piątek, 2 sierpnia 2013

Something more? Kazuki x Uruha, 08

Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)


Odsunąłem się od jego ust i wtuliłem twarz w jego szyję.
- Wyglądam okropnie – szepnąłem, zjeżdżając ręką na jego członka, którego zacząłem dotykać przez bokserki.

Jęknąłem cicho. 
- Wcale nie - powiedziałem, głaskając go po klatce piersiowej. - Potem się zajmę Twoją wagą.

Przyssałem się do skóry na jego szyi, robiąc mu malinkę. Dłońmi znowu rozpocząłem wędrówkę po jego klatce piersiowej oraz brzuchu.

Doprowadzał mnie do obłędu. Zagryzłem wargę, gdy zrobił mi malinkę. Objąłem go za szyję, po czym zacząłem go po niej całować.

Wiedziałem, że wyglądałem jak strach na wróble, nawet gorzej. Nawet ubrania na mnie wisiały. Odchyliłem głowę do tyłu i przejechałem paznokciami po jego bokach.

Również zassałem się na jego skórze, zostawiając kilka czerwonych śladów. Zadrżałem, czując łaskotanie na moich bokach.

Nagle cały pośpiech gdzieś uleciał. Powoli zacząłem całować jego szyję oraz klatkę piersiową, gdzie nie-gdzie zostawiając malinki.

Droczył się ze mną. Wiedział, że długo nie wytrzymam, dlatego mnie tak męczył. - Nie baw się.

Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go namiętnie w usta. Powoli ściągnąłem z niego bokserki, przejeżdżając palcami po jego męskości.

Nagle usłyszałem kroki oraz pukanie do drzwi. 
- Chłopcy, ja wychodzę do pracy. A twoja mama będzie za jakąś godzinę - oznajmił ojczym chłopaka, po czym dało się słyszeć zamykanie drzwi. Teraz już nie musiałem się powstrzymywać. Jęknąłem cicho.

Uśmiechnąłem się łobuzersko i ścisnąłem jego penisa, jednocześnie odsuwając się od jego ust. Teraz mogłem się pobawić.

Zacisnąłem powieki, a z mojego gardła wydobył się dość głośny jęk. Położyłem ręce wzdłuż mojego ciała, zaciskając dłonie na czarnej pościeli.

- Hm.. Zasłużyłeś? – wymruczałem mu do ucha, zabierając rękę.  Byłem ciekawy czy ciągle będzie tak leżał.

Nic nie powiedziałem, tylko przyciągnąłem go do pocałunku jedną ręką, a drugą zacząłem odpinać jego spodnie. Gdy już mi się udało, zacząłem powoli pocierać jego nabrzmiałą już męskość.

Uśmiechnąłem się delikatnie. Jednak w dalszym ciągu nie zająłem się jego problemem. Oddałem pocałunek, pogłębiając go.

Z wielkim trudem zsunąłem z niego spodnie, wsuwając dłoń pod materiał jego bokserek. Powoli, bez żadnego pośpiechu zacząłem pocierać i ugniatać jego penisa.

Jęknąłem w jego usta, gryząc jego wargę. Zasłużył – pomyślałem, zjeżdżając ręką na jego krocze. Delikatnie ująłem go w dłoń i nieśpiesznie zacząłem poruszać dłonią.

Jęknąłem. Byłem ciekaw, czy na tym się skończy, czy pójdzie na całość. Nie pogardziłbym drugą opcją.

Z trudem odsunąłem się od jego ust, ale zacząłem lizać i przygryzać jego szyję.
- Nie mam nic do nawilżenia, obliż – mruknąłem, przejeżdżając palcami po jego wargach.

Złapałem ręką jego dłoń i zacząłem oblizywać jego palce, patrząc się na niego wyzywająco.

Uśmiechnąłem się i ugryzłem go w ramię. Po chwili wziąłem rękę i rozszerzyłem mu bardziej nogi. Palcem obrysowałem jego wejście.
- Chcesz? – spytałem.

- Chcę - wymruczałem. Nie wiem, co się ze mną działo, bo nigdy taki nie byłem. To on tak na mnie działał.

- Jak mam to zrobić? Mocno? – drażniłem go dalej. Włożyłem zaledwie kawałek palca, jednak zaraz go wyciągnąłem.

- Mhm - mruknąłem, kiwając głową. Chciałem go już poczuć. Wiedziałem, że długo już nie wytrzymam.

- Nie dosłyszałem – mruknąłem prowokującym głosem. Zatrzymałem rękę na jego członku. Chciałem się z nim podrażnić.

- Mocno - powiedziałem. Chciałem by w końcu zabrał się do roboty, a nie się ze mną drażnił.

Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem mu w oczy, po czym włożyłem w niego pierwszy palec, od razu nim poruszając.

Jęknąłem głośno. Czułem, jak wsuwa go coraz głębiej. Bolało, ale chciałem tego. Kiedyś lubiłem ostry seks, więc nie narzekałem.

Polizałem go po dolnej wardze, znowu wpijając się namiętnie w jego usta. Zacząłem poruszać palcem.

Oddałem pocałunek, chcąc więcej. To mi nie wystarczało. Przejechałem rękoma po jego torsie, zmierzając dłońmi do jego członka. Ponownie wsunąłem mu jedną rękę pod materiał bokserek, pocierając czubek jego penisa. Drugą rękę położyłem na jego pośladku, ugniatając go.

Uśmiechnąłem się w jego usta i dodałem drugi palec, od razu nimi poruszając. Po jego zachowaniu mogłem stwierdzić, że lubił ostrzejsze zabawy.

Zacisnąłem mięśnie na jego palcach, by czuć je bardziej. Po chwili zsunąłem jego bokserki, jedną dłonią ugniatając jego jądra, a drugą poruszając na jego penisie.

Dodałem kolejny palec, rozszerzając jego nogi bardziej. Drugą ręką znowu zacząłem gładzić jego udo.

Jęknąłem w jego usta, czując trzeci palec. Podobało mi się to. Ścisnąłem mocniej jego jądra, jednocześnie delikatnie drapiąc paznokciami jego męskość.

Jęknąłem odsuwając się od jego ust. Polizałem go po szyi i zrobiłem na niej kolejną malinkę. Wyjąłem z niego palce. Potarłem męskością jego czerwone wejście.

Poruszyłem ochoczo biodrami. Nie mogłem się już doczekać. Byłem strasznie zniecierpliwiony. Chciałem go już poczuć.

- Hm.. No nie wiem czy zasłużyłeś – polizałem go za uchem. Kochałem się z nim drażnić, miał wtedy słodką minę.

Myślałem, że go rozniosę. Nie lubiłem, gdy się ze mną droczył. 
- Proszę Cię, nooo! - zajęczałem. Nie mogłem już dłużej czekać.

Ugryzłem go w ramię, wsuwając się w jego ciasne wnętrze. Nigdy nie czułem jeszcze czegoś tak ciasnego. Jęknąłem i zacząłem poruszać delikatnie biodrami.

Jęknąłem przeciągle. Czułem ból, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem na ostro. Było mi tak dobrze.

Musiałem zatrzymać się na chwilę, bo zaczęło kręcić mi się w głowie. Jednak po chwili było już lepiej. Zacząłem poruszać biodrami.

- Ahhhhhhhhh...! - krzyknąłem z rozkoszy. Nikogo nie było, więc mogłem krzyczeć i jęczeć do woli. Czułem się wspaniale.

Słysząc jego jęki i krzyki zacząłem poruszać się bardziej brutalnie. Po chwili znowu go pocałowałem, tym razem bardziej agresywnie.

Oddałem pocałunek, jęcząc w jego usta. Krzyknąłem, gdy uderzył w czuły punkt.

Wyszedłem z niego do końca, a następnie wbiłem po same jądra. Jego ciało wygięło się z łuk i doszedł z krzykiem. Poruszałem się jeszcze parę minut i również doszedłem. Opadłem na niego, próbując uspokoić oddech i nie zemdleć.

Oddychałem szybko. Nie mogłem się uspokoić. Nie spodziewałem się tego po nim. Z trudem objąłem go ramionami, przytulając.

Jednak chyba przeceniłem swoje możliwości. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, więc wtuliłem twarz w jego szyję. Starałem się uspokoić.

- Cii, spokojnie. Oddychaj głęboko - widziałem, że źle się czuje. Miałem wyrzuty sumienia, że pozwoliłem mu na to w takim stanie. Był jeszcze słaby, a mimo to zdecydował się na seks.

Powoli wyszedłem z jego wnętrza i wtuliłem się w niego. Zacząłem oddychać głęboko, jak mi kazał.

Wplotłem palce w jego włosy. Zacząłem przeczesywać jego włosy, chcąc go jakoś uspokoić. Czułem, jak po udach spływa mi jego nasienie. Uśmiechnąłem się, po czym pocałowałem go w głowę.

- Jestem zmęczony – szepnąłem, wtulając twarz w jego szyję. – Kocham Cię – wymamrotałem sennie i zamknąłem oczy, oddalając się do krainy Morfeusza.

- Ja Ciebie też - szepnąłem, przytulając go do siebie. Przysunąłem się w głąb łóżka z nim w ramionach, przykrywając nas kocem. - Śpij, kochanie.

Byłem wyczerpany tym wszystkim. Czułem jak przytula mnie mocniej do siebie. Uśmiechnąłem się przez sen i wtuliłem w niego.

Byłem szczęśliwy. Wykończony stosunkiem, również zasnąłem. Miałem tylko nadzieje, że moja matka nie będzie się dobijać do pokoju.

Gdy otworzyłem oczy chłopaka nie było przy mnie, a ja miałem na sobie bokserki. Przetarłem oczy i wtuliłem się w jego poduszkę, ponownie zasypiając.

- Kobieto, o co Ci chodzi?! Łażę w bokserkach, bo brałem prysznic! Czy ty się musisz wszystkiego czepiać?! - warknąłem na nią, robiąc sobie gorącą czekoladę. Nie dość, że od jej gadania bolała mnie głowa, to jeszcze ból w dolnej części ciała dawał o sobie znać. Co ją obchodziło, jak chodzę po domu? Ale jakbym wyszedł w koncertowym ubraniu, pewnie miałbym awanturę. Dobrze, że nie weszła do pokoju.

Usłyszałem podniesiony głos Uru, ale nie miałem siły żeby wstawać. Miałem nadzieję, że w końcu będzie jak dawniej i odzyskam siły. Przykryłem się mocniej kołdrą. Wiedziałem, że wyglądałem okropnie, nie chciałem mu się tak pokazywać więcej.

Zrobiłem jeszcze coś do jedzenia na nas obu i wróciłem z talerzem kanapek oraz dwoma kubkami do pokoju. Postawiłem wszystko na stoliczku, po czym zamknąłem drzwi na klucz. Położyłem się obok Kazuki' ego, przytulając go delikatnie do siebie. Nie chciałem go budzić, ale musiał coś zjeść. 
- Skarbie...

Poczułem jego ciepło. Przysunąłem się bliżej i wtuliłem w niego. Obudziłem się już, ale musiałem jeszcze chwilę poleżeć. Zawsze jak od razu wstawałem to cały dzień chodziłem zły. Przetarłem oczy, ale jeszcze ich nie otwierałem.

- Zjesz coś? - spytałem cicho, uśmiechając się. Zacząłem bawić się jego włosami, kręcąc z nich loczki.

- Zaraz – mruknąłem. Wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Przypomniało mi się co się działo wczoraj i aż się uśmiechnąłem lekko.

Ułożyłem się wygodniej, bo ból narastał. Objąłem go mocniej, całując w głowę.

W końcu odsunąłem się od niego i otworzyłem oczy, przecierając je. Usiadłem na łóżku, wciąż opatulając się kołdrą.

- Co Ty się tak przykrywasz? - spytałem, ale po chwili już się domyśliłem. Był strasznie chudy i to dlatego. - Ej... Przecież mi to nie przeszkadza. Dla mnie zawsze będziesz piękny.

- Mh – mruknąłem cicho, nie patrząc na niego. Sięgnąłem po koszulkę i szybko ją na siebie ubrałem. Nie chciałem by na mnie patrzył.

Było mi trochę przykro, że tak się zakrywał, zwłaszcza, że jesteśmy parą. Westchnąłem i podałem mu talerz z kanapkami.

- Przepraszam. Po prostu nie mogę na siebie patrzeć – szepnąłem, biorąc jedną kanapkę do ręki. Odgryzłem kawałek.

- W porządku - mruknąłem cicho. Wziąłem kanapkę, zaczynając jeść. Byłem głodny, ale nadal nie mogłem zbyt dużo jeść, bo bolał mnie wtedy żołądek.

Jadłem i nie odzywałem się. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Po czwartej kanapce miałem już dość. Położyłem się obok niego i przytuliłem go.

Zjadłem dwie i już nie mogłem. Stopniowo jadłem więcej, ale teraz nie mogłem. Bolały mnie pośladki i krzyż. Położyłem się na boku, chcąc jakoś uniknąć bólu.

- Wczoraj było cudownie, dziękuję – szepnąłem, uśmiechając się lekko. Podniosłem rękę i pogłaskałem go po policzku.

Odwzajemniłem uśmiech, patrząc na niego. Nie mówiłem, że coś mnie boli. Nie chciałem, żeby czuł się winny. Spojrzałem na kalendarz, wzdychając. Jutro rozpoczęcie.

Wiedziałem, że jutro ma rozpoczęcie i miałem nadzieję, że dam radę iść. Bardzo chciałem być tam przy nim i wesprzeć go.

Na szczęście jutro tylko ta głupia uroczystość. Zacznie się pojutrze. Nie ma to jak egzaminy w pierwszy dzień szkoły.

- Chyba muszę do łazienki – mruknąłem, znowu podnosząc się do siadu. Przetarłem oczy i spuściłem nogi z łóżka.

- Uważaj na cerbera - mruknąłem, również wstając. Poszedłem do garderoby. Musiałem się ubrać.

Zaśmiałem się, wstając z łóżka. Musiałem przyznać, że dzisiaj było lepiej, bo już normalnie stałem na nogach. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, po czym skierowałem się do łazienki. Oczywiście minąłem jego matkę, ale zignorowałem ją.

Ubrałem czarne rurki i tego samego koloru luźną koszulkę. Musiałem jechać do Ruki' ego. Wypadałoby przećwiczyć piosenki na egzamin.

Załatwiłem swoje potrzeby i wróciłem do pokoju, znowu zamykając go na klucz. Widziałem, że się gdzieś wybierał.
- Idziesz gdzieś? – spytałem, siadając na łóżku.

- Muszę jechać do Ruksa. Chcesz pojechać ze mną? Wolałbym Cię tu nie zostawiać samego na pastwę losu tej wariatki – mruknąłem, gestykulując. Zacząłem chować gitarę do futerału. Akustyka nie musiałem brać, bo Ruki takowy posiadał.

- Nie chcę się narzucać ani przeszkadzać – uśmiechnąłem się lekko, patrząc na niego. Nie chciałem im przeszkadzać, musieli się skupić.

- Nie będziesz przeszkadzać - powiedziałem, podchodząc do niego. - A poza tym czułbym się pewniej, jakbyś pojechał ze mną. No chyba, że źle się czujesz, to wtedy nie będę Cię ciągnął.

- Nie, mogę pojechać, ale musiałbyś na mnie trochę poczekać – mruknąłem. Musiałem wziąć prysznic i ubrać się.

- W porządku - uśmiechnąłem się. Wyjąłem z szuflady czarny cień do powiek i eyeliner, po czym podszedłem do lustra. Zacząłem się malować. Miałem trochę czasu, więc nie musiałem robić tego na szybko.

Wziąłem czystą bieliznę i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wrzuciłem ubrania do kosza na pranie, a następnie wszedłem pod prysznic. Szybko się umyłem, a następnie zająłem się włosami. Wyszedłem z kabiny i owinąłem sobie ręcznik wokół bioder.

Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Nie wiedziałem dlaczego. Pewnie to te nerwy przed egzaminami. Wziąłem głęboki oddech i powoli zacząłem robić kreski.

W końcu wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. Jakoś musiałem przecierpieć ten widok. Wszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do garderoby. Popatrzyłem chwilę na moje ubrania i usiadłem załamany na podłodze.

- Co jest, słońce? - spytałem, patrząc na niego kątem oka, nie przestając się malować. Nie wiedziałem, o co chodziło.

- Po pierwsze, nie mam się w co ubrać. A po drugie, wszystko będzie na mnie wisiało – odpowiedziałem, opierając brodę na ręce.

- Możesz wziąć coś mojego. Mam tam jakieś mniejsze rzeczy - mruknąłem, robiąc dolną kreskę. Po chwili zakląłem siarczyście, gdy zatrzęsła mi się ręka, a pędzelek wylądował w moim oku.

Spojrzałem na niego i wywróciłem oczami. Podszedłem do niego, biorąc od niego rzeczy. Wziąłem wacik oraz płyn do demakijażu i zmyłem mu makijaż z jednego oka. Po chwili zrobiłem tą kreskę na nowo.

- Idź się ubrać, bo nigdy nie wyjdziemy - powiedziałem, biorąc do ręki cień. Po chwili byłem już gotowy do wyjścia. Usiadłem na łóżku i czekałem na chłopaka.

- To ja mu pomagam, a ten jeszcze narzeka – mruknąłem pod nosem, idąc z powrotem do garderoby. W końcu postawiłem na czarne spodnie i ciemną koszulkę.

- Nie marudź, marudo - uśmiechnąłem się, wstając z łóżka. Wziąłem do ręki futerał z gitarą i powoli skierowałem się do drzwi. - Gotowy?

Wywróciłem oczami, ale posłusznie poszedłem za nim, biorąc jeszcze telefon do ręki. Wyszliśmy z pokoju, a ja zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go do kieszeni. Jakoś nie chciałem żeby nam wchodzili do pokoju gdy nas nie będzie. Zacząłem ubierać trampki.

Założyłem glany i wziąłem kluczyki od auta. Otworzyłem drzwi i wyszedłem razem z chłopakiem. Włożyłem gitarę na tylne siedzenie i usiadłem za kierownicą.

Pasów nie zapiąłem. Nie lubiłem jak mi się wrzynały w brzuch. Spojrzałem na chłopaka i uśmiechnąłem się lekko.
- Na pewno nie będę przeszkadzał?

- Na pewno - powiedziałem z uśmiechem. Bałem się tej próby. Na niej się okaże, czy wszystko umiem. Jeżeli nie, to się chyba załamię.

Położyłem mu dłoń na kolanie. Chciałem go jakoś uspokoić. Przecież grał bardzo dobrze, nie rozumiałem dlaczego aż tak się denerwował.

Westchnąłem, odpalając silnik. Wrzuciłem odpowiedni biegi i odjechałem spod domu. Do Ruki' ego nie miałem daleko, ledwo kilka ulic, ale nigdy nie chciało mi się do niego chodzić na pieszo.

Do domu jego kolegi nie było daleko, ale pewnie nie dałbym rady tam dojść. Zaparkował. Pocałowałem go w policzek i wyszedłem z pojazdu, rozglądając się.

Uśmiechnąłem się. Dom wokalisty za każdym razem wprawiał mnie w zachwyt. Był ogromny i ładny, w dodatku posiadał wielki ogród - własność jego mamy.

Oparłem się o maskę i czekałem na chłopaka. Miałem nadzieję, że jego rodzice nie będą się czepiać mojego wyglądu. Nie lubiłem tego.

Właśnie do domu wracał Ruki ze spaceru z Koron’ em. Podszedł do nas i przywitał się, uśmiechając się serdecznie. Wpuścił nas do domu, wypuszczając psa na ogród. My z kolei poszliśmy do jego pokoju.

Wszedłem za Uru do mieszkania chłopaka. Ściągnęliśmy buty, a następnie ruszyliśmy dalej. Miał ładny dom.

Weszliśmy do jego pokoju, a ja od razu rozsiadłem się na jego łóżku. Było dwa razy większe od mojego, dlatego lubiłem na nim siadać. Gdy Ruki zobaczył mnie na swoim łóżku, wywrócił oczami.

Oglądałem zdjęcia w ramkach, które miał poustawiane na szafkach. Miał ładny pokój, ale jednak Uru miał ładniejszy.
- Jestem Ruki – uśmiechnął się i podał mi rękę.

- Kazuki – mruknąłem, ściskając ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz