Dobry.
Miałam nic nie dodawać, ale stwierdziłam, że jeszcze przed wyjazdem dam to, co mam..
Ostatnio miałam dość dużo weny na JongKey, więc postało to.
Nie jest to zbyt długie czy coś, ale stwierdziłam, że dodam, bo nie będzie
mnie tydzień i pewnie się stęsknicie *śmiech*
Do reszty opowiadań jak na razie moja wena się nie trzyma,
ale mam nadzieję, że po tym wyjeździe to się zmieni.
Nie przedłużam.
Zapraszam!
***
Doszedłem do domu i od razu ruszyłem do mojego pokoju,
gdzie zamknąłem się na klucz. Rozebrałem się z ubrań i założyłem same dresy, a
następnie położyłem się do łóżka. Znowu.
Tak bardzo nie chciałem ich spotykać. Szczególnie
dzisiaj. Co prawda kiedyś byliśmy praktycznie nierozłączni, ale wszystko się
zmieniło przez moją głupotę. Zachciało mi się czegoś nowego. Nie przemyślałem
tego, nie zastanawiałem się wtedy nad konsekwencjami. Myślałem tylko o sobie.
Nie obchodziło mnie to, co oni pomyślą, co czują. Byłem, i wciąż jestem,
egoistą. Niby brakowało mi ich, ale nie mogłem zdobyć się na to, żeby ich
przeprosić. Nie dość, że byłem zapatrzony w siebie, to jeszcze nie potrafiłem
pokonać swojej dumy i przeprosić. Byłem żałosny.
– Jesteś idiotą, Key – wyszeptałem cicho i obróciłem się
na brzuch, jednocześnie ukrywając twarz w poduszce.
Ciekawe co by się stało gdybym dzisiaj wziął. Pewnie nie
spotkałbym Zelo, nie porozmawiałbym z nim, nie zobaczył Jjong’ a i moich
dawnych przyjaciół. Znając życie wróciłbym do domu naćpany, matka zadzwoniłaby
po psycholog oraz dałaby mnie na odwyk.
Miałem dość. Chciałem żeby było jak dawniej, ale nie
mogłem się przemóc. Wiedziałem, że mi nie wybaczą. Pomimo tego, jak bardzo bym
się starał, to nic by to nie dało. Za bardzo ich zraniłem, zostawiłem ich, więc
czego oczekiwałem? Że oni przyjdą do mnie i rzucą się na kolana?
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych oraz kroki
skierowane na górę. Po chwili ktoś stanął przed moim pokojem i delikatnie
zapukał do drzwi.
– Bummie? – rozpoznałem głos Jonghyun’ a. – Jesteś tu,
Bummie?
Jak on dawno tak do mnie nie mówił. Ostatni raz był chyba
parę lat temu.
Zraniłem go i to bardzo, ale nie mogłem wytrzymać w jego
towarzystwie. Zakochałem się w nim, ale ja dla niego byłem tylko przyjacielem.
Nie chciałem psuć naszej przyjaźni, więc milczałem i byłem jego przyjacielem.
W moich oczach pojawiły się łzy, a po paru sekundach
poczułem, że spływają mi po policzkach. Dawno nie płakałem.
– Bummie, proszę. Chcę porozmawiać. Jesteś tam?
– Jestem – mruknąłem.
Nie wiedziałem czy mnie usłyszał. Bałem się, że znowu go
zranię, że on mnie zostawi, że będę cierpiał, że znowu zacznę ćpać. Nie
chciałem znowu cierpieć. Już wystarczająco się dołowałem i miałem depresję.
Miałem dość już tego, więc dlatego zgodziłem się na wyjście z Tae i resztą. Nie
chciałem już siedzieć tutaj sam, tylko z kimś porozmawiać.
– Mogę wejść? Chcę porozmawiać?
Wytarłem oczy oraz policzki i uspokoiłem się trochę. Nie
chciałem żeby mnie widział w takim stanie. Nikt nigdy nie widział jak płaczę i
tak miało pozostać.
– Wejdź – powiedziałem dość głośno.
Chłopak niepewnie otworzył drzwi i wszedł do środka.
Uważnie obserwowałem każdy jego ruch. Byłem niepewny, bo nie wiedziałem jakie
ma zamiary. Można by powiedzieć, że się bałem.
Kolorowo-włosy podszedł do mnie i usiadł na łóżku obok.
Rozejrzał się niepewnie po moim pokoju, a później jego wzrok spoczął na mnie.
Podniosłem się i usiadłem po drugiej stronie łóżka.
Oparłem się plecami o ścianę i przytuliłem do mojej poduszki, a następnie
spojrzałem na niego.
