piątek, 1 listopada 2013

"Już zawsze będziemy razem." Kris x Bou, 08

Patrycja Jiho: To trochę dziwne, że prosisz mnie o jakieś yaoi choć nie komentowałaś nic, ale okej. Razem z Diru postaramy się napisać coś takiego C: Oczywiście pojawi się to późno, bo mamy już 17 opowiadań, więc Twoje będzie 18 C:

Wiem, notka miała być tydzień temu, ale daję dzisiaj.



Biały - Kris (Diru)
Różowy - Bou (Toshi)

Wszedłem do środka i puściłem wodę w zlewie. Musiałem jakoś to zagłuszyć. Rozpiąłem spodnie, po czym zsunąłem je razem z bokserkami. Chwyciłem mojego członka w dłoń i zacząłem poruszać nią. Drugą ręką zatknąłem sobie usta, by stłumić moje jęki.

Ubrałem na siebie jeszcze koszulkę i postanowiłem pościelić łóżko. Następnie ruszyłem do kuchni żeby posprzątać.

Przyspieszyłem ruchy, gryząc się w rękę. Przymknąłem oczy. Miałem nadzieję, że nic nie usłyszał.

Zacząłem zmywać naczynia i odkładać je do szafki. Miałem nadzieję, że nic mu się nie stało, bo dość długo nie wychodził, a woda się lała.

W końcu doszedłem. Rękę miałem przyciśniętą do ust, więc nie było słychać mojego jęku. Wytarłem członka, umyłem rękę, po czym ubrałem się. Ochlapałem twarz wodą i wyszedłem z łazienki, idąc do kuchni.

Spojrzałem na niego kątem oka i zauważyłem, że jest czerwony.
- Dobrze się czujesz? – spytałem, patrząc na niego.

- Tak, po prostu mi gorąco - skłamałem, ale byłem w tym dobry. Zawsze, kiedy kłamałem, nikt nic nie podejrzewał.

Zmrużyłem oczy, ale nic nie mówiąc dokończyłem zmywać. Później wytarłem ręce w ścierkę i odłożyłem ja na blat.

Podszedłem do niego, ponownie się do niego przytulając. Lubiłem to robić. Było mi wtedy tak przyjemnie.

Zarumieniłem się dość mocno, ale zarzuciłem mu ręce na kark i wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Chciałem gdzieś wyjść dzisiaj. Miałem dość siedzenia w domu.

Przytuliłem go mocno do siebie. 
- Chcesz gdzieś dzisiaj wyjść? - szepnąłem mu do ucha, kładąc mu podbródek na ramieniu.

- Mh, chcę – mruknąłem w jego koszulkę, przymykając oczy. Jednak po chwili podniosłem się na palcach i wtuliłem twarz w jego szyję.

- A gdzie księżniczka chciałaby wyjść? - spytałem z uśmiechem. Mi też nie chciało się siedzieć w domu. Zrobiło się trochę chłodniej, więc mogłem wyjść.

- Księżniczka chce żebyś ją zaskoczył – zaśmiałem się cicho, rumieniąc się. Dawno tak do mnie nie mówił.

- Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedziałem. - Ale to wtedy wyjdziemy wieczorem - powiedziałem. Już miałem pomysł, gdzie go zabiorę.

- Ja i tak muszę iść do Miku żeby odebrać pieniądze... Jakoś wcześniej nie było okazji – wymamrotałem. Jeszcze nie wziąłem kasy za ostatni koncert.

- To przy okazji - powiedziałem. Miałem nadzieję, że ucieszy się z tego, gdzie go zabiorę.

Uśmiechnąłem się, wtulając w niego mocniej. Przymknąłem oczy. Miałem nadzieję, że kiedyś mi ta nieśmiałość przejdzie.

Spojrzałem na zegarek. Była szesnasta, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Ja chyba powinienem jeszcze skoczyć do domu. 
- Księżniczko, muszę iść - mruknąłem.

- Dlaczego? – spytałem smutno, zupełnie jak małe dziecko. Wiedziałem, że musiał iść, przebrać się i w ogóle...

- No, bo muszę się ogarnąć. Przyjdę po Ciebie o dziewiętnastej, hm? - oznajmiłem. Musiałem też skoczyć po portfel i telefon, bo wybiegłem z domu bez tego.

- No dobrze – mruknąłem w końcu, robiąc smutną minkę. Odsunąłem się od niego i zarumieniłem się.

- Ale nie smuć się - powiedziałem, głaskając go po policzku. - Do zobaczenia, księżniczko - uśmiechnąłem się i delikatnie musnąłem jego usta swoimi.

Złapałem go za koszulkę, przytrzymując trochę dłużej przy swoich ustach. Po chwili puściłem go, rumieniąc się mocno.
- Do zobaczenia – mruknąłem, spuszczając głowę.

Cmoknąłem go jeszcze w policzek, po czym założyłem buty i wyszedłem. Cieszyłem się jak głupi, że pozwolił mi się pocałować.

Zaśmiałem się i usiadłem na ziemi. Cieszyłem się, że potoczyło się to tak, jak się potoczyło. Miałem nadzieję, że żaden facet nie będzie go już dotykać.

W podskokach pognałem do domu. Wziąłem prysznic, umyłem włosy. Po jakimś czasie stałem przed szafą i zacząłem wybierać ubrania. Nie wiedziałem, co na siebie włożyć.

Poszedłem do mojego pokoju i zastanawiałem się co by tu ubrać. Usiadłem przed nią „po turecku”, patrząc na jej zawartość.

W końcu postawiłem na białe rurki i czarną koszulę. Kiedy już się ubrałem, poszedłem ułożyć włosy. Wyprostowałem je, po czym zrobiłem sobie czarne kreski na górnych i dolnych powiekach. Wróciłem do pokoju. Było wpół do siódmej. Powoli zacząłem zbierać się do wyjścia.

Postawiłem na czarne rurki oraz czarno-różową bluzkę. Lubiłem taki zestaw kolorów. Poszedłem do łazienki. Spiąłem grzywkę i zabrałem się za makijaż. Następnie wyprostowałem i ułożyłem włosy.

Założyłem jeszcze dwie pieszczochy na nadgarstek, po czym wziąłem telefon i portfel. Poszedłem do przedpokoju i ubrałem tym razem glany. Lubiłem taki styl ubierania. Po chwili byłem w drodze do chłopaka.

Pomalowałem paznokcie czarnym, szybkoschnącym lakierem i usiadłem przy stole. Cieszyłem się jak głupi. Po pięciu minutach paznokcie były już suche, więc poszedłem do sypialni. Wziąłem inhalator oraz telefon, chowając rzeczy do kieszeni.

Wlazłem po schodach na górę i skierowałem się pod odpowiednie drzwi. Zapukałem, czekając, aż chłopak mi otworzy.

Słysząc pukanie, uśmiechnąłem się i poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazał się Kris w białych rurkach i ciemnej koszuli. Na rękach miał pieszczochy. Wyglądał pięknie. Cofnąłem się do przedpokoju i zacząłem ubierać czarne trampki za kostkę.

Uśmiechnąłem się na jego widok. Gdy wyszedł z mieszkania i zaczął zamykać drzwi, objąłem go w pasie, przytulając się do niego. 
- Ślicznie wyglądasz.

- Etto... Dziękuję – szepnąłem, rumieniąc się obficie. – Ty też – mruknąłem, spuszczając głowę. Po chwili schowałem klucze do kieszeni.

Uśmiechnąłem się, po czym obejmując go w pasie jedną ręką, zacząłem schodzić po schodach. Wyszliśmy z budynku.

Jednak byłem zbyt nieśmiały żeby go również objąć. Nie, nie wstydziłem się go, po prostu musiałem się przyzwyczaić. Zarumieniłem się.

Szliśmy wolnym krokiem ulicami miasta. Byłem taki szczęśliwy, że był ze mną. Cieszyłem się, że tak się stało.

- Możemy iść najpierw do Miku? – spytałem cicho. Przełknąłem nerwowo ślinę i niepewnie również go objąłem. Zacisnąłem dłoń na jego koszulce z tyłu.

- Możemy - powiedziałem. - Prowadź, księżniczko - uśmiechnąłem się, czując jego rękę na moich plecach.

Skierowałem się do domu Miku. Uśmiechnąłem się lekko, gdy poczułem, że położył rękę na moim biodrze. Zarumieniłem się jeszcze bardziej.

Po paru minutach weszliśmy do dużego wieżowca. Wsiedliśmy do windy, wjeżdżając na ósme piętro. Wyszliśmy z niej, kierując się pod odpowiednie drzwi.

Puściłem go i zacząłem dzwonić dzwonkiem. Nigdy nie zadzwoniłem raz i przestałem. Zawsze naciskałem, naciskałem, naciskałem i naciskałem.

W końcu drzwi się otworzyły. W progu stanął ten chłopak. Był spocony i nie miał koszulki. Chyba był trochę wkurzony.

Zaśmiałem się cicho, widząc go takiego.
- Ojej.. Czyżbym przerwał Ci pieprzenie się z basistą? – wciąż się śmiałem, trzymając za brzuch. Jego mina mnie rozwaliła.

- Ty mały karaluchu! - wrzasnął. Wyglądał, jakby chciał udusić blondyna. Miał w oczach wściekłość.

- Odejdź, bo się kleisz – skrzywiłem się, gdy chciał do mnie podejść. – Daj mi kasę i znikam – wciąż się śmiałem.

Chłopak westchnął i wszedł do mieszkania. Po chwili wrócił z kopertą, którą podał blondynowi.

- Zasłoń się, zboczeńcu! – krzyknąłem do Kanon’ a, bo przyszedł w samych bokserkach. – Moje biedne oczy! – jęknąłem, odwracając głowę i biorąc kopertę.

Wywróciłem oczami. 
- My już pójdziemy. Miłego wieczoru - powiedziałem z uśmiechem i pociągnąłem chłopaka do windy.

- Ej! – naburmuszyłem się, gdy mnie tak po prostu od nich odciągnął. Lubiłem ich wkurzać, a on mi zepsuł zabawę.

- Nie dąsaj się - mruknąłem, zatrzymując się. Złapałem go w pasie, przyciągając go do siebie. Złapałem go za podbródek, po czym musnąłem jego usta.

Czułem, że moje policzki palą żywym ogniem. Zamknąłem oczy i zarzuciłem mu ręce na kark.

Delikatnie dotykałem jego usta swoimi. Nie robiłem nic więcej, bo nie wiedziałem, czy mi pozwoli.

Odsunąłem się od niego z lekkim uśmiechem i ogromnymi rumieńcami. Nie byłem gotowy na więcej, miałem nadzieję, że zrozumie.

Uśmiechnąłem się i po chwili weszliśmy do windy. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Objąłem go w pasie i poszliśmy dalej. Po parunastu minutach byliśmy w parku, gdzie tego dnia odbywał się festiwal Tanabata, znany jako festiwal zakochanych.

Spojrzałem na mężczyznę zaskoczony. Nie sądziłem, że mnie tu przyprowadzi. Uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem bardziej w jego bok.

Przytuliłem go mocniej do siebie. 
- Podoba się, księżniczko? - spytałem, patrząc na niego czułym spojrzeniem.

- Mh – mruknąłem zawstydzony i spuściłem głowę, zasłaniając ją włosami. Znowu mnie zawstydził.

Poprowadziłem chłopaka pod drzewo. Usiadłem na ziemi, sadzając go sobie na kolanach. Objąłem go w pasie, przytulając do siebie.

Patrzyłem świecącymi się oczyma na wszystko tutaj, jednocześnie wtulałem się ufnie w mężczyznę.

- Chcesz gdzieś pójść? - spytałem, widząc, jak patrzy na wszystkie stragany. Cały czas przytulałem go do siebie, jedną ręką głaskając go po włosach.

- Nie, wolę tu posiedzieć z Tobą – szepnąłem cicho, wtulając się w niego mocniej. Uśmiechnąłem się lekko.

Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Siedzieliśmy tak dłuższy czas. W końcu złapałem go w pasie i posadziłem go na trawie. 
- Zaraz przyjdę, księżniczko - powiedziałem i puszczając mu oczko, podszedłem do pewnej kobiety, która miała kartki i długopisy.

Uśmiechnąłem się i posłusznie siedziałem pod drzewem, czekając na niego. Jednak cały czas śledziłem go wzrokiem.

Po chwili wróciłem z dwiema kolorowymi karteczkami i dwoma długopisami. Usiadłem obok chłopaka i podałem mu po jednej z rzeczy.

Posłusznie wziąłem od niego rzeczy i spojrzałem na nie nic nie rozumiejąc. Później przeniosłem swój wzrok na Kris’ a.

- Festiwal Tanabata to festiwal zakochanych. Pary piszą na karteczkach życzenia i wieszają je na drzewku bambusowym, po czym palą lub wrzucają do wody, księżniczko - wyjaśniłem i zacząłem pisać.

Uśmiechnąłem się lekko i zamyśliłem na chwilę, jednak później odsunąłem się od niego i powoli zacząłem pisać. Nie chciałem by widział.

Zapisałem swoje życzenie, czekając, aż chłopak skończy. Gdy widziałem, że napisał, wstałem i podałem mu rękę, by mógł wstać.

Złapałem go za rękę i wstałem, jednocześnie chowając kartkę za siebie. Nie chciałem by widział. Zarumieniłem się.

Splotłem nasze palce, po czym poprowadziłem go do drzewka. Zawiesiłem na niej swoją karteczkę, po czym wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę.

Również zawiesiłem swoją i przytuliłem się do jego boku. Uśmiechnąłem się nieśmiało, patrząc na jego twarz.

Po chwili podpaliłem drzewko, patrząc jak płonie. Przytuliłem chłopaka mocniej, gładząc dłonią jego bok.

Zarumieniłem się i spojrzałem na niego niepewnie. Miałem nadzieję, że nie posunie się dalej. Spojrzałem na płonące drzewko.

Podniosłem głowę do góry, patrząc na niebo, które rozświetlały kolorowe fajerwerki. Przeniosłem wzrok na chłopaka, po czym nachyliłem się i ponownie tego dnia, musnąłem jego wargi.

Westchnąłem cicho, zarzucając mu ręce na kark. Stanąłem na palcach, niepewnie oddając pocałunek.

Ucieszyłem się, kiedy oddał pocałunek. Całowałem go bardzo delikatnie i czule. W końcu odważyłem się. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze w niemym pytaniu. Jeśli mi nie pozwoli, zrozumiem. Zawsze warto spróbować, czyż nie?

Poczułem motyle w brzuchu i objąłem go mocniej żeby się nie przewrócić. Wahałem się przez chwilę, ale po chwili uchyliłem wargi.

Powoli, bez pośpiechu wślizgnąłem się językiem do wnętrza jego ust, pogłębiając pocałunek. Jednak nadal był on czuły i delikatny. Nie chciałem robić nic, na co mi nie pozwoli.

Jedną ręką wciąż się go trzymałem, a drugą wplotłem w jego włosy, przeczesując je. Przez pewien czas nic nie robiłem, ale w końcu również zacząłem oddawać pocałunek. Trochę nieporadnie, bo to pierwszy raz, ale miałem nadzieję, że mu to nie przeszkadzało.

Czułem to jego nieporadność, ale to było takie słodkie. Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Zamruczałem w jego usta, czując dłoń we włosach.

Uśmiechnąłem się lekko. Cieszyłem się, że robił to tak delikatnie. Zamknąłem oczy, wciąż bawiąc się jego włosami.

Nie chciałem robić nic gwałtownie. Objąłem go mocniej, przyciągając bliżej siebie. Nie pogłębiałem bardziej pocałunku.

Po paru minutach odsunąłem się od niego i wtuliłem twarz w jego szyję, oddychając szybciej. Czułem, że moje policzki palą, a serce bije strasznie szybko.

Przytuliłem go mocniej. Był taki słodki, kiedy się rumienił. Cieszyłem się, że pozwolił mi na taki pocałunek. Miałem ochotę skakać z radości.

Przymknąłem oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Po drugiej stronie znowu zauważyłem tamtych chłopaków, co mnie pobili. Wtuliłem się w niego mocniej.

Odwróciłem głowę w drugą stroną, czując, że czegoś się boi. Widziałem tamtych chłopaków, jednak wiedziałem, że tu nie podejdą. Po ostatnich akcjach powinni wiedzieć, że jeżeli się zbliżą, dostaną po mordzie.

Wtuliłem twarz w jego szyję i zamknąłem oczy. Wiedziałem, że nie podejdą, bo jest ze mną Kris, ale wciąż się bałem.

- Nie bój się, maleńki. Nic Ci już nie zrobią - powiedziałem, po czym zacząłem głaskać go po włosach. Chciałem go jakoś uspokoić.

Czułem na sobie ich wzrok... Peszyli mnie. Nie chciałem tu stać.
- Możemy się gdzieś przejść? – spytałem cicho. Chciałem odejść od nich.

- Jak sobie życzysz - odsunąłem się od niego i spojrzałem na tych chłopaków. Gdy tylko zobaczyli, że to ja, od razu odwrócili wzrok. Nie przestając obejmować go w pasie, ruszyłem w kierunku stawu.

Szedłem ze spuszczoną głową i wielkimi rumieńcami na policzkach. Zasłoniłem się włosami. Wciąż się nie uspokoiłem po tym pocałunku.

Patrzyłem na mieniącą się różnymi kolorami wodę. Właśnie przypomniałem sobie, że jutro kończy mi się zwolnienie. Będę musiał iść do pracy.

Usłyszałem, że przyszedł mi sms. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Otworzyłem, bo to od Miku.

Spojrzałem na chłopaka, jednak nadal pogrążony byłem w swoich myślach. Zanim pójdę do pracy chyba będę musiał poćwiczyć. Miałem nadzieję, że nie wyszedłem z formy.

Uśmiechnąłem się, widząc tą wiadomość, ale jednocześnie zasmuciłem. Westchnąłem cicho, patrząc na chłopaka kątem oka.

Zastanawiało mnie to, czy nie będzie na mnie zły. W końcu nie chciał chłopaka striptizera. Nie wiedziałem, co mam zrobić.

- Kris... – zacząłem cicho. Bałem się zaczynać tą rozmowę, ale ... w końcu to było moje marzenie. Może zrozumie?

- Słucham? - spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Uśmiechnąłem się, bo nie chciałem, by widział, że się czymś martwię.

- Bo... Ojciec Miku ma różne wtyki – szepnąłem cicho. – I załatwił nam małą coś jakby trasę – mruknąłem. – Ale będzie ona trwać tydzień.

- To super - powiedziałem z uśmiechem. Jak powiedział o tej trasie, już się bałem, że na długo. Nie zniósłbym długiej rozłąki.

- Na pewno? – spytałem. – Nie będziemy się widzieć przez tydzień, czy półtora – mruknąłem, rumieniąc się.

- To tydzień czy półtora? - spytałem, unosząc jedną brew do góry. Miałem nadzieję, że zaraz nie powie mi, że na miesiąc.

- Nie wiem – mruknąłem, patrząc na jezioro. Zarumieniłem się i wtuliłem w jego bok. Miku nie powiedział dokładnie na ile, do dwóch tygodni.

- Rozumiem - mruknąłem. - Dobrze, że nie na miesiąc, bo bym Ci się wpakował do walizki - powiedziałem, przytulając go do siebie. Przecież nie byłem na niego zły. Kochał grać.

Zaśmiałem się cicho, patrząc na jego twarz.
- Będziesz dzwonił? – spytałem jak małe dziecko. Miałem nadzieję, że będzie.

- Oczywiście. Po co się pytasz? - spytałem. Nie wytrzymałbym tydzień, gdybyśmy chociaż nie rozmawiali przez telefon. To by była tortura.

- A będziesz tęsknił? – spytałem, robiąc słodką minkę. Zarumieniłem się pod jego spojrzeniem, ale wciąż patrzyłem mu w oczy.

- Umrę z tęsknoty - powiedziałem, całując go w nosek. Miał takie czerwone policzki... i jeszcze ta mina... Kawaii!

Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w niego. Boże, co się ze mną działo? Raz się rumieniłem jak nie wiadomo kto, a raz nie...

Przytuliłem go mocno do siebie. 
- A Ty będziesz tęsknił? - spytałem z nadzieją w głosie.

- Nie wytrzymam tam dnia bez Ciebie – wymamrotałem cicho, zarzucając mu ramiona na kark. Stanąłem na palcach i wtuliłem twarz w jego szyję.

Uśmiechnąłem się rozczulony. Podniosłem go, robiąc piruet z nim w ramionach. Był strasznie leciutki.

Zaśmiałem się cicho gdy mnie podniósł i okręcił. Nikt nigdy tak nie robił, nie był taki miły dla mnie.

- Kiedy wyjeżdżasz? - spytałem. Zastanawiało mnie, ile dni minie, zanim będę musiał się z nim pożegnać.

- Pojutrze – mruknąłem smutno, przytulając go mocniej. Nie chciałem się z nim rozstawać, ale musiałem.

- Rozumiem - posmutniałem. W dodatku świadomość tego, że jutro nie będę mógł spędzić z nim całego dnia, bo czeka mnie trening, a potem praca.

Odsunąłem się od jego szyi i spojrzałem mu w oczy. Nie chciałem by się smucił. Przybliżyłem się do niego i niepewnie pocałowałem go w usta.

Otworzyłem szerzej oczy. Nigdy bym się nie spodziewał, że to on mnie pocałuje. Odwzajemniłem pocałunek, przyciągając go do siebie bliżej.

Po chwili odsunąłem się od niego i ponownie wtuliłem twarz w jego szyję.
- Nie smuć się, nie lubię tego – wymamrotałem, rumieniąc się mocno.

- Po prostu nie wiem, czy jutro się zobaczymy... - mruknąłem cicho. Chciałbym znaleźć chociaż godzinkę, ale nie wiem, czy dam radę.

- Pojutrze odprowadzisz mnie do Miku – powiedziałem pewnie. Chciałem by mnie odprowadził.

Uśmiechnąłem się. 
- Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedziałem. Miałem nadzieję, że wstanę na czas.

- Tak, tak sobie księżniczka życzy – zaśmiałem się, przytulając go mocniej. Miałem nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.


- Czy Twój sługa jeszcze ma coś zrobić? - spytałem, śmiejąc się cicho. Cholernie mnie to bawiło.

3 komentarze:

  1. Ohaha, świetne. :3
    Zastanawiam sie jak dalej się potoczy. I czy Bou bedzie dardzo wrogo nastawiony do pracy Krisa.. *-*
    Czekam na więcej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę z słodkie, (ciągle ksiezniczkowania i są idealni)ale nadal fajne ^.^
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń