Fioletowy - Uruha (Diru)
Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Chodziłem tak do trzeciej w nocy. W końcu postanowiłem
wrócić do domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zdjąłem buty jak
najciszej potrafiłem. Po drodze jednak uderzyłem się w nogę o szafkę. Na moje
nieszczęście, słyszała to moja mama.
- Gdzieś ty był?!
Nawet nie wiem co mi się śniło. Obróciłem się na drugi bok,
wciąż trzymając urządzenie w ręce. Znowu zasnąłem.
- U taty - mruknąłem, nawet na nią nie patrząc. Minąłem
ją, idąc do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami, zamykając je na klucz.
Położyłem się na łóżku, od razu zasypiając.
Gdy otworzyłem oczy Uru już u mnie był. Nie wiedziałem która
była godzina. Uśmiechnąłem się lekko, podniosłem i wtuliłem w niego. Musiałem
się przytulić.
Objąłem go, przytulając do siebie.
- Jak się czujesz? -
spytałem, wplatając dłoń w jego włosy.
Nie odpowiedziałem, po prostu wtuliłem twarz w jego szyję.
Brakowało mi go.
- O czym nie chciałeś rozmawiać przez telefon?
Westchnąłem. Nie wiem, czy chciałem o tym mówić, ale on
chyba powinien wiedzieć.
- Moja matka wychodzi za mąż.
- Za kogo? – spytałem, zaczynając się bawić jego włosami.
Nie chciałem się od niego odsuwać, być taki ciepły.
- Za... - urwałem. To było tak cholernie trudne do
wypowiedzenia. Wziąłem głęboki oddech. - Za Twojego ojca.
Zamarłem. Jak co za ... mojego ojca? Co? Przecież ... my ...
i matka ... Odsunąłem się od niego, patrząc mu w oczy.
W oczach znowu zbierały mi się łzy. Widziałem twarz taty.
To bolało. Wiedziałem, co czuł Kazuki. Jego mama nie żyła.
Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale nie mogłem wydobyć
z siebie głosu. Jak to ... z moim ojcem? A matka? Nie liczyła się już dla
niego?
- Wiem, co czujesz... - mruknąłem, zgarniając go w swoje
ramiona. To był dla niego szok. Chciałem go jakoś wesprzeć, chociaż sam byłem
rozbity.
- Dzisiaj jest rocznica jej śmierci – szepnąłem ledwo
dosłyszalnie, wtulając się w niego. Bolało mnie serce. Nie obchodziło mnie to,
że miałem urodziny.
- Ciii - pogłaskałem go po głowie, przytulając mocniej. -
Moja matka też zapomniała o moim ojcu. Powyrzucała wszystkie zdjęcia, spaliła
większość pamiątek... - powiedziałem łamiącym się głosem.
- On nie jest moim ojcem – mruknąłem, wtulając twarz w jego
szyję. – Moja matka rozwiodła się z moim biologicznym tatą, nie rozumiem
dlaczego i wyszła za niego. Nienawidzę go od początku.
- Rozumiem - powiedziałem, całując go w głowę. Było mi go
szkoda. Był młody, a tyle przeżył.
- Nie będziemy braćmi. On jest tylko moim opiekunem –
szepnąłem i pocałowałem go w szyję. Chociaż jeden plus, nie będziemy
spokrewnieni.
Uśmiechnąłem się, nie przestając głaskać go po głowie.
-
Matka mi powiedziała, że się do nas wprowadzacie - mruknąłem. Byłem zadowolony
z tego faktu, bo będę miał Kazuki' ego na co dzień, ale z drugiej strony widok
tego faceta w domu... ehh będę musiał się powstrzymywać, by nie zrobić mu
krzywdy.
- Przepraszam – szepnąłem. Wiedziałem, że to przeze mnie i
mojego opiekuna jest smutny. Nie chciałem tego.
- Za co Ty mnie przepraszasz? - spytałem zdziwiony. Nie
wiedziałem, czemu to mówił. Przecież ja nie byłem zły. Byłem szczęśliwy, że
będzie ze mną mieszkał.
- Jesteś przez to smutny – mruknąłem, chowając twarz w jego
szyi. – Przez niego, bo gdyby nie on to Twoja matka nie zapomniałaby o Twoim
ojcu.
- Ale to nie Twoja wina - powiedziałem, przytulając go
mocniej. - Moja matka, przed Twoim ojczymem, miała z czterech facetów. O ojcu
zapomniała już dawno - szepnąłem, znowu głaszcząc go po głowie.
- Kocham Cię, Śliczny – szepnąłem, zmieniając temat. Nie
chciałem o tym rozmawiać, to było zbyt trudne.
- Ja Ciebie też - powiedziałem. Nie wiem, co bym zrobił,
gdyby go nie było. Chyba nie wytrzymałbym psychicznie.
Chyba był już to za duży wysiłek, ponieważ zakręciło mi się
w głowie i miałem czarno przed oczami. Odsunąłem się od niego i opadłem na
poduszki. Złapałem go za rękę.
Usiadłem na jego łóżku, głaszcząc go po głowie.
-
Odpoczywaj, słońce - szepnąłem, uśmiechając się do niego.
Odwzajemniłem uśmiech, patrząc mu w oczy. Po chwili znowu
złapałem go za koszulkę i przyciągnąłem do siebie, całując go w usta.
Otworzyłem szerzej oczy, po chwili je zamykając.
Odwzajemniłem pocałunek. Nadal jednak trochę mnie to krępowało. Nie byłem do
tego przyzwyczajony. W całym swoim życiu, tylko raz byłem zakochany. Jednak nie
skończyło się to dobrze. Teraz byłem szczęśliwy, bo miałem Kazuki' ego.
Byłem ciekawy czy pozwoli mi na więcej. Wplotłem palce w
jego włosy i przejechałem językiem po jego dolnej wardze.
Przez chwilę się wahałem, ale ostatecznie rozchyliłem
usta, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Dziwnie się czułem, ale podobało mi się
to.
Mruknąłem zadowolony, wślizgując się językiem głębiej. Nie
chciałem go wystraszyć, więc wszystko robiłem bardzo delikatnie i powoli.
Oddawałem pocałunki. Pewnie całowalibyśmy się dłużej,
gdyby nie to, że do sali weszło jakiś czterech chłopaków. Oderwałem się od
niego i usiadłem na krześle.
Westchnąłem cierpiętniczo widząc resztę zespołu. I na chuja
tu przyszli o tej godzinie?
- Czego? – warknąłem niemiło.
- Jaki miły. Przyszliśmy Cię odwiedzić - powiedział jeden
z nich, podchodząc do łóżka. Czułem, jak się czerwienię.
- To ja nie będę wam
przeszkadzać. Przyjdę później - mruknąłem zawstydzony, wstałem i skierowałem
się do wyjścia.
- Śliczny, czekaj – zaśmiałem się cicho. Zanim odszedł
złapałem go za rękę i przyciągnąłem do siebie.
Opadłem na niego. Czułem, jak znowu mnie całuje.
Wiedziałem, że się rumienie. Szlag by trafił te rumieńce. Oddałem pocałunek, po
czym odsunąłem się od niego i z uśmiechem wyszedłem z sali.
Spojrzałem na resztę zespołu z lekkim grymasem.
- Musieliście przyjść akurat teraz? – mruknąłem.
Wyszedłem z budynku i skierowałem się do samochodu.
Wsiadłem do środka i pojechałem do Kai' a. Przynajmniej raz nie będzie
marudził, że nie ma mnie na próbie. Gdy dojechałem na miejsce, wziąłem gitarę i
wlazłem do jego domu. Powiedział nam kiedyś, że mamy wchodzić jak do siebie,
więc tak też zrobiłem. Gdy wszedłem do salonu, o mało się nie przewróciłem. Na
kanapie leżeli Kai z Miyavi' m. Całowali się. Yutaka i Meev?! W życiu bym się
nie spodziewał. Odchrząknąłem.
- Powinieneś zamykać drzwi na klucz.
Kto to był? Całowaliście się! Jesteście razem? Kim on jest
dla Ciebie? Kochasz go? – mniej więcej takimi pytaniami zostałem zasypany.
Wywróciłem oczami.
- Uruha?! Co Ty tu robisz?! - wrzasnął. Chciało mi się
śmiać. Postawiłem gitarę pod ścianą i podszedłem do nich.
- Ja? Na próbę
przyjechałem - oznajmiłem. - Za parę minut powinniśmy być wszyscy w Twoim garażu.
Z uśmiechem patrzyłem na to jak się kłócą. Pierwszy raz od
dłuższego czasu poczułem, że mam prawdziwych przyjaciół.
- A wy coś razem? - spytałem z wrednym uśmiechem. Kai
zrobił się czerwony jak burak. Miyavi natomiast uśmiechnął się i przytulił
bruneta do siebie.
- Owszem. No, ale ja już nie będę przeszkadzał. Zbieram się -
oznajmił, wstając z kanapy. - Pa, kochanie. Zadzwonię później - powiedział i na
odchodne pocałował perkusistę w usta.
- To opowiadaj – pisnął Byou rozsiadając się w nogach mojego
łóżka. Wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Westchnąłem cicho i powoli
zacząłem im opowiadać od początku.
Uśmiechałem się jak debil. Nasz lider w końcu sobie kogoś
znalazł. Nie chciałem go już dobijać, więc zmieniłem temat. - To co, idziemy na
próbę?
- Ot, cała historia – mruknąłem, wywracając oczami.
Spojrzałem świecącymi oczami na owoce. – Dla mnie? – wskazałem je.
- Idziemy - mruknął zawstydzony. Wstałem, wziąłem
instrument i poszedłem za chłopakiem do garażu. Reszta chłopaków już była.
Ćwiczyliśmy parę godzin. Po tym czasie zwinąłem się i pojechałem do domu, żeby
się odświeżyć. Wziąłem prysznic, pomalowałem się, wyprostowałem włosy i
przebrałem się. Od razu pojechałem do szpitala. Chciałem go zobaczyć.
Spojrzałem na otwierające się drzwi. Uśmiechnąłem się na
widok Uru. Chłopak podszedł i usiadł na krzesełku obok, a ja, nie przejmując
się resztą zespołu, pocałowałem go. Stęskniłem się za nim.
Mruknąłem w jego usta, oddając pocałunek. Znowu zrobiłem
się czerwony. Widziałem na sobie spojrzenia jego przyjaciół. Miałem ochotę
zapaść się pod ziemię.
Zaśmiałem się cicho, odrywając się od niego. Przytuliłem go
do siebie i uśmiechnąłem się lekko.
- Jak wy ładnie razem wyglądacie - wyszczerzył się jeden z
nich. Wtuliłem twarz w jego szyję, chcąc ukryć rumieńce.
- Cicho, Byou. Zawstydziłeś go – zaśmiałem się i pogłaskałem
Uru po włosach. Widziałem te czerwone policzki.
- Oooo - zapiszczeli wszyscy zgodnym chórkiem. Nie mogłem
tego znieść. Tak bardzo mnie to krępowało.
Zmrużyłem oczy i przytuliłem go mocniej do siebie.
- Nie przejmuj się, to idioci – mruknąłem mu do ucha.
- Mhm - mruknąłem cicho. Chciałem, żeby już wyszli.
Wolałem być z nim sam.
- Dobra, gołąbeczki, zostawiamy was samych - powiedział kolejny,
wypychając resztę za drzwi. - Miłej zabawy - rzekł i już ich nie było.
Gdy tylko wyszli, podniosłem jego podbródek i znowu go
pocałowałem. Tak bardzo się za nim stęskniłem.
Zamknąłem oczy i odwzajemniłem pocałunek. Zrobiło mi się
gorąco. Jego usta były takie miękkie. Rozpływałem się pod ich dotykiem.
Wplotłem palce w jego włosy i przejechałem językiem po jego
dolnej wardze. Gdy uchylił usta, pogłębiłem pocałunek.
Zamruczałem w jego usta. Podobał mi się ten pocałunek. Nie
był za agresywny, tylko czuły.
Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem bawić się jego językiem.
Chciałem żeby również coś zrobił, a nie był ciągle bierny.
Mój język zaczął namiętny taniec z jego. Było mi cholernie
gorąco. Oparłem się na ręce obok jego głowy, po czym delikatnie się od niego
odsunąłem, patrząc mu w oczy.
Spojrzałem mu w oczy, uśmiechając się lekko.
- Kocham Cię – szepnąłem czule. Pierwszy raz powiedziałem mu
to prosto w oczy.
Uśmiechnąłem się rozczulony.
- Ja Ciebie też -
powiedziałem, po czym przytuliłem się do niego. Lubiłem, gdy był blisko.
- Chcę do domu – jęknąłem mu do ucha. Nie chciałem tu być.
Wolałem być przy nim, a nie tutaj siedzieć.
- Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział, że jeżeli Twoje
wyniki będą dobre, to za dwa dni Cię wypiszą - szepnąłem, układając głowę na
jego torsie.
- Czy ... możemy nie mówić mojemu ojczymowi i Twojej matce o
nas? – spytałem cicho. Miałem pewien plan, ale oni nie mogli się o tym
dowiedzieć.
- W porządku. Tylko jak masz zamiar to ukrywać, skoro
będziemy razem mieszkać? - spytałem. Wiedziałem, że będzie ciężko to ukryć.
- Zauważ, że u Ciebie nie ma wolnych sypialni – wymruczałem
mu do ucha. – Więc pewnie jako mój braciszek będziesz musiał mi użyczyć swojej.
Jeśli by się dowiedzieli to za chuja by nie wyszło.
Zaśmiałem się. Podobała mi się wizja wspólnej sypialni.
Zwłaszcza, że mam tylko jedno łóżko.
Jednak po chwili posmutniałem. Przecież tamten dom kupowała
mama. Nie chciałem się z nim rozstawać, bo było za dużo wspomnień.
- Ej, nie smuć się - powiedziałem, widząc jego smutny
wyraz twarzy. Nie lubiłem, kiedy się smucił.
- Dlaczego ona musiała odejść? – szepnąłem, wtulając twarz w
jego szyję. Nie mogłem tego wytrzymać. Po prostu się rozpłakałem, mocząc jego
koszulkę.
- Słońce, nie płacz - podniosłem się i usiadłem na łóżku,
opierając się o poduszkę. Podniosłem go, sadzając na swoich kolanach, po czym
mocno go przytuliłem. - Wiem, że jest Ci ciężko.
Wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową.
- Dlaczego musiała odejść akurat w moje urodziny? – spytałem
ledwo dosłyszalnie, po czym znowu się rozpłakałem.
- Cii - pogłaskałem go po głowie, po chwili całując go w
nią. Serce mi pękało, gdy widziałem go takiego.
Jednak nie mogłem się uspokoić. Chwyciłem się go kurczowo za
koszulkę i wtuliłem twarz w jego szyję. Łzy wciąż płynęły.
- Skarbie, będzie dobrze. Dasz rade. Tyle lat dawałeś, więc
teraz też sobie poradzisz. Jestem z Tobą - powiedziałem, chcąc go jakoś
podtrzymać na duchu.
Nie potrafiłem mu nic odpowiedzieć. Byłem załamany tym
wszystkim. Dlaczego to wszystko musiało właśnie tak wyglądać?
Był mi go żal. Właśnie w tym momencie przypomniał mi się
mój ojciec. Zachciało mi się płakać. Dokładnie pamiętałem ten dzień. Tak, jakby
stało się to wczoraj.
W tamtym momencie miałem już dość tego wszystkiego.
Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego jeszcze mocniej. Potrzebowałem go.
Po chwili nie wytrzymałem. Popłakałem się. Świadomość
tego, że mama zapomniała o tacie, dobijała jeszcze bardziej. Jedyne co mi po
nim zostało to dwa zdjęcia, gitara i pluszowy miś, którego od niego dostałem.
Pozostałe rzeczy mama zniszczyła. To bolało.
- Czy ... kiedyś będzie dobrze? – spytałem cichutko,
wplatając palce w jego włosy. Wiedziałem, że płacze.
- Kiedyś na pewno... - szepnąłem załamanym głosem. Nie
mogłem znieść tego wszystkiego. Chciałem się wygadać, ale nie miałem na to
odwagi.
- Możesz mi powiedzieć wszystko – pocałowałem go w szyję.
Powoli się uspokajałem. Czułem, że chce coś powiedzieć, ale chyba się bał.
- Nie chcę, byś zadręczał się moimi problemami -
mruknąłem. Chciałem powiedzieć, ale nie mogłem z siebie tego wydusić. W głowie
miałem obrazy z tamtego dnia.
- Chcę wiedzieć – powiedziałem poważnie. Odsunąłem się
trochę od niego i spojrzałem mu w oczy. – Zaufaj mi.
Westchnąłem. Było mi ciężko o tym mówić. - Mój ojciec się
zabił - powiedziałem. Jednak nie mówiłem dalej, bo kolejne łzy leciały.
Przytuliłem jego głowę do swojej klatki piersiowej. Nic nie
mówiłem, pozwalałem mu się wypłakać. Jak widać potrzebował tego.
- Miałem osiem lat... Wróciłem do domu ze szkoły i od razu
poszedłem do taty, żeby pochwalić się piątką, którą dostałem z matematyki -
mruknąłem. - Siedział w sypialni z pistoletem w ręku. Odwrócił się do mnie... -
czułem, jak coś ściska mnie w gardle. Nie mogłem się uspokoić. - Uśmiechnął
się, powiedział, że mnie kocha i... i... - zapłakałem. To było dla mnie za
dużo. - ... strzelił.
Byłem w szoku. Przytuliłem go do siebie mocniej. Chciałem go
chronić przed tym wszystkim.
- Kochanie – szepnąłem, całując go w czoło. – Jestem przy
Tobie, już dobrze – zacząłem głaskać go po plecach. Nie przejmowałem się tym,
że znowu zaczynały boleć mnie żebra, przytulałem go mocno do siebie.
- Nienawidzę mojej matki, bo to jej wina... Zdradziła go -
szepnąłem. - Napisał mi to w liście... Najgorsze jest to, że widziałem, jak
umierał.
Nic nie powiedziałem, po prostu milczałem. Pozwoliłem mu
płakać i wygadać się. Potrzebował tego.
Wtuliłem się w niego mocno. To był dla mnie cios. Nie
miałem już na nic siły. Cieszyłem się tylko z tego, że Kazuki był przy mnie.
Tylko na niego mogłem liczyć.
- Już Ci lepiej, kochanie? – spytałem ciepłym głosem,
głaskając go po włosach. Nie przejmowałem się tym, że miałem mokrą koszulkę.
- Mhm - mruknąłem cicho. Było mi lżej na sercu, bo w końcu
mogłem się wygadać. Poza Kazuki' m, wiedział tylko Aoi.
- Pokaż no mi się, trzeba Cię doprowadzić do porządku –
podniosłem jego głowę do góry za podbródek. Wziąłem moje mokre chusteczki i
wyciągnąłem jedną, po czym zacząłem wycierać mu czarne policzki.
- Dziękuję - powiedziałem cicho. Byłem mu wdzięczny, że
mnie wysłuchał. Potrzebowałem tego.
- Nie masz za co – uśmiechnąłem się i wziąłem drugą
chusteczkę, ponownie zabierając się za wycieranie jego twarzy.
- To dla mnie wiele znaczy - szepnąłem. Nie mogłem opisać
uczucia, które mi teraz towarzyszyło. Byłem taki szczęśliwy, że go miałem.
- Cieszę się – odpowiedziałem. W końcu przestałem wycierać
mu twarz. Spojrzałem w jego oczy i przejechałem palcami po jego policzku.
Od płaczu zaczęła boleć mnie głowa. Wtuliłem się w
chłopaka, zamykając oczy. Byłem zmęczony, bo spałem tylko kilka godzin przez
cały tydzień. Po chwili usnąłem.
Uśmiechnąłem się lekko. Rozsiadłem się wygodniej na jego
udach i sam zamknąłem oczy. Nie wiem kiedy, ale usnąłem.
Nie wiem, ile spałem, ale na pewno dość długo. Czułem, jak
ktoś dobija mi się na komórkę, bo wibracje w kieszeni nie dawały mi spokoju.
Jednak nie miałem ochoty odbierać.
Obudziłem się w zupełnie innej pozycji. Leżałem na łóżku, a
Uruha leżał na mnie. Uśmiechnąłem się czule i zacząłem głaskać go po włosach.
Jest za gorąco, i nie mam pomysły na komentarz... Wiedz, że się mi podobało i czekam na dalsze części^^
OdpowiedzUsuńPopieram Kaori... za ciepło~!!!
OdpowiedzUsuńhai, hai.. miałam dodać następny dzisiaj, ale za gorąco.
Usuń