Zapraszam ^_^
***
Dlaczego mnie tak ranisz?
Dlaczego mi to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłem, że ciągle mi to robisz? W
czym jestem gorszy od niego? Czego nie mam? Co on ma, czego ja nie mam?
I znowu patrzyłem jak go
przytulasz, całujesz, szeptasz coś do ucha. Znowu musiałem oglądać wasze
szczęśliwe życie, od którego robiło mi się niedobrze. Po prostu rzygać mi się
chciało od tej waszej zasranej miłości.
Przychodziłem na próby i od razu
widziałem Ciebie z nim. Już na wstępie zadawałem sobie pytanie: dlaczego?
Jednak nie skarżyłem się. Posłusznie, z uśmiechem patrzyłem na was, żartowałem,
śmiałem się. A w środku cały się sypałem. Każdy myślał, że jestem szczęśliwy,
jednak jak było naprawdę? Nikt nie wiedział. Nikt. Byłem w Tobie zakochany jak
cholera. Zrobiłbym wszystko dla Ciebie, ale ty mnie olewałeś, choć czasami
odzywałeś się do mnie:
– Changjo przyniesiesz mi kawę?
Bez szemrania czy skarżenia
zrobiłem i przyniosłem Ci ją.
– Changjo podwieziesz nas?
...
– Changjo zrobisz to?
...
– Changjo zrobisz tamto?
Oczywiście robiłem wszystko co
chciałeś. Bo niby czemu miałbym odmawiać? Chciałem żebyś był zadowolony, ale
nie byłeś. Ciągle rzucałeś mi kąśliwe uwagi:
– Obciął byś się. Wyglądasz jak
dziewczyna
...
– Kup sobie inne ubrania, bo w
tych już chodziłeś.
...
– Naucz się w końcu tańczyć, bo
tylko zawadzasz.
...
– Nie wiem co te dziewczyny w
Tobie widzą. Jesteś beznadziejny.
Po tym zawsze płakałem. Jednak
nie przy was. O nie! Gdy wracałem do domu i zamykałem się w pokoju, to moja
złość i żal wychodziły na zewnątrz pod postacią łez.
Pewnego dnia to się zmieniło.
Sięgnąłem po bardziej skuteczny sposób. Ból. Za każdym razem gdy ze mnie kpiłeś
czy wysługiwałeś się mną, ciąłem się. Taaak. Ale nie tak, żeby umrzeć. Po
prostu chciałem czuć ból. I udawało mi się to. Na mojej ręce pojawiało się
coraz więcej blizn, szram i strupów. Kochałem ból.
Z każdym kolejnym dniem czułem
się coraz bardziej okropnie. Znowu widziałem Cię jak go całowałeś, nie mnie.
Jak go przytulałeś, nie mnie. Jak szeptałeś mu coś do ucha, nie mi. Jak go
dotykałeś, nie mnie. Jak rzucałeś mu pełne miłości spojrzenia, nie mi.
Kochałem Cię do szaleństwa.
Wariowałem. Nie miałem nadziei, że cokolwiek się zmieni. Nie. Myślałem tylko o
najgorszym. Dzięki Tobie stałem się masochistą, zacząłem chodzić do burdelu aby
zapomnieć.
Takie rozwiązanie pomagało na
parę godzin. Później znowu płakałem w poduszkę patrząc na Twoje zdjęcia. Ale i
tak nic to nie zmieniło. Byłeś ciągle taki sam.
Nie miałem nadziei na lepsze
jutro. Nawet były dni, w których myślałem o samobójstwie. Jednak coś mnie
zatrzymywało. Wtedy nie wiedziałem co. Nie przejmowałem się tym.
Po koncercie w Niemczech jak
zwykle poszliśmy się przejść. Znowu go tuliłeś, szeptałeś coś do ucha, a ja
szedłem za wami jak pies z pochyloną głową. Gotowy na każdą, nawet najmniejszą,
zachciankę.
Podczas gdy wy śmialiście się i
jedliście, ja wyszedłem na zewnątrz żeby odetchnąć i wtedy zobaczyłem ją...
Była dość niska i chuda (ale nie
tak jak te modelki. Nie była także gruba. Była tak w sam raz. Była idealna.),
ale wyróżniała się. Miała brązowe włosy z lekko czerwoną grzywką, która sięgała
jej do policzka, duże oczy podkreślone kredką, wąskie czerwone usta i mały
nosek. Ubrana była w czarny sweter, szare świecące spodnie i glany. Oczywiście
na plecach miała zarzuconą kurtkę.
Stałem przed barem i gapiłem się
na nią. Nie zwracałem uwagi na nic innego. Ona była jak anioł. Nie wiedziałem
ile to trwało. Minutę? Godzinę? Dwie? Sekundę? Rok?
Po pewnym czasie moja sielanka
została przerwana.
– Changjo, idziemy – warknąłeś i
ruszyłeś z resztą do hotelu, w którym nocowaliśmy.
Poszedłem za wami. Miałem wybór?
Nie. Musiałem to zrobić.
W hotelu coś się zmieniło.
Przyszedłeś do mnie wieczorem i patrzyłeś z obrzydzeniem. Chciałem zapytać o co
chodzi, ale nie pozwoliłeś mi. Pocałowałeś mnie gwałtownie i brutalnie.
Co się działo później?
Przerżnąłeś mnie jak zwykłą dziwkę, a gdy ubrałeś się i miałeś wychodzić
rzuciłeś przez ramię:
– O to Ci chodziło, nie? Więcej
tak na mnie nie patrz, bo mi się rzygać chce – po czym wyszedłeś trzaskając
drzwiami.
Tego dnia chciałem popełnić
samobójstwo. Nie udało mi się. Dlaczego? Ta dziewczyna, którą widziałem wtedy
przed barem, stanęła mi przed oczami. Widziałem jej uśmiech, twarz. Po prostu
nie mogłem...
Następnego dnia, tak jak sobie
życzyłeś, nie spojrzałem na Ciebie. Ani razu. Siedziałem cicho. Nie śmiałem
się, nie rozmawiałem prawie wcale, nie uśmiechałem. Po prostu odpowiadałem na
zadane pytania. Mógłbym przysiąc, że mój wzrok był pusty jak u lalki.
– Changjo? W porządku? – spytał
raper gdy wstałem od stołu.
– Źle się czuję – odpowiedziałem
obojętnie. – Idę się położyć. Róbcie co chcecie.
Widziałem Twoje kpiące
spojrzenie. Tak. W końcu odważyłem się spojrzeć Ci w oczy. Mój wzrok był
chłodny i bez emocji, przeraziłeś się tym. Nie przejąłem się. Ruszyłem do pokoju.
Słyszałem, że mnie wołają. Nawet
ty. Miałem to w dupie. Skoro chciałeś mnie zeszmacić, zrobić ze mnie dziwkę to
Ci się udało. Powinszować. Byłem ciekawy jakbyś się czuł gdybym zrobił Ci coś
takiego. Odważyłbym się? Pewnie nie, ale pomyśleć można. Zastanawiałem się
również dlaczego mnie tak bardzo nienawidzisz. Co ja Ci takiego zrobiłem? Ja
byłem bi, a ty homo. Dużo się nie różniliśmy.
Wszystko się zmieniło gdy
poznałem ją.
Znowu byliśmy w restauracji po
koncercie. Dalej były to Niemcy. Nie mogąc wytrzymać, wyszedłem na zewnątrz i
znowu ją ujrzałem. Siedziała przy fontannie i była zamyślona, jakby nieobecna.
Z mocno bijącym sercem powoli
zbliżyłem się do niej. Gdy byłem zaledwie dwa kroki przed nią, spojrzała na
mnie i powiedziała:
– Zastanawiałam się kiedy
podejdziesz, Changjo- oppa – zaśmiała się cicho i poklepała miejsce obok
siebie.
Skorzystałem z zaproszenia i
przysiadłem się.
– Obserwowałaś mnie? – zdziwiłem
się.
– Nie da się Ciebie nie
zauważyć. Wyróżniasz się.
– Mogę powiedzieć to samo o
Tobie.
Rozmawiało nam się genialnie.
Zawsze znajdowały się tematy. Ale czy to, co dobre trwa wiecznie? Nie. Natalia,
bo tak miała na imię dziewczyna, musiała wracać. Zaoferowałem pomoc, zgodziła
się. Odprowadzając ją objąłem ją lekko ramieniem. Nie protestowała, wręcz
przeciwnie: wtuliła się we mnie.
W końcu doszliśmy do jej
tymczasowego mieszkania. Nie wiedziałem jak się pożegnać. Nie chciałem.
– Zadzwoń do mnie, dobrze? –
podała mi kartkę papieru, którą wziąłem i schowałem do kieszeni.
– Zadzwonię – obiecałem.
– Muszę już iść. Dobrze było Cię
poznać Changjo- oppa – i po krótkim buziaku w policzek odeszła.
Oczywiście w hotelu dostałem
opierdziel od nich, że tak nagle poszedłem i nic im nie powiedziałem. Nie
przejąłem się nimi. Spojrzałem na nich dość kpiąco.
– Nie jestem dzieckiem. Umiem
sobie poradzić – z tymi słowami skierowałem się do mojego pokoju.
Następnego dnia miałem zadzwonić
do dziewczyny. Jednak pech chciał, że zgubiłem kartkę z jej numerem telefonu.
Byłem na siebie zły jak nigdy. W napływie złości warczałem na wszystkich.
To nie było najgorsze.
Musieliśmy pojechać do innego państwa. Moja nadzieja na odnalezienie jej legła
w gruzach. Załamałem się już zupełnie. Pociąłem się, jednak znowu nie mogłem
popełnić samobójstwa. Dziewczyna pojawiła mi się przed oczami z uśmiechem na
ustach i szepnęła, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, a wtedy będziemy już razem
na zawsze.
Żyłem nadzieją, że moje marzenie
się spełni. Znowu chciałem ją zobaczyć, dotknąć. Musiałem przyznać, że
przestałem myśleć o Tobie. Moje myśli zajęła ona. Mój anioł.
Po którymś z kolei koncercie
znowu wyszliśmy coś zjeść. Jak zwykle w połowie wyszedłem pod pretekstem
przewietrzenia się. Gdy tylko przekroczyłem próg restauracji i znalazłem się na
dworze ktoś przytulił mnie. Spojrzałem zdezorientowany na tą osobę. Okazała się
nią.
– Dlaczego nie zadzwoniłeś?
– Zgubiłem Twój numer –
przyznałem ze wstydem.
– Ważne, że Cię znalazłam.
Kocham Cię, Changjo- oppa – wyznała cicho.
– Ja...
– Wiem, że go kochasz –
przerwała mi wskazując Ciebie. – Daj mi szansę. Sprawię żebyś zapomniał.
Po tym zapewnieniu pocałowałem
ją.
Od tego dnia nie myślałem już
prawie wcale o Tobie. Byłem szczęśliwy z nią. Ale Twój widok z nim nadal mnie
bolał. Postanowiłem odegrać się na Tobie. W końcu zebrałem się na odwagę.
W połowie następnej próby
przerwałem tańczenie i podszedłem do Ciebie.
– Jesteś skurwielem, C.A.P – zacząłem.
– Nienawidzę Cię, rozumiesz?
– Myślę coś innego – zakpiłeś.
– Więc Cię zadziwię. Nienawidzę
Cię. Za to, że mnie zgwałciłeś, wyśmiałeś, wykpiłeś, wysłużyłeś się mną, zamiast
mi powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz. To nie ja tu jestem szmatą, liderze,
rozumiesz? Zakochałem się i mam na Ciebie, że tak powiem, wyjebane.
– Po co mi to mówisz? –
zirytowałeś się.
– Żebyś w końcu przestał tak na
mnie patrzeć. Nienawidzę Ciebie i Twojego spojrzenia, jasne? Skończ, kurwa, bo
odejdę z tego zespołu.
Dotarło do Ciebie, bo zmieniłeś
się. Nie kochałem Cię już. Kochałem Nat. Żyłem tylko dla niej. Nie liczyło się
nic innego. Tylko ona i jej uczucia. Nie liczyłeś się Ty z Niel’ em u boku.
Tylko ona i jej uczucia.
END
Kocham Cie,Kocham Kocham Kocham x10000. <3
OdpowiedzUsuńNie do końca zaczaiłam początek, ale po przeczytaniu do końca było OK . I wiesz co nadzieje matka głupich , a ja niestety mądra nie jestem . :D <3 Changjo - oppa ( oppa słodko ) *.*
Hahahahaha.. "Kazałaś" mi napisać, to napisałam *śmiech*
Usuń