Dzieeeeń dobry!
Mam dla Was kolejny rozdział Surowych Rodziców.
Mam jakoś wenę, więc postanowiłam ją wykorzystać, bo męczy mnie i męczy.
Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba Wam się tak samo, jak reszta.
Nie wiem czy dodam jeszcze coś przed wyjazdem. Może tak, a może nie.
Wiem, że ten rozdział nie jest jakiś mega długi czy coś,
ale moje pomysły wyprzedzają moją wenę, więc nie nadążam
za moimi pomysłami. Czasami mam tak, że wiem co ma być w
danym rozdziale, ale kompletnie nie wiem jak to napisać.
Miałam się nie żalić, ale u mnie znowu jest źle. Nic nowego, ale jakoś
staram się pisać, bo moje samopoczucie nie może wchodzić w drogę pisaniu.
Jeśli są tu jacyś trzecioklasiści to życzę Wam pomyślnego zdania egzaminów
i dostania się do dobrych szkół!
Zapraszam!
***
Dzień 2
Obudziłem się rano z wielkim dołem. Nie chciało mi się
wstawać, ale jak widać nie miałem wyboru. Musiałem jakoś przeżyć ten dzień i
znowu zasnąć. To był mój główny priorytet.
Wyjąłem z szafki prostownice, ubrania i kosmetyki, a
następnie ruszyłem do łazienki. Podłączyłem niszczarkę do włosów i zająłem się
swoją twarzą. Później wyprostowałem i ułożyłem włosy oraz ubrałem się.
Wszedłem do pokoju i spojrzałem na łóżko obok. Leżał na
nim chłopak o delikatnych rysach twarzy. Miał różowe włosy na górze i czarne na
dole. Kołdra, którą był przykryty do pasa, ukazywała czarną koszulkę z napisem
„I ♥ Japan”. Był słodki. Miałem wrażenie, że już go kiedyś
widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie i w jakich okolicznościach.
Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Nie
przejmując się wczesną godziną zadzwoniłem do Uru, który odebrał już po
pierwszym sygnale.
– Hej, Kou. Jak tam Ruki?
~ O, Reita. Jednak
zadzwoniłeś. Um.. Jeszcze się nie obudził.
– Wiadomo już coś?
~ Nie do końca...
– To znaczy?
~ Jego stan jest
stabilny, ale jeszcze się nie obudził. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – westchnął. – Jednak nikt nie wie co było przyczyną
tego, że chciał popełnić samobójstwo.. Yune od tamtej pory nikt nie widział.
– Ugh! Jestem idiotą – warknąłem i położyłem głowę na
podciągniętych kolanach.
Dlaczego nie zauważyłem, że to przez Yune? Dlaczego nie
zobaczyłem jego zachowania względem Matsumoto? No dlaczego? Nie. Ja widziałem,
że coś jest nie tak, ale nic z tym nie robiłem. Rozmawiałem z Takanori’ m o
tym, jednak... zignorowałem to, że mnie potrzebował. Jestem idiotą. To moja
wina.
~ Hm? Dlaczego?
– To przez Yune – mruknąłem i zagryzłem wargę. –
Widziałem, że coś się dzieje między nimi, ale zignorowałem to. Jeszcze zanim
tutaj przyjechałem to... on mówił mi, że perkusista się do niego dobiera –
skrzywiłem się. – Nie wybaczę sobie tego, że nic z tym nie zrobiłem.. Gdybym
mógł to – westchnąłem. – on nigdy nie próbowałby się zabić. To moja wina, Uru.
~ Nie możesz się
obwiniać. My również nic nie zauważyliśmy. Najwidoczniej tak musiało być. A
zresztą... Wiesz, że gdyby chciał to powiedziałby któremuś z nas. Zawsze tak
było. Najpierw dusił to w sobie, a później najczęściej żalił się Miyavi’ emu.
Może myślał, że sam sobie poradzi ze swoimi problemami. Nic nie mogliśmy
zrobić. Nie mogliśmy zmusić go do powiedzenia nam o co chodzi. To nie Twoja
wina.
Pewnie chciał mnie pocieszyć, ale nie wyszło mu.. Dopiero
teraz zrozumiałem, że od zawsze liczyło się dla mnie szczęście Maleństwa.
Zawsze. Nawet wtedy, gdy byłem z Kou, a Taka był smutny, to zostawiałem
gitarzystę i jechałem do wokalisty.
– Nie chcę go stracić, Kou – wyszeptałem w końcu.
~ Kochasz go, wiem – niemal widziałem jak się
uśmiecha. – On jest w Tobie zakochany
odkąd Cię poznał. Wiedziałem o tym, ale... nie mogłem pozwolić żebyście byli
razem. Myślałem, że odsuniesz się wtedy ode mnie.
– Czyli TY nigdy mnie nie kochałeś – stwierdziłem. –
Robiłeś to dla jakichś swoich zachcianek. Robiłeś to po to, żebym nigdy z nim nie był.
Chciałeś go zniszczyć i mnie przy okazji. Tak bardzo przeszkadzałoby Ci to,
gdybym był szczęśliwy?
~ To nie tak..!
– Właśnie to jest dokładnie tak – uśmiechnąłem się lekko.
– Otworzyłeś mi oczy.
~ Co?
– Kocham go. Jeśli on nie przeżyje to się zabiję.
~ Nie możesz...!
– To moje życie.. W zasadzie.. Hmm.. Jeśli on nie
przeżyje to nie będzie życie.
~ Dla mnie byś tego
nie zrobił –
wyszeptał.
– Wręcz przeciwnie. Gdyby nie Meev to nie żyłbym już.
Żyję tylko i wyłącznie dzięki niemu.
~ Jesteś idiotą – stwierdził.
– Wiem to. Trudno się mówi. Jestem jaki jestem.
~ Ale... Uru! Ruki
się obudził! –
usłyszałem krzyk należący do Yuu. –
Wybacz, Reita. Zadzwonię później.
Chłopak rozłączył się, a ja westchnąłem i objąłem kolana
rękami. Miałem dość tego wszystkiego.
Czemu nie mogę być szczęśliwy? Dlaczego wszystko musi być
do dupy? Co o tym zadecydowało? Jakie wydarzenie? Co zrobiłem, że przytrafiają
mi się akurat takie rzeczy? Dopiero co powiedziałem komuś, że go kocham, a ten
ktoś chciał się zabić.. Po prostu genialnie. Mi chyba szczęście nie było
pisane.
Zobaczyłem, że chłopak przekręca się na drugi bok i
otwiera oczy. Dałbym sobie rękę uciąć, że wszystko słyszał, ale nie obchodziło
mnie to. Różowo-włosy spojrzał na mnie i usiadł na łóżku. Gdy przecierał oczy
to musiałem stwierdzić, że naprawdę jest strasznie słodki i uroczy.
– Jestem Hide – mruknął cicho.
– Mów mi Reita – odpowiedziałem.
– Obudziłeś mnie – powiedział obrażony.
– Nie mój problem.
– Skądś Cię kojarzę – spojrzał mi w oczy.
– Też mam takie wrażenie.
– Czekaj, czekaj.. Ty grasz na basie? Masz zespół? –
zaświeciły mu się oczy.
– Taa.
– The GazettE?
– Mh.
– O mój boże! Już wiem! Spotkaliśmy się na konkursie
zespołów. Występowaliście przed nami.
– Masz zespół?
– Jestem gitarzystą – wyszczerzył się.
– Co na to rodzice?
– Nic – wzruszył ramionami. – Robię co chcę. Po prostu
wracam o ustalonych godzinach i wykonuje domowe obowiązki. Tyle. Dopóki idę z
nimi na jako-taki kompromis to nie ma problemów. Nie mogę się malować do szkoły
i po domu, ale jak wychodzę z przyjaciółmi to nie widzę przeciwwskazań.
– Czyli owinąłeś sobie ich wokół palca – skwitowałem.
– Nie wiem o czym mówisz – zaśmiał się cicho i ruszył do
łazienki, uprzednio zbierając swoje rzeczy.
Po chwili usłyszałem szum wody oraz wstających „rodziców”.
Wstałem z łóżka i ruszyłem do pokoju Tanabe. Chłopak nie spał. Leżał na plecach
i patrzył w sufit. Podszedłem do niego i usiadłem na łóżku.
– W porządku? – mruknąłem.
– Tak – skrzywił się lekko.
– Nadal boli?
– Cholernie rwie i swędzi – burknął.
– To znaczy, że się goi. Przeżyjesz.
– No dzięki!
– Ależ proszę – wywróciłem oczami. – Zaraz tu przyjdą i
będą nas budzić.
– Oni kręcili się w tej kuchni do pierwszej czy drugiej.
Słyszałeś?
– Nie. Wyłączyłem się – mruknąłem i wstałem, a następnie
skierowałem się do wyjścia z pokoju.
Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Nie
przejmowałem się tym, że pewnie rozwalę sobie włosy. Teraz nie miało to dla
mnie znaczenia. Nie obchodziło mnie to.
Byłem zły na Ruksa za to, że chciał się zabić. Przecież
mógł ze mną porozmawiać, a nawet z chłopakami. Każdy z nas by go wysłuchał i
doradził, ale nie! On musiał spróbować popełnić samobójstwo.
Z jednej strony byłem na niego zły, ale z drugiej
strasznie mu współczułem. W końcu kto wytrzymałby tyle z dobierającym się do
niego Yune? Perkusista na próbach był nieznośny, więc nie mogłem go sobie
wyobrazić co robił Ruki’ emu. Ale obiecałem sobie, że jak przyjadę, to policzę
się z nim. Na pewno nie wyjdzie z tego nie obity.
– Akira, Yutaka! Zapraszam do kuchni! – usłyszałem głos
Kenji’ ego.
Z ociąganiem wstałem i bardzo powoli ruszyłem do kuchni.
W środku widziałem już kobietę przy lodówce i mężczyznę pijącego kawę. Przy
stole siedziała jakaś mała dziewczynka. Miała brązowe włosy związane w kucyk i
zielone oczy, co było bardzo dużym zaskoczeniem, bo japończycy zawsze mają
ciemne oczy. Dziewczynka miała na sobie jeszcze różową piżamę.
– Dzień dobry – przywitał się Kai.
Ja milczałem. Nie widziałem potrzeby żeby się z nimi
„witać”. Nie miał nastroju.
– Dobrze. Proszę. Siadajcie do stołu. Jak się woda
zagotuje to zrobię herbatę i będzie można jeść.
– Ja nie piję herbaty – mruknąłem.
– Słucham?
– Nie piję herbaty – powtórzyłem cicho.
– Kawa może być? – uśmiechnęła się.
– Ta.
– Dobrze. Dostaniesz kawę.
Westchnąłem lekko i wyciągnąłem papierosy z kieszeni, a
następnie wstałem i wyszedłem na zewnątrz. O nic nie pytali, nie zatrzymywali
mnie. W końcu sami powiedzieli, że będę mógł zapalić, więc teraz problemów nie
robili. Cieszyło mnie to.
Wyszedłem na zewnątrz i odpaliłem używkę, a następnie
zaciągnąłem się mocno.
Rozejrzałem się i dobrze twierdziłem, że jest to jakby
wieś. Mieli dość dużą posesję z garażami, altanką, ogrodem, ogródkiem oraz
małym placem zabaw. Gdzieś za garażami było słychać jakieś zwierzęta, ale nie
mogłem jeszcze powiedzieć jakie.
Po spalonym papierosie (dwóch) wszedłem do mieszkania i
do kuchni. Usiadłem na krześle koło Hide i upiłem łyk kawy. Nigdy jej nie
słodziłem ani nie dodawałem mleka czy czegoś tam. Uważałem, że to psuje smak
dobrej kawy.
– Przedstawimy Wam plan na dzisiaj – odezwał się
mężczyzna. – Na początku Yutaka pójdzie odprowadzić Nozomi, a Akira pomoże mi
przy rąbaniu drewna.
Powstrzymałem się przed parsknięciem śmiechem oraz
zbędnym komentarzem. Aktualnie nie miałem humoru do kłótni, więc siedziałem
cicho i piłem kawę, która swoją drogą była wyśmienita. Chyba zakochałem się w
smaku tego napoju. Nigdy jeszcze nie piłem takiej dobrej kawy.
– Mam rozumieć, że wszystko jest zrozumiałe i
zaakceptowane? – spytała kobieta.
Znowu nie odpowiedziałem. Nie widziałem potrzeby.
Wyciągnąłem telefon i napisałem krótkiego sms’ a do Uru czy z Ruki’ m wszystko
w porządku, a następnie dopiłem kawę. Zadzwoniłbym do niego, ale nie chciałem z
nim teraz rozmawiać. Musiałem ochłonąć po tym wszystkim.
Po wypiciu kawy ruszyłem do „mojego” pokoju, gdzie
przebrałem się w jakieś inne ubrania. Skoro miałem rąbać drewno to chyba nie
opłacało się robić tego w niewiadomo jakich ubraniach.
Przebrany wyszedłem z łazienki i znowu ruszyłem do
kuchni.
– Dobrze. W takim razie Ciebie Akira zapraszam na dwór –
wskazał mi drzwi i wstał od stołu.
Bez słowa wszedłem do przedpokoju i ubrałem trampki, a
następnie wyszedłem na dwór. Słońce nie grzało mocno, więc był jeden plus.
– Choć za mną – powiedział mężczyzna i ruszył w stronę
garaży.
***
Rąbać to jebane drewno skończyłem po południu. Gdy
wszedłem już do mieszkania Hide był już w domu, a reszta siedziała przy stole.
Nic nie powiedziałem. Wziąłem świeże ubrania z pokoju i poszedłem do łazienki
wziąć prysznic. Przecież nie będę
siedział cały dzień spocony jak świnia – pomyślałem ściągając bluzkę.
Z łazienki wyszedłem po dwudziestu minutach. Już
odświeżony i ubrany wszedłem do kuchni i zajęliśmy się obiadem. Gdzieś w
połowie posiłku dostałem sms’ a od Uruhy:
„Z Ruki’ m wszystko
w porządku. Lekarze nie stwierdzili zagrożenia jego życia ani uszkodzenia
czegokolwiek. Jeśli dobrze pójdzie to za dwa dni wyjdzie ze szpitala i na ten
czas zamieszka u mnie. Pyta się o Ciebie. Nie wiem co odpowiedzieć.”
Westchnąłem cicho i chciałem odpisać, ale nie wiedziałem
co. Z jednej strony chciałem porozmawiać z Matsumoto, ale z drugiej nie
chciałem. Byłem zły na niego. W końcu odpisałem mu:
„Cieszę się, że z
nim w porządku. Pyta o mnie? Teraz? Mógł ze mną porozmawiać wcześniej, a nie
próbować się zabić. Powiedz mu, że nie mogę rozmawiać. Przekaż też, że kocham
tego idiotę.”
– Akira.. Odłóż ten telefon. Aktualnie jemy obiad i
chcielibyśmy żebyś w nim również uczestniczył – powiedział mężczyzna.
– Nie mogę – mruknąłem.
– Dlaczego? To nie są sprawy zawodowe.
– Bo to dla mnie ważne. Nie odłożę.
– Musisz.
– Nic nie muszę – uśmiechnąłem się kpiąco i odczytałem
kolejną wiadomość:
„Tak, tak. On też
Cię kocha, bla, bla, bla...”
Uśmiechnąłem się lekko. Taak. Uruha i jego przekazywanie
wiadomości. Można szału dostać. Zagryzłem wargę i napisałem kolejną wiadomość:
„Co z Yune?”
Dobrze, że mnie teraz tam nie było, bo jak znalazłbym
tego idiotę to nie wiem co bym mu zrobił. Na pewno nie wyszedłby z tego cało.
Nienawidziłem go za to, co zrobił Ruki’ emu.
– Proszę mu odpuścić – odezwał się Kai. – To dla niego
bardzo ważne. Mogę nawet stwierdzić, że to sprawa życia i śmierci.
– Dzieci nie mają aż tak poważnych problemów.
Nie mogłem tego już słuchać. Wstałem i wyciągnąłem
papierosy, a następnie skierowałem się na dwór. Wyszedłem z domu i oparłem się
o ścianę obok. Wyciągnąłem używkę, odpaliłem i zaciągnąłem się mocno. Chciałem
odreagować. Już i tak mało paliłem, bo kiedyś wypaliłbym już całą paczkę.
Miałem mieszane uczucia co do Yune. Bałem się, że on może
zrobić coś reszcie. Nie chciałem żeby oni cierpieli przez tego idiotę. Już i
tak zawiodłem, bo nie ochroniłem Ruksa.
Po chwili poczułem rękę na ramieniu oraz inny zapach
papierosów. Obróciłem lekko głowę i zobaczyłem Tanabe. Czarno-włosy nic nie
mówił. Po prostu był przy mnie. Niepewnie odwróciłem się w jego stronę i
położyłem mu czoło na ramieniu. Miałem dość. Kai nadal nic nie mówił. Po prostu
podniósł rękę i zaczął głaskać mnie po plecach.
– Wszystko z nim w porządku? – spytał cicho.
Tanabe powiedziałem wtedy, gdy odprowadził już Nozomi.
Paliliśmy wtedy i zapytał. Nie widziałem sensu żeby mu nie powiedzieć.
– Tak. Jest okej.
– To o co chodzi?
– O Yune – mruknąłem. – Nikt go nie widział od tamtej
pory. Boję się, że on zrobi coś głupiego, a Ruki do końca się załamie. Już i
tak mam wyrzuty sumienia, bo nie ochroniłem go..
– Przecież to nie Twoja wina.
– Moja.
– Skąd mogłeś wiedzieć, że to się tak skończy? Przecież
nie mogłeś przewidzieć tego, że on będzie chciał popełnić samobójstwo, czyż
nie? Jak widać tak musiało być. Teraz tego nie zmienisz. Możesz zrobić, żeby
przyszłość była lepsza. Postaraj się mu wybaczyć, zrozumieć go, wesprzeć, a
wtedy na pewno będzie szczęśliwi. Musisz mu pomóc. On teraz potrzebuje tego
najbardziej, Twojej bliskości.
– Skąd to wiesz? – spytałem podejrzliwie.
– Znam to uczucie, Reita.
– Skąd?
– Na świecie jest dużo samobójców, którym się nie udało –
odpowiedział.
– Próbowałeś...?
– Tak – przerwał mi.
– Dlaczego?
– Przez rodziców, dzieciaki w szkole. Miałem dość –
wzruszył ramionami. – Właśnie wtedy poznałem Meev’ a. Był w szpitalu u brata i
przez wypadek wpadłem na niego. Chłopak pomógł mi dojść do pokoju i tak właśnie
się poznaliśmy.
– Rozumiem..
– Później nawrzeszczał na mnie, że jestem idiotą.
Wytłumaczył, że życie jest piękne i powinniśmy się cieszyć każdą chwilą, każdym
oddechem, każdym dniem, bo życie jest strasznie krótkie.
– Meev to zawsze optymista. Nieważne co by się działo, on
i tak wie, że będzie lepiej.
– Takimi stwierdzeniami zawsze mi pomaga.
– Nie tylko Tobie. On każdego zaraża swoim uśmiechem i
optymizmem.
– Jest cudowny.
– Dlatego nie rozumiem dlaczego się tak kłócicie.
Czarno-włosy westchnął, ale odpowiedział:
– Nie mamy dla siebie dużo czasu. Jeśli potrzebuję się
wygadać to nigdy go nie ma przy mnie.
– Kiedyś się ułoży – mruknąłem.
– Teraz jesteś jak Miyavi – zaśmiał się.
– Proszę już wracać do środka – usłyszeliśmy za sobą głos
Suzue.
Odsunąłem się od Tanabe i bez słowa wszedłem do środka.
Już miałem dość tego wszystkiego, ale nic nie mogłem zrobić. Niby mogłem zachowywać
się tak, że odechciałoby im się, ale nie chciałem wracać do „domu”. Bo niby po
co? Po kolejną kłótnię z rodzicami o byle gówno? Nie, dzięki. Wolałem to
przecierpieć.
***
Przez cały dzień ta wesoła rodzinka chciała nas poznać.
Jednak ja nie rozmawiałem z nimi. Nie widziałem potrzeby żeby im się zwierzać
czy w ogóle rozmawiać z nimi. Bo co by mi niby dała ta cała rozmowa z nimi? Co
by to zmieniło? Może wtedy magicznie przestałbym się kłócić z rodzicami? Niee.
Pewnie wtedy zacząłbym się z nimi normalnie dogadywać i wszystko byłoby dobrze.
Gdybym był optymistą to pewnie uwierzyłbym, ale ja zawsze miałem realistyczne
(pesymistyczne) myśli. Nigdy nie byłem jak Meev, nie wierzyłem, że wszystko
będzie dobrze. Nigdy. Nawet jako małe dziecko.
W końcu przyszedł wieczór i „rodzinna” kolacja. Wszyscy
siedzieli w ciszy i jedli. Ja tylko piłem wodę. Nigdy nie jadałem kolacji. Nie
byłem głodny. Śniadań też nie jadłem. Tylko obiady, ale to także nie zawsze.
Czasami nawet nie chciało mi się robić, a czasami po prostu nie wiedziałem co
zjeść.
Znowu dostałem wiadomość i otworzyłem ją.
„Przepraszam, że
nie odpisywałem, ale nie mogłem.. Ruki zaczął wariować i musieliśmy go
uspokajać. Z Yune? Nikt go jeszcze nie widział. Stwierdziliśmy, że będziemy z
nim siedzieć dzień i noc (oczywiście zmieniając się), bo nie wiadomo co ten
idiota może wymyślić. Już teraz chciał wyjść i Cię szukać.”
Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po twarzach reszty.
Suzue i Kenji patrzyli na mnie uważnie, ale nic nie mówili. Tak samo Kai i
Hide. Spojrzałem w oczy różowo-włosego i dałbym sobie rękę uciąć, że już go
wcześniej widziałem i znałem go. Nie wiedziałem skąd, ale kojarzyłem go. Nie
tylko z tego konkursu. Odwróciłem od niego wzrok i odpisałem:
„Co on zrobił? On
jest kompletnym idiotą, czy co?! On ma leżeć w łóżku, bo nie wiem co mu zrobię.
Ugh! Idiota!”
– Dobrze. Możecie już iść do siebie.
Nic nie mówiąc wstałem i ruszyłem do pokoju, gdzie
położyłem się w łóżku i wsadziłem słuchawki do uszu, jednocześnie włączając
muzykę. Znowu się odłączyłem i nic do mnie nie docierało. Lubiłem sobie tak
wieczorem poleżeć i posłuchać muzyki. Miałem wtedy spokój i nikt ani nic mi nie
przeszkadzało. Wtedy byłem w swoim świecie. Tylko ja i muzyka. Nic więcej.
_______________________________________________________________________
Diru: Huhuhuhuhuhu.. Mam się bać, Emoś- chan? Wiesz... Jeśli ty mnie znajdziesz i mi coś zrobisz, to automatycznie ja Ci coś zrobię za to, że od trzech tygodni nie ma żadnych nowych rozdziałów!! Tęsknię! c:
Chinatsu Yuuriko: Heh. Dziękuję za komentarze. One pomagają i na pewno to napędza mnie do dalszego pisania. Cieszę się, że Ci się podoba.
Yume Suzuki: Huh. Na razie Ruksiątko będzie żyć, bo jest mi potrzebny *śmiech* Ale nie wiadomo co będzie później.
Kira Sakamoto: No cóż.. Nasz Ruks przeżywa załamanie nerwowe i musiał sobie jakoś poradzić, a że jest idiotą i nie poszedł do żadnego z nich to nie moja wina.
Tynka: Dziękuję i cieszę się, że Ci się podoba. Co do błędów to ja też jestem człowiekiem i każdemu zdarzają się błędy, nee? Nikt nie jest idealny i każdy popełnia jakieś błędy. A zresztą zazwyczaj nie chce mi się tego poprawiać i poprawiać. Jeśli widzę coś większego to poprawiam, a jeśli nie widzę to nie poprawiam *śmiech* Można pisać gdzie się widzi błędy, a ja oczywiście to poprawię :) Wiem, że powtarzam "poprawiam" i "błędy", ale ćśśśś!
No i masz wpier... za takie zakończenie! Ci rodzice mnie denerwują -,- Tej, ale ja nie mam od 3 tyg. weny, więc proszę mnie tutaj nie poganiać, bo aktualnie to nie wiem, kiedy napiszę cokolwiek :)
OdpowiedzUsuńHa, robię tak samo jak mój kochany mąż(Reita) zakładam słuchawki na uszy, puszczam muzę i mam wszystko gdzieś:D To tak bardzo uspokaja ^^ Co do tej części, strasznie mi się podoba, ciekawe skąd Aki zna Hide :P
OdpowiedzUsuńRei nie słodzi kawy? Ani nie dodaje mleka? Blee, przecież to gorzkie paskudztwo. xP Ehem, ehem, co to ja chciałam, bo przecież o kawie pisać nie mogę. xD
OdpowiedzUsuńKiedy czytam o tym Kenjim, to mi się przypomina ten z Golden Bomber. Ale to przecież niemożliwe. A jeśli chodzi o Hide... Ma różowe włosy... Czy to TEN Hide?
Jestem ciekawa, czy ten pobyt zmieni Reitę. Przestanie być taki obojętny itd.
Czekam na następne. :3
O, widzę, że ja i Reita w tym opku mamy strasznie podobne upodobania - oboje nie słodzimy ani nie dodajemy mleka do kawy, wieczorami zamykamy się w świecie muzyki... xD
OdpowiedzUsuńNo i strasznie mi się tu jego charakter podoba. I ciekawi mnie skąd jeszcze Akiś kojarzy Hidea 8D
Czekam na następną część~
Weny C:
Cześć ;) na wstępie chciałabym Cie zapewnić, ze piszesz bardzo ładnie i oryginalnie, z pewnoscią częściej będę tu wpadać ;d być moze kojarzysz mnie z bloa ReilaVanguardGirls.blogspot.com, a teraz zapraszam na nowego konoyowa-masquerade.blogspot.com. Będą tam między innymi moje wiersze i Jrockowe opowiadanie (tragikomedia), oraz duużo azjatyckiego klimatu ;)
OdpowiedzUsuńChciał wyjść i go szukać? Owowowooooooooo~~~~~~~~~ A ten szmaciarz nawet się nie uśmiechnął! Teraz właśnie powinien właśnie przyjrzeć, że mały CHCIAŁ BYĆ PRZY NIM, a ten nic! P-R-Z-Y N-I-M. Dobra, szmata-manowi odpuszczę chwilowo. Chciałabym poznać przyczynę tego, dlaczego Ru próbował popełnić samobójstwo. Znaczy, dokładną przyczynę. Yune wykastrować. Nie ważne, przeczytam jeszcze kilka razy i najwyżej coś dopiszę
OdpowiedzUsuńHeh. Ty napracowałaś się jak mróweczka i napisałaś kolejną część a ja nie mogę się zebrać w sobie i napisać jednej notki.
OdpowiedzUsuńPoza tym. Jaaaa robię jeszcze więcej błędów więc wiem jakie to poprawiania jest do bani:D czytasz 2 razy a i tak ktoś wytknie ci błęda:D
Buziaczki i weny życzę.
P.S Notka super ekstra zajebista:D
Geez, jak mi ulżyło, jak przeczytałam, że Rukiś żyje. I jak ''nie wiadomo co później''? ON MA ŻYĆ! ;w; Nie możesz go zabić, bo umrzę... ;_________________;
OdpowiedzUsuńI znów nie potrafię zlepić komentarza, ugh. ._.
A żeś walnęła teraz XDDDDDDDD NIE MOŻE GO ZABIĆ BO UMRZE. NO CO TY XD
Usuń