sobota, 6 lipca 2013

Surowi Rodzice, Reituki, 04

Witam!

Proszę nie pytać co to jest to na dole, bo nie mam pojęcia. Jest krótkie, strasznie krótkie, wiem to... Jednak.. hm.. wena do mnie jako-tako wróciła i napisałam to. Myślę, że nie jest najgorzej, ale nie jest również najlepiej.

Mam nadzieję, że zrozumiecie to czemu nie pisałam i zaakceptujecie to. Dziękuję osobom, które były ze mną przez ten czas, bo... to naprawdę pomogło mi <3 Dziękuję również osobom, które mnie krytykowały, 'hejtowały', opuściły <3

Um... Także ten.. Zapraszam na czytanie tego czegoś.

Na pocieszenie macie tumblr' y Rei' a i Uru.


* * * 

[Żeby działał trzeba nacisnąć .___.]


Dzień 3

Rano wstałem i znowu pierwsze co zrobiłem to poszedłem do łazienki. Wykąpałem się i umyłem włosy. Później wyszorowałem zęby, wysuszyłem włosy i ułożyłem je. Następnie zająłem się zakrywaniem cieni pod oczami i efektów niewyspania. Po całym zabiegu ubrałem się i wyszedłem z łazienki.
Starałem się nie myśleć o Ruki’ m, bo znowu zacząłbym się dołować i nie wiem co bym zrobił. Ten dzień chciałem przeżyć trochę inaczej. Nie chciałem się dołować. Chciałem spokoju. Jednak nie wyszło. Cały czas męczył mnie temat Hide. Wiedziałem, że go znam, ale zupełnie nie wiedziałem skąd. On chyba też mnie nie pamiętał. Nie, to nie było to, że się z nim przespałem i odszedłem. To było coś głębszego.
– Wariujesz Reita – mruknąłem cicho i wszedłem do pokoju.
Mimowolnie spojrzałem na łóżko obok. Chłopak spał w tych samych ubraniach co wczoraj, czyli w czarnej koszulce z napisem: „I ♥ Japan” i czarnych dresach. Wyglądał strasznie słodko.
Westchnąłem cicho i schowałem prostownicę do szafki, a następnie wziąłem papierosy i wyszedłem z pokoju oraz domu. Na dworze wyciągnąłem papierosy, zapaliłem jednego i zaciągnąłem się mocno.
Zastanawiałem się, dlaczego moje życie nie może być normalne. Chciałem mieć normalnych rodziców, z którymi mógłbym porozmawiać o wszystkim, ale wiedziałem, że to niemożliwe.
Wyciągnąłem dzwoniący telefon i widząc pseudonim Uru, niepewnie odebrałem.
– Moshi, moshi.
~ Reita? Tu Uruha.
– Wiem. Mam Twój numer – wywróciłem oczami. – Co się stało, że dzwonisz?
~ Yune tu był. Chciał się spotkać z Matsumoto, ale nie pozwoliliśmy mu na to. On groził, że popamiętamy go.. Mówił, że Ruki jest jego i nikt nie ma prawa się do niego zbliżać. Aoi prawie go zabił, a Meev – westchnął. – Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Pewnie gdyby mógł to zabiłby go gołymi rękami.
– Mnie popamięta. Nie ujdzie mu to na sucho.
Podszedłem do murku obok schodów i usiadłem na nim. Jednocześnie wyciągnąłem kolejnego papierosa i zapaliłem. Niby miałem nie palić, ale w takiej sytuacji po prostu musiałem.
~ Nie rób nic głupiego, proszę Cię. Nie możesz pójść do więzienia czy coś, bo młody Cię potrzebuje. On tu po prostu już wariuje. Musimy przy nim siedzieć, bo gdyby nas tu nie było, to on już dawno uciekłby stąd. Nie rozumiesz, że teraz najważniejsze jest to, aby on odzyskał sprawność psychiczną? Lekarze mówią, że on może nie być taki, jak dawniej. A zresztą już teraz widać zmianę w jego zachowaniu. On cierpi, Reita. Jemu nie jest łatwo, on potrzebuje nas wszystkich, a szczególnie Ciebie, bo to TY jesteś dla niego najważniejszy – Kou westchnął, a po chwili kontynuował swój monolog: – Starałem się z nim porozmawiać, ale on tego nie chce. Nawet Meev starał się przemówić mu do rozsądku, ale młody nic sobie z tego nie robi. Nie wiem co się między Wami stało, że Ruki teraz tak się zachowuje, nawet nie wiem czy chcę wiedzieć, ale masz to odkręcić, rozumiesz?
– Czyli teraz to wszystko moja wina, tak? – warknąłem. – Gdybyś się nie wtrącił na początku z tą swoją „miłością” to możliwe, że w ogóle by do tego nie doszło. Sam mówiłeś, że wiedziałeś o tym, że Ruki się we mnie zakochał. A ty co zrobiłeś? Zamiast pozwolić nam na uporządkowanie swoich uczuć i może być ze sobą, to po prostu się mną zabawiłeś, a gdy się znudziłem zostawiłeś mnie. Wiesz jak po tym ucierpiała jego psychika? Widziałeś jego wzrok gdy przychodziliśmy razem na próby? Nie widziałeś jego zachowania względem Ciebie? Nie widziałeś, że stał się on bardziej niedostępny i zamknięty w sobie? Ty naprawdę jesteś aż tak zacofany, aby to mnie o wszystko obwiniać, nie patrząc na swoje zachowanie? – odetchnąłem i zaciągnąłem się papierosem, a po chwili kontynuowałem: – A skoro jesteśmy już przy tym temacie: co robili chłopaki gdy mnie nie było? Co robiłeś ty, że mi zarzucasz całe zło tego świata, hm? Czy to zawsze ja muszę robić za waszą niańkę? Nie umiecie o siebie zadbać? Okej, rozumiem, że nie mogliście dopilnować Yune, ale z Matsumoto przecież każdy z Was był. Tak więc skoro „widzieliście” zmiany w zachowaniu Ruki’ ego, to czemu go nie wypytaliście wtedy? Zrobiliście cokolwiek? Nie, bo po co, Akira przyjedzie i wszystkim się, kurwa, zajmie, tak? Nienawidzę tego w Was.
~ I co? Teraz obwiniasz nas? – zakpił. – Przypominam, że to Twój „chłopak”.
– Może i mój. A może ty jesteś zazdrosny, co? W końcu się zeszliśmy, więc coś musiało się spierdolić. A jak inaczej, prawda? Przecież „Zimny i bezuczuciowy Reita” nie może być szczęśliwy. To jest przecież ofiara losu, której nikt nie chce i każdy się nią bawi, hm? Hmm.. A może ty tym zachowaniem chciałeś sprawić, żeby we mnie nie pozostał już żaden człowiek? Może chciałeś zrobić, żebym nie miał już uczuć? Jednak muszę Cię rozczarować: dla mnie najważniejszy jest Matsumoto i jeśli coś mu się stanie, i nie daj Boże umrze, to wtedy stracicie i jego, i mnie. Nie myśl sobie, że to tylko zauroczenie. Dopiero przez te wydarzenia zrozumiałem, że go kocham.
~ Ale Reita...
– Teraz pewnie pomyślisz: „Tak szybko się odkochał?” – przerwałem mu. – Tak sobie teraz myślę, czy ja Cię w ogóle kochałem. Może to właśnie było tylko i wyłącznie zauroczenie? Bo skąd ja niby mam wiedzieć co to jest miłość, skoro nigdy jej nie poczułem, nie doświadczyłem.
~ Reita nie mów tak... Ja Cię pokochałem. Może na początku chciałem Cię oddalić od Ruki’ ego, ale później wszystko się zmieniło, rozumiesz?! Kochałem Cię!
– Nie, Uru. To nie była miłość. To było zwykłe zauroczenie.
~ Ranisz mnie tym.
– Ty mnie również raniłeś i jakoś nie miałeś przed tym oporów.
~ Reita, proszę...
– Czy ja Cię nie prosiłem?
~ Ale...
– Z tej rozmowy nie wyniknie nic innego, jak tylko kłótnia – przerwałem mu. – Może lepiej skończmy ją teraz, bo nie mam nastroju to takich rzeczy. Zadzwonię później. Cześć – rozłączyłem się nie czekając na jego odpowiedź.
Westchnąłem cicho i wstałem z tego murka. Następnie otrzepałem tyłek, bo murek był brudny, i skierowałem się do mieszkania. W kuchni już kręcili się „rodzice”, a w łazience pewnie siedział Kai, bo Hide stał koło okna.
Nie przywitałem się. Miałem do dupy humor przez Uruhę, więc wolałem się w ogóle nie odzywać. Nie chciałem żeby wyszła z tego niewiadomo jaka kłótnia czy coś. Usiadłem koło Hide, a on spojrzał na mnie uważnie. Nie wiedziałem o co mu chodziło. A zresztą... Mało mnie to interesowało.
– Dzisiaj nie ma szkoły, więc najpierw Akira skosi trawnik, a później Hideto z Yutaką posprzątają trawę – oznajmił Kenji
– Od czego to ja jestem żeby kosić Wam trawę? – zakpiłem.
– Nasze dzieci...
– Ja nie jestem waszym dzieckiem – przerwałem mu.
– Ale jesteś pod naszą opieką.
– Co nie znaczy, że muszę robić wszystko, co mi każecie. Nie mam dwóch lat, żeby słuchać Was na każdym kroku. A poza tym... Nie możecie kazać mi pracować, bo jestem dla Was obcy. Nie znacie mnie ani ja was, więc nie będę dla Was pracował.
– Nie przyjmujemy odmowy, dziecko.
– Nie obchodzi mnie to – wzruszyłem ramionami. – Nie mam ani humoru, ani chęci na kłótnie. Pracować mi się nie chce i raczej tego robić nie będę.
– Nie obchodzi nas to i....!
– Idę się położyć – warknąłem, wstając od stołu.
– Wracaj tu! – krzyknął Kenji.
Nie odpowiedziałem, nawet na nich nie spojrzałem. Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Chciałem być przy Ruki’ m, chciałem go przytulić i pocieszyć. Żałowałem, że zgodziłem się na ten jebany program, bo gdyby nie on to Takanori nie próbowałby się zabić.
Westchnąłem cicho, obracając się twarzą do ściany. Wziąłem telefon i wybrałem numer do gitarzysty, który odebrał już po pierwszym sygnale.
~ Ave, Reita. Coś się stało?
– Jesteście przy Ruki’ m? – spytałem cicho. Chciałem z nim porozmawiać i miałem nadzieję, że mi się uda.
~ Nie. Będziemy po południu. Coś się stało?
– Nie, po prostu chciałem... – westchnąłem. – Chciałem z nim porozmawiać.
~ To nie jest dobry pomysł, Rei.
– Dlaczego?
Czekałem na odpowiedź. W między czasie położyłem się w pozycji embrionalnej. Najchętniej nie wychodziłbym dzisiaj w ogóle z łóżka.
~ Słuchaj, Rei – powiedział w końcu. – Nikt nie wie co się stało, że Ruki zrobił to, co zrobił. On z nami nie chce rozmawiać, zamknął się w sobie. Nawet na nas nie reaguje. Po prostu leży na tym jebanym łóżku i patrzy w ścianę. Martwimy się o niego – westchnął. – Nawet Meev... Nawet z nim nie chce rozmawiać.
– Może... Jakbyś mi go dał do telefonu...
~ Wątpię, Akiś. Powiedzieliśmy mu, że jeśli się odezwie to pozwolimy mu zadzwonić do Ciebie. Nie zareagował na to. On nawet nie je, nie pije. Wszystko podają mu w kroplówkach.
– Uru... Możesz coś dla mnie zrobić?
~ Jasne.
– Jak będziecie znowu u niego to napisz do mnie. Ja... Napiszę do Ciebie sms’ a, a ty dasz telefon Ruki’ emu. Powiesz, że napisałem do niego. Zrobisz to dla mnie?
~ Dobrze, Akira – odpowiedział po chwili milczenia. – Mam nadzieję, że to pomoże.
– Ja też – szepnąłem. – Muszę kończyć.
~ Trzymaj się tam, Rei. Ave.
– Ave – mruknąłem i rozłączyłem się.


* * *



– Coś nie tak, kocie? – szepnął Aoi, przytulając się do moich pleców.
– Boję się o nich – odpowiedziałem i przeczesałem grzywkę. – Żałuję tego co zrobiłem i mam nadzieję, że w końcu wszystko będzie dobrze. Martwię się o nich.
– Wiem to, wiem. Oni są dla mnie bardzo ważni. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
Uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem w jego klatkę piersiową. Czarno-włosy pocałował mnie w szyję, po czym przejechał po niej nosem.
– To moja wina – powiedziałem w końcu.
– Nie Twoja.
– Moja, kurwa! – warknąłem, obracając się w jego kierunku. – Gdyby nie ja... Gdybym się nie wtrącił między nich to do tego by nie doszło, rozumiesz?! Jak mogłem być takim skurwielem?! Nie zasługuję na ich przyjaźń... Nie zasługuję nawet na Ciebie – szepnąłem, a z moich oczu poleciały łzy.
– Nie prawda. Kouyou, posłuchaj mnie – złapał moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy. – Na początku chciałeś ich rozdzielić, jednak później pokochałeś Akirę, prawda? Robiłeś wszystko żeby był szczęśliwy. Nie obwiniaj się za to – szepnął.
Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi, całując mnie w usta. Był to agresywny pocałunek, nie pozbawiony jednak czułości. Westchnąłem i zarzuciłem mu ręce na kark, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.


* * *



W zasadzie to praktycznie cały dzień przeleżałem w łóżku. Nie zwracałem uwagi na nic. Nie obchodziło mnie to, co oni do mnie mówili. Zignorowałem również Kai’ a i Hide. Chciałem zostać sam i w końcu to zrozumieli, bo zostawili mnie samego w pokoju. Jedynie różowo-włosy siedział na swoim łóżku i coś pisał w zeszycie. Jednak nie przeszkadzał mi, bo nic nie mówił. Po prostu siedział w ciszy.
– Hide – szepnąłem cicho, przerywając ciszę, jaka była między nami.
– Tak, Reita?
Nie słyszałem już ołówka na kartce. Słychać było tylko nasze spokojne oddechy. Westchnąłem cicho.
– Mam prośbę – powiedziałem i zagryzłem wargę.
– Coś się stało? – spytał niepewnie.
– Czy... – zacząłem, ale urwałem. – Czy możesz mnie przytulić? – mruknąłem ledwo dosłyszalnie.
Obawiałem się tego, że mnie wyśmieje, wyzwie od pedałów i każe wypierdalać. Pomimo tego, że jestem tutaj trzeci dzień to czułem się jakbym znał go bardzo długo.
Odpowiedzi nie uzyskałem. Uśmiechnąłem się lekko, czując jak przytula się do moich pleców. Objął mnie delikatnie w pasie, a twarz wtulił w moje włosy. Między nami znów zapanowała cisza, ale nie przeszkadzała mi ona. Cieszyłem się, że mogłem się do kogoś przytulić.
– Też masz wrażenie, że znasz mnie od dawna?
– Tak. Odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem to myślę, że Cię kojarzę. Jednak niestety nie pamiętam skąd.
– Wiesz... Przypominasz mojego brata – powiedziałem po chwili namysłu.
– Brata?
– Tak. Uciekł z domu gdy miał jedenaście lat. Miał na imię Hideo, podobnie do Ciebie.
Nie uzyskałem odpowiedzi. Obróciłem się twarzą do niego i spojrzałem na jego twarz. Miał otwarte szeroko oczy.
– Ja... Ty... Bo... Oni... – wyszeptał.
– Nie rozumiem Cię.
– Bo... Chyba... Jesteśmy braćmi? – spojrzał niepewnie w moje oczy. – Bo... Ja uciekłem z domu i oni mnie znaleźli. Powiedziałem im, że nazywam się Hideto.
– Tak długo Cię szukałem – uśmiechnąłem się lekko.
Różowo-włosy przybliżył się do mnie i wtulił się we mnie. Objąłem go ramionami w pasie, przyciągając do siebie bliżej. Westchnąłem cicho.
– Dlaczego nie odezwałeś się do mnie od tamtego czasu? Obiecałeś.
– Przepraszam. Nie byłem gotowy, a nie chcę tam wracać.
– Nie zmuszam Cię.
– To dobrze.
Wtulił twarz w moją szyję, a ja zacząłem głaskać go po włosach. Cieszyłem się, że w końcu go znalazłem. Przez cały ten czas martwiłem się o niego, a teraz wiedziałem, że jest bezpieczny.
Po paru minutach bezczynnego leżenia dostałem sms od Uruhy, że są w szpitalu. Tak jak obiecałem napisałem dość długiego sms’ a skierowanego do Maleństwa i wysłałem. Byłem ciekawy czy to pomoże.


* * *



Patrzyłem uważnie na Ruki’ ego. Gdy powiedziałem mu, że Reita napisał do niego, wziął niepewnie telefon. Jeszcze bardziej zdziwiłem się widząc łzy w jego oczach. Blondyn spojrzał na mnie niepewnie. Po zaledwie sekundzie poczułem, że wtula się we mnie. Jego łzy moczyły moją koszulkę. Wciąż zszokowany, objąłem go ramionami i przytuliłem.
– Przepraszam – wyszeptał łamiącym się głosem.
– Za co, Rukiś? – spytałem, głaszcząc go po plecach.
– Jestem idiotą... Przepraszam. Nie chciałem tego wszystkiego, ale nie wytrzymałem. Yune... On... Prawie mnie zgwałcił, Uruha.
Zamarłem, a on wtulił się we mnie jeszcze mocniej. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Jak to Yune prawie go zgwałcił? Dlaczego nic wcześniej nie powiedział?
– Jak to... zgwałcił? – szepnąłem.
– On dobierał się do mnie odkąd powiedziałeś, że jesteś z Reitą. Nie chciałem Was tym martwić, więc nic nie mówiłem. Każdy z Was miał własne problemy, a ja nie chciałem Wam narzucać jeszcze moich. Przepraszam.
– Jesteś idiotą.
– Wiem to. Przepraszam.
– Cii.. Nic się nie stało, ale następnym razem powiedz gdy masz problemy.
Mruknął coś sennie, kładąc głowę na moim ramieniu. Po chwili spał. Do sali wszedł Aoi i spojrzał na nas zszokowany. Jednak szybko otrząsnął się i pomógł mi położyć Takanori’ ego do łóżka. Czarno-włosy usiadł na krzesełku, a ja mu na kolanach, po czym opowiedziałem mu o wszystkim.


* * *



Byłem ciekawy czy to zadziała. Miałem nadzieję, że dotrze coś do niego i zacznie się w końcu odzywać, jeść i pić. Po jakimś czasie do pokoju wszedł Kai. Akurat siedziałem na łóżku i rozmawiałem z Hide. Czarno-włosy podszedł do nas i usiadł obok mnie, po czym spojrzał na nas.
– Wszystko w porządku? – spytał z troską w głosie.
– Chyba tak – mruknąłem.
– Chyba?
Młodszy westchnął i powoli opowiedział mu o tym, co odkryliśmy. Kai na początku był zszokowany, ale później cieszył się, że znaleźliśmy się. Powiedział nam również, że pogodził się z Miyavi’ m. W tym roku kończył liceum, więc przeprowadzi się do Kanagawy i wszyscy będą zadowoleni; Meev, bo będzie go mieć przy sobie oraz jego rodzice.
Uśmiechnąłem się lekko i położyłem na łóżku. Byłem zmęczony tym wszystkim. Zastanawiałem się również nad tym czy Ruki zaczął się odzywać. W zasadzie to cały wieczór myślałem o nim. W końcu dostałem sms’ a od Uru.
„Rei... Nie wiem coś ty mu napisał, ale podziałało. Je, pije, rozmawia. Zachowuje się tak, jakby tamtego okresu nie było. Nie wiem coś mu zrobił, ale trzymaj tak dalej.”
Odetchnąłem z ulgą, czytając to. Jednak nie odpisałem mu. Jakoś nie widziałem potrzeby żeby cokolwiek mu pisać. Miałem nadzieję, że w końcu będzie lepiej, a jutrzejszy dzień nie będzie taki, jak dzisiejszy.
Kai poszedł do swojego pokoju po jedenastej. Poszedłem do łazienki i zrobiłem wieczorną toaletę, po czym położyłem się do łóżka.
– Dobranoc, Rei – usłyszałem cichy głos Hide.
– Dobranoc – odpowiedziałem po chwili, zamykając oczy.


________________________

Wytrwaliście do końca? Brawo *śmiech* Mam nadzieję, że się nie zanudziliście ani nic. Starałam się nie robić z tego smutasa, nie wiem czy mi wyszło.

Odpowiedzi:
Diru: Ojojojojoj. Mam się bać, Emoś- chan? :c Naprawdę jesteś w stanie mnie pobić?? *płacze* A myślałam... Myślałam, że coś dla Ciebie znaczę! Wiesz... Wiesz... Ale i tak kocham moje słodziutkie Ukeeeee <3 Ano wiem, że nie masz weny i rozumiem to c: Takie życie.

Kira Sakamoto: Heh. Ja również tak robię. Słuchawki na uszach i mnie nie ma *śmiech* Długo myślałam nad tym skąd on może go znać i to był największy problem w tym, ale mam nadzieję, że jakoś sprostałam wymogom co do nich ^^

Black Cherry: Ano.. Jeśli ja piję kawę (co zdarza się bardzo rzadko) to nie słodzę, nie daję mleka... Piję taką zwykłą, bo taka jest najlepsza :3 Właśnie myśląc nad postacią tatulka wzięłam imię od TEGO Kenji'ego *śmiech* Wiesz... Hide to właśnie TEN Hide.

Kaoru Kuroki: Cieszę się, że Ci się jak na razie podoba i mam nadzieję, że tamto coś wyżej zadowoliło Cię w jakiś sposób. Mnie się tamto osobiście nie podoba.

ItoshiiShizu Sekai: Dziękuję za miłe słowa... Ale jakoś Cię nie kojarzę. Nie byłam na tych blogach, ale jeśli znajdę chwilkę czasu to na pewno zajrzę.

Chinatsu Enma Yuuriko: Ahahahhaha. Właśnie Akiś miał być tutaj takim skurwielem :3 Zgadzam się z tym, że Yune wykastrować *śmiech* Ale jak ReiRei wróci to lepiej niech uważa ^^ DOKŁADNĄ przyczynę tego wszystkiego poznasz w epilogu, ewentualnie coś tam mogę napisać w następnych rozdziałach.

Tynka: Napracowałam? Hm.. Jeśli można to tak nazwać *śmiech* Dziękuję za miłe słowa. Wena kiedyś Ci wróci tak jak mi magicznie wróciła! ALLELUJA!

Yume Suzuki: Czy nie chodziło Ci o to, że jeśli Ruks umrze to ty nie przeżyjesz? *drapie się po głowie* Ja to właśnie tak odczytałam. Też czasem nie potrafię napisać nic sensownego co zresztą widać...


11 komentarzy:

  1. Uhu, podziałało c(*c*c)
    Napisałabyś, co on mu napisał?
    Uru to skurwiel, naprawdę. Yune da się zrozumieć. Skoro Rei był i tak z Uru, to Yune korzystał mimo, że chamsko.
    Myślałam, że Rei jest bez uczuć, ale jednak mu na Ru zależy. Yay \(@*+*@)/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jestem ciekawa jak Kai miałbyć liderem i być przy zajściu z Yune, skoro jest też w surowych rodzicach.

      Usuń
    2. hmm? chyba nie rozumiem.

      Usuń
    3. ahhhh.. już wiem, mój błąd. zaraz poprawię ^^

      Usuń
  2. Cieszymy się że wena ci wróciła bo moja chyba uciekła ale może mimo to,dziś uda mi się coś napisać.
    Notka super...
    Ej czemu nie napisałaś tego esa co Reita napisał do Rukiego?
    A feeee wredna ty :D
    nooo nic życzę weny i przesyłam 100 buziaczków:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, już się doczekać nie mogę następnej notki. Też jestem ciekawa co mu tam Rei w esku napisał...

    OdpowiedzUsuń
  4. No wkońcu się doczekałam ^^ na kolejną część A poza tym Życzę więcej weny :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Yey~
    wróciłaś do małego światka literackiego! Liv się cieszy!
    Co do ficka...cudne!
    Ten mały zwrot akcji. To znalezienie brata Reity i powrót Rukiego do świata. No brak słów.
    Właściwie zaczęłam to czytać, gdyż zobaczyłam 'Kai' gdzieś w pierwszych częściach (wielka fanka paringów z Kaiem) i jakoś tak poszło.
    Świetne! Życzę coraz więcej weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Yee, w końcu jakiś rozdział C: Cieszę się, że choć na chwilę wróciła do Ciebie wena i obyś miała ją częściej.
    Rozdział jak zwykle super, jedynie powtórzenia były. Albo coś mi sie pokićkało w łepetynie :"D
    No i wreszcie dowiedziałam się, skąd Reiciak i Hide się znają ^^ I z Ruksem lepiej... Czyli w ogóle super C:
    Czekam na kolejny rozdział, weny życzę i miłych wakacji ^^
    Wybacz, że z anonima walę, ale mi się logować nie chce xD
    ~ Kaoru Kuroki

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobrze :d Zaginiony braciszek :D Zabiję cię jeśli na następną część tyle będę musiała czekać!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie *.* Rukiś tak trzymać!!
    Tylko jedno ALE - za szybko była ta scena z braćmi... Co on ma amnesie, że taki zdziwiony? Xd

    OdpowiedzUsuń