Dzień dobry.
W końcu skończyłam ten one-shot ^^. Jest dość smutny, ale mi się podoba. Szczerze? Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział/one-shot. Ostatnio mam zły okres i nie mogę się zabrać za pisanie. Piszę yaoi z Diru (jeśli pojawią się rozdziały to u niej, oczywiście poinformuję tutaj i dam link) i staram się JongNat. Zaraz zabiorę się za Kazuki i Byou, jeśli oczywiście wena mi na to pozwoli..
Trochę krótki, wiem to.
Trochę krótki, wiem to.
Nie rozpisuję się więcej. Zapraszam do czytania!
* * *
– Halo, skarbie.. Wstawaj – pogłaskałem Cię delikatnie po
policzku.
– Pięć minut – wyszeptałeś cicho i wtuliłeś się w
poduszkę.
– Zrobię Ci kawę i przyjdę.
– Dziękuję – wymruczałeś i zamknąłeś oczy.
Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z pokoju. Skierowałem
się do kuchni. Wszedłem do lekko żółtego pomieszczenia i nalałem wody do czajnika,
a następnie nastawiłem wodę. Wyciągnąłem z szafki zielony kubek w żaby i
nasypałem do środka dwie czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej oraz łyżeczkę
cukru. Znam Cię od bardzo dawna, więc doskonale wiem jaką kawę pijesz. W
zasadzie to znam Cię na wylot. Zawsze wiem gdy kłamiesz, jesteś smutny,
szczęśliwy, nie masz weny czy masz doła. Wiem o Tobie wszystko. Dosłownie. Nie
ma rzeczy, której nie wiedziałbym.
Jesteśmy razem od ponad półtorej roku, ale reszta zespołu
o tym nie wie. Baliśmy się powiedzieć im, bo oni byli w stu procentach hetero,
a Haruka ponoć był homofobem. Nie chciałem żeby cokolwiek Ci się stało, więc
milczałem. Na próbach zachowywaliśmy się jak przyjaciele. Nie okazywaliśmy
sobie więcej uczuć niż to konieczne. Było ciężko, bo czasami miałem ochotę po
prostu podejść i Cię pocałować, ale nie mogłem. Mieszkaliśmy razem, ale pod
pretekstem tego, że we dwójkę będą mniejsze koszty, bo będziemy płacić po
połowie.
Zobaczyłem, że woda zagotowała się, więc wziąłem czajnik i
zalałem kawę. Wymieszałem ją i odstawiłem łyżeczkę do zlewu, a następnie znowu
ruszyłem na górę żeby Cię obudzić.
Wszedłem do pokoju i zauważyłem, że usnąłeś. Podszedłem
do Ciebie i znowu pogłaskałem Cię po policzku. Pamiętałem, że nie lubisz, gdy
budzi się Ciebie gwałtownie. Nigdy tego nie lubiłeś.
– Skarbie, wstawaj. Bo się spóźnimy na próbę.
– Chcę spać.
Wiedziałem, że te poranne próby Cię wykańczają. Po
próbach zawsze znajdywało się coś jeszcze – wywiady, koncerty, nowa płyta,
stroje, makijaże, małe występy czy omawianie z menadżerem naszej działalności.
Każdy z nas był wykończony, ale ty chyba najbardziej. Byłeś wokalistą, więc
musiałeś pilnować się ze wszystkim. Menago kazał Ci nawet śpiewać gdy miałeś
zapalenie krtani.
Westchnąłem i ściągnąłem z Ciebie kołdrę ukazując światu
Twoje różowe bokserki w lody i szarą bokserkę. Chwyciłem Cię pod kolanami oraz
pod plecami i podniosłem. Mruknąłeś coś niezrozumiałego i wtuliłeś się we mnie.
Pogłaskałem Cię po plecach, a ty przejechałeś nosem po mojej szyi.
W końcu doszedłem do kuchni i postawiłem Cię na ziemi.
Spojrzałeś na mnie zaspanym wzrokiem i pocałowałeś mnie w policzek, a następnie
usiadłeś przy stole.
– Dziękuję – szepnąłeś cicho i upiłeś łyk kawy.
– Nie masz za co – uśmiechnąłem się i pogłaskałem Cię po
włosach. – Idę pościelić łóżko. Zaraz wrócę.
– Nie musisz. Sam to zrobię.
– Ty się rozbudź, skarbie i ogarnij – pocałowałem Cię w
policzek i poszedłem do sypialni.
Pościeliłem łóżko (czyt. rozłożył na całym łóżku kołdrę,
ułożył poduszki i nakrył wszystko kocem) i wróciłem do Ciebie. Gdy wszedłem do
kuchni ty już kończyłeś pić kawę. Po chwili wsadziłeś kubek do zlewu i
poszedłeś do łazienki.
W czasie, gdy doprowadzałeś się do „stanu używalności”, jak
ty to zawsze określałeś, ja zabrałem się za zmywanie naczyń. Nigdy nie jedliśmy
śniadań. Nie wiem czemu. Ja nie byłem do tego przyzwyczajony. Nawet w domu jako
dziecko nie jadłem rano nic. Po prostu piłem herbatę czy kawę i to mi
wystarczało do obiadu.
Po godzinie wyszedłeś z łazienki ubrany, uczesany i z
makijażem. Jak zwykle wyglądałeś pięknie. Jednak to było nie do porównania z
widokiem gdy wstawałeś rano. Wtedy wyglądałeś tak słodko i niewinnie, że miałem
ochotę przytulić Cię i nigdy nie puścić.
– Możemy jechać? – spytałem i uśmiechnąłem się.
– Zaraz – odpowiedziałeś i podszedłeś do mnie, a
następnie przytuliłeś się.
Objąłem Cię ramionami i położyłem podbródek na Twojej
głowie. Poczułem jak całujesz mnie w szyję. Zacząłem głaskać Cię po plecach.
Po paru minutach oderwaliśmy się od siebie. Pocałowałem
Cię w policzek i ruszyliśmy do przedpokoju aby ubrać buty i kurtki. Wziąłem
jeszcze z szafki kluczyki i dokumenty i wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłeś drzwi
i zeszliśmy schodami z drugiego piętra. Przed budynkiem, na parkingu, jak
zwykle stało nasze czarne auto. Pojazd był takim jakby jeep’ em.
Jak zwykle wsiadłeś na miejsce kierowcy, a ja pasażera.
Rano zawsze ty prowadziłeś, a po próbie ja, bo byłeś zbyt zmęczony żeby jechać.
Rozumiałem to. Odpaliłeś silnik i odjechaliśmy spod bloku.
Pół godziny później wchodziliśmy już do studia, gdzie
czekała na nas pozostała dwójka. My zawsze byliśmy na czas, a oni, niewiadomo
po co, przychodzili wcześniej. Jednak nie mieli do nas pretensji. Sami tak chcieli.
– Jak zwykle na czas – zaśmiał się basista.
– No widzisz – wywróciłem oczami i podszedłem do
perkusji. – Zaczynamy?
* * *
Próbę skończyliśmy dopiero wieczorem, bo nasz kochany
gitarzysta mylił się na każdym kroku. Nie miałem mu tego za złe. Każdy ma
gorsze dni, więc nie widziałem sensu, żeby dobijać Seishou.
– Dobra. Koniec próby – powiedziałem gdy skończyłem grać.
– Dlaczego? – zdziwiłeś się.
– Seishou ma zły dzień, jak widać. Wiesz, że jeśli coś
się stało, to możesz z nami porozmawiać?
– Wiem – potwierdził.
– Więc?
– Potrzebuję czasu, chłopaki – odpowiedział po chwili. –
Ostatnio dowiedziałem się czegoś, co mną wstrząsnęło. Zrozumcie, że muszę sobie
najpierw wszystko poukładać.
– To coś dotyczy nas? To coś złego? – spytałeś znowu.
– Muszę sobie to najpierw poukładać. Jeśli to zrobię, to
wam powiem. Obiecuję.
Blondyn zagryzł wargę i odwrócił wzrok, a następnie bez
jednego słowa zaczął pakować gitarę do futerału.
Westchnąłem cicho i wstałem od perkusji. Pałeczki
położyłem na krzesełku (czy jak to tam nazwać) i podszedłem do Ciebie. Pochylałeś
się nad jakimiś kartkami. Zajrzałem Ci przez ramię i zauważyłem jakiś nowy
tekst.
– Widzę, że nowa piosenka – szepnąłem Ci do ucha.
– Dopiero mam pierwszą zwrotkę i refren – pokazałeś mi
język.
– Daj zobaczyć.
– Nie. Jeszcze jej nie skończyłem.
– Proszę? – spojrzałem Ci w oczy.
– Nie. I nie patrz tak na mnie.
– Jesteś niedobry – udałem załamanie.
– Wiem – wywróciłeś oczami. – Ale i tak mnie kochasz –
parsknąłeś śmiechem.
Uśmiechnąłem się lekko, ale nie odpowiedziałem.
Podszedłem do perkusji i wziąłem pałeczki do ręki.
– Koniec próby? – spytał basista.
– Tak. Już i tak nic nie zagramy. Do jutra – uśmiechnąłem
się.
– Dzięki. Do jutra! – powiedział basista i biorąc bas
ruszył do wyjścia. Gitarzysta poszedł za nim rzucając krótkie: „cześć”.
Jako, że byłeś liderem i musiałeś zostać w studiu, to
zostałem z Tobą. Menadżer chciał uzgadniać jakąś trasę koncertową, a ja nie
chciałem żebyś musiał wracać metrem.
– Nie wracasz do domu? – spytałeś cicho.
– Zostanę z Tobą.
– Nie musisz – mruknąłeś zakłopotany.
Wiedziałem, że Ci głupio. Nie lubiłeś gdy aż tak się o Ciebie
martwiłem. Jednak to nie była moja wina. Kochałem Cię, więc jednocześnie
chciałem żeby było Ci jak najlepiej.
– Wiem, ale chcę.
Usiadłem przy perkusji i zacząłem grać po cichu jakąś
melodię. Po pewnym czasie do studia przyszedł menadżer. Obrzucił mnie
zdziwionym spojrzeniem, ale nie skomentował mojej obecności tutaj. Usiadł
naprzeciwko Ciebie i zaczęliście omawiać trasę koncertową.
Zastanawiałem się jakby to było gdybyśmy nie byli razem.
Gdybym przypadkowo nie powiedział Ci, że go kocham.. A właściwie jak to się
stało, że jesteśmy razem? Przez głupi przypadek...
Na próbie znowu się
pokłóciliśmy. O błahą rzecz. Zbliżała się trasa koncertowa i mieliśmy ustalać
kto ma z kim pokój. Nawet nie wiem jak ta kłótnia się zaczęła.
– Ale dlaczego? –
warknąłeś. – To ja tu jestem liderem i to ja ustawiam pokoje!
– Dobra chłopaki.
Wyjaśnijcie to między sobą. Ja się nie mieszam. Cześć – powiedział basista i
wyszedł z pomieszczenia. Zaraz w ślady za nim poszedł gitarzysta.
– Więc? Odpowiedz
mi dlaczego nie chcesz mieć pokoju z Seishou?
Nie odpowiedziałem.
– Mowę Ci odjęło? –
warknąłeś.
Znowu nie
odpowiedziałem. Nie chciałem. Bo co miałem powiedzieć?
– Pinky, do
cholery! – krzyknąłeś. – Masz mi powiedzieć. Jestem liderem.
Spojrzałem Ci
badawczo w oczy. Zagryzłem wargę i wziąłem pałeczki do rąk.
– Bo nie chcę mieć
z nim pokoju. Proste – odpowiedziałem cicho.
– Dlaczego?
– Bo nie chcę.
– Pinky! Mam Cię
dość, rozumiesz?! Zachowujesz się jak dzieciak!
– Jak dzieciak? –
szepnąłem cicho i uśmiechnąłem się pod nosem. – Co chcesz niby wiedzieć, co?
Dlaczego nie chcę mieć z nim pokoju, tak? Bo wolę mieć z Tobą. Bo to Ciebie
kocham, a nie jego. Bo to przy Tobie chcę być, a nie przy nim. Dlatego nie chcę
mieć z nim pokoju – warknąłem.
– Pinky...
– Tak, zachowuje
się jak dzieciak – przerwałem Ci. – Po prostu nie chcę.
– Pinky...
– Wiem, że nie
czujesz tego samego – znowu Ci przerwałem. – Wiem, że się zbłaźniłem, że mnie
nie kochasz. Rozumiem to – spuściłem głowę.
Nie dostałem
odpowiedzi. Czyli było tak, jak oczekiwałem. Zagryzłem wargę i odwróciłem się
od Ciebie. Chciałem odejść, ale złapałeś
mnie za ramię i przytuliłeś się do moich pleców.
– Nie kocham Cię – wyszeptałeś
mi do ucha i przytuliłeś mnie mocniej, bo chciałem się wyrwać. – Ale chciałbym
Cię pokochać. Spraw, bym się w Tobie zakochał.
Odwróciłem się
zaskoczony.
– Naprawdę? –
spytałem cicho.
– Tak.
– Mogę ... Cię
pocałować? – mruknąłem niepewnie.
– Możesz – zaśmiałeś
się cicho.
Spojrzałem Ci w
oczy i powoli schyliłem się, a następnie musnąłem Twoje usta swoimi. Nie widząc
sprzeciwu pocałowałem Cię mocniej.
Tak bardzo się zamyśliłem, że nie zauważyłem nawet gdy
menago wyszedł, a ty stanąłeś przede mną. Dopiero ręka na moim policzku mnie
„wybudziła”.
– Coś się tak zamyślił? – uśmiechnąłeś się czule.
– Ano nie wiem.
– O czym myślałeś?
– Chyba o kim.
– To o kim myślałeś?
– O Tobie – uśmiechnąłem się. – I o tym jak powiedziałem
Ci, że Cię kocham.
– To było głupie – zaśmiałeś się.
– Wiem, ale cieszę się, że stało się tak, a nie inaczej.
Chwyciłem Cię za rękę i przyciągnąłem Cię do siebie.
Usiadłeś mi na kolanach i wtuliłeś we mnie. Byłeś zmęczony. Widziałem to
doskonale. A zresztą ... Kto nie zauważyłby tym sińców pod oczami? Podkrążonych
i czerwonych oczu? Zmęczonego spojrzenia? Tego, że słaniasz się na nogach?
– Jestem zmęczony – wyszeptałeś sennie.
– Śpij, skarbie.
– Ale...
– Cicho – przerwałem Ci. – Śpij – pocałowałem Cię w
czoło.
Siedziałem parę minut w bezruchu. Czekałem aż zaśniesz.
Nawet nie usłyszałem, że drzwi się otworzyły, a do środka wszedł gitarzysta.
Dopiero jak podniosłem wzrok to go zobaczyłem. Seishou nic nie mówił. Po prostu
patrzył na nas z lekkim uśmiechem.
– Czyli jednak się nie myliłem – powiedział w końcu.
– Co?
– Widziałem Was dzisiaj rano, jak całowaliście się w
samochodzie. Dlatego się myliłem. Zastanawiałem się co Was łączy, ale teraz już
wiem.
– Nie brzydzisz się?
– Nie. Dlaczego miałbym? Jesteście moimi przyjaciółmi.
– Nie mów Haruce – powiedziałem po chwili.
– Dlaczego? – zdziwił się.
– Bo on jest chyba homofobem, ne? – mruknąłem cicho.
– Serio? Ciekawe.
– Czy ja o czymś nie wiem?
– Ależ nie – uśmiechnął się.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego.
– Czegoś mi nie mówisz – mruknąłem.
– Ależ nie. Skądże.
– W zasadzie, to po co wróciłeś? – zmieniłem temat.
– Zapomniałem kabla od gitary – zaśmiał się cicho. –
Zaraz znikam.
Seishou podszedł do kanapy i zza niej wyciągnął swoją
własność. Następnie skierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się z ręką na
klamce.
– Słodko razem wyglądacie – powiedział z uśmiechem i
wyszedł.
Wywróciłem oczami u położyłem Cię na kanapie, a sam
zająłem się sprzątaniem sali prób.
* * *
Następnego dnia próba odbyła się normalnie. Oczywiście
pomijając mylenie się gitarzysty to było okej. Seishou nic nie mówił o tym, co
wczoraj widział, ale cały czas patrzył na nas uważnie. Jednak nie daliśmy po
sobie nic poznać. Tak, wiem, że to dziecinne zachowanie, ale woleliśmy nie
narażać się na nie akceptację ze strony Haruki’ego.
– Co się z Tobą dzieję, Seishou? – spytałeś w końcu
przerywając próbę.
– Nic – mruknął cicho i spuścił głowę.
– Nie pieprz. Wczoraj rozumiem, ale co się stało dzisiaj?
– spytałeś poirytowany.
Usłyszałem prychnięcie basisty. Jak widać wiedział o co
chodziło. Ale zastanawiało mnie to, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej.
Przecież nawet jeśli Seishou miał problemy to Haruka powinien mu pomóc, a nie
wyśmiewać go.
– Mam tego dość. Nie będzie prób dopóki nie będzie dobrze
– powiedziałeś zdenerwowany. – Idźcie już.
– Halo? Co się stało? – spytał zdziwiony gitarzysta.
– Nic – mruknąłeś i schowałeś telefon do kieszeni. –
Wyjdźcie.
Reszta spojrzała na Ciebie zaskoczona, ale nic nie
powiedzieli. Po prostu wyszli zostawiając nas samych. Podszedłem do Ciebie i
przytuliłem Cię. Wtuliłeś głowę w moją szyję i objąłeś mnie rękami w pasie.
– Co się stało? – spytałem cicho.
– Moja matka miała zawał serca... W ostatnim momencie
zdążyli ją uratować – wyszeptałeś.
Wplotłem palce w Twoje włosy i zacząłem głaskać Cię po
włosach. Odsunąłeś się ode mnie i pocałowałeś mnie. Uśmiechnąłem się lekko i
pogłębiłem pocałunek.
– Będzie dobrze – mruknąłem przerywając pieszczotę.
– Kolejne pedały w zespole? – usłyszałem kpiący głos.
Niechętnie odwróciłem głowę i zobaczyłem basistę. Miał
założone ręce na klatce piersiowej i uśmiechał się kpiąco.
– Miłość to miłość – powiedziałem i przytuliłem Cię
bardziej. – Zapomniałeś czegoś?
– Po papierosy przyszedłem – odpowiedział i podszedł do
parapetu, z którego wziął paczkę i bez słowa ruszył do drzwi. Jednak przed
drzwiami zatrzymał się. – Powinniście w trójkę założyć jakiś klub dla pedałów.
– Trójkę? – zdziwiłem się.
– Seishou jest pedałem – powiedział z obrzydzeniem. – I
na dodatek mnie, jak on to ujął? Kocha – prawie wypluł ostatni wyraz.
– Nie powinieneś go tak traktować.
– Brzydzę się nim. To pedał – skrzywił się.
– Miłości się nie wybiera – powiedziałeś cicho. – Serce
nie sługa.
– Co ty możesz o tym wiedzieć? Jesteś pedałem. Nie wiesz
co to miłość.
Widziałem w Twoich oczach łzy. Nie chciałem żebyś płakał,
więc przytuliłem Cię mocniej do siebie i spojrzałem na basistę zimnym wzrokiem.
– Jeśli masz tak gadać to wypieprzaj stąd – warknąłem.
– Bo Twój kochaś się załamie? – parsknął śmiechem.
– Przegiąłeś. Zawieszam działalność zespołu na czas
nieokreślony – powiedziałem władczym tonem. – Jeśli zaraz nie wyjdziesz to
wylecisz z tego zespołu. Znam wspaniałego basistę, który ubiegał się o pozycję
w naszym zespole przed Tobą. Teraz pewnie jest jeszcze lepszy.
Haruka spojrzał na mnie zdziwiony, ty również. Miałem
dość jego humorków. Był jak baba w ciąży. Ciągle coś innego. Raz to, a raz to.
– Więc? – spytałem po chwili.
– Cześć – mruknął i wyszedł.
Może i nie byłem liderem, ale moje słowo było ważne w tym
zespole. A zresztą ... odkąd powiedziałem Ci, że Cię kocham to byłem takim
drugim liderem, jeśli można to tak nazwać.
– Dziękuję – wyszeptałeś cicho wtulając się we mnie.
– Za co?
– Obroniłeś mnie. Dziękuję.
Stanąłeś na palcach i przytuliłeś się do mnie zarzucając
mi ręce na szyję. Objąłem Cię w pasie i przysunąłem do siebie bliżej.
– Kocham Cię. Zawsze będę Cię bronił.
– Dziękuję.
– Wiesz, że nie musisz. Kocham Cię takiego, jakim jesteś
i to się nie zmieni.
– Jednak kiedyś się zmienię. Będę brzydki, będę mieć
zmarszczki...
– Wygląd nie ma znaczenia, skarbie – pogłaskałem Cię po
głowie. – Liczy się charakter, bo piękno przemija.
– Teraz tak mówisz...
– Nie będę Ci tego obiecywać. Udowodnię Ci to, ale nie
słowami, lecz czynami.
– Kocham Cię – mruknąłeś i wtuliłeś się we mnie.
– Też Cię kocham.
Wróciliśmy do domu. Poszedłem się przebrać, a ty zabrałeś
się za przygotowanie kolacji. Zjedliśmy przygotowane przez Ciebie sushi i
położyliśmy się spać.
Układało nam się
wspaniale, pamiętasz? Byliśmy szczęśliwi. Nawet Haruka przyszedł i nas
przeprosił za swoje zachowanie, później oświadczył Seishou, że również go
kocha. Taki stan trwał parę miesięcy. Jednak coś zaczęło się psuć. Nie mieliśmy
dla siebie czasu, nie sypialiśmy ze sobą. Po prostu unikaliśmy siebie. Zawsze
gdy pytałem Cię czy wszystko w porządku, odpowiadałeś: „Nie martw się, skarbie.
Jest dobrze.” Kłamałeś. Nie rozumiałem czemu.
Zrozumiałem to dopiero
wtedy, gdy odkryłem, że spotykasz się z kimś za moimi plecami. Dałem Ci
wszystko, jednak ty miałeś to w dupie. W końcu przyszedłeś do mnie. Złamałeś mi
serce w najgorszy możliwy sposób. Jak? Przyprowadziłeś swojego „chłopaka” ze
sobą. Okazał się nim być Maya z LM.C. Nie rozumiałem Cię. Nie wiedziałem w czym
ten dzieciak jest lepszy ode mnie. Ale zaakceptowałem to. Wyprowadziłem się od
Ciebie i wyniosłem się do innego miasta. Później odszedłem z zespołu, bo każda
próba sprawiała mi ból. Nie zatrzymywałeś mnie. Cieszyłeś się, że odchodzę...
Halo, skarbie. Musisz
wiedzieć, że ja wciąż Cię kocham. Wciąż żywię nadzieję, że kiedyś się
opamiętasz i wrócisz do mnie. Ale czy na pewno tego chcę? Szczerze? Teraz mi
już wszystko jest obojętne. Mam gdzieś co robisz, z kim się pieprzysz, z kim
żyjesz. Czuję pustkę w sercu. Jeśli o to Ci chodziło, to gratuluję. Udało Ci
się.
Wiesz... Ostatnio poznałem
chłopaka. Pochodzi on z Europy, a dokładniej z Polski. Nie wiem dokładnie gdzie
leży ten kraj, jednak dobrze mi się z nim rozmawia. On nie zna za bardzo
japońskiego, więc rozmawiamy po angielsku. Parę dni temu powiedział mi nawet,
że bardzo mnie lubi. Nie mogłem odpowiedzieć tym samym, a gdy spytał dlaczego,
opowiedziałem mu naszą historię. Zrozumiał i nie kazał się śpieszyć. Obiecał
mi, że zabierze mnie do swego kraju i pokaże go. Cieszę się z tego, bardzo...
Ale nadal mam Ciebie w sercu. To ty jesteś dla mnie najważniejszy. Mam
nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Że będę żyć dalej, tak jak ty.
Pamiętasz jak powiedziałem
Ci, że zawsze będę z Tobą? Dotrzymam obietnicy. Wiedz, że zawsze możesz ze mną
porozmawiać i skontaktować się. Zawsze Cię wysłucham, bo Cię kocham. Wiem, że
wszystko się zepsuło.... Ale chciałbym wiedzieć dlaczego. Czy to ja zawiniłem?
Czy zmieniłem się? To moja wina? Nie rozumiem Cię, ale trudno. Życie toczy się
dalej. Nie będę patrzeć za siebie, muszę iść dalej. Takie życie, Halo. Nie wszystko kończy się szczęśliwie. Nic na to nie
poradzisz.
Nie
zapomnij o mnie, bo ja zawsze będę mieć Cię w sercu.
Kocham
Cię.
Pinky.
Jesteś genialna! Tak mało oowiadań z Plunklockiem... Twój blog spadł mi normalnie z nieba, ale... Blogger się przede mną buntuje, wiesz? Musiałam się wylogować, żeby tu wejść -,-
OdpowiedzUsuńDobra, a wracając do ficka... Poryczałam się, noo... ;___; Takie smutaśnie i słodziaszne ;-;
Ale jedna sprawa... Z tego co czytałam to Pinky jest u nich liderem. Nie jestem tego na 100% pewna, ale tak jakoś dziwnie się czytało o Halo w tej roli xD
Ogólnie wyszło super! Pozdrawiam i weny życzę <3
Kizu-chan
Hm.. Nie znam za dobrze Plunklock i nie bardzo wiem kto jest tam liderem. Wzięłam Halo, bo wydawało mi się, że bardziej mi pasuje do tej roli w moim opowiadaniu ^^ Planuję jeszcze jeden one-shot o Haruce i Seishou :D
Usuń