poniedziałek, 25 lutego 2013

"Kochałem Cię" - Aiji x Maya

Ten one-shot napisałam dość dawno i dopiero sobie o nim przypomniałam *śmiech* Jest dość krótki, bo nie chciał wyjść dłuższy. Niedobry!

Zapraszam.




Aiji.
Jeśli to czytasz to znaczy, że umarłem lub popełniłem samobójstwo. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego odsunąłem się od Ciebie i czemu w ogóle się zabiłem...
Zaczęło się to już pierwszego dnia... Pierwszego dnia gdy Cię poznałem. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Pozwól, że Ci przypomnę...
15.09.1992r.
Dzisiaj było inaczej. Zakochałem się..., ale może od początku?
Jako trzynastolatek byłem już w klasie maturalnej. Może wydawać się to dziwne, ale nauczyciele stwierdzili, że jestem zdolny i przeskoczyłem kilka klas. Nie zastanawiali się jak to się odbije na mojej psychice. Po prostu mi kazali i tyle. Pierwszy dzień w liceum okazał się okropny, więc dwa tygodnie później przeniosłem się do innego.
Wszedłem do szkoły i od razu skierowałem się do dyrektora. Mężczyzna dał mi plan lekcji i wytłumaczył co i jak. Widział, że się boję, więc na nic nie naciskał. Zaprowadził mnie do klasy i krótko przedstawił. Nie patrzyłem nikomu w oczy. Wstydziłem się.
– Usiądź gdzieś i bądź cicho, bo zaraz będą pisać sprawdzian z matematyki.
Już nie lubiłem tej nauczycielki. Wszedłem głębiej do klasy. Usiadłem w przedostatniej ławce i zauważyłem, że wszyscy na mnie patrzą. Peszyło mnie to. Jednak jeden chłopak nie miał wzroku jak reszta. Jego spojrzenie było ciepłe i współczujące, a jednocześnie radosne i pokrzepiające.
Po dzwonku na przerwę on po prostu podszedł do mnie i zaczął spokojną konwersację. Nie rzucił się na mnie jak reszta. Oprowadził mnie i pokazał gdzie co jest. Przez cały czas zachwycał się jak trzynastolatek jest w klasie maturalnej.
– Ale to niemożliwe! – powiedział w końcu.
– To dlaczego tu jestem?
– Jesteś duchem! Wiedziałem!
– Nie, jestem zombie – zaśmiałem się cicho i wywróciłem oczami.
Przez cały dzień Aiji mi towarzyszył. To było jego przezwisko, a mi wymyślił „Maya”. Kojarzyło mi się z pszczółką mają, ale nic nie powiedziałem.
Miał cudowne oczy. Takie ciepłe i miłe. Zakochałem się w jego oczach. Od samego początku.
Widzisz. Od początku podobały mi się Twoje oczy. Jednak nie to było zaskoczeniem. Zaskoczyło mnie to jak mnie potraktowałeś. Nie przejmowałeś się tym, ile mam lat. Po prostu polubiłeś mnie takim, jakim byłem.
Jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Zrobiłem coś, czego nigdy nie powinienem był zrobić. Zakochałem się w Tobie...
06.01.1993r.
Dlaczego go nie ma w szkole... Dlaczego? Chcę go zobaczyć. Teraz! Zaraz! Już!
***
Tego dnia nie przyszedł do szkoły. Następnego też nie. W końcu nie wytrzymałem i po szkole ruszyłem do jego domu. Bałem się tego, ale chciałem go za wszelką cenę zobaczyć.
Wszedłem do jego klatki schodowej i skierowałem się na górę. Nie byłem pewny czy to ten blok, bo był bardzo zaniedbany, ale dla mnie nie liczyło się to, ile masz pieniędzy, tylko to, co masz w sercu.
Zapukałem do jego drzwi, a po chwili chłopak otworzył mi. Wyglądał okropnie. Rozwalone włosy, sińce pod oczami, zaczerwieniony nos. Ubrany był w jakieś luźne dresy i starą koszulkę.
– Co się stało?
– Jestem chory – wychrypiał. – Wchodź.
I cały dzień siedziałem z nim. Za każdym razem gdy mnie dotykał przez moje ciało przechodził dreszcz podniecenia. Gdy na niego patrzyłem moje serce przyśpieszało. Cieszyłem się, że on nic nie zauważył, bo nie chciałem aby się wydało, że jestem gejem...
Nie mogłem wytrzymać w Twoim towarzystwie, jednak postanowiliśmy założyć zespół i nazwać go LM.C. Nie chciałem tego, bo każda sekunda z Tobą była bardzo bolesna. Za każdym razem bolało mnie serce, ale jednocześnie czułem podniecenie.
28.04.1993r.
Zakochałem się w nim. W Aiji’ m. Może to tylko zauroczenie i mi przejdzie? Jednak kochałem Cię coraz bardziej. Wariowałem gdy Cię nie widziałem.
Kochałem.
Tak myślałem. Byłem głupi. Bardzo, bardzo głupi. Nie wiem czemu tak myślałem. Może w to wierzyłem? Jednak z każdym dniem zakochiwałem się w Tobie od nowa.
14.05.1993r.
Kocham go. To nie zauroczenie. Tak bardzo go kocham, że nie wytrzymuję już w jego towarzystwie. Cholera... Chciałbym uciec, ale nie mogę. Nie potrafię. Za bardzo kocham. Chcę być przy nim. Może jestem jakimś masochistą? To nie ważne. Chcę być przy nim.
Kochałem Cię. Bardzo. Do szaleństwa. Umarłbym za Ciebie. Zrobiłbym wszystko jednak ty nie zwracałeś na mnie uwagi w „tej kategorii”. Byłem dla Ciebie najlepszym przyjacielem. Bolało mnie to, ale wolałem być przy Tobie jako przyjaciel niż nie mieć z Tobą kontaktu. Chciałem być.
20.07.1993r.
W moje urodziny zrobiłeś mi cudowny prezent. Byliśmy w kinie, w restauracji, ale to nic. Najlepsze było gdy wróciliśmy do domu. Ten prezent... Moja wymarzona gitara. Pamiętam, że rzuciłem się na Ciebie i nie chciałem Ciebie puścić. Wtedy, gdy Cię przytulałem wiedziałem, że nie chcę nikogo innego. Chciałem tylko Ciebie. Byłeś dla mnie jak narkotyk. Moja heroina. Uzależniłem się.
Z każdym następnym dniem było mi bardzo ciężko. Z każdym następnym dniem nie chciałem Cię widzieć. Jednak próby robiły swoje.
W końcu spełniliśmy nasze marzenia. Daliśmy pierwszy koncert w „Tokyo Dome”. To było jak spełnienie marzeń. Nie wiem co mnie naszło, ale...
16.09.1993r.
Wyglądałeś tak słodko. W tych różowo-czarnych ubraniach. W tych pieszczochach. W tej obroży... Pod koniec koncertu pocałowałem Cię. Niby jako fanserwis, ale dla mnie było to dużo więcej. I to jak dużo. Bałem się, że możesz zauważyć, co do Ciebie czuję, ale ty nie zauważyłeś. Cieszyłem się z tego. Bardzo. Jednak z drugiej strony... Chciałem żebyś też mnie pokochał. Chciałem tego tak bardzo, że... prawie oszalałem.
Musisz wiedzieć, Aiji, że od tamtego czasu... Kochałem Cię. Nie jak przyjaciela czy brata, ale jako partnera, kochanka, osobę, mężczyznę... Możesz uznać, że jestem obrzydliwy, ale wiedz, że jesteś dla mnie wszystkim.
Załamałem się gdy dowiedziałem się, że masz dziewczynę. Nie wierzyłem w to dopóki Was nie zobaczyłem. Razem. Pamiętasz? Później zamknąłem się w pokoju i pociąłem. To przez Ciebie.
Dlaczego się pociąłem? Miałem dość tego, że nie zwracasz na mnie uwagi, że się dla Ciebie nie liczę. Nie chciałem żyć.
Wybacz mi. Proszę Cię. Chciałem żyć z Tobą, ale to niemożliwe. Nie kochasz mnie, a ja nie chcę cierpieć. Nie chcę, rozumiesz? Nie chcę. Chcę zapomnieć jednak nie mogę. Dlaczego? Bo Cię kocham. Do szaleństwa.
Nieee. To nie miłość. To obsesja, Aiji.
Wybacz mi.
Kocham Cię i zawsze będę,
Maya.”



Czytałem to i nie mogłem powstrzymać łez. Maya... Ty idioto. Też Cię kocham. Usiadłem załamany koło Twojego łóżka i chwyciłem Cię za rękę.
– Maya.. Kocham Cię – wyszeptałem. – Wróć do mnie, błagam.
Miałeś sine usta, w których tkwiła rurka, wenflon wbity w zgięcie łokcia z wiszącą kroplówką, a jakaś aparatura pikała i pikała. Nawet Twoje włosy... były takie... nijakie.
Chciałem żebyś do mnie wrócił. Kochałem Cię od naszego pierwszego spotkania, ale myślałem, że mnie nie kochasz. Dlatego nic nie mówiłem.

Kochałem Cię.

A ta dziewczyna? Wytwórnia chciała żebym się z nią pokazywał, żebyśmy się „kochali” na ulicy przy mediach. Nie czułem nic do niej. Kochałem Ciebie, nie ją.
Przychodziłem do Ciebie codziennie. Nie było z Tobą ani lepiej, ani gorzej. Chciałem Cię już mieć przy sobie, przytulić...

Kochałem Cię.

– Maya – szepnąłem i pociągnąłem nosem.
Delikatnie pogłaskałem Cię po włosach, po policzku i po szyi. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Niestety znalazły ujście. Moczyły mi policzki i skapywały na białą pościel Twojego szpitalnego łóżka.
Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego nie powiedziałeś? Dlaczego...? Byliśmy przyjaciółmi, a ja nawet nie wiedziałem, że jesteś gejem. Nic mi nigdy nie mówiłeś o sobie. Zawsze musiałem dowiadywać się sam.
Chciałem zobaczyć Twoje niebieskie oczy, które zawsze skrywałeś pod soczewkami, z tym czułym i szczęśliwym błyskiem w oku. Twoje wystylizowane i piękne włosy. Genialny makijaż. Oryginalne ubrania.

Kochałem Cię.

– Maya – załkałem. – Wróć do mnie, błagam Cię. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Kocham Cię. Wróć.
Wieczorem przyszła reszta naszego zespołu. Pomimo tego, że niektórzy nazywali ich „grupą wspomagającą” to my byliśmy jak zespół. Zawsze razem.
– Aiji. Choć z nami do domu. Jutro z samego rana Cię tu przywiozę, co? – wyszeptał NomNom kładąc mi rękę na ramieniu.
Pociągnąłem nosem, ale posłusznie poszedłem za nimi.
Tej nocy nie spałem. Myślałem o Tobie. Przed oczami miałem nasze wspólne chwile. Te szczęśliwe oraz te przykre. Kłóciliśmy się, a ja doprowadzałem Cię do łez. Nie chciałem tego, ale nie widziałem innego sposobu.

Kochałem Cię.

Znowu chciałem Cię zobaczyć w promieniach słońca gdy siedzisz w studiu na parapecie z kubkiem w ręce. Twoje włosy są rozwiewane przez wiatr. Mrużysz oczy gdy promienie bezczelnie podrażniają Twoje spojówki. Bo tak się mówi? Nie wiem. Nie interesowało mnie to. Liczyłeś się tylko ty. Niemal widziałem jak uśmiechasz się do mnie lekko i klepiesz miejsce na przeciwko siebie. Oczywiście korzystam z zaproszenia. Siadam obok i również się uśmiecham...

Kochałem Cię.

Nad ranem usnąłem.
Od razu gdy się obudziłem chciałem pojechać do Ciebie. Jednak chłopaki nie pozwolili mi. Kazali zjeść śniadanie i przebrać się. Zrobiłem to. Nie chciałem się kłócić.
Siedziałem przy Tobie dnie i noce. Twój stan był ciągle taki sam. Nic się nie polepszało, nic nie pogarszało. Martwiłem się, jednak wierzyłem. Wierzyłem i trwałem przy Tobie. Dlaczego?

Kochałem Cię.

Ale nic nie trwa wiecznie...
Pewnego dnia się to zmieniło, Twój stan. Przyszedłem do szpitala jak zwykle, ale aparatura nie pikała, nie miałeś kroplówek, rurki w ustach. Byłeś spokojny. Klatka piersiowa nie unosiła się.
„Nie mogliśmy nic zrobić. On się poddał, nie walczył.” – słowa lekarza bardzo mną wstrząsnęły, wyryły się w pamięć.
Załamałem się. Nie mogłem żyć bez Ciebie. Kochałem... Niee. To była obsesja. Chciałem być przy Tobie.

Kochałem Cię.

W sklepie kupiłem alkohol, a w aptece leki na bezsenność.
– Kocham Cię – wyszeptałem gładząc Twoje zdjęcie. – Za niedługo będę z Tobą. Znowu będziemy razem. Chcę być z Tobą.

Kochałem Cię.

Piłem alkohol i łykałem tabletki. Czułem jak moje ciało robiło się cięższe, myśli wyparowywały, a uczucia znikały. Oczy powoli zamykały się. Nastała ciemność.
Nie wiem po ilu latach szukania w końcu znalazłem Cię. Chwyciłem Twoją dłoń i wyszeptałem „Kocham Cię”. Uśmiechnąłeś się i wtuliłeś we mnie. Od tamtej pory liczyłeś się tylko ty, nic więcej.

Kochałem Cię.


EDN ^_^


6 komentarzy:

  1. *śmiech* wiem, wiem. a dokładniej to jest tam 37 stopni XD ale rozumiem, pewnie literówka ^^ słuchałaś tych dwóch obok Pury? które też zamieściłam. strasznie je cenię i chcę szerzyć japoński rock na świat :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mmm.. słuchałam wszystkich i ... zakochałam się *_*

      Usuń
  2. Tak dobrze mi szło prawie do końca opo się nie popłakałam aż tu nagle „Nie mogliśmy nic zrobić. On się poddał, nie walczył.” i nie wytrzymałam i się popłakałam ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne przeczytane :D Szkoda, że umarł, ale zawsze happy endów być nie może :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jaa płaaaaczeee Q.Q
    to takie smuutneT^T i takie...piękne!T^T

    OdpowiedzUsuń
  5. nie nawidze cię przez cały dzień jestem smutna i chce mi się ryczeć chciałam przeczytać jakieś opowiadanie na pocieszenię weszłam na twojego bloga czytam jedno : smutne z happy endem , nastempne to samo masz jakieś happy opowiadania czy tylko nieszczęścia i gwałty . ale te opowiadania są super nie mówie że nie tylko nie na mój dzisiejszy humor ;_;

    OdpowiedzUsuń