Biały - Kris
Różowy - Bou
Spojrzałem na Xavier' a. Uśmiechnął się i przytulił Teru
mocniej. Już nie był na niego zły. Wybaczył mu. Widziałem to.
Wtuliłem
się mocniej w chłopaka i rozpłakałem. Nie mogłem znieść tego, że mój najlepszy
przyjaciel tak się zachowuje. On nic nie rozumiał.
- Cii... Księżniczko, nie płacz - powiedziałem ciepłym
głosem, głaskając go po głowie. - Zrozumie...
Nic
nie odpowiedziałem, nie miałem siły. Wtuliłem się w niego mocniej i zacisnąłem
dłonie na jego koszulce.
Ten Miku wkurwia mnie coraz bardziej. Mnie wyzywa, mnie
bije, ale nie widzi, że to on rani Bou. Nawet nie przeprosił.
-
Patrz na nich – szepnąłem mu do ucha, patrząc na chłopaków. Teru przypierał
chłopaka do ściany i całowali się.
Uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że się pogodzili. Zależało
mi na szczęściu Xavier' a. Mam nadzieję, że im się ułoży.
Pociągnąłem
nosem, wtulając się w niego mocniej. Łzy ciągle płynęły. Miku mnie strasznie
zranił i chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Mój humor się popsuł, kiedy przypomniał mi się Miku. Miałem
ochotę ponownie mu wpierdolić. Pieprzony egoista! Spojrzałem na blondyna,
przytulając go mocniej do siebie.
Podniosłem
się wyżej i wtuliłem twarz w jego szyję. Nie wiedziałem czy kiedyś mu wybaczę
to, co zrobił mi i Kris’ owi.
Zacząłem głaskać go po plecach. Chciałem go jakoś uspokoić,
bo nadal płakał. Nie lubiłem, gdy był smutny. A to wszystko wina Miku!
Wtuliłem
się w niego i przymknąłem oczy. Dlaczego on mi to robi? Bawi go gdy jestem
smutny? Przysięgał, że nigdy mnie nie skrzywdzi...
W szpitalu leżałem przez tydzień. Bou codziennie do mnie
przychodził. Miku się już nie pojawiał. Wszyscy mnie odwiedzali, tylko nie on.
Wiedziałem, że Bou jest smutno z tego powodu.
W
końcu przyszedł dzień, w którym miał wyjść ze szpitala. Specjalnie ubrałem tą
jasno-różową sukienkę, którą dla mnie wybrał. W szpitalu byłem już po dwunastej
i kierowałem się do jego sali.
Właśnie podpisałem wypis. Teraz tylko musiałem się spakować.
Czekałem na ukochanego, bo miał mnie odebrać. Jestem jeszcze trochę słaby, więc
pewnie sam nie dotarłbym do domu.
Miałem
nadzieję, że mu się spodoba. Dodałem jeszcze trochę swoich dodatków. W końcu
otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Spojrzałem za siebie i uśmiechnąłem się na widok blondyna w
tej różowej sukience. Podszedłem do niego, przytulając się.
-
Podoba Ci się? – spytałem, uśmiechając się lekko. Czułem, że pieką mnie
policzki pod jego wzrokiem.
- Ślicznie wyglądasz - szepnąłem, przytulając go mocniej.
Przez to że był taki niski, był jeszcze słodszy. W dodatku ta sukienka...
Uroczy.
-
Cieszę się, że Ci się podoba – uśmiechnąłem się. Podniosłem głowę i spojrzałem
mu w oczy. Podniosłem się na palcach, po czym musnąłem jego usta własnymi.
Zamruczałem, czując jego usta na swoich. Przyciągnąłem go
jeszcze bliżej siebie, odwzajemniając pocałunek. Tego mi brakowało.
Zarzuciłem
mu ręce na kark i przymknąłem oczy.
- Ma
pan śliczną dziewczynę – usłyszałem głos pielęgniarki, która właśnie ścieliła
łóżko, na którym leżał.
Parsknąłem śmiechem, odsuwając się od jego ust. Dziewczynę?
Dobre.
- Dziękuję. To moja mała księżniczka - mruknąłem,
przytulając go.
