Wiem, notka miała być tydzień temu, ale daję dzisiaj.
Biały - Kris (Diru)
Różowy - Bou (Toshi)
Wszedłem do środka i puściłem wodę w zlewie. Musiałem jakoś
to zagłuszyć. Rozpiąłem spodnie, po czym zsunąłem je razem z bokserkami.
Chwyciłem mojego członka w dłoń i zacząłem poruszać nią. Drugą ręką zatknąłem
sobie usta, by stłumić moje jęki.
Ubrałem na siebie jeszcze
koszulkę i postanowiłem pościelić łóżko. Następnie ruszyłem do kuchni żeby
posprzątać.
Przyspieszyłem ruchy, gryząc się w rękę. Przymknąłem oczy.
Miałem nadzieję, że nic nie usłyszał.
Zacząłem zmywać naczynia i
odkładać je do szafki. Miałem nadzieję, że nic mu się nie stało, bo dość długo
nie wychodził, a woda się lała.
W końcu doszedłem. Rękę miałem przyciśniętą do ust, więc nie
było słychać mojego jęku. Wytarłem członka, umyłem rękę, po czym ubrałem się. Ochlapałem
twarz wodą i wyszedłem z łazienki, idąc do kuchni.
Spojrzałem na niego kątem oka i
zauważyłem, że jest czerwony.
- Dobrze się czujesz? –
spytałem, patrząc na niego.
- Tak, po prostu mi gorąco - skłamałem, ale byłem w tym
dobry. Zawsze, kiedy kłamałem, nikt nic nie podejrzewał.
Zmrużyłem oczy, ale nic nie
mówiąc dokończyłem zmywać. Później wytarłem ręce w ścierkę i odłożyłem ja na
blat.
Podszedłem do niego, ponownie się do niego przytulając.
Lubiłem to robić. Było mi wtedy tak przyjemnie.
Zarumieniłem się dość mocno, ale
zarzuciłem mu ręce na kark i wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Chciałem
gdzieś wyjść dzisiaj. Miałem dość siedzenia w domu.
Przytuliłem go mocno do siebie.
- Chcesz gdzieś dzisiaj
wyjść? - szepnąłem mu do ucha, kładąc mu podbródek na ramieniu.
- Mh, chcę – mruknąłem w jego
koszulkę, przymykając oczy. Jednak po chwili podniosłem się na palcach i
wtuliłem twarz w jego szyję.
- A gdzie księżniczka chciałaby wyjść? - spytałem z
uśmiechem. Mi też nie chciało się siedzieć w domu. Zrobiło się trochę
chłodniej, więc mogłem wyjść.
- Księżniczka chce żebyś ją
zaskoczył – zaśmiałem się cicho, rumieniąc się. Dawno tak do mnie nie mówił.
- Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedziałem. - Ale to
wtedy wyjdziemy wieczorem - powiedziałem. Już miałem pomysł, gdzie go zabiorę.
- Ja i tak muszę iść do Miku
żeby odebrać pieniądze... Jakoś wcześniej nie było okazji – wymamrotałem.
Jeszcze nie wziąłem kasy za ostatni koncert.
- To przy okazji - powiedziałem. Miałem nadzieję, że ucieszy
się z tego, gdzie go zabiorę.
Uśmiechnąłem się, wtulając w
niego mocniej. Przymknąłem oczy. Miałem nadzieję, że kiedyś mi ta nieśmiałość
przejdzie.
Spojrzałem na zegarek. Była szesnasta, więc mieliśmy jeszcze
trochę czasu. Ja chyba powinienem jeszcze skoczyć do domu.
- Księżniczko, muszę
iść - mruknąłem.
- Dlaczego? – spytałem smutno,
zupełnie jak małe dziecko. Wiedziałem, że musiał iść, przebrać się i w ogóle...
- No, bo muszę się ogarnąć. Przyjdę po Ciebie o
dziewiętnastej, hm? - oznajmiłem. Musiałem też skoczyć po portfel i telefon, bo
wybiegłem z domu bez tego.
