I zastanawiam się czy lepszy jest blogger, czy wattpad. Czy przeniesienie opowiadań z tego bloga na wattpada jest dobrym pomysłem czy nie? Gdzie czyta się teraz opowiadania?
Zapraszam
*Kai* Tego dnia odwołałem próbę. Nie miałem ochoty patrzeć na
chłopaków. Dzień wcześniej się z nimi pokłóciłem. Teraz siedziałem przed
komputerem i logowałem się na portal społecznościowy.
* Miyavi* Westchnąłem i spłukałem czarną
farbę z włosów. Musiałem jakoś zmienić swój wygląd, bo te kolorowe włosy
zaczęły mnie już nudzić. Następnie wysuszyłem je, po czym usiadłem przed
laptopem.
Zalogowałem się i zacząłem przeglądać stronę. Jak zwykle nic
ciekawego nie było. Spam i spam.
„Pijemy dzisiaj, nie?” –
napisałem wiadomość i wysłałem. Dopiero po paru sekundach zauważyłem, że nie do
tej osoby co trzeba.
„Eee... przepraszam, my się znamy?” - odpisałem widząc
wiadomość, którą dostałem kilka sekund temu.
„O kurwa.. Musiałem się pomylić.
Gomen.” Westchnąłem ciężko i wziąłem do ręki pudełeczko z białymi tabletkami.
„W porządku. Każdemu się może zdarzyć.” - napisałem,
wysyłając. Po chwili wziąłem do ręki kubek z kawą i upiłem łyk.
Wziąłem trzy i połknąłem,
popijając je piwem. „Aż tak zdesperowany, że siedzisz na takim portalu? *śmiech*”
„Po prostu mi się nudzi.” Wziąłem kolejny łyk, patrząc na
ekran laptopa.
„To ja nie przeszkadzam w
nudzeniu się ^^.” Westchnąłem ciężko i rozsiadłem się wygodniej na krześle. Tak
bardzo nic mi się nie chciało.
„Spoczko” Wstałem z kanapy i poszedłem zrobić drugi kubek
kawy. Musiałem się odstresować.
A czego oczekiwałeś, idioto?
Jakieś większej znajomości? Przecież nawet nie wiesz kto to jest... Oparłem
czoło o zimny blat.
Wróciłem przed komputer. „A Ty zdesperowany, że tu siedzisz?”
W sumie czemu miałbym z nim nie popisać ?
Spojrzałem zaskoczony na ekran,
gdy wyświetliła mi się wiadomość od niego. „Zdesperowany? Hm... Nie, raczej
nie.”
„Więc czemu?” Uśmiechnąłem się, opierając o oparcie. Wziąłem
kubek i upiłem łyk.
„Po prostu... Tak wyszło. Czy to
w ogóle ważne? :P” Ponownie wziąłem puszkę z piwem i dopiłem je.
„Nie chcesz mówić, to nie mów” Wziąłem kolejny łyk, patrząc
na ekran. Wydawał się interesujący.
„Więc nie powiem” Zaśmiałem się
sam do siebie i zgniotłem puszkę, rzucając ją gdzieś za siebie. Spojrzałem na
pudełeczko z tabletkami. Chyba znowu muszę wybrać się do niego.
„To nie xd” Jakoś nie wiedziałem, co mam napisać. Nie miałem
tematu.
„Czym się zajmujesz?” –
napisałem i niepewnie wysłałem. Czy on na pewno chce ze mną pisać?
„Jestem muzykiem” Czy aby na pewno powinienem mówić mu
cokolwiek o sobie? Ja go w ogóle nie znam.
„Więc chyba mamy ze sobą coś
wspólnego *śmiech*” Hm... Na pewno powinienem to pisać?
„Też jesteś muzykiem? Grasz na czymś, śpiewasz?” Muzyk? No
proszę. Tego się nie spodziewałem.
„Hai... Gram na gitarze i
śpiewam. A ty? Grasz na czymś?” Błagam, tylko nie domyśl się kim jestem.
„Na perkusji” Śpiewa i gra na gitarze... Ciekawe.
„Hm.. Zawsze chciałem nauczyć
się grać na perkusji, ale jakoś nie miałem czasu żeby zaczynać.” Uśmiechnąłem
się lekko.
„Perkusja to było moje marzenie, więc je spełniłem.”
Uśmiechnąłem się.
„Skoro jesteś perkusistą to
pewnie musisz mieć zespół ^^. A umiesz grać na czymś jeszcze?” Wziąłem do ręki
kolejną puszkę piwa.
„Owszem, mam zespół. Niestety nie gram już na niczym.
Perkusja to moja miłość.” Wypiłem kawę do końca i odłożyłem kubek.
„Moją miłością jest moja czarna
gitara elektroakustyczna *w*” Upiłem łyk piwa i spojrzałem na ekran. Całkiem
dobrze mi się z nim pisało.
„To piękna musi być ta twoja miłość.” Zaśmiałem się. Był
całkiem miły.
„Hai, hai. Jest najpiękniejsza
na świecie. Hm.. A oprócz perkusisty pełnisz jeszcze jakąś rolę w swoim
zespole?”
„Jestem liderem.” Odpisałem i poszedłem zrobić sobie
kanapkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie znalazłem majonezu.
„Ojej. Groźny Lider- sama
*śmiech*” Zaśmiałem się i sięgnąłem do szuflady biurka. Wyjąłem z niej
strzykawkę z przeźroczystym płynem.
„Dokładnie.” Napisałem, gdy wróciłem do pokoju. Nie byłem
groźny... no może czasami.
Podwinąłem rękaw mojej długiej
bluzki i wbiłem igłę w zgięcie łokcia, wstrzykując płyn. Uśmiechnąłem się,
wyrzucając strzykawkę. „Aż taki groźny jesteś?”
„Nie... Czasami tylko, jak mnie zdenerwują i się nie
przykładają do grania.”
„Jak to dobrze, że ja nie mam
takich problemów.” Byłem solistą i oczywiście miałem grupę wspomagającą, ale
oni nie sprawiali kłopotów.
„Heh... Normalnie jesteśmy przyjaciółmi, więc długo się na
nich nie wściekam...” No chyba, że teraz. Teraz to się ostro pożarliśmy.
„Ahh.. Zespół z przyjaciółmi.
Zajebista sprawa c:” Westchnąłem cicho i ponownie wziąłem puszkę piwa, upijając
parę łyków.
„No, nawet bardzo. Ale czasami są spięcia.” Westchnąłem,
przypominając sobie wczorajsze zdarzenia.
„Czyżby stało się coś
poważnego?” Dopiłem napój i ponownie rzuciłem gdzieś puszkę za siebie. Później
to może posprzątam...
„Kłótnia...” Było mi przykro, że to się wydarzyło. W końcu
byli moimi przyjaciółmi, więc nie wiem, czemu tak zareagowali.
„Chcesz to się wygadaj. To ponoć
... pomaga?” Niepewnie wysłałem tą wiadomość. No tak, ja tu zachęcam go do
zwierzeń, a sam nic o sobie nie mówię.
„Ja... to delikatna sprawa...” Nie wiedziałem, czy chcę mu
to powiedzieć. Nie znałem go. Poza tym... pewnie zareagowałby tak samo.
„Nie znamy się, więc raczej Cię
nie ocenię/nie będę unikał. No, ale nie zmuszam Cię. Mam nadzieję, że będzie
lepiej ;)” Nie chciałem go zmuszać do zwierzeń. Nie to nie, rozumiem.
„Też mam taką nadzieję...” Spuściłem głowę, zaciskając
dłonie na kolanach. Chciało mi się płakać. Czemu tak się zachowywali?
„Ja tam pewnie gówno wiem, bo
nikogo nie mogę nazwać przyjacielem, ale skoro to Twoi przyjaciele to powinni
zrozumieć i to zaakceptować. Nie ważne co by to było. Takie moje zdanie.”
„Niby tak... No, ale jak widać, nie mogę na nich liczyć...”
Czy na policzku miałem łzy? Tak, chyba tak. To mnie dobijało. I po co ja im
mówiłem?
„No cóż.. Może w końcu
zrozumieją. Nie wiem, nie znam się.” Westchnąłem ciężko. Co mi się zebrało na
żale? A zresztą ... nie dziwię się, że jestem sam. Kto by chciał zadawać się z
kimś takim jak ja?
Widziałem wiadomość, ale już nie odpisałem. Zamknąłem
laptopa i poszedłem do łazienki. Nie chciałem kończyć rozmowy, ale nie miałem
na nic siły.
Zobaczyłem „offline” i
uśmiechnąłem się smutno. Wyłączyłem laptop, po czym poszedłem się ubrać.
Musiałem wyjść...
Zamknąłem drzwi od łazienki i osunąłem się po nich.
Dlaczego? Po co im mówiłem?
Pomimo tego, że było ciepło,
ubrałem na siebie czarną bluzkę z długimi rękawami oraz czarne rurki.
Oczywiście na głowę moją czapkę z daszkiem, a na nos okulary przeciwsłoneczne.
Do kieszeni schowałem telefon z portfelem.
Rozpłakałem się. Czułem się okropnie. Dlaczego mnie tak
skrytykowali? Przecież gej to też człowiek, prawda?
Wziąłem jeszcze papierosy, po
czym wyszedłem z mieszkania. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w kierunku,
gdzie on zawsze stał. Wyciągnąłem jednego papierosa, włożyłem do ust i
odpaliłem. Zaciągnąłem się.
Nie wiem, ile tak siedziałem. Chyba długo. Moje rozmyślenia
przerwał telefon. Wyjąłem urządzenie z kieszeni. Na ekranie widniał napis „Ruki”.
Nie... zdecydowanie nie chciałem z nim gadać.
Wydałem ostatnie pieniądze na
towar, ale musiałem się zaopatrzyć, bo menadżer szykował jakąś trasę
koncertową. Oczywiście miał jechać również inny zespół. Westchnąłem cierpiętniczo
i ruszyłem w stronę parku. Musiałem się przejść.
Dzwonek był tak natarczywy, że ostatecznie wyłączyłem
telefon. Pewnie dzwonił, bo zbliża się trasa. Eh...
Nie wiem ile tak chodziłem, ale
w końcu wróciłem do mieszkania. Przebrałem się w dresy oraz bluzkę z krótkim
rękawem i poszedłem do kuchni.
Po chwili wróciłem do salonu. Włączyłem laptopa i odpisałem
mu. „Przepraszam, że nie odpisałem, ale musiałem ochłonąć.”
Wziąłem moją mocną kawę i
poszedłem do sypialni. Włączyłem laptop. Czekając aż się włączy, schowałem
rzeczy do szuflady. Zobaczyłem, że dostałem od niego wiadomość. „Spoko i tak
musiałem wyjść.”
„Rozumiem...” Chciałem znowu się rozłączyć, ale coś mnie
zatrzymywało. Nie wiem, co to było.
Westchnąłem cierpiętniczo i
spojrzałem na ekran. Chciałem z nim pisać, utrzymywać kontakt, ale wiedziałem,
że jeśli pozna o mnie prawdę, to odwróci się.
Westchnąłem. Chciałbym go bliżej poznać... Chciałbym
zobaczyć się z nim na żywo. Wydał mi się taki interesujący.
„Opiszesz mi siebie? Nie musi
być wygląd.. Charakter może?” – napisałem w końcu. Raz kozi śmierć, prawda?
„Em... Czarne włosy, brązowe oczy, niezbyt wysoki, szczupły.
Zwykle miły i wrażliwy, ale potrafię się wkurzyć.” - napisałem, naciskając
enter. Wziąłem laptopa na kolana opierając się o oparcie.
„Od paru godzin również mam
czarne włosy *śmiech* Mój poprzedni kolor mi się znudził i przefarbowałem.”
Uśmiechnąłem się i upiłem łyk ciepłego napoju.
„Hehe c: A to może Ty również coś o sobie powiesz?” Skoro
już opowiadam o sobie, to niech on też coś powie.
Zamarłem, jednak po chwili
uspokoiłem się. „A co chciałbyś o mnie wiedzieć?” – odpisałem po paru minutach.
„Wszystko, co możesz powiedzieć.” Usiadłem wygodniej,
wpatrując się w ekran komputera.
„Uwielbiam kolczyki i tatuaże,
oczywiście je posiadam.” – napisałem pierwsze co mi przyszło do głowy.
Westchnąłem cicho.
„I to wszystko? :c” Dlaczego mówił tak mało? Może nie
chciał, żebym wiedział.
„Nie wiem co mam o sobie mówić.
Nie jestem interesującą osobą.” Odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na sufit.
„Rozumem...Nie chcesz mówić, to nie mów...” Spuściłem głowę.
Chciałbym wiedzieć o nim więcej.
„Po prostu nie wiem co chciałbyś
o mnie wiedzieć.” No, pogratuluj sobie Meev, ta znajomość się właśnie
skończyła. Dlaczego wszystko psuję?
„Charakter, wygląd... No, ale jeśli nie chcesz, to nie
naciskam...” Chyba ta znajomość nie ma sensu.
„Wygląd? Kolczyki w brwi, nosie
i wardze (uszach również). Jak mówiłem mam dość dużo tatuaży. Czarne włosy i
oczy, wysoki, szczupły. Charakter? Jak widać muszę być okropny skoro nikt ze
mną długo nie wytrzymuje...”
„Dlaczego tak mówisz?” Okropny? Ale dlaczego? Jest bardzo
miły, więc nie rozumiałem tego.
„Ech.. Po prostu piszę prawdę.
Nikt ze mną nie wytrzymuje.” I teraz się będziesz żalić, idioto? Jestem
żałosny.
„Każdy jest wartościowym człowiekiem. Każdy ma w sobie to
coś. Znajdziesz osobę, która będzie chciała być z Tobą do końca swoich dni.”
„Marzenia.” Westchnąłem ciężko,
ponownie biorąc pudełeczko z tabletkami. Wziąłem trzy, połknąłem i popiłem
kawą.
„Marzenia się spełniają. Trzeba tylko do nich dążyć i starać
się być dobrym człowiekiem.” Boże, co ja mówię? Jestem perkusistą, a nie
psychologiem!
„Gdyby to była prawda to życie
byłoby łatwiejsze. Jednak marzenia się nie spełniają, bynajmniej nie w moim
przypadku. Rzeczywistość jest okrutna.” Zagryzłem wargę, patrząc na ekran.
„Pesymizm to u Ciebie mocna strona. Życie nigdy nie było i
nie będzie łatwe. Zawsze będą problemy. Jednak trzeba wierzyć. Wiara i nadzieja
pomagają żyć. A kiedy znajdziesz miłość, Twoje życie będzie jeszcze
piękniejsze.”
„Od zawsze jestem pesymistą.
Wolę postawić na najgorsze i nie zawieść się, niż ślepo wierzyć, że będzie
dobrze. Zawsze taki byłem.”
„Jak uważasz...” - odpisałem, odkładając laptopa na stolik.
Skuliłem się na kanapie. Byłem śpiący.
„Dobra, Lider- sama. Ja już
spadam. Jak coś to jutro będę koło 14.”
Uśmiechnąłem się, wysyłając wiadomość. Będzie chciał jeszcze ze mną pisać?
„Okej...Cześć.” Zamknąłem laptopa i wtuliłem się w poduszkę,
leżącą na sofie. Po chwili zasnąłem.
Wyłączyłem laptop i westchnąłem.
Wstałem od biurka, kierując się do łazienki. Miałem nadzieję, że jednak nie
będę miał z kimś tej trasy.
Jednak nie spałem długo. Obudziłem się po godzinie. Resztę
nocy myślałem o nadchodzącej trasie. Podobno jakiś solista miał z nami jechać.
Zastanawiałem się, kto to.
W końcu wyszedłem z łazienki w
samych bokserkach. Zamknąłem na zamek drzwi wyjściowe i skierowałem się do
sypialni. Usiadłem przy biurku, po czym wyciągnąłem strzykawkę.
Zamknąłem oczy, po czym znowu zasnąłem, jednak nie na długo.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałem i poszedłem do drzwi. Spojrzałem przez
wizjer i widząc Reitę i Uruhę, wróciłem do salonu.
Uśmiechnąłem się, gdy poczułem,
że narkotyk rozchodzi się po moim ciele. Wyrzuciłem pustą strzykawkę i położyłem
się do łóżka. Wiedziałem, że nie zasnę, ale co niby miałem robić?
Strasznie długo się dobijali, jednak nie otworzyłem im.
Niech się walą! Najpierw wyzywają mnie od pedałów i zboczeńców, a potem jeszcze
mnie nachodzą.
Usnąłem dopiero przed piątą. Jednak
miałem tylko dwie godziny spania, bo później musiałem jechać do wytwórni.
Podszedłem do drzwi, słysząc, że nadal tam są.
- Jebcie się! - wrzasnąłem, po czym poszedłem do kuchni, aby
zrobić sobie śniadanie.
Wstałem o siódmej i od razu
poszedłem do łazienki, z której wyszedłem godzinę później. Oczywiście ubrałem
bluzkę z długim rękawem oraz czarne rurki.
Gdy zrobiłem posiłek, zjadłem i poszedłem się ogarnąć. Po
godzinie wyszedłem z łazienki. Musiałem iść na próbę. Nie chciałem ich widzieć.
Nie po tym, co mówili na mój temat.
Oczywiście w studiu miałem być o
ósmej, ale byłem ... godzinę później. Jakoś nie bardzo chciało mi się tam
jechać. No bo po co?
Wyszedłem z mieszkania i pojechałem do wytwórni. Jebana
próba. Gdyby nie ta cholerna trasa, w ogóle bym na nią nie poszedł.
Chyba przez pół godziny
słuchałem jego wrzasków, że jestem nieodpowiedzialny, spóźniam się, mam w dupie
moją karierę. Nie odzywałem się. Chciałem żeby się wygadał, bo wtedy mogłem już
pójść.
Wlazłem do studia, gdzie reszta już była. Nawet na nich nie
spojrzałem. Zdjąłem moją skórzaną skórę, po czym usiadłem za perkusją. Wziąłem
do ręki pałeczki i zacząłem grać.
- To sam im to zanieś –
prychnąłem, gdy kazał mi iść do tego zespołu i dać ich liderowi papiery. – Co
to ja, kurwa, jestem?
Uderzałem w bębny tak mocno, jak tylko mogłem. Musiałem się
wyżyć. Byłem na nich wściekły, a jednocześnie było mi smutno.
- Ja pierdole. Jak zwykle
wysługujesz się wszystkimi w około – warknąłem, biorąc papiery. Wyszedłem z
jego gabinetu, kierując się do sali, w której miał być ten zespół.
Nagle do sali ktoś wszedł. To chyba ten muzyk, z którym mamy
mieć trasę. Jak on się nazywał? Miyavi? Chyba tak.
Spojrzałem na nich obojętnie,
nawet nie ściągając okularów przeciwsłonecznych. Podszedłem do stolika obok
kanapy i położyłem na nim papiery.
- Dzięki - mruknąłem i powróciłem do grania. Ten gościu był
jakiś dziwny.
Nie odpowiedziałem. Włożyłem
ręce do kieszeni i opuściłem ich salę. Dlaczego oni się tak na mnie gapili?
Po jakiejś godzinie grania, wyszedłem z sali, chcąc iść do
domu. Byłem zmęczony, bo prawie w ogóle nie spałem.
W końcu wszedłem do mieszkania. Spojrzałem
na zegarek, dochodziła czternasta. Włączyłem laptop i przebrałem się. Zrobiłem
sobie kawę, wziąłem puszkę piwa i wróciłem do sypialni.
Wlazłem do domu i włączyłem laptopa. Zalogowałem się na
portalu, po czym poszedłem zrobić sobie herbaty. Było mi cholernie zimno, więc
chciałem się jakoś rozgrzać.
Uśmiechnąłem się, gdy
zauważyłem, że jest dostępny. „Witam, Lider- sama.” – napisałem i upiłem łyk
kawy.
Ja czytam tylko bloggera więc nie wiem :p
OdpowiedzUsuńNie wiem, czytam tylko na bloggerze, rozdział spoko
OdpowiedzUsuń