– Co chcesz? – mruknąłem.
– Porozmawiać – odpowiedział niepewnie.
– Więc słucham.
– Przestałeś malować tylko dlatego, bo kiedyś tam
powiedziałem Ci, że nic tym nie osiągniesz?
– Tak.
– Dlaczego?
Odwróciłem jego wzrok i spojrzałem na moją ścianę ze
zdjęciami, a w szczególności na jedno. Przedstawiało ono nas. Byliśmy
uśmiechnięci, a Jjongi obejmował mnie. Byliśmy wtedy przyjaciółmi, ale nic nie
trwa wiecznie, wszystko się kończy, bez względu na to, jak bardzo byśmy chcieli
to zatrzymać.
– Twoje zdanie było dla mnie ważne – odpowiedziałem po
chwili.
– Może i tak, ale to nie zmienia faktu. Nie musiałeś tego
rzucać.
– Było, minęło – wzruszyłem ramionami.
Chłopak zagryzł wargę i spojrzał mi w oczy. Widziałem w
nich poczucie winy i niepewność.
– Przepraszam, Bummie – powiedział w końcu. – Nie to
miałem na myśli. Byłem zdenerwowany i musiałem się wyżyć. Padło na Ciebie.
Przepraszam Cię. Wcale tak nie myślę. Uważam, że pięknie malujesz i znajdziesz
sobie pracę po tym kierunku. Nie chciałem.
– Nie wiem czy mogę Ci ufać, Jjongi – odpowiedziałem
szczerze. – Boję się.
– Wiem. Przepraszam.
– Nie wiem czy to coś zmieni. Nie ufam Ci.
– Nie każę Ci mi zaufać. Po prostu chcę żeby było jak
dawniej. (fuck logic :O – dop. aut.) Boli mnie to, jak się zachowujemy względem
siebie. Kiedyś byliśmy ze sobą bardzo blisko, więc co się z nami stało?
– Nic nie trwa wiecznie, Jjongi – stwierdziłem.
– Dlaczego zacząłeś ćpać?
Wiedziałem, że prędzej czy później ten temat nadejdzie.
Nie powiem, że się nie bałem, bo skłamałbym. Tej rozmowy obawiałem się
najbardziej.
– Bummie.. Powiedz mi.
– Bo chciałem. Po prostu – wzruszyłem ramionami. –
Chciałem spróbować czegoś nowego?
– I akurat musiałeś wybrać narkotyki?
– To moje życie, Jjongi. Mogę z nim robić co chcę. Mam je
jedno, więc dlaczego miałbym się oszczędzać? Chcę spróbować wszystkiego.
– To głupie.
– Możliwe.
– Tak jest.
– Nie twierdzę, że nie.
– Nie rozumiem Cię, Key.
– Nikt mnie nie rozumie – znowu wzruszyłem ramionami. –
Przyzwyczaiłem się do tego. Przyzwyczaiłem się do samotności i bólu.
– Nie możesz tak mówić...
– Ale to prawda – przerwałem mu. – Mam kłamać? Mam mówić,
że wszystko w porządku? Że jestem szczęśliwy? Że wcale nie chciałem skończyć ze
swoim życiem? Że wcale nie mam depresji? Że nie myślę o śmierci? Że nie mam
nawet ochoty wstać z łóżka żeby sobie jedzenie zrobić? Mam mówić, że nie
brałem? Że jest zajebiście? – uśmiechnąłem się kpiąco. – Nie jest tak. Nie jest
w porządku, nie jestem szczęśliwy, chcę umrzeć, mam depresję, codziennie myślę
o śmierci, nie chcę jeść ani pić, byłem uzależniony od narkotyków oraz jest
chujowo.
Kolorowo-włosy milczał. Pewnie nie wiedział co po tym
wszystkim powiedzieć. I słusznie. Nie potrzebowałem jakiegoś dennego
pocieszenia w stylu: „będzie dobrze” czy „wszytko się ułoży”. Już dawno
przestałem w to wierzyć.
Po chwili chłopak przybliżył się do mnie i niepewnie mnie
objął. Tak samo jak z Zelo miałem ochotę go uderzyć i odsunąć się, ale
powstrzymałem się. Wtuliłem się w niego i schowałem twarz w jego szyi.
Pomimo wszystko ja również potrzebowałem bliskości
drugiej osoby. Pomimo tego co robiłem i co mówiłem, to potrzebowałem osoby,
która byłaby ze mną pomimo wszystko, która dałaby mi „kopa” gdyby szło coś nie
tak. Jednak ja nie miałem takiej osoby. Moi przyjaciele zostawili mnie. Może to
ćpanie to było wołanie o pomoc? Sprawdzian dla nich? Żaden go nie zdał. Każdy z
nich mnie zostawił.
