czwartek, 28 marca 2013

Tak to się zaczyna. JoeChun. 09

Przedstawiam Wam dość krótki rozdział z życia Teen Top. Mam trochę zepsuty nastrój, ale Diru mi go poprawiła swoimi rozdziałami. Dziękuję ♥ .. Z drugiej strony dzięki Natalii, która dała mi prezent na urodziny, które były półtora miesiąca temu, mam wenę.. Dziękuję ♥ Ta ramka ma zaszczytne miejsce z takim jakby ołtarzykiem *śmiech*

Ach.. Co do rozdziału: Nie jest on jakiś mega długi, bo to tylko 6 stron w wordzie, ale wolę dodać to, niż nic *śmiech* 


***


Otworzyłem oczy i od razu napotkałem wzrok Chunji’ ego. Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go w usta.
– Jak się spało, księżniczko? – spojrzałem na niego czule.
– Nie mów tak do mnie! – naburmuszył się. – Źle mi się spało, bo moja wygodna poduszka gdzieś sobie poszła.
– Wybacz. Nie chciałem Ci przeszkadzać.
– Jestem zły. Przeproś mnie.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem go mocniej.
– Przepraszam. Więcej się to nie powtórzy.
Lubiłem to jego zachowanie.. On był jak diva, tak się zachowywał. Od samego początku taki był. Nie miałem mu tego za złe. Właśnie to w nim kochałem, że był, jaki był i nie zmieniał się. Był sobą; oryginalnym sobą.
Chłopak westchnął i już uspokojony wtulił się we mnie. Objąłem go mocniej ramionami, a twarz wtuliłem w jego włosy. Jednak sielanka nie mogła trwać długo. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a do pokoju wparował lider z resztą zespołu. Reszta widząc nas uśmiechnęła się i usiadła na łóżku.
– Wstawać, lenie. Za dwie godziny mamy busa, który wizie nas do Dortmund, gdzie mamy następny koncert.
Chunji wtulił głowę w moją szyję, ale nie ruszył się ani o milimetr, żeby wstawać. Westchnąłem i spojrzałem na chłopaków. Każdy z nich szczerzył się, ale tylko jeden miał pokerową twarz – Changjo. Byłem ciekawy co się z nim ostatnio dzieje. Jest... inny.
Brązowo-włosy czując mój wzrok na sobie, podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Widziałem w nich niepewność, zmieszanie, bezradność, chęć wygadania się i częściowo radość.
Obiecałem sobie, że na pewno z nim porozmawiam i dowiem się o co chodzi.
– Wstawaj, skarbie – wyszeptałem blondynowi do ucha.
– Nie chcę – wtulił się we mnie.
Zaśmiałem się i ponowiłem próbę obudzenia go. W końcu chłopak zirytował się i odsunął ode mnie.
– Za to, że mnie obudziłeś zginiesz w męczarniach. Dopilnuję tego – wyszeptał groźnie i wstał z łóżka, a następnie ruszył do łazienki.
Westchnąłem i zakryłem się moją różową kołdrą w misie. Każdy z chłopaków miał zwykłą białą poszewkę. Tylko ja pomyślałem, żeby zabrać moją ulubioną poszewkę, którą dostałem od lidera podczas moich pierwszych urodzin z nimi. Kochałem ją, no! Oni wtedy uważali to za świetny żart, ale ja pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Była taka mięciutka, cieplutka i różowa.
Widziałem rozbawione spojrzenia reszty. Pokazałem im język, a oni wybuchli śmiechem.
– No co? – naburmuszyłem się.
– Czy to nie ja Ci ją dałem? – parsknął śmiechem lider i objął Niel’ a w pasie.
– Tak. Lubię ją!
Niel wywrócił oczami i wtulił się w klatkę piersiową C.A.P’ a. Uśmiechnąłem się lekko widząc ich szczęśliwych. Cieszyłem się z ich szczęścia oraz tego, że w końcu im się ułożyło. Że w końcu nie muszę patrzeć na smutną i przygnębioną minę Niel’ a.
Teraz tylko trzeba uszczęśliwić Changjo – zaśmiałem się w myślach, bo zabrzmiało mi to dość dwuznacznie, ale cicho.
Usłyszałem, że drzwi od łazienki otwierają się. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem już ubranego i wykąpanego Chunji’ ego. Ubrany był w białą luźną bluzkę z jakimiś napisami i czarne rurki, które podkreślały jego chude uda. Swoją blond grzywkę jak zwykle miał postawioną, a resztę włosów wyprostowane i ułożone. Chciałem się rzucić na niego i zgwałcić.. O czym ty myślisz idioto?! Miałem teraz ochotę zrobić typowego facepalm’ a, ale trochę dziwnie by to wyglądało, więc powstrzymałem się.
– Łazienkę masz wolną. Pośpiesz się – jego głos wyrwał mnie z moich zboczonych myśli, w których właśnie rozbierałem go.
– Ta, ta. Już wstaje – mruknąłem i zakryłem się kołdrą, bo czułem, że od tych myśli pieką mnie policzki.
Usłyszałem jego śmiech i poczułem ciężar na biodrach. Odchyliłem materiał tak, żeby było mi widać tylko oczy. Zobaczyłem szczerzącego się chłopaka.
– Ugh! Nigdzie nie idę! – jęknąłem.
– L. Joeeee...
– Nie.
Widziałem, że z jego ust spełzł uśmiech. Blondyn był smutny. Wiedziałem, że udaje, ale nie mogłem patrzeć na taką jego twarz.
– No dobra.. Już wstają tylko zejdź ze mnie.
Chunji pocałował mnie w policzek i usiadł obok. Przeciągnąłem się lekko i wstałem z łóżka, a następnie podszedłem do mojej walizki. Widziałem ich spojrzenia na sobie. No cóż... Nie ma to jak spać w samych spodenkach do kolan, gdy za drzwiami mam takich zboczeńców. Mądry ja.
Westchnąłem cicho i wszedłem do łazienki.


***


[I naturalnie muszą być krzywe palce Changjo *śmiech*]

Patrzyłem jak L.Joe wchodzi do łazienki. Szczerze powiedziawszy... to zazdrościłem pozostałym. Wiem, powtarzam się, ale... Chciałbym żeby mi też kiedyś się tak ułożyło jak im.
– Idę do siebie – mruknąłem i wstałem z łóżka.
Ruszyłem do wyjścia. Nikt mnie nie zatrzymywał. Wyszedłem na korytarz i skręciłem w prawo. Po paru krokach stałem już przed drzwiami do mojego pokoju i szukałem kluczy.
Gdy tylko przekroczyłem próg mego pokoju zadzwonił mi telefon. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i odebrałem.
– Słucham?
~ Ano.. Dodzwoniłam się do Changjo? – usłyszałem niepewny głos.
– Tak. Przy telefonie.
~ Tu Natalia...
– Jednak zadzwoniłaś – odetchnąłem z ulgą. – Już myślałem, że zapomniałaś.
~ Nie, nie. Po prostu nie miałam za bardzo czasu. Jakiś cud się w ogóle stał, że rodzice pozwolili mi tutaj zostać. Mamy bilety na wasz dzisiejszy koncert – usłyszałem jej śmiech. – Nie, ja wcale nie mam obsesji. Nie wiem o czym mówisz.
– Jesteś nienormalna – wywróciłem oczami i podszedłem do łóżka, a następnie położyłem się na nim. – To znajdź mnie po koncercie.
~ Jasne, ale przyjdę z przyjaciółką, bo ostatnio nawrzeszczała na mnie, że jej uciekłam i nie poczekałam na nią. Co robiłeś? Bo dzwonię do Ciebie chyba trzeci czy czwarty raz i nie odbierałeś.
– Nie słyszałem, że dzwoniłaś, wybacz. Byłem obudzić L.Joe i Chunji’ ego.
~ To słodkiee.. Tak się troszczysz o swoich kolegów.
– To jest słodkie? Gdybyś widziała kołdrę rapera, to byś padła ze śmiechu.
~ Dlaczego?
– No cóż... Widząc dorosłego człowieka z różową kołderką w misie, to nie wiem czy powstrzymałabyś się od śmiechu.
~ Naprawdę? – zaczęła się śmiać.
– Taak – mimowolnie uśmiechnąłem się.
Cieszyłem się, że zadzwoniła do mnie, nie bała się. Doceniałem to... Chciałem się z nią spotkać i wierzyłem, że zobaczymy się na naszym dzisiejszym koncercie. Wierzyłem... Chciałem żeby tak było. W końcu nadzieja matką głupich, a każdą matkę trzeba szanować.


***



Gdy wyszedłem z łazienki maknae już nie było. Byłem ciekawy czy to ja tak długo tam siedziałem, czy on po prostu poszedł, bo się nudził.
– Za godzinę spotykamy się na dole, spakowani i z walizkami, jasne? – spytał lider.
– Jasne – mruknąłem.
– To dobrze. Pakować się i wziąć wszystko, bo wracać się nie będziemy.
C.A.P wstał i ruszył do drzwi. Za nim szybko ruszył Niel, a na końcu Ricky z telefonem w ręce. Byłem ciekawy czy oni są parą, czy po prostu kumplami.. A jeśli to na razie przyjaciele, to czy wyniknie z tego coś więcej. Bardzo chciałem żeby on również był szczęśliwy. Nie lubiłem gdy był smutny. Wolałem go wesołego. Może to dziwne, ale smutny był bardziej  nieznośny niż zazwyczaj. A zresztą jego uśmiech był zaraźliwy. Widząc szczerzącego się Ricky’ ego od razu każdy się uśmiechał.
Z moich myśli wyrwał mnie Chunji przytulający się do moich pleców.
– Odleciałeś – wyszeptał mi do ucha.
– Wybacz.
– O czym myślałeś?
– O tym, co się ostatnio dzieje z naszym zespołem – odpowiedziałem po chwili i westchnąłem, a po chwili kontynuowałem: – Nie widzisz tego? Nie jest już jak dawniej. Changjo ma nastroje jak kobieta w ciąży; raz można z nim normalnie porozmawiać i pośmiać się, a kiedy indziej zamyka się w sobie i wygląda jakby miał się rozpłakać. Nikt nawet nie wie co się z nim dzieje.. On zamknął się w sobie i z nikim nie chce rozmawiać, a przecież wie, że może z nami porozmawiać o wszystkim. Każdy z nas go wysłucha i pomoże mu... Ricky cały swój czas poświęca na rozmowie i pisanie z Kai’ em z Exo. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz normalnie z nim rozmawiałem. Oczywiście, że on ma prawo do tego, żeby być szczęśliwym, ale dawno nie robiliśmy nic razem, w szóstkę – westchnąłem. – Lider i Niel są w sobie zakochani i rozumiem ich, ale C.A.P jako lider powinien wziąć pod uwagę cały zespół. Nie mówię, że oni nie powinni być razem, ale on powinien chociaż wiedzieć co się dzieje z maknae czy Ricky’ m. Wiem, że oni przeszli długą drogę oraz cierpieli, ale maknae dorasta i potrzebuje nas. Może tego nie widać i nie mówi o tym, ale brakuje mu nas, naszych rozmów całymi nocami, śmiania się z byle czego... A teraz jak już jesteśmy sławni i mamy swoje własne sprawy to nie mamy czasu na takie rzeczy – skrzywiłem się lekko i przytuliłem go. – My wcale nie jesteśmy lepsi. Mamy siebie i odsunęliśmy się od nich. Kocham Cię, ale kiedyś bardziej poświęcałem uwagę Changjo, traktowałem go jak młodszego brata pomimo tego, że byłem zazdrosny o was, to poświęcałem mu dużo czasu. Teraz to on zamknął się w sobie. Ja widzę i czuję, że on chce pogadać, ale boi się... Nie wiem czego. Wiem, że się boi.. Może myśli, że go odrzucę? Nie będę chciał porozmawiać? Zmyję go, bo mam własne problemy? Przecież on mnie zna. Wie, że zawsze mu pomogę, pomimo wszystko. Zawsze tak było. Denerwuje mnie to, że nie mogę mu pomóc, że chłopak nie ufa mi na tyle, żeby przyjść i porozmawiać. Jestem zły na siebie za to, że nie potrafię do niego dotrzeć.. To wszystko mnie przerasta i przytłacza...
Blondyn odsunął się ode mnie i pocałował mnie czule w usta, a następnie wtulił głowę w moją szyję, a ręce zacisnął na mojej bluzce w miejscu, gdzie bije serce.
– Właśnie takiego Cię kocham – wyszeptał, a ja zadrżałem czując jego gorący oddech na szyi. – Chcesz się wszystkim zająć, wszystkim pomóc. Rozmawiałem z Changjo.. On na razie nie chce z nami o tym rozmawiać. On sam nie rozumie co się z nim dzieje, a nie chce przyjąć do wiadomości tego, że się zakochał.
– Widzę, że jest niepewny, ale to jego spojrzenie... Mówi taki wiele..
– Wiem.
– Nie chcę patrzeć jak on cierpi – objąłem go mocniej.
– Również nie lubię tego, ale najpierw sam musi sobie to wszystko przyswoić i przyzwyczaić się do tego uczucia. Dopiero potem możemy mu zacząć pomagać, bo teraz to nie ma sensu. Pamiętasz jak było z nami na początku? Ja również miałem mętlik w głowie i odsuwałem wszystkich od siebie. Tak to jest, L. Joe. Każdy radzi sobie z takimi problemami inaczej. Niel zakładał maskę i płakał gdy nikt nie patrzył, ty piłeś i odsunąłeś nas od siebie, ja z Changjo odsuwamy wszystkich i wolimy to przemyśleć. Z Ricky’ m nigdy nic nie wiadomo... On ma swój świat, którego nikt nie zaburzy, zawsze tak było, ale po jakimś czasie on również przyjdzie i pogada. Lider lubi rozmawiać i zawsze do mnie przychodził z problemami.. Widzisz. Każdy jest inny.
– Ja to wiem, jednak wciąż... – urwałem i westchnąłem.
– Dajmy mu dojść do jakichś wniosków. On porozmawia z nami. Daj mu tylko trochę czasu. On najpierw sam musi zrozumieć i pojąć co czuje.
– Spróbuję.
– Kocham Cię – wyszeptał i przejechał nosem po mojej szyi.
– Też Cię kocham, Chunji.. Jak nikogo innego – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło.
Chłopak przymknął oczy, a po chwili odsunął się ode mnie.
– Musimy się spakować, bo lider nas zabije.
– Nie dam Cię skrzywdzić.
– Wiem – pokazał mi język i zaczął zbierać swoje rzeczy, tak więc chcąc nie-chcąc również musiałem zabrać się do roboty.


***

*dwie godziny później*

Siedzieliśmy już w autobusie i jechaliśmy do kolejnego miasta. Jednak tym razem nie siedzieliśmy tak, jak zawsze. Ja siedziałem na samym końcu z Changjo, Chunji z Niel’ em, a C.A.P z Ricky’ m.
– To teraz grzecznie wyspowiadasz się wujkowi L.Joe co się z tobą dzieje – zacząłem spokojnie. – i nie przyjmuję odpowiedzi typu „nic”, „nie chcę o tym rozmawiać” czy „daj mi trochę czasu”. Widzę, że coś jest nie tak i chcesz pogadać, ale niewiadomo czego i czemu boisz się. Tak więc nie gadaj, że nic tylko spowiadaj się.
– Um.. Taak... Więc.. Ugh – westchnął i zaczął bawić się swoją koszulką. – Na koncercie poznałem dziewczynę – zaczął niepewnie. – Pomimo tego, że widzieliśmy się raz to ją lubię.
– I nie wiesz czy to miłość, czy zwykłe zauroczenie?
– Mam mętlik w głowie.. Gdy jej nie ma to czuję się tak, jakbym nie miał cząstki siebie... Jak dzisiaj rano do mnie zadzwoniła to byłem szczęśliwy, a później... Sam nie wiem, no!
Westchnąłem i objąłem go. Chłopak wtulił głowę w moją szyję i zacisnął ręce na mojej koszulce. Usłyszałem szloch. Płakał.


***



Nie mogłem tego wszystkiego wytrzymać. Natłok myśli i wspomnień... To wszystko mnie przerastało. Dlaczego to wszystko jest takie pogmatwane? Czemu nie może być... normalnie? Nie rozumiałem nic... Miałem mętlik w głowie..
Wtuliłem się w rapera, a z moich oczu poleciały łzy. Nie chciałem płakać, ale nie mogłem przestać. Potrzebowałem tego, żeby ktoś mnie przytulił i po prostu posiedział w ciszy. Dawno nikt mnie tak nie przytulał.. Oni mieli siebie, a ja potrzebowałem ich. Niby poświęcali mi więcej czasu, ale nie robili tego z siebie, ale dlatego, że poruszyłem ten temat. Bolało mnie to, bo pomimo wszystko... nie radziłem sobie jeszcze.
– Cicho – zaczął głaskać mnie po głowie i plecach. – Będzie dobrze, Changjo.
– Naprawdę tak uważasz? – spytałem cicho.
– No pewnie, że tak. Jesteś cudowny. Na pewno będziesz szczęśliwy.
– Dziękuję.
– Taka prawda, maknae.
– Czy to miłość, hyung? To, że tak się czuję? To miłość?
– Nie wiem – odpowiedział po chwili. – Powinieneś to czuć w sercu, wiedzieć, że to właśnie miłość. Myślę, że jeśli spotkacie się jeszcze raz to odpowiedź przyjdzie sama.
– Naprawdę?
– Pewnie. Przepraszam Cię – powiedział po chwili.
– Za co, hyung? – zdziwiłem się.
– Wiem, że mnie potrzebujesz, jednak ja... jestem nieodpowiedzialny. Powinienem być przy Tobie, wspierać Cię...
– To nie Twoja wina. Masz również własne problemy...
– Wiem to – przerwał mi. – Jednak to nie tłumaczy mojego zachowania. Przepraszam.
– Nic się nie stało. Nie mam Ci tego za złe.
– Będę się starać bardziej, Changjo. Obiecuję.
Nie odpowiedziałem. Po prostu wtuliłem się w niego bardziej. Jemu jak widać nie przeszkadzało to, że koszulkę na ramieniu miał mokrą od moich łez.
Był idealnym przyjacielem.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w jego spokojnie bijące serce. Nie wiem kiedy, ale usnąłem.


***



Uśmiechnąłem się lekko słysząc, że oddech Changjo powoli się uspokaja. Czułem, że już przestał płakać. Spojrzałem na jego twarz i zdziwiłem się. Po prostu usnął. Nie przeszkadzało mi to. Usiadłem wygodniej i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Włączyłem jakąś grę i zacząłem grać.


C.D.N.

4 komentarze:

  1. ejejej ! "Nie, ja wcale nie mam obsesji. Nie wiem o czym mówisz." wtf ?!
    masakra ja bym sie tak nie zachowywała ..


    ...


    ja bym płakała za każdym wypowiedzianym przez niego słowem *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam, oj tam... moja wyobraźnia mówi mi co innego...


      ...


      ty byś go tam po prostu zgwałciła :3

      Usuń
  2. nie , nie zgwałciłabym Go. My byśmy się kochali z miłości. Bez przemocy i takich tam. :p

    OdpowiedzUsuń