piątek, 27 stycznia 2017

W zdrowiu i chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. Miyavi x Kai [01]

Przedstawiam nowe opowiadanie, Miyavi x Kai. To opowiadanie powstało w trudnym dla mnie czasie, więc wstawienie go tu jest dla mnie ciężkie, ale skoro powstało to czemu go nie wstawić.

I zastanawiam się czy lepszy jest blogger, czy wattpad. Czy przeniesienie opowiadań z tego bloga na wattpada jest dobrym pomysłem czy nie? Gdzie czyta się teraz opowiadania?

Zapraszam





*Kai* Tego dnia odwołałem próbę. Nie miałem ochoty patrzeć na chłopaków. Dzień wcześniej się z nimi pokłóciłem. Teraz siedziałem przed komputerem i logowałem się na portal społecznościowy.

* Miyavi* Westchnąłem i spłukałem czarną farbę z włosów. Musiałem jakoś zmienić swój wygląd, bo te kolorowe włosy zaczęły mnie już nudzić. Następnie wysuszyłem je, po czym usiadłem przed laptopem.

Zalogowałem się i zacząłem przeglądać stronę. Jak zwykle nic ciekawego nie było. Spam i spam.

„Pijemy dzisiaj, nie?” – napisałem wiadomość i wysłałem. Dopiero po paru sekundach zauważyłem, że nie do tej osoby co trzeba.

„Eee... przepraszam, my się znamy?” - odpisałem widząc wiadomość, którą dostałem kilka sekund temu.

„O kurwa.. Musiałem się pomylić. Gomen.” Westchnąłem ciężko i wziąłem do ręki pudełeczko z białymi tabletkami.

„W porządku. Każdemu się może zdarzyć.” - napisałem, wysyłając. Po chwili wziąłem do ręki kubek z kawą i upiłem łyk.

Wziąłem trzy i połknąłem, popijając je piwem. „Aż tak zdesperowany, że siedzisz na takim portalu? *śmiech*”

„Po prostu mi się nudzi.” Wziąłem kolejny łyk, patrząc na ekran laptopa.

„To ja nie przeszkadzam w nudzeniu się ^^.” Westchnąłem ciężko i rozsiadłem się wygodniej na krześle. Tak bardzo nic mi się nie chciało.

„Spoczko” Wstałem z kanapy i poszedłem zrobić drugi kubek kawy. Musiałem się odstresować.

A czego oczekiwałeś, idioto? Jakieś większej znajomości? Przecież nawet nie wiesz kto to jest... Oparłem czoło o zimny blat.

Wróciłem przed komputer. „A Ty zdesperowany, że tu siedzisz?” W sumie czemu miałbym z nim nie popisać ?

Spojrzałem zaskoczony na ekran, gdy wyświetliła mi się wiadomość od niego. „Zdesperowany? Hm... Nie, raczej nie.”

„Więc czemu?” Uśmiechnąłem się, opierając o oparcie. Wziąłem kubek i upiłem łyk.

„Po prostu... Tak wyszło. Czy to w ogóle ważne? :P” Ponownie wziąłem puszkę z piwem i dopiłem je.

„Nie chcesz mówić, to nie mów” Wziąłem kolejny łyk, patrząc na ekran. Wydawał się interesujący.

„Więc nie powiem” Zaśmiałem się sam do siebie i zgniotłem puszkę, rzucając ją gdzieś za siebie. Spojrzałem na pudełeczko z tabletkami. Chyba znowu muszę wybrać się do niego.

„To nie xd” Jakoś nie wiedziałem, co mam napisać. Nie miałem tematu.

„Czym się zajmujesz?” – napisałem i niepewnie wysłałem. Czy on na pewno chce ze mną pisać?

„Jestem muzykiem” Czy aby na pewno powinienem mówić mu cokolwiek o sobie? Ja go w ogóle nie znam.

„Więc chyba mamy ze sobą coś wspólnego *śmiech*” Hm... Na pewno powinienem to pisać?

„Też jesteś muzykiem? Grasz na czymś, śpiewasz?” Muzyk? No proszę. Tego się nie spodziewałem.

„Hai... Gram na gitarze i śpiewam. A ty? Grasz na czymś?” Błagam, tylko nie domyśl się kim jestem.

„Na perkusji” Śpiewa i gra na gitarze... Ciekawe.

„Hm.. Zawsze chciałem nauczyć się grać na perkusji, ale jakoś nie miałem czasu żeby zaczynać.” Uśmiechnąłem się lekko.

„Perkusja to było moje marzenie, więc je spełniłem.” Uśmiechnąłem się.

„Skoro jesteś perkusistą to pewnie musisz mieć zespół ^^. A umiesz grać na czymś jeszcze?” Wziąłem do ręki kolejną puszkę piwa.

„Owszem, mam zespół. Niestety nie gram już na niczym. Perkusja to moja miłość.” Wypiłem kawę do końca i odłożyłem kubek.

„Moją miłością jest moja czarna gitara elektroakustyczna *w*” Upiłem łyk piwa i spojrzałem na ekran. Całkiem dobrze mi się z nim pisało.

„To piękna musi być ta twoja miłość.” Zaśmiałem się. Był całkiem miły.

„Hai, hai. Jest najpiękniejsza na świecie. Hm.. A oprócz perkusisty pełnisz jeszcze jakąś rolę w swoim zespole?”

„Jestem liderem.” Odpisałem i poszedłem zrobić sobie kanapkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie znalazłem majonezu.

„Ojej. Groźny Lider- sama *śmiech*” Zaśmiałem się i sięgnąłem do szuflady biurka. Wyjąłem z niej strzykawkę z przeźroczystym płynem.

„Dokładnie.” Napisałem, gdy wróciłem do pokoju. Nie byłem groźny... no może czasami.

Podwinąłem rękaw mojej długiej bluzki i wbiłem igłę w zgięcie łokcia, wstrzykując płyn. Uśmiechnąłem się, wyrzucając strzykawkę. „Aż taki groźny jesteś?”

„Nie... Czasami tylko, jak mnie zdenerwują i się nie przykładają do grania.”

„Jak to dobrze, że ja nie mam takich problemów.” Byłem solistą i oczywiście miałem grupę wspomagającą, ale oni nie sprawiali kłopotów.

„Heh... Normalnie jesteśmy przyjaciółmi, więc długo się na nich nie wściekam...” No chyba, że teraz. Teraz to się ostro pożarliśmy.

„Ahh.. Zespół z przyjaciółmi. Zajebista sprawa c:” Westchnąłem cicho i ponownie wziąłem puszkę piwa, upijając parę łyków.

„No, nawet bardzo. Ale czasami są spięcia.” Westchnąłem, przypominając sobie wczorajsze zdarzenia.

„Czyżby stało się coś poważnego?” Dopiłem napój i ponownie rzuciłem gdzieś puszkę za siebie. Później to może posprzątam...

„Kłótnia...” Było mi przykro, że to się wydarzyło. W końcu byli moimi przyjaciółmi, więc nie wiem, czemu tak zareagowali.

„Chcesz to się wygadaj. To ponoć ... pomaga?” Niepewnie wysłałem tą wiadomość. No tak, ja tu zachęcam go do zwierzeń, a sam nic o sobie nie mówię.

„Ja... to delikatna sprawa...” Nie wiedziałem, czy chcę mu to powiedzieć. Nie znałem go. Poza tym... pewnie zareagowałby tak samo.

„Nie znamy się, więc raczej Cię nie ocenię/nie będę unikał. No, ale nie zmuszam Cię. Mam nadzieję, że będzie lepiej ;)” Nie chciałem go zmuszać do zwierzeń. Nie to nie, rozumiem.

„Też mam taką nadzieję...” Spuściłem głowę, zaciskając dłonie na kolanach. Chciało mi się płakać. Czemu tak się zachowywali?

„Ja tam pewnie gówno wiem, bo nikogo nie mogę nazwać przyjacielem, ale skoro to Twoi przyjaciele to powinni zrozumieć i to zaakceptować. Nie ważne co by to było. Takie moje zdanie.”

„Niby tak... No, ale jak widać, nie mogę na nich liczyć...” Czy na policzku miałem łzy? Tak, chyba tak. To mnie dobijało. I po co ja im mówiłem?

„No cóż.. Może w końcu zrozumieją. Nie wiem, nie znam się.” Westchnąłem ciężko. Co mi się zebrało na żale? A zresztą ... nie dziwię się, że jestem sam. Kto by chciał zadawać się z kimś takim jak ja?

Widziałem wiadomość, ale już nie odpisałem. Zamknąłem laptopa i poszedłem do łazienki. Nie chciałem kończyć rozmowy, ale nie miałem na nic siły.

Zobaczyłem „offline” i uśmiechnąłem się smutno. Wyłączyłem laptop, po czym poszedłem się ubrać. Musiałem wyjść...

Zamknąłem drzwi od łazienki i osunąłem się po nich. Dlaczego? Po co im mówiłem?

Pomimo tego, że było ciepło, ubrałem na siebie czarną bluzkę z długimi rękawami oraz czarne rurki. Oczywiście na głowę moją czapkę z daszkiem, a na nos okulary przeciwsłoneczne. Do kieszeni schowałem telefon z portfelem.

Rozpłakałem się. Czułem się okropnie. Dlaczego mnie tak skrytykowali? Przecież gej to też człowiek, prawda?

Wziąłem jeszcze papierosy, po czym wyszedłem z mieszkania. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w kierunku, gdzie on zawsze stał. Wyciągnąłem jednego papierosa, włożyłem do ust i odpaliłem. Zaciągnąłem się.

Nie wiem, ile tak siedziałem. Chyba długo. Moje rozmyślenia przerwał telefon. Wyjąłem urządzenie z kieszeni. Na ekranie widniał napis „Ruki”. Nie... zdecydowanie nie chciałem z nim gadać.

Wydałem ostatnie pieniądze na towar, ale musiałem się zaopatrzyć, bo menadżer szykował jakąś trasę koncertową. Oczywiście miał jechać również inny zespół. Westchnąłem cierpiętniczo i ruszyłem w stronę parku. Musiałem się przejść.

Dzwonek był tak natarczywy, że ostatecznie wyłączyłem telefon. Pewnie dzwonił, bo zbliża się trasa. Eh...

Nie wiem ile tak chodziłem, ale w końcu wróciłem do mieszkania. Przebrałem się w dresy oraz bluzkę z krótkim rękawem i poszedłem do kuchni.

Po chwili wróciłem do salonu. Włączyłem laptopa i odpisałem mu. „Przepraszam, że nie odpisałem, ale musiałem ochłonąć.”

Wziąłem moją mocną kawę i poszedłem do sypialni. Włączyłem laptop. Czekając aż się włączy, schowałem rzeczy do szuflady. Zobaczyłem, że dostałem od niego wiadomość. „Spoko i tak musiałem wyjść.”

„Rozumiem...” Chciałem znowu się rozłączyć, ale coś mnie zatrzymywało. Nie wiem, co to było.

Westchnąłem cierpiętniczo i spojrzałem na ekran. Chciałem z nim pisać, utrzymywać kontakt, ale wiedziałem, że jeśli pozna o mnie prawdę, to odwróci się.

Westchnąłem. Chciałbym go bliżej poznać... Chciałbym zobaczyć się z nim na żywo. Wydał mi się taki interesujący.

„Opiszesz mi siebie? Nie musi być wygląd.. Charakter może?” – napisałem w końcu. Raz kozi śmierć, prawda?

„Em... Czarne włosy, brązowe oczy, niezbyt wysoki, szczupły. Zwykle miły i wrażliwy, ale potrafię się wkurzyć.” - napisałem, naciskając enter. Wziąłem laptopa na kolana opierając się o oparcie.

„Od paru godzin również mam czarne włosy *śmiech* Mój poprzedni kolor mi się znudził i przefarbowałem.” Uśmiechnąłem się i upiłem łyk ciepłego napoju.

„Hehe c: A to może Ty również coś o sobie powiesz?” Skoro już opowiadam o sobie, to niech on też coś powie.

Zamarłem, jednak po chwili uspokoiłem się. „A co chciałbyś o mnie wiedzieć?” – odpisałem po paru minutach.

„Wszystko, co możesz powiedzieć.” Usiadłem wygodniej, wpatrując się w ekran komputera.

„Uwielbiam kolczyki i tatuaże, oczywiście je posiadam.” – napisałem pierwsze co mi przyszło do głowy. Westchnąłem cicho.

„I to wszystko? :c” Dlaczego mówił tak mało? Może nie chciał, żebym wiedział.

„Nie wiem co mam o sobie mówić. Nie jestem interesującą osobą.” Odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na sufit.

„Rozumem...Nie chcesz mówić, to nie mów...” Spuściłem głowę. Chciałbym wiedzieć o nim więcej.

„Po prostu nie wiem co chciałbyś o mnie wiedzieć.” No, pogratuluj sobie Meev, ta znajomość się właśnie skończyła. Dlaczego wszystko psuję?

„Charakter, wygląd... No, ale jeśli nie chcesz, to nie naciskam...” Chyba ta znajomość nie ma sensu.

„Wygląd? Kolczyki w brwi, nosie i wardze (uszach również). Jak mówiłem mam dość dużo tatuaży. Czarne włosy i oczy, wysoki, szczupły. Charakter? Jak widać muszę być okropny skoro nikt ze mną długo nie wytrzymuje...”

„Dlaczego tak mówisz?” Okropny? Ale dlaczego? Jest bardzo miły, więc nie rozumiałem tego.

„Ech.. Po prostu piszę prawdę. Nikt ze mną nie wytrzymuje.” I teraz się będziesz żalić, idioto? Jestem żałosny.

„Każdy jest wartościowym człowiekiem. Każdy ma w sobie to coś. Znajdziesz osobę, która będzie chciała być z Tobą do końca swoich dni.”

„Marzenia.” Westchnąłem ciężko, ponownie biorąc pudełeczko z tabletkami. Wziąłem trzy, połknąłem i popiłem kawą.

„Marzenia się spełniają. Trzeba tylko do nich dążyć i starać się być dobrym człowiekiem.” Boże, co ja mówię? Jestem perkusistą, a nie psychologiem!

„Gdyby to była prawda to życie byłoby łatwiejsze. Jednak marzenia się nie spełniają, bynajmniej nie w moim przypadku. Rzeczywistość jest okrutna.” Zagryzłem wargę, patrząc na ekran.

„Pesymizm to u Ciebie mocna strona. Życie nigdy nie było i nie będzie łatwe. Zawsze będą problemy. Jednak trzeba wierzyć. Wiara i nadzieja pomagają żyć. A kiedy znajdziesz miłość, Twoje życie będzie jeszcze piękniejsze.”

„Od zawsze jestem pesymistą. Wolę postawić na najgorsze i nie zawieść się, niż ślepo wierzyć, że będzie dobrze. Zawsze taki byłem.”

„Jak uważasz...” - odpisałem, odkładając laptopa na stolik. Skuliłem się na kanapie. Byłem śpiący.

„Dobra, Lider- sama. Ja już spadam. Jak coś to jutro będę koło 14.” Uśmiechnąłem się, wysyłając wiadomość. Będzie chciał jeszcze ze mną pisać?

„Okej...Cześć.” Zamknąłem laptopa i wtuliłem się w poduszkę, leżącą na sofie. Po chwili zasnąłem.

Wyłączyłem laptop i westchnąłem. Wstałem od biurka, kierując się do łazienki. Miałem nadzieję, że jednak nie będę miał z kimś tej trasy.

Jednak nie spałem długo. Obudziłem się po godzinie. Resztę nocy myślałem o nadchodzącej trasie. Podobno jakiś solista miał z nami jechać. Zastanawiałem się, kto to.

W końcu wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. Zamknąłem na zamek drzwi wyjściowe i skierowałem się do sypialni. Usiadłem przy biurku, po czym wyciągnąłem strzykawkę.

Zamknąłem oczy, po czym znowu zasnąłem, jednak nie na długo. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałem i poszedłem do drzwi. Spojrzałem przez wizjer i widząc Reitę i Uruhę, wróciłem do salonu.

Uśmiechnąłem się, gdy poczułem, że narkotyk rozchodzi się po moim ciele. Wyrzuciłem pustą strzykawkę i położyłem się do łóżka. Wiedziałem, że nie zasnę, ale co niby miałem robić?

Strasznie długo się dobijali, jednak nie otworzyłem im. Niech się walą! Najpierw wyzywają mnie od pedałów i zboczeńców, a potem jeszcze mnie nachodzą.

Usnąłem dopiero przed piątą. Jednak miałem tylko dwie godziny spania, bo później musiałem jechać do wytwórni.

Podszedłem do drzwi, słysząc, że nadal tam są.
- Jebcie się! - wrzasnąłem, po czym poszedłem do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie.

Wstałem o siódmej i od razu poszedłem do łazienki, z której wyszedłem godzinę później. Oczywiście ubrałem bluzkę z długim rękawem oraz czarne rurki.

Gdy zrobiłem posiłek, zjadłem i poszedłem się ogarnąć. Po godzinie wyszedłem z łazienki. Musiałem iść na próbę. Nie chciałem ich widzieć. Nie po tym, co mówili na mój temat.

Oczywiście w studiu miałem być o ósmej, ale byłem ... godzinę później. Jakoś nie bardzo chciało mi się tam jechać. No bo po co?

Wyszedłem z mieszkania i pojechałem do wytwórni. Jebana próba. Gdyby nie ta cholerna trasa, w ogóle bym na nią nie poszedł.

Chyba przez pół godziny słuchałem jego wrzasków, że jestem nieodpowiedzialny, spóźniam się, mam w dupie moją karierę. Nie odzywałem się. Chciałem żeby się wygadał, bo wtedy mogłem już pójść.

Wlazłem do studia, gdzie reszta już była. Nawet na nich nie spojrzałem. Zdjąłem moją skórzaną skórę, po czym usiadłem za perkusją. Wziąłem do ręki pałeczki i zacząłem grać.

- To sam im to zanieś – prychnąłem, gdy kazał mi iść do tego zespołu i dać ich liderowi papiery. – Co to ja, kurwa, jestem?

Uderzałem w bębny tak mocno, jak tylko mogłem. Musiałem się wyżyć. Byłem na nich wściekły, a jednocześnie było mi smutno.

- Ja pierdole. Jak zwykle wysługujesz się wszystkimi w około – warknąłem, biorąc papiery. Wyszedłem z jego gabinetu, kierując się do sali, w której miał być ten zespół.

Nagle do sali ktoś wszedł. To chyba ten muzyk, z którym mamy mieć trasę. Jak on się nazywał? Miyavi? Chyba tak.

Spojrzałem na nich obojętnie, nawet nie ściągając okularów przeciwsłonecznych. Podszedłem do stolika obok kanapy i położyłem na nim papiery.

- Dzięki - mruknąłem i powróciłem do grania. Ten gościu był jakiś dziwny.

Nie odpowiedziałem. Włożyłem ręce do kieszeni i opuściłem ich salę. Dlaczego oni się tak na mnie gapili?

Po jakiejś godzinie grania, wyszedłem z sali, chcąc iść do domu. Byłem zmęczony, bo prawie w ogóle nie spałem.

W końcu wszedłem do mieszkania. Spojrzałem na zegarek, dochodziła czternasta. Włączyłem laptop i przebrałem się. Zrobiłem sobie kawę, wziąłem puszkę piwa i wróciłem do sypialni.

Wlazłem do domu i włączyłem laptopa. Zalogowałem się na portalu, po czym poszedłem zrobić sobie herbaty. Było mi cholernie zimno, więc chciałem się jakoś rozgrzać.


Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem, że jest dostępny. „Witam, Lider- sama.” – napisałem i upiłem łyk kawy.

2 komentarze: