piątek, 22 marca 2013

Tak to się zaczyna. 008 JoeChun

Tututururutuuu. Ogłaszam wszem i wobec, że wena jako-tako mi wróciła i zaczęłam pisać. Ten rozdział może i nie jest bardzo długi, ale lepszy taki, niż żaden, neee? Zapraszam do czytania.





Koncert jak koncert. Piski fanek, płacz, pot, krzyki, nie odbyło się bez ganiania po całej scenie i lania na siebie wodą. Byłem cały mokry, ale to szczegół.
 Później spotkaliśmy się z fanami. Z niektórymi można było normalnie porozmawiać, ale inni darli się, piszczeli... Nie lubię takich ludzi. Okej, jesteśmy sławni, ale jesteśmy również ludźmi. Nie jesteśmy zwierzętami w zoo, które trzeba podziwiać.
Oczywiście podpisywaliśmy płyty, jedna dziewczyna przyniosła plakat. Podpisaliśmy się. Po tym nie widziałem nigdzie Changjo. Nie wpadłem w panikę, bo wiedziałem, że jak coś się będzie dziać to zadzwoni lub napisze. Zresztą nie chciałem go kontrolować. Jest dużym chłopcem, poradzi sobie.
Przyszedł po pół godzinie w lepszym nastroju. Uśmiechał się lekko. Nie pytałem o co chodzi. Gdyby chciał – powiedziałby. Nie zmuszam go. Każdy z nas ma tajemnice. On również ma do tego prawo.


***




Poszedłem po wodę do garderoby, bo jak zwykle zapomniałem, a strasznie mi się chciało pić. Wziąłem butelkę z torby i z powrotem ruszyłem do chłopaków. Gdy wchodziłem do pomieszczenia ktoś we mnie wpadł. Butelka mi wyleciała, a ta osoba poleciała na ziemię. Mogłem stwierdzić, że to dziewczyna. (Genius ^_^) Miała brązowe włosy, ale można było zauważyć czerwony kolor. Ubrana była w czarne rurki, czerwoną koszulkę z jakimiś napisami i marynarkę. Na nogach były czarne krótkie glany.
– Przepraszam – usłyszałem jej cichy głos. Mówiła po polsku. Jak dobrze, że coś tam potrafiłem powiedzieć. Dzięki L.Joe! Mmm... A jej głos... Taki delikatny i wyjątkowo dziewczęcy. – Cały dzień chodzę z głową w chmurach.
– Nie, to ja przepraszam. Powinienem uważać – speszyłem się lekko.
Podałem dziewczynie rękę. Nasze palce (w zasadzie to ręce) się spotkały. Przez moje plecy przeszedł przyjemny dreszcz. Skorzystała z pomocy i stanęła na własne nogi. Lekko zarumieniona schyliła się i podniosła moją butelkę. Podała mi ją. Brązowo-włosa przyjrzała mi się, a w jej oczach zauważyłem szok.
– Changjo- oppa? – jej głos był bardzo niepewny. – Ja... Nie chciałam. Nic Ci się nie stało?
– Daj spokój – uśmiechnąłem się. – Nie jestem ze szkła, tak? A z Tobą w porządku? Nic sobie nie zrobiłaś?
– Tak, tak. Wszystko w porządku.
– Podobał się nasz występ? – zagadnąłem.
– Bardzo, ale Niel chyba będzie chory. Przy najwyższych dźwiękach głos mu wysiadał, ale i tak było cudownie.
– Mam nadzieję, że nie rozchoruje się w czasie trasy koncertowej. Lider go zabije gdy to zrobi.
– Śmiem w to wątpić – zaśmiała się.
– Czemu? – byłem bardzo zainteresowany.
– Bo rzucali sobie takie spojrzenia – zamyśliła się. – Wydaje mi się, że coś między nimi jest. Nie chcę być wścibska, ale oni mają do siebie coś więcej niż przyjaźń, prawda? Widziałam jak patrzą na siebie, jak się zachowują. Coś między nimi musi być.
Zaśmiałem się zakłopotany, ale nie odpowiedziałem. Nie chciałem zdradzać ich tajemnicy. W końcu to nie moja sprawa czy są ze sobą czy nie, prawda? To ich prywatna sprawa, nie mam prawa się wtrącać.
– Wiedziałam – szepnęła podekscytowana. – O boże... To słodkie. Oni na prawdę do siebie pasują, wyglądają tak słodko.
– Ale ja nic nie powiedziałem! – zaprzeczyłem.
– Również nie odpowiedziałeś.
– Ale...!
– Nie tłumacz się teraz. Ja i tak wiem swoje – przerwała mi.
Rozmawiało mi się z nią cudownie. Była naturalna. Nie rumieniła się z każdym moim słowem, nie piszczała jak inni i nie zemdlała. Taaak, miałem takie osoby. Zawsze mieliśmy jakieś tematy do rozmowy. Nie chciałem tam wracać i jak widać ona też nie paliła się do tego.
Usiadłem pod ścianą i poklepałem miejsce obok siebie. Dziewczyna niepewnie usiadła koło mnie. Odkręciłem korek z butelki i napiłem się.
– A tak w ogóle jak masz na imię?
– Natalia – odpowiedziała z uśmiechem. – Właśnie! Ty mówisz po polsku? – zdziwiła się.
– L. Joe miał matkę z polski. Nauczył nas, ale nie umiem go perfekcyjnie. Nie rozumiem wszystkiego. Coś tam powiem i zrozumiem, ale jakbym miał rozmawiać z kimś dłużej czy coś, to nie połapię się o co chodzi.
– Dobrze, że nie muszę wysilać się z angielskim czy niemieckim, bo – odchrząknęła. – nie potrafię ich za bardzo.
– A koreański?
– Coś tam umiem, ale jeszcze się uczę. Nie potrafię go perfekcyjnie, – powtórzyła moje słowa. – ale mogę porozmawiać po koreańsku, jeśli temat nie jest zbyt trudny.
– Natalia! Natalia! – usłyszeliśmy krzyk. – Gdzie ty jesteś?! Cholera!
– Ja chyba muszę już iść. Przyjaciółka się denerwuje.
Wstałem i pomogłem dziewczynie się podnieść. Wyciągnąłem z kieszeni kartkę papieru.
– Masz długopis? – spytałem.
– Jasne – wyciągnęła go z kieszeni spodni i podała mi.
Zapisałem na kartce pewne informacje i podałem jej. Spojrzała na nią niepewnie, a następnie lekko zaskoczona na mnie.
– Skontaktuj się ze mną, co?
– Nie zapomnę, Changjo- oppa.
Uśmiechnąłem się i niepewnie musnąłem jej policzek swoimi ustami. Zobaczyłem jej cudowny uśmiech i aż sam się uśmiechnąłem. Pomachałem jej jeszcze i odszedłem do chłopaków. Miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś ją zobaczę, usłyszę, że się znowu spotkamy. Polubiłem ją. Była taka inna, oryginalna. Nie ekscytowała się jak jakaś idiotka, że do niej zagadałem i normalnie porozmawialiśmy.
Czy to było zakochanie? Nie wiedziałem. Była kimś wyjątkowym, pomimo tego, że znaliśmy się parę minut. Przy niej mogłem czuć się swobodnie, nie musiałem udawać jakiejś gwiazdeczki, którą nie jestem.
– Co się tak szczerzysz, maknae? – zagadnął lider gdy tam przyszedłem.
– A nie wiem, nie wiem – mruknąłem. – Może mam jakiś powód, hyung? A co... Mam się nie uśmiechać? Mam się smucić?
– Nie, ale jesteś jakiś dziwnie wesoły. Stało się coś?
– Nie naciskaj. Jeśli będzie chciał to powie, nie? – z opresji wybawił mnie L.Joe.
Przysiadłem się do nich, ale myślami byłem daleko. Nie tutaj. Tam, z nią. Chciałem ją zobaczyć, porozmawiać. To niemożliwe, że już za nią tęskniłem. Co prawda była ładna, nie mogę powiedzieć, że nie, ale... nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nigdy nie zakochałem się w nikim tak na poważnie. Było parę zauroczeń, ale mi, jako gwieździe, nie wolno mieć dziewczyny, wiązać z nią poważniejszych planów. Menago by mnie zabił.


***



Zauważyłem, że Changjo zachowuje się jakoś inaczej. Był szczęśliwy i bardzo zamyślony. Mam nadzieję, że nic się nie stało – przeszło mi przez myśl patrząc na niego.
Od pewnego czasu maknae ma bardzo zmienny nastrój. Raz jest szczęśliwy, raz smutny, jeszcze kiedy indziej ma doła, a jeszcze później widać, że ma ochotę płakać. Jak kobieta w ciąży – zaśmiałem się w myślach na to porównanie. Miałem nadzieję, że nic poważnego się nie stało, ale przecież powiedziałby któremuś z nas, porozmawiałby. On nie jest taki, że tłumi emocje w sobie. Z czasem przyjdzie do któregoś z nas i wyjaśni te rzeczy. Zawsze tak było. Nie znałem bardziej szczerego i bezpośredniego chłopaka niż jego. Changjo zawsze był wyjątkowy, od początku.
– Coś się tak zamyślił, hm? – usłyszałem przy uchu.
Podskoczyłem na tym krześle wystraszony, a L.Joe zaśmiał się. Uderzyłem go lekko w ramię i naburmuszyłem się.
– Nie strasz mnie tak!
– Oj kotek, kotek. Nie śpij, bo Cię okradną – parsknął śmiechem.
– To mnie uratujesz – pokazałem mu język.
– Zachowujesz się jak dziecko – wywrócił oczami wciąż się śmiejąc.
– Jestem dziecko!
– Wiem, wiem.


***



*parę godzin później*

– Musimy porozmawiać – Chunji wszedł do mojego i Ricky’ ego pokoju. – Chyba lider Cię wołał – zwrócił się do chłopaka.
– Ale...
– Mówił, że to pilne – przerwał mu.
– Dobra. To idę – wywrócił oczami i wyszedł z pokoju.
– Chunji? Co Cię do mnie sprowadza? – spytałem na pozór spokojnie.
Chciałem być sam. Nie chciałem, żeby ktokolwiek był koło mnie czy przy mnie. Ricky jak to Ricky. I tak nic nie zauważy. On ma swój świat ze swoim telefonikiem i najprawdopodobniej chłopakiem czy dziewczyną.
– Co się dzieje? – spytał i usiadł na łóżku.
– Nic – mruknąłem.
– Hmm.. Tak chcesz pogrywać? Dooobrze. W takim razie idę po lidera – wstał i chciał odejść.
– Zaczekaj! Wszystko tylko nie lider! Proszę!
Wiedziałem, że nie poszedłby po niego, że to tylko gra, ale... obawiałem się, że na serio go zawoła, a na pewno nie chciałem konfrontacji z C.A.P’ em, bo on wyciągnąłby ze mnie wszystko. Co z tego, że siłą.
– Więc spowiadaj mi się tu. Już.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku za nim. Przez chwilę milczałem i starałem się jakoś ubrać moje myśli w zdania. Nie wiedziałem od czego zacząć. Chciałem mu tyle powiedzieć, ale z drugiej strony... on ma swoje życie. Skoro tak, to po co by do mnie przychodził? Miałem straszny mentlik w głowie.
W końcu oblizałem usta i mruknąłem niepewnie:
– Poznałem kogoś.
– Wiedziałem! – krzyknął podekscytowany. – Kto to?
– Poznałem ją na koncercie – powiedziałem powoli.
– Mój malutki maknae dorasta! O boziuu!! To słodkie!
– Chunji – jęknąłem i zakryłem twarz poduszką.
– Co?
– Zawstydzasz mnie!
– Ojejkuuuuuuuu! Mały maknae! Mój Changjo! Dorasta! Z chłopczyka robi się mężczyzna! Jestem dumny! Mój maluszek dorasta... dorasta. Tak się cieszę – rozkręcał się coraz bardziej. – Chcę być chrzestnym waszych dzieci! Będę najlepszym wujkiem pod słońcem. Będę im kupować prezenty, nauczymy ich tańczyć i śpiewać... Będzie jak w bajce.
– Skończ, Chunji hyung! Ja tylko z nią porozmawiałem! Ona nie jest z Korei, mieszka w Polsce. Szansa, że ją znowu spotkam jest jak jeden do miliona, rozumiesz? Mogę jej już nigdy nie zobaczyć, nie porozmawiać z nią.. Nie będzie jak w bajce, nie będziemy razem. To nie ma sensu. Nie ma sensu związek na taką odległość.
– A później latałeś z głową w chmurach! Coś musi być! O tak! Ja to wiem! I żadnych zaprzeczeń! Mmmm.. Stworzycie piękną parę, założycie rodzinę.. Czemu ja jej jeszcze nie znam?! – naburmuszył się.
– Przesadzasz – mruknąłem. – Zresztą... Widziałem ją raz w życiu, Chunji. Co prawda nie zachowywała się jak reszta, ale... Sam nie wiem – mruknąłem.
– Ja przesadzam?! Ja? Czy ty tego nie widzisz? Zakochałeś się w niej!
– Nie, ja przesadzam – wywróciłem oczami.
– Bez sarkazmów mi tu! – chyba widział, że nie chcę rozmawiać, bo westchnął i położył mi rękę na ramieniu. – Pójdę już. Jeśli będziesz chciał porozmawiać to przyjdź. Wysłucham Cię, przecież wiesz, że ze mną możesz porozmawiać o wszystkim, prawda? Dosłownie. Zawsze Cię wysłucham i doradzę, jeśli będę mógł.
– Wybacz. Nie chcę teraz rozmawiać. Wiem, że mogę z Tobą porozmawiać, ale najpierw sam muszę to wszystko ogarnąć. Sam siebie nie rozumiem, nie wiem co czuję... To jest takie nowe, dziwne, rozumiesz prawda?
– Rozumiem. W takim razie wiesz gdzie mnie szukać.
– Dziękuję. Jeśli będę gotowy i pewny to przyjdę.
Nie usłyszałem odpowiedzi, ale kroki i cicho zamykane drzwi. Jak widać Chunji zrozumiał o co mi chodziło, rozumiał co czuję. Cieszyłem się z tego, że nie odwrócił się i nie zmuszał mnie do powiedzenia, tylko poczekał aż będę gotowy.
Obróciłem się na brzuch i ukryłem twarz w poduszce. Miałem straszny mętlik w głowie, nie wiedziałem co robić. To było głupie.
Przecież ja jej prawie nie znam. Widziałem i porozmawiałem z nią raz w życiu. Co się ze mną dzieje, do cholery?! Nigdy się tak nie czułem. To... coś nowego, dziwnego.
Zamknąłem oczy, a moje myśli znowu powędrowały do tamtej sytuacji. Nawet nie wiem kiedy, ale usnąłem.


***



– Gdzie byłeś? – spytałem cicho, czując przytulające się do mnie drugie ciało.
– U Changjo – usłyszałem szept przy uchu.
– Mam być zazdrosny?
– Nie musisz. Kocham tylko Ciebie – pocałował mnie w kark. – Jestem zmęczony.. Poszedłbym spać.
– To idź – odwróciłem się do niego.
Chłopak objął mnie w pasie i wtulił się w moją klatkę piersiową. Objąłem go ramionami i pocałowałem w czoło.
– Dobranoc – wymruczał w moją bluzkę.
– Śpij dobrze.
Westchnąłem i wtuliłem głowę w jego włosy. Pachniały truskawką. Uwielbiałem ten zapach, jego zapach. Był jedyny i niepowtarzalny.
Zacząłem się zastanawiać jakby to było gdybym nie powiedział mu, że go kocham. Na pewno nie bylibyśmy razem, nie tuliłby się do mnie. Znając życie siedziałbym w pokoju i się dołował, pił czy płakał, albo nawet miał myśli samobójcze. Jednak cieszyłem się, że mu to powiedziałem. Teraz liczyło się tylko i wyłącznie jego szczęście, nic więcej. Nawet jeśli ja miałbym cierpieć. Nie było to ważne. Chciałem żeby on miał jak najlepiej.
Odgarnąłem mu z oczu włosy i delikatnie odsunąłem jego ręce. Wstałem z łóżka i przykryłem go kocem. Uśmiechnąłem się lekko, pocałowałem go w czoło i cicho wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do pokoju Ricky’ ego i Changjo.
– Księżniczka śpi? – to było pierwsze pytanie, które usłyszałem.
– Śpi. Nie chcę mu przeszkadzać, więc pomęczycie się ze mną – zaśmiałem się.
Widziałem, że Changjo ma czerwone oczy i patrzy tępo w ścianę. Próbowałem do niego zagadać, ale nie przynosiło to efektów. W ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Zastanawiałem się co takiego mogło się stać. Przecież był szczęśliwy, uśmiechał się.
– Wiecie może gdzie C.A.P i Niel? Szukałem ich, ale nigdzie nie mogłem znaleźć.
– Um.. Byłem u nich. Lider mówił, że idą się przejść czy coś w tym stylu – odpowiedział Ricky.
– Mh, rozumiem.
– A stało się coś?
– Chciałem z nim porozmawiać – uśmiechnąłem się lekko.
– Stało się coś poważnego? Przecież wiesz, że z nami możesz o tym porozmawiać.
– To nic takiego, Ricky. To bardziej sprawa tej trasy koncertowej. Lider przed nią mówił, że piętnastego lutego mamy wydać nowy teledysk z piosenką. Chcę się dowiedzieć o co chodzi, bo na razie nie porusza tego tematu, a termin się zbliża nieubłagalnie.
– Racja. Coś wspominał. Hmm... Może ustalimy to po trasie koncertowej?
– Możliwe.
– Pewnie nie chciał dokładać nam obowiązków – pierwszy raz Changjo się odezwał. – On wie, że teraz mamy dużo rzeczy na głowie. Już i tak musimy pamiętać teksty i układy do reszty piosenek, może nie chciał żebyśmy pomylili słowa czy coś.
– Taka opcja też istnieje.
– To... Co robimy? – spytał po chwili ciszy Ricky.
– Możemy zagrać w pół godziny szczerości. To się gra jak w butelkę tylko zamiast wyboru między zadaniem a pytaniem, musisz odpowiedzieć szczerze na jedno pytanie.
– Ale potrzeba butelki – zauważyłem.
– Um.. Ricky! W na szafce jest butelka po coli. Możesz przynieść?
– Dlaczego ja? – jęknął chłopak.
– Ricky, skarbie... Proszę? – zrobiłem słodką minkę i spojrzałem na niego oczami szczeniaczka.
– No dobra – powiedział zrezygnowany i wstał. – Idę.
Po paru minutach niebiesko-włosy przyszedł z umytą butelką. Siedliśmy na ziemi, a Changjo wziął butelkę.
– Mogę zacząć, prawda?
– Jasne – wywróciłem oczami.
Maknae zakręcił i wypadło na mnie.
– Czy kochasz kogoś innego oprócz Chunji’ ego? – spytał.
– Chodzi Ci o miłość, tak? – chciałem się upewnić, a gdy chłopak kiwnął głową kontynuowałem: – Nie. Kocham tylko i wyłącznie naszego wokalistę.
Teraz ja zakręciłem i wypadło na Changjo. Uśmiechnąłem się szatańsko i spojrzałem mu w oczy.
– Co się z Tobą ostatnio dzieje, że taki jesteś?
I on chyba właśnie takich pytań chciał uniknąć. Niedoczekanie jego. I tak mi odpowie, czy tego chce, czy nie.
– Poznałem kogoś.. Proszę. Nie chcę o tym mówić.
– Dobra. Kręć.
Za każdym razem wymyślaliśmy sobie coraz głupsze pytania, ale z drugiej strony zbliżyliśmy się do siebie i poznaliśmy lepiej. Taak.
– Z kim tak ciągle piszesz? – spytałem, gdy wypadło na Ricky’ ego,
– Z Kai’ em – wywrócił oczami.
– Tym z Exo? – zdziwiłem się.
– Tak... Z tym Kai’ em, z Exo.
Granie w pół godziny prawdy zmieniło się w czterogodzinną grę. Ale nie narzekałem. Dobrze się bawiłem do pewnego pytania...
– Czy uprawiałeś już sex z mężczyzną? – zaśmiał się Ricky.
Uśmiechnąłem się lekko i odpowiedziałem:
– Tak.
Widziałem ich zaskoczone spojrzenia, ale nie przejąłem się nimi. Chcieli szczerość, to ją dostali.
Następnie kręcił Changjo i znowu wypadło na mnie. Wiedziałem jakie pytania teraz będą zadawać, nie odpuszczą mi.
– Kim był ten mężczyzna?
Wywróciłem oczami i powiedziałem:
– Ren.
– CO?! – krzyknął Ricky i zerwał się z miejsca. Kucnął przede mną i spojrzał mi w oczy. – Ten Ren?! Choi Minki?!
– Tak to ten Ren – mruknąłem.
– Ale jak to?!
– Normalnie. Miałem siedemnaście lat, a on piętnaście. Eksperymentowaliśmy. To było coś nowego, odmiennego. Chcieliśmy spróbować – wzruszyłem ramionami.
– Nie byliście pełnoletni!
– I co z tego?
– L.Joe...
– Cicho tam – przerwałem mu. – Nikt poza wami tego nie wie i mam nadzieję, że tak pozostanie?
– Nikomu nie powiemy – powiedzieli jednocześnie.
– Dobra. Ja muszę spadać do mojej księżniczki. Do zobaczenia – powiedziałem po kolejnej godzinie grania.
Uśmiechnąłem się lekko i wstałem, przeciągając się. Wyszedłem z ich pokoju i skierowałem się do mojego. Delikatnie otworzyłem drzwi i cicho wszedłem do środka. Spojrzałem w kierunku łóżka i zauważyłem, że Chunji nadal spał, ale koc, którym go przykryłem spadł z łóżka. Podszedłem do niego i wziąłem materiał do rąk, a następnie przykryłem go nim. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku za nim. Chłopak chyba czując przytulające się do niego drugie ciało automatycznie wtulił się we mnie. Zamknąłem oczy i nie wiadomo kiedy usnąłem.

1 komentarz: