Biały - Kazuki (ToshiDiru)
Czerwony - Uruha (Diru)
Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Podniosłem się do siadu.
Usłyszałem głos Uru i jeszcze kogoś. Wstałem i powoli poszedłem w tamtą stronę.
Przeraziłem się. Miał rozwaloną wargę i nos.
- Chodź – mruknąłem i złapałem go za rękę. Posadziłem go na
ubikacji i zacząłem przemywać jego twarz wodą utlenioną.
Syknąłem. Piekło jak cholera. Aoi... nadal był w przed
pokoju.
- Yuu... - mruknąłem.
- Yuu... - mruknąłem.
- Później się nim zajmiesz. Jak ty wyglądasz co? Miałeś
uważać – zmrużyłem oczy, wciąż przemywając mu wargę.
- Przyjebał mi z pięści - szepnąłem. - Ała... - mruknąłem,
czując kolejną dawkę wody utlenionej. Bolał mnie nos.
- Ten Reita, tak? Jak on wygląda? – spytałem. Tym razem
delikatniej zająłem się jego nosem. Całe szczęście, że nie był złamany.
- Taki blondyn z opaską na nosie. A czemu pytasz? - spytałem.
Nie podobało mi się to. Bałem się, że zrobi coś głupiego.
Nie odpowiedziałem. Widziałem go już kiedyś. Skończyłem
zajmować się jego nosem.
- Idź do swojego przyjaciela. Pewnie Cię potrzebuje –
popchnąłem go w stronę przedpokoju.
Szybkim krokiem poszedłem do Aoi' ego, klękając przy nim.
Przytuliłem go mocno do siebie. Rozpłakał się. Musiałem mu znaleźć jakiś
nocleg. Zostałby tutaj, ale cerber się nie zgodzi. Ruki albo Kai. Kai miał małe
mieszkanie, a w dodatku miał się do niego wprowadzić Miyavi. Wyjąłem telefon i
zadzwoniłem do Ruki' ego.
Ten Reita mnie popamięta, nigdy więcej nie uderzy mojego
chłopaka. Wytarłem ręce i poszedłem z powrotem do sypialni, po drodze
zgarniając czekoladę mleczną.
Na szczęście Ruki zgodził się od razu. Ten chłopak miał złote
serce. Nigdy nie myślał o sobie. Nie był egoistą, mimo tego, że był bogaty.
Zawsze pomagał przyjaciołom. Zaprowadziłem chłopaka na kanapę.
- Ruki po Ciebie przyjedzie.
- Ruki po Ciebie przyjedzie.
Otworzyłem czekoladę i wziąłem pierwszą kostkę do ust.
Miałem nadzieję, że szybko wróci mi dawna forma.
Po jakiejś godzinie przyjechał wokalista, zabierając Aoi' ego
do siebie. Ja z kolei poszedłem do siebie. Położyłem się na łóżku. Nadal bolał
mnie nos.
Od razu go przytuliłem. Martwiłem się o niego.
- Bardzo boli? – szepnąłem, dotykając bardzo delikatnie jego
nosa.
- Trochę - mruknąłem, wtulając się w niego. Ten dupek nieźle
mi przywalił. Bolało jak cholera, ale nie chciałem martwić Kazuki' ego.
Wstałem i poszedłem do kuchni. Otworzyłem zamrażalnik i
wyjąłem lód. Dałem go do woreczka, a następnie do ścierki. Wróciłem do
sypialni. Usiadłem koło niego i delikatnie przyłożyłem lód do jego nosa.
To było ukojenie. Ten chłód był taki przyjemny. Uśmiechnąłem
się delikatnie.
- Dziękuję, że się tak mną opiekujesz.
- Dziękuję, że się tak mną opiekujesz.
- Po prostu Cię kocham – pocałowałem go w czoło.
Uśmiechnąłem się. On już go więcej nie dotknie, będzie bał się spojrzeć na
niego. Dopilnuję tego.
Odłożyłem lód gdzieś na bok, po czym wtuliłem się w niego
mocniej. Był taki kochany.
- Też Cię kocham.
- Też Cię kocham.
- Już lepiej? – spytałem i pocałowałem go czule w nos.
Miałem nadzieję, że przestanie go boleć.
- Tak - powiedziałem, uśmiechając się. Byłem szczęśliwy, że
go mam. W dodatku teraz się uspokoiłem, bo wiedziałem, że Aoi' emu nic nie
grozi.
- Przebierz się i powinieneś poćwiczyć, w końcu jutro masz
egzamin – pogłaskałem go po policzku. Chciałem by zdał.
- Nie chcee mii się - mruknąłem. - A pograsz ze mną? -
spytałem jak małe dziecko. Chciałem usłyszeć, jak gra.
Westchnąłem cierpiętniczo.
- Zagram – powiedziałem w końcu, wywracając oczami.
Uśmiechnąłem się szczęśliwy i w podskokach pognałem po
gitarę. Tak, czasem zachowywałem się jak dziecko, ale za to mnie ludzie
kochali.
Wziąłem moją gitarę i podłączyłem ją do pieca. Usiadłem na
ziemi, zaczynając stroić gitarę. Dawno nie grałem.
Wróciłem na łóżko. Miałem dwa wzmacniacze w pokoju, więc
podłączyłem gitarę do tego drugiego i zacząłem sobie brzdąkać czekając, aż
chłopak skończy stroić.
- Dasz mi chwyty? – spytałem, kończąc stroić moją ciemną
gitarę. Byłem ciekawy czy cokolwiek jeszcze pamiętam z akordów.
- Mhm - mruknąłem i podałem mu teczkę z akordami. Usiadłem
wygodniej na łóżku. Podłożyłem sobie poduszkę pod tyłek, bo niestety nadal mnie
bolał, po czym zacząłem przypominać sobie kolejne chwyty.
Wyciągnąłem kartki i rozłożyłem je sobie na podłodze. Grę
dostosowałem do jego tępa. Jakoś mi szło. Często się myliłem, bo bardzo dawno
nie grałem.
Szło nam dobrze. Po chwili jednak odłożyłem elektryka, biorąc
drugą gitarę. Musiałem poćwiczyć drugą piosenkę. Zagrałem parę razy, po czym
odłożyłem gitarę. Podszedłem do chłopaka i usiadłem za nim, przytulając się do
jego pleców.
Dodałem kilka dodatkowych chwytów, żeby lepiej mi się
zmieniało. Poczułem, że się przytula do moich pleców. Uśmiechnąłem się lekko,
ale nie przerwałem gry.
Patrzyłem na jego palce, sunące po gryfie. Dobrze grał.
Przytuliłem się mocniej. Chciałem być blisko niego. Uzależniłem się od jego
dotyku, od niego całego.
Po chwili zmieniłem melodię. Parę tygodni temu napisałem
własną melodię do piosenki, ale bardzo dawno tego nie grałem. Miałem nadzieję,
że wszystko pamiętam.
Słyszałem, jak gra coś, czego nie znałem. Potrafiłem
rozpoznać każdą piosenkę, a tej nie znałem. Podobała mi się. Była taka
delikatna i przyjemna dla ucha.
Uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy. Jak ja dawno, dawno
tego nie grałem. Zagryzłem wargę, grając dalej.
Grał jeszcze parę minut, a potem skończył. Byłem nim
oczarowany.
- Śliczne to było - powiedziałem. - Sam to napisałeś?
- Śliczne to było - powiedziałem. - Sam to napisałeś?
- Tak – mruknąłem. – Nigdy nikomu tego nie pokazałem.
Uznałem, że jeśli pokażę to reszcie zespołu to mnie wyśmieją – oparłem się o
jego tors.
- Dlaczego? Przecież to było takie łaaadnee - mruknąłem
rozmarzony, opierając podbródek na jego ramieniu.
- Po prostu nie bardzo wierzę w to, że dobrze gram –
wzruszyłem ramionami. – Ale dziękuję – obróciłem głowę i pocałowałem go w lewy
kącik ust.
Uśmiechnąłem się.
- Kocham Cię - powiedziałem. Na czworaka przeniosłem się na przeciwko niego. Zabrałem mu gitarę, odkładając ją na bok. Przysunąłem się do niego, po czym lekko popchnąłem go, by położył się na plecach. Sam zawisnąłem nad nim, po czym delikatnie musnąłem jego wargi.