- No dobrze – mruknąłem w końcu,
robiąc smutną minkę. Odsunąłem się od niego i zarumieniłem się.
- Ale nie smuć się - powiedziałem, głaskając go po policzku.
- Do zobaczenia, księżniczko - uśmiechnąłem się i delikatnie musnąłem jego usta
swoimi.
Złapałem go za koszulkę,
przytrzymując trochę dłużej przy swoich ustach. Po chwili puściłem go,
rumieniąc się mocno.
- Do zobaczenia – mruknąłem,
spuszczając głowę.
Cmoknąłem go jeszcze w policzek, po czym założyłem buty i
wyszedłem. Cieszyłem się jak głupi, że pozwolił mi się pocałować.
Zaśmiałem się i usiadłem na
ziemi. Cieszyłem się, że potoczyło się to tak, jak się potoczyło. Miałem
nadzieję, że żaden facet nie będzie go już dotykać.
W podskokach pognałem do domu. Wziąłem prysznic, umyłem
włosy. Po jakimś czasie stałem przed szafą i zacząłem wybierać ubrania. Nie
wiedziałem, co na siebie włożyć.
Poszedłem do mojego pokoju i
zastanawiałem się co by tu ubrać. Usiadłem przed nią „po turecku”, patrząc na
jej zawartość.
W końcu postawiłem na białe rurki i czarną koszulę. Kiedy
już się ubrałem, poszedłem ułożyć włosy. Wyprostowałem je, po czym zrobiłem
sobie czarne kreski na górnych i dolnych powiekach. Wróciłem do pokoju. Było
wpół do siódmej. Powoli zacząłem zbierać się do wyjścia.
Postawiłem na czarne rurki oraz
czarno-różową bluzkę. Lubiłem taki zestaw kolorów. Poszedłem do łazienki.
Spiąłem grzywkę i zabrałem się za makijaż. Następnie wyprostowałem i ułożyłem
włosy.
Założyłem jeszcze dwie pieszczochy na nadgarstek, po czym
wziąłem telefon i portfel. Poszedłem do przedpokoju i ubrałem tym razem glany.
Lubiłem taki styl ubierania. Po chwili byłem w drodze do chłopaka.
Pomalowałem paznokcie czarnym,
szybkoschnącym lakierem i usiadłem przy stole. Cieszyłem się jak głupi. Po
pięciu minutach paznokcie były już suche, więc poszedłem do sypialni. Wziąłem
inhalator oraz telefon, chowając rzeczy do kieszeni.
Wlazłem po schodach na górę i skierowałem się pod
odpowiednie drzwi. Zapukałem, czekając, aż chłopak mi otworzy.
Słysząc pukanie, uśmiechnąłem
się i poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazał się Kris w białych rurkach i
ciemnej koszuli. Na rękach miał pieszczochy. Wyglądał pięknie. Cofnąłem się do
przedpokoju i zacząłem ubierać czarne trampki za kostkę.
Uśmiechnąłem się na jego widok. Gdy wyszedł z mieszkania i
zaczął zamykać drzwi, objąłem go w pasie, przytulając się do niego.
- Ślicznie
wyglądasz.
- Etto... Dziękuję – szepnąłem,
rumieniąc się obficie. – Ty też – mruknąłem, spuszczając głowę. Po chwili schowałem
klucze do kieszeni.
Uśmiechnąłem się, po czym obejmując go w pasie jedną ręką,
zacząłem schodzić po schodach. Wyszliśmy z budynku.
Jednak byłem zbyt nieśmiały żeby
go również objąć. Nie, nie wstydziłem się go, po prostu musiałem się
przyzwyczaić. Zarumieniłem się.
Szliśmy wolnym krokiem ulicami miasta. Byłem taki
szczęśliwy, że był ze mną. Cieszyłem się, że tak się stało.
- Możemy iść najpierw do Miku? –
spytałem cicho. Przełknąłem nerwowo ślinę i niepewnie również go objąłem.
Zacisnąłem dłoń na jego koszulce z tyłu.
- Możemy - powiedziałem. - Prowadź, księżniczko -
uśmiechnąłem się, czując jego rękę na moich plecach.
Skierowałem się do domu Miku.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy poczułem, że położył rękę na moim biodrze.
Zarumieniłem się jeszcze bardziej.
Po paru minutach weszliśmy do dużego wieżowca. Wsiedliśmy do
windy, wjeżdżając na ósme piętro. Wyszliśmy z niej, kierując się pod
odpowiednie drzwi.
Puściłem go i zacząłem dzwonić
dzwonkiem. Nigdy nie zadzwoniłem raz i przestałem. Zawsze naciskałem,
naciskałem, naciskałem i naciskałem.
W końcu drzwi się otworzyły. W progu stanął ten chłopak. Był
spocony i nie miał koszulki. Chyba był trochę wkurzony.
Zaśmiałem się cicho, widząc go
takiego.
- Ojej.. Czyżbym przerwał Ci
pieprzenie się z basistą? – wciąż się śmiałem, trzymając za brzuch. Jego mina
mnie rozwaliła.
- Ty
mały karaluchu! - wrzasnął. Wyglądał, jakby chciał udusić blondyna. Miał w
oczach wściekłość.
- Odejdź, bo się kleisz –
skrzywiłem się, gdy chciał do mnie podejść. – Daj mi kasę i znikam – wciąż się
śmiałem.
Chłopak westchnął i wszedł do mieszkania. Po chwili wrócił z
kopertą, którą podał blondynowi.
- Zasłoń się, zboczeńcu! –
krzyknąłem do Kanon’ a, bo przyszedł w samych bokserkach. – Moje biedne oczy! –
jęknąłem, odwracając głowę i biorąc kopertę.
Wywróciłem oczami.
- My już pójdziemy. Miłego wieczoru -
powiedziałem z uśmiechem i pociągnąłem chłopaka do windy.
- Ej! – naburmuszyłem się, gdy
mnie tak po prostu od nich odciągnął. Lubiłem ich wkurzać, a on mi zepsuł
zabawę.
- Nie dąsaj się - mruknąłem, zatrzymując się. Złapałem go w
pasie, przyciągając go do siebie. Złapałem go za podbródek, po czym musnąłem
jego usta.
Czułem, że moje policzki palą
żywym ogniem. Zamknąłem oczy i zarzuciłem mu ręce na kark.
Delikatnie dotykałem jego usta swoimi. Nie robiłem nic
więcej, bo nie wiedziałem, czy mi pozwoli.
Odsunąłem się od niego z lekkim
uśmiechem i ogromnymi rumieńcami. Nie byłem gotowy na więcej, miałem nadzieję,
że zrozumie.
Uśmiechnąłem się i po chwili weszliśmy do windy. Po chwili
byliśmy już na zewnątrz. Objąłem go w pasie i poszliśmy dalej. Po parunastu
minutach byliśmy w parku, gdzie tego dnia odbywał się festiwal Tanabata, znany
jako festiwal zakochanych.
Spojrzałem na mężczyznę
zaskoczony. Nie sądziłem, że mnie tu przyprowadzi. Uśmiechnąłem się lekko i
wtuliłem bardziej w jego bok.
Przytuliłem go mocniej do siebie.
- Podoba się, księżniczko?
- spytałem, patrząc na niego czułym spojrzeniem.
- Mh – mruknąłem zawstydzony i
spuściłem głowę, zasłaniając ją włosami. Znowu mnie zawstydził.
Poprowadziłem chłopaka pod drzewo. Usiadłem na ziemi,
sadzając go sobie na kolanach. Objąłem go w pasie, przytulając do siebie.
Patrzyłem świecącymi się oczyma
na wszystko tutaj, jednocześnie wtulałem się ufnie w mężczyznę.
- Chcesz gdzieś pójść? - spytałem, widząc, jak patrzy na
wszystkie stragany. Cały czas przytulałem go do siebie, jedną ręką głaskając go
po włosach.
- Nie, wolę tu posiedzieć z Tobą
– szepnąłem cicho, wtulając się w niego mocniej. Uśmiechnąłem się lekko.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Siedzieliśmy tak dłuższy
czas. W końcu złapałem go w pasie i posadziłem go na trawie.
- Zaraz przyjdę,
księżniczko - powiedziałem i puszczając mu oczko, podszedłem do pewnej kobiety,
która miała kartki i długopisy.
Uśmiechnąłem się i posłusznie
siedziałem pod drzewem, czekając na niego. Jednak cały czas śledziłem go
wzrokiem.
Po chwili wróciłem z dwiema kolorowymi karteczkami i dwoma
długopisami. Usiadłem obok chłopaka i podałem mu po jednej z rzeczy.
Posłusznie wziąłem od niego
rzeczy i spojrzałem na nie nic nie rozumiejąc. Później przeniosłem swój wzrok
na Kris’ a.
- Festiwal Tanabata to festiwal zakochanych. Pary piszą na
karteczkach życzenia i wieszają je na drzewku bambusowym, po czym palą lub
wrzucają do wody, księżniczko - wyjaśniłem i zacząłem pisać.
Uśmiechnąłem się lekko i
zamyśliłem na chwilę, jednak później odsunąłem się od niego i powoli zacząłem
pisać. Nie chciałem by widział.
Zapisałem swoje życzenie, czekając, aż chłopak skończy. Gdy
widziałem, że napisał, wstałem i podałem mu rękę, by mógł wstać.
Złapałem go za rękę i wstałem,
jednocześnie chowając kartkę za siebie. Nie chciałem by widział. Zarumieniłem
się.
Splotłem nasze palce, po czym poprowadziłem go do drzewka.
Zawiesiłem na niej swoją karteczkę, po czym wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę.
Również zawiesiłem swoją i
przytuliłem się do jego boku. Uśmiechnąłem się nieśmiało, patrząc na jego
twarz.
Po chwili podpaliłem drzewko, patrząc jak płonie.
Przytuliłem chłopaka mocniej, gładząc dłonią jego bok.
Zarumieniłem się i spojrzałem na
niego niepewnie. Miałem nadzieję, że nie posunie się dalej. Spojrzałem na
płonące drzewko.
Podniosłem głowę do góry, patrząc na niebo, które
rozświetlały kolorowe fajerwerki. Przeniosłem wzrok na chłopaka, po czym
nachyliłem się i ponownie tego dnia, musnąłem jego wargi.
Westchnąłem cicho, zarzucając mu
ręce na kark. Stanąłem na palcach, niepewnie oddając pocałunek.
Ucieszyłem się, kiedy oddał pocałunek. Całowałem go bardzo
delikatnie i czule. W końcu odważyłem się. Przejechałem językiem po jego dolnej
wardze w niemym pytaniu. Jeśli mi nie pozwoli, zrozumiem. Zawsze warto
spróbować, czyż nie?
Poczułem motyle w brzuchu i
objąłem go mocniej żeby się nie przewrócić. Wahałem się przez chwilę, ale po
chwili uchyliłem wargi.
Powoli, bez pośpiechu wślizgnąłem się językiem do wnętrza
jego ust, pogłębiając pocałunek. Jednak nadal był on czuły i delikatny. Nie
chciałem robić nic, na co mi nie pozwoli.
Jedną ręką wciąż się go
trzymałem, a drugą wplotłem w jego włosy, przeczesując je. Przez pewien czas
nic nie robiłem, ale w końcu również zacząłem oddawać pocałunek. Trochę
nieporadnie, bo to pierwszy raz, ale miałem nadzieję, że mu to nie
przeszkadzało.
Czułem to jego nieporadność, ale to było takie słodkie.
Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Zamruczałem w jego usta, czując dłoń we
włosach.
Uśmiechnąłem się lekko.
Cieszyłem się, że robił to tak delikatnie. Zamknąłem oczy, wciąż bawiąc się
jego włosami.
Nie chciałem robić nic gwałtownie. Objąłem go mocniej,
przyciągając bliżej siebie. Nie pogłębiałem bardziej pocałunku.
Po paru minutach odsunąłem się
od niego i wtuliłem twarz w jego szyję, oddychając szybciej. Czułem, że moje
policzki palą, a serce bije strasznie szybko.
Przytuliłem go mocniej. Był taki słodki, kiedy się rumienił.
Cieszyłem się, że pozwolił mi na taki pocałunek. Miałem ochotę skakać z
radości.
Przymknąłem oczy, rozkoszując
się jego dotykiem. Po drugiej stronie znowu zauważyłem tamtych chłopaków, co
mnie pobili. Wtuliłem się w niego mocniej.
Odwróciłem głowę w drugą stroną, czując, że czegoś się boi.
Widziałem tamtych chłopaków, jednak wiedziałem, że tu nie podejdą. Po ostatnich
akcjach powinni wiedzieć, że jeżeli się zbliżą, dostaną po mordzie.
Wtuliłem twarz w jego szyję i
zamknąłem oczy. Wiedziałem, że nie podejdą, bo jest ze mną Kris, ale wciąż się
bałem.
- Nie bój się, maleńki. Nic Ci już nie zrobią -
powiedziałem, po czym zacząłem głaskać go po włosach. Chciałem go jakoś
uspokoić.
Czułem na sobie ich wzrok...
Peszyli mnie. Nie chciałem tu stać.
- Możemy się gdzieś przejść? –
spytałem cicho. Chciałem odejść od nich.
- Jak sobie życzysz - odsunąłem się od niego i spojrzałem na
tych chłopaków. Gdy tylko zobaczyli, że to ja, od razu odwrócili wzrok. Nie
przestając obejmować go w pasie, ruszyłem w kierunku stawu.
Szedłem ze spuszczoną głową i
wielkimi rumieńcami na policzkach. Zasłoniłem się włosami. Wciąż się nie
uspokoiłem po tym pocałunku.
Patrzyłem na mieniącą się różnymi kolorami wodę. Właśnie
przypomniałem sobie, że jutro kończy mi się zwolnienie. Będę musiał iść do pracy.
Usłyszałem, że przyszedł mi sms.
Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Otworzyłem, bo to od Miku.
Spojrzałem na chłopaka, jednak nadal pogrążony byłem w
swoich myślach. Zanim pójdę do pracy chyba będę musiał poćwiczyć. Miałem
nadzieję, że nie wyszedłem z formy.
Uśmiechnąłem się, widząc tą
wiadomość, ale jednocześnie zasmuciłem. Westchnąłem cicho, patrząc na chłopaka
kątem oka.
Zastanawiało mnie to, czy nie będzie na mnie zły. W końcu
nie chciał chłopaka striptizera. Nie wiedziałem, co mam zrobić.
- Kris... – zacząłem cicho.
Bałem się zaczynać tą rozmowę, ale ... w końcu to było moje marzenie. Może
zrozumie?
- Słucham? - spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
Uśmiechnąłem się, bo nie chciałem, by widział, że się czymś martwię.
- Bo... Ojciec Miku ma różne
wtyki – szepnąłem cicho. – I załatwił nam małą coś jakby trasę – mruknąłem. –
Ale będzie ona trwać tydzień.
- To super - powiedziałem z uśmiechem. Jak powiedział o tej
trasie, już się bałem, że na długo. Nie zniósłbym długiej rozłąki.
- Na pewno? – spytałem. – Nie
będziemy się widzieć przez tydzień, czy półtora – mruknąłem, rumieniąc się.
- To tydzień czy półtora? - spytałem, unosząc jedną brew do
góry. Miałem nadzieję, że zaraz nie powie mi, że na miesiąc.
- Nie wiem – mruknąłem, patrząc
na jezioro. Zarumieniłem się i wtuliłem w jego bok. Miku nie powiedział
dokładnie na ile, do dwóch tygodni.
- Rozumiem - mruknąłem. - Dobrze, że nie na miesiąc, bo bym
Ci się wpakował do walizki - powiedziałem, przytulając go do siebie. Przecież
nie byłem na niego zły. Kochał grać.
Zaśmiałem się cicho, patrząc na
jego twarz.
- Będziesz dzwonił? – spytałem
jak małe dziecko. Miałem nadzieję, że będzie.
- Oczywiście. Po co się pytasz? - spytałem. Nie wytrzymałbym
tydzień, gdybyśmy chociaż nie rozmawiali przez telefon. To by była tortura.
- A będziesz tęsknił? –
spytałem, robiąc słodką minkę. Zarumieniłem się pod jego spojrzeniem, ale wciąż
patrzyłem mu w oczy.
- Umrę z tęsknoty - powiedziałem, całując go w nosek. Miał
takie czerwone policzki... i jeszcze ta mina... Kawaii!
Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w
niego. Boże, co się ze mną działo? Raz się rumieniłem jak nie wiadomo kto, a
raz nie...
Przytuliłem go mocno do siebie.
- A Ty będziesz tęsknił? -
spytałem z nadzieją w głosie.
- Nie wytrzymam tam dnia bez
Ciebie – wymamrotałem cicho, zarzucając mu ramiona na kark. Stanąłem na palcach
i wtuliłem twarz w jego szyję.
Uśmiechnąłem się rozczulony. Podniosłem go, robiąc piruet z
nim w ramionach. Był strasznie leciutki.
Zaśmiałem się cicho gdy mnie podniósł
i okręcił. Nikt nigdy tak nie robił, nie był taki miły dla mnie.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytałem. Zastanawiało mnie, ile dni
minie, zanim będę musiał się z nim pożegnać.
- Pojutrze – mruknąłem smutno,
przytulając go mocniej. Nie chciałem się z nim rozstawać, ale musiałem.
- Rozumiem - posmutniałem. W dodatku świadomość tego, że
jutro nie będę mógł spędzić z nim całego dnia, bo czeka mnie trening, a potem
praca.
Odsunąłem się od jego szyi i
spojrzałem mu w oczy. Nie chciałem by się smucił. Przybliżyłem się do niego i
niepewnie pocałowałem go w usta.
Otworzyłem szerzej oczy. Nigdy bym się nie spodziewał, że to
on mnie pocałuje. Odwzajemniłem pocałunek, przyciągając go do siebie bliżej.
Po chwili odsunąłem się od niego
i ponownie wtuliłem twarz w jego szyję.
- Nie smuć się, nie lubię tego –
wymamrotałem, rumieniąc się mocno.
- Po prostu nie wiem, czy jutro się zobaczymy... - mruknąłem
cicho. Chciałbym znaleźć chociaż godzinkę, ale nie wiem, czy dam radę.
- Pojutrze odprowadzisz mnie do
Miku – powiedziałem pewnie. Chciałem by mnie odprowadził.
Uśmiechnąłem się.
- Jak sobie życzysz, księżniczko -
powiedziałem. Miałem nadzieję, że wstanę na czas.
- Tak, tak sobie księżniczka
życzy – zaśmiałem się, przytulając go mocniej. Miałem nadzieję, że wszystko jakoś
się ułoży.
- Czy Twój sługa jeszcze ma coś zrobić? - spytałem, śmiejąc
się cicho. Cholernie mnie to bawiło.
Ohaha, świetne. :3
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie jak dalej się potoczy. I czy Bou bedzie dardzo wrogo nastawiony do pracy Krisa.. *-*
Czekam na więcej. ;)
Trochę z słodkie, (ciągle ksiezniczkowania i są idealni)ale nadal fajne ^.^
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
super opko
OdpowiedzUsuń