Tak, wiem, że krótkie, ale następnym razem przypilnuję Noisy żeby było dłuższe. To ma być prolog, wprowadzenie.
* * *
Życie czasami jest takie dziwne i tajemnicze... Niby wiemy o nim
wszystko, podobno nie może być inaczej niż na co dzień...
Dla niektórych to ma sens, ponieważ sądzą, że
życie na Ziemi to tylko przygotowanie do tego co będzie po nim, czyli w potencjalnym
„niebie” albo „piekle”. Dla innych życie jest po prostu częścią rewolucji.
Twierdzą, że pochodzą od małp, które pojawiły się na Ziemi dzięki
skomplikowanym procesom, podczas tworzenia świata.
Dla wielu zaś osób życie w ogóle traci na
znaczeniu... tracą wiarę w jakikolwiek sens i zabijają się, chcą popełnić
samobójstwa, czy też popełniają je... chcą po prostu skończyć ze wszystkimi
problemami, w dość okrutny sposób, bo nie widzą innego wyjścia.
Ja chyba należałam do
tej ostatniej grupy osób. Wiem, tak dziwnie jest pisać coś takiego, rozmyślając
przy tym nad sensem życia. Pomyślicie pewnie teraz: „Co za wariatka z tej
dziewczyny, jak można tak rozkładać myśli o życiu na czynniki pierwsze i
jeszcze analizować te cząstki, każdą z osobna.”
Nigdy nic nie wiadomo,
a jednak... Przeze mnie wiele rzeczy straciło sens, przez moją głupotę wiele
ludzi straciło zaufanie do społeczeństwa... zniszczyłam innym życie.
Nie miałam wyboru,
skoro skomplikowałam cudzy świat, swój również musiałam wyrzucić do kosza, bo
nie potrafię żyć z poczuciem winy...
Gdy już skończysz...
nagle wszystko to, co w danej chwili tracisz nabiera nowego sensu. Wszystko
wydaje się być w spowolnionym tempie, jak na jakimś głupim filmie akcji czy
dramacie. W takiej chwili stajesz się aktorem grającym ostatnią rolę na ruinach
swego teatru życia. Chciałbyś usłyszeć wtedy głos reżysera wołającego: „Cięcie! Mamy to, koniec
zdjęć!”, lecz liczy się teraźniejszość, wszystko znika,
ty także...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz