poniedziałek, 29 lipca 2013

Something more? Kazuki x Uruha, 05

Fioletowy - Uruha (Diru)
Biały - Kazuki (ToshiDiru)


Chodziłem tak do trzeciej w nocy. W końcu postanowiłem wrócić do domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zdjąłem buty jak najciszej potrafiłem. Po drodze jednak uderzyłem się w nogę o szafkę. Na moje nieszczęście, słyszała to moja mama. 
- Gdzieś ty był?!

Nawet nie wiem co mi się śniło. Obróciłem się na drugi bok, wciąż trzymając urządzenie w ręce. Znowu zasnąłem.

- U taty - mruknąłem, nawet na nią nie patrząc. Minąłem ją, idąc do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami, zamykając je na klucz. Położyłem się na łóżku, od razu zasypiając.

Gdy otworzyłem oczy Uru już u mnie był. Nie wiedziałem która była godzina. Uśmiechnąłem się lekko, podniosłem i wtuliłem w niego. Musiałem się przytulić.

Objąłem go, przytulając do siebie. 
- Jak się czujesz? - spytałem, wplatając dłoń w jego włosy.

Nie odpowiedziałem, po prostu wtuliłem twarz w jego szyję. Brakowało mi go.
- O czym nie chciałeś rozmawiać przez telefon?

Westchnąłem. Nie wiem, czy chciałem o tym mówić, ale on chyba powinien wiedzieć. 
- Moja matka wychodzi za mąż.

- Za kogo? – spytałem, zaczynając się bawić jego włosami. Nie chciałem się od niego odsuwać, być taki ciepły.

- Za... - urwałem. To było tak cholernie trudne do wypowiedzenia. Wziąłem głęboki oddech. - Za Twojego ojca.

Zamarłem. Jak co za ... mojego ojca? Co? Przecież ... my ... i matka ... Odsunąłem się od niego, patrząc mu w oczy.

W oczach znowu zbierały mi się łzy. Widziałem twarz taty. To bolało. Wiedziałem, co czuł Kazuki. Jego mama nie żyła.

Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Jak to ... z moim ojcem? A matka? Nie liczyła się już dla niego?

- Wiem, co czujesz... - mruknąłem, zgarniając go w swoje ramiona. To był dla niego szok. Chciałem go jakoś wesprzeć, chociaż sam byłem rozbity.

- Dzisiaj jest rocznica jej śmierci – szepnąłem ledwo dosłyszalnie, wtulając się w niego. Bolało mnie serce. Nie obchodziło mnie to, że miałem urodziny.

- Ciii - pogłaskałem go po głowie, przytulając mocniej. - Moja matka też zapomniała o moim ojcu. Powyrzucała wszystkie zdjęcia, spaliła większość pamiątek... - powiedziałem łamiącym się głosem.

- On nie jest moim ojcem – mruknąłem, wtulając twarz w jego szyję. – Moja matka rozwiodła się z moim biologicznym tatą, nie rozumiem dlaczego i wyszła za niego. Nienawidzę go od początku.

- Rozumiem - powiedziałem, całując go w głowę. Było mi go szkoda. Był młody, a tyle przeżył.

- Nie będziemy braćmi. On jest tylko moim opiekunem – szepnąłem i pocałowałem go w szyję. Chociaż jeden plus, nie będziemy spokrewnieni.

Uśmiechnąłem się, nie przestając głaskać go po głowie. 
- Matka mi powiedziała, że się do nas wprowadzacie - mruknąłem. Byłem zadowolony z tego faktu, bo będę miał Kazuki' ego na co dzień, ale z drugiej strony widok tego faceta w domu... ehh będę musiał się powstrzymywać, by nie zrobić mu krzywdy.

- Przepraszam – szepnąłem. Wiedziałem, że to przeze mnie i mojego opiekuna jest smutny. Nie chciałem tego.

- Za co Ty mnie przepraszasz? - spytałem zdziwiony. Nie wiedziałem, czemu to mówił. Przecież ja nie byłem zły. Byłem szczęśliwy, że będzie ze mną mieszkał.

- Jesteś przez to smutny – mruknąłem, chowając twarz w jego szyi. – Przez niego, bo gdyby nie on to Twoja matka nie zapomniałaby o Twoim ojcu.

- Ale to nie Twoja wina - powiedziałem, przytulając go mocniej. - Moja matka, przed Twoim ojczymem, miała z czterech facetów. O ojcu zapomniała już dawno - szepnąłem, znowu głaszcząc go po głowie.

- Kocham Cię, Śliczny – szepnąłem, zmieniając temat. Nie chciałem o tym rozmawiać, to było zbyt trudne.

- Ja Ciebie też - powiedziałem. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby go nie było. Chyba nie wytrzymałbym psychicznie.

Chyba był już to za duży wysiłek, ponieważ zakręciło mi się w głowie i miałem czarno przed oczami. Odsunąłem się od niego i opadłem na poduszki. Złapałem go za rękę.

Usiadłem na jego łóżku, głaszcząc go po głowie. 
- Odpoczywaj, słońce - szepnąłem, uśmiechając się do niego.

Odwzajemniłem uśmiech, patrząc mu w oczy. Po chwili znowu złapałem go za koszulkę i przyciągnąłem do siebie, całując go w usta.

Otworzyłem szerzej oczy, po chwili je zamykając. Odwzajemniłem pocałunek. Nadal jednak trochę mnie to krępowało. Nie byłem do tego przyzwyczajony. W całym swoim życiu, tylko raz byłem zakochany. Jednak nie skończyło się to dobrze. Teraz byłem szczęśliwy, bo miałem Kazuki' ego.

Byłem ciekawy czy pozwoli mi na więcej. Wplotłem palce w jego włosy i przejechałem językiem po jego dolnej wardze.

Przez chwilę się wahałem, ale ostatecznie rozchyliłem usta, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Dziwnie się czułem, ale podobało mi się to.

Mruknąłem zadowolony, wślizgując się językiem głębiej. Nie chciałem go wystraszyć, więc wszystko robiłem bardzo delikatnie i powoli.

Oddawałem pocałunki. Pewnie całowalibyśmy się dłużej, gdyby nie to, że do sali weszło jakiś czterech chłopaków. Oderwałem się od niego i usiadłem na krześle.

Westchnąłem cierpiętniczo widząc resztę zespołu. I na chuja tu przyszli o tej godzinie?
- Czego? – warknąłem niemiło.

- Jaki miły. Przyszliśmy Cię odwiedzić - powiedział jeden z nich, podchodząc do łóżka. Czułem, jak się czerwienię. 
- To ja nie będę wam przeszkadzać. Przyjdę później - mruknąłem zawstydzony, wstałem i skierowałem się do wyjścia.

- Śliczny, czekaj – zaśmiałem się cicho. Zanim odszedł złapałem go za rękę i przyciągnąłem do siebie.

Opadłem na niego. Czułem, jak znowu mnie całuje. Wiedziałem, że się rumienie. Szlag by trafił te rumieńce. Oddałem pocałunek, po czym odsunąłem się od niego i z uśmiechem wyszedłem z sali.

Spojrzałem na resztę zespołu z lekkim grymasem.
- Musieliście przyjść akurat teraz? – mruknąłem.

Wyszedłem z budynku i skierowałem się do samochodu. Wsiadłem do środka i pojechałem do Kai' a. Przynajmniej raz nie będzie marudził, że nie ma mnie na próbie. Gdy dojechałem na miejsce, wziąłem gitarę i wlazłem do jego domu. Powiedział nam kiedyś, że mamy wchodzić jak do siebie, więc tak też zrobiłem. Gdy wszedłem do salonu, o mało się nie przewróciłem. Na kanapie leżeli Kai z Miyavi' m. Całowali się. Yutaka i Meev?! W życiu bym się nie spodziewał. Odchrząknąłem.
- Powinieneś zamykać drzwi na klucz.

Kto to był? Całowaliście się! Jesteście razem? Kim on jest dla Ciebie? Kochasz go? – mniej więcej takimi pytaniami zostałem zasypany. Wywróciłem oczami.

- Uruha?! Co Ty tu robisz?! - wrzasnął. Chciało mi się śmiać. Postawiłem gitarę pod ścianą i podszedłem do nich. 
- Ja? Na próbę przyjechałem - oznajmiłem. - Za parę minut powinniśmy być wszyscy w Twoim garażu.

Z uśmiechem patrzyłem na to jak się kłócą. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem, że mam prawdziwych przyjaciół.

- A wy coś razem? - spytałem z wrednym uśmiechem. Kai zrobił się czerwony jak burak. Miyavi natomiast uśmiechnął się i przytulił bruneta do siebie. 
- Owszem. No, ale ja już nie będę przeszkadzał. Zbieram się - oznajmił, wstając z kanapy. - Pa, kochanie. Zadzwonię później - powiedział i na odchodne pocałował perkusistę w usta.

- To opowiadaj – pisnął Byou rozsiadając się w nogach mojego łóżka. Wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Westchnąłem cicho i powoli zacząłem im opowiadać od początku.

Uśmiechałem się jak debil. Nasz lider w końcu sobie kogoś znalazł. Nie chciałem go już dobijać, więc zmieniłem temat. - To co, idziemy na próbę?

- Ot, cała historia – mruknąłem, wywracając oczami. Spojrzałem świecącymi oczami na owoce. – Dla mnie? – wskazałem je.

- Idziemy - mruknął zawstydzony. Wstałem, wziąłem instrument i poszedłem za chłopakiem do garażu. Reszta chłopaków już była. Ćwiczyliśmy parę godzin. Po tym czasie zwinąłem się i pojechałem do domu, żeby się odświeżyć. Wziąłem prysznic, pomalowałem się, wyprostowałem włosy i przebrałem się. Od razu pojechałem do szpitala. Chciałem go zobaczyć.

Spojrzałem na otwierające się drzwi. Uśmiechnąłem się na widok Uru. Chłopak podszedł i usiadł na krzesełku obok, a ja, nie przejmując się resztą zespołu, pocałowałem go. Stęskniłem się za nim.

Mruknąłem w jego usta, oddając pocałunek. Znowu zrobiłem się czerwony. Widziałem na sobie spojrzenia jego przyjaciół. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

Zaśmiałem się cicho, odrywając się od niego. Przytuliłem go do siebie i uśmiechnąłem się lekko.

- Jak wy ładnie razem wyglądacie - wyszczerzył się jeden z nich. Wtuliłem twarz w jego szyję, chcąc ukryć rumieńce.

- Cicho, Byou. Zawstydziłeś go – zaśmiałem się i pogłaskałem Uru po włosach. Widziałem te czerwone policzki.

- Oooo - zapiszczeli wszyscy zgodnym chórkiem. Nie mogłem tego znieść. Tak bardzo mnie to krępowało.

Zmrużyłem oczy i przytuliłem go mocniej do siebie.
- Nie przejmuj się, to idioci – mruknąłem mu do ucha.

- Mhm - mruknąłem cicho. Chciałem, żeby już wyszli. Wolałem być z nim sam. 
- Dobra, gołąbeczki, zostawiamy was samych - powiedział kolejny, wypychając resztę za drzwi. - Miłej zabawy - rzekł i już ich nie było.

Gdy tylko wyszli, podniosłem jego podbródek i znowu go pocałowałem. Tak bardzo się za nim stęskniłem.

Zamknąłem oczy i odwzajemniłem pocałunek. Zrobiło mi się gorąco. Jego usta były takie miękkie. Rozpływałem się pod ich dotykiem.

Wplotłem palce w jego włosy i przejechałem językiem po jego dolnej wardze. Gdy uchylił usta, pogłębiłem pocałunek.

Zamruczałem w jego usta. Podobał mi się ten pocałunek. Nie był za agresywny, tylko czuły.

Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem bawić się jego językiem. Chciałem żeby również coś zrobił, a nie był ciągle bierny.

Mój język zaczął namiętny taniec z jego. Było mi cholernie gorąco. Oparłem się na ręce obok jego głowy, po czym delikatnie się od niego odsunąłem, patrząc mu w oczy.

Spojrzałem mu w oczy, uśmiechając się lekko.
- Kocham Cię – szepnąłem czule. Pierwszy raz powiedziałem mu to prosto w oczy.

Uśmiechnąłem się rozczulony. 
- Ja Ciebie też - powiedziałem, po czym przytuliłem się do niego. Lubiłem, gdy był blisko.

- Chcę do domu – jęknąłem mu do ucha. Nie chciałem tu być. Wolałem być przy nim, a nie tutaj siedzieć.

- Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział, że jeżeli Twoje wyniki będą dobre, to za dwa dni Cię wypiszą - szepnąłem, układając głowę na jego torsie.

- Czy ... możemy nie mówić mojemu ojczymowi i Twojej matce o nas? – spytałem cicho. Miałem pewien plan, ale oni nie mogli się o tym dowiedzieć.

- W porządku. Tylko jak masz zamiar to ukrywać, skoro będziemy razem mieszkać? - spytałem. Wiedziałem, że będzie ciężko to ukryć.

- Zauważ, że u Ciebie nie ma wolnych sypialni – wymruczałem mu do ucha. – Więc pewnie jako mój braciszek będziesz musiał mi użyczyć swojej. Jeśli by się dowiedzieli to za chuja by nie wyszło.

Zaśmiałem się. Podobała mi się wizja wspólnej sypialni. Zwłaszcza, że mam tylko jedno łóżko.

Jednak po chwili posmutniałem. Przecież tamten dom kupowała mama. Nie chciałem się z nim rozstawać, bo było za dużo wspomnień.

- Ej, nie smuć się - powiedziałem, widząc jego smutny wyraz twarzy. Nie lubiłem, kiedy się smucił.

- Dlaczego ona musiała odejść? – szepnąłem, wtulając twarz w jego szyję. Nie mogłem tego wytrzymać. Po prostu się rozpłakałem, mocząc jego koszulkę.

- Słońce, nie płacz - podniosłem się i usiadłem na łóżku, opierając się o poduszkę. Podniosłem go, sadzając na swoich kolanach, po czym mocno go przytuliłem. - Wiem, że jest Ci ciężko.

Wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową.
- Dlaczego musiała odejść akurat w moje urodziny? – spytałem ledwo dosłyszalnie, po czym znowu się rozpłakałem.

- Cii - pogłaskałem go po głowie, po chwili całując go w nią. Serce mi pękało, gdy widziałem go takiego.

Jednak nie mogłem się uspokoić. Chwyciłem się go kurczowo za koszulkę i wtuliłem twarz w jego szyję. Łzy wciąż płynęły.

- Skarbie, będzie dobrze. Dasz rade. Tyle lat dawałeś, więc teraz też sobie poradzisz. Jestem z Tobą - powiedziałem, chcąc go jakoś podtrzymać na duchu.

Nie potrafiłem mu nic odpowiedzieć. Byłem załamany tym wszystkim. Dlaczego to wszystko musiało właśnie tak wyglądać?

Był mi go żal. Właśnie w tym momencie przypomniał mi się mój ojciec. Zachciało mi się płakać. Dokładnie pamiętałem ten dzień. Tak, jakby stało się to wczoraj.

W tamtym momencie miałem już dość tego wszystkiego. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego jeszcze mocniej. Potrzebowałem go.

Po chwili nie wytrzymałem. Popłakałem się. Świadomość tego, że mama zapomniała o tacie, dobijała jeszcze bardziej. Jedyne co mi po nim zostało to dwa zdjęcia, gitara i pluszowy miś, którego od niego dostałem. Pozostałe rzeczy mama zniszczyła. To bolało.

- Czy ... kiedyś będzie dobrze? – spytałem cichutko, wplatając palce w jego włosy. Wiedziałem, że płacze.

- Kiedyś na pewno... - szepnąłem załamanym głosem. Nie mogłem znieść tego wszystkiego. Chciałem się wygadać, ale nie miałem na to odwagi.

- Możesz mi powiedzieć wszystko – pocałowałem go w szyję. Powoli się uspokajałem. Czułem, że chce coś powiedzieć, ale chyba się bał.

- Nie chcę, byś zadręczał się moimi problemami - mruknąłem. Chciałem powiedzieć, ale nie mogłem z siebie tego wydusić. W głowie miałem obrazy z tamtego dnia.

- Chcę wiedzieć – powiedziałem poważnie. Odsunąłem się trochę od niego i spojrzałem mu w oczy. – Zaufaj mi.

Westchnąłem. Było mi ciężko o tym mówić. - Mój ojciec się zabił - powiedziałem. Jednak nie mówiłem dalej, bo kolejne łzy leciały.

Przytuliłem jego głowę do swojej klatki piersiowej. Nic nie mówiłem, pozwalałem mu się wypłakać. Jak widać potrzebował tego.

- Miałem osiem lat... Wróciłem do domu ze szkoły i od razu poszedłem do taty, żeby pochwalić się piątką, którą dostałem z matematyki - mruknąłem. - Siedział w sypialni z pistoletem w ręku. Odwrócił się do mnie... - czułem, jak coś ściska mnie w gardle. Nie mogłem się uspokoić. - Uśmiechnął się, powiedział, że mnie kocha i... i... - zapłakałem. To było dla mnie za dużo. - ... strzelił.

Byłem w szoku. Przytuliłem go do siebie mocniej. Chciałem go chronić przed tym wszystkim.
- Kochanie – szepnąłem, całując go w czoło. – Jestem przy Tobie, już dobrze – zacząłem głaskać go po plecach. Nie przejmowałem się tym, że znowu zaczynały boleć mnie żebra, przytulałem go mocno do siebie.

- Nienawidzę mojej matki, bo to jej wina... Zdradziła go - szepnąłem. - Napisał mi to w liście... Najgorsze jest to, że widziałem, jak umierał.

Nic nie powiedziałem, po prostu milczałem. Pozwoliłem mu płakać i wygadać się. Potrzebował tego.

Wtuliłem się w niego mocno. To był dla mnie cios. Nie miałem już na nic siły. Cieszyłem się tylko z tego, że Kazuki był przy mnie. Tylko na niego mogłem liczyć.

- Już Ci lepiej, kochanie? – spytałem ciepłym głosem, głaskając go po włosach. Nie przejmowałem się tym, że miałem mokrą koszulkę.

- Mhm - mruknąłem cicho. Było mi lżej na sercu, bo w końcu mogłem się wygadać. Poza Kazuki' m, wiedział tylko Aoi.

- Pokaż no mi się, trzeba Cię doprowadzić do porządku – podniosłem jego głowę do góry za podbródek. Wziąłem moje mokre chusteczki i wyciągnąłem jedną, po czym zacząłem wycierać mu czarne policzki.

- Dziękuję - powiedziałem cicho. Byłem mu wdzięczny, że mnie wysłuchał. Potrzebowałem tego.

- Nie masz za co – uśmiechnąłem się i wziąłem drugą chusteczkę, ponownie zabierając się za wycieranie jego twarzy.

- To dla mnie wiele znaczy - szepnąłem. Nie mogłem opisać uczucia, które mi teraz towarzyszyło. Byłem taki szczęśliwy, że go miałem.

- Cieszę się – odpowiedziałem. W końcu przestałem wycierać mu twarz. Spojrzałem w jego oczy i przejechałem palcami po jego policzku.

Od płaczu zaczęła boleć mnie głowa. Wtuliłem się w chłopaka, zamykając oczy. Byłem zmęczony, bo spałem tylko kilka godzin przez cały tydzień. Po chwili usnąłem.

Uśmiechnąłem się lekko. Rozsiadłem się wygodniej na jego udach i sam zamknąłem oczy. Nie wiem kiedy, ale usnąłem.

Nie wiem, ile spałem, ale na pewno dość długo. Czułem, jak ktoś dobija mi się na komórkę, bo wibracje w kieszeni nie dawały mi spokoju. Jednak nie miałem ochoty odbierać.


Obudziłem się w zupełnie innej pozycji. Leżałem na łóżku, a Uruha leżał na mnie. Uśmiechnąłem się czule i zacząłem głaskać go po włosach.

3 komentarze:

  1. Jest za gorąco, i nie mam pomysły na komentarz... Wiedz, że się mi podobało i czekam na dalsze części^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Kaori... za ciepło~!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hai, hai.. miałam dodać następny dzisiaj, ale za gorąco.

      Usuń