wtorek, 6 sierpnia 2013

Something more? Kazuki x Uruha, 15

Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)


- W porządku - mruknąłem. Wziąłem na dłoń trochę piany i odwróciłem się do niego, po czym dmuchnąłem w pianę, która wylądowała na jego nosie i podbródku.

Zaśmiałem się cicho i ochlapałem go wodą. Starłem pianę ze swojej twarzy. Cieszyłem się, że było w porządku.

Zaśmiałem się, po czym ponownie odwróciłem głowę w jego stronę. Złapałem go za kark, zmuszając by się nachylił. Pocałowałem go.

Zamruczałem, oddając pocałunek. Obróciłem go i posadziłem na sobie okrakiem. Delikatnie i niepewnie polizałem jego dolną wargę.

Przez chwilę się wahałem, ale ostatecznie pozwoliłem mu. Rozchyliłem wargi, zapraszając go. Jednak nie miałem zamiaru pozwalać mu na więcej. Nie po tym wszystkim.

Uśmiechnąłem się lekko, delikatnie pogłębiając pocałunek. Czułem, że się podniecam. Westchnąłem i odsunąłem go od siebie.
- Przepraszam – szepnąłem, rumieniąc się. Pewnie poczuł.

- Nie szkodzi. To przecież normalne, ne? - uśmiechnąłem się, ale nie zszedłem z niego. Nadal siedziałem na nim okrakiem. Po chwili przytuliłem się do niego mocno.

Zagryzłem wargę żeby nie jęknąć, gdy otarł się o mojego członka. Położyłem czoło na jego ramieniu.
- Hai – mruknąłem w końcu.

Zaśmiałem się. Wiedziałem, o co chodziło. Zszedłem z niego, siadając tyłem, między jego nogami.

Wziąłem pianę i tym razem ja w nią dmuchnąłem. Wylądowała na jego policzku i nosie. Zaśmiałem się cicho.

Uśmiechnąłem się. Pewnie musiałem wyglądać idiotycznie z tą pianą na twarzy.

Spojrzałem na niego czule. Jednak problem dawał o sobie boleśnie znać. Zamknąłem oczy, wtulając twarz w jego szyję.

Czułem, że jeszcze bardziej się podniecił. Chciałem mu pomóc. Nie odwracając się do niego, przeniosłem swoją rękę za plecy, łapiąc jego członka. Zacząłem powoli poruszać ręką.

Jęknąłem i wgryzłem się delikatnie w jego szyję. Nie spodziewałem się tego. Jednak nie oczekiwałem niczego więcej. Delikatnie zacząłem głaskać jego uda.

Nacisnąłem palcem na czubek jego męskości, pocierając go. Po chwili znowu zacząłem poruszać ręką.

Jęknąłem prosto do jego ucha. Niepewnie przejechałem palcem po jego męskości. Podniecił się.
- Mogę? – spytałem.

Westchnąłem.
- Możesz - powiedziałem. Ufałem mu. Wiedziałem, że chce dobrze.

Odwróciłem go do siebie i posadziłem go na swoich udach okrakiem. Spojrzałem mu w oczy, delikatnie dotykając jego członka

Przymknąłem oczy, po czym jęknąłem cicho. Nie bałem się. Sam się sobie dziwiłem, że mu pozwoliłem. Jednak wiedziałem, że nie zrobi mi krzywdy.

Uśmiechnąłem się, widząc tyle przyjemności na jego twarzy. Zacząłem poruszać ręką i całować go po szyi.

Myślałem, że minie wiele czasu, zanim pozwolę mu na coś takiego. Jęknąłem, nadal poruszając ręką na jego członku.

Potarłem kciukiem czubek jego penisa. Po chwili poczułem jak wgryza się w moją szyję i jęczy, dochodząc. Poruszał jeszcze chwilę ręką na mojej męskości i doszedłem. Objąłem go, oddychając szybciej.

Próbowałem uspokoić oddech. Cieszyłem się, że zdobyłem na to odwagę. Nie wiedziałem, czemu tak się stało. Jednak było mi dobrze.

- Dziękuję, że mi pozwoliłeś – szepnąłem, przytulając go mocniej. Doceniałem to, że się mnie nie bał. – Kocham Cię, Śliczny.

- Ja Ciebie też - powiedziałem, wtulając się w niego. - Bardzo...

Położyłem policzek na jego ramieniu i przymknąłem oczy. Usłyszałem, że burczy mi w brzuchu. Zaśmiałem się cicho.

- Nie chciało się jeść, co? - spytałem, po czym roześmiałem się. Odsunąłem się i popatrzyłem mu w oczy. - Chodź, bo mi tu z głodu umrzesz.

- Nie, nie chciało – uśmiechnąłem się i musnąłem jego usta. – Nie umrę – wywróciłem oczami.

Wstałem z niego, wychodząc z wanny. Podszedłem do wieszaka, biorąc duży ręcznik. Opatuliłem się nim. Było mi zimno.

- Muszę wstawać? – mruknąłem. Jednak widząc jego wzrok wyszedłem z wanny i wytarłem się. Ubrałem bokserki, po czym umyłem zęby.

Wytarłem się, jednak nie chciało mi się go odkładać. Był taki cieplusi. Usiadłem na miękkim dywanie, bardziej przykrywając się ręcznikiem.

- A ty co tak siedzisz? – spytałem czule, siadając obok. Przytuliłem go delikatnie, zaczynając głaskać go po mokrych włosach.

- Bo mi zimno - powiedziałem. W łazience było chłodno, ale w pozostałej części mieszkania było jeszcze gorzej, dlatego też nie chciałem stąd wychodzić.

Uśmiechnąłem się czule i jakoś ubrałem na niego bieliznę. Przykryłem go znowu, po czym wziąłem na ręce. Zaniosłem go do sypialni, położyłem na łóżku i przykryłem dodatkowo kołdrą.

Teraz było mi tak przyjemnie cieplutko. Po chwili jednak odkryłem się kawałek i wystawiłem ręce w jego kierunku. Miałem ochotę się przytulać.

Zignorowałem głód i przytuliłem się do niego, kładąc po części na nim. Uśmiechnąłem się lekko, zaczynając głaskać go po włosach.

Wtuliłem się w niego mocno, przewracając go tak, że to ja leżałem na nim. Lubiłem się do niego przytulać.

Uśmiechnąłem się, czując przyjemne ciepełko. Przyciągnąłem go do siebie jeszcze bliżej. Teraz leżał na mnie całkowicie.

- Kocham Cię - powiedziałem, a na odpowiedź dostałem głośne burczenie w brzuchu. Zaśmiałem się. - Chodź, odgrzeję Ci obiad - powiedziałem, podnosząc się na rękach.

Wziąłem go na ręce i zaniosłem do kuchni. Postawiłem go przed lodówką, a sam usiadłem przy stole.

Zatrząsłem się.
- Skarbie, a przyniósłbyś mi bluzę? - nadal byłem w samych bokserkach. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej owinięty folią talerz.

Poszedłem do sypialni i wziąłem bluzę, do której się przytulałem. Wróciłem do kuchni. Obróciłem chłopaka w swoją stronę i włożyłem na niego nie zapinaną bluzę.

- Dziękuję - powiedziałem i odwinąłem folię. Włożyłem talerz ze spaghetti do mikrofalówki, ustawiając odpowiednią temperaturę i czas.

Przytuliłem się do niego i uśmiechnąłem lekko.
- Ta bluza zawsze pięknie pachnie Tobą. Lubię się do niej przytulać – mruknąłem.

Uśmiechnąłem się. To była moja ulubiona bluza, więc często ją nosiłem. Przesiąknęła mną. Po chwili mikrofalówka się odezwała. Wyjąłem talerz. Wziąłem jeszcze widelec i podałem jedzenie chłopakowi.
- Smacznego.

Nie chciałem żeby odchodził, więc przyciągnąłem go do siebie i posadziłem sobie na kolanach.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się, biorąc widelec.

Zaśmiałem się. Siedziałem na jego kolanach, przyglądając mu się. Przeczesywałem jego włosy, odgarniając je z jego twarzy.

Uśmiechałem się cały czas gdy jadłem. Było pyszne, a jeszcze Uru bawił się moimi włosami. W końcu skończyłem jeść i przytuliłem się do niego.

Widziałem, że uśmiech nie schodził mu z twarzy. Objąłem go jedną ręką, a drugą cały czas bawiłem się jego włosami. Dopiero teraz zauważyłem, że moja mama stoi w kuchni.

Zauważyłem jego matkę. Jednak nie bardzo się nią przejąłem. Miałem gdzieś co o tym powie, bo on nie będzie moim bratem. Przytuliłem go mocniej, chcąc ochronić go przed jej wybuchem, który pewnie miał nadejść.

- Skończyliście się już migdalić? - spytała z obrzydzeniem. Spojrzałem na nią przestraszony. Wiedziałem, że tak zareaguje. - A teraz mi wytłumaczcie, co to ma wszystko znaczyć?! - krzyknęła.

- Kocham go – powiedziałem spokojnie, patrząc jej w oczy i przytulając go mocniej. – Pokochałem go zanim ogłosiliście, że bierzecie ślub.

- I nie raczyliście nas o tym poinformować?! - krzyknęła. Widziałem, że nie była zła o to, że jesteśmy razem, tylko o to, że nic nie powiedzieliśmy. Moja matka nie znosiła kłamców.

- Jak widać nie – mruknąłem obojętnie. Posadziłem Uru na krześle, a sam wziąłem talerz. Podszedłem do zlewu, zaczynając go myć.

Podeszła do mnie i złapała mnie za włosy.
- Ty gówniarzu! Wiedziałam, że się stoczysz! Nie potrzebny mi taki syn! Powinnam Cię dawno oddać do burdelu!

Odciągnąłem ją od chłopaka. Jak ona mogła się tak zachować? To był jej syn. Widziałem w jego oczach łzy. Podszedłem do niego, złapałem go za rękę i poszedłem do naszej sypialni. Zamknąłem drzwi na klucz i przytuliłem go mocno.

Zabolały mnie jej słowa. Przecież była moją mamą. Mama powinna być opiekuńcza i kochająca. Do burdelu? Żeby tylko wiedziała, co przechodziłem przez rok.

Siadłem na ziemi, ciągnąc za sobą chłopaka. Posadziłem go sobie na udach i mocno przytuliłem.

- Jak ona mogła? - spytałem cicho. Teraz już wiedziałem, że mnie nie kochała. Wiedziałem, że będziemy mieli piekło. W tamtej chwili pomyślałem o przeprowadzce. Niestety nie miałem na to pieniędzy.

- Nie wiem, skarbie – szepnąłem, całując go w czoło. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je.

Siedzieliśmy tak dość długo. W końcu zasnąłem. Obudziłem się koło ósmej rano. Leżałem na łóżku. Kazuki spał. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Powoli wstałem i poszedłem otworzyć. To był listonosz. Dostałem list polecony. Zdziwiłem się.

Obudziłem się gdy nie poczułem go obok siebie. Otworzyłem oczy, rozglądając się. Jednak po chwili Uru wszedł do środka, zamknął drzwi i usiadł na łóżku. Przytuliłem się do jego pleców.
- Co się stało?

- Dostałem list polecony... w dodatku ze szkoły - powiedziałem, otwierając go. Zacząłem czytać. - No nie! - krzyknąłem niedowierzająco.

Wtuliłem twarz w jego szyję, wzdychając cicho.
- Powiesz?

- Dostałem stypendium! - krzyknąłem uradowany. Nie wierzyłem w to.

- Nic dziwnego. Jesteś wspaniałym gitarzystą – pocałowałem go w szyję. Wiedziałem, że dostanie stypendium.

Odwróciłem się do niego i rzuciłem mu się na szyję, przewracając go na łóżko. Byłem taki szczęśliwy.

Objąłem go w pasie i przyciągnąłem do siebie bliżej. Uśmiechnąłem się czule, zaczynając głaskać go po włosach.

- Skarbie... - mruknąłem. Musiałem z nim o tym porozmawiać. Chciałem kupić jakieś mieszkanie.

- Słucham, kochanie – szepnąłem. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je. Cieszyłem się, że dostał stypendium.

- Bo... ja chcę się stąd wyprowadzić - powiedziałem, wtulając się w niego mocno. Miałem nadzieję, że będzie chciał zamieszkać ze mną.

- Um... Czyli chcesz mnie zostawić z nimi? – spytałem smutno. Nie chciałem mieszkać z nimi pod jednym dachem, na dodatek sam.

- Głuptasie... Chciałbym, żebyś zamieszkał ze mną - powiedziałem, jeszcze bardziej się do niego przytulając.

Odsunąłem go od siebie i spojrzałem mu w oczy.
- Jesteś pewny? – spytałem poważnie, jednak wciąż się uśmiechałem.

- Jestem pewny - powiedziałem, uśmiechając się. - Tylko najpierw będziemy musieli coś znaleźć.

- Kocham Cię! – rzuciłem mu się na szyję. Teraz on się położył, a ja wtuliłem w niego. Bardzo chciałem z nim mieszkać. Tylko my dwoje.

- Ja Ciebie też kocham, skarbie - zaśmiałem się. Cieszyłem się, że się zgodził. Tylko my dwaj i nikt więcej.

Podniosłem się i pocałowałem go w usta. Byłem strasznie szczęśliwy, że chciał ze mną mieszkać.

Zamruczałem w jego usta, oddając pocałunek. Chyba nigdy nie byłem aż tak szczęśliwy. Po chwili odsunąłem się od niego. Miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem.

- Co jest? – spytałem zdziwiony gdy tak nagle odsunął się ode mnie. Nie wiedziałem o co może chodzić.

- Jestem idiotą - powiedziałem. Nie musieliśmy niczego szukać. Zupełnie o tym zapomniałem. Dziękuję Ci, tato.

- Nie jesteś idiotą – uśmiechnąłem się do niego czule, wtulając twarz w jego szyję.

- Nie musimy szukać - powiedziałem, obejmując go mocno. Byłem wdzięczny tacie. Tylko jemu na mnie zależało.

- Możesz jaśniej? – burknąłem. Zupełnie nie wiedziałem o co mu chodziło. Jakby nie mógł wprost powiedzieć.

- Mój ojciec w testamencie zostawił mi mieszkanie w centrum. Zupełnie o nim zapomniałem - powiedziałem, uśmiechając się.

Uśmiechnąłem się, całując go w szyję. Bardzo chciałem z nim zamieszkać, ale z drugiej strony obawiałem się tego.

- Tylko moja mama ma klucze - stwierdziłem zrezygnowany. Bałem się, że coś zrobiła z tym mieszkaniem. Tego bym jej nigdy nie wybaczył.

- Jesteś już dorosły, nie ma prawa trzymać tych kluczy, bo to mieszkanie jest Twoje – stwierdziłem. – A gdyby nie chciała Ci oddać to możesz to zgłosić – mruknąłem.

- Niby tak - powiedziałem. - Idę po nie - powiedziałem i wyswobodziłem się z jego uścisku. - Zaraz wrócę - mruknąłem i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do niej. - Mamo, oddaj mi klucze od mieszkania, które zostawił mi tata.

Uśmiechnąłem się i wtuliłem w jego poduszkę. Byłem szczęśliwy, że chciał ze mną mieszkać. Nie mogłem się tego doczekać.

- Chyba żartujesz? Mowy nie ma! - powiedziała. Myślałem, że ją rozniosę.
- Natychmiast! Nie jestem już dzieckiem! Mam dwadzieścia jeden lat! Oddaj mi te cholerne klucze!

Usłyszałem jego podniesiony głos, ale postanowiłem poczekać na niego. Nie chciałem się wtrącać.

W końca rzuciła we mnie kluczami. Na breloczku był adres.
- Dziękuję. Za parę dni nas już nie zobaczysz. Fantastycznego ślubu życzę - powiedziałem oschle i wróciłem do sypialni. Położyłem klucze na szafce. Wyjąłem moje walizki. Chciałem się jak najszybciej stąd wyprowadzić.

Szybko wstałem i podszedłem do niego, zgarniając go w swoje ramiona.
- Uspokój się, kochanie – szepnąłem mu do ucha. Widziałem, że jest zdenerwowany.

- Nie wytrzymam dłużej w tym domu - powiedziałem, wtulając się w niego. Miałem dość. Chciałem juz tam mieszkać.

- Wiem, kochanie, ale musisz się uspokoić – przytuliłem go mocniej. – Dobrze, że nie wyrzuciliśmy tych kartonów – uśmiechnąłem się.

Chciałem zobaczyć to mieszkanie. Spojrzałem na zegarek. Dwudziesta.
- Pojedziemy tam? - miałem nadzieję, ze będą tam jakieś pamiątki po moim tacie.

- Tak, ale trzeba się ubrać. Ja nie pójdę w samych bokserkach, a ty bluzie – zaśmiałem się i pocałowałem go w szyję.

Uśmiechnąłem się i pociągnąłem go do garderoby. Ubrałem się do końca. Byłem taki podekscytowany.

Ubrałem się i spojrzałem na niego. Cieszyłem się, że był zadowolony. Pocałowałem go delikatnie w usta.

Odwzajemniłem całusa, po czym pociągnąłem go drzwi. Po drodze zgarnąłem klucze od mieszkania i samochodu. Już nie mogłem się doczekać.

Ubraliśmy buty i wyszliśmy. Sprawdziłem jeszcze czy mam portfel oraz telefon. Wsiadłem do samochodu od strony pasażera.

Usiadłem za kierownicą i pojechałem. Jechaliśmy koło trzydziestu minut. Dotarliśmy na miejsce. Wysiadłem z auta i rozejrzałem się.

Również wysiadłem i podszedłem do niego. Przytuliłem się do jego boku.
- Pięknie tu.

Faktycznie okolica była bardzo ładna. Złapałem go za rękę, splatając razem nasze palce. Weszliśmy do budynku, wchodząc po schodach na trzecie piętro. Stanęliśmy przed drzwiami. Wyjąłem klucze i otworzyłem je.

Mieszkanie może i nie było duże, ale bardzo przytulne. Nie ściągaliśmy butów, ponieważ było brudno.
- Wiesz co, kotku?

- Hm? - mruknąłem, spoglądając na niego. Mieszkanie było bardzo ładne i przytulne. A najważniejsze jest to, że nasze.

- Wiesz... Tak sobie myślę – rozejrzałem się po mieszkaniu i ścisnąłem jego dłoń. – Wydaje mi się, że najpierw powinniśmy tu posprzątać i odremontować, a dopiero później się wprowadzić.

- Wiem - powiedziałem, wzdychając. Chciałem się wprowadzać od razu. Nie chciałem już tam mieszkać.


- Cieszę się, że będziemy razem mieszkać. Kocham Cię – spojrzałem na niego. Schyliłem się i pocałowałem go w usta. Byłem szczęśliwy.

1 komentarz:

  1. zastałeś nominowany do Liebster Award na http://funfuction-j-rock-yaoi.blogspot.com/


    Nao & Ryu

    OdpowiedzUsuń