czwartek, 28 marca 2013

"..." JongKey 003

Taak.. No więc przedstawiam Wam kolejny rozdział JongKey. Nie jest od długi, nie jest on krótki.. No cóż... Lepsze to, niż nic, nee? Ostatnio zauważyłam, że nie umiem pisać długich rozdziałów.. Hmm...
Z innej beczki: jeszcze dzisiaj postaram się wstawić dwa/trzy rozdziały Bang' a i Zelo :3


***


Jak powiedział, tak zrobili. Pięć minut później usłyszałem ciężkie kroki na klatce schodowej, a następnie dzwonek do drzwi. Odetchnąłem i poszedłem otworzyć.
– Co tak długo? – usłyszałem warknięcie i poczułem dość silne uderzenie w brzuch oraz szczękę.
Odkaszlnąłem i wyplułem krew na ziemię. Bolało jak cholera. Nic dziwnego jak się z glana dostaje.
Odsunąłem się od drzwi, a do środka weszło trzech mężczyzn. Ten, który mnie uderzył miał długie czarne włosy i czarne oczy. Ubrany był na czarno, a na rękach można było zauważyć pieszczochy i pierścionki. Pozostali byli ubrani podobnie tylko włosami się różnili. Drugi miał je czerwone, a trzeci czarno-brązowe.
Wszedłem za nimi do salonu i wytarłem wierzchniem dłoni krew z ust.
– Co się...
– Zamknij się – przerwałem mu.
– Al...
– Przymknij mordę, kurwa! – syknąłem, a Tae umilkł.
Bolało mnie to, że musiałem tak do niego mówić, ale nie miałem wyboru. Gdyby się nie uciszył, to nie wiem co oni by mu zrobili. Zawsze byli nieobliczalni i za każde słowo mogli Ci wpakować kulkę w głowę, więc wolałem nie ryzykować.
Czarno-włosy usiadł na kanapie, a tamci dwaj stanęli za nim. Wyszedłem z pokoju i wszedłem do mojej sypialni. Wziąłem z pokoju walizkę i rzuciłem ją na stolik.
– Spokojnie kociaku, bo już nigdy go nie zobaczysz.
Nie powiedziałem nic więcej. Zagryzłem wargę, co nie było dobrym pomysłem, bo poleciała krew, i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
Stałem i patrzyłem jak czerwono-włosy powoli otwiera walizkę i przegląda jej zawartość. Zemdliło mnie, ale nic nie mówiłem.
– Przelicz.
Widziałem zszokowane spojrzenia i miny reszty, ale nie odzywali się. Czułem na sobie czyjeś czujne spojrzenie. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Jjong’ a. W jego oczach zobaczyłem tyle emocji, że aż mnie to przytłoczyło. Widziałem jak się wahał przed podejściem do mnie, a dalej staniem w miejscu.
Uśmiechnąłem się lekko w geście pocieszenie i delikatnie pokręciłem głową na znak, że ma stać w miejscu. Zrozumiał, bo spuścił głowę i zapatrzył się na swoje zielone skarpetki.
– Zgadza się – w końcu powiedział czarno-włosy.
– To dobrze. Idź po szczyla.
Serce zaczęło bić mi szybciej. Ten ostatni wyszedł z mieszkania. Cieszyłem się, bo w końcu mogłem go zobaczyć.. Znowu mogliśmy być razem, ale z drugiej strony... Bałem się o niego. Bo co jeśli coś im się odwidzi i znowu mi go zabiorą? Jeśli znowu coś się stanie, ale tym razem go zabiją? Bałem się, cholernie.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, nikt się nie odzywał, do czasu...
– Tym razem masz szczęście. Następnym razem nie będzie tak łatwo. Szczerze myślałem, że Ci się nie uda, ale te wyścigi Ci pomogły, nie? – parsknął śmiechem, a ja drgnąłem, ale on nie przejmując się tym, kontynuował: – Gdyby nie C.A.P to nigdy byś go nie zobaczył. On tak ładnie błaga i jęczy z bólu.
Zacisnąłem zęby i odwróciłem głowę, ale nie odpowiedziałem. To by tylko pogorszyło.
– Chodź tu – warknął w końcu zirytowany tym, że nie odpowiedziałem.
Posłusznie podszedłem do niego i stanąłem przed nim. Złapał za moją rękę i spojrzał na mój nadgarstek, na którym było widać bliznę. Uśmiechnął się z wyższością i puścił mnie.
– Więc jednak to zrobiłeś, a bynajmniej chciałeś. Staczasz się, Kibum.
– To już Cię nie powinno interesować – warknąłem. – Zrobiłem to, bo chciałem. Nic Ci do tego.
– Nie powinno jednak interesuje. To przeze mnie?
– Nie, kurwa. Przez moją babcię – zakpiłem i spojrzałem mu w oczy.
– Język, dzieciaku. Nie pozwalaj sobie za dużo.
Odsunąłem się od niego i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Po chwili usłyszałem otwierane drzwi i zobaczyłem tego faceta. Trzymał za tył bluzki czarnowłose dziecko. Było całe w siniakach i zadrapaniach, ale żyło. Odetchnąłem cicho z ulgą, a wtedy on spojrzał na mnie. Widziałem na jego twarzy szok.
– Appa? – szepnął prawie niedosłyszalnie.
– Pamiętaj dzieciaku, że w każdej chwili sytuacja może się powtórzyć, ale wtedy już go nie zobaczysz – po tych słowach znowu dostałem w brzuch. Tym razem jeszcze mocniej. Zgiąłem się w pół i znowu wyplułem krew.
– Co ty...
– Zamknij mordę! – warknąłem słabo uciszając Jjong’ a.
Nie odezwał się więcej. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i z jękiem bólu upadłem na kolana łapiąc się za brzuch. Yoogeun podbiegł do mnie i przytulił mnie. Objąłem go jedną rękę, a po moich policzkach popłynęły łzy. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu płakałem. Znowu wytarłem krew z ust, bo lała się z rozwalonej wargi..
Po paru minutach uspokoiłem się i wytarłem policzki. Reszta nic nie mówiła. Była za bardzo zszokowana tym co widziała i słyszała. Nie dziwiłem się.
– Appa. Chcę spać.
Podniosłem się i z jękiem bólu wziąłem go na ręce. Zaniosłem do mojego pokoju i położyłem na łóżku, a następnie przykryłem kołdrą.
– Przepraszam, Appa.
– Nie masz za co. To moja wina... Cieszę się, że znowu jesteś ze mną. Śpij już – pocałowałem go w czoło.
Wszedłem do salonu, a oni dalej mieli takie zszokowane miny.
– Czyli dlatego to robiłeś? – ciszę przerwał Jjong. – Dla niego? Wiedziałem, że coś jest nie tak. Mogłeś nam powiedzieć... Pomoglibyśmy Ci.
– Nie mogłem wam powiedzieć.
– Dlaczego? Podobno jesteśmy przyjaciółmi! – powiedział z wyrzutem Tae. – Ale co to za przyjaźń, jak nam nie ufasz?
– Zabiliby go Minnie. Nikt nie mógł wiedzieć, rozumiesz? Już i tak ryzykowałem mówiąc o tym C.A.P’ owi, ale tylko on mógł mi pomóc. To dzięki niemu udało mi się zdobyć kasę... A on ryzykował życiem. Gdyby im coś się odwidziało to zabiliby go. Nie chciałem was narażać. A zresztą... Już i tak to zrobiłem. Nie powinno was tu być w tym czasie. Oni już mają wasze dane i twarze – skrzywiłem się. – Przeze mnie jesteście na nich narażeni. Jestem idiotą!
Jjongi podszedł do mnie. Skuliłem się i automatycznie zamknąłem oczy oczekując ciosu. Jednak nie nastąpił. Spojrzałem na niego niepewnie.
– Boisz się mnie? – spytał jeszcze ciszej.
Nie odpowiedziałem, ale chłopak domyślił się. Powoli przybliżył się do mnie i przytulił mnie. Nie opierałem się. Objąłem go w pasie i wtuliłem głowę w jego szyję.
– Cicho. Nie płacz już – zaczął mnie głaskać po plecach i włosach.
Nawet nie zauważyłem, że po moich policzkach znowu popłynęły łzy. Ale jak widać to wszystko, co trzymałem głęboko w sobie, kiedyś musiało wypłynąć na zewnątrz. Choćby pod postacią łez.
– Nie chciałem tego, Jjongi – wyszeptałem. – Nie chciałem, ale musiałem to zrobić. Dla niego. Przepraszam – chyba pierwszy raz w życiu użyłem tego słowa.
– Cicho, Bummie. Będzie dobrze.
– Ja po prostu chciałem go odzyskać – jęknąłem.
– Wiem. Już jest w porządku. Już jest z Tobą. Nikt Ci go nie odbierze.
– Boję się o niego.
– Wiem.
Nawet nie poczułem, że Jjong usiadł na kanapie i posadził mnie na swoich udach. Nic do mnie nie docierało. Z nim było mi tak dobrze, bez zmartwień. W końcu czułem się bezpieczny i szczęśliwy.
Nie wiem po ilu minutach czy godzinach uspokoiłem się. Chłopak wytarł mi policzki i uśmiechnął się.
– Tae i Minho poszli, bo dzisiaj jest ich rocznica. Onew i Kai wyszli parę minut temu.
– Przepraszam. Zepsułem wam dzień.
– Daj spokój, Bummie. Wolałem go spędzić z Tobą niż nic nie robić – wyszeptał.
Westchnąłem i wstałem z jego kolan.
– Chcesz może herbaty?
– Jasne – uśmiechnął się.
Uchyliłem drzwi do pokoju i zobaczyłem, że Yoogeun śpi. Co prawda w ubraniach i nie wykąpany, ale nie chciałem go teraz budzić. Uśmiechnąłem się czule i zamknąłem drzwi.
Wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę. Do kubków dałem herbatę, a gdy woda się zagotowała zalałem je. Wziąłem kubki i postawiłem je na stoliku jednocześnie siadając koło chłopaka.
– Masz wymazać z pamięci to, że przy Tobie ryczałem – oznajmiłem.
– Bummie...
– Nie. Nikt ma się nie dowiedzieć co tu się działo, rozumiesz? – spojrzałem mu w oczy.
Bling westchnął i nachylił się nade mną. Serce zaczęło bić mi szybciej. Chłopak położył głowę na moim ramieniu.
– W takim razie nici z naszego spotkania, nie? Ja nie muszę siedzieć cicho, bo oni już wiedzą, a ty nie musisz się zmuszać do niczego.
– Ale ja chcę Jjongi. Tylko nie mogę teraz zostawić Yoogeun’ a, rozumiesz nie? – pogłaskałem go po włosach. – Jeśli chcesz to możesz jutro przyjść tutaj – mruknąłem niepewnie.
– Nie będzie to, to co chciałem zrobić, ale przyjdę – usłyszałem jego śmiech.


***

W nocy obudziły mnie kroki i nagły huk. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Przed moimi drzwiami zauważyłem Yoogeun’ a.
– Czemu nie śpisz?
– Mogę z Tobą? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Jasne. Chodź – wziąłem go za rękę i weszliśmy do mojego pokoju.


***

Wstałem gdzieś koło ósmej rano i obudziłem Yoogeun’ a. Pomogłem mu się wykąpać i zrobiłem śniadanie. Podczas gdy on jadł poszedłem się wykąpać i ogólnie ogarnąć.
Gdy wyszedłem z łazienki od nadal męczył jedną kanapkę.
– Czemu nie jesz?
– Nie jestem głodny.
– Zjedz chociaż jedną, dobrze? I herbatę wypij.
– Sprawiłem Ci kłopot, Appa?
Postanowiłem go nie okłamywać i powiedzieć prawdę.
– To nie Twoja wina tylko Twojej matki, która się zadłużyła u japońskiej Yakuzy. Co prawda lekko nie było żeby Cię odzyskać, ale zrobię wszystko żebyśmy byli razem, rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejszy i nie chcę Cię stracić. Będę o Ciebie walczyć.
– Czyli nie jesteś na mnie zły?
– Nie potrafię się na Ciebie złościć. A zresztą to nie Twoja wina, że tak się stało. Nie obwiniam Cię i ty też nie powinieneś siebie obwiniać.
Wziąłem telefon do ręki, bo usłyszałem dźwięk sms’ a. Od Jjong’ a.
„Witaj, księżniczko.
Mam nadzieję, że jesteś jako-tako ogarnięty, bo będę za minutę.”
Zaśmiałem się cicho i poszedłem do pokoju się ubrać, bo przecież w samych dresach znowu mu nie otworzę, nie? Już raz mnie widział w samych dresach i nie mam zamiaru tego powtarzać.
Jak napisał, tak zrobił. Po minucie usłyszałem dzwonek do drzwi i poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazał się szczerzący Jjongi z jakąś siatką w ręce.
– Co to? – spytałem patrząc podejrzliwie na pakunek.
– Zobaczysz – uśmiechnął się podstępnie.
– Zaryzykuję – wywróciłem oczami i wpuściłem go do środka, po czym zamknąłem drzwi.

C.D.N.


P.S. I niech ktoś mi po tym powie, że JongKey nie jest prawdziwe! <<LINK>>

4 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwwwww! *.* Uwielbiam JongKey! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że przypomniałaś/eś mi o tym opowiadaniu *śmiech* zupełnie zapomniałam.

      Usuń
  2. Chce kolejny rozdział!! Strasznie mi sie spodobało.
    Pozdrawiam Minako Kaza ( której nie chce się logować :D)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz dalej to opowiadanie???? JEST ŚWIETNE! ZAKOCHAŁAM SIĘ W NIM! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Napisz kolejne rodziały! :)))

    OdpowiedzUsuń