Nie ufałem już ludziom jak kiedyś. Teraz, gdy ktoś
powiedział do mnie cokolwiek, to nie dość, że zastanawiałem się parenaście razy
czy to prawda, to i tak w to nie wierzyłem. Nawet własnej matce nie ufałem. Nie
miałem powodów do tego. Bo co to za matka, która wypiera się syna, bo jest
gejem? Ona mnie nienawidziła, widziałem to w jej oczach. Nie chciała żebym był
szczęśliwy. Zawsze tak było.
Ona nigdy nie pozwalała mi spełniać swoich marzeń. Zawsze
je rujnowała. Może i przy swoich znajomych zachowywała się jak „kochająca”
matka, która chwaliła moje dzieła, to w rzeczywistości była inna. Ona również
uważała, że malarstwem nic nie osiągnę. Wiele razy mi to mówiła, ale
ignorowałem ją.
– Przepraszam, Bummie – moje rozmyślania przerwał cichy
głos chłopaka. – Nie chciałem tego wszystkiego. Wiem, że jestem do dupy
przyjacielem. Wiem to.
– Nigdy nie byłeś dla mnie przyjacielem – odpowiedziałem
jeszcze ciszej.
– Czyli nic dla Ciebie nie znaczyłem? – spytał z bólem w
głosie.
– Nie, to nie tak, Jjongi. Byłeś dla mnie kimś znacznie
więcej niż przyjacielem.
– To znaczy? – spytał zaciekawiony.
Zagryzłem wargę, ale nie odpowiedziałem. Po co ja w ogóle
zaczynałem ten temat? Mogłem siedzieć cicho i nic nie mówić. Wtedy byłoby
dobrze. Nie musiałbym się tłumaczyć.
– To znaczy, że byłeś dla mnie kimś więcej – mruknąłem i
przytuliłem mocniej poduszkę, którą wciąż trzymałem w rękach.
– Bummie...
– Tak, jestem gejem, jeśli o to Ci chodzi – wywróciłem
oczami choć wiedziałem, że tego nie zobaczy.
– A myślałem, że mówisz to po to, żeby wkurzyć swoją
matkę.
– Fajne masz o mnie zdanie – powiedziałem obrażony.
– Nie obrażaj się – pogłaskał mnie po włosach. – Jesteś
głodny? – spytał nagle.
– Jestem, ale nie chce mi się robić.
– To choć. Ja zrobię.
Chłopak wstał i złapał mnie za rękę, a następnie pomógł
wstać i skierował się do wyjścia z mojego pokoju. Nie opierałem się. Dałem się
poprowadził na dół do kuchni oraz posadzić przy stole. Następnie patrzyłem na
chłopaka, który wyciągał bagietkę oraz różne składniki z lodówki. Zauważyłem
wśród nich szynkę i nieznacznie się skrzywiłem.
– Ja nie jem mięsa.
– Co?
– Nie jem mięsa – powtórzyłem.
– Okej. Nie dam Ci mięsa – wywrócił oczami i wrócił do
robienia posiłku.
***
– Proszę – kolorowo-włosy postawił przede mną talerz z
zapiekankami.
– Dzięki – uśmiechnąłem się niepewnie i polałem sobie
jedną keczupem.
Jonghyun również wziął keczup do ręki i wylał go na
jedzenie.
Nie odzywaliśmy się do siebie, ale nie była to krępująca
cisza. Przynajmniej ja nie miałem takiego wrażenia. Z jednej strony byłem
szczęśliwy, że znowu było jak dawniej, ale z drugiej obawiałem się tego. Bałem
się, że znowu się spieprzy i będzie jak dawniej. Nie chciałem tego.
– Boję się, Jjongi – powiedziałem w końcu.
– Czego?
– Tego, że znowu mnie zostawisz...
– Dlaczego?
– Bo zawsze tak było... Każdy mnie zostawiał.
– Zacząłeś brać, Bummie – powiedział z wyrzutem.
– Może i tak – wzruszyłem ramionami. – Ale to nie znaczyło,
że nie potrzebowałem pomocy. Może właśnie takich zachowaniem chciałem pokazać,
że potrzebuję pomocy?
– Trzeba było wprost powiedzieć.
– Życie nie podaje się na tacy.
– To nie znaczy, że nie mogłeś nam powiedzieć.
– Nigdy nie mówię o swoich uczuciach. Chociaż to
powinieneś o mnie wiedzieć.
– Ja wiem Bummie, ale...
– Nic nie wiesz – przerwałem mu. – Tyle czasu byłem sam.
Nikt mnie nie rozumie..
– Rozumiem Cię...
– Gówno tam wiesz – znowu mu przerwałem. – Gdybyś
wiedział to nie zostawiłbyś mnie – wyszeptałem cicho. – Nikt nie wie co czuję,
nikt.
– Więc dlaczego nie chcesz powiedzieć? To tak trudno?
– Nie rozumiesz.
– Masz rację. Nie rozumiem, ale kto powiedział, że nie
chcę zrozumieć? Chcę wiedzieć co się z Tobą dzieje. Martwię się.
– Nie ufam Ci.
– Bummie...
– Nie ufam – powtórzyłem.
– Wiem to – westchnął i zajął się jedzeniem.
Ja również zająłem się moją zapiekanką. Nie pamiętałem
kiedy ostatni raz jadłem coś normalnego... W zasadzie to nie pamiętałem kiedy
ostatni raz w ogóle jadłem. Nie widziałem potrzeby żeby się odżywiać. Wypijałem
dziennie dwa kartony soku i to mi wystarczało.
Westchnąłem i nieśpiesznie sięgnąłem po dzwoniący
telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i widząc znajomą ksywkę, odebrałem.
– Co jest, Minnie? – mruknąłem.
~ Umma?
– Tak. Co się stało?
~ Przyjechała
policja... powiedzieli, że pobiłem kogoś i ta osoba leży w szpitalu... Ja nie
wiem o co chodzi. Co się dzieje, Umma? Boję się.
– Gdzie ty jesteś? – odłożyłem jedzenie na talerz.
~ Zabrali mnie do
więzienia. Powiedzieli, że nie wyjdę stąd dopóki nie wyjaśni się to wszystko..
Boję się.
– Spokojnie, Minnie. A co z Minho?
~ On chce się
dowiedzieć o co w tym wszystkich chodzi – pociągnął nosem. –
Ja nic nie zrobiłem, Umma.
– Wiem to, Tae, wiem. Zarzucają Ci tylko pobicie? Nic
więcej?
~ Nic. Ja nic nie
zrobiłem. Nie pamiętam.
– Cicho. Będzie dobrze.
~ Mam mało czasu,
Umma... Pomóż mi, proszę Cię.
– Wyciągnę Cię stamtąd. Obiecuję.
~ Brakuje mi Was.
– Wiem. Spokojnie. O nic się nie martw, jasne? Załatwię
wszystko.
~ Dziękuję, Umma.
– Trzymaj się tam, Tae. Jak coś to dzwoń.
~ Pa, hyung.
Rozłączyłem się i oparłem czoło o stół. Byłem ciekawy kto
aż tak bardzo nienawidził Taemin’ a, że zrobił mu coś takiego.. Nie rozumiem
ludzi... I oto mam kolejny dowód, że ludzie to idioci, którzy zrobią wszystko z
jakichś swoich pobudek.
– Co się stało, Key? – spytał w końcu Jjongi.
– Oskarżyli Tae o brutalne pobicie – skrzywiłem się.
_______________________________________________________________________________
Tokachikatakika: huh, spokojnie. Nie zawsze Changjo musi z Tobą chodzić, neee? Przecież on również ma prawo gdzieś wyjść tylko z kumplami :P
Jestem.. spokojna ..-.-
OdpowiedzUsuńTakie spokojne i fajne. Czekam na kolejną notkę:)
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Nie wiem co ci sie stalo ze blog zostal zawieszony ale prosze zacznij znowu pisac ja juz nie wytrzymuje chce wiedziec co jest dalej kocham te opowiadania a tu dalej nie ma nic nowego!! Prosze pozbieraj sie najszybciej jak umiesz i zacznij pisac masz talent nie marnuj tego !!! :*:*:*
OdpowiedzUsuńostatnio usłyszałam, że jestem dziwką, która nie umie pisać *śmiech* nie, nie żalę się, ale pokazuję tym, że ludzie to idioci. heh. sami nie pokażą co potrafią, a 'hejtują' innych :D
Usuńostatnio nawet pisałam do tego, ale jakoś tak ... nie mam chęci ani weny .___.
co do zawieszenia, to wszystko wyjaśnione jest tutaj: http://yaoi-j-rock-i-k-pop-by-toshi-chan.blogspot.com/2013/06/sowo-wyjasnienia-i-bas.html
Czad, bo mimo, że nieznoszę kpopu to kocham to opowiadanie! :"3
OdpowiedzUsuńCzy możesz kontynuować..? ^...^
//Yuuko-san