piątek, 8 listopada 2013

"Już zawsze będziemy razem." Kris x Bou, 09

Widzę, że już Wam się to opowiadanie nie podoba... No cóż... Musicie to jakoś przetrwać. Mogę tylko powiedzieć, że po tym rzygającym tęczą opowiadaniu będzie trochę brutalniejsze.

Jeśli chodzi o resztę opowiadań... To nie wiem kiedy cokolwiek dodam, nie wiem kiedy cokolwiek napiszę. Nie mam weny do tego wszystkiego. Naprawdę już nie mam pomysłów. Mam tyle opowiadań... A weny brak. Naprawdę bardzo przepraszam za to.

U mnie ostatnio jest ... okropny okres. Kto wie, ten wie. Nie będę się nad tym wszystkim rozpisywać, bo to chyba nie ma sensu. Jest jak jest... Myślałam, że jest dobrze. Ba! Byłam szczęśliwa. Szczęśliwa, kurwa! Ale jak zwykle pojawiają się osoby, które to wszystko psują, które potrafią to spieprzyć. Tak się właśnie stało. Spieprzyło się to wszystko. Znowu ... Znowu jest to samo. Znowu to wszystko do mnie wróciło. Mam dość, znowu.

Btw. Nie tak łatwo jest umrzeć po utracie ... dość sporej ilości krwi ;--;

Btw2. Powoli piszę JoeChun. W tym rozdziale uczucia L.Joe to chyba moje uczucia... Nie wiem kiedy to napiszę...

Przepraszam za moje narzekanie.






 Różowy - Bou (Toshi)
Biały - Kris - Diru)


- Tak. Wziąć mnie na ręce, bo księżniczkę bolą nogi – ponownie się zaśmiałem. Przy nim mogłem czuć się swobodnie.

- Tak jest! - powiedziałem, po czym wziąłem go na ręce. - Czy mam gdzieś Cię zanieść, księżniczko?

- Nie – szepnąłem. – Pocałuj mnie – mruknąłem, rumieniąc się mocno. To było takie krępujące. Spojrzałem mu w oczy.

Uśmiechnąłem się i nachyliłem nad nim, całując go w te słodkie usteczka. Mruknąłem, gdy poczułem jego dłoń w moich włosach.

Zacząłem przeczesywać jego włosy. Uśmiechnąłem się w jego usta, po czym lekko rozchyliłem wargi. Chciałem by mnie pocałował tak, jak wcześniej.

Wsunąłem język do wnętrza jego ust, delikatnie pogłębiając pocałunek. Starałem się być delikatny i czuły.

Zamruczałem cicho, wtulając się w niego mocniej. Również zacząłem oddawać pocałunek, wciąż trochę nieporadnie.

Całowałem go bardzo delikatnie. Po chwili jednak odsunąłem się od niego. Było mi duszno. Znowu...

Spojrzałem na niego i dotknąłem ręką jego szyi. Poczułem tam ... bliznę? Spojrzałem na nią, przejeżdżając po niej palcem.
- Co Ci się stało?

- Chodzi o bliznę? - spytałem. Kiedy widziałem, że pokiwał głową, westchnąłem i skierowałem się na ławkę. Usiadłem, sadzając go sobie na kolanach.

Spojrzałem na niego zaskoczony, gdy usiadł i posadził mnie na swoich kolanach. Spojrzałem na jego twarz.

- To było dawno... - mruknąłem. Wszystkie wspomnienia wróciły. - Moje dzieciństwo nie było zbyt kolorowe... - szepnąłem. Ciężko mi było o tym mówić.

Wtuliłem policzek w jego ramię i odgarnąłem mu włosy z czoła. Widziałem, że ciężko było mu o tym mówić.

- Mój ojciec jest alkoholikiem. Znęcał się nade mną i nad moją mamą. Pamiętam doskonale tamten dzień... - powiedziałem, przytulając go mocniej. Chciałem czuć jego ciepło.

Przysunąłem się do niego bliżej i wtuliłem w niego mocniej. Widziałem, że trudno było mu z tym wszystkim, ale czasem lepiej się wygadać.

- Tamtego dnia moja mama nie ugotowała obiadu, bo strasznie źle się czuła. On jak zwykle wrócił pijany do domu - mruknąłem, kładąc głowę na jego. - Zaczął krzyczeć na mamę i bić ją. W pewnym momencie chwycił za nóż...

Zacząłem głaskać go po głowie. Mogłem się domyślić co było później, ale ... jeśli się wygada to będzie mu lepiej.

- Stanąłem w obronie mamy... I wtedy wbił mi nóż w krtań... - mruknąłem. Zaczęło boleć mnie serce.

- Mój biedny – szepnąłem, przytulając go jeszcze mocniej. Nie lubiłem gdy się smucił, ale ... co to za ojciec?! Nie rozumiałem tego.

- Miałem wtedy piętnaście lat... Lekarze powiedzieli, że to cud, że w ogóle żyję... - szepnąłem, wtulając się w niego. Kiedy patrzę w lustro, widzę jego twarz...

- Kris... Ja... Kocham Cię – wymamrotałem cicho, chowając twarz w jego szyi. Wiem, że marna zmiana tematu, ale ... nie chciałem by się smucił.

Otworzyłem szerzej oczy. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem.
- Ja Ciebie też, księżniczko.

Uśmiechnąłem się lekko, wtulając w niego mocniej. Znowu czułem, że pieką mnie policzki. Jednak musiałem to powiedzieć.

- Chodźmy już stąd. Nie mogę oddychać przez ten dym z tych drzew. Zaraz znowu zacznę się dusić - mruknąłem i wziąłem go na ręce. Powoli zacząłem kierować się do jego domu.

- M-może mnie postaw? – spytałem niepewnie. Nie chciałem żeby przeze mnie coś mu się stało, a przecież sam mogłem iść.

- Nie, księżniczko - zaśmiałem się. Lubiłem go nosić. Był lekki. Miałem dobry humor. Jednak kiedy przypomniałem sobie o jutrzejszym dniu, humor zniknął. Jeszcze jutro czekała mnie sesja zdjęciowa, którą szefowa sobie wymyśliła. Zachciało jej się ozdabiać klub naszymi zdjęciami.

Spojrzałem na jego smutną twarz i aż sam zrobiłem się smutny.
- Co się stało? Nie mów, że nic, bo widzę – mruknąłem, dotykając jego policzka. Chciałem by mi powiedział.

- Jutro mam sesję - mruknąłem. Poprawiłem go sobie na rękach, idąc dalej.

- Sesję? Chcę to zobaczyć – zaśmiałem się cicho i wtuliłem twarz w jego szyję. Palce znowu wplotłem w jego włosy, przeczesując je.

Zakrztusiłem się.
- Chcesz patrzeć jak robią mi zdjęcia w skąpych ciuchach? - spytałem, nie dowierzając.

- A czy to dziwne? – naburmuszyłem się. – Jesteś moim chłopakiem, lubię na Ciebie patrzeć – wymamrotałem, rumieniąc się obficie.

Czy on nazwał mnie swoim chłopakiem? Chyba śnię!
- Naprawdę chcesz ze mną iść? - spytałem, bo jednak miałem cichą nadzieję, że tylko żartował.

- Nie chcesz to nie pójdę – mruknąłem, wtulając się w niego bardziej. Mógł od razu powiedzieć, że nie chce żebym tam był.

- Chcę, księżniczko - powiedziałem, całując go w głowę. Jeżeli chce, to niech idzie. Z jednej strony będzie mi raźniej.

Uśmiechnąłem się lekko i zarumieniłem.
- Dlaczego nazywasz mnie „księżniczką”? – spytałem cicho, patrząc na jego twarz.

- Bo dla mnie nią jesteś. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko - powiedziałem, patrząc przed siebie, aby nie wyrąbać w jakiś słup.

Zaśmiałem się cicho, rumieniąc jeszcze mocniej. Dlaczego on mnie tak zawstydzał? Ponownie wtuliłem twarz w jego szyję.

W końcu dotarliśmy do jego mieszkania. Postawiłem go na podłodze, nadal obejmując w pasie.
- To do jutra, kochanie - powiedziałem i krótko musnąłem jego usta.

Zarzuciłem mu ręce na kark, oddając pocałunek. Jednocześnie oparłem się o drzwi wejściowe. Po paru minutach odsunąłem się od jego ust na parę milimetrów.
- Zadzwoń jutro – uśmiechnąłem się i zarumieniłem.

- Przyjdę po Ciebie, skoro chcesz ze mną iść - odwzajemniłem uśmiech, po czym jeszcze raz go pocałowałem i odsunąłem się od niego.

Jednak zarzuciłem mu ręce na kark, stanąłem na palcach i przytuliłem się do niego. Nie chciałem się z nim żegnać.
- Śpij dobrze – szepnąłem i odsunąłem się od niego. – I napisz jak dojdziesz do domu.

- Dobrze - mruknąłem. - Dobranoc, skarbie - powiedziałem i zacząłem kierować się do schodów. Po chwili zszedłem na dół i poszedłem do domu.

Wszedłem do domu i od razu zamknąłem drzwi na klucz. Oparłem się o drzwi, odchylając głowę do tyłu. Uśmiechnąłem się i dotknąłem swoich ust. Wciąż czułem na nich słodki smak jego warg.

Z uśmiechem wracałem do domu. Droga nie zajęła mi dużo czasu. Po paru minutach byłem już w domu. Wyjąłem telefon i wybrałem jego numer. „Cały i zdrowy dotarłem do domciu.” Wysłałem.

Zaśmiałem się, czytając jego wiadomość. „Cieszę się, mój sługo :P Dobranoc.” Odpisałem i poszedłem do łazienki żeby się umyć oraz przebrać.

„Dobranoc, księżniczko <3.” Odpisałem i poszedłem się umyć. Po dwudziestu minutach w samych bokserkach położyłem się do łóżka.

Pół godziny później już leżałem w łóżku. Oczywiście to wszystko musiał przerwać mój atak astmy. Gdy się już uspokoiłem, ponownie się położyłem i przymknąłem oczy.

Zasnąłem po paru minutach. Uprzednio nastawiłem sobie budzik na ósmą rano. Śnił mi się Bou. A raczej... Ja i Bou. Kochaliśmy się w tym śnie.

Obudziłem się po dziewiątej. Od razu poczłapałem do łazienki żeby jakoś ogarnąć swój wygląd. Z pomieszczenia wyszedłem po pół godzinie i ruszyłem do kuchni.

Koło dziesiątej wysłałem mu wiadomość. „Będę za piętnaście minut.” Wziąłem potrzebne rzeczy i ubrałem buty. Wyszedłem z domu, kierując się do chłopaka.

Gdy dostałem od niego sms’ a zacząłem cieszyć się jak dziecko. Do kieszeni schowałem inhalator oraz komórkę z portfelem. Nie brałem dużo pieniędzy, bo po co? Czekałem na niego.

Po drodze wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni. Po paru minutach wyszedłem z niej z czerwoną różą w ręku. Gdy dotarłem do jego bloku, wlazłem na górę kierując się pod jego mieszkanie. Zapukałem, chowając różę za plecy.

Poszedłem do przedpokoju o mało co się nie wywracając. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na chłopaka. Od razu się zarumieniłem.

Podszedłem do niego i wyjąłem kwiatka zza pleców.
- To dla Ciebie, księżniczko - powiedziałem z uśmiechem, całując go w nos.

- Ojej... Dziękuję – mruknąłem zawstydzony, biorąc kwiatek. Zarzuciłem mu ręce na kark i stanąłem na palcach, całując go w usta.

Zamruczałem, odwzajemniając pocałunek. Jednak długo on nie trwał. Odsunąłem się od niego.
- Chodźmy już, bo mnie zabiją jak się spóźnię.

Zaśmiałem się cicho, posłusznie odsuwając się. Poszedłem do kuchni i włożyłem kwiatek do wazonu, uprzednio nalewając tam wody. W przedpokoju ubrałem buty i wziąłem klucze.

Gdy zamknął drzwi, złapałem go za rękę, splatając razem nasze palce. Poprowadziłem go w kierunku schodów, a po paru minutach byliśmy już na zewnątrz.

