpowiedz, albo...
- Albo co? - przerwałem mu. - Znowu będziesz na mnie krzyczał? Znowu mnie uderzysz czy mnie zgwałcisz? A może wszystko razem, hm? Boli mnie to, co robisz, nie widzisz tego? Nie widzisz tego, że mnie ranisz? - zdziwiłem się. - Osądzasz mnie o zdradę, choć nigdy Cię nie zdradziłem. Osądzasz mnie o kłamstwo, choć nigdy Cię nie okłamałem. Nigdy nie odpowiadasz na moje pytania. Kocham Cię, ale czuję się niepotrzebny.. Brzydzę się sobą. Czuję się jak dziwka - szepnąłem, spuszczając głowę.
- Byou...
- Nie ma mnie. Mam dość tego wszystkiego. Zamiast mnie tak traktować, po prostu każ mi spierdalać. Nie chcę być tylko od seksu - westchnąłem. - Nie rozumiem dlaczego mnie tak traktujesz. Nic dla Ciebie nie znaczę?
- To nie tak...
- A jak? Nie ufasz mi.
Odpowiedzi nie dostałem. Czyli było tak, jak się spodziewałem. Nie ufał mi. Nie rozumiałem dlaczego. Przecież byłem dla niego dobry i wyrozumiały. Zawsze robiłem co chciał, nigdy nie zrobiłem nic wbrew jego woli, więc dlaczego był taki? Czy on po prostu nie mógłby mnie kochać i być ze mną szczęśliwy?
Dlaczego moje życie jest takie pojebane?
- Bez zaufania nie ma miłości - szepnąłem i wydostałem się spod jego ciała.
Nie chciałem poruszać tego tematu przy reszcie, ale jak widać nie miałem wyboru. Bolało mnie to, że on mi nie ufał. Przecież tyle razy zapewniałem go, że kocham, nie zdradzam.
Westchnąłem, biorąc mikrofon do ręki. Chciałem mieć już próbę za sobą.
- Czy możemy zacząć? - spytałem cicho.
- Jasne, Byou - uśmiechnął się Jin i wziął pałeczki do ręki.
Cieszyłem się, że nie zaczynali tego tematu. Nie chciałem im tłumaczyć tego wszystkiego. Po prostu miałem nadzieję, że to się skończy... Miałem nadzieję, że to po prostu zły sen, a ja za chwilę obudzę się bezpieczny w ramionach Kazuki' ego. Jednak to nie było możliwe. To była rzeczywistość.
Po próbie byłem bardzo zmęczony, więc od razu pojechaliśmy do domu. Od razu poszedłem pod prysznic, spod którego wyszedłem pół godziny później. Ubrałem bokserki oraz spodnie od dresu i luźną koszulkę. Wszedłem do kuchni. Kazuki' ego już tam nie było. Pewnie leżał już w łóżku. Cieszyłem się, że go tu nie było, nie chciałem się z nim kłócić. Zrobiłem sobie herbatę.
- Kazuki! Chcesz coś do picia?!
- Nie krzycz, jestem za Tobą.
Podskoczyłem wystraszony. Nie słyszałem żeby podchodził, albo w ogóle wychodził z pokoju. A może stał za mną od samego początku?
W milczeniu wypiłem herbatę. Nie odzywałem się, ponieważ to nie miało sensu. Bo co niby miałem mówić? Miałem się z nim kłócić dlaczego mi nie ufa? Wolałem pomilczeć i przeczekać to. Chociaż bardzo bolało mnie jego zachowanie, to się nie skarżyłem. I tak by to nic nie dało. Nic by do niego nie dotarło.
Włożyłem kubek do zlewu i poszedłem do sypialni. Położyłem się do łóżka, przykrywając się. Szybko usnąłem.
__________________
- Byou! - słyszę krzyk.
Wystraszony podnoszę się do siadu i rozglądam się w około. Nigdzie nie widzę Kazu. Wstaję z łóżka i idę do kuchni. Siedzi tam, ale trzyma w rękach zeszyt z czarną okładką. Poznaję go. To mój pamiętnik.
Milczę. Nie odzywam się. Nigdy nie chciałem żeby on go przeczytał, a teraz go czyta. Pociągam nosem, nie chcę płakać.
- Naprawdę tak uważasz? - pyta cicho. - Przecież wiesz, że Cię kocham.
Wzruszam ramionami. Skąd mam to niby wiedzieć? A zresztą może i mnie kocha, ale na pewno mi nie ufa.
- Ale mi nie ufasz - mówię cicho.
- Ufam Ci, nie ufam ludziom.
- Więc dlaczego krzywdzisz mnie? Przecież to ja cierpię, a nie inni. To mnie ranisz tym wszystkim! - krzyczę. Mam już dość tego. - Nie traktuj mnie jak dziwkę! Nie jestem tylko od seksu, rozumiesz?! Ja Cię kocham, a ty jak mnie traktujesz?!
- Byou - mruczy i podchodzi do mnie.
Odsuwam się wystraszony od niego. Nie chcę by mnie znowu skrzywdził. Boję się go. Ja nawet nie pamiętam kiedy doszedłem przy seksie z nim. Chyba na początku, bo później stał się taki.
- Nie bój się mnie - podnosi rękę i gładzi mój policzek. - Nic Ci już nie zrobię. Ufam Ci i wierzę, że mnie nie zdradzasz.
Podchodzi jeszcze bliżej i przytula mnie. Mimo, że się boję to wtulam się w niego ufnie. Wierzę w jego słowa. Mam nadzieję, że już będzie lepiej.
- Kochasz mnie, Kazu? - mruczę w jego szyję i zaciskam dłonie na jego koszuli.
- Kocham Cię.
- Ufasz mi? - pytam dalej.
- Ufam Ci.
- Nie skrzywdzisz mnie więcej?
- Nie slrzywdzę.
- Więc kochaj się ze mną - mówię i liżę go po szyi. - Tylko delikatnie - ostrzegam, gdy bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni.
Delikatnie całuje mój policzek, później nos, a następnie czule moje usta. Uśmiecham się lekko i oddaję pocałunek. Czuję, że jestem już podniecony, on także. Dotykam jego klatki piersiowej przez koszulę i powoli odpinam jego guziki. Powoli zsuwam ją z jego ramienia, po czym podnoszę się i liżę jego sutek. Drży. Podoba mu się to.
__________________
Drogi pamiętniku,
Kochaliśmy się delikatnie i z uczuciem. Po tym wydarzeniu miało być już tylko lepiej. Musiało być.
Następnego dnia obudziłem się w jego ramionach. Już nie spał, patrzył na mnie. Gdy zauważył, że się obudziłem, uśmiechnął się do mnie czule i pocałował mnie w czoło.
- Jak się spało, słodki?
- Idealnie - wyszeptałem i wtuliłem się w jego klatkę piersiową. - A Tobie?
- Nie mogę sobie wyobrazić lepszej nocy.
Zawstydził mnie. Wtuliłem twarz w jego szyję. Czułem, że się rumienię. Zawstydzał mnie takimi słowami. Nie byłem do nich przyzwyczajony, bo prawie nigdy tak do mnie nie mówił.
Później pojechaliśmy na próbę. Weszliśmy do sali trzymając się za ręce. Miałem spuszczoną głową i nerwowo bawiłem się koszulką. Peszył mnie taki wzrok, jakim nas obdarzyli.
- Już wszystko w porządku, tak? - spytał basista.
- Um.. Tak - mruknąłem cicho.
Poczułem, że ktoś gwałtownie bierze mnie w ramiona. To był perkusista. Wywróciłem oczami, ale posłusznie przytuliłem go. Kątem oka spojrzałem na mojego chłopaka, ale on tylko patrzył na nas i uśmiechał się czule. Nie był zazdrosny i cieszyłem się z tego.
Drogi pamiętniku,
Później było już tylko lepiej. Stał się dla mnie bardziej czuły, ale nie brakowało nam namiętności. Chyba polubiłem brutalniejszy seks. Lubiłem gdy dominował i pokazywał, że to on rządzi w tym związku. Cieszyłem się, że nam się udało.
__________________
Piszę jeszcze parę słów w moim pamiętniku i zamykam go. Wkładam do swojej szafki. Podchodzę do łóżka i kładę się obok Kazuki' ego. Przytula mnie do siebie, a ja wtulam się w jego klatkę piersiową.
- Dobranoc - mruczy mi do ucha.
- Dobranoc - odpowiadam i zamykam oczy.
Teraz będzie już coraz lepiej. Musi być. On mi ufa, ja jemu też, a przecież bez zaufania nie ma miłości.
Na początku myślałam, że będzie smutne zakończenie ale mi się podobało.
OdpowiedzUsuńFajne :D
OdpowiedzUsuńTak samo jak Kira-chan powiem "Fajne" skończyło się naprawdę miło z czego niestety nie wyobrażam sobie tak słabego Byou xd
OdpowiedzUsuń