piątek, 4 października 2013

"Już zawsze będziemy razem." Kris x Bou, 06

Boże... Zupełnie zapomniałam, że dzisiaj miałam dodać rozdział. Dopiero teraz sobie przypomniałam... No nic. Jeszcze jest piątek, więc ten...
Jutro zakupy :3
Ta szkoła mnie wykańcza... Nie ogarniam już normalnie. Za dużo tej nauki. W następnym tygodniu mam dwa sprawdziany i chyba pięć czy sześć kartkówek -,-"



Różowy - Bou (Toshi)
Biały - Kris (Diru)


Wziąłem od niego inhalator i wziąłem kilka głębokich wdechów. Od razu zrobiło było mi lepiej.
- Nie panikuj tak – szepnąłem cicho. – To tylko choroba.

- Tylko choroba? - spytałem spokojnie. Jak mam nie panikować? Martwię się o niego. Kiedy na kimś mi zależy, to się martwię.

- Tylko choroba – mruknąłem, kładąc się. – Choroba jak każda inna – wtuliłem się w kołdrę i spojrzałem na niego niepewnie.

- Po prostu się martwię o Ciebie - powiedziałem cicho. Bałem się, że kiedyś może się udusić. Nie wyobrażam sobie, żeby coś mu się stało.

Rumieniąc się jeszcze bardziej, wyciągnąłem ręce w jego kierunku.
- Przytulisz mnie? – spytałem, odwracając wzrok. Wciąż mnie to krępowało.

Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie, przytulając mocno. Tak słodko wyglądał, gdy o to prosił. Rozczulił mnie tym.

Wtuliłem się w niego mocno. Objąłem go za szyję i wplotłem palce w jego włosy, delikatnie je przeczesując. Twarz schowałem w jego ramieniu.

Znowu zamruczałem, czując jego rękę w moich włosach. Położyłem się, nadal go do siebie tuląc. Jednak te myśli powróciły. To nie dawało mi spokoju.

- Czymś się martwisz – stwierdziłem, wciąż przeczesując jego włosy. Były takie miękkie. – Co się stało?

- Zastanawiam się, co jest między nami - powiedziałem. Nie wiedziałem, kim dla niego byłem. Nie wiedziałem, jak mam go nazwać.

- I... I do jakiego doszedłeś w-wniosku? – spytałem niepewnie. Zarumieniłem się jeszcze bardziej.

- W sumie to do żadnego... Nie wiem, kim dla Ciebie jestem - mruknąłem, wzdychając. Miałem nadzieję, że się nie zasmuci. W końcu był strasznie wrażliwy.

- J-ja nie wiem – szepnąłem smutno. Nie wiedziałem kim on dla mnie jest. Na pewno nie był zwykłym znajomym, nie był również przyjacielem.

- Rozumiem - powiedziałem. Miał prawo nie wiedzieć. W końcu to było jeszcze zbyt wcześnie. Nie byłem zły, czy coś.

- Przepraszam – mruknąłem cicho i pociągnąłem nosem. Nie chciałem by się smucił z tego powodu.

- Nie przepraszaj, nie masz za co - powiedziałem, przytulając go siebie mocniej. Nie byłem zły. Na niego nie potrafię.

- Ja... Przepraszam... Bo jeszcze nigdy... Ja nie... Przepraszam – wyjąkałem. Teraz pewnie odejdzie.. Zacisnąłem mocniej dłonie na jego karku.

- Księżniczko... - odsunąłem go od siebie, uśmiechając się do niego. - Rozumiem i nie naciskam. Odpowiesz, kiedy będziesz wiedział. Poczekam... - powiedziałem, po czym pogłaskałem go po policzku.

Czułem, że pieką mnie policzki. Spuściłem głowę i zasłoniłem twarz włosami. Dlaczego on mnie tak zawstydza?

Uśmiechnąłem się rozczulony, po czym pocałowałem go w czoło, ponownie przytulając do siebie. Cieszyłem się jak głupi, że mu wtedy pomogłem.

Gdy pocałował mnie w czoło, zarumieniłem się jeszcze bardziej. Wtuliłem się w niego, nerwowo bawiąc się palcami.

Nie umiałem opisać, jak się wtedy czułem. To było taki przyjemne uczucie. Moje serce ogarniała radość, mimo tego, że nie wiedziałem co do mnie czuje.

Przymknąłem oczy, wtulając policzek w jego klatkę piersiową. Słyszałem, że jego serce bije szybko, bardzo szybko.
- A kim ja dla Ciebie jestem? – spytałem nieśmiało.

- Bardzo ważną osobą dla mnie - powiedziałem bez wahania. Mimo, że nie znamy się długo, już zdążyłem się do niego przywiązać. Wiedziałem, że nie chcę go stracić.

Wziąłem ręce z jego karku i zasłoniłem nimi twarz. Gdyby to było możliwe to moja twarz spaliłaby się.

- Ale nie wstydź się - zaśmiałem się cicho i odsłoniłem mu twarz. Był cały czerwony. Wyglądał strasznie uroczo.

Spuściłem głowę, a włosy znowu zasłoniły moje policzki. Dlaczego musiałem być taki nieśmiały?

Wywróciłem oczami, przytulając go mocniej. Zacząłem głaskać go po włosach. Nie wiedziałem, czemu to robiłem. Nigdy tak nie robiłem na początku znajomości.

Przymknąłem oczy i wtuliłem się w niego. Zacisnąłem dłonie na jego koszulce. Nigdy nie byłem tak blisko z osobą, którą znałem parę dni.

Chyba naprawdę moja obecność go peszyła. W dodatku leżałem w jego łóżku, w samych bokserkach i jeszcze go do siebie przytulałem.

Położyłem policzek na jego klatce piersiowej i niepewnie spojrzałem na jego twarz. Zaśmiałem się cicho.

- Znowu mam coś na twarzy? - spytałem z lekkim uśmiechem. Znowu nie wiedziałem, o co chodziło.

- Masz odbitą poduszkę na policzku – wciąż się cicho śmiałem. Podniosłem rękę i delikatnie przejechałem palcami po jego policzku.

Wywróciłem oczami, ale sam się zaśmiałem. Poczochrałem mu włosy, po czym zacząłem go po nich głaskać.

Dopiero po chwili zrozumiałem co zrobiłem. Ponownie się speszyłem.
- Przepraszam – szepnąłem, zabierając rękę z jego twarzy.

Zaśmiałem się.
- Czy Ty musisz za wszystko przepraszać? - spytałem rozbawiony. Podobał mi się jego dotyk, więc byłem trochę rozczarowany, kiedy zabrał rękę.

- Przepraszam – mruknąłem, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Zacząłem bawić się moimi włosami.

Znowu wywróciłem oczami, ale już nic nie powiedziałem, bo znowu by przepraszał. Spojrzałem na jego twarz. Był zawstydzony. Zjechałem dłonią na jego policzek, gładząc go kciukiem.

W pierwszej chwili chciałem uciec, ale uśmiechnąłem się delikatnie, wtulając w niego mocniej. Niepewnie podniosłem wzrok i spojrzałem mu w oczy.

Miał takie ładne ślepka. Aż chce się w nich zgubić i nigdy nie próbować szukać drogi powrotnej. Mógłbym patrzeć w nie wiecznie.

Speszyłem się i zarumieniłem, ale nie odwracałem wzroku. Miał takie ładne oczy, dzięki którym się wyróżniał.

Uśmiechnąłem się do niego, nadal gładząc jego policzek kciukiem. W całym swoim życiu nie widziałem słodszego chłopaka od niego. Nigdy.

Niepewnie podniosłem rękę i odgarnąłem mu włosy z oczu oraz czoła. Również uśmiechnąłem się, ale nieśmiało.

Na ten gest, moje serce przyśpieszyło. Nie mogłem go uspokoić. Boże, jak on na mnie działał. Byłbym wstanie zrobić dla niego wszystko.

- Jak szybko Ci bije serce – mruknąłem, wsłuchując się w jego bicie. Przymknąłem oczy. Mógłbym tego słuchać codziennie.

- Zawsze tak bije, kiedy jesteś obok - powiedziałem, patrząc, jak jego policzki robią się bardziej czerwone. Nie mogłem się na niego napatrzeć.

Wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową i ponownie zasłoniłem ją dłońmi. To było bardzo miłe, ale jednak zawstydzające.

- Ale nie chowaj się - powiedziałem ciepło, odsuwając jego ręce. - Lubię na Ciebie patrzeć, a Ty mi to uniemożliwiasz - mruknąłem, udając smutnego.

- Ale ty mnie zawstydzasz! – pisnąłem, odwracając głowę w drugą stronę. Czułem, że moje policzki znowu palą.

Postanowiłem trochę poudawać.
- Ale to niespecjalnie... Mówię to, co myślę - mruknąłem cicho. - Skoro Ci to przeszkadza, to mogę tak nie mówić...

- Ja... – zająknąłem się, ale nie odpowiedziałem. – Przepraszam – szepnąłem, wtulając się w niego mocniej. Nie chciałem by był smutny.

Czyli jednak moje zdolności aktorskie nie uleciały. Uśmiechnąłem się, znowu czochrając mu już i tak potargane włosy. Przynajmniej teraz nie skarci mnie za to, bo są w kompletnym nieładzie.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? – spytałem, obracając głowę w jego stronę. Niepewnie spojrzałem mu w oczy.

- Już Ci mówiłem. Jesteś dla mnie bardzo ważny - powiedziałem. Nie wiem, czemu tak było. Zakochałem się i to pewnie dlatego.

- Ale dlaczego? Znamy się parę dni – uśmiechnąłem się lekko i ponownie odgarnąłem mu włosy z oczu.

- Zakochałem się - mruknąłem. Taka prawda. Zakochałem się i to po uszy. Nie wyobrażam sobie, gdybym miał stracić z nim kontakt.

- We mnie? – pisnąłem, rumieniąc się jeszcze bardziej. Myślałem, że po prostu mu się podobam.

- W Tobie - szepnąłem i chyba sam się zarumieniłem. Znowu... Nie lubiłem tego. Nigdy się nie rumieniłem. Nigdy nikt tak na mnie nie działał.

- Ojej – szepnąłem. Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić. Patrzyłem na niego wielkimi oczyma. Nie mogłem w to uwierzyć.

- Aż tak Cię to zdziwiło? - spytałem z uśmiechem. Na pewno podobał się wielu osobom, więc nie rozumiem, czemu to go tak zszokowało.

- Um.. Przepraszam – mruknąłem. – Pierwszy raz mi to ktoś powiedział – spojrzałem na niego niepewnie. Nie mogłem już wytrzymać tego wzroku, więc podniosłem się i wtuliłem twarz w jego szyję.

Pierwszy? Niemożliwe! W prawdzie mówił, że nie był jeszcze w związku, ale nie mogę uwierzyć, że nikomu się nie spodobał. Jak taki słodki chłopaczek może się nie podobać?

Objąłem go delikatnie rękoma za szyję. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji.

Przytuliłem go mocniej, jednocześnie głaszcząc go po włosach. Znowu się zawstydził. Jednak już nic nie mówiłem, tylko przytulałem go do siebie.

- Ja... Bardzo Cię lubię – wyszeptałem mu do ucha po paru minutach ciszy. – Ale nie wiem czy się zakochałem... Jednak jesteś dla mnie ważny – wymamrotałem.

Nie wiedziałem, co mam na to powiedzieć. Miałem straszną pustkę w głowie. Miałem ochotę być teraz sam. Najchętniej to poszedłbym potańczyć.

Spojrzałem na jego smutną twarz. W moich oczach od razu pojawiły się łzy.
- Przepraszam! – pisnąłem, odsunąłem się od niego i pobiegłem do łazienki.

- Bou... - wyciągnąłem rękę w jego kierunku, ale nie zdążyłem go zatrzymać. Jestem idiotą. I po co ja mu to wszystko mówiłem? Po jaką cholerę, się pytam?!

Zamknąłem się w łazience i usiadłem pod ścianą, kuląc się. Nie mogłem mu odpowiedzieć tym samym, bałem się tego wszystkiego. To było dla mnie zupełnie nowe. Myślałem, że zrozumie...

Westchnąłem. Chyba lepiej będzie, jak się usunę z jego życia. Nie będzie mu dobrze ze mną. Wstałem i ubrałem się. Podszedłem do drzwi łazienki i zapukałem.
- Księżniczko... Ja muszę iść. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie. Jeżeli nie będziesz mnie już chciał widzieć, zrozumiem... - ponownie westchnąłem. - Jakby co to dzwoń... - mruknąłem, wychodząc z jego sypialni.

- Nie idź – szepnąłem i rozpłakałem się. Nie chciałem by wychodził. Chciałem się do niego przytulić..

Ubrałem buty i wyszedłem z jego mieszkania. Zszedłem na dół, prawie wybiegając z budynku. Musiałem się uspokoić. Powoli zacząłem iść do domu. Nie zajęło mi to długo. Po dziesięciu minutach byłem w domu. Wyjąłem klucze z kieszeni. Jednak czegoś mi w nich brakowało. Nie miałem portfela. Musiał mi u niego wypaść.

Nie wiem ile siedziałem w tej łazience i płakałem, ale w końcu wstałem i poszedłem do mojego pokoju. Położyłem się do łóżka, wtulając twarz w poduszkę, na której leżał.

Świetnie! Nie mam portfela, co wiąże się z tym, że nie mam dokumentów. Jednak to nie było dla mnie teraz najważniejsze. Zdjąłem buty i poszedłem do pokoju. Zdjąłem koszulę i zacząłem tańczyć. Musiałem się odstresować.

Na podłodze zauważyłem jego portfel, a w moich oczach ponownie pojawiły się łzy. Ponownie zacząłem kaszleć. Sięgnąłem ręką po inhalator.

Tańczyłem chyba ze dwie godziny. Byłem rozbity. Niepotrzebnie mówiłem mu cokolwiek. Będzie tylko cierpiał przeze mnie.

Przez następne dni byłem bardzo zajęty, bo wróciłem do szkoły i ponownie przygotowywaliśmy się do matury. Kris nie pojawił się u mnie, co mnie bardzo bolało. Brakowało mi go i ... chyba się w nim zakochałem. W piątek wieczorem postanowiłem pójść do jego klubu i odnieść mu jego portfel.

Już nie stałem przed klubem, nie paliłem. Nawet nie miałem na to czasu. Od razu się przebrałem i pomalowałem, po czym wlazłem na scenę. Dzisiaj tylko tańczyłem. Wybłagałem szefową, bo źle się czułem i nie miałem na to siły.

Przed klubem musiałem pokazać dowód, bo nie uwierzyli, że jestem pełnoletni. Spojrzałem na Kris’ a, a w moich oczach pojawiły się łzy. Widziałem jak jakiś facet dotykał go.

Nie chciałem, żeby ten obleśny typ mnie dotykał. Odszedłem kawałek dalej, a mój wzrok pokierował się na salę. Widziałem... Bou? Co on tu robi? Widziałem jego zrozpaczoną twarz. Przestałem tańczyć. Trzymałem się rury, bo nadal kręciło mi się w głowie. Zszedłem ze sceny i pobiegłem do chłopaka.

- Masz swój portfel, zostawiłeś – szepnąłem, podałem mu jego rzecz i wybiegłem z klubu. Dopiero co sobie uświadomiłem, że się w nim zakochałem... Nie chciałem by ktoś inny go dotykał.

- Nie! Bou! - krzyknąłem i wybiegłem za nim. Chłodne, wieczorne powietrze owiało moją skórę. Chciałem go dogonić, ale nie miałem siły. W głowie mi się zakręciło, przez co padłem na zimny chodnik.

Łzy przysłaniały mi widoczność, ale biegłem dalej. Nie chciałem mieć chłopaka, którego ciało będą widzieć wszyscy, a na dodatek będą mogli go dotykać.

Leżałem na tej ziemi. Nie miałem siły się podnieść. Łzy cisnęły mi się do oczu.
- Przepraszam... - szepnąłem i straciłem przytomność.

Dobiegłem do domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Poszedłem do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i wtuliłem twarz w poduszkę, która jeszcze nim pachniała.

Obudziłem się w szpitalu. Na twarzy miałem maskę tlenową. Próbowałem sobie przypomnieć, co się stało, jednak w głowie miałem tylko zapłakaną twarz Bou.

Chciałem wyrzucić z głowy tamto wydarzenie, gdzie ten facet go dotykał, ale nie mogłem. Przez to wszystko znowu zacząłem kaszleć i się dusić. Ręką sięgnąłem po inhalator.

Kątem oka zauważyłem swój telefon. Sięgnąłem po niego i wybrałem numer Bou. Zdjąłem maskę. Miałem nadzieję, że odbierze.

Wciąż kaszląc, sięgnąłem po dzwoniący telefon. Jednak widząc jego numer, nie odebrałem. Wziąłem inhalator i zrobiłem parę głębokich wdechów.

Zabolało mnie serce, gdy włączyła się sekretarka. Założyłem z powrotem maskę, znowu tracąc przytomność.

Nie chciałem z nim rozmawiać. Wtuliłem się mocniej w poduszkę i zamknąłem oczy. Po chwili już spałem.

Przez następne kilka dni się nie budziłem. Nie miałem na to sił. Byłem załamany. Dlaczego wtedy wybiegł? Czy to przez tego faceta?

W końcu przeszedł czas na pierwszą maturę – na maturę z języka japońskiego. Siedziałem pod salą z nogami pod brodą i powtarzałem co tylko mogłem. Okropnie się stresowałem, a na dodatek bolało mnie serce.

Po tygodniu wypisali mnie ze szpitala. Do domu przywieziono mnie karetką. Ratownicy pomogli mi wejść na górę, po czym już sam wlazłem do mieszkania. Nie miałem ochoty na nic. Nie miałem ochoty żyć.

Nie wiem dlaczego stresowałem się tym wszystkim. Poszło szybko, sprawnie. Nawet się nie obejrzałem, a już było po wszystkich maturach. Chciałem żeby Kris mnie przytulił, żeby był obok...

Siedziałem w domu przez cały czas. Dostałem zwolnienie lekarskie na miesiąc. Miałem odpoczywać i na siebie uważać. Myślałem o Bou. Chciałem go przytulić.

Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer do mężczyzny. Musiałem z nim porozmawiać, więc postanowiłem mu wysłać wiadomość: „Musimy porozmawiać.” Wysłałem i położyłem się na łóżku.

„Nie sądziłem, że w ogóle będziesz chciał ze mną rozmawiać.” Odpisałem. Właśnie robiłem sobie kawę. Jak zobaczyłem, że to sms od Bou, o mało nie wylałem sobie wrzątku na rękę.

„Zakochałem się w Tobie, ale nie chcę mieć chłopaka, którego ciało będą mogli zobaczyć i dotykać wszyscy.” Wysłałem kolejną wiadomość. Zarumieniłem się i skuliłem. Nie chciałem żeby rezygnował z pracy, ale ... musiałem mu to powiedzieć.

Zabolało mnie to, co mi napisał. Czy on nie rozumie, że to jest moja praca? Nie mogę teraz wszystkiego rzucić, bo nie będę miał za co żyć. „Nie mogę rzucić pracy... Przepraszam...”

Wiedziałem, że nie rzuci pracy..., ale ja tak nie mogłem. Nic mu już nie odpisałem. Poszedłem zamknąć drzwi na klucz i ponownie położyłem się, wtulając twarz w poduszkę.

Nie mogłem już tego znieść. Wziąłem kubek z kawą i cisnąłem nim przez kuchnię. W tym momencie już naprawdę chciałem się zabić. Właśnie straciłem osobę, na której mi zależało.

Przez następne dni czy tygodnie nie wychodziłem z domu. Nie wpuszczałem nikogo. Olałem próby, przyjaciół, wszystkich... Serce mnie bolało i coraz częściej miałem napady astmy.

Nie jadłem, nie wychodziłem z domu. I tak miałem zwolnienie, więc nie musiałem chodzić do pracy. Całe dnie praktycznie leżałem w łóżku i płakałem.

Chyba jednak musiałem zadzwonić do Miku, bo powoli mi się lek na astmę kończył. Napisałem mu wiadomość czy może przyjść, a po sekundzie dostałem odpowiedź, że będzie za pięć minut.

W końcu wstałem i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem jak wrak człowieka. Miałem czerwone i podkrążone oczy. Byłem słaby.


Od razu gdy wokalista przyszedł zostałem mocno przytulony. Wtuliłem się w niego i ponownie rozpłakałem. To było dla mnie za dużo.

4 komentarze:

  1. Ooo, Bou. To smutne w moim opku też mam nastoletniego Bou... To trochę smutne, ale proszę niech się pogodzą! :"3
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bosz zaczęłam pisać po POLSKIEMU =__= sorry zmęczona jestem, ale notka genialna... <3
      //Yuuko-san

      Usuń
  2. Oj, biedne chłopaki. Ale będzie dobrze, prawda? Pogodzą się i nikt nie umrze?? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh Bou, moja bidulka.. Krisa też mi szkoda, bardzo, kolejna bidulka. Czekam na więcej..!!!

    OdpowiedzUsuń