- Kocham Cię - powiedziałem. Na czworaka przeniosłem się na przeciwko niego. Zabrałem mu gitarę, odkładając ją na bok. Przysunąłem się do niego, po czym lekko popchnąłem go, by położył się na plecach. Sam zawisnąłem nad nim, po czym delikatnie musnąłem jego wargi.
Uśmiechnąłem się lekko i zaplotłem palce na jego karku.
Zamruczałem, czując, że zaczął bawić się moim kolczykiem. Podobało mi się to.
Odgarnąłem mu włosy z oczu, dając je za ucho.
Pocałunek nie był namiętny, tylko czuły i delikatny. Nagle
usłyszałem, jak ktoś naciska na klamkę. Szybko oderwałem się od chłopaka,
siadając na podłodze, czego skutkiem był ostry ból pośladków. Do pokoju wszedł
ojczym Kazuki' ego.
Podniosłem się do siadu i spojrzałem na mojego ojczyma.
- Czego? – mruknąłem, zbierając kartki z podłogi.
- Odzywaj się z szacunkiem, gówniarzu! - warknął na niego. -
Ja i jego mama wyjeżdżamy na parę dni, bo dostaliśmy urlop. Musimy pozałatwiać
parę spraw. Zostajecie sami. Wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem - oznajmił i wyszedł,
zamykając drzwi.
Uśmiechnąłem się i oblizałem kusząco wargi.
- Szkoda, że jestem chory – szepnąłem smutny, chowając
kartki do teczki.
Siedziałem na tej podłodze z rumieńcem na twarzy. Gdybym nie
usłyszał, byłby koniec. Że też musiał wejść w takim momencie.
Przybliżyłem się do niego i pogłaskałem go po udzie.
- Gdybym nie był słaby to już byś nie miał tych ubrań –
wyszeptałem mu do ucha i polizałem do po szyi.
Zamruczałem, czując jego język. Tak miałem na niego ochotę,
ale był slaby. Poza tym chyba bym nie wytrzymał bólu, więc pas.
Pocałowałem go w szyję, a następnie zrobiłem mu malinkę.
Jednak po chwili odsunąłem się od niego. Nie chciałem zaczynać, bo później bym
nie mógł skończyć. Byłem za słaby.
Uśmiechnąłem się, wystawiając ręce w jego kierunku. Chciałem
się przytulić. Zawsze byłem przylepą.
Objąłem go w pasie i przysunąłem do siebie, przytulając go
mocno. Jednak starałem się uważać na jego nos i wargę.
Teraz już się od niego nie odkleję. Lubiłem się przytulać.
- Już się ode mnie nie uwolnisz - mruknąłem w jego szyję.
- Już się ode mnie nie uwolnisz - mruknąłem w jego szyję.
- Hai, hai – szepnąłem czule, głaszcząc go po włosach. Wcale
nie miałem nic przeciwko temu. Cieszyłem się, że wyjeżdżali i będziemy sami.
- Ale chodźmy na łóżko... Tu jest nie wygodnie, a mnie
boli... - nie skończyłem. Wiedziałem, że wie, o czym mówię.
Zaśmiałem się cicho, ale posłusznie wstałem i poszedłem do
łóżka. Oczywiście uprzednio zamknąłem drzwi na klucz.
Poszedłem za nim i od razu się do niego przytuliłem. Mogłem
tak z nim siedzieć wieczność. Czułem się przy nim bezpiecznie.
Objąłem go w pasie i przytuliłem do siebie mocniej.
- Nie przeszkadza Ci to, że jestem taki chudy? – spytałem
niepewnie. Chciałem wiedzieć co o tym myśli.
- Nie, kochanie, nie przeszkadza mi. Tylko zadbaj o siebie.
Chcę byś był zdrowy - powiedziałem, wtulając się w jego tors.
- Jesteś uroczy – uśmiechnąłem się czule i pocałowałem go w
czoło, a następnie w nos. Zacząłem głaskać go po plecach.
Zarumieniłem się. Nigdy nikt tak do mnie nie mówił. Nie byłem
do tego przyzwyczajony.
- Jutro idę z Tobą – oznajmiłem, przymykając oczy.
Przejechałem delikatnie palcami po jego rozciętej wardze. Nie pozwolę mu zrobić
tego nigdy więcej...
- A dasz radę? - spytałem cicho. Martwiłem się o niego. Nie
chciałem, żeby coś mu się stało.
- Dam radę – uśmiechnąłem się czule. Przybliżyłem się do niego
i pocałowałem go delikatnie w usta.
Odwzajemniłem pocałunek. Lubiłem, gdy był taki delikatny
i czuły. Czułem się wtedy taki kochany.
- Kocham Cię – wymruczałem, odrywając się od jego ust.
Jednak wciąż byłem blisko. Dotykałem jego warg ustami.
- Ja Ciebie też - powiedziałem i tym razem ja pocałowałem
jego. Zarzuciłem mu ręce na szyję, przyciągając go do siebie. Chciałem być jak
najbliżej niego.
Położyłem się na nim, oddając pocałunek. Jednak przerwał nam
mój telefon. Sięgnąłem po niego ręką i odebrałem.
- Czego? – warknąłem przy ustach chłopaka.
~ Kazu udało się! On też mnie kocha! – krzyknął wesoły Byou.
- Cieszę się.
Zaśmiałem się, słysząc radosny krzyk ze słuchawki. Wywróciłem
oczami. Zabrałem chłopakowi telefon, przerywając połączenie. Odłożyłem
urządzenie na stoliczek, ponownie muskając jego wargi.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem mu w oczy. Wplotłem palce w
jego włosy, przejeżdżając językiem po jego dolnej wardze.
Rozchyliłem usta, zapraszając go do środka. Położyłem mu ręce
na ramionach, oddając kolejne pocałunki.
Pogłębiłem delikatnie pocałunek. Miał być on czuły i
delikatny. Zadrżałem, czując ręce na plecach. Nie spiąłem się. Wiedziałem, że
gdyby mu to przeszkadzało, to nie dotykałby.
Zjechałem dłońmi po jego plecach, zatrzymując je na biodrach.
Uwielbiałem jego usta. Były takie cudowne.
Westchnąłem gdy zaczął bawić się moim kolczykiem w wardze.
Gdybym mógł to nie ruszałbym się stąd.
Czułem się wspaniale. W ogóle nie myślałem o egzaminie.
Zupełnie o nim zapomniałem. To dzięki niemu. To on tak na mnie działał.
Spojrzałem w jego oczy i uśmiechnąłem się lekko. Najchętniej
zostałbym w jego ramionach i nigdzie nie wychodził.
Odsunąłem się od jego warg na parę milimetrów.
- Kocham Cię - wyszeptałem. Byłem taki szczęśliwy.
- Kocham Cię - wyszeptałem. Byłem taki szczęśliwy.
- Wiem. Ja Ciebie też kocham – mruknąłem, wtulając twarz w
jego szyję. Nie chciało mi się wracać do szkoły.
Przytuliłem się w niego mocniej. Nie chciałem iść na
uczelnię. Wolałem leżeć z nim w łóżku.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś z tym wszystkim –
powiedziałem po paru minutach ciszy. – Kiedyś zawsze byłem sam, a teraz mam
Ciebie.. Dziękuję.
- Nie ma za co, kochanie - powiedziałem, uśmiechając się do
niego. To właśnie była jego druga strona. Był wrażliwy i delikatny.
- Jak wyzdrowieję to idziemy do kina – oznajmiłem, uśmiechając
się lekko. Nie, to nie było pytanie.
- Mi pasuje - uśmiechnąłem się, przytulając się do niego
mocniej. Podobała mi się ta propozycja... a raczej stwierdzenie.
- A spróbowałoby nie – zaśmiałem się, całując go w szyję.
Gdyby mu się nie spodobało czy nie pasowało to pewnie znalazłbym inny sposób.
- A jak nie, to co? - spytałem prowokującym głosem. Byłem
ciekawy, co mi odpowie.
- To znajdę inny sposób żeby Cię tam zabrać – uśmiechnąłem
się. Pewnie wtedy zrobiłbym coś, dzięki czemu by się zgodził.
- A jaki? - spytałem, gryząc go w małżowinę uszną. Nie, wcale
nie chciałem go sprowokować. To było takie niewinne zagranie.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno bym coś wymyślił –
szepnąłem. – A ty mnie tak nie gryź, bo jutro chyba musisz jakoś ustać, prawda?
- Stać bym dał radę. Gorzej z siedzeniem - zaśmiałem się, po
czym zacząłem lizać jego szyję. Zatrzymałem się i zrobiłem mu malinkę.
- Więc jeśli chcesz siedzieć to lepiej mnie nie prowokuj,
kochanie – szepnąłem, przeczesując jego włosy palcami.
- A kto powiedział, że chce siedzieć? - spytałem, robiąc
kolejną malinkę. Jednak nie chciałem się posunąć zbyt daleko, bo był jeszcze
słaby.
- Skarbie, nie mam siły, przepraszam – szepnąłem cicho.
Chciałem, naprawdę chciałem, ale nie mogłem. Nie miałem siły do czegoś więcej.
- Rozumiem, w porządku - uśmiechnąłem się i musnąłem jego
usta, a potem policzek. - Niczego od Ciebie nie oczekuję.
- Przepraszam – mruknąłem. – Chciałbym, ale nie mam siły –
nie chciałem by był na mnie zły. Po prostu byłem chory.
- Kochanie, wiem - powiedziałem z uśmiechem. - Przecież nie
jestem zły. Rozumiem to i naprawdę niczego nie oczekuję - poczochrałem mu
włosy.
- Kocham Cię – mruknąłem, zamykając oczy. Chyba naprawdę
byłem bardzo zmęczony. Nawet nie wiem po czym.
- Ja Ciebie też - powiedziałem, przytulając go do siebie. -
Prześpij się.
Postanowiłem się zdrzemnąć. Lekarz mówił, że powinienem dużo
wypoczywać i nie przemęczać się.
Czułem jego spokojny oddech. Przytuliłem go mocno do siebie,
pozwalając się przespać.
- Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, skarbie.
Godzinę później już się obudziłem. Wtuliłem się w niego, ale
nie otwierałem oczu. Chciałem jeszcze chwilę tak poleżeć. Było mi strasznie
wygodnie.
Przeczesywałem jego włosy. Chciałem, żeby sobie odpoczął.
Cieszyłem się, że będziemy sami przez kilka dni.
Przetarłem oczy i otworzyłem je, patrząc na profil jego
twarzy. Był strasznie słodki. Nie chciałem go nigdy wypuścić z rąk.
- Już nie śpisz? - spytałem, zauważając, że na mnie patrzy.
Uśmiechnąłem się, głaszcząc go po policzku.
- Nie śpię i jestem głodny – zaśmiałem się, schodząc z
niego. Usiadłem na łóżku, patrząc na niego.
- Zrobię Ci coś do jedzenia - powiedziałem, wstając z łóżka.
Cieszyłem się, że miał apetyt. To bardzo dobrze wróżyło.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się. Położyłem się do łóżka i przykryłem
kołdrą. Było mi gorąco, więc ściągnąłem koszulkę. Miałem nadzieję, że nie
będzie mu to przeszkadzać.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Po chwili wyszedłem z pokoju,
idąc do kuchni. Postanowiłem zrobić naleśniki. Wyjąłem wszystkie potrzebne
produkty i zacząłem przygotowywać jedzenie.
Wziąłem telefon i postanowiłem zadzwonić do Byou. W końcu
musiałem się dowiedzieć jak to się stało.
Minęło piętnaście minut, a naleśniki były gotowe.
Postanowiłem zrobić jeszcze sos. Wyjąłem czekoladę i zacząłem ją rozpuszczać.
Po paru minutach chłopak skończył swój monolog. Cieszyłem
się, że był szczęśliwy.
- Cieszę się, Byou – uśmiechnąłem się. – Życzę szczęścia.
Polałem naleśniki czekoladą. Wziąłem jeszcze widelec i
poszedłem do sypialni. Podszedłem do chłopaka, podając mu jedzenie.
- Smacznego, skarbie.
- Smacznego, skarbie.
- Dobra, kończę. Mam naleśniki – spojrzałem na nie
świecącymi się oczami i rozłączyłem się. Wziąłem talerz. – Dziękuję –
pocałowałem go w policzek i zabrałem się za jedzenie. – Chcesz? – spytałem,
podsuwając mu widelec pod usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz