Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)
- Skarbie, przepraszam. Skończyliśmy próbę o dwudziestej i
miałem iść do domu, ale zatrzymali mnie. Powiedzieli, że jako zespół i
przyjaciele musimy pogadać... Gdy do mnie dzwoniłeś to zabrali mi telefon.
Pisałem do Ciebie, jak po cichu wyszedłem – szepnąłem. Widziałem jego smutną
minę.
Spojrzałem na telefon i faktycznie była wiadomość. Jednak ja
nie słyszałem. Westchnąłem. Teraz to już nie ważne. Kilka godzin mojej ciężkiej
pracy poszło na marne.
- Rozumiem.
- Przepraszam Cię – szepnąłem ze łzami w oczach. Widziałem,
że mu smutno i przykro, ale nie miałem na to wpływu.
- W porządku. To ja przepraszam. Poniosło mnie - powiedziałem
smutnym tonem. Było mi przykro, ale to nie jego wina. Zespół go zatrzymał.
- Ja się po prostu o Ciebie martwię – mruknąłem, wycierając
oczy. Nie mogłem znowu płakać, nie chciałem. – Może zjemy co przygotowałeś?
Umieram z głodu – uśmiechnąłem się nieśmiało. – Zapomniałbym, pięknie
wyglądasz.
- Wystygło - powiedziałem cicho. Westchnąłem, po czym
wyniosłem talerze. Wróciłem po paru minutach z ciepłym posiłkiem. Postawiłem
talerz przed nim, siadając obok. Jakoś straciłem apetyt, ale trzeba było to
zjeść. Jednak po chwili wstałem i wyjąłem kwiaty z wazonu. - To dla Ciebie.
Uśmiechnąłem się do niego czule i wziąłem bukiet.
- Dziękuję. Są piękne – szepnąłem. W moich oczach znowu
pojawiły się łzy. Wstałem i przytuliłem go mocno. Nikt nigdy tak się dla mnie
nie starał.
Wtuliłem się w niego. Cieszyłem się, że podobała mu się
niespodzianka. Humor mi trochę wrócił.
Wtuliłem twarz w jego szyję, przytulając się do jego klatki
piersiowej.
- Tak bardzo Cię kocham – wymruczałem w jego ramię. Miałem
nadzieję, że humor mu wróci.
- Ja Ciebie też - mruknąłem. Po chwili zaśmiałem się, gdy
zaburczało mu w brzuchu. - Chodź jeść - powiedziałem, odsuwając się od niego.
Usiadłem na sofie i zapaliłem świeczki, rozświetlając pokój.
- Pięknie to wygląda – powiedziałem, wkładając kwiaty do
wazonu na stole. Usiadłem obok niego i wtuliłem się w jego bok, jednocześnie
biorąc talerz do rąk. – Itadakimasu.
- Itadakimasu - powiedziałem, biorąc się za jedzenie. Szło mi
to opornie, bo oczy same mi się zamykały. Byłem cholernie zmęczony.
Widziałem jak się męczył. Po zjedzonej kolacji spojrzałem na
niego czule.
- Idź się położyć, kotku, a ja tu posprzątam – szepnąłem. –
Dziękuję za pyszną kolację i kwiaty.
- Mhm - mruknąłem, wstając z kanapy. Zanim wyszedłem,
pocałowałem go jeszcze w usta. - Dobranoc.
- Dobranoc, kochanie – uśmiechnąłem się. Chłopak wyszedł, a
ja zabrałem się za sprzątanie, co chwila patrząc na kwiaty.
Nawet się nie przebrałem. Nie miałem siły. Wszedłem do
sypialni i padłem jak długi na łóżko, od razu zasypiając. Byłem cholernie
zmęczony.
Po parunastu minutach wróciłem do sypialni. Rozebrałem się
do bokserek i spojrzałem na chłopaka. Podszedłem do niego. Powoli ściągnąłem z
niego krawat oraz koszulę, a następnie spodnie. Położyłem się obok, przytulając
go.
Wtuliłem się w ciepłe ciało, śpiąc dalej. Miałem nadzieję, że
między nami będzie wszystko dobrze. Jednak koszmar powrócił. Znowu miałem ten
sen. Bałem się, że to się może stać.
Pocałowałem go w czoło, zaczynając głaskać po włosach.
Kochałem go najbardziej na świecie, nie wyobrażałem sobie życia bez niego.
Miałem nadzieję, że nigdy nie odejdzie.
Obudziłem się z piskiem. Nie mogłem znieść tego snu. To było
za dużo. Podniosłem się do siadu, oddychając ciężko.
Również się podniosłem i przygarnąłem go do siebie,
przytulając mocno.
- Coś złego Ci się śniło, kochanie? – spytałem i wplotłem
palce w jego włosy.
- Mhm - wtuliłem się w niego, próbując uspokoić oddech. Nie
chciałem, żeby coś takiego się stało. Nie przeżyłbym tego.
- Opowiedz mi o tym – poprosiłem cicho. Zacząłem przeczesywać
jego jasne kosmyki. Pocałowałem go w czoło. Chciałem żeby się uspokoił.
- Śniło mi się, że mnie zostawiłeś... Że odszedłeś ode
mnie... - szepnąłem, pociągając nosem. Chciało mi się płakać.
- Ciii.. Nic takiego się nie stanie. Kocham Cię nad życie,
wolałbym umrzeć niż Cię zostawić – wyszeptałem mu do ucha, przytulając mocniej.
- Naprawdę? - spytałem. Chciałem mieć pewność, że to się nie
stanie. To byłby najgorszy dzień w moim życiu.
- Przysięgam, kochanie. Kocham Cię i nigdy w życiu Cię nie
zostawię – uśmiechnąłem się i pocałowałem go czule w usta.
- Cieszę się - powiedziałem, gdy odsunął się od moich ust.
Byłem szczęśliwy, że go miałem. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się.
Pogłaskałem go po policzku, uśmiechając się czule.
Pocałowałem go w nos. Chciałem z nim być najdłużej jak to możliwe.
Wtuliłem się w niego mocniej, kładąc się. Jednocześnie
pociągnąłem go za sobą. Po chwili już spałem jak dziecko.
Nie miałem zamiaru iść jutro do szkoły. Byłem zmęczony i nie
odrobiłem zadań. Nie miałem czasu. Resztę nocy leżałem i głaskałem go po
włosach.
Obudziłem się dopiero koło dwunastej. Taki był skutek
całonocnej nauki. Niestety jutro czeka mnie to samo.
Zasnąłem chyba koło siódmej czy ósmej rano. Całą noc nie
spałem w razie gdyby mnie potrzebował, ale później usnąłem.
Wstałem i ogarnąłem się. Miałem ochotę na coś słodkiego, ale
jak na złość nic nie było w domu. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
Wyjąłem z szafki przepis. Sprawdziłem, czy mam wszystkie składniki. Miałem
zamiar zrobić muffinki.
Spałem chyba cały dzień. Byłem bardzo zmęczony. Jeszcze nie
oddałem jej tych rzeczy, ale miałem nadzieję, że będę mógł jej dać w innym
terminie.
Zacząłem robić te babeczki. Miałem nadzieję, że mi wyjdą. Po
chwili zacząłem nucić. Ciasto na muffinki było gotowe.
Nie miałem ochoty wstawiać. Miałem taki piękny sen. Byliśmy
razem z Uruhą na plaży, niosłem go na barana. Później uprawialiśmy seks na
plaży.
Włożyłem je do piekarnika i zacząłem robić kremy. Waniliowy i
czekoladowy. Miałem dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Chciałem go przywitać
babeczką.
W końcu otworzyłem oczy. Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w
poduszkę mojego chłopaka. Miałem bardzo dobry humor.
Po jakiś czterdziestu minutach usłyszałem dźwięk piekarnika.
Wyjąłem babeczki, po chwili zaczynając je ozdabiać. Nałożyłem na nie kremy, po
czym obsypałem je posypką. Wziąłem po jednej z każdego rodzaju i poszedłem do
sypialni. Wiedziałem, że już nie śpi.
- Waniliowa czy czekoladowa?
- Hm? – mruknąłem, patrząc na niego z uśmiechem. Zaświeciły
mi się oczy na widok babeczek. – Czekoladowa.
Usiadłem na łóżku i wręczyłem mu muffinkę. Miałem nadzieję,
że będzie mu smakować. Już kiedyś je robiłem, ale mogłem wyjść z wprawy.
Usiadłem obok niego i wtuliłem się w jego bok, biorąc
babeczkę do ręki. Uśmiechnąłem się, biorąc pierwszy gryz.
- Dobre? - spytałem, po czym ugryzłem swoją. Moja była
przepyszna. Pierwszy raz wyszły mi takie dobre.
- Mhh.. Przepyszne – uśmiechnąłem się szerzej, wtulając w
niego. Powoli jadłem babeczkę, rozkoszując się każdym gryzem.
- Bo robione z miłością - powiedziałem, jedząc. Byłem z nich zadowolony.
Wyszły takie, jakie powinny być.
- Chcesz się ze mną wykąpać? – spytałem, gdy już zjadłem.
Spojrzałem na jego twarz w pocałowałem go w policzek.
- Mhm - mruknąłem. Podobała mi się ta propozycja. Chyba
wreszcie zaczęło nam się układać. Cieszyło mnie to.
- Ten entuzjazm – mruknąłem, naburmuszony. Westchnąłem i
wstałem z łóżka. Zacząłem szukać ubrań.
- No przecież chcę! - zaśmiałem się i rzuciłem w niego
poduszką. Dostał centralnie w głowę.
Wziąłem poduszkę, obracając się w jego stronę. Uśmiechnąłem
się szatańsko i podszedłem do niego. Zanim się zorientował, również uderzyłem
go poduszką.
Gdy oberwałem, opadłem na łóżko. Właśnie rozpętałem wojnę.
Wziąłem drugą poduchę i walnąłem go.
Urządziliśmy sobie małą wojnę na poduszki, która trwała paręnaście
minut. Zaśmiałem się, przewracając go na plecy. Chwyciłem jego ręce, żeby nie
mógł dosięgnąć swojej broni i pocałowałem go w usta.
Zamruczałem w jego usta, odwzajemniając pocałunek. Ahh te
jego usta. Smakowały kremem czekoladowym. Były takie słodkie.
Przejechałem językiem po jego dolnej wardze. Gdy uchylił
wargi, delikatnie pogłębiłem pocałunek.
Mruknąłem zadowolony. Chciałem przyciągnąć go bliżej, ale
trzymał moje ręce. Ten pocałunek był taki przyjemny.
W końcu puściłem jego dłonie. Oparłem się na przedramionach
i wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je.
Zarzuciłem mu ręce na szyi. Przyciągnąłem go bliżej. Kochałem
go. Był dla mnie wszystkim.
Uśmiechnąłem się lekko, wciąż go całując. Kochałem go
całego; jego usta, oczy, nos, twarz, włosy, ciało, charakter. Kochałem w nim wszystko.
Jednak te piękną chwilę przerwał nam telefon Kazuki' ego.
Domyślałem się, kto mógł dzwonić. Pewnie ktoś z jego zespołu. Wczoraj wymknął
się po cichu, a oni się pewnie martwili.
Wziąłem telefon, ale nie odebrałem. Odrzuciłem połączenie i
wtuliłem się w chłopaka. Nie chciałem z nimi rozmawiać, byłem na nich wściekły.
- Nie odbierzesz? - spytałem. - Pewnie się martwią o Ciebie -
powiedziałem, obejmując go mocno. Mógł im chociaż powiedzieć, że wszystko jest
w porządku i że nic mu nie jest.
- Nie odbieram. Wczoraj ich prosiłem żeby mnie zostawili i
oddali telefon. Mieli mnie w dupie, niech nie oczekują teraz czegoś innego –
mruknąłem.
- Rozumiem... - szepnąłem. - To idziemy się kąpać czy nie? -
spytałem, nadymając policzki jak małe dziecko. Niecierpliwiłem się.
- Hai – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w szyję. Wstałem z
niego, łapiąc go za rękę i ciągnąc do łazienki.
Weszliśmy do łazienki, po czym rozebraliśmy się, wchodząc do
kabiny. Puściłem ciepłą wodę, po czym przytuliłem się do ukochanego.
Uśmiechnąłem się czule, również go obejmując. Nalałem sobie
trochę żelu na dłonie i zacząłem namydlać jego plecy.
To było takie przyjemne uczucie. Potrzebowałem drobnego
masażu. Strasznie bolały mnie plecy od ślęczenia nad książkami.
- Bolą plecki? – spytałem cicho, wciąż go po nich gładząc.
Poczułem, że wtulił się we mnie jeszcze bardziej.
- Bolą - mruknąłem. Miał takie boskie ręce. Delikatnie
naciskał na moje plecy, przez co czułem się jak w niebie. To było ukojenie.
- Moje kochanie – wyszeptałem, całując go w skroń. Wciąż nie
przestawałem delikatnie masować. Chciałem mu się do czegoś przydać.
Zamruczałem.
- Mógłbyś zostać masażystą. Masz boskie ręce -
powiedziałem, przymykając oczy.
- Masażystą? Chyba Twoim osobistym – szepnąłem, całując go w
szyję. Cieszyłem się, że mu się podoba.
- Nie pogardzę - zaśmiałem się. Fajnie mieć takiego
osobistego masażystę.
- Hm.. Ale jakie będę miał wynagrodzenie? – mruknąłem mu
prowokująco do ucha. – Nic za darmo, kochanie.
- Dostaniesz babeczkę - zażartowałem. Domyślałem się, o co mu
chodziło, jednak na razie nie chciałem. Musiało się zacząć układać do końca.
- Czekoladową? – upewniłem się. Jakoś waniliowa mnie nie
przekonywała do siebie, ale może później zjem.
- Czekoladową - powiedziałem z uśmiechem. Wiem, że lubił
czekoladę, dlatego postanowiłem mu je zostawić.
- Dobrze – uśmiechnąłem się. – Ale dokończę Ci masaż
później, bo teraz możemy się rozchorować.
- Haaii - powiedziałem i również zacząłem go myć. Po paru
minutach wyszliśmy spod prysznica. Było mi zimno.
Wytarłem siebie i ubrałem bokserki. To samo zrobiłem z
chłopakiem. Wziąłem go za rękę i poprowadziłem do sypialni.
- Chcesz ten masaż? – spytałem, uśmiechając się.
- Cem - powiedziałem jak dziecko. Położyłem się na łóżku, czekając
na masaż.
Zaśmiałem się cicho i usiadłem mu na pośladkach. Delikatnie
dotknąłem jego ramion, powoli je masując. Chciałem żeby było mu dobrze.
Zamruczałem. Było mi tak przyjemnie. Jego dotyk był taki
delikatny. Czułem, jak ból maleje.
Powoli przenosiłem się rękami niżej. Dotarłem do krzyża i
znowu rozpocząłem swoją wędrówkę. Cieszyłem się, że mu się podoba.
Rozluźniłem się. Jak dobrze, że go miałem. Kochał mnie...
przytulał, całował... i jeszcze masował. Miałem anioła w domu.
- Dobrze Ci? – spytałem, całując go w kark. Zjechałem rękami
na jego boki, masując je.
- Baardzoo - wymruczałem. Czułem się wspaniale. Mógłby mnie
tak masować codziennie.
- Cieszę się – zaśmiałem się cicho. W końcu przestałem go
masować i przytuliłem się do jego pleców.
- Było cudownie - powiedziałem, czując jak się do mnie
przytula. Zrobił się cięższy.
- To dobrze. Starałem się – uśmiechnąłem się, kładąc obok i
przytulając go. – Robiłem masaż pierwszy raz.
- Czułem się, jakbyś robił to zawodowo - uśmiechnąłem się,
wtulając w niego. Byłem szczęśliwy.
- Cieszę się, że Ci się podobało – pocałowałem go w czoło,
przytulając mocniej. Nigdy w życiu nie robiłem masażu.
Leżeliśmy tak dość długo. Między nami zaczęło się układać.
Przez następne dwa miesiące nie było nawet głupiej sprzeczki. Bardzo mnie to
cieszyło. Nadchodził nowy rok. Sylwester mieliśmy spędzić w towarzystwie
naszych zespołów. Wiedziałem, że ten sylwester zapamiętamy do końca życia.
W końcu nadszedł Sylwester. Siedzieliśmy w mieszkaniu Ruki’
ego i piliśmy. Oczywiście nie wypiłem dużo, zaledwie dwa drinki. Nie chciałem
się upić.
Nie miałem zamiaru dużo pić, ale kupili mi Moët. Siła wyższa.
Całą butelkę wypiłem sam. Nie był to mocny alkohol, ale butelka była wielka.
Widziałem, jak Kazuki pił kolejne drinki, bo co chwilę mu dolewali. Wiedziałem,
że tak to się skończy. Byliśmy już dość mocno podpici. Kiedy moja butelka
zrobiła się pusta, Byou wpadł na pomysł, żeby zagrać w butelkę.
Usiadłem koło mojego chłopaka i objąłem go ramieniem. Zasada
była jedna: trzeba było odpowiedzieć na pytanie, a jeśli nie to trzeba było
pocałować wyznaczoną przez kręcącego osobę. Byou zakręcił butelką która
wskazała mnie.
- Kazu! - powiedział i uśmiechnął się. - Kto w waszym związku
jest na górze? - spytał patrząc to na mnie, to na niego. Zarumieniłem się. Nie
chciałem, żeby odpowiadał, ale też nie chciałem, żeby całował kogoś innego.
Zaśmiałem się cicho, patrząc na mojego chłopaka. Pewnie nie
chciał żebym odpowiadał, ale nie chciałem się całować z kimś innym.
- Ja – wywróciłem oczami.
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Podniosłem na nich
wzrok.
- No co się tak na mnie gapicie?!
- Nie denerwuj się, skarbie – uśmiechnąłem się i pocałowałem
go w policzek. Wziąłem butelkę i zakręciłem. Wskazała na Ruki’ ego.
- No słucham Cię - powiedział z uśmiechem. Byłem ciekawy,
jakie pytanie dostanie nasz drogi wokalista. Ruki był małym perwersem, więc nie
zdziwiłbym się, gdyby odpowiedział na bardzo intymne pytanie.
- Widzę jak patrzysz na mojego kochanego perkusistę –
uśmiechnąłem się. – Co do niego czujesz? – spytałem. Wiedziałem, że nie byli
razem.. Byłem ciekawy czy odpowie.
- Ja? Nic - powiedział. Zarumienił się. Oj Rukiś, chyba będę
musiał z Tobą pogadać. Czyżby Jin mu się podobał?
- Za nieszczerą odpowiedź czeka Cię kara – zaśmiałem się. Takie
były zasady. A zresztą gołym okiem było widać, że kłamie. – Pocałuj go.
Blondyn przełknął ślinę. Było mi go trochę szkoda, bo chyba
nie chciał, żeby to się wydało. Na jego miejscu, pewnie też bym kłamał. Chłopak
powoli przysunął się do perkusisty i delikatnie musnął jego usta. Po chwili się
odsunął, czerwieniąc się.
Uśmiechnąłem się lekko i podałem mu butelkę. Zauważyłem, że
Jin spuścił głowę i zarumienił się jeszcze bardziej od Ruki’ ego. Musiałbym z
nim porozmawiać.
Takanori zakręcił butelką. Wypadło na Reitę.
- Kiedy i w jaki sposób zaczął się twój związek z Yuu? Nigdy
nam o tym nie mówiliście - powiedział. Ja wiedziałem. Przespali się ze sobą po
pijaku.
Chuściak westchnął i spojrzał na niego.
- Przespałem się z nim. Piliśmy u mnie w domu. Alkohol
rozwiązuje język, więc dowiedzieliśmy się paru rzeczy – odpowiedział.
Uśmiechnąłem się lekko. Tak też dobrze. Wziąłem szklankę i
upiłem łyk drinka.
Reita zakręcił i niestety musiało paść na mnie. Aż zacząłem
się bać pytania. W końcu zadawał mi je Suzuki.
- Jak wyglądał wasz ostatni seks? Ze szczegółami –
uśmiechnął się iście szatańsko. Zakrztusiłem się, patrząc na niego.
- Żartujesz prawda?! - spytałem. Nie miałem zamiaru zdradzać
im naszego życia erotycznego. No bez przesady, jeszcze mnie nie pojebało!
- Całuj Aoi’ ego – powiedział.
Zacisnąłem zęby, odwracając głowę. Nie chciałem żeby on go
całował. W końcu to dzięki niemu powstała tamta sytuacja.
- Mam całować przyjaciela? I to w dodatku twojego chłopaka?
Jesteś nienormalny - mruknąłem. Widziałem, że Yuu też tego nie chciał.
Spojrzałem na Kazuki' ego. Wiedziałem, że przypomniał sobie o tamtym dniu.
- Całuj, całuj – uśmiechnął się. – Przyjacielski, nic nie
znaczący buziak.
Usiadłem „po turecku” i spuściłem głowę. Nie chciałem na to
patrzeć. A zresztą już wolałem żeby go całował niż opowiadał o naszym życiu
seksualnym.
Westchnąłem. Podszedłem na czworaka do bruneta, po czym
krótko musnąłem jego wargi, od razu się odsuwając. Nie chciałem tego, ale
prędzej bym się pociął, niż opowiadał im przebieg naszego seksu.
Aoi zakręcił butelką i znowu wypadło na mnie. Zmrużyłem
oczy, obejmując zaborczo Uru i czekając na pytanie.
- W jakich okolicznościach się poznaliście? - spytał. Byłem
mu wdzięczny, że nie zadał jakiegoś pytania wyrąbanego w kosmos.
- Ojczym się spotkał z jego matką w „interesach” –
mruknąłem. Wziąłem butelkę i zakręciłem. Tym razem wypadło na Byou.
Chłopak spojrzał na Kazu niepewnie. Chyba bał się, że zapyta
o Manabu. Wcale mu się nie dziwie. To była ich sprawa. Zresztą przecież Kazuki
o wszystkim wiedział.
- O co by tu się zapytać – mruknąłem. Wciąż byłem na niego
zły za to, że mnie wtedy zatrzymał. – Dlaczego mi wtedy zabraliście telefon i
trzymaliście? – spytałem, patrząc na niego.
- Nie odpowiadam - powiedział. Miałem tylko nadzieję, że
będzie musiał pocałować Manabu. W końcu nie życzyłem nikomu tego, by całował
się z kimś innym, mając chłopaka. To nie było fajne.
- Skoro chcesz – uśmiechnąłem się trochę niebezpiecznie. I
tak to z niego wyduszę. – Nie patrz tak na mnie. Całuj swojego chłopaka, tylko
nie zacznijcie się tu pieprzyć – wywróciłem oczami.
Uśmiechnął się i pocałował chłopaka. Delikatnie i czule. Po
chwili odsunął się od niego i zakręcił. Wypadło na mnie. Za jakie grzechy?!
- Och, jak słodko – zaśmiał się, patrząc na mojego chłopaka.
– Uprawiałeś seks z kimś innym niż z Kazuki’ m? – spytał. Przytuliłem go
mocniej, bo wiedziałem, że to dla niego trudny temat.
Wahałem się. Nie chciałem, by wiedzieli, co robiłem. Nie
wszyscy reagują na to tak, jak Kazuki. Nie chciałem zostać wyzwany od dziwek.
Jednak bałem się też, że będę musiał pocałować kogoś innego, niż Kazuki' ego.
- Tak, uprawiał seks z kimś innym niż ja – powiedziałem za
niego. Wiedziałem, że to trudny temat. – Przecież to oczywiste, że ponad
dwadzieścia lat nie żył z celibacie, prawda?
Ulżyło mi. Cieszyłem się, że odpowiedział za mnie.
Przytuliłem się do niego. Graliśmy jeszcze chwilę. Po grze poszedłem na balkon
się przewietrzyć. Czułem, jak ktoś przytula się do moich pleców.
- Coś się stało? – spytałem, przytulając się do niego.
Położyłem podbródek na jego ramieniu i spojrzałem na jego twarz.
- Nie, kochanie. Musiałem się dotlenić - uśmiechnąłem się,
patrząc na niego. Odwróciłem się, wtulając w jego tors. Byłem taki szczęśliwy.
W końcu znalazł się ktoś, kto mnie pokochał.
W końcu wybiła północ. Wypiliśmy szampana i porozmawialiśmy
jeszcze chwilę, po czym poszliśmy spać (oczywiście w domu Ruki’ ego).
Z każdym następnym dniem było już coraz lepiej. Oczywiście,
że w przyszłości będą kłótnie oraz sprzeczki. Jednak wiedziałem, że mamy siebie
i damy radę. Z rodzicami się nie kontaktowaliśmy, nie było mi smutno z tego
powodu. Nie zrozumieliby. Kochałem go i wiedziałem, że nigdy mnie nie zostawi.
Nikogo więcej mi nie było potrzeba.
~THE END~
:") Szkoda, że to koniec, ale... i tak było fajnie
OdpowiedzUsuńZawarta w tym opowiadaniu magia, oczarowala mnie. <3
OdpowiedzUsuńTo bylo wspaniale!
Wszystko co dobre dobrze sie konczy, ciesze sie za im sie ulozylo :3
To bylo wspaniale!!!
Ooo uroczo, szkoda.... Że to koniec :(
OdpowiedzUsuń