Ścisnąłem jego dłoń, uśmiechając się nieśmiało. Martwiłem się tym, że jeszcze dzisiaj nie miałem ataku astmy...

Nie szliśmy ani za szybko, ani za wolno. W studiu, w którym miała być sesja, byliśmy po trzydziestu minutach. Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się do odpowiedniego pomieszczenia.

Speszyłem się gdy weszliśmy do tego pomieszczenia. Złapałem go drugą ręką za ramię. Znowu zrobiłem się taki nieśmiały.

- Nie wstydź się, kochanie - powiedziałem, uśmiechając się do niego czule. - To chyba ja powinienem się stresować, nie? - zaśmiałem się. - Usiądź sobie, a ja idę się przebrać.

Spojrzałem na niego niepewnie. Stanąłem na palcach i pocałowałem go w policzek, po czym poszedłem usiąść na krzesełku. Wciąż miałem spuszczoną głowę.

Poszedłem do garderoby. Ubrali mnie w jakieś czarne, strasznie skąpe ubranie, po czym dorwała się do mnie makijażystka. Zrobiła mi make-up, a chwile później fryzjerka ułożyła mi włosy. Z pomieszczenia wyszedłem po godzinie.

Wciąż siedziałem na tym krzesełku i miałem spuszczoną głowę. Nie czułem się tu zbyt dobrze, bo wszyscy na mnie patrzyli, ale starałem się tym nie przejmować.

Podszedłem do chłopaka, kucając przed nim.
- Coś się stało, księżniczko? - spytałem, patrząc na niego.

Spojrzałem na niego. Chciałem odpowiedzieć, ale zabrakło mi słów... Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami. Wyglądał pięknie.

- Wszystko okej, skarbie? - spytałem, wstając na równe nogi. Znowu się zarumienił. To pewnie przez to moje ubranie.

Boże jak te ubrania go opinały... I on tak wyglądał codziennie w pracy? Zarumieniłem się jeszcze mocniej, zdając sobie sprawę z tego, że ... jestem zazdrosny.

Poczochrałem mu włosy, po czym nachyliłem się nad nim, całując go w nos.
- To ja idę, bo mnie zjedzą - zaśmiałem się i poszedłem do fotografa.

Czułem, że moje policzki palą. Mój wzrok skupił się na jego udach i pośladkach... Gdzie ty patrzysz, debilu?!

Mężczyzna wytłumaczył mi co i jak, po czym kazał mi się ustawić na czarnym tle. Po chwili zacząłem pozować. Zrobili mi kilka zdjęć „na sucho”, po czym perfidnie oblali mnie wodą.

Zaśmiałem się cicho z jego miny gdy oblali go wodą. Musiałem przyznać, że wyglądał strasznie seksownie.

Zrobili mi kilkanaście zdjęć, po czym podali mi ręcznik i posadzili na krześle. Fotograf pokazywał mi zdjęcia.
- Kochanie, chcesz zobaczyć? - spytałem, patrząc na chłopaka.

Powoli wstałem i podszedłem do nich. Niepewnie objąłem go od tyłu za szyję, przytulając się do jego pleców.

Uśmiechnąłem się, gdy mnie przytulił i dalej oglądałem zdjęcia. Nawet ładne wyszły.

Po chwili przeniosłem wzrok na fotografa, ale później znowu patrzyłem na jego zdjęcia. Pięknie wyszedł.

Miałem nadzieję, że te zdjęcia nie trafią nigdzie indziej, tylko do szefowej. Poćwiartowałbym się, gdybym znalazł je w Internecie.

Przytuliłem go mocniej i uśmiechnąłem się lekko. Położyłem podbródek na jego ramieniu. Dobrze, że już nie był taki mokry.

- I jak? - spytałem, patrząc na blondyna. Miałem nadzieję, że jemu też się podobały. Zależało mi na jego opinii.

- No nie wiem, nie wiem – mruknąłem, chcąc się z nim trochę podrażnić. Podobały mi się i to bardzo.

- Nie podobają Ci się? - spytałem cicho. Starałem się jak tylko mogłem, żeby wyszły dobrze. Może tylko mi się wydawało, że dobrze poszło?

- Są śliczne – szepnąłem mu do ucha, rumieniąc się mocno. Wtuliłem twarz w jego szyję i objąłem go mocniej.

Uśmiechnąłem się, po czym wstałem i przytuliłem go delikatnie. Nie chciałem, żeby był mokry. Po chwili nachyliłem się i pocałowałem go w czoło. Znowu wyglądał strasznie uroczo.

- Idź się przebierz – mruknąłem, odsuwając się od niego. – Jesteś mokry – pokazałem mu język.

- Hai, hai - mruknąłem, po czym wycierając włosy ręcznikiem, poszedłem do garderoby. Zrobiło mi się zimno przez te mokre ubrania.

Spojrzałem na fotografa i westchnąłem cicho. Podszedłem do niego, rumieniąc się lekko. Zacząłem mu wyjaśniać o co mi chodzi.

Przebrałem się w swoje ciuchy i wysuszyłem włosy. Zmyłem makijaż i po chwili wyszedłem z garderoby, podchodząc do chłopaka. Od razu przytuliłem się do jego pleców, kładąc mu podbródek na ramieniu.

Zarumieniłem się i spuściłem głowę, gdy poczułem, że się do mnie przytula. Fotograf spojrzał na nas i odszedł.

- Idziemy, księżniczko? - spytałem, patrząc na profil jego twarzy. Znowu się rumienił, a ja znowu miałem ochotę go pocałować.

- Mh – mruknąłem, zasłaniając twarz włosami. Westchnąłem cicho, bo uświadomiłem sobie, że jeszcze dzisiaj muszę się spakować. Nie lubiłem tego.

Trochę straciłem humor, bo dzisiaj już się z nim nie zobaczę. Chciałem go zaprosić do klubu, żeby zobaczył, jak tańczę... Nie! To idiotyczny pomysł. On się na pewno nie zgodzi, a zresztą musi się jeszcze spakować.

Obróciłem się do niego. Zarzuciłem mu ręce na kark, stanąłem na palcach i przytuliłem się do niego. Będzie mi go brakować.

Objąłem go mocniej w pasie, przyciągając bliżej siebie.
- Kocham Cię... - mruknąłem cicho.

- Ja Ciebie też kocham – szepnąłem, przytulając go mocniej. Znowu poczułem ten dreszcz, który przebiegł mi po plecach.

- Chodź, kochanie... Mam jeszcze trening - mruknąłem, odsuwając się od niego.

- Może ja już pójdę? – spytałem cicho. Zarumieniłem się i spojrzałem na jego twarz. Nie chciałem go zostawiać.

- Odprowadzę Cię - powiedziałem z uśmiechem. - I tak muszę skoczyć do domu - mruknąłem i pocałowałem go w policzek.

Objąłem go jedną ręką w pasie, rumieniąc się mocno. Spuściłem głowę i zasłoniłem twarz włosami.

- Mój słodki - uśmiechnąłem się do niego i nie przestając go obejmować, wyszedłem z sali.

- Nie jestem słodki – wymamrotałem, rumieniąc się jeszcze mocniej. Nie mogłem być przy nim i nie mieć rumieńców. To było denerwujące.

- Jesteś, jesteś - powiedziałem z uśmiechem. Był jeszcze bardziej uroczy, gdy temu zaprzeczał.

- Nie – burknąłem. – Zawstydzasz mnie tym! – jęknąłem cicho i wtuliłem twarz w jego ramię. Chyba lubił gdy byłem takie zawstydzony.

- Ale wtedy jesteś taki kawaii! - powiedziałem radośnie. Przytuliłem go mocniej, gładząc jego bok.

Mruknąłem coś cicho pod nosem. Czułem, że moje policzki palą. Zarumieniłem się jeszcze bardziej gdy poczułem jego rękę na moim biodrze.

Zjechaliśmy windą na sam dół i wyszliśmy z budynku. Powoli skierowaliśmy się w kierunku domu blondyna.

Szedłem cały czas ze spuszczoną głową. Byłem smutny, bo spędziliśmy razem bardzo mało czasu, a teraz musiałem wyjechać.

