Taak.. No więc przedstawiam Wam kolejny rozdział JongKey. Nie jest od długi, nie jest on krótki.. No cóż... Lepsze to, niż nic, nee? Ostatnio zauważyłam, że nie umiem pisać długich rozdziałów.. Hmm...
Z innej beczki: jeszcze dzisiaj postaram się wstawić dwa/trzy rozdziały Bang' a i Zelo :3
***
Jak powiedział, tak zrobili. Pięć minut później
usłyszałem ciężkie kroki na klatce schodowej, a następnie dzwonek do drzwi.
Odetchnąłem i poszedłem otworzyć.
– Co tak długo? – usłyszałem warknięcie i poczułem dość
silne uderzenie w brzuch oraz szczękę.
Odkaszlnąłem i wyplułem krew na ziemię. Bolało jak
cholera. Nic dziwnego jak się z glana dostaje.
Odsunąłem się od drzwi, a do środka weszło trzech mężczyzn.
Ten, który mnie uderzył miał długie czarne włosy i czarne oczy. Ubrany był na
czarno, a na rękach można było zauważyć pieszczochy i pierścionki. Pozostali
byli ubrani podobnie tylko włosami się różnili. Drugi miał je czerwone, a
trzeci czarno-brązowe.
Wszedłem za nimi do salonu i wytarłem wierzchniem dłoni
krew z ust.
– Co się...
– Zamknij się – przerwałem mu.
– Al...
– Przymknij mordę, kurwa! – syknąłem, a Tae umilkł.
Bolało mnie to, że musiałem tak do niego mówić, ale nie
miałem wyboru. Gdyby się nie uciszył, to nie wiem co oni by mu zrobili. Zawsze
byli nieobliczalni i za każde słowo mogli Ci wpakować kulkę w głowę, więc
wolałem nie ryzykować.
Czarno-włosy usiadł na kanapie, a tamci dwaj stanęli za
nim. Wyszedłem z pokoju i wszedłem do mojej sypialni. Wziąłem z pokoju walizkę
i rzuciłem ją na stolik.
– Spokojnie kociaku, bo już nigdy go nie zobaczysz.
Nie powiedziałem nic więcej. Zagryzłem wargę, co nie było
dobrym pomysłem, bo poleciała krew, i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
Stałem i patrzyłem jak czerwono-włosy powoli otwiera
walizkę i przegląda jej zawartość. Zemdliło mnie, ale nic nie mówiłem.
– Przelicz.
Widziałem zszokowane spojrzenia i miny reszty, ale nie
odzywali się. Czułem na sobie czyjeś czujne spojrzenie. Spojrzałem w tamtą
stronę i zobaczyłem Jjong’ a. W jego oczach zobaczyłem tyle emocji, że aż mnie
to przytłoczyło. Widziałem jak się wahał przed podejściem do mnie, a dalej
staniem w miejscu.
Uśmiechnąłem się lekko w geście pocieszenie i delikatnie
pokręciłem głową na znak, że ma stać w miejscu. Zrozumiał, bo spuścił głowę i
zapatrzył się na swoje zielone skarpetki.
– Zgadza się – w końcu powiedział czarno-włosy.
– To dobrze. Idź po szczyla.
Serce zaczęło bić mi szybciej. Ten ostatni wyszedł z
mieszkania. Cieszyłem się, bo w końcu mogłem go zobaczyć.. Znowu mogliśmy być
razem, ale z drugiej strony... Bałem się o niego. Bo co jeśli coś im się
odwidzi i znowu mi go zabiorą? Jeśli znowu coś się stanie, ale tym razem go
zabiją? Bałem się, cholernie.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, nikt się nie odzywał,
do czasu...
– Tym razem masz szczęście. Następnym razem nie będzie
tak łatwo. Szczerze myślałem, że Ci się nie uda, ale te wyścigi Ci pomogły,
nie? – parsknął śmiechem, a ja drgnąłem, ale on nie przejmując się tym,
kontynuował: – Gdyby nie C.A.P to nigdy byś go nie zobaczył. On tak ładnie
błaga i jęczy z bólu.
Zacisnąłem zęby i odwróciłem głowę, ale nie
odpowiedziałem. To by tylko pogorszyło.
– Chodź tu – warknął w końcu zirytowany tym, że nie odpowiedziałem.
Posłusznie podszedłem do niego i stanąłem przed nim.
Złapał za moją rękę i spojrzał na mój nadgarstek, na którym było widać bliznę.
Uśmiechnął się z wyższością i puścił mnie.
– Więc jednak to zrobiłeś, a bynajmniej chciałeś.
Staczasz się, Kibum.
– To już Cię nie powinno interesować – warknąłem. – Zrobiłem
to, bo chciałem. Nic Ci do tego.
– Nie powinno jednak interesuje. To przeze mnie?
– Nie, kurwa. Przez moją babcię – zakpiłem i spojrzałem
mu w oczy.
– Język, dzieciaku. Nie pozwalaj sobie za dużo.
Odsunąłem się od niego i skrzyżowałem ręce na klatce
piersiowej. Po chwili usłyszałem otwierane drzwi i zobaczyłem tego faceta.
Trzymał za tył bluzki czarnowłose dziecko. Było całe w siniakach i
zadrapaniach, ale żyło. Odetchnąłem cicho z ulgą, a wtedy on spojrzał na mnie.
Widziałem na jego twarzy szok.
– Appa? – szepnął prawie niedosłyszalnie.
– Pamiętaj dzieciaku, że w każdej chwili sytuacja może
się powtórzyć, ale wtedy już go nie zobaczysz – po tych słowach znowu dostałem
w brzuch. Tym razem jeszcze mocniej. Zgiąłem się w pół i znowu wyplułem krew.
– Co ty...
– Zamknij mordę! – warknąłem słabo uciszając Jjong’ a.
Nie odezwał się więcej. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i z
jękiem bólu upadłem na kolana łapiąc się za brzuch. Yoogeun podbiegł do mnie i
przytulił mnie. Objąłem go jedną rękę, a po moich policzkach popłynęły łzy.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu płakałem. Znowu wytarłem krew z ust, bo
lała się z rozwalonej wargi..
Po paru minutach uspokoiłem się i wytarłem policzki.
Reszta nic nie mówiła. Była za bardzo zszokowana tym co widziała i słyszała. Nie
dziwiłem się.
– Appa. Chcę spać.
Podniosłem się i z jękiem bólu wziąłem go na ręce.
Zaniosłem do mojego pokoju i położyłem na łóżku, a następnie przykryłem kołdrą.
– Przepraszam, Appa.
– Nie masz za co. To moja wina... Cieszę się, że znowu
jesteś ze mną. Śpij już – pocałowałem go w czoło.
Wszedłem do salonu, a oni dalej mieli takie zszokowane
miny.
– Czyli dlatego to robiłeś? – ciszę przerwał Jjong. – Dla
niego? Wiedziałem, że coś jest nie tak. Mogłeś nam powiedzieć... Pomoglibyśmy
Ci.
– Nie mogłem wam powiedzieć.
– Dlaczego? Podobno jesteśmy przyjaciółmi! – powiedział z
wyrzutem Tae. – Ale co to za przyjaźń, jak nam nie ufasz?
– Zabiliby go Minnie. Nikt nie mógł wiedzieć, rozumiesz?
Już i tak ryzykowałem mówiąc o tym C.A.P’ owi, ale tylko on mógł mi pomóc. To
dzięki niemu udało mi się zdobyć kasę... A on ryzykował życiem. Gdyby im coś
się odwidziało to zabiliby go. Nie chciałem was narażać. A zresztą... Już i tak
to zrobiłem. Nie powinno was tu być w tym czasie. Oni już mają wasze dane i
twarze – skrzywiłem się. – Przeze mnie jesteście na nich narażeni. Jestem
idiotą!
Jjongi podszedł do mnie. Skuliłem się i automatycznie
zamknąłem oczy oczekując ciosu. Jednak nie nastąpił. Spojrzałem na niego
niepewnie.
– Boisz się mnie? – spytał jeszcze ciszej.
Nie odpowiedziałem, ale chłopak domyślił się. Powoli
przybliżył się do mnie i przytulił mnie. Nie opierałem się. Objąłem go w pasie
i wtuliłem głowę w jego szyję.
– Cicho. Nie płacz już – zaczął mnie głaskać po plecach i
włosach.
Nawet nie zauważyłem, że po moich policzkach znowu
popłynęły łzy. Ale jak widać to wszystko, co trzymałem głęboko w sobie, kiedyś
musiało wypłynąć na zewnątrz. Choćby pod postacią łez.
– Nie chciałem tego, Jjongi – wyszeptałem. – Nie
chciałem, ale musiałem to zrobić. Dla niego. Przepraszam – chyba pierwszy raz w
życiu użyłem tego słowa.
– Cicho, Bummie. Będzie dobrze.
– Ja po prostu chciałem go odzyskać – jęknąłem.
– Wiem. Już jest w porządku. Już jest z Tobą. Nikt Ci go
nie odbierze.
– Boję się o niego.
– Wiem.
Nawet nie poczułem, że Jjong usiadł na kanapie i posadził
mnie na swoich udach. Nic do mnie nie docierało. Z nim było mi tak dobrze, bez
zmartwień. W końcu czułem się bezpieczny i szczęśliwy.
Nie wiem po ilu minutach czy godzinach uspokoiłem się.
Chłopak wytarł mi policzki i uśmiechnął się.
– Tae i Minho poszli, bo dzisiaj jest ich rocznica. Onew
i Kai wyszli parę minut temu.
– Przepraszam. Zepsułem wam dzień.
– Daj spokój, Bummie. Wolałem go spędzić z Tobą niż nic
nie robić – wyszeptał.
Westchnąłem i wstałem z jego kolan.
– Chcesz może herbaty?
– Jasne – uśmiechnął się.
Uchyliłem drzwi do pokoju i zobaczyłem, że Yoogeun śpi.
Co prawda w ubraniach i nie wykąpany, ale nie chciałem go teraz budzić.
Uśmiechnąłem się czule i zamknąłem drzwi.
Wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę. Do kubków dałem
herbatę, a gdy woda się zagotowała zalałem je. Wziąłem kubki i postawiłem je na
stoliku jednocześnie siadając koło chłopaka.
– Masz wymazać z pamięci to, że przy Tobie ryczałem –
oznajmiłem.
– Bummie...
– Nie. Nikt ma się nie dowiedzieć co tu się działo,
rozumiesz? – spojrzałem mu w oczy.
Bling westchnął i nachylił się nade mną. Serce zaczęło
bić mi szybciej. Chłopak położył głowę na moim ramieniu.
– W takim razie nici z naszego spotkania, nie? Ja nie
muszę siedzieć cicho, bo oni już wiedzą, a ty nie musisz się zmuszać do
niczego.
– Ale ja chcę Jjongi. Tylko nie mogę teraz zostawić
Yoogeun’ a, rozumiesz nie? – pogłaskałem go po włosach. – Jeśli chcesz to
możesz jutro przyjść tutaj – mruknąłem niepewnie.
– Nie będzie to, to co chciałem zrobić, ale przyjdę –
usłyszałem jego śmiech.
***
W nocy obudziły mnie kroki i nagły huk. Wstałem z łóżka i
wyszedłem z pokoju. Przed moimi drzwiami zauważyłem Yoogeun’ a.
– Czemu nie śpisz?
– Mogę z Tobą? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Jasne. Chodź – wziąłem go za rękę i weszliśmy do mojego
pokoju.
***
Wstałem gdzieś koło ósmej rano i obudziłem Yoogeun’ a.
Pomogłem mu się wykąpać i zrobiłem śniadanie. Podczas gdy on jadł poszedłem się
wykąpać i ogólnie ogarnąć.
Gdy wyszedłem z łazienki od nadal męczył jedną kanapkę.
– Czemu nie jesz?
– Nie jestem głodny.
– Zjedz chociaż jedną, dobrze? I herbatę wypij.
– Sprawiłem Ci kłopot, Appa?
Postanowiłem go nie okłamywać i powiedzieć prawdę.
– To nie Twoja wina tylko Twojej matki, która się
zadłużyła u japońskiej Yakuzy. Co prawda lekko nie było żeby Cię odzyskać, ale
zrobię wszystko żebyśmy byli razem, rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejszy i
nie chcę Cię stracić. Będę o Ciebie walczyć.
– Czyli nie jesteś na mnie zły?
– Nie potrafię się na Ciebie złościć. A zresztą to nie Twoja
wina, że tak się stało. Nie obwiniam Cię i ty też nie powinieneś siebie
obwiniać.
Wziąłem telefon do ręki, bo usłyszałem dźwięk sms’ a. Od
Jjong’ a.
„Witaj, księżniczko.
Mam nadzieję, że
jesteś jako-tako ogarnięty, bo będę za minutę.”
Zaśmiałem się cicho i poszedłem do pokoju się ubrać, bo
przecież w samych dresach znowu mu nie otworzę, nie? Już raz mnie widział w
samych dresach i nie mam zamiaru tego powtarzać.
Jak napisał, tak zrobił. Po minucie usłyszałem dzwonek do
drzwi i poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazał się szczerzący Jjongi z jakąś
siatką w ręce.
– Co to? – spytałem patrząc podejrzliwie na pakunek.
– Zobaczysz – uśmiechnął się podstępnie.
– Zaryzykuję – wywróciłem oczami i wpuściłem go do
środka, po czym zamknąłem drzwi.
C.D.N.
P.S. I niech ktoś mi po tym powie, że JongKey nie jest prawdziwe! <<LINK>>
Awwwwwwwwwwwww! *.* Uwielbiam JongKey! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńcieszę się, że przypomniałaś/eś mi o tym opowiadaniu *śmiech* zupełnie zapomniałam.
UsuńChce kolejny rozdział!! Strasznie mi sie spodobało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Minako Kaza ( której nie chce się logować :D)
Piszesz dalej to opowiadanie???? JEST ŚWIETNE! ZAKOCHAŁAM SIĘ W NIM! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Napisz kolejne rodziały! :)))
OdpowiedzUsuń