Czemu się to wczoraj nie dodało - nie mam zielonego pojęcia. Z opóźnieniem, ale jest.
152
Czerwony - Chanyeol
Zielony - Baekhyun
Zielony - Baekhyun
Polizałem jego usta, po czym złożyłem na nich słodkiego
całusa, mrucząc przy tym.
Uśmiechnąłem
się, oddając pocałunek. Jednak po chwili odsunąłem się od niego. Ponownie
nabiłem truskawkę na widelec i zjadłem ją.
Znowu się ubrudził, więc zlizałem sos z jego ust,
wracając do poprzedniej pozycji. Po chwili położył się na mnie Cookie, wtulając
się w mój brzuch.
-
Liżesz mnie jak kotek – zaśmiałem się. Wolałbym jego język na... Ugh, Baekhyun
zamknij się.
- W końcu jestem Twoim kotkiem, nie? - mruknąłem,
przytulając się do niego mocniej. Zamruczałem, gdy poczułem jego rękę w moich
włosach.
Zaśmiałem
się. W końcu zjadłem do końca i odłożyłem talerz. Położyłem głowę na jego
torsie.
Pocałowałem go w głowę, wracając do oglądania. Przez
resztę filmu śmieliśmy się jak wariaci. W końcu miał dobry humor.
W
końcu film się skończył. Westchnąłem, wtulając twarz w jego tors. Nawet nie
zauważyliśmy, a był już późny wieczór. Jak ten czas szybko minął...
- Śpiący? - spytałem patrząc na jego twarz. Powieki mu
opadały. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je.
- Mh,
troszeczkę – wymamrotałem. Przetarłem oczy. Czułem, że oczy mi się zamykają.
Strasznie piekły...
- No to kąpiu i lulu - powiedziałem rozczulony na widok
jego zaspanej twarzyczki. Wziąłem go na ręce, po czym skierowałem się do
łazienki.
-
Wykąpiesz się ze mną? – spytałem cicho, ale pewnie. Wtuliłem się w niego i
spojrzałem na jego twarz.
- No pewnie - powiedziałem z uśmiechem, wchodząc do
łazienki. Postawiłem chłopaka na dywanie, a sam podszedłem do wanny, odkręcając
kurek z ciepłą wodą.
Uśmiechnąłem
się. Gdy odkręcił wodę, podszedłem do niego. Włożyłem dłonie pod jego koszulkę,
ściągając ją. Czułem, że moje policzki pieką.
Gdy zostałem pozbawiony koszulki, uśmiechnąłem się. Po
chwili obaj byliśmy nadzy. Wanna napełniła się wodą. Wszedłem do niej,
wyciągając ręce w jego kierunku.
Wszedłem
do wanny i usiadłem pomiędzy jego nogami. Moje policzki piekły. Chyba nigdy w
życiu nie byłem aż tak zażenowany..
Objąłem go w pasie, przytulając się do jego pleców.
Pocałowałem go w czerwony policzek, po czym położyłem podbródek na jego
ramieniu.
- Mój słodki... - szepnąłem.
Zakryłem
twarz dłońmi. Pierwszy raz byłem przed kimś nagi, a przede wszystkim chciałem
tego. Nie spojrzę mu teraz w oczy...
- Skarbie, mie ma się czego wstydzić - zaśmiałem się. -
To normalne przecież - powiedziałem ciepło.
- Ale
ja jestem okropny... Wszędzie mam siniaki i zadrapania.. Tyłek mnie jeszcze
boli jak cholera – szepnąłem smutno. Nie mogłem na siebie patrzeć. Wyglądałem
jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Nie jesteś okropny, tylko piękny. Siniaki i zadrapania
się zagoją - powiedziałem. Odsunąłem się od niego, nalewając żelu do kąpieli na
rękę. Powoli zacząłem myć jego plecy, masując je delikatnie.
-
Jestem – jęknąłem, ponownie chowając twarz w dłoniach. Znowu miałem ochotę się
rozpłakać. Wyglądałem... Aż szkoda słów.
- Przestań tak mówić - powiedziałem. Dla mnie był zawsze
piękny. Nie ważne czy blady, czy posiniaczony.
-
Dobrze, nie będę – mruknąłem. Znowu mówił do mnie takim tonem... Westchnąłem,
rozkoszując się jego dotykiem.
- Przepraszam - mruknąłem, gdy dotarło do mnie, jakim
tonem to powiedziałem. Obiecałem sobie, że już nigdy tak do niego nie powiem.
Chanyeol, idioto!
- Nic
się nie stało – powiedziałem cicho. Dlaczego on tak do mnie mówił? Ja po
prostu... Westchnąłem. Jego dotyk był taki przyjemny.
- Nie chciałem, przepraszam - szepnąłem, spuszczając
głowę. Byłem kretynem. Znowu był przeze mnie smutny.
- Nic
się nie stało. Po prostu nie lubię tego tonu.. Czuję się wtedy tak, jakbym nie
wiadomo co zrobił czy powiedział – mruknąłem. Odwróciłem się do niego i
przytuliłem mocno.
- Wiem, przepraszam - powiedziałem kolejny raz. - Po
prostu nie lubię, gdy mówisz, że jesteś brzydki. Dla mnie jesteś śliczny,
rozumiesz?
-
Rozumiem, kochanie. Dziękuję Ci, jesteś cudowny – szepnąłem. Pocałowałem go w
ramię, szyję, a następnie w policzek.
Uśmiechnąłem się delikatnie, wtulając twarz w jego ramię.
Przytuliłem go mocniej, wzdychając.
- Już
jest w porządku – uśmiechnąłem się. Po chwili odsunąłem się od niego biorąc
płyn do kąpieli. Nalałem sobie trochę na ręce, po czym zacząłem myć jego tors.
Zamruczałem. Jego dotyk był taki cudowny. Zagryzłem
wargę, gdy palcami zahaczył o mój sutek. O kurwa, Chanyeol, błagam, nie podnieć
się.
Uśmiechnąłem
się znacząco. Ponownie przejechałem palcami po jego sutkach. Zaśmiałem się. Tak
cudownie na to wszystko reagował.
Ponownie zamruczałem, mocniej zagryzając wargę. On to
robił specjalnie. On chciał, żebym się podniecił.
Przejeżdżałem
rękoma po jego brzuchu, torsie, a czasami zjeżdżałem nawet na jego podbrzusze.
Oczywiście nie omijałem boków.
Ledwo powstrzymałem się od jęku, gdy uszczypnął mnie w
sutek. O kurwa... Jak się podniecę, to będzie koniec.
Uśmiechnąłem
się przebiegle... Nachyliłem się i polizałem jego drugą brodawkę. Nie
wiedziałem dlaczego to robiłem... Samo przyszło.
Jęknąłem cicho, odchylając głowę do tyłu. Boże, co on ze
mną robił. Zamknąłem oczy.
Ugryzłem
go w sutek, śmiejąc się. Czy jemu czasami nie jest za dobrze? Odsunąłem się od
niego. Wyglądał tak pięknie...
Spojrzałem na niego, po czym uśmiechnąłem się.
Przysunąłem się do niego bliżej, wtulając się w niego. Czułem, że się
podnieciłem.
- A
pan co by chciał? – zaśmiałem się. Przejechałem palcami po jego przyrodzeniu.
Jednak nic więcej nie zrobiłem.
- Psytulić się - powiedziałem, jak małe dziecko. Uwielbiałem
się do niego przytulać. Było mi wtedy tak miło i ciepło.
-
Mhh.. Podnieciłeś się – wymruczałem mu do ucha. Czułem jego członka na brzuchu.
Cieszyłem się, że tak na niego działam.
- Co ja zrobię, że tak na mnie działasz? - wymruczałem w
jego ramię, przytulając go mocniej.
Zadrżałem.
Zarumieniłem się dość mocno. Mnie też ta sytuacja podniecała...
-
Pomóc Ci? – szepnąłem i polizałem go po szyi.
- Mhm... - mruknąłem, uśmiechając się. Naprawdę
zastanawiało mnie, czy jest w stanie posunąć się do czegoś takiego.
Chwilę
się wahałem, ale w końcu zjechałem ręką po jego torsie na jego krocze. Ponownie
przejechałem palcami po jego męskości.
Jęknąłem cicho. Czułem, jak pociera dłonią moją męskość.
Zacząłem szybciej oddychać. To było takie przyjemne.
- A
mi pomożesz? – spytałem po paru minutach, ocierając się o niego. Chyba nie
zostawi mnie w takim stanie, prawda? Ścisnąłem mocniej jego przyrodzenie.
- Nh... Taak - jęknąłem, po czym przejechałem ręką po
jego jądrach. Chciałby to z nim zrobić, jednak nie mogłem. Skrzywdziłbym go.
Jęknąłem,
wtulając się w niego mocniej. To było takie przyjemne. Zupełnie inne niż wtedy.
Chciałem się z nim kochać... Ale nie wiedziałem czy dam radę.
Przeniosłem rękę na jego członka, poruszając powoli
dłonią. Miałem nadzieję, że te wspomnienia do niego nie wrócą.
Przysunąłem
się do niego jeszcze bliżej. W środku miałem istny mętlik. Jedna strona bardzo
chciała się z nim kochać, ale druga mówiła, że to za wcześnie.
Nie wiedziałem, jak daleko
mogę się posunąć. Bałem się, że zrobię coś, co go zrani. Przyspieszyłem ruchy.
-
Chcę się z Tobą kochać – wyszeptałem po paru minutach do jego ucha. Ścisnąłem
mocniej jego członka. Chciałem tego, bardzo. Miałem nadzieję, że będzie bardzo
delikatny.
Odsunąłem się delikatnie, patrząc zdziwiony na jego
twarz.
- Jesteś pewny? - spytałem, patrząc mu w oczy.
-
Jestem.. Chcę tego, bardzo – wymruczałem. – Ale nie tutaj – zaśmiałem się. Było
mi trochę niewygodnie.
Uśmiechnąłem się. Wstałem i wyszedłem z wanny. Wziąłem go
na ręce, po czym poszedłem z nim do pokoju. Miałem gdzieś to, że byliśmy
mokrzy.
Wtuliłem
się w jego mokre ciało. Polizałem go po ramieniu.
-
Tylko bądź delikatny, dobrze? – spytałem cicho. Miałem nadzieję, że nie będzie
robił nic gwałtownie.. Że pomimo tego, że będzie bardzo podniecony to weźmie
pod uwagę to, co on mi zrobił.
- Oczywiście, aniołku - powiedziałem, uśmiechając się.
Nachyliłem się nad jego ustami, muskając je delikatnie. Cieszyłem się, że się
na to zdecydował.
Odwzajemniłem
pocałunek. Chwyciłem go mocniej za szyję, gdy poczułem, że kładzie mnie na
łóżku. Czułem, że kołdra przykleja się do mnie. Uśmiechnąłem się, przyciągając
go bliżej siebie.
Zawisnąłem nad nim, bardzo delikatnie pogłębiając
pocałunek. Przejechałem dłonią po jego boku. Zamknąłem oczy.
Zamruczałem,
oddając pocałunek. Jego dotyk był taki delikatny i przyjemny. Czułem, że
podniecam się coraz bardziej.
Po paru minutach oderwałem się od jego ust, zaczynając
całować go po szyi. Zjechałem na jego klatkę piersiową, zostawiając na niej
kilka czerwonych śladów.
Jęknąłem
i odchyliłem głowę do tyłu. Wiedziałem, że nie zrobi nic, na co nie pozwolę,
więc byłem spokojny. Ufałem mu. Zacisnąłem dłonie na kołdrze.
Zjeżdżałem ustami coraz niżej. Palcami podszczypywałem
jego sutek. Miałem nadzieję, że dam mu te przyjemność.
Co
chwilę jęczałem i wzdychałem. Było mi tak cudownie. Ciekawe czy jemu też było
tak przyjemnie. Nie chciałem żeby czuł się gorzej.
Podobały mi się jego reakcję. Chwyciłem jego członka w
dłoń, pocierając czubek palcem. Jednocześnie całowałem go po brzuchu.
Palce
jednej ręki wplotłem w jego włosy i zacząłem je przeczesywać. Zagryzłem wargę,
gdy zjechał ustami na moje podbrzusze.
Zamruczałem, czując jego dłoń we włosach. Zrobiłem mu
kolejną malinkę na podbrzuszu, po czym przeniosłem usta niżej. Pocałowałem jego
czubek, po chwili biorąc go do ust i zasysając się na nim.
- Ja
pierdole – wymsknęło mi się. Jego usta były takie cudowne... Zagryzłem mocniej
wargę, ponownie odchylając głowę do tyłu.
Uśmiechnąłem się delikatnie, drażniąc go językiem.
Zacząłem go ssać i lizać. Po chwili wziąłem go całego do ust, powoli poruszając
głową.
Spojrzałem
na niego spod przymrużonych powiek. Było mi tak cudownie... Ponownie jęknąłem.
Jednak po chwili puściłem jego męskość. Nie chciałem, by
od razu dochodził. Sięgnąłem do szuflady, wyciągając z niej żel. Wylałem sobie
trochę na palce. Usadowiłem się między jego nogami.
- Na pewno chcesz?
Chwyciłem
go za kark i przyciągnąłem do siebie.
-
Chcę – szepnąłem mu do ucha, po czym wtuliłem twarz w jego szyję.
Przysunąłem palec do jego dziurki, drażniąc ją
delikatnie. Po chwili powoli zacząłem wsuwać go do środka. Wszystko robiłem
bardzo delikatnie, żeby nie sprawić mu bólu.
Zacisnąłem
powieki. Na razie nie bolało mocno, więc było dobrze. Poczułem, że zaczyna
poruszać palcem.
Poruszałem palcem bardzo wolno i delikatnie. Bałem się,
że go zaboli, a obiecałem, że będę delikatny.
Po
chwili poczułem, że wkłada we mnie dwa palce. Zacisnąłem mocniej powieki i
zagryzłem wargę. Bolało.
- Cii... - szepnąłem, przestając poruszać palcami.
Zacząłem całować go po twarzy. - Zaraz przestanie, aniołku.
-
Boli – poskarżyłem się jak małe dziecko. Przyciągnąłem go do czułego pocałunku.
Miałem nadzieję, że długo nie będzie boleć. Nie chciałem by się zniechęcił.
Odwzajemniłem pocałunek. To chyba było jeszcze za
wcześnie. Mogłem się nie godzić na to. Powoli poruszyłem palcami.
Po
chwili zacząłem mruczeć z przyjemności. Zapomniałem już o bólu, odczuwałem
tylko przyjemność. Robił to wszystko tak delikatnie. Chyba naprawdę musiał mnie
tak bardzo kochać.
W końcu dodałem trzeci palec, rozciągając go dokładnie,
jednak nadal delikatnie. Gdy uznałem, że wystarczy, wyjąłem palce.
Po
chwili poczułem jak napiera penisem na moje wejście. Gdy wszedł do połowy,
krzyknąłem z bólu. Wtuliłem twarz w jego szyję, próbując powstrzymać łzy.
Bolało, bardzo.
Serce mnie zakłuło, gdy usłyszałem ten krzyk.
- Cii... Cichutko, kochanie. Przepraszam - powiedziałem,
łamiącym się głosem. - Przepraszam... przepraszam - powtarzałem te słowa ja
mantrę. Byłem rozdarty. Jego krzyk... Boże, Chanyeol, coś Ty zrobił?!
- Nie
przepraszaj... Chciałem tego – wyszeptałem cicho. Nie chciałem by czuł się
winny. To ja to wszystko zacząłem. Nie powinien się obwiniać i jeszcze mnie
przepraszać. Nic nie zrobił.
- Przepraszam... Miałem być delikatny - jęknąłem,
zamykając oczy. Łzy cisnęły mi się do oczu. Byłem na siebie zły, bo zamiast dać
mu rozkosz, dałem mu jedynie ból.
-
Jesteś delikatny, bardzo – szepnąłem. Po paru minutach poruszyłem chętnie
biodrami. Już nie bolało. Chciałem żeby kontynuował.
Zagryzłem wargę. Wiele kosztowało mnie ponowne poruszenie
się w nim. Bałem się, że znowu go to zaboli. Po chwili wszedłem do końca.
- Nie
chcesz już? – spytałem smutno. Czułem, że porusza się we mnie bardzo
niechętnie. Dlaczego nagle stracił chęci? Zrobiłem coś nie tak? A może po
prostu nie dawałem mu tyle przyjemności?
- Chcę, ale boję się, że sprawię Ci jedynie ból -
powiedziałem cicho. - Przepraszam, jestem beznadziejny - mruknąłem.
Chwyciłem
jego twarz w dłonie i spojrzałem mu w oczy. Musnąłem jego usta.
- Nie
bój się, nie jestem ze szkła. Chcę tego... Nie odmawiaj mi, proszę –
wyszeptałem.
Zamknąłem oczy, poruszając się w nim pewniej. Nachyliłem
się, całując go w usta. Miałem nadzieję, że go nie boli. Nie chcę nigdy więcej
słyszeć tego krzyku.
Jęknąłem
w jego usta, po chwili oddając pocałunek. Zamruczałem, gdy go pogłębił. Jedną
dłoń wplotłem w jego włosy, a drugą głaskałem go po plecach.
Z każdą minutą poruszałem się coraz szybciej. Jęknąłem,
gdy mocno zacisnął mięśnie na moim członku. „O cholera...”
-
Mocniej – jęknąłem mu do ucha. Wbiłem mu paznokcie w plecy, po czym zassałem
się na jego szyi, robiąc mu malinkę.
Ponownie jęknąłem, po czym wbiłem się do końca. Czułem,
że długo już nie wytrzymam. On był taki ciasny...
Krzyknąłem
jego imię, dochodząc na nasze brzuchy. Poczułem, że porusza się jeszcze chwilę,
a następnie dochodzi we mnie. Opadł na mnie. Objąłem go mocno ramionami.
Oddychałem szybciej. Kto by pomyślał, że pierwszy raz
przeżyję z moją największą miłością. Tak, to był mój pierwszy raz. Nigdy nikogo
nie kochałem, więc to dlatego.
-
Kocham Cię – wymamrotałem, zamykając oczy. Byłem zmęczony.. Nie przejmowałem
się tym, że kleiliśmy się od mojej spermy i potu. Cieszyłem się, że to
zrobiliśmy.
- Ja Ciebie też... - mruknąłem cicho, wtulając się w
niego. - Dziękuję za wspaniały pierwszy raz - powiedziałem, zamykając oczy.
Byłem wyczerpany.
- Nie
mogłem wymarzyć sobie lepszego pierwszego seksu – szepnąłem. Nie brałem gwałtu
pod uwagę, wtedy nawet nie doszedłem. To był mój pierwszy raz. Po paru minutach
usnąłem.
Po chwili sam zasnąłem. Byłem cholernie szczęśliwy.
Cieszyłem się, że mi pozwolił. Chciałem, by pamiętał tylko mój dotyk.
Nic mi się nie śniło. Gdy otworzyłem oczy był już ranek.
Uśmiechnąłem się, wtulając w niego mocniej. Teraz to ja leżałem na nim i
byliśmy przykryci kocem.
Tak dobrze mi się spało, że nie chciało mi się budzić.
Przytuliłem go mocniej, uśmiechając się przez sen.
Wtuliłem policzek w jego tors. Dopiero teraz odczułem ból
w dolnej części ciała. Jednak nie żałowałem tego.
Po kolejnej godzinie snu, otworzyłem powoli oczy.
Przetarłem je, po czym spojrzałem na chłopaka. Był taki piękny.
- Dzień dobry, kocie – uśmiechnąłem się. Podniosłem się i
pocałowałem go w usta, po czym znowu się w niego wtuliłem.
- Dzień dobry - powiedziałem zaspany, uśmiechając się.
Przytuliłem go mocniej. Mógłbym budzić się przy nim codziennie.
- Pupa mnie boli – burknąłem jak małe dziecko. Po chwili
odwzajemniłem uśmiech, patrząc mu w oczy.
- Przepraszam - mruknąłem. To przeze mnie go bolało.
Mogłem być delikatniejszy. Zamknąłem oczy, wtulając twarz w jego włosy.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie przez Ciebie –
zaśmiałem się. On był taki uroczy... Ale denerwowało mnie to, że wszystko brał
na siebie.
- Ale mogłem być delikatniejszy - mruknąłem. Miałem
wrażenie, że zrobiłem to za mocno. W głowie nadal dudnił mi jego krzyk.
Odsunąłem się od niego i spojrzałem mu w oczy.
- To nie Twoja wina – powiedziałem pewnie. – Krzyknąłem,
bo mnie bolało, racja. Ale dziwisz się? Ile minęło od tego gdy mnie gwałcił,
co? Nie bolało mnie dlatego, bo ty byłeś nie delikatny. Bolało mnie dlatego, bo
on mnie codzienni gwałcił i bił. To nie Twoja wina, jasne?
- Mhm... - mruknąłem cicho, odwracając wzrok. Nie
wiedziałem, co mam powiedzieć. Zamilknąłem. Powiedział to takim tonem...
Pociągnąłem nosem i podniosłem się do siadu. Znowu
chciało mi się płakać, a było już dobrze. Dlaczego on zawsze musiał brać
wszystko na siebie?! Czułem, że mam łzy w oczach.
Spojrzałem na niego, gdy odsunął się ode mnie. Dlaczego?
Jesteś idiotą, Chanyeol. Jedyne co najlepiej potrafisz to ranić ludzi. Zwinąłem
się w kulkę, wtulając twarz w poduszkę.
Po chwili wytarłem oczy i położyłem się bardzo blisko
niego. Przytuliłem go. Podniosłem rękę, głaszcząc go po policzku.
- Kocham Cię – szepnąłem, całując go w kącik ust.
- Ja Ciebie też... Przepraszam, jestem beznadziejny.
Wszystko biorę za bardzo do siebie... - mruknąłem, wtulając się w jego klatkę
piersiową.
- Za bardzo – przyznałem. – To nie była Twoja wina, więc
koniec tematu. Nie jesteś beznadziejny – powiedziałem cicho, całując go w
głowę.
Objąłem go ramionami, wtulając się w niego mocniej.
Czułem się jak małe dziecko... Jak Cookie, gdy go znalazłem. Wtulał się we mnie
tak mocno, jak ja w Baekie' ego.
- No już, kochanie. Wszystko jest w porządku –
wyszeptałem, obejmując go mocniej. Nie chciałem żeby to tak wyszło. Mogłem się
nie odzywać.
- Kocham Cię - szepnąłem, zamykając oczy. Czułem, że
jestem mokry. Chyba musiałem zmienić pościel, bo od wczoraj była wilgotna.
- Ja Ciebie też, kochanie – mruknąłem. Zacząłem głaskać
go po włosach. Po chwili przyszedł Cookie i położył się nad naszymi głowami.
Uśmiechnąłem się.
Uśmiechnąłem się.
- Chyba wypadałoby się wykąpać - stwierdziłem. Kleiliśmy
się do siebie od jego spermy.
- Aż tak Ci śpieszno do powtórki? – zaśmiałem się. – Nie
no... Trzeba by było – uśmiechnąłem się. Jednak nie odsunąłem się od niego, nie
chciało mi się.
Zaśmiałem się.
- To ja idę - powiedziałem, po czym wydostałem się z jego
objęć, podnosząc się na rękach.
- Ja też chcę – naburmuszyłem się. – Ale weźmiesz mnie na
rączki? – spytałem, robiąc słodką minę. Nie chciało mi się chodzić.
Wywróciłem oczami, uśmiechając się. Wziąłem go na ręce,
wstając. Skierowałem się do łazienki. Tym razem podszedłem do kabiny prysznicowej.
Wtuliłem się w niego mocno i uśmiechnąłem się.
- Kleisz się – stwierdziłem, śmiejąc się. Jak on mi
szybko potrafił poprawić humor.
- No co Ty nie powiesz? - zaśmiałem się, wchodząc z nim
do środka. Postawiłem go w brodziku, przytulając.
Przytuliłem się mocno do niego,
obejmując go w pasie. Po chwili poczułem lodowatą wodę na plecach. Pisnąłem i
schowałem się za nim.
- Zimne – burknąłem.
Zaśmiałem się, ustawiając wodę na ciepłą. Nalałem sobie
żelu na ręce, po czym odwróciłem się do niego i zacząłem go myć.
-
Bardzo zabawne – mruknąłem naburmuszony, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Odwróciłem głowę w drugą stronę. On to zrobił specjalnie!
- Aniołku... Nie obrażaj się no - powiedziałem, po czym
zacząłem go łaskotać. Nie chciałem, by się burzył.
- To
było zimne! – wyjąkałem przez śmiech. – Zrobiłeś to specjalnie – zaśmiałem się
i złapałem jego ręce. – Nie łaskocz – szepnąłem, całując go w policzek. Chłopak
przyparł mnie do zimnych kafelek i spojrzał w oczy. Zadrżałem.
Nachyliłem się, po czym musnąłem jego usta swoimi.
Zjechałem dłonią na jego biodro, masując je delikatnie.
Uśmiechnąłem
się i oddałem pocałunek. Czułem, że woda leci mi do oczu, więc je zamknąłem.
Miałem nadzieję, że nie chciał powtarzać tego. Nie dałbym rady.
Po chwili odsunąłem się od niego, wracając do mycia jego
ciała. Był taki piękny.
Uśmiechnąłem
się, wciąż trzymając dłonie na jego karku. Nie mogłem otworzyć oczu, bo co
chwilę lała mi się do nich woda.
Po parunastu minutach wyszliśmy spod prysznica.
Obwiązałem biodra ręcznikiem, po czym opatuliłem go drugim i zacząłem wycierać.
-
Zimno – szepnąłem, szczękając zębami. Wtuliłem się w niego mocno, szukając
ciepła. Miałem nadzieję, że nie będę chory...
Objąłem go mocno, próbując rozgrzać.
- Mam nadzieję, że nie będziesz chory - mruknąłem.
Wytarłem go do końca. - Chodź, dam Ci jakieś ubrania.
-
Mh.. – mruknąłem, idąc za nim. Po chwili dostałem od niego bieliznę oraz grube
skarpetki. Następnie dał mi swój dres i koszulkę. Później zostałem ubrany w
jego, znaczy już moją, bluzę.
- Cieplej, skarbie? - spytałem, siadając obok niego na
łóżku. Przytuliłem go. Oby się nie rozchorował, bo znowu będę miał wyrzuty
sumienia.
- Tak
– szepnąłem, wtulając się w niego. – Chyba jestem głodny – zaśmiałem się i
spojrzałem na niego. Pewnie kuchnia wyglądała jak pobojowisko.
- Zrobię Ci śniadanko - powiedziałem. Puściłem go,
całując w głowę. - Zaraz wrócę - uśmiechnąłem się, po czym poszedłem do kuchni.
-
Śniadanie do łóżka – zaśmiałem się, wchodząc pod kołdrę. Opatuliłem się nią po
samą szyję. Po chwili przyszedł Cookie i położył mi się na torsie.
Zrobiłem mu kanapki i herbatę, stawiając wszystko na
tacy. Ogarnąłem szybko kuchnię, po czym poszedłem z powrotem do mojej sypialni.
Postawiłem chłopakowi tacę na kolanach. - Smacznego, kochanie.
-
Siadaj – szepnąłem, wyciągając ręce spod kołdry i pokazując miejsce obok. Gdy
usiadł, wziąłem kanapkę i ugryzłem kawałek. Podsunąłem ją pod usta chłopaka.
Ugryzłem kawałek, ale nie byłem głodny. Jednak musiałem
jeść, bo ostatnio strasznie schudłem.
Zjedliśmy
na pół, czyli każdy miał po dwie kanapki. Wypiłem jeszcze herbatę, po czym
odłożyłem tacę na stolik obok łóżka.
-
Dziękuję – uśmiechnąłem się i wtuliłem w chłopaka.
- Drobiazg, skarbie - powiedziałem, uśmiechając się.
Przytuliłem go mocniej. Miałem nadzieję, że nie przeszkadzało mu, że schudłem.
- Jak
to będzie teraz z tą wytwórnią i zespołem? – spytałem. Byłem ciekawy jak to
będzie wyglądać i z kim tam będzie.
- Co masz na myśli? - spytałem, patrząc na profil jego
twarzy. Był taki śliczny. Mógłbym patrzyć na niego wiecznie.
- No,
bo się dostałeś do SM, tak? – zaśmiałem się. – Czyli będą tworzyć zespół? –
Zarumieniłem się pod jego spojrzeniem.
- Już stworzyli - powiedziałem. Cieszyłem się, bo dwie
osoby z zespołu znałem. Byłem szczęśliwy, że się dostałem.
-
Znam kogoś stamtąd? – spytałem. Wtuliłem się w niego. Miałem nadzieję, że
będzie szczęśliwy. W końcu to było jego marzenie.
- Suho i Sehun - mruknąłem z uśmiechem. Z Sehun' em się
pogodziłem i między nami był już wszystko okej.
-
Suho? Nawet nie wiedziałem, że śpiewa czy coś – zaśmiałem się. Odgarnąłem
wilgotne włosy z twarzy.
- Ja też nie - zaśmiałem się. Kilku moich znajomych
dostało się w tym samym czasie co ja, więc przynajmniej miałem się do kogo tam
odezwać.
Przetarłem
oczy, które zaczęły piec. Westchnąłem i zacząłem głaskać Cookie’ go. Znowu
zaczął mruczeć.
- Kocham Cię - mruknąłem, patrząc na kota. Był taki
uroczy. Spojrzałem na chłopka, po czym pocałowałem go w skroń.
-
Mnie czy kotka? – zaśmiałem się, wtulając w niego. Miałem nadzieję, że jak
zaczną się te próby i w ogóle to znajdzie dla mnie czas.
- Ciebie, skarbeńku mój najdroższy - szepnąłem,
przytulając go mocno. Był dla mnie najważniejszy. Nie wyobrażałem sobie życia
bez niego.
- Ja
Ciebie też kocham – uśmiechnąłem się, wtulając w niego. Westchnąłem. – Jutro
będę musiał wrócić do domu... Nie mogę tu siedzieć nie wiadomo ile, nie chcę
nadużywać Twojej gościnności.
- Oj tam, oj tam - mruknąłem. - Jak dla mnie to możesz tu
nawet zamieszkać - powiedziałem, patrząc przed siebie.
-
Naprawdę? Chciałbyś? – spytałem cicho i spojrzałem na niego. Chciał czy
powiedział to tak w żarcie?
- Chciałbym - powiedziałem pewnie. Chciałem, by ze mną
mieszkał. Mielibyśmy dla siebie więcej czasu. Budzilibyśmy się razem,
jedlibyśmy razem, kąpali się razem, spali razem. Bajka...
- Podczas
matur skończę osiemnaście lat, więc będę mógł się wyprowadzić – uśmiechnąłem
się, przytulając go mocno. Jako dziecko adoptowane musiałem do osiemnastego
roku życia mieszkać z moimi opiekunami.
- Czyli... chcesz ze mną mieszkać? - spytałem, patrząc na
jego twarz. Naprawdę byłbym szczęśliwy.
-
Chcę – uśmiechnąłem się. Znowu zaczęły piec mnie policzki, więc wtuliłem twarz
w jego tors.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz