piątek, 2 sierpnia 2013

Something more? Kazuki x Uruha, 07

Dzień dobry!

Dzisiaj wróciłam ze szpitala.. Noga boli, itd., ale cieszę się, że jestem już w domu. Dodaję kolejny rozdział... Jestem złaaa! Przerwałam w takim momencie ^^

Zapraszam.





Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)


Westchnąłem cicho, poprawiając kolczyk w wardze, bo mi Uru przekrzywił. Ciekawe kto przerwał nam w takim momencie. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do mieszkania, zakładałem, że to trzy nowe osoby.

- Stary, nie ma Cię na próbie, dodzwonić się do Ciebie nie można. Co z Tobą? - spytał Reita. Spojrzałem na nich spod byka. 
– Ruki’ ego też nie było - mruknąłem.

Westchnąłem cicho i wstałem, idąc do łazienki. Oczywiście musiałem przytrzymać się ściany i szafki, ale jakoś doszedłem.

- Bo Ruki ma coś z gardłem i strasznie skrzeczy - stwierdził Kai. Westchnąłem cierpiętniczo. 
- Jeszcze coś? Przerwaliście mi naukę do egzaminu - tak naprawdę przerwali mi badanie ust Kazuki' ego, ale pomińmy ten fakt.

Załatwiłem swoje potrzeby i umyłem ręce. Zakręciło mi się w głowie, więc musiałem przysiąść na brzegu wanny. Jebana choroba. Jednak później wstałem i powoli poszedłem do sypialni.

- Dobra, ale jutro widzimy Cię na próbie - powiedział Kai. Wziąłem głęboki oddech. 
- Do egzaminów mnie nie będzie. Nie wiem, jak wy, ale ja chcę zdać - powiedziałem i kątem oka zauważyłem, jak Kazuki próbuje dojść do sypialni. Podbiegłem do niego, łapiąc go w pasie. - Czemu mnie nie zawołałeś? Ledwo stoisz na nogach.

- Poradziłbym sobie – mruknąłem cicho. – Nie tak mocno – złapałem go za rękę, którą ściskał moje biodro. Bolało.

- Przepraszam - powiedziałem ze skruchą. Nie chciałem sprawiać mu bólu. - Nie chciałem.

- Wiem. Idź do nich – wskazałem jego przyjaciół, którzy patrzyli na nas. – Poradzę sobie – odsunąłem się od niego. – No już – popchnąłem go lekko w ich stronę, a sam wszedłem do sypialni.

Westchnąłem. Nie chciałem siedzieć z nimi. Wolałem iść do chłopaka. Nie chciał ze mną siedzieć? 
- My już pójdziemy - oznajmił Aoi, uśmiechając się do mnie. Po chwili już ich nie było. Wyjąłem telefon i sprawdziłem pocztę. Był mail od Ruksa. Wróciłem do sypialni i siadając na łóżku, chwyciłem gitarę.

Gdy wrócił do sypialni, leżałem w łóżku i miałem zamknięte oczy. Prawdę mówiąc cholernie źle się czułem, a na dodatek było mi niedobrze.

Spojrzałem na niego. Był strasznie blady. Odłożyłem instrument i przysunąłem się do niego.
- Co Ci jest, słońce? - spytałem, głaszcząc go po policzku.

- Źle się czuję – mruknąłem. – I mi niedobrze – nawet nie otwierałem oczu. Nie chciałem. Wtuliłem się w jego rękę.

- Potrzebujesz czegoś? Może wody, jakiś leków? - zacząłem panikować. Martwiłem się o niego.

- Nie, nie trzeba – uśmiechnąłem się słabo. – Zagrasz mi co? – spytałem cicho. To mnie uspokajało.

- Pewnie - powiedziałem i dorwałem gitarę. Zacząłem grać drugą piosenkę, tylko na akustyku. Było to "Regret".

Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Wyglądał pięknie z tym skupieniem na twarzy i lekkim uśmiechem.

Sunąłem palcami po gryfie. Tę piosenkę znałem bardzo dobrze. Miałem ją opanowaną do perfekcji. Czułem, że Kazuki mi się przygląda. Serce zaczęło mi bić szybciej. Boże, jak on na mnie działał.

- Śliczny – zacząłem gdy skończył. – Mógłbyś zagrać tą co masz na egzamin? Akordy masz, prawda? – uśmiechnąłem się, układając wygodniej.

- Um.. okej - powiedziałem i zacząłem grać, patrząc na telefon. Chciałem to zagrać jak najlepiej. Musiało mi się udać.

Z uśmiechem patrzyłem jak się dla mnie stara. Aż mi się zrobiło lepiej. Wziąłem herbatę i usiadłem, opierając się o poduszki. Wciąż na niego patrzyłem.

Zagryzłem wargę, przyciskając odpowiednie struny. Bałem się, że mi nie wyjdzie. Miałem nadzieję, że mu się spodoba.

Nie mogłem się na niego napatrzeć. Wyglądał cudownie. Prawie nie trafiałem kubkiem do ust, tak mnie dekoncentrował.

Starałem się zagrać tak dobrze, jak wtedy, gdy ćwiczyłem z Ruki' m. Widziałem, że na mnie patrzy. Właśnie dlatego bałem się, że mi się nie uda. Nie mogłem się skupić na grze, gdy tak przeszywał mnie wzrokiem.

W końcu skończył grać, a ja uśmiechnąłem się czule do niego.
- Grasz cudownie – szepnąłem. Wciąż było mi słabo, ale to było chyba normalne w moim stanie.

Uśmiechnąłem się nieśmiało. Nigdy nie twierdziłem, że gram dobrze. Czułem, jak się rumienię. Cieszyłem się, że mu się podobało.

- Przepraszam. Jestem śpiący. Możesz dalej grać, nie przeszkadza mi to – pogłaskałem go po kolanie i zamknąłem oczy. Chciałem się zdrzemnąć.

Jednak nie grałem dalej. Wolałem patrzeć na niego. W pewnym momencie wpadłem na pewien pomysł. Zacząłem grać kołysankę, którą kiedyś grał mi tata. Zawsze przy niej zasypiałem. Później mnie jej nauczył.

Uśmiechnąłem się przez sen, wtulając mocniej w poduszkę. Słyszałem, że mi grał, doceniałem to.

Zauważyłem, że spał, jednak grałem. Uśmiechałem się, widząc jego spokojną twarz. Po chwili odłożyłem gitarę i przysunąłem się do niego. Pocałowałem go w czoło, po czym wyszedłem z pokoju, by zrobić sobie coś do jedzenia. Znowu byłem głodny.

Obróciłem się na drugi bok. Nie budziłem się, byłem zbyt wyczerpany tym wszystkim. Jedyne co teraz chciałem to spać.

Zjadłem kanapki, ale nie wróciłem do sypialni. Nie chciałem, żeby się obudził. Usiadłem w salonie i włączyłem telewizję.

Gdy się obudziłem, usłyszałem głos mojego ojczyma. Skrzywiłem się lekko, podnosząc się do siadu. Musiałem skorzystać z toalety, więc wstałem i powoli ruszyłem do łazienki.

- Człowieku, czego ty ode mnie chcesz? - powiedziałem zirytowanym głosem. Miałem już dość tego faceta. Czepiał się jak moja matka.

- Uru? – mruknąłem, stając w drzwiach od salonu. On kłócił się z moim ojczymem? Pewnie on znowu się czepiał o byle gówno.

Spojrzałem na szatyna, uśmiechając się do niego.
- Jak się czujesz? - spytałem, podchodząc do niego.

- Nie wiem.. Chyba dobrze. O co się rzucał? – spytałem, mrużąc oczy. Widziałem na sobie jego wzrok, ale nie przejąłem się tym.

- Że powinienem się wziąć do roboty, a nie całe życie się obijać - mruknąłem wkurzony. Jak mam się wziąć do roboty przy dziennych studiach?

- Nic nowego – wzruszyłem ramionami. – Przyzwyczaiłem się już do tego.. Muszę do łazienki – uśmiechnąłem się lekko, idąc do w/w pomieszczenia.

- Zamiast się dąsać, byś się zajął szukaniem roboty - warknął na mnie, siadając na fotelu. 
- Jak mam pracować, kiedy studiuję?! Dziennie, kurwa!

Po paru minutach wyszedłem z łazienki i podszedłem do niego.
- Skończ już – warknąłem. – Nudny się już z tym robisz. Chłopak studiuję, uczy się... Robi coś, czego ty nigdy nie robiłeś. To Cię dziwi? Chodź, nie warto – szepnąłem i pociągnąłem go do pokoju.

Westchnąłem i poszedłem za nim. Usiadłem na łóżku. 
- Nie będzie Ci przeszkadzało, jak trochę pogram na elektryku? Chyba muszę się zająć drugą piosenką - podrapałem się po głowie.

Zamknąłem drzwi na klucz i usiadłem na łóżku.
- Nie, nie będzie.. Chyba musiałbym się rozpakować – mruknąłem, klękając na podłodze. Nie chciało mi się.

- To może Ci pomogę? I tak powinienem Ci zrobić trochę miejsca w garderobie - powiedziałem z uśmiechem. Pograć mogę później.

- Nie wiem – mruknąłem, patrząc na pudła. – I tak nie umiem się za to zabrać. A zresztą chyba powinieneś ćwiczyć, prawda?

- To może poczekać - uśmiechnąłem się. Wstałem i podszedłem do półki z płytami. Włączyłem jakiegoś dobrego rocka, ale niezbyt głośno. Nie chciałem, żeby rozbolała go głowa. - Chodź. Te pudła nie mogą tak stać, bo kiedyś się serio o nie zabiję.

Westchnąłem cicho i przysunąłem się do pierwszego lepszego pudła. Były w nim ubrania na mniejsze koncerty.
- Czy oni wiedzą, że tu jest jedno łóżko? – spytałem cicho z uśmiechem.

- Mama wie, nie wiem jak Twój ojczym - zaśmiałem się i podszedłem do drzwi garderoby. Była spora, więc na pewno starczy miejsca dla nas obojga.

- Ahm – mruknąłem, siadając koło pudła i patrząc na niego. Jakoś nie chciało mi się zabierać za rozpakowywanie. Położyłem się na plecach.

Spojrzałem na chłopaka, a ręce mi opadły. 
- Słońce, źle się czujesz? - spytałem, podchodząc i siadając obok niego po turecku.

- Nie, po prostu mi się nie chce – zaśmiałem się cicho, patrząc mu w oczy. Czy to nie mogło stać w tych pudłach?

- Wstawaj, leniu - powiedziałem i złapałem go, podnosząc do siadu. - Trzeba to rozpakować. Nie będziesz całe życie na kartonach.

- Ale mi się nie chce – mruknąłem, nachylając się nad nim. Przytuliłem go, wtulając twarz w jego szyję.

Westchnąłem, przytulając go do siebie.
- To Ty się połóż, a ja Cię rozpakuję - powiedziałem, odsuwając się od niego na parę centymetrów, patrząc mu w oczy.

- Nie – mruknąłem, całując go w nos. – Dam radę – wywróciłem oczami, podchodząc na czworaka do następnego pudła.

Wróciłem do garderoby i zacząłem w niej sprzątać. Przygotowałem sobie worek, by wyrzucić ciuchy, których już nie nosze. Nagle w oczy wpadło mi jakieś fioletowe ubranie. Wziąłem wieszak do ręki.
- O nie! Tylko no to! Giń zmoro nieczysta! - wrzasnąłem na to ubranie. Koncertowe wdzianko. Ono odkrywało mi uda. Nie lubiłem tego.

Podszedłem do niego i wziąłem od niego spodenki. Spojrzałem na niego świecącymi się oczami.
- Ubierz – poprosiłem cicho.

- Chyba sobie żartujesz? Nie ma mowy - powiedziałem, zabierając mu te okropne ciuchy, po czym wrzuciłem je worka. - To jest mój koszmar nocny.

- Nie – wyciągnąłem spodenki. – Ubierz je, proszę – podszedłem do niego i przytuliłem go. Przejechałem nosem po jego szyi. – Śliczny...

- Nie rób tak. To jest chwyt poniżej pasa - mruknąłem, powstrzymując się od jęku. - Oj no dobra, tylko nie rób - mruknąłem, po czym wypchnąłem go delikatnie z garderoby, zamykając ją. Zdjąłem spodnie, zakładając te okropne spodenki. Doczepiłem te nogawki, które odkrywały mi uda i z ogromnym rumieńcem, wyszedłem z garderoby.

Patrzyłem na niego z otwartymi ustami i pewnie szokiem wymalowanym na twarzy. Podszedłem do niego, po czym przejechałem ręką po jego udzie.
- Wyglądasz pięknie – szepnąłem mu do ucha.

- Wcale nie! Wyglądam okropnie. Nie lubię swoich nóg, a to wdzianko mi je perfidnie odkrywa - powiedziałem czując, że jeszcze bardziej się rumienie.

- A mi się Twoje nogi podobają – odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego uda. Pewnie nie jedna dziewczyna mu ich zazdrościła.

Uśmiechnąłem się nieśmiało, drapiąc się po głowie. Chciałem się już przebrać. Czułem się nagi w tych spodenkach. Zbyt dużo odkrywały.

- Jak dla mnie to możesz w nich chodzić dzień w dzień – szepnąłem, przytulając go do siebie. Musnąłem jego szyję ustami.

Zagryzłem wargę. Czy on musiał to wykorzystywać? To nie było fajne. Zadrżałem.

Uśmiechnąłem się lekko, po czym pocałowałem go w usta. Był to delikatny i czuły pocałunek..

Odwzajemniłem pocałunek, zarzucając mu ręce na szyję. Po chwili jednak odsunąłem się od niego. 
- Chodź, bo nigdy tego nie skończymy. Idę się ubrać.

- Nie, proszę. Chociaż dzisiaj – szepnąłem, przytulając się do niego mocniej. Nie chciałem żeby się przebierał.

- Ale ja nie lubię tych spodni... - mruknąłem zażenowany. Jednak kiedy zobaczyłem jego minę... - No dobra.

- Kocham Cię – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek. Cieszyłem się, że był w stanie zrobić dla mnie coś takiego.

- Ja Ciebie też - powiedziałem, wracając do garderoby i stając tyłem do chłopaka. Musiałem pozbyć się rumieńca. Schyliłem się, sięgając do worka. Postanowiłem nie wyrzucać tego ubrania.

Zagryzłem wargę gdy schylił się i wypiął do mnie swoje pośladki. On to miał nogi. Nie mogłem się na niego napatrzeć.

Wyprostowałem się, odwieszając kamizelkę na wieszak. Dość długo zajęło mi ogarnięcie tego syfu. Ostatecznie nic nie wyrzuciłem, tylko bardziej ścisnąłem do siebie. Było tu sporo wolnego miejsca na rzeczy szatyna. Wyszedłem z pomieszczenia, siadając na łóżku. Oparłem się na rękach, zakładając nogę na nogę. Zacząłem przyglądać się chłopakowi.

On mnie kusił i robił to specjalnie. Westchnąłem cicho żeby się uspokoić i usiadłem na ziemi. Wziąłem do ręki jedno z pudeł i zacząłem przeglądać jego zawartość.

Uśmiechnąłem się delikatnie, przejeżdżając palcem po jego karku. Widziałem, jak się wzdrygnął.

Zamknąłem na chwilę oczy i zagryzłem wargę. Zacząłem rozpakowywać moje sceniczne stroje.

Czułem, jaki jest spięty. Położyłem obie dłonie na jego ramionach i powoli zacząłem go masować. Chciałem, żeby się rozluźnił.

Próbowałem się rozpakować co było trudne, bo nienawidziłem tego, a on jeszcze przez cały czas mnie kusił. W końcu wziąłem pudło i poszedłem do garderoby, żeby tam poukładać moje ubrania.

Westchnąłem i opadłem na plecy. Przeniosłem się w głąb łóżka, układając wygodniej. Przyglądałem mu się przez otwarte drzwi.

Po dwóch godzinach w końcu się rozpakowałem. Opadłem na łóżko obok chłopaka. Nic mi się już nie chciało, a na dodatek zrobiłem się głodny.

Leżałem spokojnie. Przez te dwie godziny strasznie mi się nudziło. Mogłem pograć. Nie pomyślałem. Przysunąłem się do Kazuki' ego, wtulając się w niego.

Objąłem go ramionami, dłonią specjalnie zahaczając o jego udo. Drugą rękę wplotłem w jego włosy, przeczesując je delikatnie.

Byłem strasznie znudzony. Przymknąłem oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Uwielbiałem go. Uspokajał mnie.

- Idę coś zjeść, jesteś głodny? – spytałem, całując go w czoło. Wiedziałem już na co miałem ochotę i miałem zamiar to zjeść.

Słyszałem, jak coś do mnie mówi, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć. Zasnąłem. Ostatnio często mi się to zdarzało. Chyba odsypiałem ten nieprzespany czas.

Uśmiechnąłem się rozczulony i wydostałem spod jego uścisku. Nakryłem go kołdrą, a sam wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi. Ruszyłem do kuchni.

Było mi ciepło. Wtuliłem się w poduszkę, marszcząc nos. Nie chciałem, żeby wychodził, ale nie miałem jak go zatrzymać.

Wyciągnąłem tuńczyka, sałatę i wszystko na co miałem ochotę, po czym zacząłem sobie robić sałatkę. Po dziesięciu minutach wróciłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Podszedłem do łóżka i usiadłem, opierając się o poduszki. Zacząłem jeść.

Czułem, że wrócił. Jednak teraz skupiony byłem na śnie. Nie był przyjemny. Śnił mi się tata. A raczej... ten dzień.

Jadłem sałatkę, a kątem oka zauważyłem, że Uru kręci się niespokojnie. Przysunąłem się do niego i zacząłem głaskać go po włosach.

Wiedziałem, że głaszcze mnie po głowie. Jednak to nie pomogło. Po chwili obudziłem się, ciężko dysząc. Jednak nie płakałem, co bardzo mnie dziwiło.

Odłożyłem miskę na bok, przytulając go do siebie. Wplotłem palce w jego włosy i przeczesałem je.
- Coś złego Ci się śniło?

- Mhm... - mruknąłem. Uspokoiłem się dość szybko. Wtuliłem twarz w jego szyję, wdychając zapach jego perfum. Jego osoba koiła moje nerwy.

- Już dobrze? – spytałem czule i napiłem się zimnej już herbaty. Przytuliłem go mocniej do siebie.

- Tak - powiedziałem, układając głowę na jego ramieniu. Po chwili odsunąłem się od niego. -Idę poćwiczyć - oznajmiłem, uśmiechając się do niego. Wstałem i wziąłem do ręki gitarę, przewieszając ją sobie przez ramię. Podłączyłem instrument do wzmacniacza i zacząłem grać "Dripping Insanity."

Znowu wziąłem sałatkę do ręki i zacząłem jeść. Ciągle patrzyłem na chłopaka, a konkretniej to na jego nogi.

Nie mogłem się skupić przez to jego spojrzenie. W pewnym momencie wpadł mi do głowy pewien pomysł. Przestałem grać i odwróciłem się do wzmacniacza i nachyliłem się nad nim, ustawiając go na inny ton. Skoro tak lubi patrzeć, to niech sobie popatrzy.

Uśmiechnąłem się lekko. Odłożyłem naczynie i podszedłem do niego, przytulając się do jego pleców.
- Nie kuś mnie tak – szepnąłem mu do ucha, przejeżdżając dłonią po jego odsłoniętym udzie.

- Bo? - spytałem, uśmiechając się wrednie. Lubiłem się drażnić z ludźmi, a z nim w szczególności.

- Bo kiedyś nie wytrzymam i Cię wezmę siłą – wymruczałem mu do ucha i polizałem go po szyi.

- Ha, dobre sobie! - zaśmiałem się. Zignorowałem tę zaczepkę w postaci lizania mojej szyi. Byłem ciekaw, co jeszcze ma do powiedzenia.

Zdjąłem z niego gitarę i odłożyłem ją na bok. Spojrzałem mu w oczy, zaczynając pchać go w stronę łóżka. Naparłem na niego tak, że się na nie położył. Usiadłem mu na biodrach.

Uśmiechnąłem się. Zastanawiało mnie, jak daleko się posunie, zważając na fakt, że w domu był jego ojczym.

Wciąż patrząc mu w oczy, schyliłem się i pocałowałem go namiętnie. Od razu pogłębiłem pocałunek.

Widzę, że ktoś tu pokazuje pazurki. Oddałem pocałunek, kładąc mu dłonie na biodrach. Robiło się coraz ciekawiej.

Byłem ciekawy na ile mi pozwoli. Rękami zacząłem gładzić jego uda po wewnętrznej stronie, jednocześnie zmuszając go do rozszerzenia nóg.

Uśmiechnąłem się w jego usta, dłonie przenosząc na jego szyję. Jedną rękę wplotłem w jego włosy, przeczesując je delikatnie. Drugą położyłem na jego policzku, gładząc go kciukiem.

Ręką przejechałem po dość sporym wybrzuszeniu w jego spodenkach i zacząłem głaskać jego brzuch. Również się uśmiechnąłem, zaczynając całować go bardziej namiętnie.

Mruknąłem, czując jego rękę na swojej męskości. Nieźle się już podnieciłem. Zastanawiało mnie, co ma zamiar zrobić.

Włożyłem mu rękę pod koszulkę, przejeżdżając paznokciami po jego brzuchu. Otarłem się udem o jego członka.

Zamruczałem. Czułem mrowienie w podbrzuszu. Robiło mi się coraz ciaśniej w tych głupich spodenkach. Byłem głupi i mogłem się przebrać.

Powoli zjechałem rękami niżej i dotarłem do zapięcia w jego spodenkach. Zacząłem powoli odpinać guzik oraz rozporek.

"Czyli jednak". Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, całując zachłannie. Było mi strasznie gorąco. Czułem, jak ponownie dotyka mojego członka.

Nie wiem jak, ale zsunąłem z niego spodenki. Oderwałem się od jego ust na sekundę żeby zdjąć z niego koszulkę, a następnie znowu wpiłem się w jego usta, od razu pogłębiając pocałunek.

Jak to się stało, że zostałem w samych bokserkach? Postanowiłem nie być dłużnym. Włożyłem mu ręce pod koszulkę, podwijając ją. Po chwili oderwałem się od niego, zdejmując mu bluzkę i rzucając ją gdzieś w kąt. Złapałem go za kark, przyciągając do kolejnego pocałunku.

Spiąłem się gdy ściągnął ze mnie bluzkę. Wyglądałem okropnie po tym czasie gdy nie jadłem. Wystające kości biodrowe, widoczne żebra... Nie lubiłem siebie.


Przejechałem dłońmi po jego torsie, czując wystające żebra. Pogłaskałem go po nich, nadal całując. Nie chciałem, żeby się zniechęcił.

2 komentarze:

  1. Jak znam Yaoistki, to pewnie do niczego nie dojdzie -_-

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohhh.... W takim momencie przerwać oohhhh....
    Ale fajnie w końcu do czegoś doszło bo już myślałam że nici z seksu.
    Tak, tak jestem cholerną Yaoistką, przez 5 minus wrzeszczałam bo się skończyło w takim momencie, o mało co się nie popłakałam.

    OdpowiedzUsuń