Tututururutuuu. Ogłaszam wszem i wobec, że wena jako-tako mi wróciła i zaczęłam pisać. Ten rozdział może i nie jest bardzo długi, ale lepszy taki, niż żaden, neee? Zapraszam do czytania.
Koncert jak koncert. Piski
fanek, płacz, pot, krzyki, nie odbyło się bez ganiania po całej scenie i lania na
siebie wodą. Byłem cały mokry, ale to szczegół.
Później spotkaliśmy się z fanami. Z niektórymi
można było normalnie porozmawiać, ale inni darli się, piszczeli... Nie lubię
takich ludzi. Okej, jesteśmy sławni, ale jesteśmy również ludźmi. Nie jesteśmy
zwierzętami w zoo, które trzeba podziwiać.
Oczywiście podpisywaliśmy płyty,
jedna dziewczyna przyniosła plakat. Podpisaliśmy się. Po tym nie widziałem
nigdzie Changjo. Nie wpadłem w panikę, bo wiedziałem, że jak coś się będzie
dziać to zadzwoni lub napisze. Zresztą nie chciałem go kontrolować. Jest dużym
chłopcem, poradzi sobie.
Przyszedł po pół godzinie w
lepszym nastroju. Uśmiechał się lekko. Nie pytałem o co chodzi. Gdyby chciał –
powiedziałby. Nie zmuszam go. Każdy z nas ma tajemnice. On również ma do tego
prawo.
***
Poszedłem po wodę do garderoby,
bo jak zwykle zapomniałem, a strasznie mi się chciało pić. Wziąłem butelkę z
torby i z powrotem ruszyłem do chłopaków. Gdy wchodziłem do pomieszczenia ktoś
we mnie wpadł. Butelka mi wyleciała, a ta osoba poleciała na ziemię. Mogłem
stwierdzić, że to dziewczyna. (Genius ^_^) Miała brązowe włosy, ale można było
zauważyć czerwony kolor. Ubrana była w czarne rurki, czerwoną koszulkę z
jakimiś napisami i marynarkę. Na nogach były czarne krótkie glany.
– Przepraszam – usłyszałem jej
cichy głos. Mówiła po polsku. Jak dobrze, że coś tam potrafiłem powiedzieć.
Dzięki L.Joe! Mmm... A jej głos... Taki delikatny i wyjątkowo dziewczęcy. –
Cały dzień chodzę z głową w chmurach.
– Nie, to ja przepraszam. Powinienem
uważać – speszyłem się lekko.
Podałem dziewczynie rękę. Nasze
palce (w zasadzie to ręce) się spotkały. Przez moje plecy przeszedł przyjemny
dreszcz. Skorzystała z pomocy i stanęła na własne nogi. Lekko zarumieniona
schyliła się i podniosła moją butelkę. Podała mi ją. Brązowo-włosa przyjrzała
mi się, a w jej oczach zauważyłem szok.
– Changjo- oppa? – jej głos był
bardzo niepewny. – Ja... Nie chciałam. Nic Ci się nie stało?
– Daj spokój – uśmiechnąłem się.
– Nie jestem ze szkła, tak? A z Tobą w porządku? Nic sobie nie zrobiłaś?
– Tak, tak. Wszystko w porządku.
– Podobał się nasz występ? –
zagadnąłem.
– Bardzo, ale Niel chyba będzie
chory. Przy najwyższych dźwiękach głos mu wysiadał, ale i tak było cudownie.
– Mam nadzieję, że nie
rozchoruje się w czasie trasy koncertowej. Lider go zabije gdy to zrobi.
– Śmiem w to wątpić – zaśmiała
się.
– Czemu? – byłem bardzo
zainteresowany.
– Bo rzucali sobie takie
spojrzenia – zamyśliła się. – Wydaje mi się, że coś między nimi jest. Nie chcę
być wścibska, ale oni mają do siebie coś więcej niż przyjaźń, prawda? Widziałam
jak patrzą na siebie, jak się zachowują. Coś między nimi musi być.
Zaśmiałem się zakłopotany, ale
nie odpowiedziałem. Nie chciałem zdradzać ich tajemnicy. W końcu to nie moja
sprawa czy są ze sobą czy nie, prawda? To ich prywatna sprawa, nie mam prawa
się wtrącać.
– Wiedziałam – szepnęła
podekscytowana. – O boże... To słodkie. Oni na prawdę do siebie pasują,
wyglądają tak słodko.
– Ale ja nic nie powiedziałem! –
zaprzeczyłem.
– Również nie odpowiedziałeś.
– Ale...!
– Nie tłumacz się teraz. Ja i
tak wiem swoje – przerwała mi.
Rozmawiało mi się z nią
cudownie. Była naturalna. Nie rumieniła się z każdym moim słowem, nie piszczała
jak inni i nie zemdlała. Taaak, miałem takie osoby. Zawsze mieliśmy jakieś
tematy do rozmowy. Nie chciałem tam wracać i jak widać ona też nie paliła się
do tego.
Usiadłem pod ścianą i poklepałem
miejsce obok siebie. Dziewczyna niepewnie usiadła koło mnie. Odkręciłem korek z
butelki i napiłem się.
– A tak w ogóle jak masz na
imię?
– Natalia – odpowiedziała z
uśmiechem. – Właśnie! Ty mówisz po polsku? – zdziwiła się.
– L. Joe miał matkę z polski.
Nauczył nas, ale nie umiem go perfekcyjnie. Nie rozumiem wszystkiego. Coś tam
powiem i zrozumiem, ale jakbym miał rozmawiać z kimś dłużej czy coś, to nie
połapię się o co chodzi.
– Dobrze, że nie muszę wysilać
się z angielskim czy niemieckim, bo – odchrząknęła. – nie potrafię ich za
bardzo.
– A koreański?
– Coś tam umiem, ale jeszcze się
uczę. Nie potrafię go perfekcyjnie, – powtórzyła moje słowa. – ale mogę
porozmawiać po koreańsku, jeśli temat nie jest zbyt trudny.
– Natalia! Natalia! –
usłyszeliśmy krzyk. – Gdzie ty jesteś?! Cholera!
– Ja chyba muszę już iść.
Przyjaciółka się denerwuje.
Wstałem i pomogłem dziewczynie
się podnieść. Wyciągnąłem z kieszeni kartkę papieru.
– Masz długopis? – spytałem.
– Jasne – wyciągnęła go z
kieszeni spodni i podała mi.
Zapisałem na kartce pewne
informacje i podałem jej. Spojrzała na nią niepewnie, a następnie lekko
zaskoczona na mnie.
– Skontaktuj się ze mną, co?
– Nie zapomnę, Changjo- oppa.
Uśmiechnąłem się i niepewnie
musnąłem jej policzek swoimi ustami. Zobaczyłem jej cudowny uśmiech i aż sam
się uśmiechnąłem. Pomachałem jej jeszcze i odszedłem do chłopaków. Miałem
nadzieję, że jeszcze kiedyś ją zobaczę, usłyszę, że się znowu spotkamy.
Polubiłem ją. Była taka inna, oryginalna. Nie ekscytowała się jak jakaś
idiotka, że do niej zagadałem i normalnie porozmawialiśmy.
Czy to było zakochanie? Nie
wiedziałem. Była kimś wyjątkowym, pomimo tego, że znaliśmy się parę minut. Przy
niej mogłem czuć się swobodnie, nie musiałem udawać jakiejś gwiazdeczki, którą
nie jestem.
– Co się tak szczerzysz, maknae?
– zagadnął lider gdy tam przyszedłem.
– A nie wiem, nie wiem –
mruknąłem. – Może mam jakiś powód, hyung? A co... Mam się nie uśmiechać? Mam
się smucić?
– Nie, ale jesteś jakiś dziwnie
wesoły. Stało się coś?
– Nie naciskaj. Jeśli będzie
chciał to powie, nie? – z opresji wybawił mnie L.Joe.
Przysiadłem się do nich, ale
myślami byłem daleko. Nie tutaj. Tam, z nią. Chciałem ją zobaczyć, porozmawiać.
To niemożliwe, że już za nią tęskniłem. Co prawda była ładna, nie mogę
powiedzieć, że nie, ale... nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nigdy nie
zakochałem się w nikim tak na poważnie. Było parę zauroczeń, ale mi, jako
gwieździe, nie wolno mieć dziewczyny, wiązać z nią poważniejszych planów.
Menago by mnie zabił.
***
Zauważyłem, że Changjo zachowuje
się jakoś inaczej. Był szczęśliwy i bardzo zamyślony. Mam nadzieję, że nic się
nie stało – przeszło mi przez myśl patrząc na niego.
Od pewnego czasu maknae ma
bardzo zmienny nastrój. Raz jest szczęśliwy, raz smutny, jeszcze kiedy indziej
ma doła, a jeszcze później widać, że ma ochotę płakać. Jak kobieta w ciąży –
zaśmiałem się w myślach na to porównanie. Miałem nadzieję, że nic poważnego się
nie stało, ale przecież powiedziałby któremuś z nas, porozmawiałby. On nie jest
taki, że tłumi emocje w sobie. Z czasem przyjdzie do któregoś z nas i wyjaśni
te rzeczy. Zawsze tak było. Nie znałem bardziej szczerego i bezpośredniego
chłopaka niż jego. Changjo zawsze był wyjątkowy, od początku.
– Coś się tak zamyślił, hm? –
usłyszałem przy uchu.
Podskoczyłem na tym krześle
wystraszony, a L.Joe zaśmiał się. Uderzyłem go lekko w ramię i naburmuszyłem
się.
– Nie strasz mnie tak!
– Oj kotek, kotek. Nie śpij, bo
Cię okradną – parsknął śmiechem.
– To mnie uratujesz – pokazałem
mu język.
– Zachowujesz się jak dziecko – wywrócił
oczami wciąż się śmiejąc.
– Jestem dziecko!
– Wiem, wiem.
***
*parę godzin później*
– Musimy porozmawiać – Chunji wszedł
do mojego i Ricky’ ego pokoju. – Chyba lider Cię wołał – zwrócił się do
chłopaka.
– Ale...
– Mówił, że to pilne – przerwał
mu.
– Dobra. To idę – wywrócił
oczami i wyszedł z pokoju.
– Chunji? Co Cię do mnie
sprowadza? – spytałem na pozór spokojnie.
Chciałem być sam. Nie chciałem,
żeby ktokolwiek był koło mnie czy przy mnie. Ricky jak to Ricky. I tak nic nie
zauważy. On ma swój świat ze swoim telefonikiem i najprawdopodobniej chłopakiem
czy dziewczyną.
– Co się dzieje? – spytał i
usiadł na łóżku.
– Nic – mruknąłem.
– Hmm.. Tak chcesz pogrywać?
Dooobrze. W takim razie idę po lidera – wstał i chciał odejść.
– Zaczekaj! Wszystko tylko nie
lider! Proszę!
Wiedziałem, że nie poszedłby po
niego, że to tylko gra, ale... obawiałem się, że na serio go zawoła, a na pewno
nie chciałem konfrontacji z C.A.P’ em, bo on wyciągnąłby ze mnie wszystko. Co z
tego, że siłą.
– Więc spowiadaj mi się tu. Już.
Westchnąłem i położyłem się na
łóżku za nim. Przez chwilę milczałem i starałem się jakoś ubrać moje myśli w
zdania. Nie wiedziałem od czego zacząć. Chciałem mu tyle powiedzieć, ale z
drugiej strony... on ma swoje życie. Skoro tak, to po co by do mnie
przychodził? Miałem straszny mentlik w głowie.
W końcu oblizałem usta i
mruknąłem niepewnie:
– Poznałem kogoś.
– Wiedziałem! – krzyknął
podekscytowany. – Kto to?
– Poznałem ją na koncercie –
powiedziałem powoli.
– Mój malutki maknae dorasta! O
boziuu!! To słodkie!
– Chunji – jęknąłem i zakryłem
twarz poduszką.
– Co?
– Zawstydzasz mnie!
– Ojejkuuuuuuuu! Mały maknae!
Mój Changjo! Dorasta! Z chłopczyka robi się mężczyzna! Jestem dumny! Mój
maluszek dorasta... dorasta. Tak się cieszę – rozkręcał się coraz bardziej. –
Chcę być chrzestnym waszych dzieci! Będę najlepszym wujkiem pod słońcem. Będę
im kupować prezenty, nauczymy ich tańczyć i śpiewać... Będzie jak w bajce.
– Skończ, Chunji hyung! Ja tylko
z nią porozmawiałem! Ona nie jest z Korei, mieszka w Polsce. Szansa, że ją
znowu spotkam jest jak jeden do miliona, rozumiesz? Mogę jej już nigdy nie
zobaczyć, nie porozmawiać z nią.. Nie będzie jak w bajce, nie będziemy razem.
To nie ma sensu. Nie ma sensu związek na taką
odległość.
– A później latałeś z głową w
chmurach! Coś musi być! O tak! Ja to wiem! I żadnych zaprzeczeń! Mmmm..
Stworzycie piękną parę, założycie rodzinę.. Czemu ja jej jeszcze nie znam?! –
naburmuszył się.
– Przesadzasz – mruknąłem. –
Zresztą... Widziałem ją raz w życiu, Chunji. Co prawda nie zachowywała się jak
reszta, ale... Sam nie wiem – mruknąłem.
– Ja przesadzam?! Ja? Czy ty
tego nie widzisz? Zakochałeś się w niej!
– Nie, ja przesadzam –
wywróciłem oczami.
– Bez sarkazmów mi tu! – chyba
widział, że nie chcę rozmawiać, bo westchnął i położył mi rękę na ramieniu. –
Pójdę już. Jeśli będziesz chciał porozmawiać to przyjdź. Wysłucham Cię,
przecież wiesz, że ze mną możesz porozmawiać o wszystkim, prawda? Dosłownie.
Zawsze Cię wysłucham i doradzę, jeśli będę mógł.
– Wybacz. Nie chcę teraz
rozmawiać. Wiem, że mogę z Tobą porozmawiać, ale najpierw sam muszę to wszystko
ogarnąć. Sam siebie nie rozumiem, nie wiem co czuję... To jest takie nowe,
dziwne, rozumiesz prawda?
– Rozumiem. W takim razie wiesz
gdzie mnie szukać.
– Dziękuję. Jeśli będę gotowy i
pewny to przyjdę.
Nie usłyszałem odpowiedzi, ale
kroki i cicho zamykane drzwi. Jak widać Chunji zrozumiał o co mi chodziło,
rozumiał co czuję. Cieszyłem się z tego, że nie odwrócił się i nie zmuszał mnie
do powiedzenia, tylko poczekał aż będę gotowy.
Obróciłem się na brzuch i
ukryłem twarz w poduszce. Miałem straszny mętlik w głowie, nie wiedziałem co
robić. To było głupie.
Przecież ja jej prawie nie znam.
Widziałem i porozmawiałem z nią raz w życiu. Co się ze mną dzieje, do cholery?!
Nigdy się tak nie czułem. To... coś nowego, dziwnego.
Zamknąłem oczy, a moje myśli
znowu powędrowały do tamtej sytuacji. Nawet nie wiem kiedy, ale usnąłem.
***
– Gdzie byłeś? – spytałem cicho,
czując przytulające się do mnie drugie ciało.
– U Changjo – usłyszałem szept
przy uchu.
– Mam być zazdrosny?
– Nie musisz. Kocham tylko
Ciebie – pocałował mnie w kark. – Jestem zmęczony.. Poszedłbym spać.
– To idź – odwróciłem się do
niego.
Chłopak objął mnie w pasie i
wtulił się w moją klatkę piersiową. Objąłem go ramionami i pocałowałem w czoło.
– Dobranoc – wymruczał w moją
bluzkę.
– Śpij dobrze.
Westchnąłem i wtuliłem głowę w
jego włosy. Pachniały truskawką. Uwielbiałem ten zapach, jego zapach. Był
jedyny i niepowtarzalny.
Zacząłem się zastanawiać jakby
to było gdybym nie powiedział mu, że go kocham. Na pewno nie bylibyśmy razem,
nie tuliłby się do mnie. Znając życie siedziałbym w pokoju i się dołował, pił
czy płakał, albo nawet miał myśli samobójcze. Jednak cieszyłem się, że mu to
powiedziałem. Teraz liczyło się tylko i wyłącznie jego szczęście, nic więcej.
Nawet jeśli ja miałbym cierpieć. Nie było to ważne. Chciałem żeby on miał jak
najlepiej.
Odgarnąłem mu z oczu włosy i
delikatnie odsunąłem jego ręce. Wstałem z łóżka i przykryłem go kocem.
Uśmiechnąłem się lekko, pocałowałem go w czoło i cicho wyszedłem z pokoju.
Skierowałem się do pokoju Ricky’ ego i Changjo.
– Księżniczka śpi? – to było
pierwsze pytanie, które usłyszałem.
– Śpi. Nie chcę mu przeszkadzać,
więc pomęczycie się ze mną – zaśmiałem się.
Widziałem, że Changjo ma
czerwone oczy i patrzy tępo w ścianę. Próbowałem do niego zagadać, ale nie
przynosiło to efektów. W ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Zastanawiałem się
co takiego mogło się stać. Przecież był szczęśliwy, uśmiechał się.
– Wiecie może gdzie C.A.P i
Niel? Szukałem ich, ale nigdzie nie mogłem znaleźć.
– Um.. Byłem u nich. Lider
mówił, że idą się przejść czy coś w tym stylu – odpowiedział Ricky.
– Mh, rozumiem.
– A stało się coś?
– Chciałem z nim porozmawiać –
uśmiechnąłem się lekko.
– Stało się coś poważnego?
Przecież wiesz, że z nami możesz o tym porozmawiać.
– To nic takiego, Ricky. To
bardziej sprawa tej trasy koncertowej. Lider przed nią mówił, że piętnastego
lutego mamy wydać nowy teledysk z piosenką. Chcę się dowiedzieć o co chodzi, bo
na razie nie porusza tego tematu, a termin się zbliża nieubłagalnie.
– Racja. Coś wspominał. Hmm...
Może ustalimy to po trasie koncertowej?
– Możliwe.
– Pewnie nie chciał dokładać nam
obowiązków – pierwszy raz Changjo się odezwał. – On wie, że teraz mamy dużo
rzeczy na głowie. Już i tak musimy pamiętać teksty i układy do reszty piosenek,
może nie chciał żebyśmy pomylili słowa czy coś.
– Taka opcja też istnieje.
– To... Co robimy? – spytał po
chwili ciszy Ricky.
– Możemy zagrać w pół godziny
szczerości. To się gra jak w butelkę tylko zamiast wyboru między zadaniem a
pytaniem, musisz odpowiedzieć szczerze na jedno pytanie.
– Ale potrzeba butelki – zauważyłem.
– Um.. Ricky! W na szafce jest
butelka po coli. Możesz przynieść?
– Dlaczego ja? – jęknął chłopak.
– Ricky, skarbie... Proszę? –
zrobiłem słodką minkę i spojrzałem na niego oczami szczeniaczka.
– No dobra – powiedział
zrezygnowany i wstał. – Idę.
Po paru minutach niebiesko-włosy
przyszedł z umytą butelką. Siedliśmy na ziemi, a Changjo wziął butelkę.
– Mogę zacząć, prawda?
– Jasne – wywróciłem oczami.
Maknae zakręcił i wypadło na
mnie.
– Czy kochasz kogoś innego
oprócz Chunji’ ego? – spytał.
– Chodzi Ci o miłość, tak? –
chciałem się upewnić, a gdy chłopak kiwnął głową kontynuowałem: – Nie. Kocham
tylko i wyłącznie naszego wokalistę.
Teraz ja zakręciłem i wypadło na
Changjo. Uśmiechnąłem się szatańsko i spojrzałem mu w oczy.
– Co się z Tobą ostatnio dzieje,
że taki jesteś?
I on chyba właśnie takich pytań
chciał uniknąć. Niedoczekanie jego. I tak mi odpowie, czy tego chce, czy nie.
– Poznałem kogoś.. Proszę. Nie
chcę o tym mówić.
– Dobra. Kręć.
Za każdym razem wymyślaliśmy
sobie coraz głupsze pytania, ale z drugiej strony zbliżyliśmy się do siebie i
poznaliśmy lepiej. Taak.
– Z kim tak ciągle piszesz? –
spytałem, gdy wypadło na Ricky’ ego,
– Z Kai’ em – wywrócił oczami.
– Tym z Exo? – zdziwiłem się.
– Tak... Z tym Kai’ em, z Exo.
Granie w pół godziny prawdy
zmieniło się w czterogodzinną grę. Ale nie narzekałem. Dobrze się bawiłem do
pewnego pytania...
– Czy uprawiałeś już sex z
mężczyzną? – zaśmiał się Ricky.
Uśmiechnąłem się lekko i
odpowiedziałem:
– Tak.
Widziałem ich zaskoczone
spojrzenia, ale nie przejąłem się nimi. Chcieli szczerość, to ją dostali.
Następnie kręcił Changjo i znowu
wypadło na mnie. Wiedziałem jakie pytania teraz będą zadawać, nie odpuszczą mi.
– Kim był ten mężczyzna?
Wywróciłem oczami i
powiedziałem:
– Ren.
– CO?! – krzyknął Ricky i zerwał
się z miejsca. Kucnął przede mną i spojrzał mi w oczy. – Ten Ren?! Choi Minki?!
– Tak to ten Ren – mruknąłem.
– Ale jak to?!
– Normalnie. Miałem siedemnaście
lat, a on piętnaście. Eksperymentowaliśmy. To było coś nowego, odmiennego.
Chcieliśmy spróbować – wzruszyłem ramionami.
– Nie byliście pełnoletni!
– I co z tego?
– L.Joe...
– Cicho tam – przerwałem mu. –
Nikt poza wami tego nie wie i mam nadzieję, że tak pozostanie?
– Nikomu nie powiemy –
powiedzieli jednocześnie.
– Dobra. Ja muszę spadać do
mojej księżniczki. Do zobaczenia – powiedziałem po kolejnej godzinie grania.
Uśmiechnąłem się lekko i
wstałem, przeciągając się. Wyszedłem z ich pokoju i skierowałem się do mojego.
Delikatnie otworzyłem drzwi i cicho wszedłem do środka. Spojrzałem w kierunku
łóżka i zauważyłem, że Chunji nadal spał, ale koc, którym go przykryłem spadł z
łóżka. Podszedłem do niego i wziąłem materiał do rąk, a następnie przykryłem go
nim. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku za nim. Chłopak chyba czując
przytulające się do niego drugie ciało automatycznie wtulił się we mnie.
Zamknąłem oczy i nie wiadomo kiedy usnąłem.
ㅋㅋㅋㅋ <3 Ojjjjjjjojjjjjj . TO TAKIE EKSCYTUJĄCE ^^
OdpowiedzUsuń