Został nam jeszcze ostatni rozdział tego opowiadania.
Zapraszam na dwudziesty pierwszy rozdział.
Uśmiechnąłem się, przytulając go mocniej. Kochałem go tak
bardzo, że byłem gotów zrobić dla niego wszystko.
-
Dobra, ale musimy już iść – zaśmiałem się. Odsunąłem się od niego i pocałowałem
go w policzek.
- Ale ja się muszę ubrać - mruknąłem i poszedłem do
sypialni. Wyjąłem te nowe czarne rurki i czerwoną koszulę. Wziąłem jeszcze
czystą bieliznę i wróciłem do łazienki.
Poszedłem
do salonu i usiadłem na kanapie „po turecku”. Miałem nadzieję, że Miku nie
będzie robił żadnych problemów.
Ubrałem się i pomalowałem. Wyszedłem z pomieszczenia i
skierowałem się do salonu.
- Idziemy? - spytałem, stając w progu.
- Tak
– uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego w podskokach i wtuliłem się w jego
tors. Mógłbym się przytulać do niego wieczność.
Wywróciłem oczami. Nadal go przytulając, poszedłem do
przedpokoju. Puściłem go i zacząłem ubierać glany.
Ubrałem
swoje trampki i czekałem na chłopaka. Wyszliśmy z mieszkania, a Kris zamknął drzwi.
Złapałem go za rękę, splatając nasze palce.
Z uśmiechem zszedłem na dół. Wyszliśmy z budynku, idąc przed
siebie. Nie chciałem widzieć Miku, ale też nie chciałem, by Bou poszedł tam
sam.
Spojrzałem
na jego twarz i uśmiechnąłem się lekko. Cieszyłem się, że on poszedł ze mną, bo
nie wytrzymałbym sam na sam z Miku.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do
jego mieszkania. Stanąłem w przedpokoju i czekałem, aż chłopak się przebierze.
Jednak
zrezygnowałem z przebierania się. Wziąłem gitarę i poszedłem do przedpokoju.
- Nie
chce mi się przebierać – zaśmiałem się. – Weźmiesz? – spytałem, podając mu
futerał z gitarą.
Wziąłem gitarę i zawiesiłem ją sobie na ramieniu. Złapałem
chłopaka za rękę i wyszedłem z mieszkania.
Zamknąłem
drzwi na klucz i podałem je chłopakowi. Schował je do kieszeni. Skierowaliśmy
się do wyjścia z klatki.
Po chwili byliśmy już w drodze. Miałem nadzieję, że Bou nie
będzie płakał przez tego dupka.
Piętnaście
minut później byliśmy już pod budynkiem wokalisty. Pociągnąłem Kris’ a za rękę,
kierując się na tyły budynku. Tam był garaż, w którym mieliśmy próby.
Weszliśmy do środka. Nawet nie spojrzałem na wokalistę.
Puściłem chłopaka i podałem mu gitarę. Usiadłem sobie pod ścianą, przyglądając
się mu.
Uśmiechnąłem
się do Teru i wyciągnąłem gitarę, futerał odłożyłem na bok. Podłączyłem ją do
wzmacniacza i usiadłem „po turecku”, zaczynając ją stroić.
Oparłem głowę o ścianę i wyjąłem z kieszeni telefon.
Napisałem wiadomość do Xavier' a. Musiałem się go o wszystko wypytać.
Po
chwili wstałem i zarzuciłem sobie pasek od gitary na szyję. Gdy wszyscy
stanęliśmy zaczęła się próba.
Przez chwilę pisałem z przyjacielem, jednak po chwili
zacząłem patrzeć na blondyna. Ślicznie wyglądał.
-
Kanon, do kurwy nędzy, skup się! – wrzasnął w końcu Teru, przerywając grę.
Zachichotałem cicho, ale zaraz dostałem pałeczką.
- Ała
– mruknąłem. Zawsze tak było. Wywróciłem oczami.
Zaśmiałem się na ten widok. Jednak ucichłem, widząc karcące
spojrzenie blondyna. Myślałem, że wybuchnę śmiechem.
Nic już
nie powiedziałem. Zagryzałem wargę, starając się nie zaśmiać. Wiedziałem, że
wtedy byłoby jeszcze gorzej.
Usiadłem wygodniej. Trochę mi się nudziło. Miałem ochotę
zapalić, ale skończyły mi się papierosy. Westchnąłem.
Po
paru godzinach w końcu skończyliśmy. Spojrzałem na chłopaka. Widziałem, że się
nudził. Westchnąłem cicho i zacząłem pakować gitarę.
Wstałem i podszedłem do niego, biorąc futerał z gitarą.
Zawiesiłem ją sobie na ramieniu i objąłem go w pasie.
Uśmiechnąłem
się lekko. Jednak uśmiech zniknął z mojej twarzy gdy zobaczyłem, że do garażu
wchodzi kuzyn Teruki’ ego.
Nagle jakiś chłopak podszedł do nas i przytulił się do Bou,
tym samym odsuwając go ode mnie. Gdy pocałował go w usta, nie wytrzymałem.
Złapałem go za ramię i kopnąłem w zgięcie kolan, przez co przewrócił się na
podłogę.
-
Misiu, spokojnie – szepnąłem, podchodząc do niego i przytulając go mocno,
jednocześnie odsuwając Kris’ a od chłopaka. – Ile razy Ci mówiłem, że masz tego
nie robić?! – krzyknąłem, wycierając usta.
Odsunąłem się od blondyna i podszedłem do leżącego chłopaka.
Złapałem go za koszulkę, podnosząc i przypierając go do ściany.
- Nie waż się więcej go dotykać, bo będziesz oddychał i jadł
przez rurkę - warknąłem i odsunąłem się od niego.
-
Przestań, proszę – powiedziałem i złapałem go za rękę, ciągnąc w swoją stronę.
Nie chciałem by on mu coś zrobił.
Spojrzałem na tego chłopaka z pogardą. To musiał być kuzyn
Teruki' ego, jednak nie przejąłem się tym. Należało mu się.
-
Proszę, nic nie rób – szepnąłem, ciągnąc go za rękę. Czułem, że do oczu
napływają mi łzy. Jebana wrażliwość! Dlaczego zawsze musiałem o wszystko
płakać?!
Spojrzałem na Bou i przytuliłem go do siebie, głaskając po
włosach.
- No już... spokojnie, skarbie. Nie płacz.
Wtuliłem
się w niego mocno, jednocześnie odsuwając się jak najdalej od chłopaka.
Widziałem zaskoczony wzrok ciemno-włosego, który właśnie wstał z podłogi.
Spojrzałem na chłopaka z mordem w oczach, jednocześnie
przytulając mocniej ukochanego. Wiedziałem, że jeżeli jeszcze raz go dotknie,
to spełnię swoje groźby.
-
Uspokój się – szepnąłem, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
- Bou
przepraszam – powiedział Yuki i spojrzał na mnie niepewnie.
Westchnąłem. Byłem wściekły. Miałem ochotę zabić tego
gnojka. Gdyby nie Bou, pewnie już bym się na niego rzucił.
- Nie
rób tak więcej. Mówię Ci to od kilku lat – skrzywiłem się, patrząc na niego.
Jednak po chwili znowu wtuliłem się w Kris’ a.
Po chwili odsunąłem się od blondyna. Spojrzałem na chłopaka
zimnym spojrzeniem.
- Jeszcze raz, a nie ręczę za siebie - mruknąłem. - Mam Cię
na oku. Chodź, skarbie - powiedziałem i pociągnąłem chłopaka na zewnątrz.
- Do
zobaczenia – pomachałem reszcie i posłusznie poszedłem za nim. Rozumiałem
dlaczego się tak zdenerwował, dlatego nic nie mówiłem. Jednak miałem nadzieję,
że nie był na mnie zły.
- To był ten kuzyn Teru? - spytałem. Chciałem się upewnić.
Spojrzałem na ukochanego.
Pokiwałem
głową, po czym ją spuściłem.
-
Jesteś na mnie zły? – spytałem niepewnie, mocniej ściskając jego dłoń.
- Na Ciebie? A za co? - spytałem zdziwiony. - Owszem, jestem
wściekły, ale nie na Ciebie, tylko na niego.
Uśmiechnąłem
się lekko i puściłem jego rękę. Przysunąłem się do niego bliżej i objąłem go
ręką w pasie, wtulając się w jego bok.
Przytuliłem go mocno, idąc dalej. Powoli się uspokajałem.
Miałem nadzieję, że ten chłopak już się do niego więcej nie zbliży.
- Jest
dopiero czternasta... Co chcesz robić? – spytałem, podnosząc głowę. Spojrzałem
mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko.
- Hmm... - zamyśliłem się. - Nie wiem - powiedziałem po
chwili. Nie miałem pomysłu.
-
Pamiętasz co mi obiecałeś? – spytałem, patrząc na niego świecącymi się oczami.
Miałem nadzieję, że jeszcze o tym pamiętał.
- O Boże... - wiedziałem, o czym mówił. - W porządku, ale
wieczorem, dobrze? - spytałem. Teraz musiałem się do końca uspokoić.
- Nie
musisz dzisiaj, jeśli jesteś słaby. Poczekam – zaśmiałem się i przytuliłem go
mocniej. Mogłem czekać nawet parę tygodni. On musiał najpierw czuć się dobrze.
- Dziękuję - powiedziałem, uśmiechając się. Cieszyłem się,
że rozumiał. Byłem jeszcze zbyt słaby, żeby tańczyć.
-
Wiesz co jest jutro? – spytałem po chwili. Byłem ciekawy czy pamięta.
Oczywiście nie musiał.
Zastanowiłem się chwilę. Który to dzisiaj jest? Wiedziałem,
co jest jutro, ale nie byłem pewny, czy to o to chodzi.
- Kolejny miesiąc? - spytałem.
- Dwa
miesiące już – uśmiechnąłem się i zarumieniłem. – Szybko zleciało, co?
Nawet
nie zauważyłem, że ten czas tak szybko zleciał. I już prawie połowa wakacji.
- Bardzo szybko - uśmiechnąłem się. - Kocham Cię - powiedziałem,
obejmując go mocniej.
- Ja
Ciebie też – odwzajemniłem uśmiech. Nawet nie miałem planów na studia. Nie
miałem do tego głowy.
- Myślałeś już, co chcesz robić dalej? - spytałem. Ciekawiło
mnie, czy chciał iść na studia.
-
Zespół – powiedziałem pewnie. – Nie nadaję się do żadnej innej pracy –
mruknąłem. Miałem nadzieję, że będziemy kiedyś sławni.
- Miałem na myśli, czy chcesz iść na jakieś studia -
spytałem. Powinien uczyć się dalej. Ja tego nie zrobiłem i teraz żałowałem.
- Nie.
To i tak nie ma sensu – wzruszyłem ramionami. Taka była prawda. Co mi po
studiach, skoro chcę grać w zespole?
- Jak uważasz - mruknąłem. Nawet nie wiedziałem, gdzie
idziemy. Nie szliśmy do domu. Nie wiem, gdzie mnie prowadził.
-
Gdzie idziemy? – spytałem, śmiejąc się. Miałem nadzieję, że chociaż on wiedział
gdzie szliśmy.
- Nie mam pojęcia, kochanie - powiedziałem, przyglądając mu
się. Zaśmiałem się, bo naprawdę nie wiedziałem.
- Może
pójdziemy odnieść gitarę, ja się przebiorę i gdzieś pójdziemy? – spytałem i
również na niego spojrzałem.
- W porządku - powiedziałem i zacząłem kierować się do jego
mieszkania. Musiałem wymyślić coś na jutro. Chciałem mu zrobić niespodziankę.
-
Pójdziemy do kina? – zaproponowałem. Nie musieliśmy iść akurat tam, po prostu
chciałem z nim spędzić dzień.
- Możemy iść - uśmiechnąłem się, przyciągając go jeszcze
bliżej siebie. - Zobaczymy repertuar i coś się wybierze.
Zaśmiałem
się cicho, wtulając w niego. Po chwili zagryzłem wargę. W co ja mam się ubrać?
Taaak, ja mam problemy...
Już teraz zacząłem planować jutrzejszy dzień. Kompletnie nie
miałem pomysłu. Hmm... Cholera.
Po
dwudziestu minutach byliśmy już w moim mieszkaniu. Od razu poszedłem do mojego
pokoju i zacząłem szukać ubrań.
Stanąłem w przedpokoju i czekałem na blondyna. Oparłem się o
ścianę, zamykając drzwi. Nadal myślałem nad jutrzejszym dniem. Nigdy nie byłem
dobry w planowaniu jakiś uroczystości.
-
Misiuuuu! Nie mam się w co ubrać! – jęknąłem i usiadłem przed szafą, patrząc na
ubrania w środku. Co miałem ubrać?
Zaśmiałem się i poszedłem do jego sypialni. Siedział
zrezygnowany przed szafą. Podszedłem do mebla i wyjąłem z niego czarne rurki i
różową koszulkę.
- Proszę - mruknąłem, podając mu ubrania.
- Proszę - mruknąłem, podając mu ubrania.
Uśmiechnąłem
się. Wziąłem od niego ubrania i czystą bieliznę, po czym poszedłem do łazienki.
Po pół godzinie wyszedłem z łazienki już przebrany.
- I Ty nie masz się w co ubrać? - spytałem, patrząc na
zawartość jego ogromnej szafy. Prawie się z niej wysypywało, a on nie miał się
w co ubrać.
- No
nie mam – mruknąłem, podchodząc do niego. Spojrzałem na swoją szafę. – Przecież
mam mało ubrań..
Aż ręce opadają. Mało ubrań?!
- Mało ubrań? Mało ubrań? Proszę cię. Przecież Ty masz dwa razy większa szafę ode mnie.
- Mało ubrań? Mało ubrań? Proszę cię. Przecież Ty masz dwa razy większa szafę ode mnie.
- Mh.
Mam mało ubrań – wzruszyłem ramionami. – Kiedyś miałem więcej – westchnąłem
cierpiętniczo.
Pokręciłem zrezygnowany głową.
- Chodź już , skarbie - powiedziałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Chodź już , skarbie - powiedziałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.
Zaśmiałem
się cicho, ale posłusznie poszedłem za nim, jednocześnie biorąc telefon i
portfel. W przedpokoju założyłem trampki i wziąłem klucze.
Wyszedłem na klatkę schodową, czekając na chłopaka. Po
chwili zamknął drzwi. Złapałem go za rękę i razem z nim skierowałem się w
kierunku schodów.
-
Czymś się martwisz – stwierdziłem, patrząc na jego twarz. – Co się stało? –
spytałem i ścisnąłem mocniej jego dłoń. Nie chciałem żeby się denerwował.
- Wszystko w porządku, kochanie - powiedziałem, uśmiechając
się do niego. Nie chciałem, żeby się dowiedział, o czym myślę. Chcę, żeby to
była niespodzianka. O ile w ogóle coś wymyślę.
-
Skoro tak uważasz – westchnąłem. Wyszliśmy z mojej klatki i skierowaliśmy się w
stronę kina.
Przez resztę drogi już nic nie mówiłem. Jakoś nie
wiedziałem, co mam powiedzieć. Kiedy dotarliśmy do kina, od razu poszliśmy
zobaczyć repertuar.
- Co
chcesz obejrzeć? – spytałem. Objąłem go w pasie i wtuliłem się w jego bok.
Widziałem wzrok dziewczyn, które stały parę metrów dalej. Irytowały mnie...
- Hmm... Nie wiem - powiedziałem, obejmując go. - A moja
księżniczka, co chcę obejrzeć? - spytałem. Mnie było obojętne. Ważniejsze było
jego zdanie.
-
Cokolwiek, byle nie horror – zaśmiałem się i wtuliłem twarz w jego klatkę
piersiową. Mogłem obejrzeć cokolwiek, byle z nim.
Nie horror? A szkoda.
- To wybierz coś - wywróciłem oczami. Za dużo było tych filmów, a ja nie miałem na to głowy.
- To wybierz coś - wywróciłem oczami. Za dużo było tych filmów, a ja nie miałem na to głowy.
- To
weź pierwszy lepszy – wywróciłem oczami. Nie chciało mi się wybierać nic. Niech
on wybierze.
- Chyba się nie dogadamy - szepnąłem, patrząc na te
wszystkie filmy. W końcu wybrałem jakąś komedie. Mam nadzieję, że będzie warta
uwagi... ehh chociaż i tak pewnie nie będę oglądał. Nie chciałem, żeby Bou się
nudził.
Zaśmiałem
się cicho.
- One
się gapią – burknąłem w końcu. – Denerwują mnie.. Jesteś mój – szepnąłem,
rumieniąc się mocno.
- Ależ oczywiście, że Twój. Do nikogo więcej nie chce należeć
- uśmiechnąłem się. Odsunąłem go od siebie i nachyliłem się, całując go w usta
na oczach tych dziewczyn.
Zamruczałem,
zarzucając mu ręce na szyję. Przysunąłem się do niego bliżej i oddałem
pocałunek.
Objąłem go mocniej w pasie. Kątem oka widziałem miny tych
dziewczyn. Myślałem, że zaraz wybuchnę śmiechem. Po chwili przejechałem
językiem go jego dolnej wardze, pogłębiając pocałunek.
Po
paru minutach odsunąłem się od niego i oblizałem usta. Uśmiechnąłem się lekko,
ponownie w niego wtulając. Czułem, że moje policzki pieką.
Przytuliłem go mocno do siebie, kładąc podbródek na jego
głowie.
- Chodź, skarbie, pójdziemy po bilety.
- Chodź, skarbie, pójdziemy po bilety.
Uśmiechnąłem
się lekko i odsunąłem od niego. Złapałem go za rękę, po czym zacząłem iść w
stronę kasy.
Przy kasie puściłem jego rękę i wyjmując portfel, poprosiłem
o dwa bilety na film, który wybrałem. Nie wiedziałem co to, ale ważne, żebyśmy
ten czas spędzili razem. Zapłaciłem kasjerowi i odebrałem bilety.
- Chcesz popcorn albo picie?
- Chcesz popcorn albo picie?
- Mh,
chcę – zaśmiałem się, ponownie łapiąc go za rękę. Cieszyłem się, że spędzimy
ten czas razem. Miałem też nadzieję, że w końcu będzie dobrze.
Po chwili poszliśmy po coś do jedzenia. Ja oczywiście nie
byłem głodny, jak zwykle zresztą. Wziąłem chłopakowi popcorn i dwie cole, jedną
jemu, a drugą sobie.
W
końcu weszliśmy do sali i skierowaliśmy się do naszych miejsc.
-
Patrz – szepnąłem, pokazując Xavier’ a, który siedział na kolanach Teru.
Zaśmiałem się. W życiu bym nie pomyślał, że Xavier' owi w
końcu się ułoży. Cieszyłem się, że znalazł tego jedynego.
-
Będzie już dobrze, prawda? – spytałem cicho, spuszczając głowę. Chciałem by w
końcu Miku pogodził się z Kris’ em... Chciałem by było już dobrze.
- Mam nadzieję - mruknąłem i pociągnąłem go na nasze
miejsca. Usiadłem na swoim, nadal trzymając jego rękę.
- Mogę
usiąść jak Xavier? – spytałem cicho, ponownie patrząc na swoje kolana. Czułem,
że moje policzki palą.
Zaśmiałem się cicho.
- No chodź, księżniczko - powiedziałem, pokazując na swoje kolana.
- No chodź, księżniczko - powiedziałem, pokazując na swoje kolana.
Uśmiechnąłem
się lekko i wstałem ze swojego miejsca. Podszedłem do niego, po czym usiadłem
mu na kolanach, bokiem do niego. Wtuliłem się w niego.
E tam. Pogodzą się i tyle :3
OdpowiedzUsuń//Yūko-3
yay jakie slodkie szkoda ze ot juz sie konczy
OdpowiedzUsuńOh będzie mi brakować tego opo :c
OdpowiedzUsuńOno jest takie słodziutkie <3
Rozdział super . Szkoda że niedługo koniec :<
OdpowiedzUsuń