- Kochanie... Może... - urwałem. Nie miałem odwagi go o to zapytać. On pewnie i tak by nie chciał.

Podniosłem głowę i niepewnie spojrzałem w jego oczy.
- Hm? – mruknąłem, uśmiechając się lekko.

- Bo... Może chciałbyś przyjść wieczorem do klubu? - spytałem cicho i chyba nawet się zarumieniłem. Nie wiem, po co pytam. I tak się nie zgodzi.

- Hm.. A zatańczysz dla mnie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Widziałem, że się zarumienił. Ja pewnie nie wyglądałem lepiej.

- Zatańczę - powiedziałem, uśmiechając się... nieśmiało? Boże, co się ze mną dzieje, do cholery?!

- To przyjdę – zaśmiałem się, obejmując go mocniej. – Jaki czerwony – szepnąłem i dźgnąłem go palcem w policzek.

- Ale zabawne - burknąłem, spuszczając głowę. Pierwszy raz się tak zawstydziłem. Przecież już widział mnie w skąpych ciuchach... Poza tym codziennie widzi mnie mnóstwo ludzi. I to prawie nagiego.

Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku. Gdy spojrzał mi w oczy, podniosłem się na palcach i musnąłem jego wargi swoimi.

Odwzajemniłem pocałunek, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Jednak nie mogliśmy sobie pozwolić na zbyt długi pocałunek. Po chwili odsunąłem się od niego, uśmiechając się.

Mruknąłem niezadowolony gdy odsunął się ode mnie. Spojrzałem na jego twarz i zarumieniłem się jeszcze bardziej.

- Później, kochanie. Naprawdę się trochę spieszę - mruknąłem. Nie byłem zadowolony z tego, że się odsunąłem, ale musiałem.

Westchnąłem cicho, ale posłusznie odsunąłem się od niego. Złapałem go za rękę i splotłem nasze palce, po czym zacząłem iść do mojego mieszkania.

Po kilkunastu minutach byliśmy pod jego klatką. Nie chciałem się z nim żegnać, ale wiedziałem, że to tylko na parę godzin.

- O której zaczynasz? – spytałem, odwracając się w jego stronę. Nieśmiało podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy.

- O dwudziestej - mruknąłem. Objąłem go w pasie, przytulając mocno. Podbródek położyłem na jego głowie. - Tylko czułbym się pewniej, gdybyś przyszedł z kimś. To nie jest zbyt fajna okolica i kręcą się tam podejrzani ludzie.

- Postaram się przyjść z kimś – wymruczałem w jego koszulkę, wtulając się w niego. Po chwili jednak odsunąłem się od niego. – Do zobaczenia – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.

- Do zobaczenia, księżniczko - powiedziałem i pocałowałem go w czoło, potem nos, a na końcu w usta. Odsunąłem się od niego i puszczając mu oczko, ruszyłem w kierunku domu.

Stałem tak jeszcze chwilę, opierając się o drzwi i patrząc jak odchodzi. Cieszyłem się, że to wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło.

Po paru minutach wszedłem do klatki. Pod moimi drzwiami stał już mój przyjaciel, z którym zawsze ćwiczyłem. Weszliśmy do środka, kierując się do małej salki z rurą.

W domu jak zwykle nie miałem nic do roboty. Zastanawiałem się z kim mogę pójść. Mój wybór od razu padł na Miku, więc wziąłem telefon i zadzwoniłem do niego.


3 komentarze:

  1. Hug, cud, miód i malina, mogę powiedzieć. :3
    Cieszę sie ze w końcu jest nowy rozdział, który naprawdę bardzo, bardzo mi się spodobał. <3
    Jedna rzecz która mi nie spasowała to fragment jak Bou powiedział mu że go Kocha, niby takie oczywiste, i wiem ze ludzie mówią to w różnych sytuacjach, ale tu tak jakoś dziwnie. Mam mieszane uczucia co do tego, ale ogólnie bardzo, bardzo mi się podoba. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Coraz lepiej.... Bou jaki odważny^^
    Zato... Fotograf? Przyjaciel? Przyjdzie z Miku? XD
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń