wtorek, 26 marca 2013

Dawny przyjaciel. Reituki. 02



***

Rano obudziłem się w doskonałym humorze. Uru jeszcze spał, więc poszedłem do łazienki ogarnąć się. Następnie obudziłem modelkę i ruszyłem robić śniadanie.
Nagle zadzwonił mi telefon. Odebrałem.
– Cześć, skarbie – usłyszałem głos mojego chłopaka.
– Och. Cześć. Stało się coś? – zacząłem zalewać herbaty.
– Spotkamy się? Tęsknię za Tobą.
– Jasne – zaśmiałem się cicho.
– To przyjdź do mnie tak przed czternastą, ok?
– Mhm. Będę na pewno – poczułem, że Uru przytula się do mnie. – Ja muszę kończyć. To do zobaczenia.
– Do zobaczenia.
– Tom? – mruknął mi do ucha.
– Mhm – oparłem głowę o jego ramię.
– Jak Wam się układa?
Wzruszyłem ramionami.
– Jakoś? Jest strasznie zazdrosny o wszystko i wszystkich. Robi mi awantury, przy których... – urwałem.
– Przy których co?
– Czasami obrywam – mruknąłem patrząc na swoje skarpetki.
– Co? – był w szoku. – Ale... Jak to? – uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
– No.. Normalnie. Uważa, że tak pokazuje mi do kogo należę. Tak, próbowałem z nim zerwać, ale... Ja się go boję – dokończyłem szeptem.
– Nie wiedzieliśmy jak on Cię traktuje – przytulił mnie.
– Wiem, bo nie chciałem aby ktoś wiedział.
– Baka! Mogłeś nam powiedzieć.
– Nie mogłem. Dobra to ubieraj się. Odprowadzę Cię.
– Okej. Tylko zadzwonię do Aoia, że wracam.
– Czekam.
Chłopak wrócił po dwudziestu minutach. Ubraliśmy się i wyszliśmy. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Przed jego klatką jak zwykle przytuliłem go, a on pocałował mnie w czoło.
– Do zobaczenia wieczorem.
– Do zobaczenia – pomachałem mu i ruszyłem do Toma.
Było zimno, więc odpaliłem papierosa, wsadziłem ręce do kieszeni kurtki i przyśpieszyłem kroku. U chłopaka byłem jakieś piętnaście minut później. Zapukałem do jego drzwi, ale nie otworzył mi uśmiechnięty jak zawsze. Chciałem dać mu buziaka w policzek, ale odsunął się. (Tu chyba byłam na haju... Boże.. Co z tego wyszło? Masakra.. Lepiej tego nie czytać.., bo psychika zryta... Ostrzegałam? Ostrzegałam. xd – dop. aut.)
– Co się stało? – nie ściągnąłem ani kurtki, ani butów.
– Zdradzasz mnie, kurwo – wysyczał.
– Nie, ja... – nie dokończyłem, bo uderzył mnie w szczękę.
Upadłem na podłogę jednocześnie amortyzując sobie upadek prawą ręką. Usłyszałem jakby chrupnięcie, a następnie ból i w ręce, jak i twarzy.
– Ty szmato! – krzyknął. – Jak mogłeś?! Kochałem Cię! A ty co robisz?! Zdradzasz mnie jak kurwa?! Ile już pał lizałeś, co?!
Nie mogłem tego znieść. Wstałem z podłogi i walnąłem mu z prawego sierpowego. Usłyszałem trzask i poczułem okropny ból w ręce, ale nie przejąłem się tym.
– Nie zdradzam Cię, idioto! Ale wiesz co?! Ułatwię Ci sprawę! To koniec! – trzasnąłem drzwiami i już mnie nie było.
W domu o dziwo byłem dziesięć minut później. Zadzwoniłem do Uru, a on po chwili był już u mnie.
– Co się stało? – spytał widząc moją siną szczękę i zapuchniętą rękę.
– Zawieziesz mnie do szpitala? W drodze Ci wyjaśnię.
– Jasne. Chodź.
Ubrałem moją czarną maskę na twarz i wyszedłem za nim. Wsiadłem do auta uważając aby nie dotknąć niczego tą ręką.
– Mów – powiedział poważnie.
Tak więc powiedziałem mu wszystko. Od początku jak mnie traktował, aż do teraz. W między czasie dojechaliśmy do szpitala i zrobili mi prześwietlenie.
– Nie mam dobrych wieści – rzekł lekarz patrząc na zdjęcie. – Ma pan złamany nadgarstek i pękniętą kość promieniową. Trzeba natychmiast ją nastawić i założyć gips.. Hmm.. Takie złamanie jest trudne do wykonania. Musiał pan komuś nieźle przywalić – zaśmiał się. – Ale do rzeczy. Musimy ją zaraz nastawić, bo inaczej trzeba będzie ją łamać od nowa.
W czasie nastawiania nie płakałem, ani nawet nie skrzywiłem się. Później założyli mi gips i musiałem czekać dopóki nie wyschnie. W między czasie przeszła reszta.
– Komuś przywalił Ruki? – zaśmiał się Aoi.
– Nikomu – zrobiłem minę obrażonego dziecka.
– I tak wszystko wiemy.
– To po co się głupio pytasz? – zirytowałem się.
– Gdzie Reita? – wyrwał się Uru.
– Nie wiem – odpowiedział Kai. – Nie ma go z nami od Twojego telefonu. Mam nadzieję, że nie robi nic głupiego.
– O niego bym się nie martwił – mruknąłem.
– Czemu?
– Bo już tu idzie – wskazałem okno.
Po chwili wszedł do sali i masował sobie rękę. Miał lekko czerwone oczy.
– Coś ty robił? – pierwszy odezwał się Kai.
– Nic. Takanori – zwrócił się do mnie. – Możemy porozmawiać?
Wzruszyłem ramionami:
– Nie mamy o czym.
– Mamy. Zostawicie nas na chwilę?
Widziałem, że patrzą na mnie pytająco.
– No.. Okej.. Możecie na chwilę wyjść? – spytałem cicho.
– Dobra. Będziemy za drzwiami – wyszli, a między nami zapanowała nieznośna cisza.
– Przepraszam – zaczął nieśmiało na co prychnąłem.
– Czy ty wiesz jak się czułem?! – zacząłem. – Wiesz co każdego dnia przeżywałem widząc Cię z nimi?! Jak nic nie warta kurwa, którą można porzucić, a później wrócić jak gdyby nigdy nic! Nie obchodzi mnie to, że rodzice Ci kazali! Mi też dużo rzeczy każą! Ale ja wobec Was byłem i jestem lojalny! Wiesz jak się czułem gdy nagle przestałeś się odzywać?! Ubierać inaczej?! Jak przestałeś pisać i dzwonić?! Nawet mnie nie uprzedziłeś, idioto! Zraniłeś mnie Suzuki tak, jak nikt inny tego nie zrobił, rozumiesz?! To Tobie do cholery jasnej ufałem najbardziej! – nie wytrzymałem. Emocje wzięły górę. Łzy popłynęły po policzkach.
Akira niepewnie podszedł do mnie i objął mnie. Nie odepchnąłem go. Wtuliłem głowę w jego szyję, a ręką objąłem w pasie.
– Czemu mnie zostawiłeś? – wyszeptałem słabo. – Ja nie jestem zabawką, Reita – pierwszy raz zwróciłem się tak do niego odkąd mnie zostawił.
– Przepraszam. Dla mnie też to nie było łatwe, ale musiałem to zrobić dla Twojego dobra – zaczął głaskać mnie po plecach. – Wiem, że mi nie wybaczysz, ale przepraszam Cię.. Nadal chce się z Tobą przyjaźnić, Takanori.
– Gówno, a nie dla mojego dobra– wtuliłem głowę w jego klatkę piersiową. – Nie wiem czy będzie jak dawniej, ale możemy spróbować.
Uśmiechnąłem się lekko. Oderwałem się od niego i wstałem. Skierowałem się do drzwi, bo gips już wysechł.
– Ach! Jeszcze jedno. Mów mi Ruki – zaśmiałem się cicho i wycierając policzki wyszedłem na korytarz.
– W porządku? – spytał niepewnie Uru.
– Tak. Idziemy już? Nienawidzę szpitali.
– Sam chciałeś tu jechać.
– To nie moja wina.
– Wiem to, wiem – Kai objął mnie ramieniem.
– Dobra, idziemy – pociągnąłem go za rękę.
– Nie musisz nosić ręki na ... tym bandażu? – zdziwił się Aoi i objął modelkę w pasie.
– Muszę – wzruszyłem ramionami. – Ale na razie mi się nie chce... Dzisiaj sobota.. W poniedziałek wizyta u psychologa – zachichotałem.
– I jak Ci tam idzie? – spytał niepewnie lider.
– Nie rozmawiam z nim.
– Dlaczego?
– Nie widzę takiej potrzeby. Ja nie mam problemów – mruknąłem.
– Jaasne – zakpił. – A cięcie się? Próby samobójcze? Jak ćpałeś? Jak musieliśmy Ci siłą wyciągać żyletki, tabletki, alkohol i strzykawki z rąk? Jak nie widziałeś świata poza alkoholem? Gdy robiłeś wszystko aby zdobyć narkotyki?!
– Ty nie rozumiesz – warknąłem. – Nie chcę rozmawiać z jakimś obcym typem, który uważa, że mnie zna, a tak na prawdę gówno wie.
– Ach, rozumiem..
– Geniusz – zakpiłem.
– Panie Matsumoto.. Za trzy tygodnie proszę do kontroli – usłyszeliśmy głos lekarza. – Proszę nie przeforsowywać tej ręki.. Ona musi odpocząć – uśmiechnął się. – Do widzenia.
– A ... Jakbyś spróbował ... ze mną porozmawiać..? – spytał niepewnie.
– Nie wiem – nie patrzyłem na niego.
– A jakbym poszedł z Tobą? Zaczął byś z nim rozmawiać?
– Nie wiem. Możemy o tym teraz nie rozmawiać?
– No dobra, ale masz mi odpowiedzieć.
– Mhm.
Akurat wyszliśmy ze szpitala.
– Śnieg pada! – krzyknął podniecony Uru i pobiegł na przód.
– Tsaa.. Śnieg – mruknąłem.
Mi śnieg nie kojarzył się z czymś dobrym czy szczęśliwym. Właśnie dwa lata temu, gdy ten biały puch leciał z nieba, Rei mnie zostawił.
Westchnąłem i poczułem, że chłopak niepewnie obejmuje mnie ramieniem.
– Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale przepraszam. Nie powinienem Cię zostawiać. To przeze mnie musisz chodzić do tego psychologa... Przeze mnie prawie się zabiłeś.. Przeze mnie piłeś, ciąłeś się i ćpałeś... Wybacz mi.
– Teraz jest już w porządku – uśmiechnąłem się pod maską i wtuliłem w niego.
– Nadal nie mogę sobie tego wybaczyć..
– Ach! Denerwujesz mnie z tym! Mówię, że jest dobrze, tak?!
– No tak, ale...
– Zamknij się – przerwałem mu. – Nie ma „ale”, dementorze – zaśmiałem się i pobiegłem za chłopakami.
– Zabije Cię, młody.
– Nie boję się! – przyśpieszyłem i podbiegłem za Uru.
Skrzywiłem się, bo szczęka dała o sobie znać. Lekarz nie stwierdził złamania, ale była mocno obita. Zagryzłem wargę, ale nie był to dobry pomysł... Syknąłem z bólu.
– Co jest? – Kai usłyszał to.
– To – warknąłem i zdjąłem maskę. – Śliczne, prawda? – mruknąłem.
– Taak. Baardzo – odpowiedział z sarkazmem.
– Dzięki – założyłem ją z powrotem.
– Mam Cię – Reita objął mnie w pasie.
– To nie fair! – krzyknąłem.
– To masz problem.
– Nieprawda – naburmuszyłem się jak dziecko.
– Jak to nie? – zdziwił się.
– Normalnie! – zaśmiałem się.
– Nie ogarniam Cię – również się zaśmiał.
– Jak każdy – pokazałem mu język i uciekłem korzystając z jego dezorientacji.
– Ty, mały...
– Ja? – obróciłem się. – To nie moja wina, że jesteś wielkoludem, dementorze!
– Grabisz sobie, wiesz?
– Wiem to, wiem.


***

Weekend minął spokojnie. Reszta nocowała u mnie z soboty na niedzielę. Rozeszli się koło południa. Jak zwykle ogarnąłem trochę lekcję i nauczyłem się piosenek.


***

Rano do szkoły wszedłem sam. Miałem na znacznie późniejszą godzinę. Przy drzwiach zatrzymałem się słysząc głos Rei’ a.
– Co? Nigdzie nie byłem z tymi idiotami.
– Nie było Cię w domu cały weekend.
– Mówiłem, że nie miałem czasu.
– Pewnie byłeś z tymi Twoimi przyjaciółmi – zakpił.
– Nie. Gardzę nimi.. Nienawidzę ich, rozumiesz?
– Na pewno?
– Jasne!
– Oks.
Czyli to była gra? Znowu mnie zraniłeś... Akira.. Ufałem Ci.. Przeszedłem koło nich ze spuszczoną głową. Widziałem lekko przerażone spojrzenie chłopaka, ale nie przejąłem się tym.
– Takanori- san! – usłyszałem głos mojej nauczycielki z muzyki i zatrzymałem się.
– Hm? – mruknąłem.
– Chciałam przypomnieć, że ten konkurs zaczyna się za godzinę. Może chciałbyś jeszcze poćwiczyć?
– Nie.
– Umiesz trzy piosenki?
– Tak.
– Co Ci się stało? – spytała patrząc na moją rękę. Na twarzy nie miałem już maski, bo ten mały siniak zakryłem podkładem.
– Nic.
Kobieta chyba straciła chęci rozmowy ze mną, bo ukłoniła się lekko i odeszła.
– Pan pedałek będzie śpiewać?
Nawet nie spojrzałem w ich stronę. Spuściłem głowę i zacząłem wchodzić schodami na górę. Zacisnąłem lewą rękę w pięść, ale nie był to chyba dobry pomysł, bo moja rana z nadgarstka zaczęła krwawić. Podniosłem ją do góry i uśmiechnąłem się lekko. Kochałem widok krwi.
Ta godzina nawet jakoś mi zleciała... W końcu nadszedł czas na konkurs. Nie denerwowałem się. Wiedziałem, że mam świetny głos i nie ważne co mi powiedzą. I tak będę śpiewać.
Z chłopakami nie spotkałem się. Zobaczyłem ich dopiero gdy wchodzili na salę z resztą uczniów.
– Konkurs rozpocznie drugoklasista. Takanori Matsumoto! – usłyszałem głos prowadzącej.
Spokojnie wstałem i nie śpiesząc się zacząłem wchodzić „na scenę”.
– Takanori- san?
– Idę, idę – mruknąłem.
Spokojnie stanąłem koło niej i spojrzałem na nią wyczekująco.
– Którą piosenkę najpierw? – spytała patrząc na kartkę.
– Obojętnie.
– Etto – zmieszała się. – To znaczy?
– Pierwszą lepszą. Nie zależy mi na kolejności – mruknąłem.
Usłyszałem śmiech Uru. Spojrzałem na niego i wywróciłem oczami.
– To może najpierw – spojrzała na kartkę. – X-Japan – Forever Love? – spytała niepewnie.
– Może być – mruknąłem i wziąłem od niej mikrofon. – Tylko jak to szło? – mruknąłem do siebie.
– Nie pamiętasz, Takanori- san?
– Może zaraz sobie przypomnę.
Widziałem rozbawione spojrzenia reszty i westchnąłem. Po chwili usłyszałem pierwsze nuty.
„Mou hitori de arukenai,                / Już nigdy nie będę szedł samotnie,
Toki no kaze Ga tsuyosugite...           / Podmuch czasu jest zbyt silny...
AH... Kizu tsuku koto nante.                              / Ach, To naprawdę rani.
Nareta hazu dakedo ima wa!                             / I musisz z tym żyć!

AH... kono mama Dakishimete         / Ach, tak właśnie przytulaj
Nureta mama no kokoro wo.                             / Moje łzawiące serce
Kawari tsuzukeru kono toki ni,         / Mimo, że czas ciągle się zmienia,
Kawaranai Ai Ga aru Nara.                                / Miłość pozostała ta sama.

WILL YOU HOLD MY HEART?                        / Utulisz moje serce?
Namida... uketomete.                          / Otrzyj moje łzy.
mou... kowaresou na ALL MY HEART..                           / Wszystko w moim sercu podupada..

FOREVER LOVE, FOREVER DREAM!                            / Na zawsze kochać, na zawsze śnić!
Afureru omoi dake Ga,       / Te przytłaczające emocje samotności,
Hageshiku setsunaku jikan wo umetsukusu.                  / Gwałtownie wypełniają czas.
OH! TELL ME WHY,                           / Och! Powiedz mi dlaczego,
ALL I SEE IS BLUE IN MY HEART? / Wszystko, co widzę, jest niebieskie w moim sercu?

WILL YOU STAY WITH ME?!           / Czy zostaniesz ze mną?!
Kaze Ga sugisaru made?                    / Po tym wszystkim?
Mata... afuredasu ALL MY TEARS..  / Znowu, moje łzy zaschną..

FOREVER LOVE, FOREVER DREAM!                            / Na zawsze kochać, na zawsze śnić!
Kono mama soba ni ite.      / Zostań ze mną, tak jak teraz.
Yoake ni, furueru, kokoro wo Dakishimete.                     / Wzrusz moim sercem to sprawi, że ożyje.

OH! STAY WITH ME!         / Och! Zostań ze mną!

AH... Subete Ga owareba ii,                 / Ach. Wszystko co dobre powoli zanika,
Owari no nai kono yoru ni.                 / Podczas tej niekończącej się nocy.
AH... ushinau mono nante,                / Ach. Co jeszcze można stracić,
Nanimo nai Anata dake?                    / Skoro nic oprócz Ciebie się nie liczy?

FOREVER LOVE, FOREVER DREAM!                            / Na zawsze kochać, na zawsze śnić!
Kono mama soba ni ite.      / Zostań ze mną, tak jak teraz.
Yoake ni, furueru, kokoro wo Dakishimete..                    / Wzrusz moim sercem to sprawi, że ożyje..

AH... WILL YOU STAY WITH ME?! / Ach. Czy zostaniesz ze mną?!
Kaze Ga sugisaru made...                   / Aż ten wiatr ucichnie...
Mou dare yori Mo soba ni.                 / Zostań ze mną jeszcze raz.

FOREVER LOVE, FOREVER DREAM!                            / Na zawsze kochać, na zawsze śnić!
Kore ijou arukenai.                              / Nigdy nie będę zmierzał tą drogą.
OH! TELL ME WHY!           / Och! Powiedz mi dlaczego!
OH! TELL ME TRUE!         / Och! Powiedz mi prawdę!
Oshiete Ikiru imi wo.                           / Naucz mnie jak żyć.

FOREVER LOVE, FOREVER DREAM!                            / Na zawsze kochać, na zawsze śnić!
Afureru namida no naka...                 / Przepełniony łzami...
Kagayaku kisetsu Ga eien ni kawaru made.                    / By szczęśliwe chwile stały się wiecznością.

FOREVER LOVE...                              / Miłość na zawsze...”

1 komentarz:

  1. Toshiii... Dlaczego dałaś akurat tą piosenkę..? ;___; Przez Hide zawsze na niej rycze... Opo super.! ;3 //Kizu

    OdpowiedzUsuń