wtorek, 12 listopada 2013

Marzenia się spełniają 01, Aoi x Rider

Witam. Jestem Diru :)
Może już ktoś kiedyś czytał to opowiadanie, może nie... Jednak muszę je tu wstawić, ponieważ resztę opowiadania piszę z Toshi. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jest trochę krótkie, ale mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe ^^


Zapadł zmierzch. Niebo rozświetlały tylko gwiazdy i księżyc. Aoi właśnie szedł alejką parku i kopał sobie kamień, który wszedł mu w drogę. Chłopaki znowu się go czepiali. A to pomylił akordy, a to wypadał z rytmu itd. itp. Miał ich już serdecznie dosyć. Tak więc wziął kurtkę, wyszedł i trzasnął drzwiami. Od tamtej chwili tułał się po mieście bez celu. 
     Nagle z otępienia wyrwał go głośny krzyk. Zza krzaków wybiegł jakiś chłopak. Potknął się, ale nie stracił przy tym równowagi. Biegł dalej nie patrząc przed siebie. I zanim Aoi się zorientował, już leżał przygnieciony przez chłopaka.
- Oh… Przepraszam.
- Ee… Nie szkodzi. Wszystko okej?
- Tak tak. W porządku - powiedział i wstał. Yuu również się podniósł i przyjrzał się nastolatkowi. Miał ubrudzoną twarz i ubranie, a jego włosy były w kompletnym nieładzie. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, ujrzał w oddali grupkę dresów. Mieli kije baseballowe i jakieś metalowe rury. 
- No! Już nam nie uciekniesz dziwko! - blondyn otworzył szerzej oczy i schował się za Aoim.
- Ej! Uważaj na słowa!
- A ty kim jesteś, żeby mi mówić, co mam robić?!
- Twoim koszmarem nocnym! - rzekł i rzucił się na jednego z mężczyzn. Zaczął go okładać pięściami po twarzy, brzuchu. Jego koledzy nawet nie śmieli się wtrącić, bo bali się, że im też się oberwie. Kiedy Aoi oprzytomniał, wstał i spojrzał na tego gnoja. Był cały we krwi i bez jedynki (o dżizesie O,o). - Zabierajcie tego śmiecia i spierdalajcie, jeżeli wam życie miłe! - wzięli go pod pachy i zwiali. - Kto to był?
- Nie wiem, wpadłem na nich przypadkowo.
- Aa. Jestem Yuu. Dla przyjaciół Aoi - przedstawił się i podał rękę chłopakowi.
- Rider, miło mi - powiedział i odwzajemnił uścisk.
- Może odprowadzić cię do domu?
- Nie, nie trzeba. Dam radę.
- Jednak czułbym się pewniej, gdybym cię odprowadził.
- Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie. Dzięki za pomoc. Na razie - odpowiedział i pobiegł przed siebie. Gitarzysta stał jak wryty, ale po chwili westchnął i poszedł do domu.

     Rider w końcu znalazł się przed budynkiem, w którym mieszkał. Na ścianie widniał napis: ,,DOM DZIECKA W TOKYO‘’. Wszedł po cichu do środka i podreptał do swojego pokoju. Przebrał się i zmęczony poszedł spać.

     Ranek nastał szybciej niż myślał. Wstał, ogarnął się, zjadł śniadanie i wyszedł do szkoły. Pierwszą lekcją była muzyka. Wszedł do klasy i usiadł na samym końcu, jak zwykle. Do sali weszła nauczycielka i jakiś czarnowłosy mężczyzna. 
- Ej! Uspokójcie się! - wszyscy ucichli. - Poznajcie pana Aoiego - gitarzystę dobrze znanego wam zespołu - the GazettE. Dzisiaj on przeprowadzi waszą lekcję muzyki - to co Rider ujrzał, przekraczało jego wszelkie wyobrażenia. To był Aoi. Gitarzysta jego ulubionego zespołu. To dzięki niemu chciał nauczyć się grać na gitarze. Niestety warunki i budżet mu na to nie pozwoliły. Ale to nie wszystko. To był ten sam Aoi, który wczoraj uratował mu życie. Aż się zapowietrzył. Nie mógł w to uwierzyć. Uratował go Aoi. 
- Witajcie. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. No to zacznijmy - rzekł i spojrzał na koniec klasy. Zamrugał szybko zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się. Puścił mu oczko i zaczął prowadzić lekcje. Rider wpatrywał się w niego oniemiałym wzrokiem. Nadal nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się stało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz