czwartek, 30 stycznia 2014

"Już zawsze będziemy razem." Kris x Bou, 21

Przepraszam za dość długą nieobecność, ale byłam w szpitalu, a później chciałam sobie odpocząć.
Został nam jeszcze ostatni rozdział tego opowiadania.

Zapraszam na dwudziesty pierwszy rozdział.





Uśmiechnąłem się, przytulając go mocniej. Kochałem go tak bardzo, że byłem gotów zrobić dla niego wszystko.

- Dobra, ale musimy już iść – zaśmiałem się. Odsunąłem się od niego i pocałowałem go w policzek.

- Ale ja się muszę ubrać - mruknąłem i poszedłem do sypialni. Wyjąłem te nowe czarne rurki i czerwoną koszulę. Wziąłem jeszcze czystą bieliznę i wróciłem do łazienki.

Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie „po turecku”. Miałem nadzieję, że Miku nie będzie robił żadnych problemów.

Ubrałem się i pomalowałem. Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do salonu.
- Idziemy? - spytałem, stając w progu.

- Tak – uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego w podskokach i wtuliłem się w jego tors. Mógłbym się przytulać do niego wieczność.

Wywróciłem oczami. Nadal go przytulając, poszedłem do przedpokoju. Puściłem go i zacząłem ubierać glany.

Ubrałem swoje trampki i czekałem na chłopaka. Wyszliśmy z mieszkania, a Kris zamknął drzwi. Złapałem go za rękę, splatając nasze palce.

Z uśmiechem zszedłem na dół. Wyszliśmy z budynku, idąc przed siebie. Nie chciałem widzieć Miku, ale też nie chciałem, by Bou poszedł tam sam.

Spojrzałem na jego twarz i uśmiechnąłem się lekko. Cieszyłem się, że on poszedł ze mną, bo nie wytrzymałbym sam na sam z Miku.

Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do jego mieszkania. Stanąłem w przedpokoju i czekałem, aż chłopak się przebierze.

Jednak zrezygnowałem z przebierania się. Wziąłem gitarę i poszedłem do przedpokoju.
- Nie chce mi się przebierać – zaśmiałem się. – Weźmiesz? – spytałem, podając mu futerał z gitarą.

Wziąłem gitarę i zawiesiłem ją sobie na ramieniu. Złapałem chłopaka za rękę i wyszedłem z mieszkania.

Zamknąłem drzwi na klucz i podałem je chłopakowi. Schował je do kieszeni. Skierowaliśmy się do wyjścia z klatki.

Po chwili byliśmy już w drodze. Miałem nadzieję, że Bou nie będzie płakał przez tego dupka.

Piętnaście minut później byliśmy już pod budynkiem wokalisty. Pociągnąłem Kris’ a za rękę, kierując się na tyły budynku. Tam był garaż, w którym mieliśmy próby.

Weszliśmy do środka. Nawet nie spojrzałem na wokalistę. Puściłem chłopaka i podałem mu gitarę. Usiadłem sobie pod ścianą, przyglądając się mu.

Uśmiechnąłem się do Teru i wyciągnąłem gitarę, futerał odłożyłem na bok. Podłączyłem ją do wzmacniacza i usiadłem „po turecku”, zaczynając ją stroić.

Oparłem głowę o ścianę i wyjąłem z kieszeni telefon. Napisałem wiadomość do Xavier' a. Musiałem się go o wszystko wypytać.

Po chwili wstałem i zarzuciłem sobie pasek od gitary na szyję. Gdy wszyscy stanęliśmy zaczęła się próba.

Przez chwilę pisałem z przyjacielem, jednak po chwili zacząłem patrzeć na blondyna. Ślicznie wyglądał.

- Kanon, do kurwy nędzy, skup się! – wrzasnął w końcu Teru, przerywając grę. Zachichotałem cicho, ale zaraz dostałem pałeczką.
- Ała – mruknąłem. Zawsze tak było. Wywróciłem oczami.

Zaśmiałem się na ten widok. Jednak ucichłem, widząc karcące spojrzenie blondyna. Myślałem, że wybuchnę śmiechem.

Nic już nie powiedziałem. Zagryzałem wargę, starając się nie zaśmiać. Wiedziałem, że wtedy byłoby jeszcze gorzej.

Usiadłem wygodniej. Trochę mi się nudziło. Miałem ochotę zapalić, ale skończyły mi się papierosy. Westchnąłem.

Po paru godzinach w końcu skończyliśmy. Spojrzałem na chłopaka. Widziałem, że się nudził. Westchnąłem cicho i zacząłem pakować gitarę.

Wstałem i podszedłem do niego, biorąc futerał z gitarą. Zawiesiłem ją sobie na ramieniu i objąłem go w pasie.

Uśmiechnąłem się lekko. Jednak uśmiech zniknął z mojej twarzy gdy zobaczyłem, że do garażu wchodzi kuzyn Teruki’ ego.

Nagle jakiś chłopak podszedł do nas i przytulił się do Bou, tym samym odsuwając go ode mnie. Gdy pocałował go w usta, nie wytrzymałem. Złapałem go za ramię i kopnąłem w zgięcie kolan, przez co przewrócił się na podłogę.

- Misiu, spokojnie – szepnąłem, podchodząc do niego i przytulając go mocno, jednocześnie odsuwając Kris’ a od chłopaka. – Ile razy Ci mówiłem, że masz tego nie robić?! – krzyknąłem, wycierając usta.

Odsunąłem się od blondyna i podszedłem do leżącego chłopaka. Złapałem go za koszulkę, podnosząc i przypierając go do ściany.
- Nie waż się więcej go dotykać, bo będziesz oddychał i jadł przez rurkę - warknąłem i odsunąłem się od niego.

- Przestań, proszę – powiedziałem i złapałem go za rękę, ciągnąc w swoją stronę. Nie chciałem by on mu coś zrobił.

Spojrzałem na tego chłopaka z pogardą. To musiał być kuzyn Teruki' ego, jednak nie przejąłem się tym. Należało mu się.

- Proszę, nic nie rób – szepnąłem, ciągnąc go za rękę. Czułem, że do oczu napływają mi łzy. Jebana wrażliwość! Dlaczego zawsze musiałem o wszystko płakać?!

Spojrzałem na Bou i przytuliłem go do siebie, głaskając po włosach.
- No już... spokojnie, skarbie. Nie płacz.

Wtuliłem się w niego mocno, jednocześnie odsuwając się jak najdalej od chłopaka. Widziałem zaskoczony wzrok ciemno-włosego, który właśnie wstał z podłogi.

Spojrzałem na chłopaka z mordem w oczach, jednocześnie przytulając mocniej ukochanego. Wiedziałem, że jeżeli jeszcze raz go dotknie, to spełnię swoje groźby.

- Uspokój się – szepnąłem, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
- Bou przepraszam – powiedział Yuki i spojrzał na mnie niepewnie.

Westchnąłem. Byłem wściekły. Miałem ochotę zabić tego gnojka. Gdyby nie Bou, pewnie już bym się na niego rzucił.

- Nie rób tak więcej. Mówię Ci to od kilku lat – skrzywiłem się, patrząc na niego. Jednak po chwili znowu wtuliłem się w Kris’ a.

Po chwili odsunąłem się od blondyna. Spojrzałem na chłopaka zimnym spojrzeniem.
- Jeszcze raz, a nie ręczę za siebie - mruknąłem. - Mam Cię na oku. Chodź, skarbie - powiedziałem i pociągnąłem chłopaka na zewnątrz.

- Do zobaczenia – pomachałem reszcie i posłusznie poszedłem za nim. Rozumiałem dlaczego się tak zdenerwował, dlatego nic nie mówiłem. Jednak miałem nadzieję, że nie był na mnie zły.

- To był ten kuzyn Teru? - spytałem. Chciałem się upewnić. Spojrzałem na ukochanego.

Pokiwałem głową, po czym ją spuściłem.
- Jesteś na mnie zły? – spytałem niepewnie, mocniej ściskając jego dłoń.

- Na Ciebie? A za co? - spytałem zdziwiony. - Owszem, jestem wściekły, ale nie na Ciebie, tylko na niego.

Uśmiechnąłem się lekko i puściłem jego rękę. Przysunąłem się do niego bliżej i objąłem go ręką w pasie, wtulając się w jego bok.

Przytuliłem go mocno, idąc dalej. Powoli się uspokajałem. Miałem nadzieję, że ten chłopak już się do niego więcej nie zbliży.

- Jest dopiero czternasta... Co chcesz robić? – spytałem, podnosząc głowę. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko.

- Hmm... - zamyśliłem się. - Nie wiem - powiedziałem po chwili. Nie miałem pomysłu.

- Pamiętasz co mi obiecałeś? – spytałem, patrząc na niego świecącymi się oczami. Miałem nadzieję, że jeszcze o tym pamiętał.

- O Boże... - wiedziałem, o czym mówił. - W porządku, ale wieczorem, dobrze? - spytałem. Teraz musiałem się do końca uspokoić.

- Nie musisz dzisiaj, jeśli jesteś słaby. Poczekam – zaśmiałem się i przytuliłem go mocniej. Mogłem czekać nawet parę tygodni. On musiał najpierw czuć się dobrze.

- Dziękuję - powiedziałem, uśmiechając się. Cieszyłem się, że rozumiał. Byłem jeszcze zbyt słaby, żeby tańczyć.

- Wiesz co jest jutro? – spytałem po chwili. Byłem ciekawy czy pamięta. Oczywiście nie musiał.

Zastanowiłem się chwilę. Który to dzisiaj jest? Wiedziałem, co jest jutro, ale nie byłem pewny, czy to o to chodzi.
- Kolejny miesiąc? - spytałem.

- Dwa miesiące już – uśmiechnąłem się i zarumieniłem. – Szybko zleciało, co?
Nawet nie zauważyłem, że ten czas tak szybko zleciał. I już prawie połowa wakacji.

- Bardzo szybko - uśmiechnąłem się. - Kocham Cię - powiedziałem, obejmując go mocniej.

- Ja Ciebie też – odwzajemniłem uśmiech. Nawet nie miałem planów na studia. Nie miałem do tego głowy.

- Myślałeś już, co chcesz robić dalej? - spytałem. Ciekawiło mnie, czy chciał iść na studia.

- Zespół – powiedziałem pewnie. – Nie nadaję się do żadnej innej pracy – mruknąłem. Miałem nadzieję, że będziemy kiedyś sławni.

- Miałem na myśli, czy chcesz iść na jakieś studia - spytałem. Powinien uczyć się dalej. Ja tego nie zrobiłem i teraz żałowałem.

- Nie. To i tak nie ma sensu – wzruszyłem ramionami. Taka była prawda. Co mi po studiach, skoro chcę grać w zespole?

- Jak uważasz - mruknąłem. Nawet nie wiedziałem, gdzie idziemy. Nie szliśmy do domu. Nie wiem, gdzie mnie prowadził.

- Gdzie idziemy? – spytałem, śmiejąc się. Miałem nadzieję, że chociaż on wiedział gdzie szliśmy.

- Nie mam pojęcia, kochanie - powiedziałem, przyglądając mu się. Zaśmiałem się, bo naprawdę nie wiedziałem.

- Może pójdziemy odnieść gitarę, ja się przebiorę i gdzieś pójdziemy? – spytałem i również na niego spojrzałem.

- W porządku - powiedziałem i zacząłem kierować się do jego mieszkania. Musiałem wymyślić coś na jutro. Chciałem mu zrobić niespodziankę.

- Pójdziemy do kina? – zaproponowałem. Nie musieliśmy iść akurat tam, po prostu chciałem z nim spędzić dzień.

- Możemy iść - uśmiechnąłem się, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. - Zobaczymy repertuar i coś się wybierze.

Zaśmiałem się cicho, wtulając w niego. Po chwili zagryzłem wargę. W co ja mam się ubrać? Taaak, ja mam problemy...

Już teraz zacząłem planować jutrzejszy dzień. Kompletnie nie miałem pomysłu. Hmm... Cholera.

Po dwudziestu minutach byliśmy już w moim mieszkaniu. Od razu poszedłem do mojego pokoju i zacząłem szukać ubrań.

Stanąłem w przedpokoju i czekałem na blondyna. Oparłem się o ścianę, zamykając drzwi. Nadal myślałem nad jutrzejszym dniem. Nigdy nie byłem dobry w planowaniu jakiś uroczystości.

- Misiuuuu! Nie mam się w co ubrać! – jęknąłem i usiadłem przed szafą, patrząc na ubrania w środku. Co miałem ubrać?

Zaśmiałem się i poszedłem do jego sypialni. Siedział zrezygnowany przed szafą. Podszedłem do mebla i wyjąłem z niego czarne rurki i różową koszulkę.
- Proszę - mruknąłem, podając mu ubrania.

Uśmiechnąłem się. Wziąłem od niego ubrania i czystą bieliznę, po czym poszedłem do łazienki. Po pół godzinie wyszedłem z łazienki już przebrany.

- I Ty nie masz się w co ubrać? - spytałem, patrząc na zawartość jego ogromnej szafy. Prawie się z niej wysypywało, a on nie miał się w co ubrać.

- No nie mam – mruknąłem, podchodząc do niego. Spojrzałem na swoją szafę. – Przecież mam mało ubrań..

Aż ręce opadają. Mało ubrań?!
- Mało ubrań? Mało ubrań? Proszę cię. Przecież Ty masz dwa razy większa szafę ode mnie.

- Mh. Mam mało ubrań – wzruszyłem ramionami. – Kiedyś miałem więcej – westchnąłem cierpiętniczo.

Pokręciłem zrezygnowany głową.
- Chodź już , skarbie - powiedziałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.

Zaśmiałem się cicho, ale posłusznie poszedłem za nim, jednocześnie biorąc telefon i portfel. W przedpokoju założyłem trampki i wziąłem klucze.

Wyszedłem na klatkę schodową, czekając na chłopaka. Po chwili zamknął drzwi. Złapałem go za rękę i razem z nim skierowałem się w kierunku schodów.

- Czymś się martwisz – stwierdziłem, patrząc na jego twarz. – Co się stało? – spytałem i ścisnąłem mocniej jego dłoń. Nie chciałem żeby się denerwował.

- Wszystko w porządku, kochanie - powiedziałem, uśmiechając się do niego. Nie chciałem, żeby się dowiedział, o czym myślę. Chcę, żeby to była niespodzianka. O ile w ogóle coś wymyślę.

- Skoro tak uważasz – westchnąłem. Wyszliśmy z mojej klatki i skierowaliśmy się w stronę kina.

Przez resztę drogi już nic nie mówiłem. Jakoś nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Kiedy dotarliśmy do kina, od razu poszliśmy zobaczyć repertuar.

- Co chcesz obejrzeć? – spytałem. Objąłem go w pasie i wtuliłem się w jego bok. Widziałem wzrok dziewczyn, które stały parę metrów dalej. Irytowały mnie...

- Hmm... Nie wiem - powiedziałem, obejmując go. - A moja księżniczka, co chcę obejrzeć? - spytałem. Mnie było obojętne. Ważniejsze było jego zdanie.

- Cokolwiek, byle nie horror – zaśmiałem się i wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Mogłem obejrzeć cokolwiek, byle z nim.

Nie horror? A szkoda.
- To wybierz coś - wywróciłem oczami. Za dużo było tych filmów, a ja nie miałem na to głowy.

- To weź pierwszy lepszy – wywróciłem oczami. Nie chciało mi się wybierać nic. Niech on wybierze.

- Chyba się nie dogadamy - szepnąłem, patrząc na te wszystkie filmy. W końcu wybrałem jakąś komedie. Mam nadzieję, że będzie warta uwagi... ehh chociaż i tak pewnie nie będę oglądał. Nie chciałem, żeby Bou się nudził.

Zaśmiałem się cicho.
- One się gapią – burknąłem w końcu. – Denerwują mnie.. Jesteś mój – szepnąłem, rumieniąc się mocno.

- Ależ oczywiście, że Twój. Do nikogo więcej nie chce należeć - uśmiechnąłem się. Odsunąłem go od siebie i nachyliłem się, całując go w usta na oczach tych dziewczyn.

Zamruczałem, zarzucając mu ręce na szyję. Przysunąłem się do niego bliżej i oddałem pocałunek.

Objąłem go mocniej w pasie. Kątem oka widziałem miny tych dziewczyn. Myślałem, że zaraz wybuchnę śmiechem. Po chwili przejechałem językiem go jego dolnej wardze, pogłębiając pocałunek.

Po paru minutach odsunąłem się od niego i oblizałem usta. Uśmiechnąłem się lekko, ponownie w niego wtulając. Czułem, że moje policzki pieką.

Przytuliłem go mocno do siebie, kładąc podbródek na jego głowie.
- Chodź, skarbie, pójdziemy po bilety.

Uśmiechnąłem się lekko i odsunąłem od niego. Złapałem go za rękę, po czym zacząłem iść w stronę kasy.

Przy kasie puściłem jego rękę i wyjmując portfel, poprosiłem o dwa bilety na film, który wybrałem. Nie wiedziałem co to, ale ważne, żebyśmy ten czas spędzili razem. Zapłaciłem kasjerowi i odebrałem bilety.
- Chcesz popcorn albo picie?

- Mh, chcę – zaśmiałem się, ponownie łapiąc go za rękę. Cieszyłem się, że spędzimy ten czas razem. Miałem też nadzieję, że w końcu będzie dobrze.

Po chwili poszliśmy po coś do jedzenia. Ja oczywiście nie byłem głodny, jak zwykle zresztą. Wziąłem chłopakowi popcorn i dwie cole, jedną jemu, a drugą sobie.

W końcu weszliśmy do sali i skierowaliśmy się do naszych miejsc.
- Patrz – szepnąłem, pokazując Xavier’ a, który siedział na kolanach Teru.

Zaśmiałem się. W życiu bym nie pomyślał, że Xavier' owi w końcu się ułoży. Cieszyłem się, że znalazł tego jedynego.

- Będzie już dobrze, prawda? – spytałem cicho, spuszczając głowę. Chciałem by w końcu Miku pogodził się z Kris’ em... Chciałem by było już dobrze.

- Mam nadzieję - mruknąłem i pociągnąłem go na nasze miejsca. Usiadłem na swoim, nadal trzymając jego rękę.

- Mogę usiąść jak Xavier? – spytałem cicho, ponownie patrząc na swoje kolana. Czułem, że moje policzki palą.

Zaśmiałem się cicho.
- No chodź, księżniczko - powiedziałem, pokazując na swoje kolana.

Uśmiechnąłem się lekko i wstałem ze swojego miejsca. Podszedłem do niego, po czym usiadłem mu na kolanach, bokiem do niego. Wtuliłem się w niego.


4 komentarze:

  1. E tam. Pogodzą się i tyle :3
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  2. yay jakie slodkie szkoda ze ot juz sie konczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh będzie mi brakować tego opo :c
    Ono jest takie słodziutkie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super . Szkoda że niedługo koniec :<

    OdpowiedzUsuń