piątek, 9 sierpnia 2013

Something more? Kazuki x Uruha, 17

Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)


„Jasne, zaraz będę”. Schowałem jeszcze nie upieczony obiad do lodówki, po czym poszedłem ubrać buty. Po chwili byłem już w drodze do jego szkoły. Nie minęło piętnaście minut, a zajechałem pod budynek. Wysiadłem z auta. Czemu wszyscy się na mnie gapili?

Uśmiechnąłem się lekko na jego widok. Podszedłem do niego i przytuliłem go.
- Widzisz jak to jest? Na mnie gapią się codziennie – zaśmiałem się cicho. Na początku mnie to krępowało, ale później się przyzwyczaiłem.

Odwzajemniłem uścisk, po czym pocałowałem go w policzek. Puściłem go i wsiadłem do samochodu.

- Jutro nie idę do szkoły – jęknąłem, siadając od strony pasażera. Jak zwykle nie zapiąłem pasów. Odchyliłem głowę do tyłu, przymykając oczy.

- A czemuż to? - spytałem, odjeżdżając. Skupiłem się na drodze. Widząc zmęczenie na jego twarzy, położyłem mu rękę na kolanie, zaczynając je gładzić. - Biedny mój. Bardzo zmęczony?

- Mh – mruknąłem, kładąc rękę na jego dłoni. Splotłem swoje palce z jego i zacząłem gładzić wierzch jego dłoni kciukiem.

Dojechaliśmy do domu. Wysiadłem z auta, po czym poszedłem otworzyć chłopakowi. Gdy wysiadł, ledwo stał na nogach.

Objąłem go w pasie, przytulając go, a jednocześnie trzymając żeby nie upaść. Wziąłem torbę i zarzuciłem ją sobie na ramię.

Zaprowadziłem go do domu. Zdjąłem buty, po czym poszedłem dokończyć obiad. Byłem cholernie głodny. Nastawiłem piekarnik na odpowiednią temperaturę, czekając aż się nagrzeje. Po chwili włożyłem lasagne do środka.

Zdjąłem z siebie ten cholerny mundurek i w samych bokserkach położyłem się do łóżka. Wtuliłem się w poduszkę Uru, zamykając oczy.

Gdy już się upiekła, wyjąłem ją z piekarnika nakładając sobie na talerz. Resztę zostawiłem, by wystygła, by móc schować ją do lodówki. Usiadłem i zacząłem jeść. Była pyszna. Kai, dzięki za przepis. Kazuki' emu nie nakładałem, bo wiedziałem, że nie będzie teraz jadł.

Otworzyłem oczy, czując piękny zapach. Wstałem i powoli poszedłem do kuchni. Byłem głodny.

W progu zobaczyłem swojego chłopaka. Zaśmiałem się widząc jego minę.
- Głodny?

- Tak – mruknąłem, uśmiechając się. Nie jadłem nic cały dzień, więc to chyba oczywiste, że byłem głodny.

- Usiądź - powiedziałem, wstając. Wyjąłem talerz, po czym nałożyłem na niego jeszcze gorącą lasagne. Wziąłem widelec, podając wszystko chłopakowi. Usiadłem z powrotem, wracając do jedzenia.

- Dziękuję – uśmiechnąłem się, biorąc widelec. – Itadakimasu.
Spojrzałem na Uru, jednak po chwili zabrałem się za jedzenie.

- Itadakimasu - odpowiedziałem. Widziałem szczęście na jego twarzy. Zaczął jeść. Byłem zdziwiony, że tak szybko jego talerz zrobił się pusty. Musiał być naprawdę głodny.

Gdy ja miałem pusty talerz, mój chłopak opróżnił dopiero połowę. Zaśmiałem się cicho i położyłem czoło na stole.
- Dziękuję. Było pyszne.

- Jadłeś Ty coś dzisiaj w ogóle? - spytałem, jedząc dalej. Po chwili odstawiłem puste talerze do zlewu i zacząłem je myć.

- Nie, nie miałem czasu – mruknąłem. Na przerwach powtarzałem japoński oraz fizykę, którą również dzisiaj pisałem.

Wywróciłem oczami. Znowu wpędzi się w chorobę. Skończyłem myć, po czym ogarnąłem kuchnię.
- Może idź się położyć, co? Zasypiasz na tym stole.

- Nie, muszę się pouczyć – mruknąłem, wstając od stołu. Poszedłem do sypialni, z przedpokoju biorąc moją torbę szkolną.

Westchnąłem. On się kiedyś wykończy. Nie poszedłem za nim, nie chciałem mu przeszkadzać. Musiał się skupić. Poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie, włączając telewizję. Nie wiem, ile tak leżałem, ale w końcu zasnąłem.

Po paru godzinach lekcje miałem odrobione. Spakowałem się jeszcze i wyszedłem z sypialni. W salonie zauważyłem, że Uru spał na kanapie. Podszedłem do niego i pogłaskałem go po policzku. Wyłączyłem telewizor i wziąłem go na ręce, idąc do sypialni. Położyłem go do łóżka i przykryłem kocem, a sam wziąłem książkę do ręki. Musiałem ją przeczytać, żeby zrobić to streszczenie.

Wiedziałem, że znajduję się w innym pomieszczeniu. Czułem, że leże na czymś wygodniejszym. Byłem strasznie zmęczony.

Ziewnąłem w rękę i oparłem się wygodnie o poduszki, otwierając książkę na pierwszej stronie. Miałem nadzieję, że nie będzie ona jakaś nudna.

Obudziłem się, kiedy w pokoju było już dość ciemno. Oświetlenie dawała tylko mała lampka. Spojrzałem na chłopaka, siedzącego obok, a potem na książkę. Współczułem mu. Sam czytałem te książkę w liceum i myślałem, że się załamię. Nienawidzę czytać dramatów. Te podziały na role i w ogóle.

Książka mnie zaciekawiła aż tak, że nie zauważyłem nawet, że Uru już nie śpi. Nawet moje zmęczenie gdzieś uleciało.

Postanowiłem mu nie przeszkadzać. Niech sobie czyta, a ja sobie popatrzę. Miał taką skupioną twarz.

W końcu skończyłem ją czytać, ale już dzisiaj nie chciało mi się tego pisać. Spojrzałem na chłopaka i aż się wystraszyłem. Kiedy on się obudził?

Zaśmiałem się, widząc to przerażenie na jego twarzy.
- Ale masz minę - ponownie się zaśmiałem.

- Aleś mnie wystraszył – mruknąłem, odkładając książkę. – I co się śmiejesz? – naburmuszyłem się i położyłem na łóżku tyłem do niego.

- Oj, no kochanie, nie obrażaj się - uśmiechnąłem się i objąłem go w pasie, przyciągając do siebie. - Kotku... - szepnąłem i pocałowałem go w policzek.

Nie odwróciłem się. Chciałem się z nim troszkę podroczyć. Byłem ciekawy jak się będzie starał.

- Misiek, no... Przepraszam - powiedziałem, przytulając go mocno do siebie. - Kochanie... skarbeńku mój... Nie gniewaj się.

Uśmiechnąłem się rozczulony, słysząc jak mnie nazywa. Wziąłem jego rękę i splotłem swoje palce z jego, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni.

Przysunąłem go jeszcze bliżej siebie.
- Kocham Cię - powiedziałem, całując go w kark.

- Ja Ciebie też kocham – szepnąłem, wtulając się w niego. Uśmiechnąłem się lekko. Byłem szczęśliwy, że go mam.

Po chwili obróciłem go do siebie, przytulając go do swojej klatki piersiowej. Tak bardzo go kochałem, że nie chciałem go puszczać.

Wtuliłem się w niego, mrucząc coś pod nosem. Zrobiłem sobie z jego ramienia poduszkę i puściłem jego dłoń.

Poczułem na szyi jego spokojny oddech. Spojrzałem na jego twarz, uśmiechając się. Zasnął. Przykryłem go, po czym zacząłem głaskać go po włosach. Sam już nie mogłem zasnąć.

Zacisnąłem dłonie na jego koszulce, uśmiechając się przez sen. W końcu nie śniło mi się nic złego.

Wyglądał tak niewinnie, kiedy spał. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zasnąłem dopiero koło piątej rano.

Obudziłem się o szóstej. Uśmiechnąłem się czule na widok chłopaka i wstałem. Pocałowałem go w policzek i przykryłem go kocem, idąc do łazienki. Musiałem wziąć prysznic.

Nie mogłem się obudzić. Tak chciało mi się spać, że nawet nie mogłem otworzyć oczu. Przyjemnie mi się tak leżało.

Po pół godzinie wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. Poszedłem do sypialni i usiadłem koło chłopaka.
- Kochanie, wstawaj, bo się spóźnisz – powiedziałem, głaskając go po policzku.

Mruknąłem coś przez sen, obracając się na drugi bok. Nie wstawałem, nie chciało mi się. Byłem za bardzo zmęczony. Zbyt późno zasnąłem.

Chyba nic się nie stanie jak dzisiaj go nie będzie? – pomyślałem, wstając z łóżka. Zacząłem ubierać mój mundurek szkolny.

Spałem dalej. Nic mi się nie śniło. Gdzieś miałem to, że muszę iść na uczelnię. Jeden dzień mnie nie zbawi.

Podszedłem do niego i pogłaskałem go po włosach. Poszedłem do przedpokoju żeby się ubrać do końca. Z sypialni wziąłem telefon oraz portfel, podszedłem do łóżka.
- Ja wychodzę do szkoły, kochanie. Śpij dobrze – szepnąłem mu do ucha i pocałowałem go w policzek. Wziąłem jeszcze torbę i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz.

Mruknąłem coś, co miało brzmieć jak „miłego dnia w szkole”, po czym zasnąłem ponownie. Gdy się obudziłem, była czternasta. Obiadu nie musiałem robić, bo został jeszcze od wczoraj.

Dzień minął mi strasznie szybko. Po wczorajszym reszta patrzyła na mnie jeszcze bardziej. W końcu wyszedłem ze szkoły i skierowałem się do domu. Przed klatką spotkałem Reitę.
- Co ty tu robisz? – warknąłem, wyciągając klucze.
- Chcę z nim pogadać – mruknął, spuszczając głowę. Widać, że żałował, że go uderzył. Westchnąłem cicho i poszedłem otworzyć klatkę.
- Chodź.

Jednak nie chciało mi się wstawać. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Wygramoliłem się z łóżka, po czym poszedłem do przedpokoju, przecierając oczy.

- Hej, skarbie – uśmiechnąłem się czule na widok zaspanego chłopaka i pocałowałem go w policzek. – Ktoś przyszedł z Tobą porozmawiać. Tylko bez numerów – warknąłem w stronę blondyna.

- Hej - mruknąłem, wtulając się w chłopaka. Spojrzałem na Reitę. - Czego chcesz? - spytałem spokojnie. Nie miałem siły się unosić.

- Przepraszam, że Cię uderzyłem – szepnął, patrząc na niego niepewnie.
Objąłem Uru w pasie i przytuliłem do siebie. Widziałem, że był bardzo zmęczony.

- Nie mnie powinieneś przepraszać, tylko Aoi' ego. Nawet nie wiesz, w jakim jest złym stanie emocjonalnym. On Cię kocha, kretynie, a ty traktujesz go jak szmatę - powiedziałem spokojnym głosem. Nie miałem mu za złe, że mnie uderzył. Już o tym zapomniałem. Bolało mnie to, jak potraktował Yuu.

- Rozmawiałem z nim. Powiedział, że da mi ostatnią szansę, ale chciałem przeprosić również Ciebie.

- W porządku. Nie gniewam się - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Czyżby ten twardziel się zmienił? Chyba czas zakopać topór wojenny i się pogodzić.

Wywróciłem oczami i odsunąłem się od Uru, popychając go lekko w stronę blondyna. Widziałem, że tamten chciał się przytulić.

Uścisnąłem chłopaka w przyjacielskim geście.
- I tak Cię nienawidzę - powiedziałem roześmianym tonem.
- I wzajemnie - odpowiedział, puszczając mnie.

Zostawiłem torbę w przedpokoju i poszedłem do łazienki, ściągając buty. Nie byłem o nich zazdrosny. Wiedziałem, że Uru mnie kocha.

Po chwili Akira wyszedł, a ja poszedłem do kuchni. Chciało mi się pić. Jednak gdy tylko w kuchni pojawił się Kazuki, podszedłem do niego, przytulając się.
- Stęskniłem się za Tobą.

- Ja za Tobą też, kochanie – uśmiechnąłem się i objąłem go ramionami. Położyłem podbródek na jego głowie, uśmiechając się lekko.

- Jak w szkole? - spytałem jeszcze trochę zaspanym głosem. Wyspałem się, ale jeszcze nie obudziłem się do końca.

- Nie narzekam – szepnąłem. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je. – Dzisiaj gapili się na mnie jeszcze bardziej – wywróciłem oczami.

- Nie wiem, czego oni się czepiają - mruknąłem. Może to było przez to, że wczoraj po niego przyjechałem?

- Nie przeszkadza mi to – wzruszyłem ramionami. – Wyróżniam się. Dla nich to dziwne i nienormalne jak mogę mieć kolczyki, a po szkole grać na gitarze.

- Idioci - mruknąłem, mocniej wtulając się w jego ciało. Tak bardzo za nim tęskniłem, że nie miałem zamiaru go teraz puszczać.

Pocałowałem go w skroń, przytulając mocniej. Jakoś wyciągnąłem szklankę i nalałem sobie soku, upijając łyk. Wciąż go mocno przytulałem.

- Kochasz mnie? - spytałem cicho. Chciałem mieć pewność. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłem, wdychając jego perfumy.

- Kocham Cię, jesteś dla mnie wszystkim – szepnąłem, odkładając szklankę i przytulając go jeszcze mocniej. Mógł w to wątpić, nie dziwiłem się.

- Cieszę się - powiedziałem, uśmiechając się. Byłem taki szczęśliwy, że go miałem. Był dla mnie całym światem.

- A ty mnie jeszcze kochasz? – spytałem i uśmiechnąłem się lekko. Wiedziałem, że mnie kocha, ale lubiłem to słyszeć od niego.

- Oczywiście. Najbardziej na świecie - powiedziałem pewnie. Mimo tego co mi zrobił, nie przestałem go kochać. Nie byłbym w stanie.

Cieszyłem się, że mi wybaczył. Wiedziałem, że nie zapomniał, ja również pamiętałem. Westchnąłem i przyciągnąłem go bliżej siebie.

Nagle zaburczało mi w brzuchu. Od wczoraj nic nie jadłem. Byłem tak głodny, że myślałem, że odgryzę sobie rękę.

Zaśmiałem się cicho. Ja również byłem głodny. Odsunąłem się od niego i posadziłem do przy stole. Sam zająłem się podgrzaniem obiadu.

Położyłem głowę na stole, przyglądając się chłopakowi. Czułem, jak skręca mnie w żołądku. Znowu zaburczało mi w brzuchu i to bardzo głośno.

W końcu podgrzałem. Nałożyłem dość sporo chłopakowi na talerz i położyłem go przed nim. Sobie również nałożyłem i usiadłem obok, biorąc widelec do ręki.
- Itadakimasu.

- Itadakimasu! - wziąłem widelec i zacząłem jeść. Byłem tak głodny, że po pięciu minutach talerz miałem pusty.

Zaśmiałem się i również dokończyłem jeść. Wziąłem talerze, wkładając je do zlewu. Podwinąłem rękawy w koszuli i zacząłem je myć.

Oparłem głowę na ręce, patrząc na niego. Był taki przystojny. Na jego widok serce mi przyspieszało. Chyba ponownie się zakochałem.

Woda poleciała na łyżeczkę, którą akurat myłem. Oczywiście musiałem się polać.
- Kurwa – mruknąłem, patrząc na mokrą koszulę. Westchnąłem cicho. Gdzieś powinienem mieć jeszcze jedną białą.

Zaśmiałem się. Podszedłem do niego, przytulając się do jego pleców. Po chwili zacząłem odpinać guziki jego koszuli.
- Idź się przebierz, ja dokończę myć - szepnąłem mu do ucha, rozpinając ją do końca.

Uśmiechnąłem się lekko gdy odpiął moją koszulę i przejechał dłonią po moim torsie. Kusił mnie i doskonale o tym wiedział. Odwróciłem się do niego, patrząc mu w oczy.

Jeździłem palcem po jego klatce piersiowej, zahaczając o sutek. Drugą rękę położyłem mu na karku, przyciągając go do pocałunku.

Jęknąłem gdy zaczął bawić się moim sutkiem, ale jego usta skutecznie mnie uciszyły. Mruknąłem zadowolony, obejmując go w pasie.

Uszczypnąłem go w brodawkę, ale po chwili puściłem ją, kładąc dłoń na jego torsie. Miał taką gładką skórę.

Czułem, że moje serce przyśpiesza swoją pracę. Uśmiechnąłem się lekko i delikatnie pogłębiłem pocałunek, przyciągając go bliżej siebie.

Zamruczałem cicho, drugą rękę przenosząc na jego kark. Splotłem na nim palce, jednak po chwili wsunąłem rękę w jego włosy.

Obróciłem się i przyparłem go do blatu. Stęskniłem się za nim i to bardzo. Przysunąłem się bliżej, chcąc go mieć jak najbliżej siebie.

Po chwili usiadłem na blacie, a Kazuki stanął między moimi nogami. Zacząłem bawić się jego językiem, po czym delikatnie ugryzłem go w dolną wargę.

Mruknąłem cicho gdy zaczął bawić się moim kolczykiem. Uwielbiałem gdy to robił, choć zdarzało się to rzadko.

Trąciłem ozdobę językiem. Czułem w ustach smak metalu, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem się bawić jego kolczykiem.

Objąłem go mocniej w pasie, dłońmi zakradając się pod jego koszulkę. Zacząłem gładzić jego plecy.

Ponownie zamruczałem. Podobała mi się ta zabawa. Przeszły mnie dreszcze, gdy zaczął głaskać mnie po plecach. Nie moja wina, że miałem łaskotki.

Jęknąłem, gdy chwycił kolczyk w zęby i pociągnął go w swoją stronę. Przeniosłem ręce na jego boki, gładząc je delikatnie.

Ponownie zadrżałem. Cholerne łaskotki! Przeszkadzały mi. Czułem wybuch gorąca w moim ciele. Serce mi przyśpieszyło. Boże, jak on na mnie działał.

Zaśmiałem się cicho na jego reakcję. Czyli miałem co wykorzystywać. Uśmiechnąłem się przebiegle i przejechałem po jego bokach samymi opuszkami palców.

Przeszły mnie ciarki. Nie dość, że drażni moją szyję, to jeszcze teraz będzie mnie łaskotał. Dobrze, że nie zna wszystkich miejsc, w których mam łaskotki.

Odsunąłem się od jego ust. Nachyliłem się i zacząłem lizać jego szyję, jednocześnie wciąż delikatnie gładząc jego boki oraz plecy.

Za jakie grzechy?!
- Kazu...ki... przestań, noooo... - jęknąłem. Doprowadzał mnie do szaleństwa.

- Ależ dlaczego? – wymruczałem przy jego krtani. – Mnie się to podoba – uśmiechnąłem się i zrobiłem mu malinkę.

Ponownie jęknąłem, odchylając głowę do tyłu. Było mi przyjemnie. Westchnąłem cicho.

Czułem jak jego męskość napiera na mój brzuch. Uśmiechnąłem się lekko i zjechałem ręką niżej. Ścisnąłem jego członka przez bokserki.

2 komentarze:

  1. Boskie ciekawe jak to bd dalej weny życzę świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak... czyli szykuje się stosunek :) I jest fanie... czekam na dalsze części i w wolnym czasie zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń