Taak. Jak widać zaczęłam kolejne dwa opowiadania. Tak, wiem również, że nie dokończyłam tamtych, ale moja wena jest strasznie kapryśna i nie chce mnie słuchać. W zasadzie to te opowiadania zaczęłam pisać już wcześniej, ale zupełnie o nich zapomniałam. Szczerze nie wiem kiedy dodam rozdziały do tamtych opowiadań, bo teraz nie mam za bardzo weny do niektórych, a później wyjeżdżam, więc robię sobie CAŁKOWITĄ przerwę od pisania, yaoi, interneru.. Mam zamiar poukładać swoje sprawy, więc nie będzie mnie tutaj, ale wrócę *śmiech* Mam nadzieję, że to opowiadanie również przypadnie Wam do gustu.
***
***
− Kochanie! Zejdź na dół! Goście przyszli! − zawołała
mnie matka z dołu.
Oczywiście ja jak to ja nie zszedłem od razu na dół. Dokończyłem
grać piosenkę na basie i spokojnie odłożyłem ją na miejsce. Założyłem moją
opaskę na nos i zamykając drzwi na klucz zszedłem na dół po schodach. W
przedpokoju, koło szafki zauważyłem dodatkowe glany i jakieś odświętne buty.
Podrapałem się w tył głowy i wszedłem do kuchni.
− Akira.. To jest Kouyou Takashima − wskazała jakiegoś
jasnowłosego chłopaka. − A to jego ojciec Magyar Takashima. Przedstawiam Wam
mojego syna: Akira Suzuki.
Nie zwróciłem na nich jakiejś szczególnej uwagi. Podszedłem
do lodówki i wyciągnąłem mój ukochany sok bananowy.
− Za jakieś pół godziny będzie kolacja. Idźcie do salonu
lub do pokoju.
Wzruszyłem ramionami i z westchnieniem ruszyłem do
salonu. Usiadłem na kanapie „po turecku” i wbiłem rureczkę do kartonika.
− Jestem Kouyou − podał mi rękę.
− Reita − mruknąłem i uścisnąłem ją.
− Reita?
− Moje przezwisko.
− Ach − zaśmiał się. − To mi mów Uruha.
Dopiero teraz przyjrzałem mu się. Miał jasne, brązowe
włosy, prawie blond. Sięgały mu do ramion. Miał grzywkę do policzków, grubszą
po prawej stronie. Całe były mocno pocieniowane, a na górze lekko postawione.
Ubrany był w czarne obcisłe rurki, białą luźną koszulkę oraz czarną marynarkę. Jak
na chłopaka miał bardzo seksowne uda. Niejedna dziewczyna czy modelka chciałaby
mieć takie. Oczy miał ciemne, pewnie dzięki soczewkom. Posiadał również czarne
paznokcie, bransoletki i pierścionki na rękach. Miał cztery kolczyki w prawym uchu,
a pięć w lewym. Musiałem przyznać, że wyglądał bardzo ładnie. Tak, tak, tak,
miałem „zapędy” na geja, ale co ja na to poradzę, hm?
Dzisiaj był dziewiąty czerwiec, koniec drugiej klasy
gimnazjum i było dość ciepło, ale jak widać jemu to nie przeszkadzało. I nie
dziwię się, że ma na przezwisko Śliczny.
Nie odzywałem się, bo nie widziałem takiej potrzeby. Nie
to, że byłem nieśmiały czy coś.. Po prostu nie lubiłem rozmawiać. Zawsze byłem
cichym dzieciakiem. Nigdy nie płakałem czy skarżyłem się. Nawet jak miałem z
cztery lata i zdarłem sobie kolano to nie zachowywałem się jak inne dzieciaki,
nie leciałem do rodziców z płaczem, ale dzielnie szedłem dalej. Zawsze sam
radziłem sobie ze swoimi problemami.
− Co tam u Ciebie? − spytał wesoło.
− U mnie? − mruknąłem. − Nic ciekawego.
− Akira − usłyszałem głos matki z tyłu. − Dałbyś coś do
picia Kou.
− Chcesz? − podałem mu kartonik pod nos.
− Dzięki − upił parę łyków i oddał mi. − Kiedy masz
urodziny?
− Miałem z miesiąc temu. A ty?
− Dzisiaj − zaśmiał się. − Dlatego ojciec chciał wyjść do
swojej dziewczyny.
− Najlepszego − uśmiechnąłem się kącikiem ust.
− Em.. Dziękuję. Ty idziesz teraz do której klasy? − obrócił
się w moją stronę i podciągnął nogi pod brodę.
− Trzecia gimnazjum. Nienawidzę tej szkoły.
− Jesteśmy w tym samym wieku. Chodzisz do tutejszego
gimnazjum?
− Taa.
− To nie będziesz się nudzić, bo przenoszę się tam.
Nie odpowiedziałem. Nie lubiłem rozmawiać. Nigdy. Nawet w
szkole. Odpowiadałem tylko na zadane pytania, a tak to siedziałem cicho, ale
potrafiłem się odezwać tak, że komuś się odechce.
− A ty co taki cichy, hm? − spojrzał na mnie jak dziecko.
Miał takie niewinne oczy. Patrzył na świat jak dziecko –
tak niewinnie, niepewnie, jakby nie znał świata, jakby świat nigdy nie ranił...
Po prostu... Tak beztrosko.
− Nie lubię rozmawiać. Zawsze byłem cichym dzieckiem −
wzruszyłem ramionami.
− To przy mnie się to zmieni.
− Chłopaki! Chodźcie! Kolacja!
Uruha wstał i ciągnąc mnie za rękę ruszyliśmy do kuchni.
− Nie ciągnij.
− Ale ty narzekasz.
Usiedliśmy do stołu.
− Mamy dla Was bardzo ważną wiadomość − odezwał się
ojciec Uru.
Chwycił moją matkę za rękę i wstali.
− Bo widzicie Yuki i ja...
− Pobieramy się − dokończyła moja matka.
***
*Trzy lata później, druga liceum.*
− Przedstawiam Wam nowych kolegów, którzy od dzisiaj będą
chodzić do naszej klasy. Bądźcie mili i przywitajcie ich jako-tako. Wiem, że
jest prawie koniec pierwszego semestru, ale mam nadzieję, że będzie w porządku.
Proszę, wejdźcie − powiedział nauczyciel, a my weszliśmy za nim do klasy.
Ja jak zwykle nie odzywałem się i miałem wszystko w
dupie. Wsadziłem ręce do kieszeni i patrzyłem „zainteresowany” na wzorek na
podłodze. Raz w prawo, raz w lewo, w prawo i znowu w lewo...
− Może opowiecie coś o siebie? Ja nazywam się Yune Cross,
jestem waszym wychowawcą i uczę historii.
− Ja nazywam się Kouyou Takashima, a on Akira Suzuki −
wskazał na mnie głową. − Jesteśmy braćmi od trzech lat, ale jesteśmy również
najlepszymi przyjaciółmi. Dawniej mieszkaliśmy w Prefekturze Kanagawie. Ja
urodziłem się w Japonii, a Akira w Anglii. Przeprowadził się tutaj jak miał
dziesięć lat...
− A czymś się interesujecie?
− Głównie muzyką. Ja gram na gitarze elektrycznej i
trochę na akustyku, a on na basie i czasami śpiewa.
− A pan Suzuki nie potrafi sam mówić? Czy jest zbyt
nieśmiały?
− Zam... − nie dokończyłem, bo Uru mi przerwał:
− Ue- chan, proszę.
Nie odpowiedziałem tylko wzruszyłem ramionami i z
powrotem wsadziłem ręce do kieszeni.
− Lepiej nie − zaśmiał się.
− No dobrze. To może...
Wyłączyłem się. Moją uwagę przykuł pewien chłopak ubrany
na czarno, który siedział na samym końcu. Miał lekki makijaż, a w całym jego
wyglądzie wyróżniała się tylko biała koszula (chodzi o kolory − dop. aut.). Włosy
miał czarne, dość długie, ale nie takie jak Uru, i nastroszone. Grzywka spadała
mu na ciemne oczy.
Pod ławką pisał sms’ y, ale jednocześnie patrzył na nas
uważnie. Spojrzałem mu w oczy i o dziwo nie odwrócił wzroku. Miał taki łagodny
wyraz twarzy, ale jednocześnie było widać, że jest bardzo pewny siebie. Koło
niego siedział chłopak ubrany na bardzo kolorowo. Tylko marynarkę z logo szkoły
miał czarną. Miał trzy kolczyki na twarzy: w wardze, brwi i nosie. Włosy miał
czarne i mocno nastroszone, ale można było zauważyć kolorowe pasma. Tatuaży i
kolczyków w uszach też mu nie brakowało. Tamten w czarnych włosach miał w lewym
uchu.
Wyglądali tak inaczej, byli bardzo oryginalni. Odróżniali
się od reszty.
Dziecko Tęczy, ten ubrany na kolorowo, nachylił się nad
czarnowłosym i coś wyszeptał mu do ucha. Ciemnowłosy zaśmiał się ukazując swoje
dołeczki w policzkach.
Pomimo tego, że mieliśmy mieć mundurki to oni nie byli
jak inni. Nie byli ubrani przepisowo, tylko każdy miał w sobie coś oryginalnego.
Ja i Kou też nie byliśmy ubrani do końca przepisowo. Ja miałem czarne obcisłe
rurki, czarną luźną koszulkę z krótkim rękawem i marynarkę, a na to płaszcz z duuużym
kapturem.. Uru miał bardzo obcisłe rurki, białą luźną koszulę z rozpiętymi
guzikami na górze, czarną marynarkę i oczywiście kurtkę. Cała nasza czwórka
miała glany. Ja miałem dwudziestki, Uru piętnastki i o ile dobrze widziałem to
oni mieli dziesiątki.
Nagle poczułem wibracje w telefonie. Ktoś do mnie dzwonił.
Nie przejmując się nauczycielem wyciągnąłem fona i odebrałem.
~ Ue- chan? Macie
lekcje? −
usłyszałem głos Aoia.
− Hm? Taa. Akurat stoję z Shimą- chan na środku, a co?
~ Ach! To ja nie
przeszkadzam..
− E, tam. Jest spoko. Przecież wiesz, że mnie to nie
obchodzi, nie? ... To o co chodzi?
~ Ach! No tak..
Etto.. Co ja chciałem.. Ach! Pamiętam! Idziemy dzisiaj do sklepu muzycznego,
nie?
− Dzisiaj? Hmm.. Jasne. A czemu dzwonisz do mnie, a nie Kou?
− mruknąłem, dalej patrząc na chłopaków i kompletnie olewając nauczyciela,
który chyba coś do mnie mówił.
~ Nie odbiera.. Już
ja mu się odpłacę za to.. Nie usiądzie przez tydzień.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust. Wiedziałem, że chłopak nie
żartuje.
− Dobra, to ja zadzwonię później, okej? I umówimy się o
której.
~ Okej. To do
zobaczenia.
− Cześć, Yuu- chan.
~ Zabiję Cię kiedyś − usłyszałem jeszcze.
− Też Cię kocham − rozłączyłem się. − Masz przewalone u
Aoia − mruknąłem do Uru i schowałem telefon do kieszeni.
− Ups − podrapał się w tył głowy. − To ja do domu nie
wrócę.. Albo nie! Nie wpuszczę go!
− Ja to zrobię.
− Nie prawda! − naburmuszył się.
− Chcesz się założyć? − mruknąłem.
− Nie!
− No widzisz − wywróciłem oczami.
− A wasze ulubione kolory? − znudziły mnie te pytania.
− Ja nie mam ulubionego.. Mogę chodzić we wszystkim, ale
gustuję raczej w ciemnych, a Akira lubi czarny i biały.
− Mogę już usiąść? Nogi mnie bolą − zwróciłem się do
nauczyciela i nawet nie czekając na odpowiedź ruszyłem na tyły klasy.
− Ue- chan, zaczekaj!
Nie odpowiedziałem.
− Reita, no!
Usiadłem sobie w wolnej ławce na końcu klasy koło tych
chłopaków.
− Nie lubię jak mnie tak nagle ignorujesz − poskarżył
się.
− To masz problem − mruknąłem i skrzyżowałem ręce na
klatce piersiowej.
− Ue- chan! − usiadł koło mnie.
− Face off − mruknąłem, a on zamknął się.
Uru oczywiście był wyższy ode mnie, ale zachowywał się
jak dziecko. Lubił chodzić w wyzywających ubraniach, ale nie był męską dziwką.
Miał chłopaka, z którym był od około dwóch lat.
− To może pan Suzuki odpowie na pytanie?
− Hę? Na jakie?
− W którym roku było zjednoczenie Japonii pod
rządami generała Hideyoshi? Gdybyś słuchał to wiedziałbyś, że uczę historii i
...
− W 1590 roku − przerwałem mu.
− Dobrze. A w którym roku pierwsi misjonarze
chrześcijańscy pojawili się w Japonii?
− W 1549 roku.
− W jakich latach był okres Edo? − pytał dalej, a ja
załamałem się.
− Od 1600 roku do 1867 roku.
Widziałem, że zwęził oczy. Pewnie nikt nie potrafił
odpowiedzieć śpiewająco na jego pytania, ale musiałem go rozczarować: moje
oceny zawsze były najwyższe w klasie. A to, że nigdy nic mi się nie chciało to
inna historia.
Znowu zaczął mi dzwonić telefon. Wyjąłem go i spojrzałem
na wyświetlacz. Moje oczy momentalnie zwęziły się w złości.
− Co jest? − szepnął Uru widząc moje zachowanie.
− Nic − warknąłem, schowałem fona do kieszeni i
powróciłem do mojej zimnej maski.
− Taa. Właśnie widzę − zakpił. − Jesteśmy przyjaciółmi, a
ty mi nigdy nic nie mówisz.
− Wiesz, że nie lubię rozmawiać, a szczególnie o swoich
problemach.
− Wiem, ale mi zawsze możesz powiedzieć o wszystkim.
− Wiem − odetchnąłem. − Yo-ka mnie zdradził − mruknąłem.
− Z.. kim? − był w szoku.
− Z Bou.
− Ale... Etto... Przykro mi...
− Spoko.
Nie mogłem się doczekać dzwonka, a gdy w końcu zadzwonił
nie chciało mi się wstawać i ociągałem się z pakowaniem.
− Ue- chan. Rusz dupę.
− Idę, idę.
Z westchnieniem podniosłem się z krzesła i ruszyłem do
drzwi. Za drzwiami Uru rozmawiał z tymi kolesiami z naszej klasy. Był tam
jeszcze jakiś chłopak. Miał blond włosy. Dość długie, ale nie takie jak Shima.
Na górze nastroszone i grzywkę na oczach. Posiadał czarne powieki i czarne oczy
podkreślone kredką. W uszach miał kolczyki, na palcach pierścionki, a na
nadgarstkach pieszczochy. Na szyi miał coś jakby czarne tatuaże. On też nie był
ubrany przepisowo. Czarne rurki, glany, czarna bluzka, a na to biała koszula i
marynarka. Wyglądał dość pociągająco, ale było widać, że jest młodszy.
Podszedłem do nich. Nachyliłem się nad Kou i wyszeptałem
mu do ucha:
− Idę zapalić i zadzwonić do Yuu. Potrzymasz mi torbę,
nie?
− Jasne. Daj.
Wyciągnąłem jeszcze papierosy i schowałem je do kieszeni
kurtki, a następnie odszedłem.
− Kto to jest? − usłyszałem jeszcze głos tego blondynka.
Po papierosie uspokoiłem się i odprężyłem. Wróciłem pod
klasę, a Ci kolesie nadal rozmawiali z Uru.
− Ue- chan.. To jest Ishihara Takamasa, czyli Miyavi −
pokazał na Dziecko Tęczy. − To Yutaka Tanabe, czyli Kai − wskazał na
czarnowłosego. − I Takanori Matsumoto, czyli Ruki lub Milord Takanori −
zachichotał na co dostał po żebrach od młodego. − A to mój braciszek i
najlepszy przyjaciel Akira Suzuki, czyli Reita.
− Jestem starszy. Nie zapominaj się − warknąłem.
− On wygląda jak Dementor − powiedział nagle blondynek.
− A ty jak przedszkolak − mruknąłem.
− To nie moja wina, że mam 162cm wzrostu − naburmuszył
się.
− Nie, moja. Shima- chan.. Yuu- chan chce iść do
muzycznego po gitarę, a ja muszę kupić nowy bas.
− Idę z Wami − wyszczerzył się. − A ty nie kupowałeś
dopiero co? − zdziwił się.
− Nie. To było z rok temu. Ty ostatnio kupowałeś.
− Ach! No tak.
− Gracie? − odezwał się Kai.
− Tak. Ue- chan jest genialny.
− Ue- chan? − zdziwił się czarnowłosy.
Kou zaśmiał się.
− Nie lubi gdy tak do niego mówię, ale − wzruszył
ramionami. − ma problem.
Znowu zadzwonił mi telefon. Skrzywiłem się i podałem Kou.
− Powiedz, że nie mogę rozmawiać.
− Ale...
− Po prostu to powiedz i się rozłącz − warknąłem. − Nie
będę z nim rozmawiać. Nie teraz. Muszę ochłonąć.
− No... Dobra − powiedział niepewnie i nacisnął zieloną
słuchawkę. − Wybacz, Yo-ka. Reita nie może rozmawiać.
Rozłączył się i podał mi telefon. Skinąłem głową na znak
podziękowania i schowałem go do kieszeni. Resztę przerwy przegadali, a ja jak
zwykle miałem wszystko w dupie.
− Panie Suzuki. Proszę zdjąć kaptur − usłyszałem z tyłu,
ale olałem to.
− Ue- chan... Mogę? − Uru podniósł rękę.
− Rób co chcesz − mruknąłem.
Chłopak ściągnął mi kaptur ukazując światu moje
dwukolorowe włosy, lekki irokez i grzywkę na oczach oraz opaskę na nosie.
− Wow. Nie nawrzeszczałeś na mnie ani nic. Cud.
− Mam do dupy humor, ale to nic nowego, więc nie czepiaj
się, skarbie.
− Spokojnie, kociaku − zachichotał.
− Kiedyś nie wytrzymam i obetnę Ci w nocy włosy na łyso.
− Nie! Tylko nie to! Nie zrobisz tego, prawda?! Yuu- chan
Cię zabiję!
− Nie drzyj się tak. Głowa mi pęka.
− Taki jest kac.. Trzeba było się wczoraj opamiętać.
− Hateru (umrzyj) − mruknąłem.
− Ojej.. Jaki groźny − zachichotał Kai.
− Ciekawe czy dzisiaj też przyślą po nas tego idiotę −
powiedział nagle Shima.
− Czemu? − przecież on zawsze z każdym rozmawia i
koleguje się.
− Przystawia się do mnie, bo jestem gejem.. Kiedyś prawie
mnie zgwałcił, ale miałem szczęście, bo umówiłem się z Aoi’ em.
− Odpłacę mu się za to − warknąłem.
− Nie, Ue- chan.. Proszę − złapał mnie za rękaw.
− Nie. Tym razem Cię nie posłucham. Zapłaci mi za to i
nie tylko tym, że wyleci z roboty... Hmm... Moje masochistyczne zapędy się
odzywają.
− Nie musisz − spuścił głowę.
− Nie pozwolę mu na to, rozumiesz? Kurwa, Uru. Spójrz na
mnie − chłopak podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. − Rozumiesz?
− Tak.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer naszego szofera.
− Dzisiaj kończymy o 14:20 − powiedziałem chłodno.
~ Rozumiem, Suzuki-
sama. A Takashima- sama też będzie?
− Nie wiem − rozłączyłem się.
Uśmiechnąłem się szatańsko pod nosem.
− A wy na czymś gracie? − zmienił temat Kou.
− Ja na perkusji, Ruki śpiewa, gra na akustyku i
elektrycznej, a Mev... On jest po prostu mistrzem w grze na gitarze i jeszcze
śpiewa.− odpowiedział Kai. − O ile pamiętam to ty na elektrycznej, a Akira na
basie? − skrzywiłem się słysząc moje imię.
− Tak. Nie mów to Reity, Akira, bo tego nie lubi −
zachichotał, a ja wywróciłem oczami.
Widziałem te maślane oczy dziewczyn kierowane w moją i
Uru stronę. Obrzydziło mnie to. Z westchnieniem podszedłem do Kou, objąłem go w
pasie, położyłem mu brodę na ramieniu i wyszeptałem do ucha:
− Denerwuję mnie te laski.
Chłopak zachichotał.
− Takie życie geja − wyszczerzył się, a ja uśmiechnąłem
się lekko.
− Ty się potrafisz uśmiechać − zaśmiał się zdziwiony Ruki.
− Możliwe.
Widziałem speszone spojrzenia tamtych dziewczyn.
− Patrz na te laski − mruknąłem mu do ucha.
− Widzę − zachichotał i wyciągnął dzwoniący telefon. −
Och, Yuu- chan − mruknął. − Etto.. ... To nie moja wina. ... Przepraszam. ...
Wiem. ... Naprawdę. ... Nie! ... Kocham, no! ... Idioto! ... − zarumienił się,
a ja zachichotałem. − Aoi mówi żebyś się nie śmiał, bo urządzi taką orgię, że
nie wstaniesz.
− Przyjmuję propozycję.
− Ue- chan się zgadza. ... Zboczeniec. ... Nie! ... Ech.
Zobaczymy się później. ... Tak, idę z Wami. ... Też Cię kocham. ... Pa.
Rozłączył się i westchnął.
− Och, Ci zakochani.
− Wal się − odparował Uru.
− Nie mam z kim, a z ręką już mi się znudziło.
Na moją odpowiedź chłopak zarumienił się.
− Nie dziwię się, że jesteś uke.
− Phi. Sadysta.
− Dzięki. Co masz? − spytałem widząc, że Ruki coś
wyciąga.
− Czekoladę − zachichotał.
Znowu zadzwonił mi fon. Zamknąłem oczy i odebrałem.
− Czego? − warknąłem.
~ Rei- kun, proszę.
Wysłuchaj mnie −
usłyszałem płaczliwy głos mojego byłego chłopaka.
− Masz pięć minut.
~ To nie tak jak
myślisz.. Ja...
− Widziałem Was, rozumiesz? − przerwałem mu.
~ Ale...
− Nie jestem ślepy. Mogłeś się zastanowić zanim poszedłeś
z nim do łóżka. Nie pieprz, że nie.
~ Reita, no! − krzyknął. − To nie tak! Byłem pijany... To nic nie
znaczyło, rozumiesz?
− Przespałeś się z innym, zdradziłeś mnie i ty to uważasz
za nic?! Mam już dość Ciebie i tego wszystkiego. To nie ma już sensu. Żegnaj,
Yo-ka − i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
− Hej, Ue- chan.. W porządku? − spytał niepewnie Uru.
− Ta − mruknąłem nie patrząc mu w oczy.
− Ale...
Oderwałem się od niego i poszedłem do łazienki. Zamknąłem
się w kabinie i usiadłem na ubikacji. Po moim policzku popłynęła samotna łza i
zniknęła pod opaską na nos. Pomimo tego, że byłem chłodny i arogancki, to w
środku byłem bardzo wrażliwy. Uspokoiłem się i jak zadzwonił dzwonek ruszyłem z
powrotem do klasy.
− Hej, Reita. Co jest? − Uru położył mi rękę na ramieniu.
Nie odpowiedziałem. Zawsze jak było coś nie tak to nie
rozmawiałem z nikim. Dusiłem to w sobie, a później wyżywałem się na moim basie
i pewnie wyjdzie z tego jakaś melodia do piosenki lub rozwalę mój bas.
− Może opowiecie jak się przystosowaliście? − spytał wychowawca.
Akurat była godzina wychowawcza.
− Jest dobrze − odpowiedział Uru przerywając rozmowę z
Kai’ em.
− A jeśli można wiedzieć... Jakie mieliście wyniki z
testów na koniec gimnazjum?
Kou spojrzał na mnie pytająco. Skinąłem lekko głową na
znak, że może powiedzieć.
− Ja miałem chyba z 90 punktów, a Ue- chan... 97 punktów?
− Aż tak dużo? − zdziwił się.
Patrzyłem na mój długopis, który leżał na ławce. Był
bardzo interesujący. Na środku był czerwony, a na końcach czarny. Na środku
miał napis: „Hateru”, który oczywiście sam napisałem.
− Panie Suzuki...! − podniosłem głowę i spojrzałem
nieprzytomnie na nauczyciela.
− Hę?
− Nie wiem jak pan zdobył tak wysoki wynik na egzaminie.
− Khe? Ale o co chodzi? − podrapałem się w tył głowy, a Shima-
chan wywalił się razem z krzesłem do tyłu.
− Reita... Załamujesz mnie − zaśmiał się.
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Po chwili
wzruszyłem ramionami, wziąłem długopis i zacząłem coś kreślić po zeszycie.
Wyszedł mi z tego zajebisty Nagato.
− Ue- chan... Nie wiedziałem, że rysujesz! − krzyknął na
całą klasę.
− Nie mówiłem? − mruknąłem.
− Pokaż! − wyrwał mi zeszyt. − To jest genialne!
− Nie przesadzaj i oddaj − wyciągnąłem rękę.
− Co takiego narysował pan Suzuki? − przerwał nam Yune.
− Narysował Nagato- sama.
− Uruha... Oddaj mi zeszyt − warknąłem.
Chyba wystraszył się, bo oddał mi go bez wahania.
Otworzyłem na moim rysunku i zacząłem dorysowywać cienie.
− Panie Suzuki.. Kółko plastyczne jest w sali nr 1.
− I?
− Zamiast rysować mi na lekcji powinieneś się zapisać.
− Nie.
− Co? − spojrzał na mnie zdziwiony.
− Nie chce mi się. Za dużo roboty.
Znowu poczułem ten uścisk w klatce piersiowej. Zacząłem
oddychać szybciej i płycej. Próbowałem się uspokoić, ale nie wychodziło mi to.
Gdy już się uspokajałem przed oczami pojawiał mi się obraz Yo-ki z Bou i znowu
wszystko od początku.
− Ue- chan? Wszystko w porządku? − spytał Uru.
− Tak − mruknąłem i ściągnąłem marynarkę.
− Co Ci się stało w rękę? − spytał, widząc, że znowu
pomiędzy nadgarstkiem, a łokciem mam moją czarną elastyczną opaskę. − Nie mów
mi, że znowu całą noc grałeś na basie, bo nikogo nie było.
− Nie mówię.
− Idiota.
− Arigato.
− To wy mieszkacie razem i ty nie wiesz co się dzieje? −
spytał Kai.
− Nie nocowałem wczoraj w domu.
− No tak... Musiałeś − odchrząknąłem. − naładować baterię
− parsknąłem śmiechem, ale Shima uderzył mnie łokciem między żebra.
− I co się denerwujesz? − mruknąłem. − Mówię prawdę.
− Oj tam − zarumienił się.
Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem, prawie wywracając
się z krzesłem do tyłu. Może i byłem poważny, i nie uśmiechałem się, ale nie
przy nim. Przy nim nie potrafiłem utrzymać mojej powagi. Teraz to cała klasa
patrzyła na nas z zaciekawieniem. Położyłem czoło na ławce i próbowałem się
uspokoić.
− Wszystko w porządku, Ue- chan? − spytał niepewnie Uru.
− Dobijasz mnie, Shima − dalej się śmiałem.
− Phi − obraził się i obrócił głowę w drugą stronę.
− Shimaaaa- chaaaan − specjalnie przeciągałem literkę
„a”, bo wiedziałem, że to na niego zadziała.
− Co? − burknął z lekkim uśmiechem.
− Nie obrażaj się.
− Phi.
− Tak chcesz grać? − uśmiechnąłem się szatańsko i
wyciągnąłem telefon.
− Co ty chcesz zrobić?
− Ja? Nic.
− Ue- chan...
− Wcale nie zamierzam dzwonić do Aoia − mruknąłem.
− Ue- chan.. Proszę..
− O co?
− Jesteś sadystą, idiotą, egoistą.. Dlaczego się z Tobą
przyjaźnię? Nienawidzę Cię − mruczał pod nosem.
− Tak, tak, tak. Wmawiaj sobie, wmawiaj − wywróciłem
oczami. − I tak wiem, że mnie kochasz.
− Nienawidzę Cię, nienawidzę.. Idiota! Dlaczego ja się z
Tobą przyjaźnię? Mogę Cię zostawić.
Dlaczego? Ugh! Jestem idiotą − dalej mówił do siebie.
− Mówienie do siebie to objaw choroby psychicznej.
− Zamknij się! Nie chcę Cię słuchać?
− Jesteś pewny? − uśmiechnąłem się kpiąco.
Uru zagryzł wargę i westchnął.
− Nie, nie jestem pewny.
– No widzisz – wywróciłem oczami. – To po co mówisz coś,
czego i tak nie byłbyś w stanie spełnić?
– Uch! Zamknij się już!
– Jak sobie życzysz – mruknąłem.
Widziałem, że wszyscy patrzą na nas zaciekawieni, ale
ignorowałem ich. Zawsze tak robiłem. Nie zwracałem uwagi na takich ludzi. Nie widziałem
w tym sensu. I tak nie zamierzałem mieć z nimi jakichkolwiek innych kontaktów
niż powiedzenie „cześć” na korytarzu i siedzenie razem w klasie. Nie
potrzebowałem takich osób, które zaprzyjaźniają się z kimś tylko dlatego, że
tamten ma pieniądze czy coś w tym guście.
Już teraz mogłem zobaczyć idealny podział w tej klasie.
Po prawej stronie, przy drzwiach, siedziały wytapetowane lale, które myślały,
że są najpiękniejsze. Za nimi siedzieli typowi „dresiarze”. Po drugiej stronie
siedziały wyrzutki, a na końcu my. Myślałem, że jak pójdę do liceum, to tego
podziału nie będzie. Sądziłem, że w szkole średniej ludzie wydorośleją i nie
będzie już taki idiotycznie jak w gimnazjum, ale jak widać pomyliłem się.
Nawet nie wiem o czym ten nauczyciel pieprzył. Nie
słuchałem go. W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Spakowałem
się i wyszedłem na przerwę.
Ale fajnie się zapowiada. Aoi cały czas tylko straszy bolącym tyłkiem :D
OdpowiedzUsuńhuh :3 na razie straszy, na razieeee :3 Aoiś to "bed boj" *u*
UsuńDużo tych telefonów Rei dostawał na początku. XD I rozwalało mnie to, że Rei i Uru rozmawiali sobie, nie zwracając uwagi na Kai'a, Meeva i Rukiego. XD I za mało Ruksa, za mało Ruksa. ;w;
OdpowiedzUsuńReita jaki boss. Ma dwudziestki. xD
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że to będzie Rei x Uru, ale patrzę... Nie, mój znienawidzony pairing - Reituki... T.T Jeszcze jak Ruki jest seme, to da się to znieść, ale Ruks będzie uke, prawda? :c No nic.
Ach, jeszcze coś. Rozumiem, że taki masz styl i w ogóle, ale w tekście jest za dużo informacji na temat ubioru bohaterów. Przyznam szczerze, że trochę się pogubiłam. I musiałam to czytać jeszcze raz. Ale nie przejmuj się, bo być może winowajcą są też pozostałości po chorobie, którą jakiś czas temu przeszłam...
Chociaż opisy mogłyby być bardziej zwięzłe i podzielone tak, by dany opis dotyczył jednej osoby. Uch, wybacz, że tak zawile.
Ech, znam te podziały klasy. Ja się zaliczam do dziwadeł, bo chodzę w dziwnych ubraniach. xD
Dobra, dość, bo opiszę cały mój życiorys. xD
Jej, jej jej to jest super zajebista notka.
OdpowiedzUsuńIdealna na sobotni spokojny wieczór.
Buziaczki i weny życzę:*
Zgadzam się za mało Rukiego!
OdpowiedzUsuń