Wczoraj pisałam Szarą Rzeczywistość o_O Nie wiem co to się stało... Chyba nudy, bo Diru nie ma i nie miałam z kim pisać yaoi... No, ale w końcu znowu piszemy Natsu x Shindy z Black Cherry ^^
Wiecie, że powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania? Ma ono tylko 19 rozdziałów. Później będzie Hiroki x Yukiyo, a następnie Kris x Bou.. A później zabiorę się za to nieszczęsne Donghae x Eunhyuk. Naprawdę nikt nie chce tego poprawić? *śmiech*
Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)
W oddali widziałem Kai' a i Meev' a. Siedzieli na ławce...
Miyavi siedział na ławce, a Yutaka mu na kolanach. Całowali się. Uśmiechnąłem
się szerzej na ten widok. Spojrzałem na Kazuki' ego, a konkretniej na jego
usta. Zapragnąłem go pocałować.
Widziałem, że Uru mi się przygląda. Również na niego
spojrzałem. Tym razem odważyłem się spojrzeć mu w oczy.
- Znowu mam liście we włosach? – zaśmiałem się cicho.
Pokiwałem przecząco głową. Przysunąłem się do niego, po czym
delikatnie musnąłem jego wargi. Brakowało mi tego.
Spojrzałem na niego zszokowany, nie spodziewałem się tego.
Jednak po chwili oddałem pocałunek.
Cieszyłem się, że odwzajemnił pocałunek. Zarzuciłem mu ręce
na szyję. Całowaliśmy się delikatnie i czule.
Objąłem go delikatnie w pasie i przysunąłem do siebie. Nie
chciałem robić nic gwałtownego, ten pocałunek nie był taki.
Miałem motyle w brzuchu. Poczułem się tak jak wtedy, kiedy
uświadomiłem sobie, że się zakochałem. W tym momencie byłem w stanie o
wszystkim zapomnieć.
Odsunąłem się od jego ust i uśmiechnąłem się czule,
głaskając go po policzku.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - powiedziałem, po czym przytuliłem się do
niego. Zrobiło mi się trochę zimno, więc wtuliłem się w niego mocno.
- Chodź już do tego kina, zimno się robi – uśmiechnąłem się
lekko. Wciąż obejmując go w pasie, ruszyliśmy dalej.
Po jakiś piętnastu minutach byliśmy w kinie. Sprzeczałem się
z nim, że sam zapłacę za swój bilet. Oczywiście mnie wyśmiał, a potem uciszył
pocałunkiem. Dziwnie się czułem, gdy ktoś za mnie płacił. Ostatecznie zgodziłem
się, by zapłacił.
- Kotku, to jest randka, na którą Cię zaprosiłem, więc ja
płacę za wszystko – szepnąłem mu do ucha. – Chcesz popcorn? Colę?
- Nie, dzięki - mruknąłem. Naprawdę nie lubiłem, gdy ktoś za
mnie płacił. Znowu chciałem się kłócić, ale to „kotku” mnie uciszyło. Czułem
się taki kochany, gdy tak do mnie mówił.
- Hm.. I tak Ci kupię – zaśmiałem się, idąc w stronę lady.
Kupiłem dwie cole i popcorn. Wróciłem do niego i podałem mu kubek.
Westchnąłem, biorąc kubek z napojem. Wiedział, jak mnie
wkurzyć. Nic nie powiedziałem, tylko powoli ruszyłem do sali, upijając jeden
łyk.
Podszedłem do niego i pocałowałem go w policzek, uśmiechając
się lekko.
- Nie denerwuj się. Ja Cię zaprosiłem, więc ja dzisiaj
płacę. I nie rób takiej miny, bo mi smutno się robi – szepnąłem.
Wywróciłem oczami, po czym pocałowałem go w usta.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się. Nie byłem przecież zły.
Chciało mi się śmiać.
- Od razu lepiej – odwzajemniłem uśmiech. Weszliśmy na salę
i usiedliśmy na naszych miejscach, czekając na film.
Dziwnym trafem na sali nie było dużo ludzi. Może z dziesięć
osób. Oparłem się o oparcie, czekając. Nudziły mnie te reklamy. Jednak w pewnym
momencie światło zgasło. Zastanawiało mnie, co to za film.
Uśmiechnąłem się gdy zgasły światła. Miałem nadzieję, że
lubi komedie, bo właśnie taki był ten film.
Gdy tylko zobaczyłem znanych mi aktorów, już wiedziałem co to
za film. Widziałem poprzednie części i dosłownie płakałem ze śmiechu. Cieszyłem
się, że wybrał właśnie ten film. Lubiłem komedie.
Spojrzałem na jego uśmiechniętą twarz i sam się
uśmiechnąłem. Cieszyłem się, że był szczęśliwy.
W połowie filmu zaczął boleć mnie brzuch ze śmiechu. Nie
mogłem przestać się śmiać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak uśmiałem.
Cieszyłem się, że w taki sposób rozładował napięcie między nami.
Powoli jedliśmy popcorn, śmiejąc się. Uwielbiałem komedie,
bo przy nich zawsze poprawiał mi się humor.
Film skończył się po około dwóch godzinach. Wyszliśmy z sali,
cali roześmiani.
- Przez Ciebie boli mnie brzuch - powiedziałem, łapiąc się za
owe miejsce.
- Też Cię kocham – zaśmiałem się i wyrzuciłem śmieci do
kosza. – Zgłodniałem. Chodź na ramen – złapałem go za rękę.
Co? On był niemożliwy. Nie dość, że kupił duży popcorn, to
jeszcze był głodny? Zaśmiałem się. Cieszyłem się, ze ma apetyt. Przynajmniej
nie był już taki chudy.
Pociągnąłem go do budki z ramenem. Od razu sobie zamówiłem i
spojrzałem na Uru.
- A ty nie chcesz?
- Jestem pełny. Nic już dzisiaj nie jem - uśmiechnąłem się,
opierając się o filar. Nie byłem głodny.
- Przecież prawie nic tego popcornu nie zjadłeś – zdziwiłem
się. Dostałem moje zamówienie i od razu zabrałem się za jedzenie.
- Naprawdę nie jestem głodny - powiedziałem. Nigdy dużo nie
jadłem, dlatego też byłem taki szczupły. Przez moją figurę, ludzie mylili mnie
z kobietami.
- Przecież Cię nie zmuszam – uśmiechnąłem się lekko i
spojrzałem na niego. Od czasu tego szpitala bardzo dużo jadłem. Nigdy taki nie
byłem.
Właśnie mi się przypomniało, jak jakieś dresy mnie podrywały.
Śmiać mi się chciało, gdy przypomniałem sobie ich miny, podczas gdy dowiedzieli
się, że jestem chłopakiem. Zaśmiałem się.
Spojrzałem na niego z pytaniem w oczach, odkładając
pałeczki. Najadłem się, ale nie chciało mi się wstawać.
- Nic, przypomniało mi się coś - powiedziałem z uśmiechem.
Tak, to było fajne wspomnienie.
- Ahm – uśmiechnąłem się. – Idziemy? – spytałem i
zapłaciłem. Jakoś nie chciało mi się tu siedzieć.
- Mhm - mruknąłem i złapałem go za rękę. Wracaliśmy tą samą
drogą, przez park. Jednak zatrzymaliśmy się na chwilę, siadając na ławce. Nagle
zadzwonił telefon Kazuki' ego. Chłopak wstał z ławki i odszedł kawałek,
zaczynając rozmowę. Ja z kolei siedziałem wygodnie, z nogą na nodze.
- Hej lalunia, może się zabawimy trochę? - spojrzałem w górę,
patrząc na jakiś trzech chłopaków. Będzie dym.
Zauważyłem, że do Uru podeszli jacyś kolesie.
- Zadzwonię później – powiedziałem i rozłączyłem się.
Podszedłem do nich i stanąłem za nimi. – Jakiś problem, kochanie? – spytałem mojego
chłopaka.
Spojrzałem na ukochanego i uśmiechnąłem się.
- Przyczepili się. Chyba nie zauważyli, że zarywają do faceta
- powiedziałem i wstałem z miejsca.
- Jakie to smutne – mruknąłem i objąłem go w pasie. – Jakiś
problem? – zwróciłem się do nich, bo wciąż stali gdzie stali i nie ruszali się
z miejsca.
- Faceta?! - spytał jeden z nich, niedowierzając. Myślałem,
że wybuchnę śmiechem. - Jakiego faceta?! - powtórzył pytanie.
- Nie, kurwa. Zarywasz do mojej babci – powiedziałem kpiąco,
patrząc na niego jak na robaka. – To wszystko? Jeśli tak to żegnam.
Zaśmiałem się.
- Nie denerwuj się, skarbie - powiedziałem, po czym
pocałowałem go w policzek. - Chodź - mruknąłem, odciągając go od tych facetów.
- Mam ochotę ich zabić – powiedziałem, obejmując go mocniej
w pasie i przyciągając do siebie.
- Spokojnie. Nie pierwszy raz mi się to zdarzyło -
powiedziałem. - Przez mój wygląd często ludzie biorą mnie za kobietę.
- Ale to nie zmienia faktu, że mam ochotę tam wrócić i ich
zabić – mruknąłem, patrząc na niego. Nie wiem jak mogli mylić go z kobietą.
- Nie denerwuj się - powiedziałem, po czym pocałowałem go w
usta, by trochę go uspokoić. Jednak było mi miło, że tak się tym przejmował.
Mruknąłem w jego usta, oddając pocałunek. Uspokoiłem się.
Uśmiechnąłem się lekko i odsunąłem od niego, po czym ruszyliśmy dalej.
Usłyszałem dzwonek telefonu. Tym razem mój. Wyjąłem komórkę z
kieszeni. Dzwonił Kai.
- Słucham Cię, drogi liderze? - spytałem. Zaczął coś tam
mówić. - W jakiej gazecie? - zdziwiłem się.
Rozmawiał z kimś. Nie chciałem się wtrącać. W końcu
doszliśmy do domu i weszliśmy do środka. Dostałem sms’ a od Byou, że robi
imprezę i mam być. Westchnąłem cicho.
Całą drogę rozmawiałem z Kai' em. To co mi powiedział, lekko
się zszokowałem.
W końcu odłożył telefon i usiadł na łóżku. Przytuliłem się
do jego pleców.
- Co jest, kotku?
- Dzwonił Kai. Mówił, że jakiś krytyk muzyczny zainteresował
się naszym zespołem, że mu się spodobaliśmy i w ogóle. Ponoć chce o nas napisać
w jakimś piśmie muzycznym i z każdym z nas przeprowadzić wywiad. Do tego mamy
mieć jakaś sesje. Nie wiem, po co to.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.
- Gratuluję, zasłużyliście.
Telefon mi zadzwonił. Spojrzałem na wyświetlacz i odebrałem,
widząc „Byou”.
- Dobijają się do nas dzisiaj. Ciągle telefony - zaśmiałem
się i poszedłem do garderoby, aby się przebrać. Było mi niewygodnie w tych
obcisłych rurkach.
- Tak, będę.. Już jesteście? Idę, idę – mruknąłem i
rozłączyłem się. Poszedłem do garderoby. – Kochanie, ja wychodzę. Postaram się
nie wrócić późno – pocałowałem go w usta i wyszedłem z pokoju oraz mieszkania.
Nawet nie zdążyłem się odezwać. Mógł mi chociaż powiedzieć,
dokąd idzie. Było mi trochę przykro, jednak nie mogłem go zatrzymać. Nie
chciałem go ograniczać.
Wsiadłem do samochodu Manabu i odjechaliśmy. Dziesięć minut
później byliśmy już pod domem wokalisty i wchodziliśmy do środka.
Przebrałem się w dres i położyłem się na łóżku. Byłem śpiący.
Przykryłem się kołdrą i zasnąłem.
Całą noc piliśmy. Bawiłem się dobrze, nawet zapomniałem o
Uru.
Rano, jak otworzyłem oczy to znajdowałem się w naszej
sypialni. Nie wiedziałem jak się tam znalazłem.
Siedziałem wkurzony w kuchni. „Postaram się nie wrócić późno”.
Jasne, kurwa. Skoro czwarta nad ranem to nie jest dla niego późno to
zajebiście. Jeszcze wrócił zalany w trzy dupy.
- O kurwa – jęknąłem, podnosząc się do siadu. Okropnie
bolała mnie głowa. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie zauważyłem Uru.
Popijałem kawę. Wiem, nie miałem jej pić, ale byłem
wkurwiony. Pewnie był na jakiejś imprezie i nawet nie raczył mi o tym
powiedzieć. Było tylko „kochanie, wychodzę” i do widzenia, kuźwa. Niech no kurwa
tylko wstanie.
Schowałem twarz w dłoniach i skrzywiłem się. Jak się w ogóle
tu znalazłem? O której wróciłem? I co robiliśmy później u Byou?
To była już druga moja kawa. Odkąd wrócił, nie mogłem spać,
dlatego piłem kawę. Oby mnie tylko nie prosił o tabletki, bo go chyba rozniosę.
Dzisiaj nie ma miłego kotka.
Wstałem i powoli ruszyłem do kuchni. Musiałem wziąć coś
przeciwbólowego, bo bym nie wytrzymał.
Usłyszałem, jak wchodzi do kuchni. Spojrzałem na niego, po
czym wróciłem do rozwiązywania krzyżówki. Przez te kilka godzin, rozwiązałem
chyba z dziesięć.
- Hej, kotku – uśmiechnąłem się i przytuliłem do niego. Od
razu poczułem się lepiej, gdy poczułem ciepło jego ciała.
- A pan już wytrzeźwiał? Gratuluję, rekordowe tępo -
powiedziałem. Byłem tak zdenerwowany, że myślałem, że coś rozwalę.
- Przepraszam, skarbie – szepnąłem, odsuwając od niego kubek
z kawą. Miał już przecież nie pić tego gówna.
- Przepraszam? Powiedziałeś, że wychodzisz, nawet nie mówiąc
mi gdzie. Miałeś nie wrócić późno, a wracasz po czwartej totalnie zalany. I jak
ja mam to odbierać? - spytałem. Nie krzyczałem. Nie chciałem się jeszcze
bardziej denerwować.
- Byłem u Byou. To przyjaciel, rozumiesz, prawda? Trochę się
przedłużyło, nawet nie pamiętam jak się tutaj znalazłem – mruknąłem. –
Przepraszam.
- Nie pamiętasz, bo się upiłeś - mruknąłem, wstając z krzesła.
Wziąłem do ręki kubek i dopiłem kawę. - Manabu Cię przywiózł. Jakoś on był
trzeźwy.
- Kotku – jęknąłem, siadając na jego miejsce. Położyłem
policzek na zimnym stole. – Długo się będziesz na mnie gniewał? Przepraszam.
Powinienem powiedzieć gdzie idę.
- Nie chodzi mi to, że mi nie powiedziałeś, bo nie chcę Cię
ograniczać. Masz prawo do prywatności. Chodzi mi to, że się upiłeś i musieliśmy
Cię wnosić do domu. Potem się chciałeś do mnie dobrać, ale byłeś tak pijany, że
zasnąłeś jak dziecko.
- Przepraszam – powtórzyłem, zamykając oczy. – Idę się
położyć, bo i tak nie chcesz mnie widzieć – mruknąłem i poszedłem do sypialni.
Położyłem się do łóżka.
Trochę się uspokoiłem. Westchnąłem i wziąłem tabletki oraz
szklankę wody, po czym poszedłem do sypialni. Położyłem mu to na stolik,
nachylając się nad nim. Pocałowałem go w czoło i poszedłem ugotować obiad.
Uśmiechnąłem się lekko i posłusznie wziąłem tabletki, które
zostawił mi na stoliku. Przytuliłem się do jego poduszki, zamykając oczy.
Pijaczek - pomyślałem i wyjąłem z szafki makaron, wrzucając
go do gotującej się wody. W drugim garnku zacząłem robić sos. Po jakimś czasie
skończyłem. Była już piętnasta. Nałożyłem makaron na talerz, polewając go
sosem. Nalałem do szklanek soku i postawiłem wszystko na stole. Poszedłem do
sypialni. Usiadłem na łóżku, całując go w policzek.
- Chodź coś zjeść.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Po sekundzie złapałem
go za koszulkę, przytulając się do niego. Okropnie bolała mnie głowa i było mi
niedobrze.
- Skarbie, co Ci jest? - spytałem cicho. Widziałem, że jest
blady. Było tyle nie pić - pomyślałem.
- Boli mnie głowa – jęknąłem. – Chyba wczoraj za dużo wypiłem
– mruknąłem, obejmując go ramionami w pasie.
- Tyle to wiem - powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Chodź na
obiad, bo wystygnie. Musisz zjeść.
- To nie jest śmieszne – burknąłem i naburmuszyłem się. –
Nie chcę jeść – dodałem po chwili.
Westchnąłem.
- To śpij - powiedziałem, po czym wstałem i poszedłem do
kuchni. Zjadłem swoją porcję, po czym zawinąłem jego talerz w folię aluminiową
i schowałem do lodówki. Było mi trochę smutno, bo nastałem się przy tych
garach.
Westchnąłem i wstałem z łóżka. Nie chciałem żeby się smucić,
ale gdybym coś zjadł to bym zwymiotował. Zacząłem go szukać.
Stałem przy zlewie, myjąc garnek od sosu. Skoro nie chciał
jeść, to nie będę go zmuszał. Jak dobrze, że dzisiaj sobota. Muszę się pouczyć.
Zobaczyłem go w kuchni. Podszedłem i przytuliłem się do jego
pleców, obejmując go ramionami w pasie.
Zmywałem dalej. Chciałem go przytulić, ale miałem mokre ręce
i musiałem tu posprzątać.
- Śliczny, wykąpiesz się ze mną? – spytałem, kładąc policzek
na jego ramieniu. Miałem nadzieję, że już nie był na mnie zły.
- Jak posprzątam - powiedziałem. W sumie przydałby mi się
prysznic. Od czwartej siedzę w kuchni. Nie byłem w ogóle w łazience.
- Mh – mruknąłem i poszedłem do sypialni. Głowa powoli
przestawała boleć. Wszedłem do garderoby, zastanawiając się w co się ubrać.
W końcu skończyłem. Byłem wykończony. Wolałem chyba się
wykąpać, niż wziąć prysznic. Miałem dwie łazienki. W tej drugiej była wanna z
hydromasażem.
Kątem oka widziałem, że Uru wszedł do sypialni. Jednak wciąż
stałem przed ubraniami i modliłem się. Nie wiedziałem w co się ubrać.
- Później wybierzesz - powiedziałem, ciągnąc go za rękę do
drugiej łazienki, o której nie wiedział.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym wcześniej nie
byłem. Okazało się to większą łazienką z dużą wanną.
Podszedłem do wanny, odkręcając ciepłą wodę. Nalałem płynu do
kąpieli obserwując, jak na wodzie rośnie piana.
Uśmiechnąłem się i podszedłem do chłopaka, wcześniej
zamykając drzwi na klucz. Złapałem za dół jego koszuli, powoli ją ściągając.
Byłem ciekawy czy wciąż się mnie boi.
Uśmiechnąłem się. Jakoś nie ruszyło mnie to specjalnie. Nie
bałem się. Przecież tylko zdjął mi koszulkę.
Westchnąłem i ściągnąłem również z siebie górę. Spojrzałem
mu w oczy, powoli ściągając z niego spodnie.
Nawet nie zadrżałem. Byłem z siebie dumny. Wiedziałem, ze nie
ma złych zamiarów, dlatego pozwoliłem mu się rozebrać.
Gdy stał już przede mną nagi, również się rozebrałem.
Spojrzałem na jego uda. Było widać na nich jeszcze niewielkie siniaki.
Odwróciłem się i zakręciłem wodę. Wszedłem do niej, siadając
i czekając na chłopaka. Usiadł za mną, a ja oparłem się o jego tors.
Delikatnie przejechałem palcami po jego udach. Chciałem mu
to jakoś wynagrodzić, ale nie wiedziałem jak.
- Boli jeszcze?
- Nie - powiedziałem. Ból minął już wczoraj. Wszystko już
było w porządku. Było mi tak przyjemnie, siedząc z nim w tej wannie.
- Przepraszam – szepnąłem i pocałowałem go w szyję. Nie, nie
oczekiwałem od niego niczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz