piątek, 11 grudnia 2015

Bo miłość jest wtedy, gdy kogoś się lubi ... za bardzo. BaekYeol, 15

122


Baekhyun
Chanyeol




- Dziękuję – uśmiechnąłem się. Włożyłem ręce w rękawy i objąłem go ramionami w pasie. Pociągnąłem nosem. Bardzo łatwo łapałem przeziębienia.

Bluza była dość gruba, więc nie powinno mu być zimno.
- Nie ma za co, kochanie - mruknąłem. Byliśmy już niedaleko.

Zapiąłem się i wtuliłem w nią mocniej. Tak ślicznie pachniała.
- Już Ci jej nie oddam – zaśmiałem się. Co z tego, że była za duża, już ją uwielbiałem.

- Możesz ją zatrzymać - powiedziałem, uśmiechając się. Ślicznie w niej wyglądał. Ja miałem miliony takich bluz, więc jeśli będę miał jedną mniej, nic się nie stanie.

- Ale jak ją wezmę to później nie będzie pachniała Tobą – zrobiłem smutną minę. Uwielbiałem jego zapach.

- To będę ją czasem nosił - zaśmiałem się. Byliśmy już pod moim domem. Otworzyłem drzwi, przepuszczając go pierwszego. Wszedłem za nim, zamykając drzwi na klucz. Od razu przywitał mnie mój czarno-biały kotek. - Cześć, Cookie.

- Jaki uroczy! – pisnąłem, kucając. Pogłaskałem go, po czym wziąłem na ręce i przytuliłem. Zakochałem się w nim.

Uśmiechnąłem się. Jego reakcja była oczywista. Każdy, kto do mnie przychodził, tak na niego reagował. Kotek był jeszcze malutki.

Uśmiechnąłem się, siadając „po turecku”. Cały czas go przytulałem i głaskałem. On tak słodko mruczał i się łasił.

No to teraz już poszedłem w odstawkę.
- Chcesz coś pić lub jeść? - spytałem, idąc do kuchni.

- Herbatę – mruknąłem, nawet na niego nie patrząc. Boże... Ten kotek był taki uroczy i słodki...

Następnym razem zamknę tego kota w pokoju. Wszedłem do kuchni, po czym zabrałem się za robienie herbaty. Czy on mnie jeszcze dzisiaj przytuli?

Mój uśmiech poszerzył się, gdy kot wtulił się w moją szyję. Przytuliłem go mocniej. Miał takie miękkie futerko... i tak uroczo mruczał.

Po kilku minutach poszedłem z dwoma kubkami ciepłego naparu do salonu.
- Przyjdziesz do mnie, czy będziesz siedział w przedpokoju?

Wstałem, wciąż trzymając kotka na rękach. Ściągnąłem trampki i skierowałem się do salonu. Usiadłem na kanapie.

Spojrzałem na chłopaka. Byłem zazdrosny o swojego własnego kota. Ale on przyciągał jego uwagę.

- Jesteś taki uroczy – pisnąłem, znowu go przytulając. Uśmiechnąłem się, gdy ułożył się na mnie wygodniej.

Westchnąłem. A mieliśmy spędzić miły wieczór. Miałem nadzieję, że nie będzie się zajmował Cookie' m, tylko swoim kotkiem. Heloł, ja tu jestem!

Po paru minutach poczułem, że Yeol zabiera mi kota i odkłada go na fotel obok. Zaśmiałem się, wtulając w chłopaka.
- Mój zazdrośnik – uśmiechnąłem się.

- No bo od piętnastu minut zajmujesz się Cookie' m, a nie swoim kotkiem - mruknąłem cicho, przytulając się do niego mocno.

Ponownie się zaśmiałem i wtuliłem twarz w jego tors. On był niemożliwy! Jak można być zazdrosnym o kota?

Poczułem, że bawi się moimi włosami. Zamruczałem, zamykając oczy. Może znowu zachowywałem się jak kot, ale lubiłem to.

- Kochasz mnie? – spytałem cicho, obejmując go mocno. Wiedziałem, że mnie kocha, ale uwielbiałem tego słuchać.

- Kocham Cię, kochanie - powiedziałem, całując go czoło. - A Ty mnie kochasz? - spytałem.

- Bardzo Cię kocham – uśmiechnąłem się. Wpakowałem mu się na kolana gdy usłyszałem grzmot. No co ja poradzę, że bałem się burzy?

- Boisz się? - spytałem, patrząc na niego. Nie dziwiłem się, że się bał. W końcu każdy miał prawo się czegoś bać. Ja na przykład nienawidziłem pająków.

- Bardzo – jęknąłem i schowałem twarz w jego szyi. Wtuliłem się w niego jeszcze mocniej. Niech ta burza już przejdzie... Nie wrócę do domu gdy będzie.

- Zadzwoń do mamy, że zostaniesz u mnie. Po co ma się martwić? - mruknąłem, przytulając go mocno. Widziałem, jak bardzo się bał.

- To zadzwoń – szepnąłem. Nienawidziłem gdy była burza. A jeśli jeszcze dochodziły pioruny to potrafiłem płakać w nocy. Jako dziecko prawie piorun mnie uderzył, od tego czasu nienawidziłem burzy i wszystkiego co z nią związane.

- To mi numer podaj - powiedziałem, wyciągając z kieszeni telefon. Gdy podał mi numer, zadzwoniłem.

Wtuliłem się w niego jeszcze mocniej, gdy pierdolnęło gdzieś bliżej. Jeszcze bardziej zacząłem się bać.

- Cichutko, kochanie - mruknąłem, gdy skończyłem rozmawiać. - Nie bój się, nic Ci nie grozi - powiedziałem, przytulając go mocno.

Zamknąłem oczy, zaciskając dłonie na jego koszulce. Nie mogłem odwrócić uwagi od tej burzy. Nawet jak Cookie przyszedł to nie zareagowałem na to.

- Nie bój się - nie wiedziałem, jak odwrócić jego uwagę od burzy. - Wiesz, ja też mam swój lęk, ale staram się go przezwyciężać. Może Ty też się postaraj, co?

Pokręciłem przecząco głową. Mimo tego, że czułem się bezpiecznie w ramionach Yeol’ a to bałem się... Miałem prawo, prawda?

- Cii... Zaraz przestanie grzmieć, zobaczysz - powiedziałem ciepłym głosem, chcąc go jakoś uspokoić.

Zacząłem bawić się nerwowo jego koszulką. Wtuliłem się w niego mocniej, gdy ponownie zagrzmiało.

Miałem pewien pomysł, ale nie wiedziałem, czy zadziała. Po chwili zacząłem mu śpiewać. Miałem nadzieję, że to odciągnie jego uwagę od burzy.

Uśmiechnąłem się delikatnie. Po paru minutach uspokoiłem się i przestałem myśleć o tym wszystkim. Liczył się tylko on.

Śpiewałem mu najróżniejsze piosenki. O miłości, jakieś śmieszne, swoje własne, rapowałem. Chciałem go uspokoić.

On miał taki śliczny głos.. Chciałbym mieć taki. Wtuliłem się w niego i puściłem jego koszulkę. Już się nie bałem.

- Lepiej, skarbie? - spytałem, uśmiechając się. Burza ustała. Już nie było błysków ani grzmotów.

- Tak – szepnąłem. – Pocałujesz mnie? – spytałem cicho. Odsunąłem się na parę centymetrów od niego i spojrzałem mu w oczy.

Przysunąłem się, całując go w usta. Chciałem by pocałunek był delikatny. Zamknąłem oczy.

Oddałem pocałunek. Powoli wplotłem palce w jego włosy i zacząłem je przeczesywać. Uwielbiałem się nimi bawić.

Zamruczałem. Czułem się jak kot, kiedy mnie tak głaskał. Naprawdę brakowała mi tylko uszu i ogona.

Po chwili odsunąłem się od jego ust. Oparłem swoje czoło o jego, patrząc mu w oczy.
- Pomimo tego, że będziesz w wytwórni to znajdziesz dla mnie czas? – spytałem cicho.

- Oczywiście, skarbie - powiedziałem. - Jesteś dla mnie najważniejszy. Dla Ciebie jestem w stanie rzucić wszystko.

- Boję się, że przez szkołę i SM nie znajdziesz dla mnie czasu i odsuniesz się – szepnąłem. Naprawdę się tego bałem... Nie chciałem tego, ale nie mogłem go zatrzymywać.

- Kochanie, zawsze znajdę dla Ciebie czas - powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. - Kocham Cię.

- Ja Ciebie też – uśmiechnąłem się. Musnąłem jego usta własnymi i odsunąłem się. Znowu wtuliłem twarz w jego szyję.

Położyłem się na kanapie, ciągnąc go za sobą tak, że leżał na mnie. Byłem zmęczony, ale nie bardzo chciało mi się przenosić na łóżko. Cieszyłem się, że jutro niedziela, a poniedziałek i wtorek były dniami wolnymi, ponieważ było jakieś święto narodowe.

Myślami byłem w mojej łazience parę godzin wcześniej. Co by było gdybyśmy poszli dalej? Zgodziłbym się na coś więcej?

Byłem śpiący, ale kanapa była trochę niewygodna.
- Kochanie, chodźmy na górę. Tu jest niewygodnie - mruknąłem cicho.

- To mnie zanieś – odpowiedziałem po paru minutach. Nie bardzo docierały do mnie jego słowa, bo byłem tu tylko ciałem, nie myślami.

 Wziąłem go na ręce, wstając z kanapy. Powoli poszedłem na górę, do mojego pokoju. Gdy do niego wszedłem, wgramoliłem się na moje ogromne łóżko, kładąc się i przytulając do chłopaka.

Pomimo tego, że chciałbym czegoś więcej to bałem się tego. A jeśli go nie zadowolę? Jeśli zrobię coś nie tak? Będę beznadziejny?

Jednak nagle odechciało mi się spać.
- Może chcesz coś obejrzeć? - spytałem, patrząc na niego.

Spojrzałem na niego, analizując to, co powiedział.
- Możemy coś obejrzeć – szepnąłem i przytuliłem się do niego.

- To poczekaj, coś wybierzemy - powiedziałem, odsuwając się. Wstałem i podszedłem do szafki z filmami. Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Czy to...? Wrzasnąłem, pędem wracając na łóżko.

- Kochanie? Co się stało? – spytałem zszokowany, siadając na łóżku. O co mu chodziło? Wystraszył się płyty?

- Pa...Pa... - nie mogłem się wysłowić. To było straszne. On był taki wielki... Nie mogłem się uspokoić.

- Huh? – spytałem. Jednak po chwili wstałem, podchodząc do szafki. Wystraszył się tego małego pajączka? – Kochanie, to tylko pająk.

- Tylko pająk? Tylko? To jest okropne! - powiedziałem kuląc się. Kiedy byłem mały, pająk w nocy wlazł mi do ust, a ja akurat się obudziłem. Od tamtego czasu cholernie boję się pająków.

- Chodź, pajączku, wypuścimy Cię – szepnąłem. Wziąłem go do ręki i podszedłem do okna. Otworzyłem je, po czym dałem pająka na parapet. On od razu uciekł w drugą stronę. Zamknąłem okno, odwracając się w jego stronę. – I już.

- Jak Ty możesz dotykać do obrzydlistwo? - spytałem, patrząc na niego przerażony. Jak on mógł wziąć to na ręce.

- Miałem kiedyś pająka, takiego dużego – uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego i usiadłem obok.

- Fuuuuuuuj - jęknąłem. - Nienawidzę pająków. To najgorsze, co może istnieć - stwierdziłem, po czym przytuliłem się do niego mocno.

- I trzymałem w rękach węża – zaśmiałem się, obejmując go. Jakoś nie bałem się tego. Nie było czego.

- Węży to ja się nie boję... Ale pająki.... Kiedyś mi wlazł do ust i od tamtej pory mam traumę - mruknąłem cicho, wtulając się w niego.

- Moje biedactwo – szepnąłem, głaskając go po włosach. On czasami zachowywał się jak dziecko.

- Buuu - jęknąłem, zamykając oczy. - Wybierzesz coś? Ja już tam nie podejdę - mruknąłem.

- To idź coś wybierz, a przy okazji możesz dać mi jakiś swój dres – zaśmiałem się. Puściłem go, kładąc się na łóżku. Było mi trochę niewygodnie, więc chciałem się przebrać.

- Przecież Ty się w nim utopisz, maluchu - stwierdziłem, uśmiechając się. Przecież on był niższy i chudszy ode mnie.

- Ale chcę się przebrać, staruchu, bo nie będę paradować w samych bokserkach – pokazałem mu język i zmrużyłem oczy. Maluchu?! Ja mu dam...

- Maluchu w sensie, że jesteś malutki. Moje dresy będą na Ciebie za duże - mruknąłem, ale ostatecznie wstałem, podchodząc do szafy. Wyjąłem mniejsze, ale i tak duże dresy, po czym rzuciłem nimi w niego. Wziąłem też moje ulubione szare, po czym poszedłem do łazienki. Obmyłem się i ubrałem, wracając do pokoju. Koszulki nie zakładałem, bo było mi ciepło.

- Rozwaliłeś mi włosy! Nie odzywam się do Ciebie! – burknąłem, schodząc z łóżka. Jak śmiał mnie rzucić tymi spodniami?! Ściągnąłem spodnie i ubrałem jego dres. Był duży, ale nie aż tak. Ponownie usiadłem na łóżku, krzyżując ręce na torsie.

Podszedłem do szuflady i wyjąłem mały karton, po czym znowu wyszedłem. W łazience wyjąłem z niego czarną opaskę z kocimi uszami i ogon. Założyłem uszy i doczepiłem ogon do dresów, a na dłonie rękawiczki imitujące kocie łapki, po czym wróciłem do pokoju, wchodząc na łóżko.
- Miau - mruknąłem.

Nie spojrzałem na niego. Co to, to nie! Niech sobie nie myśli, że tak szybko mu to wybaczę! Rozwalił mi włosy!

Przysunąłem się do niego, nachylając się nad jego uchem. Zacząłem mruczeć i łasić się do niego jak kot.

Nie reagowałem na jego zaczepki. Dopiero gdy pocałował mnie namiętnie, zarzuciłem mu ręce na kark i zacząłem oddawać pocałunki. Wplotłem palce w jego włosy, przeczesując je.

Odsunąłem się, gdy zabrakło mi powietrza.
- Swojego kotka ignorujesz? - spytałem smutno. - Kotek będzie smutny - mruknąłem, robiąc zrozpaczoną minę.

- Nie gadaj tyle, tylko chodź tu do mnie – szepnąłem. Położyłem się na łóżku i pociągnąłem go na siebie.

Wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Musiałem wyglądać jak debil w tym przebraniu, ale co tam. Dla niego wszystko.

- Wyglądasz uroczo – wymruczałem mu do ucha, liżąc je delikatnie. Hm.. Dlaczego ostatnio zacząłem go tak prowokować?

Zamruczałem, bo poczułem jego rękę we włosach.
- Wyglądam jak debil - zaśmiałem się. Nigdy nie byłem słodki.

- Nie. Wyglądasz uroczo – uśmiechnąłem się. – Skąd ty masz takie rzeczy? – zaśmiałem się. Ciekawiło mnie to.

- Ano kiedyś na moich urodzinach kolega przyniósł i zostało. Odwalało nam wtedy - powiedziałem z uśmiechem. Teraz to dopiero czułem się jak kot.

- Nie chcę wiedzieć co z tym robiliście i do czego wam to było – ponownie się zaśmiałem. Okej, byłem zazdrosny, bo w mojej głowie pojawiły się dość zboczone myśli.

- A był taki jeden zakład, długa historia - powiedziałem, zamykając oczy. - A kochas kotecka? - spytałem, robiąc słodką minę.

- Kocham, bardzo mocno – szepnąłem i pocałowałem go w nos. Przytuliłem go mocno. Dla mnie ubrał to? Był taki kochany...

- Twój kotek - powiedziałem, wtulając się w niego mocniej. Cieszyłem się, że go miałem.

- Tylko mój – szepnąłem, głaszcząc go po włosach. Byłem otumaniony przez jego bliskość, ciężar i zapach...

W takich chwilach cieszyłem się, że mieszkałem sam. Zero rodziców, zero kontroli. Wolność....

On był dla mnie jak narkotyk. Gdy nie było go obok to wariowałem.. A gdy był to wszystko było na swoim miejscu.

Nagle usłyszałem jakiś hałas na dole. Co to było? Przecież kot był z nami w pokoju, więc to nie on. O co chodziło?

Podniosłem się do siadu. Po chwili wtuliłem się mocno w Yeol’ a. Kto to mógł być? Może jego rodzice?

- Kochanie, poczekasz tu? Pójdę sprawdzić - mruknąłem. To na pewno nie byli rodzice, bo nie mieli kluczy. W ostatnim czasie zmieniałem zamek, bo zgubiłem klucze.

- Nie, chcę iść z Tobą – szepnąłem. Nie chciałem zostawać tu sam, chyba bym na zawał padł. Chciałem iść z nim.

- To chodź - mruknąłem, łapiąc go za rękę. Obaj wyszliśmy z pokoju, po cichu schodząc na dół. Bałem się, ale nie pokazywałem tego.

Szedłem za nim, trzymając się go kurczowo za dłoń. Drugą ręką objąłem jego ramię. Kto to mógł być? Może to jednak jakiś jego znajomy?

Powoli weszliśmy do salonu. Drzwi od tarasu były otwarte. Jestem pewny, że je zamknąłem. Za plecami usłyszałem kroki, jednak nie dążyłem się obrócić, bo dostałem czymś ciężkim w głowę.

- Krzyknij, a Cię zabiję – usłyszałem cichy głos przy uchu i poczułem coś zimnego przy szyi. Z tego szoku nie mogłem się ruszyć. Po chwili zaczął mnie gdzieś prowadzić. Nie chciałem iść... Yeol...

Leżałem na zimnej podłodze. Straciłem przytomność, musiał mnie ogłuszyć. Gdy się ocknąłem, nigdzie nie widziałem Baekie' ego. A jeśli coś mu zrobił?

Nie wiedziałem gdzie jestem, bo podczas podróży samochodem miałem na oczach coś ciemnego oraz związane ręce. Bałem się. Chciałem do Yeol’ a.

2 komentarze:

  1. Się zaczyna dziać :)
    Cieszę się że jest nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam, niech tylko nikt nie umrze. ;;
    Ogólnie akcja się rozkręca i to mi się podoba. Ciekawe, kto to był... Wstaw szybko kolejną część, proszę... ;; Muszę wiedzieć, kto to jest.

    OdpowiedzUsuń