czwartek, 28 marca 2013

"Jestem Zelo!" Bang i Zelo. 003




***

Z klubu wyszedłem po dwudziestej. Wszystko mnie bolało. Trener dał mi taki wycisk, jak jeszcze nigdy w życiu. Wstąpiłem do sklepu po kolejną wodę, bo strasznie chciało mi się pić. Gdy wyszedłem ze spożywczego wpadłem na chłopaków.
− Zelo? Co ty tu robisz? − spytał Jong.
− Stoję − mruknąłem i łapczywie przyssałem się do butelki.
Chłopak spojrzał na mnie i zaczął zapinać mi kurtkę. Uniosłem brwi pytająco, ale nic nie powiedziałem tylko piłem dalej. Po chwili woda się skończyła. Zgniotłem butelkę i wyrzuciłem ją do pobliskiego śmietnika.
− Więc? Co tu robisz, Zelo?
− Stoję − mruknąłem rozbawiony.
− Jun-Hong − trener wyszedł z klubu.
− Hai? (tak)
− Zapomniałeś czegoś − oddał mi maskę.
− Arigato, Kakashi- sensei. (dziękuję)
− Nie zapomnij, że jutro masz trening.
− Hai. Sayonara (do widzenia), sensei.
− Sayonara − wszedł z powrotem do pomieszczenia.
− Zelo?
− Hm?
− Na co ty chodzisz? − spytał Bang.
− Na boks. Za parę miesięcy mam kolejne zawody − poprawiłem torbę na ramieniu.
− Od dawna chodzisz?
− Od sześciu lat − wzdrygnąłem się czując powiew zimnego wiatru. Nie dość, że byłem zgrzany po treningu, to jeszcze się kąpałem.
− Zimno Ci? − spytał „lider”.
− Nie. Trzęsę się, bo mi gorąco − warknąłem.
− Nie bulwersuj się tak, kotek − zaśmiał się i przytulił mnie.
− A Tobie nie za dobrze? − mimowolnie wtuliłem się w niego. − A wy gdzie idziecie? − spytałem w końcu.
− Właściwie to wracamy do domu.
− Mhm.
− Mam nadzieję, że Twój chłopak − odezwał się trener. Nawet nie wiem od ilu on tutaj stał. − nie odciągnie Cię od treningów, bo oczekuję Twojej wygranej.
− To nie jest mój chłopak! − oburzyłem się.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie znacząco i odszedł.
− Co on powiedział? − spytał Him.
− Eee − zarumieniłem się i spuściłem głowę. − Nic. W zasadzie to nic. Ja muszę już iść.
− Czekaj. Też idziemy − zaśmiał się Him i wtulił w swojego chłopaka.
Ziewnąłem zakrywając usta i zmrużyłem oczy. Te treningi mnie wykańczają.
− Ej, młody. Nie śpij mi tu.
− Mhm − niechętnie otworzyłem oczy.

Poczułem wibracje telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i od razu lekko się uśmiechnąłem. Sms: Daizy. Otworzyłem go. (tutaj pomysł z mangi „Dengeki Daisy” ^_^ − dop. aut.)

„Witaj, Choi.
Coś dawno do mnie nie pisałeś. Coś się stało? 
Jeśli tak to wiedz, że
możesz mi o tym powiedzieć, prawda? 
Znowu ktoś Cię dręczy jak w tamtej szkole?
Zapomniałbym. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Martwię się o Ciebie.
Daizy.”
Uśmiechnąłem się pod nosem.
− Stało się coś? − spytał Bang.
− Nie, nic.
Odsunąłem się od niego i zacząłem iść przed siebie. Chyba nie powinienem mu kłamać, prawda? Może powiem prawdę?  Westchnąłem i odpisałem:
„Daizy,
Jak jest u mnie? Dlaczego nie pisałem?
No cóż... Ostatnio u mnie dzieje się bardzo dużo.. 
Sam już nie wiem...
W zasadzie to poznałem takich jednych chłopaków i są 
naprawdę spoko..., ale w domu. Rodziców nigdy nie 
ma w domu, a jak są to wiesz co się dzieje. W szkole? Jak zawsze. 
Mam ludzi gdzieś, bo ja przecież jestem „ten gorszy”, nie?
Nie pisałem, bo nie chcę żebyś się o mnie martwił, a wiem, 
że i tak to robisz.
Staram się być silny, ale nie bardzo mi to wychodzi.
Wiesz? Chciałbym Cię w końcu zobaczyć..., ale wiem, 
że to niemożliwe.
Dziękuję za życzenia. Doceniam to, że pamiętasz.
Nie musisz się o mnie martwić. Radzę sobie.
Miałeś nie mówić do mnie po imieniu, pamiętasz? Jestem Zelo!
Zelo.”
Przeczytałem treść jeszcze raz i wysłałem mu. Kontakt z Daizy’ m miałem dzięki przyjacielowi, który był dla mnie jak brat. Chłopak musiał odejść i zostawił mi kontakt do niego. Nie znałem go wcale. Nie widziałem go. Po prostu pisałem z nim. Po chwili dostałem odpowiedź.
„Zelo...
Martwię się o Ciebie. Tak nie może dalej być. 
Musisz cośz tym zrobić! 
To już trwa za długo.
Kolegów? Opowiesz o nich? Nie są niebezpieczni?
Wiesz, że nie możemy się spotkać, ale cały czas 
jestem przy Tobie. Pamiętaj.
Daizy.”
Westchnąłem i przeczesałem palcami włosy.
„Daizy,
Wiesz. Ostatnio rozmawiałem z Soo, ale... 
wolałbym żebytej rozmowy nigdy nie było...
 Pamiętasz Sun-Sun’ a?
Wiesz, że znowu sobie o mnie przypomnieli? 
Nie chcę żeby było jak wtedy.
Trochę się obawiam, ale podobno Soo i reszta 
ma przyjechać.Jeden plus.
Teraz nie chce mi się o nich opowiadać. Zrobię to jak 
dojdę do domu... Nie,oni mi pomogli. Dzięki 
nim nie wyleciałem ze szkoły..
Coraz częściej boli mnie serce. Nie chce Cię martwić, 
ale nie chcę kłamać. Mam nadzieję,
że to nic poważnego. Zazwyczaj mam tak po boksie,
ale nie chcę rezygnować.
Zelo.”
− Z kim tak piszesz, hm? − spytał YooJae i uwiesił mi się na ramieniu.
– Z nikim – pokazałem mu język i schowałem telefon do kieszeni.
Po krótkim czasie znowu dostałem odpowiedź. Wysunąłem klawiaturę z boku i miałem zacząć czytać...
– Kto to jest „Daizy”? – spytał Him.
– Hm? Nikt, nikt – mruknąłem, odszedłem od niego i wziąłem się za czytanie.
„Zelo...
Nie martw się. Obronię Cię. Wiem do czego oni są zdolni,
ale nie masz się czego obawiać.
Cieszę się, że Twoi przyjaciele przyjeżdżają.
Znowu Cię boli? Mogę Ci załatwić ten boks jak sam nie chcesz.
Pamiętaj, że dla Ciebie zrobię wszystko.
Daizy.”
– „Dla Ciebie zrobię wszystko”? – przeczytał Him.
Uśmiechnąłem się lekko i nie przejąłem nim. Schowałem telefon do kieszeni i założyłem moją czarną maskę na twarz. Często nie odpisywałem mu na takie rzeczy, ale rozumiał.


***

Następnego dnia do szkoły wszedłem parę minut po dzwonku. Swoje kroki skierowałem do klasy matematycznej. Gdy tylko przekroczyłem próg sali, nauczyciel zmierzył mnie groźnym spojrzeniem.
– Dlaczego się spóźniłeś? Znowu? – zmrużył oczy.
– Musiałem podlać marihuanę w piwnicy – mruknąłem tak, aby facet usłyszał.
– To może pójdziesz do dyrektora? – zasugerował.
– Towar dałem mu wczoraj, więc nie widzę sensu – uśmiechnąłem się kpiąco.
Nagle do klasy bez pukania wszedł Jong i HimChan. Spojrzeli na mnie i jakby odetchnęli z ulgą.
– Przepraszamy, ale Zelo musi iść do dyrektora – i nie czekając na odpowiedz pociągnęli mnie za rękę tak, że wpadłem na HimChan’ a.
– Co się dzieje?
– Nie teraz – mruknął Jong.
– Ale...
– Ucisz się! – warknął i mocniej ścisnął mój nadgarstek, aż zasyczałem.
Posłusznie zamilkłem, bo nigdy nie słyszałem u niego tak groźnego głosu. Wprowadzili mnie do gabinetu. Był już tam Bang, DaeHyun i YooJae (YoungJae). Spojrzałem na wszystkich zaskoczony, ale nic nie mówiłem.
– Zelo... Podejdź na chwilę – powiedział dyrektor.
Nie podszedłem. Dalej stałem przy drzwiach... Oni napawali mnie strachem. Nie wiem czemu, ale bałem się ich. Na ręce robiły mi się dwa siniaki od tego uścisku Jong’ a. Widziałem, że chciał do mnie podejść, ale odsunąłem się. Dopiero teraz zobaczyłem, że koło dyrektora stoi jeszcze jedna postać. Przyjrzałem jej się. Była dziwnie znajoma. Te czarne włosy... Kolczyk w wardze... Niemożliwe.. Soo!  On chyba też mnie poznał, bo uśmiechnął się lekko. Niepewnie podszedłem do niego, stanąłem przed nim i spojrzałem mu w oczy.
– Twierdzi, że Cię zna i chciał z Tobą porozmawiać – powiedział YooJae.
Zagryzłem wargę i przytuliłem się do niego, zarzucając mu ręce na kark. Chłopak był wyższy ode mnie. Mógł mieć ze 190cm. Sang objął mnie w pasie i przysunął do siebie bliżej. Widziałem zszokowane spojrzenia reszty, ale nie przejąłem się nimi. Teraz liczył się dla mnie czarnowłosy.
– Soo – szepnąłem.
– Cicho... Będzie dobrze.
– Zostawiłeś mnie i odezwałeś się po trzech latach mówiąc, że znowu sobie o mnie przypomnieli.. To bolało, wiesz?
Zacisnąłem zęby, żeby łzy nie poleciały mi po policzkach. Oparłem czoło o jego szyję, a twarz wtuliłem w jego klatkę piersiową.
– Jesteś idiotą! Cholernym idiotą! – warknąłem i uderzyłem go w klatkę piersiową.
Po kilku minutach odsunąłem się od niego i zmierzyłem go spojrzeniem po czym uśmiechnąłem się kpiąco.
– Nic się nie zmieniłeś, Soo. Dalej chudy i mizerny.
– Kto to mówi, młody? – odparował. – Może i chudy jesteś, ale mięśni brak. Nic Ci ten boks nie dał.
– Chcesz się przekonać? – uśmiechnąłem się drwiąco.
– Dopiero co mieliście takie czułe powitanie, a już się kłócicie – zaśmiał się HimChan.
– To..., to chucherko zaczyna – skinąłem na niego głową.
– Młody.. Nie zaczynaj znowu – szepnął groźnie.
– Myślisz, że się Ciebie boję? – zakpiłem. – To się mylisz, stary dziadku. Nie przemęcz się, bo Ci kości pękną.
– Młody – zmrużył oczy. – Pamiętasz jakie miałeś przezwisko parę lat temu, prawda? – spytał słodko.
Teraz to ja zmrużyłem oczy.
– Nie odważysz się.
– Doprawdy?
– Tak – skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. – Ach, no tak! Ten tu o – kiwnąłem głową na chucherko. – to SooSang. Tam od lewej jest Bang, Him, Hyun, YooJae i Jong. A ten siwy przy biurku to dziadzio – zaśmiałem się.
I tak rozpoczęły się czułe powitania. (czyt. Wszyscy zmierzyli się wzrokiem i nie odezwali ani słowa.)
– A reszta jest? – przerwałem tą krępującą ciszę.
Widziałem, że Bang i Soo cały czas mierzą się wzrokiem.
– Przyjechał Kai i SangHee.
– Kai? – zdziwiłem się. – Przecież on – urwałem i westchnąłem. – A Jeah? – mruknąłem niepewnie.
– Kochany liderek? – mruknął. – Ma przyjechać jutro.


***

– Ej, młody. Co się stało? – spytał Bang przytulając się do moich pleców. Akurat byliśmy u mnie, bo nikogo w domu nie było, a nie chcieliśmy stać na dworze i marznąć.
Wzruszyłem delikatnie ramionami i wtuliłem się w ciało za mną. Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Blondyn położył podbródek na moim ramieniu i objął mnie mocniej. Zaczęły szczypać mnie oczy od tych soczewek. Zawsze je nosiłem, bo nie lubiłem mojego naturalnego koloru oczu. Były takie zielone pomieszane z niebieskim. Wolałem mieć czarne lub ewentualnie brązowe. Odsunąłem się od blondyna i ruszyłem na górę.
– Zaraz wrócę – rzuciłem przez ramię i wszedłem na górę.
W łazience ściągnąłem soczewki i odłożyłem je do mojego pudełka, uprzednio wlewając tam płynu. Zszedłem na dół i od razu zauważyłem, że jest nas więcej. Gdy tylko przekroczyłem prób pokoju ktoś rzucił mi się na szyję. Nawet nie musiałem zgadywać kto to. Zagryzłem dolną wargę i niepewnie oddałem uścisk.
– Co tak nieśmiało, księżniczko? – zaśmiał się. – Zmieniłeś się – odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie.
– Phi – skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i spuściłem głowę żeby nie widzieli moich oczu.
– Zelo?
No cóż. Nigdy nie odwracałem wzroku, ale nie lubiłem moich oczu. Usłyszałem jego chichot, ale nie podniosłem wzroku z podłogi.
– Nadal się wstydzisz swojego prawdziwego koloru oczu? – podszedł do mnie i uniósł mój podbródek do góry. Ja oczywiście zamknąłem oczy, bo nie chciałem żeby je widział. – Otwórz oczy, Zelo.
– Nie.
– Proszę.
– Nie.
– Zelo... Już nie raz je widziałem – to była prawda. – Otwórz..
Zagryzłem wargę i niepewnie spojrzałem w jego oczy.
– Nie wiem po co nosisz soczewki – uśmiechnął się.
– Bo nie lubię moich oczu. Proste – mruknąłem i odsunąłem się od niego.
Spojrzałem na wszystkich. Spojrzałem w oczy Bang’ a i zauważyłem w nich szok.  Próbowałem zacząć z nim rozmowę, ale chłopak nadal patrzył w moje tęczówki.
– Bang...?
Chłopak jakby wyrwał się z transu.
– Przepraszam. Po prostu masz cudowne oczy.
– Em.. Dzięki – speszyłem się.
Usłyszałem śmiech reszty i aż sam się uśmiechnąłem widząc, że blondyn zarumienił się lekko i odwrócił głowę w bok.
Siadłem „po turecku” opierając się plecami o kanapę i wyciągnąłem telefon. Postanowiłem napisać do Daizy’ ego.
„Daizy...
Jestem ciekawy co tam u Ciebie..
Wiesz... Może i się uśmiecham, ale cierpię. Tak szczerze 
to nie mam nikogo
z kim mógłbym pogadać, wyżalić się.
Może i przyjechał Soo, Kai i SangHee, ale... 
czuję taką jebaną pustkę.
Zelo.”
Wysłałem, i może to zbieg okoliczności, a może nie, ale JongUp akurat dostał wiadomość. To możliwe żeby on był Daizy’ m, nie?  Patrzyłem na jakiś powalony serial telewizyjny i kątem oka obserwowałem odpisującego Jong’ a. Po chwili dostałem odpowiedź.
„Zelo.
U mnie jest tak jak zawsze. Nic ciekawego.
Ostatnio pisałeś, że poznałeś kogoś. Opisywałeś 
mi ich i wydają się w porządku.
Dlaczego do nich nie pójdziesz się wygadać? 
A może oni dla Ciebie
nic nie znaczą? Nie ufasz im?
Wiem, że dużo osób Cię raniło i nie masz już 
tej ufności co dawniej,
ale może powinieneś spróbować z nimi pogadać?
Może Ci pomogą?
Pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie.
Daizy.”
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i wysunąłem klawiaturę żeby odpisać. Ale co napisać? „Tak, Daizy, wyżalę się im choć ich w zasadzie nie znam?” Jesteś idiotą, Zelo. Westchnąłem i powoli zacząłem odpisywać.
„Daizy.
To nie tak czy im ufam, czy nie. Ja się 
po prostu boję.
Dużo osób mnie zostawiło i zraniło.
Już nic nie będzie jak dawniej.
Nawet rodzice mnie olali. Mają mnie w dupie. 
Wolą pracę.
Mam sprzeczne uczucia. Nie wiem co mam robić.
Zelo.”
Lewą nogę wyprostowałem, a prawą zgiąłem w kolanie i położyłem na kolanie rękę.
– „Uderzenie, które zrzuciłem na ciebie, jesteś spragniony długą walką. Każdy jest inny, każdy ma swoje zdanie, a te wszystkie słowa, to zdanie ignorantów” – zarapowałem sobie pod nosem.
– Co śpiewasz? – spytał Him.
– To – rzuciłem w niego zeszytem. – Tylko troszkę pozmieniałem – odchyliłem głowę i oparłem ją na kanapie.
– Kiedy ty to zapisałeś?
– Em.. Wtedy co oglądałem waszą próbę.
Wyciągnąłem komórkę, bo znowu przyszła mi wiadomość.
„Zelo.
Uwierz mi, będzie dobrze. Zajmę się wszystkim 
jeśli chcesz,
ale musisz mi po prostu zaufać.
Daizy.”
Westchnąłem i odpisałem:
„Daizy.
Ufam Ci. Nawet nie wiesz jak bardzo, 
ale to jest mój problem.
Poradzę sobie.
Zelo.”
– Wiesz, że ciągle ktoś musi być przy Tobie? – spytał nagle Soo i usiadł za mną na kanapie, po czym zaczął mnie głaskać po włosach.
– Nie chcę tego znowu – skrzywiłem się.
– Musisz.
Nie odpowiedziałem tylko przytuliłem się do mojego prawego kolana.


***

– Macie gdzie nocować? – zwróciłem się do chłopaków.
Pokiwali głową na znak, że mają.
– A wy macie daleko?
Nie zdążyli odpowiedzieć, bo Bang zaklął patrząc na telefon. Spojrzałem na niego pytająco.
– Pociąg mi uciekł. – mruknął.
– Za ile masz następny?
– Jutro rano.
− To zostajesz u mnie.
− Ale...
– Nie ma „ale”. Zostajesz i już, jasne?
– Tak, mamo. − zaśmiał się.
– A wy na pewno macie gdzie nocować?
– Tak. HimChan przenocuje mnie i Kai’ a, a DaeHyun – Hee.
– Mhmm.. Rozumiem – próbowałem się nie zaśmiać.
Patrzyłem jak reszta ubiera się. Gdy już się ubrali Soo, Kai i Hee mnie przytulili. Kai miał czarne włosy ułożone w tak zwany „artystyczny nieład”, ciemne oczy dzięki soczewkom i czarne spodnie, tego samego koloru buty i białą koszulkę. Hee miał brązowe włosy i zielone oczy. On gustował w kolorach. Czerwone spodnie, żółta bluzka, czarna kurtka i białe buty. Posiadał również kolczyk w prawej brwi.
– Co robimy? – spytałem gdy wyszli.
– Nie wiem. Co chcesz.
– Chodź – pociągnąłem go za rękę do salonu.


***

– Masz dresy i koszulkę, jeśli w niej śpisz – zaśmiałem się. – I w łazience masz ręczniki i szczoteczkę, tą zieloną. Nie bój się. Nie używana. Dopiero co ją wyparzyłem.
– Dzięki – uśmiechnął się i ruszył do łazienki.
Podczas gdy on wykonywał wieczorną toaletę ja rozłożyłem łóżko. Nie widziałem sensu żeby któryś z nas spał na kanapie, bo miałem dwuosobowe łóżko. Byłem już wykąpany, więc położyłem się na posłaniu, koło ściany.
Po pół godzinie z łazienki wyszedł Bang. Miał na sobie moje czarne dresy i lekko wilgotne włosy.
– Chodź – odchyliłem kołdrę, a chłopak od razu skorzystał.
Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Położyłem głowę na jego klatce piersiowej i objąłem go w pasie. Od zawsze lubiłem tak spać. Nie ważne z kim. Przyjacielem czy chłopakiem. Zawsze. Bang również objął mnie w pasie, a głowę wtulił w moje włosy.
– Dobranoc, księżniczko – parsknął śmiechem.
– Dobranoc, Bang – mruknąłem sennie.

2 komentarze:

  1. Ta końcówka taka słoooooodka!!! *-* Pisz dalej !! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahahhaha... następne rozdziały nie będą takie słodkie *szatański śmiech* jestem niedobra, wiem :3

      Usuń