niedziela, 3 marca 2013

"Kocham Was." Aoi x Uruha x Tsukasa. 02

Kolejna część opowiadania przed wami... Taaak.. Troszkę pozmieniane, bo "oryginał" miał inne zakończenie, ale stwierdziłam, że teraz będzie happy end *śmiech*

***





***

            Obudziłem się parę godzin później i było mi przyjemnie ciepło. Powoli otworzyłem oczy i zauważyłem, że jestem przykryty bluzą Aoi’ ego. Zdziwiłem się, ale powoli wstałem i przeciągnąłem się.
            – Dojechaliśmy? – mruknąłem i wzruszyłem ramionami.
            Wychodząc prawie zabiłem się o jakąś torbę, pewnie maleństwa, ale „bezpiecznie” dotarłem do wyjścia z autobusu. Powoli otworzyłem drzwi i zobaczyłem chłopaków.
            – Nasza rozczochrana królewna wstała. – zaśmiał się Ruki na co wywróciłem oczami.
            Podszedłem do Aoi’ ego.
            – Dzięki – mruknąłem podając mu bluzę.
            Chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Po prostu wziął ubranie uważając żeby przypadkiem nie dotknąć mojej ręki. Domyślałem się co się stało i rzuciłem Ruki’ emu zabójcze spojrzenie.
            – Uru, ja... – zaczął, ale machnąłem tylko ręką i wszedłem z powrotem do busa.
            Znowu usiadłem z tyłu, a po chwili znowu miałem niechcianego gościa, ale tym razem pod postacią Ruki’ ego.
            – I na chuja mu to powiedziałeś?! – „prawie” krzyknąłem. – Trzeba było siedzieć cicho, idioto! Było dobrze, rozumiesz?! – widziałem, że reszta nam się przypatruje. – Było, kurwa, dobrze!
            – Nic nie było dobrze! – również krzyczał. – Jesteś moim najlepszym przyjacielem, a ja nie mogłem patrzeć jak się męczysz! Musiałem mu to powiedzieć, bo idiota nigdy by się nie domyślił!
            – Ale ja nigdy nie chciałem aby on się o tym dowiedział! Miało zostać tak jak było! Nie wiem jak mogłeś mi to zrobić! Obiecałeś, że mu nie powiesz! Obiecałeś, rozumiesz?! Zostaw mnie teraz!
            – Ale...
            – Po prostu mnie zostaw, Matsumoto – warknąłem i ukryłem twarz w rękach.
            – Ja ... Cię przepraszam, Shima- chan. Tak będzie dla Ciebie lepiej – poczochrał mnie czule po włosach i zaczął odchodzić.
            – Przepraszam – złapałem go za rękę i odetchnąłem głęboko. – Nie powinienem się na Tobie wyżywać. Wiem, że chciałeś dobrze, ale... Ja nie chciałem żeby on wiedział. Nie chciałem aby nikt wiedział, ale już na to za późno... Stało się. Mówi się trudno, nie?
            – Rozumiem. Zostawię Cię samego – uśmiechnął się lekko i odszedł.
            – Kouyou, ja... – usłyszałem nagle głos Aoi’ a.
            – Nie zmuszaj się do niczego, Yuu – odpowiedziałem chłodno. – Nie wypieram się tego co Ci powiedział Taka- chan. Rozumiem, że nie chcesz mnie znać..., ale nie utrudniaj mi tego. Po prostu nie odzywaj się do mnie i będzie w porządku.
            – Może przećwiczymy piosenki, co Uru? – spytał Rei.
            – Jasne – wstałem i ruszyłem na środek busa. – Dziękuję, Ue- chan – szepnąłem mu do ucha.
            – Nie ma sprawy, modelko – zaśmiał się.
            – Jesteś cudowny – wyszczerzyłem się zarzucając mu rękę na kark.
            – Ej, ej, ej, ej, ej! Bo się jeszcze we mnie zakochasz! – odsunął się ode mnie.
            – Rozgryzłeś mnie! – udałem rozpacz przykładając rękę do czoła. – Akira... Tak bardzo Cię kocham! – zaśmiałem się. – Kochaj się ze mną, skarbie.
            – Nareszcie wraca nasz zboczony Uru.
            – A to co miało znaczyć? – naburmuszyłem się. – Ja nie jestem zboczony... A może by tak trójkącik, co? Chyba, że Ruki będzie miał coś przeciwko.
            – Zawsze o tym marzyłem! – krzyknęło maleństwo rzucając mi się na plecy. – Marzę o całonocnej orgii.
            – I kto tu jest zboczony? – mruknąłem i usiadłem koło Rei’ a.
            Musiałem przyznać, że do niektórych piosenek nie pamiętałem nut, ale dzięki Suzuki’ emu przypomniałem sobie. W końcu zacząłem się szczerze śmiać i uśmiechać. Chyba pomogło mi to, że Yuu widział o tym.. Czułem się tak, jakby kamień spadł mi z serca. Widziałem, że od czasu do czasu Aoi rzuca mi krótkie spojrzenia po czym wzdycha i z powrotem wraca do swoich czynności.
            – Ręka mnie już boli – jęknąłem i wstałem przeciągając się.
            – Nie przeciągaj się tak, bo Cię zgwałcę.
            – Czy to była propozycja? – przejechałem prowokująco językiem po górnej wardze.
            – Możliwe..
            – Pomyślę nad tym – zaśmiałem się i ruszyłem na tył pojazdu.
            Aoi leżał rozwalony na kanapie i spał. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok. Wyciągnąłem z półki koc i przykryłem go nim. Podniosłem się i chciałem odejść, ale jego ręka mnie powstrzymała.
– Zostań – wymruczał.
– Nie, Aoi. Lepiej będzie jak pójdę – pogłaskałem go po głowie. – Śpij. Obudzę Cię jak dojedziemy – szepnąłem i delikatnie wyciągnąłem swoją rękę z jego.
– Jeszcze nigdy nie widziałem u Ciebie tak czułego wzroku – Kai wyszeptał mi do ucha.
– Bo na nikogo nie patrzę tak, jak na niego. Chodź – złapałem go za rękę i pociągnąłem do przodu. – Niech śpi.
Usiedliśmy z przodu, a Kai objął mnie ramieniem.
– Naprawdę go kochasz? – spytał.
– Tak. Zrobiłbym dla niego wszystko... Nawet odszedłbym z zespołu gdyby chciał – uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem w jego klatkę piersiową.
– Wiedzę, że to coś poważnego...
– A co? Myślisz, że sobie jaja robię? Za każdym razem jak zarządzasz dodatkową próbę nie chcę przychodzić... Chcę wymyślić jakąś chorobę aby znowu go nie widzieć, rozumiesz? Ty masz Mev’ a, bez którego nie możesz żyć, Ruki ma Reitę.. Chodziłem do tego jebanego burdelu żeby zapomnieć... O wszystkim... O nim, o chorej matce... Ja już nie wytrzymuję tego... Rozważam odejście, a wiesz ile dla mnie znaczy muzyka i zespół.
– Nie możesz odejść.
– To moja decyzja – mruknąłem. – Nie bój się. Jeszcze jakoś wytrzymuję. Wiesz.. Te kilka lat daje do myślenia.
– Kilka?
– Tak – zaśmiałem się cicho i położyłem się na oparciu kanapy. – Jestem żałosny, prawda?
– Nie – odpowiedział bez wahania.
– Dzięki, Kai. Jesteś najlepszy – pocałowałem go w policzek.
– Ty też nie jesteś jemu obojętny – usłyszałem nagle cichy głos.
– Co?
– Jeszcze nigdy nie widziałem u niego takiego wyrazu twarzy... Od zaskoczenia przez złość, aż po miłość i współczucie. Znam Was lepiej niż możecie to sobie wyobrazić... Umiem rozpoznać u Was każdą z emocji.. Taki przywilej lidera – zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. – Nie jesteś dla niego tylko przyjacielem, Uru. Wtedy z tą męską dziwką to – pokręcił rozbawiony głową. – Chciał się na kimś wyżyć.. Akurat padło na Ciebie. Aoi był zły za to, że chodzisz się zaspokajać niewiadomo gdzie, a przecież masz jego.
– Boże.. Co to za idiota – roześmiałem się. – Wiem, że nie jestem lepszy, ale jak to słyszę, to – westchnąłem. – Mogłem mu to powiedzieć, prawda? – wyszeptałem. – Nie chciałem żeby to tak wyszło. On mnie teraz znienawidzi, prawda?
– Nie – usłyszeliśmy nad głową głos Aoi’ a, na który tak bardzo się wystraszyłem, że musiałem się złapać za serce.
– O ja pierdole – wydusiłem oddychając szybciej. Serce kuło mnie niemiłosiernie.
– Hej, Uru.. W porządku? – spytał zmartwiony Kai.
– Nie – wydusiłem nachylając się i kładąc czoło na ręce, a drugą dalej trzymałem na sercu.
– Zostawisz nas na chwilę? – Aoi zwrócił się do lidera.
– Nie spieprz tego – poklepał mnie po ramieniu, a następnie wstał i odszedł.
Czarnowłosy usiadł koło mnie, ale ja nie patrzyłem na niego. Dalej trzymałem się za serce, które kuło i kuło.
– Nigdy więcej mnie tak nie strasz – wyszeptałem.
– Nie przesadzaj.
– Nie przesadzam – wstałem i z lekkim trudem ruszyłem na tyły pojazdu. Słyszałem, że idzie za mną. Usiadłem na kanapie, a Yuu koło mnie od razu obejmując mnie ramieniem.
– Shima- chan, ja... Wcale się do niczego nie zmuszam. Muszę przyznać, że był to dla mnie szok, ale nie brzydzę się Tobą. Ja... Ty zawsze byłeś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem – wyszeptał mi do ucha.
– I nie robisz tego z litości? – spytałem z nadzieją.
– No coś ty.. Nigdy Ci tego nie powiedziałem, bo nie wiedziałem jak zareagujesz na coś takiego, a z resztą myślałem, że jesteś hetero... Jak zobaczyłem Cię po raz pierwszy w tych krótkich spodenkach, obcisłej bluzce... W tym Twoim wyzywającym stroju to – przyłożyłem mu rękę do ust.
– Przepraszam – mruknąłem. – Po prostu chciałem żebyś się zamknął.. Miałeś iść spać, prawda? Ładnie to tak podsłuchiwać? – odsunąłem ją.
– No wiesz ty co? Jeszcze na mnie krzyczysz.
– Chyba jeszcze nie widziałeś mnie jak krzyczę – czułem jak zamykają mi się powieki. Nie wiedziałem, że jestem aż tak zmęczony.
– Śpij – usłyszałem przy uchu. – Obudzę Cię jak dojedziemy.
– Mhm – mruknąłem i wtuliłem się w niego.


***

– Uru, wstawaj – usłyszałem głos Aoi’ a przy uchu.
– Nie – mruknąłem.
– Shima- chan, skarbie.. Wstawaj.
– Nie.
Usłyszałem śmiech maleństwa i to pewnie on wylał na mnie wodę, ale i tak nie wstałem. Chciałem spać, a nie włóczyć się po hotelach.. I tak pewnie wieczorem wyciągną mnie na piwo... Na jednym się nie skończy.
– Kou! – Kai się wkurzył.
– Kami- sama.. Już wstaję, nie? Dzięki, Ruki, za mokrą koszulkę.
– Nie ma sprawy – zaśmiał się na co wywróciłem oczami.
– Jak śmiecie mnie budzić? Jesteście niedobrzy – rozciągnąłem się. – I jeszcze muszę zmieniać koszulkę.
– Nie musisz – Aoi oblizał prowokacyjnie górną wargę.
– Ty zboczeńcu – opuściłem ręce i skrzyżowałem je na piersiach.
– Ja? – zdziwił się.
– Nie, ja.
– No widzisz. Więc czemu mówisz na mnie?
– Grabisz sobie, grabisz.
– I tak mnie kochasz.
– Nie zaprzeczę – mruknąłem i schyliłem się po torbę. – Aoi, zboczeńcu... Czy mógłbyś przestać gapić się na mój tyłek?
– Nie – zaśmiał się na co westchnąłem.
– Ja chcę spać – mruknąłem podnosząc torbę z podłogi.
– Dzisiaj się wyśpisz – Aoi pocałował mnie w policzek.
Spuściłem głowę zakrywając się włosami. Musiałem się przyzwyczaić do tego, że Aoi okazuje mi większe uczucia. Powoli ruszyłem do wyjścia autobusu uprzednio zbierając swoje pozostałe rzeczy. Potykając się wyszedłem na zewnątrz i od razu musiałem ubrać okulary przeciwsłoneczne, bo słońce niemiłosiernie raziło.
Weszliśmy do jakiegoś żółtego hotelu, a Kai poszedł do recepcji. Czekając na niego prawie usnąłem na stojąco.
– W porządku? – usłyszałem przy uchu.
– Mhm – mruknąłem nieprzytomnie.
– Mam klucze. Mamy trzy pokoje.. Reita i Ruki jeden, Aoi i Uruha drugi, a ja trzeci. Może być?
– Hej, Uru. Chodź – ktoś pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do pokoju, a ja nie zastanawiając się nad niczym walnąłem się na łóżko. Uprzednio jednak ściągnąłem okulary i gdzieś je odłożyłem. Po chwili poczułem jak ktoś przykrywa mnie kocem.
– Dobranoc, skarbie – później pocałunek w czoło, a następnie nic.


***

– Hej, skarbie.. Wstawaj – usłyszałem przy uchu.
– Znowu? – jęknąłem i powoli otworzyłem oczy.
– Wybacz mi, ale oni chcą iść do klubu.. Sam nie pójdę. No chodź.
– Wstaję – mruknąłem i niechętnie podniosłem się do siadu.
– Wyglądasz jak rozczochrana księżniczka – zachichotał i pocałował mnie w czoło.
– Dzięki – naburmuszyłem się.
– Nie obrażaj się, księżniczko.. Masz pół godziny. Szykuj się – musnął mój policzek w wstał.
– A ty jak książę z gitarą – zaśmiałem się i ruszyłem do łazienki.
– Tak, ale Twój książę.
– Tylko mój – pokazałem mu język i zniknąłem w moim królestwie.
Wyszedłem z niej (łazienki) równo pół godziny później. Byłem umalowany, przebrany, uczesany. Miałem na sobie czarne, skórzane i obcisłe spodnie, białą luźną koszulkę, bransoletki, pierścionki i mój ukochany naszyjnik. Oczy pomalowałem drapieżnie, jednak nie za mocno.
– Kim jesteś i co zrobiłeś z Shimą- chan?
– Nie podoba Ci się? – zrobiłem smutną minkę.
– Wręcz przeciwnie – podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku. – Jesteś tak seksowny, że mam ochotę Cię zgwałcić –  szepnął.
Skrzyżowałem ręce na piersi i zmrużyłem oczy, ale po chwili uśmiechnąłem się niewinnie.
– Mnie? Biednego Urusia? Czuję się zagrożony.
– Bardzo biednego – zaczął się bawić moimi długimi włosami.
Westchnąłem i położyłem czoło na jego ramieniu.
– Co się stało?
– Nic. Jestem zmęczony.. Przez ostatnie dwa miesiące prawie w ogóle nie spałem – z westchnieniem odsunąłem się od niego i ruszyłem do drzwi.
Na dole reszta już czekała. Usłyszałem początek naszej piosenki „Red”. Dzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem na chłopaków niepewnie, ale odebrałem.
~ Shima- chan? – usłyszałem niepewny głos Bou. – Możesz rozmawiać?
– Jasne. Co się dzieje? Znowu to samo?
~ Nie, nie. Po prostu wszyscy wyszli, a mnie zostawili samego. Nie mam co robić.
– Wszystko w porządku tam? Już jest lepiej? – kiwnąłem chłopakom, że możemy iść.
~ Nie.. Znaczy tak.. Przemyślałem to i nie chcę odchodzić z zespołu. Za bardzo ich kocham żeby ich teraz zostawić.
– Brawo, księżniczko – zaśmiałem się.


***

Następnego dnia reszta miała kaca. Ja nie piłem dużo, więc ze mną było w porządku. Nie miałem kaca, ale nie czułem się najlepiej psychicznie. Denerwowałem się, bo następnego dnia mieliśmy występ. Bałem się, że coś pomylę.
Westchnąłem i zrobiłem sobie kawę.
Bałem się również, że Yuu coś się odwidzi i zostawi mnie. Nie powiedział mi wprost co do mnie czuje, więc byłem niepewny co do jego uczuć. Zresztą dopiero co uważał mnie za dziwkę, która daje dupy każdemu. Nadal gryzło mnie to, dlaczego tak myślał i dlaczego mam taką opinię w PSC. Może dlatego, że tak się ubierałem? Malowałem? Zachowywałem? Jednak robiłem to wszystko po to, aby zapomnieć. Nigdy nie lubiłem tego stroju i makijażu, ale menadżer mnie zmusił, więc robiłem to tylko i wyłącznie dla zespołu. Ja nie byłem taki. Nie ubierałem się tak, nie malowałem, nie zachowywałem, ale musiałem. Byłem ciekawy również ilu moich „przyjaciół” z wytwórni naprawdę nimi są.
Moje rozmyślania przerwał ktoś, kto przytulił się do moich pleców.
– Odleciałeś – szepnął mi do ucha.
– Mhm – mruknąłem i nasypałem sobie cukru do kubka.
– Co się stało? – spytał Kai wchodząc do kuchni z pałeczkami w dłoni.
– Nic – wzruszyłem ramionami.
– Przecież widzę – westchnął.
Nie odpowiedziałem. Wziąłem napój i ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie koło Ruki’ ego i Reity. Gdy tylko usiadłem, Ruki przysunął się do mnie i położył mi głowę na ramieniu. Nie miałem siły go odpychać. Nie zareagowałem w ogóle. Po prostu piłem kawę.
– Kou-chan? – usłyszałem cichy i niepewny szept przy uchu.
– Hm?
– Wszystko w porządku?
– Tak, tak. Zamyśliłem się po prostu.


***

Następne koncerty poszły zgodnie z planem. Niby zachowywałem się jak dawniej, ale coś we mnie się zmieniło. Cały czas się bałem, że Aoi mnie zostawi.
Później wróciliśmy do prób i wczesnego wstawania.
Po paru godzinach męczarni (czyt. próby) wyszedłem na chwilę ze studia. W aucie zostawiłem telefon i musiałem po niego pójść. Wychodząc z windy wpadłem na kogoś i prawie się wywróciłem, ale ten ktosiek złapał mnie w pasie i nie pozwolił upaść. Podniosłem głowę i zobaczyłem. (oczywiście innego tło, i sytuacja xd – dop. aut.)
– Przepraszam – speszyłem się lekko i poczułem gorąco na policzkach.
– Ależ nic się nie stało – usłyszałem przy uchu.
– T-Tsukasa- san (D'espairsRay). Możesz mnie puścić?
– Już, już, słodziaku.
– Dziękuję.
Odsunąłem się od niego i ruszyłem do samochodu. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że mnie podrywa... Nie wiem dlaczego.
On nie był brzydki. Tego nie mogłem powiedzieć, ale przecież miałem Yuu. Kochałem go. Nie chciałem go zdradzać z nikim innym.
Wszedłem z powrotem do studia i usiadłem na kanapie. Aoi pisał z kimś na telefonie i uśmiechał się do ekranu. Po chwili spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.
– Co? – mruknąłem.
– Nic, nic – próbował się uspokoić.
– Jak chcesz – wzruszyłem ramionami.


***

Wieczorem umówiłem się z Yuu, więc ubrałem się i wziąłem telefon z kluczykami, a następnie wyszedłem z mieszkania i zamknąłem je.
Wsiadłem do samochodu, a po dziesięciu minutach byłem już pod wieżowcem Aoi’ ego. Wyszedłem z samochodu i zamknąłem drzwi. Chowając kluczyki do kieszeni spodni ruszyłem do budynku. Wsiadłem do windy i nacisnąłem guzik z numerem 12. Winda ruszyła.
Zapukałem do jego drzwi raz, drugi, trzeci. Nie otwierał. Czyżby zapomniał? Niepewnie nacisnąłem klamkę, a drzwi otworzyły się. Z mocno bijącym sercem wszedłem do środka. Usłyszałem jakieś jęki z pokoju Yuu. Ruszyłem w tamtą stronę. W końcu doszedłem do drzwi jego sypialni. Tam na pewno był Aoi, ale... nie był sam.
Nieśmiało otworzyłem drzwi i zobaczyłem mojego chłopaka z Tsukasą. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. W końcu oboje doszli, chyba. Mogłem wnioskować to z przeciągłego jęku Yuu i krzyku perkusisty. Czarno-włosy opadł na dwukolorowego, a tamten zaczął go głaskać po plecach. W końcu Aoi podniósł głowę, a jego oczy, napotykając mnie, rozszerzyły się w szoku.
– Uruś? – szepnął niepewnie.
Po moich policzkach popłynęły łzy. Uruś... Nie ma Urusia. Odwróciłem się i wyszedłem z jego pokoju. Usłyszałem, że biegnie za mną i woła moje imię. Złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Teraz miał bokserki.
– Kou to nie tak – zaczął, ale przerwałem mu.
– A jak? Zdradziłeś mnie! Mówiłeś, że mnie kochasz.. Mówiłeś... Obiecywałeś, że mnie nie zostawisz! Że nie zdradzisz!
– Uruha to nie tak – usłyszałem głos Tsukasy, który właśnie wyszedł z pokoju.
– Nie odzywaj się! – warknąłem. – Kurwa! Puść mnie, Shiroyama.
– Nie! Kocham Cię, Kou.
– Jakbyś kochał to byś nie zdradził – powiedziałem obojętnie.
Teraz było mi wszystko jedno. Straciłem go... Kochałem... Widząc ich razem uświadomiłem sobie, że nie warto nic nikomu obiecywać... Nie wierzyć w obietnice, bo po co?
Ten dotyk... Jego ręka paliła moją skórę. Nie chciałem by mnie dotykał. Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. On... Zdradził mnie.
Nie wiem co było dalej. Zemdlałem.


***

Powoli otworzyłem oczy. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Yuu obejmującego Tsu, który chyba płakał.
– Nie chciałem tego – usłyszałem jego zduszony szept.
– Wiem. Też nie chciałem żeby tak wyszło. Kocham go. Nie chcę go ranić – odpowiedział czarno-włosy.
– Też go kocham. Czemu to takie trudne?
– Nie wiem, Tsu. Trzeba mu to wyjaśnić. Nie chcę go stracić.
– Wiem. Kocham Cię.
– Ja Ciebie też, Tsu.
Obróciłem się na drugi bok, a oni zamarli. Słyszałem, że któryś z nich niepewnie podchodzi do mnie i klęka koło łóżka.
– Uruś... Daj mi wytłumaczyć.
Nie odpowiedziałem. Podniosłem się do siadu i podciągnąłem kolana pod brodę, a następnie spojrzałem na niego.
– Masz pięć minut – szepnąłem.
– Dziękuję. Ja – westchnął. – kocham Cię, ale kocham również jego. Obaj Cię kochamy. Rywalizowaliśmy o Twoje względy, ale w między czasie sami poczuliśmy do siebie coś więcej. Każdy z nas chciał Cię do siebie przekonać. Mi zaufałeś, ale miałeś opory przed nim. Każdego dnia płakał mi w ramię. On pierwszy wiedział i powiedział mi, że Cię kocha. Nie mogłem tego znieść. Robiłem wszystko żeby się odwalił, ale pokochałem go. Wiemy, że to nienormalne, ale chcemy być z Tobą. We dwójkę chcemy żebyś nas pokochał tak, jak my kochamy Ciebie. A wtedy z tą męską dziwką to... Byłem wkurzony. Pokłóciliśmy się i chciałem odreagować i wypadło na Ciebie. Nie uważam Cię za dziwkę czy kurwę. To było... głupie z mojej strony. Kochałem Cię, ale jednocześnie raniłem.
– Przepraszam, Kou – odezwał się milczący chłopak. – Jeśli mnie nie chcesz, rozumiem. Jeśli nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia, też rozumiem. Ale nie miej tego za złe Yuu. To był mój pomysł z tym wszystkim. Pomyślałem, że jakbyśmy byli razem, we trójkę to żaden nie raniłby drugiego. Wybacz mi, Uru.
Westchnąłem. Oni mnie kochali? Tak naprawdę kochali? Uśmiechnąłem się lekko i niepewnie, na czworaka, podszedłem do Tsu. Widziałem w jego oczach obawę przed odrzuceniem, uderzeniem czy wyśmianiem. Jednak nie spodziewał się tego, co zrobiłem. Objąłem go rękami w pasie i wtuliłem głowę w jego szyję. Chłopak zamarł, ale po chwili objął mnie i przyciągnął bliżej siebie.
– Choć – wyciągnąłem rękę do Aoi’ a.
Objąłem mojego chłopaka drugą ręką w pasie i również go przytuliłem.
– Jesteście idiotami – wyszeptałem.
– Ale idiotami, którzy Cię kochają – odpowiedział perkusista.
– A jeśli wam się znudzę?
– Nie pieprz Uruś! Kochamy Cię – gitarzysta objął mnie mocniej.
– Nie zasługuję na was. Jestem do niczego.
– KOU!
– Nawet nie zauważyłem, że coś do mnie czujesz.. Myślałem, że się mną bawisz... Jestem do dupy...
Nie dane mi było dalej mówić, bo Tsu odsunął mnie od siebie i wbił się łapczywie w moje wargi. „Lekko” zszokowany uchyliłem usta z czego od razu skorzystał. Poczułem czyjąś rękę na udzie. Po chwili Aoi wziął mój podbródek i odsunął mnie od perkusisty samemu mnie całując...
Nie spaliśmy pół nocy. Mieliśmy coś ciekawszego do roboty niż spanie.


***

Rano obudziłem się wtulony w chłopaków. Westchnąłem i wtuliłem się w tors perkusisty, na którym leżałem. Poczułem, że Aoi gładzi mnie po biodrze. Odwróciłem się do niego i skrzywiłem z bólu.
– Bardzo boli? Przepraszam.
– Daj spokój – wtuliłem się w jego ramię. – Nie jest tak źle.
– Na pewno? – usłyszałem głos drugiego chłopaka przy uchu.
– Na pewno. Kocham Was.
– My Ciebie też – odpowiedzieli jednocześnie.
– Muszę już iść – powiedziałem po chwili. – Muszę się przebrać i wykąpać, a za godzinę próba.
– Pojadę z Tobą.
– Nie musisz. Poradzę sobie.
Po krótkim prysznicu w domu Yuu pojechałem do swojego. Tam wykąpałem się, ułożyłem włosy i przebrałem. Pomimo tego, że okropnie bolało mnie miejsce gdzie kończą się plecy, a zaczynają nogi to byłem szczęśliwy. Miałem ich i wiedziałem, że mnie nie zostawią, a jeśli tak to przynajmniej nie teraz. Teraz mogłem być przez tą chwilę czy dwie szczęśliwy. Nie obchodziło mnie to, co powiedzą inni o nas. Nie znają nas, więc nie mają prawa nic mówić. To nasze życie, nie ich. Możemy robić co chcemy. Teraz liczyło się tylko to, że oni kochali mnie, a ja ich. Nic więcej.

END 

12 komentarzy:

  1. nie nie nie nie nie . jeszcze raz nie co to kurwa mają być za trójkąciki nie uznaje tego . Tak mi się podobało aż do zakończenie . grrrrrr -.- No ale tak to jest cudownie ... ale pozwolisz, że dla mnie to zakończenie bd wyglądało tak :że Aoiś zdradził urusia pod siłą chwilowego załamania psychicznego i potem sobie wybaczyli a ten 3 odszedł w niepamięć a oni żyli długo i szczęśliwie ok ? :DD to jest mój Happy End <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż. każdy ma własne zdanie. ja kocham trójkąty, a szczególnie Uru x Aoi x Tsukasa. jeśli nie lubisz nie musisz czytać :3 nie zmuszam *śmiech*

      Usuń
  2. To było takie słodkie!! :D Uwielbiam Tsukase :D Więcej tójkącików proszę, skoro je lubisz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będą trójkąty będą, ale później *śmiech*

      Usuń
  3. Genialne!!
    Bosz jak ty zajebiście piszesz!
    Normalnie tak przekazujesz uczucia że ja czułam jak Uru cierpi.
    Niesamowite.
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. huh. dziękuję bardzo i cieszę się, że Ci się podobało :)

      Usuń
  4. Uwielbiam <3 było świetne! I Tsukasa.. mrr xD właśnie Uruś, nie pieprz bo masz w końcu ich dwóch. Będzie coś jeszcze z nimi? Bo bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm.. na razie planuję trójkącik Bou x Kanon x Die, a później, może jak będę mieć pomysły to, znowu napiszę o nich.. ale na razie mam już za dużo zaczętych opowiadań i one-shot' ów, więc jeśli je skończę to napiszę specjalnie dla Ciebie o nich one-shot :3

      Usuń
    2. dziękuję <3 też mam mnóstwo rozpoczętych pomysłów.. trzeba by to kiedyś to ogarnąć

      Usuń
    3. *hugs* ależ nie masz za co... już mam chyba nawet pomysł, ale najpierw muszę dokończyć tamte. nie ma bata, muszę ... c:

      Usuń
  5. Jaaa! Wreszcie ktoś poza mną lubi trójkąty! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hai, hai :3 Mam jeszcze Kanon x Bou x Kyo oraz planuję następne ^^

      Usuń