-
Bardzo zabawne – burknąłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ja?!
Dziewczyna?! Chyba ją pojebało!
- No księżniczko, nie obrażaj się - zaśmiałem się, całując
go w głowę. Może i wyglądał jak dziewczynka, ale za to śliczna.
Prychnąłem,
odwracając głowę w drugą stronę. Nawet nie zaprzeczył! A może... wstydził się,
że ma chłopaka?
Odsunąłem się od niego, całując go w skroń.
- Mój mały słodki chłopak - powiedziałem, wracając do
pakowania rzeczy.
Usiadłem
na krzesełku obok łóżka. Sukienka trochę mi się podwinęła, ale jakoś nie
zareagowałem na to szczególnie.
Pielęgniarka spojrzała na mnie zdziwiona. Pewnie ciężko jej
było uwierzyć, że ta malutka osóbka w sukience, to chłopak. Dokończyłem
pakowanie, po czym wyciągnąłem rękę w kierunku blondyna.
- Idziemy, kochanie?
- Tak
– uśmiechnąłem się i złapałem go za rękę, splatając nasze palce. Obciągnąłem
trochę sukienkę żeby zasłaniała choć połowę ud.
Ścisnąłem jego dłoń i razem z nim wyszedłem z sali.
Skierowaliśmy się do wyjścia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy przed szpitalem
zobaczyłem Miku. Podszedł do nas.
Spuściłem
głowę gdy zobaczyłem wokalistę. Przytuliłem się do jego boku. Nie chciałem z
nim rozmawiać.
- Czego chcesz? - spytałem oschle, patrząc zimnym wzrokiem
na chłopaka. Przytuliłem blondyna do siebie.
- Mało
Ci, Miku? – szepnąłem, patrząc na niego niepewnie. – Tak bardzo naskoczyłeś na
Kris’ a na początku, a sam nie jesteś lepszy.
- Chciałem was przeprosić - mruknął. Prychnąłem. Szybko się
zabrał za przeprosiny. Szkoda tylko, że jego zachowanie wobec mnie, odbiło się
na Bou.
-
Myślisz, że jedno „przepraszam” wystarczy?! – krzyknąłem. – Teraz Ci się
zebrało na przeprosiny?! Czy ty wiesz jak mnie zraniłeś?! To boli, do cholery!
- Przepraszam... Naprawdę mi głupio. Martwię się o Ciebie -
szepnął, spuszczając głowę. Chciało mi się śmiać. Martwi? Świetny dowcip.
- Zostaw nas w spokoju - powiedziałem.
-
Jedno „przepraszam” niczego nie załatwi, Miku – szepnąłem. – Ale jesteś moim
najlepszym przyjacielem, jesteś mi jak brat... Zrób jeszcze raz coś takiego, a
nigdy się już do Ciebie nie odezwę.
- Dziękuję - mruknął. Ja już nic nie powiedziałem.
Nienawidziłem tego gościa. Dla mnie jest wrogiem.
- Ale
nie tylko mnie należą się przeprosiny... To nie mnie pobiłeś tak, że trafiłem
do szpitala – szepnąłem, wtulając się mocniej w jego ramię.
Nic nie powiedziałem. Nie oczekiwałem przeprosin. Nie
zależało mi na nich. Ważne dla mnie było to, by przeprosił Bou.
-
Skoro tak, to nie mamy o czym rozmawiać – szepnąłem, gdy nie odezwał się. –
Chodź – mruknąłem i pociągnąłem chłopaka dalej.
Nie patrząc na wokalistę, poszedłem za chłopakiem. Z jednej
strony było mi trochę przykro, że nie przeprosił, ale z drugiej miałem to
gdzieś. Nie będę się prosił.
Pociągnąłem
nosem, powstrzymując łzy. Jedno jego „przepraszam” nic nie zmieniło, to nie
wystarczy żeby o wszystkim zapomnieć.
- Nie przejmuj się, kochanie - mruknąłem, przyciągając go
bliżej siebie. - Najwidoczniej nie zależy mu na przyjaźni z Tobą i na Twoim
szczęściu.
„Nie
przejmuj się”? Mam się nie przejmować tym, że mój prawie brat tak mnie rani?
Ponownie pociągnąłem nosem. Poczułem, że łzy płyną mi po policzkach, więc spuściłem
głowę. Dobrze, że się nie malowałem.
Stanąłem w miejscu, przytulając go mocno do siebie. Miałem
ochotę się wrócić i mu wyjebać za te wszystkie łzy Bou. Musiałem się
powstrzymywać.
Objąłem
go mocno w pasie i wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Tak bardzo mnie
bolało zachowanie wokalisty.
- Zabiję normalnie, zabiję go za te Twoje łzy - warknąłem,
spoglądając na Miku. Stał w miejscu. Nie ruszył się nawet.
Nic
nie odpowiedziałem, tylko wtuliłem się w niego mocniej. Zacisnąłem dłonie na
jego koszulce. Potrzebowałem teraz jego ciepła i bliskości. Niczego więcej.
Po chwili uspokoiłem się. Musiałem go wspierać. Potrzebował
mnie teraz, więc nie mogłem go zostawić.
- Nie płacz, kochanie. Będzie dobrze.
-
D-dlaczego...to tak b-boli? – spytałem cicho i pociągnąłem nosem. Starałem się
uspokoić, co nie bardzo mi wychodziło.
- Bo to Twój przyjaciel. Traktujesz go jak brata. Jest dla
Ciebie ważny. Dlatego tak boli, skarbie - powiedziałem, głaskając go po
włosach.
Po
paru minutach takiego stania i po prostu przytulania się do niego, łzy w końcu
przestały płynąć. Jedną ręką wciąż go mocno obejmowałem, a drugą wytarłem
policzki i oczy.
- Już lepiej, skarbeńku? - spytałem, nie przestając go
przytulać. Było mi go szkoda. Tak bardzo zależało mu na przyjaźni z Miku, a ten
dupek tak się zachowywał.
- Mh –
mruknąłem. – Możesz mnie zabrać do siebie? – spytałem cichutko, ponownie się w
niego wtulając. Nie chciałem być dzisiaj sam.
- Oczywiście, księżniczko - odpowiedziałem, odsuwając go od
siebie. - Chodź do domu - powiedziałem i obejmując go, zacząłem iść w kierunku
mojego mieszkania.
Jedną
ręką wciąż go obejmowałem, a drugą złapałem się jego koszulki. Tak bardzo
chciałem żeby Miku w końcu zrozumiał co zrobił...
Minęło dwadzieścia minut, a już byliśmy pod moimi drzwiami.
Otworzyłem je kluczem, po czym przepuściłem go pierwszego. Zamknąłem za nami
drzwi, po czym zdjąłem buty i poszedłem do kuchni.
Ściągnąłem
trampki i poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i wytarłem
ręcznikiem. Już było mi troszeczkę lepiej. Poszedłem do kuchni.
Nalałem wody do czajnika, stawiając go na gazie. Wyjąłem dwa
kubki i nasypałem do nich gorącej czekolady. Chciałem mu jakoś poprawić humor.
- Chcesz obejrzeć jakiś film?
- Mh,
chcę – mruknąłem, przytulając się do niego ponownie. Uwielbiałem czuć ciepło
jego ciała. Uspokajało mnie to.
- W salonie w szafce pod telewizorem są filmy. Wybierz coś
sobie, a ja zrobię coś do jedzenia. Głodny jestem - mruknąłem, po czym
pocałowałem go w skroń.
- A
zrobisz mi też? – spytałem, odsuwając się od niego. Spojrzałem na jego twarz i
uśmiechnąłem się lekko.
- Zrobię, kochanie - uśmiechnąłem się. Po chwili chłopak
wyszedł z kuchni, kierując się do salonu.
Usiadłem
sobie przed telewizorem „po turecku” i otworzyłem szafkę. Powoli zacząłem
przeglądać filmy. W końcu natrafiłem na niebieskie pudełko. Widząc tytuł
parsknąłem śmiechem. Chciałem go obejrzeć.
Po chwili zacząłem robić kanapki. Zajęło mi to kilka minut.
Zalałem gorącą czekoladę i biorąc kubki w jedną rękę, a talerz w drugą
poszedłem do salonu, stawiając wszystko na stole.
- Wybrałeś coś?
- Tak
– uśmiechnąłem się lekko, zamykając szafkę. Włączyłem DVD. – Mógłbyś mi dać coś
swojego na przebranie? – spytałem. Niewygodnie było mi w tej sukience.
- Jasne - powiedziałem, idąc do sypialni. Wyjąłem z szafy
jakąś koszulkę i spodnie dresowe. Wróciłem, podając ubrania blondynowi. -
Utopisz się w tym, bo niestety nie mam mniejszych ciuchów.
- Ale
bynajmniej będą pachnieć Tobą – uśmiechnąłem się i wziąłem od niego ubrania. –
Zaraz wrócę – powiedziałem, idąc do łazienki. Ubrałem na siebie tylko jego
koszulkę, która sięgała mi prawie do połowy ud. Ze spodni zrezygnowałem, bo
było mi za ciepło, a miałem przecież zakolanówki.
Gdy wrócił w mojej koszulce i zakolanówkach ponownie
dostałbym zawału. Znowu ślicznie wyglądał.
Podszedłem
do niego i wpakowałem mu się na kolana, od razu się w niego wtulając.
Potrzebowałem jego bliskości.
Objąłem go w pasie, przyciągając bliżej siebie. Spojrzałem
na ekran.
- Co włączyłeś?
-
„Uniwersytet Potworny” – zaśmiałem się, wtulając w niego. W ogóle skąd u niego
takie bajki?
- Co? Skąd to się wzięło u mnie w szafce? - spytałem,
unosząc brwi. Co to było? Jak to się znalazło u mnie w szafce?
- Nie
wiem – mruknąłem. – Ale chcę to obejrzeć – uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem
na niego.
Wywróciłem oczami, śmiejąc się cicho. Pewnie siostrzenica
zostawiła, kiedy była u mnie kiedyś na weekend. Usiadłem wygodniej, patrząc na
ekran.
Sięgnąłem
po talerz z kanapkami, prawie wywracając się z jego kolan. Zrobiłem się
strasznie głodny, cały dzień nic nie jadłem.
Przytrzymałem go mocniej, bo prawie spadł. Kiedy usiadł,
wziąłem kanapkę i zacząłem jeść.
Usiadłem
wygodniej na jego kolanach. Również wziąłem drugą kanapkę. Wtuliłem się w niego
i zacząłem jeść, patrząc w telewizor.
Ta bajka była taka głupia, że aż śmieszna. Wziąłem do ręki
kubek i upiłem jeden łyk czekolady.
Lubiłem
takie filmy, bo one zawsze poprawiały mi humor. Uśmiechnąłem się. To
zdecydowanie poprawiło mi humor.
- Widzę, że już masz dobry humorek - uśmiechnąłem się,
całując go w skroń. Nie mogłem uwierzyć, że oglądam bajkę. Co się ze mną
dzieje?!
Spojrzałem
na niego, po czym wtuliłem twarz w jego szyję. Jednak po chwili znowu zacząłem
oglądać telewizję. Podobało mi się to.
Zacząłem głaskać go po włosach. Były takie mięciutkie.
Lubiłem się nimi bawić. Czuję, że to kolejne moje hobby.
Wziąłem
do ręki kubek z gorącą czekoladą i ponownie wtuliłem się w mężczyznę.
Przyłożyłem naczynie do ust, powoli pijąc napój.
- Kocham Cię, wiesz? - spytałem. Jakoś zebrało mi się na
czułości. Nie wiem czemu. Chyba mi tego brakowało.
Odłożyłem
kubek na stół. Usiadłem mu okrakiem na kolanach i objąłem go rękami za szyję.
- A
wiesz, że ja Ciebie też kocham? – uśmiechnąłem się, rumieniąc się mocno.
- Wiem,
kochanie - mruknąłem, obejmując go pasie. - A jak bardzo kochasz misia? -
spytałem, robiąc słodką minę.
-
Księżniczka kocha swojego misia najbardziej na świecie – szepnąłem mu do ucha,
przeczesując jego włosy.
Zamruczałem, gdy zaczął bawić się moimi włosami. Uwielbiałem
jego dotyk. Był taki przyjemny.
Uśmiechnąłem
się lekko, gdy poczułem, że koszulka podsunęła mi się jeszcze wyżej, ukazując
prawie całe uda. Wtuliłem twarz w jego szyję.
Położyłem dłoń na jego udzie, gładząc je. Drugą ręką objąłem
go mocniej, przytulając się do niego.
Zamruczałem
i przysunąłem się bliżej niego. Chciałem być jak najbliżej. Uwielbiałem gdy
dotykał moich ud. Nigdy mi się nie podobały. Uważałem, że są grube.
Miał taki piękne nogi. Lubiłem je dotykać. Po chwili
odsunąłem się od niego, po czym pocałowałem go w usta.
Mruknąłem
cicho, oddając pocałunek. Uwielbiałem te momenty, w których byliśmy tylko ja i
on, nikt więcej.
Kochałem jego usta. Były taki słodkie, jednak nadal nie
wiedziałem, czym tak naprawdę smakują. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej,
delikatnie pogłębiając pocałunek.
Uśmiechnąłem
się, gdy pogłębił pocałunek. Przysunąłem się do niego bliżej, nieświadomie
ocierając się o jego krocze.
Jęknąłem w jego usta czując, jak się o mnie ociera. Znowu
miałem na niego ochotę i to ogromną.
Powtórzyłem
poprzednią czynność, wsłuchując się w jego jęki. Uwielbiałem ten dźwięk, dało
się w nim zakochać.
Odsunąłem się od jego ust, odchylając głowę do tyłu.
- Bou... Nie...drażnij mn...nh - jęknąłem.
Zaśmiałem
się cicho. Ściągnąłem z niego koszulkę i przyssałem się do jednego sutka,
jednocześnie odpinając mu spodnie.
- Ahhh... - jęknąłem głośno. Jego zagrywki doprowadzały mnie
do szaleństwa. W pewnym momencie zapragnąłem poczuć go w sobie.
Ostatni
raz polizałem jego brodawkę i ustami przeniosłem się na drugą. Powoli zacząłem
zsuwać mu spodnie z bioder.
Wahałem się, czy o to poprosić. Nie, to głupi pomysł. Pewnie
i tak nie będzie chciał. Jęknąłem, gdy przyssał się do drugiego sutka.
Zdjąłem
z niego spodnie i odrzuciłem je gdzieś za siebie. Odsunąłem się od jego klatki
piersiowej. Spojrzałem na niego, powoli pocierając jego członka.
Ponownie jęknąłem. Czułem, jak moje podniecenie rośnie.
Poruszyłem biodrami, jęcząc cicho.
Zszedłem
z niego i zmusiłem go żeby położył się na kanapie. Przyssałem się do jego szyi,
ściągając mu bokserki.
Zamruczałem, kiedy zaczął robić mi malinkę. Spojrzałem na
niego. Dlaczego on miał na sobie ciuchy? Chciałem się ich pozbyć, ale nie byłem
w stanie.
Odsunąłem
się od jego szyi i spojrzałem mu niepewnie w oczy. Przysunąłem się bliżej jego
krocza. Nachyliłem się, liżąc jego członka. Czułem, że moje policzki pieką.
Jęknąłem przeciągle. Odchyliłem głowę bardziej w tył,
uwalniając z gardła kolejny jęk.
Nie
wiedziałem czy robię to dobrze, bo robiłem coś takiego pierwszy raz w życiu.
Niepewnie wziąłem czubek jego męskości do ust, liżąc go.
Jaaaa Bou będzie seme? :o
OdpowiedzUsuńTaq! Chcę, żeby był seme! Pieprzyć stereotypy! xD
OdpowiedzUsuńPiszcie dalej... a kiedy będzie ciąg dalszy?
//Yuuko-san
nie zmieniaj na 5 to nie polepszy stanu rzeczy
OdpowiedzUsuńbou jako seme kawaiiiiiiiiiiiii
~Rin
slodkie kawaii
OdpowiedzUsuńBou seme?! XD Ciężko mi to sobie wyobrazić, ale na pewno będzie ciekawie. xD
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następne
OdpowiedzUsuń