Następny rozdział nie wiem kiedy będzie. Może w piątek, może w sobotę. Nie wiem.
Biały - Kris (Diru)
Różowy - Bou (Toshi)
Cały czas myślałem o blondynie. Dzwoniłem do niego wiele
razy, ale nie odbierał. Postanowiłem, że skoro nie odbiera, to przejdę się do
niego. Ogarnąłem się, jednak to nie poprawiło mojego wyglądu. Nadal miałem wory
pod oczami i byłem strasznie blady. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Po dziesięciu
minutach byłem pod jego drzwiami.
Gdy tylko Miku wyszedł do sklepu
i apteki, usłyszałem dzwonek do drzwi. Opatuliłem się kocem i poszedłem
otworzyć. Nawet nie poprawiałem włosów.. Bo po co? Gdy tylko zobaczyłem Kris’ a
od razu się rozpłakałem i spuściłem głowę.
- Bou... - podszedłem do niego i od razu go przytuliłem.
Stęskniłem się za nim. Musiałem też się czegoś przytrzymać, bo byłem tak słaby,
że bym się przewrócił.
Zarumieniłem się mocno i
mimowolnie wtuliłem się w niego. Tak bardzo mi go brakowało. Z moich oczu nie
przestawały płynąć łzy.
- Cii... Nie płacz, proszę... - powiedziałem z trudem. Znowu
ciężko mi się oddychało, ale miałem to gdzieś. Przytuliłem go mocno do siebie,
czując, że tracę równowagę. Usiadłem na podłodze, a jego posadziłem na swoich
kolanach, wtulając go w swój tors.
- N-nie chcę Cię s-stracić, ale
... nie chcę żeby k-ktoś inny Cię d-dotykał. P-przepraszam – szepnąłem cicho,
wtulając się w niego. Starałem się wytrzeć łzy, ale nie wychodziło.
- Nikt inny nie będzie mnie dotykał... - powiedziałem,
łapczywie łapiąc powietrze. Coraz bardziej brakowało mi powietrza. Teraz
przydałaby się ta maska, której tak nienawidziłem, kiedy leżałem w szpitalu.
Spojrzałem na niego zapłakanymi
oczyma. Widziałem, że mu słabo. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Co się stało? – spytałem
cicho, ponownie wycierając oczy.
- Ciężko... mi... oddychać... - powiedziałem z trudem.
Czułem, jak moje ciało opada. Leżałem na plecach. Akurat ktoś wchodził do domu.
To chyba ten jego kolega.
Widziałem, że Miku wszedł do
mieszkania i od razu do nas podbiegł, po czym zadzwonił po karetkę. Usiadłem
obok, podciągając kolana pod brodę i objąłem je ramionami. To moja wina...
Jednak nie zabrali mnie do szpitala, z czego bardzo się
cieszyłem. Dali mi tlen i pobrali krew do badań. Stwierdzili, że to ogólne
osłabienie organizmu.
Zanieśli go do mojego łóżka, a
ja znowu dostałem ataku astmy. Tym razem jednak długo nie umiałem się uspokoić,
nawet inhalator nie pomagał tak bardzo.
Widziałem, w jakim był stanie, jednak nie mogłem mu pomóc.
Lekarz mnie pilnował, żebym nie wstawał. Z kolei dwóch ratowników próbowało go
uspokoić.
Spojrzałem na swoją rękę i
zobaczyłem krew. Przecież dawno nie miałem tak poważnego ataku... Po paru
minutach, które dłużyły się w nieskończoność, ratownicy zdołali mnie uspokoić.
Tym razem olałem lekarza i zdejmując sobie maskę, podbiegłem
do blondyna. Przytuliłem go delikatnie. Chciałem, żeby wiedział, że jestem
obok.
Zarumieniłem się dość mocno i
ponownie spuściłem głowę. Chyba tylko przy nim byłem aż tak nieśmiały.
- Lepiej Ci? - spytałem. Miałem nadzieję, że lekarze mnie od
niego nie odciągną. Miałem nadzieję, że już będę mógł oddychać normalnie. Przez
wydarzenie sprzed kilku lat, często nie mogłem złapać oddechu.
- Mh – mruknąłem cicho i wtuliłem
twarz w jego klatkę piersiową. Przez ten zastrzyk co mi dali ratownicy na
uspokojenie, strasznie chciało mi się spać.
Zacząłem głaskać go po włosach. Widziałem, że chce mu się
spać, więc zaniosłem go do pokoju. Sam już się nie kładłem. Usiadłem obok i
przeczesywałem jego włosy.
Jednak zmusiłem go żeby położył
się obok mnie. Wtuliłem się w niego, zamykając oczy. Byłem ciekawy jak to
będzie wyglądać.
Objąłem go, przytulając go do siebie. Po chwili czułem, że
zasnął. Ja sam nie mogłem zmrużyć oka. Leki na uspokojenie nigdy na mnie nie
działały. Może i to dziwne, ale tak było. Ten drugi chłopak wytłumaczył mi, co
gdzie leży, jak mam się nim zajmować, po czym pożegnał się i wyszedł.
Spałem, ale nie miałem
spokojnych snów. Bałem się tego co będzie gdy się obudzę. Nie chciałem go
stracić, ale bałem się tego wszystkiego. To było zupełnie nowe.
Próbowałem go jakoś uspokoić, ale to nic nie dawało.
Próbowałem go obudzić, ale leki były zbyt silne.
Obudziłem się rano przez kaszel.
Wziąłem spod poduszki inhalator i po kilku głębszych wdechach, uspokoiłem się.
Spojrzałem niepewnie na chłopaka. Nie wiedziałem czego mam oczekiwać.
- Jak się czujesz? - spytałem, wachlując się jakąś gazetą. W
pokoju było strasznie duszno, przez co bałem się, że znowu nie będę mógł oddychać.
- Dobrze – mruknąłem i usiadłem
na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju. Co za idiota przykręcił mi kaloryfer?
Podszedłem do niego i usiadłem na ziemi, przekręcając gałkę. Chwilę odczekałem,
a już zrobił się lodowaty.
Podszedłem do okna i otwierając je, wystawiłem głowę na
zewnątrz. Było mi strasznie gorąco.
Spuściłem głowę i zacząłem bawić
się nerwowo palcami. Bałem się tego, co może mi powiedzieć.
Oparłem się o parapet i wdychałem świeże powietrze.
Kompletnie nie wiedziałem, co mam powiedzieć. No bo co? Nie chciałem go
stracić, ale też nie chciałem odchodzić z pracy. Skoro mu na mnie zależy, to
powinien mnie zaakceptować takim, jakim jestem.
Nie wytrzymałem tego
wszystkiego. Pociągnąłem nosem, a łzy popłynęły po moich policzkach i skapywały
na podłogę. Byłem rozdarty..
Odwróciłem się w jego stronę. Podszedłem do niego i usiadłem
obok, po czym posadziłem go na swoich udach, przytulając. Nie mogłem patrzeć
na jego łzy.
- Przepraszam.. Ja po prostu
jestem zazdrosny.. Nie chcę żeby oni Cię dotykali – mruknąłem cicho i wtuliłem
twarz w jego szyję. Zarumieniłem się mocno.
Zazdrosny? O mnie? Uśmiechnąłem się.
- Księżniczko... Oni mnie nigdy nie dotykają. To była
jednorazowa sytuacja - mruknąłem cicho.
Pociągnąłem nosem, po czym
zarumieniłem się jeszcze bardziej. Zasłoniłem twarz włosami żeby nie widział
moich czerwonych policzków.
- Naprawdę się zakochałeś? - spytałem. Dręczyło mnie to. Ja
coś do niego czułem. Miałem nadzieję, że mnie nie okłamał.
Pokiwałem twierdząco głową.
Czułem, że moje policzki mnie pieką. Delikatnie objąłem go za szyję i wtuliłem
twarz w jego ramię.
Przytuliłem go do siebie mocniej. Jednak nie wiedziałem, co
dalej miałem robić.
- I co dalej? - spytałem. Nie chciałem robić nic, czego on
nie chciał.
- A-ale co? – wymamrotałem. Nie
chciał mnie teraz? Znudziłem mu się już? Zacisnąłem mocniej ramiona wokół jego
szyi.
- Co dalej z nami? - spytałem. Chciałem go o to zapytać, ale
nie bardzo miałem odwagę. - Czy Ty... - jednak nie dokończyłem. Nie umiałem.
- Czy ja co? – mruknąłem. Odsunąłem
się od jego ramienia i bardzo niepewnie spojrzałem w jego oczy. Mógłbym się
założyć, że byłem czerwony jak burak.
- Czy Ty chcesz być ze mną? - powiedziałem cicho. Pewnie nie
będzie chciał. W końcu nie chciał mieć chłopaka striptizera.
- J-ja – zająknąłem się, patrząc
na niego w szoku. Nie spodziewałem się takiego pytania. Wtuliłem twarz w jego
szyję. – Ale ja z nikim nigdy nie byłem – wymamrotałem. Nie byłem doświadczony
w tych sprawach.
- Więc? - spytałem. Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem,
że nie będzie chciał. Mogłem w ogóle nie pytać. Mogłem w ogóle nic mu nie
mówić.
- Um... Chcę – mruknąłem ledwo
dosłyszalnie. Jednak wiedziałem, że usłyszał, bo mówiłem blisko jego ucha.
Zarumieniłem się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Spojrzałem na niego w szoku. Chciał? Serce znowu zaczęło mi
bić jak oszalałe. Byłem taki szczęśliwy.
- Naprawdę?
- Mh – mruknąłem na
potwierdzenie i wtuliłem się w niego mocniej. Dłonie ponownie wplotłem w jego
włosy, przeczesując je delikatnie.
Ścisnąłem go mocniej, kładąc czoło na jego ramieniu. Chciało
mi się płakać. Łzy pociekły mi po policzkach. Radość ogarnęła moje serce.
Spojrzałem na niego w szoku gdy
poczułem łzy na ramieniu. Odsunąłem się od niego i powoli wytarłem mu łzy z
policzków.
- Co się stało? – spytałem
niepewnie.
- Jestem szczęśliwy - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Łzy
nadal spływały mi po policzkach, jednak to były łzy szczęścia.
Odwzajemniłem delikatnie uśmiech
i ponownie się w niego wtuliłem. Czując jego zapach, ciepło ciała, ramiona
obejmujące mnie... ponownie się speszyłem i zawstydziłem. Nienawidziłem tego.
Przytuliłem go mocniej. Jednak po chwili musiałem się
odsunąć. Znowu było mi duszno. Nienawidziłem tego stanu.
- Może się połóż? –
zaproponowałem, widząc, że ledwo siedzi. Nie chciałem by się przewrócił czy
żeby coś mu się stało.
- To nie pomoże - powiedziałem. Wstałem z nim na rękach, po
czym posadziłem go na łóżku, a sam podszedłem do okna. Musiałem się
przewietrzyć.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem
na niego spod tłustej grzywki. Nie chciało mi się myć włosów, więc pewnie
wyglądałem okropnie.
Westchnąłem, opierając się o parapet. To już utrudniało mi
życie. Dlatego nienawidziłem upałów, bo zawsze było mi strasznie duszno.
- J-ja... Mogę jakoś pomóc? –
spytałem cicho i niepewnie. Widziałem, że źle się czuje, ale nie wiedziałem co
miałem robić.
- Mógłbyś mi przynieść wody? - spytałem. Zawsze pomagała mi
woda oraz świeże powietrze. Jednak z tym drugim był problem, bo na dworze było
gorąco.
Wstałem i bez słowa poszedłem po
wodę. Wróciłem ze szklanką, podając mu ją. Wziąłem ze stoliczka gumkę i powoli
związałem sobie włosy.
- Dziękuję - wziąłem od niego szklankę, upijając kilka
łyków. Drugą ręką dotknąłem swojej szyi. Westchnąłem.
Jednak na czole zostawiłem
grzywkę i trochę włosów na bokach. Spojrzałem na chłopaka.
- Jesteś może głodny?
- Nie, dziękuję - powiedziałem. Mimo tego, że od paru dni
nic nie jadłem, to jakoś nie odczuwałem głodu.
- Ode mnie nie zjesz? –
spytałem, robiąc smutną minkę. Chciałem żeby coś zjadł, bo był strasznie słaby.
Spojrzałem na niego.
- No dobrze już - powiedziałem. Nie
chciałem, żeby się smucił, więc ostatecznie się zgodziłem.
Uśmiechnąłem się lekko i
poszedłem do kuchni. Umyłem ręce. Otworzyłem lodówkę, wyciągając wszystkie
potrzebne mi rzeczy.
Nadal stałem przy tym oknie. Było mi już trochę lepiej.
Powoli skierowałem się do kuchni. W korytarzu zatrzymałem się przy lustrze.
Spojrzałem na swoją szyję. I jak ja mam zakryć te bliznę?
Spojrzałem na niego. Widziałem,
że patrzył na swoją szyję. Obróciłem się do niego.
- Coś się stało?
- Nie, nic - powiedziałem, uśmiechając się do niego. Nie
chciałem, żeby wypytywał o to. Chyba nie byłem gotowy, by komuś o tym mówić.
Widziałem, że coś go męczyło,
ale postanowiłem nie naciskać. Odwróciłem się i ponownie zająłem posiłkiem.
Usiadłem na blacie obok niego, patrząc na jego poczynania.
Nadal było mi duszno, ale już nie tak bardzo. Czułem się lepiej.
- Nie podjadaj – burknąłem i
uderzyłem go w rękę, bo chciał ukraść pomidora. Nie lubiłem gdy ktoś mi podjadał.
- Buuu - mruknąłem smutno, dotykając obolałego miejsca.
Zrobiłem smutna minę, odwracając wzrok.
Zaśmiałem się cicho i
pocałowałem go w policzek. To było takie spontaniczne... Zarumieniłem się
mocno, wracając do robienia jedzenia.
Dotknąłem palcami miejsca, w którym przed chwilą znajdowały
się jego usta. Zszedłem z blatu i stanąłem za nim. Przytuliłem się do jego
pleców, kładąc mu podbródek na ramieniu.
Spuściłem głowę i drżącymi
rękami zacząłem kroić ogórka. Nie rozumiałem co się ze mną dzieje.
- Zaraz sobie te śliczne paluszki odkroisz - powiedziałem i
wyjąłem nóż z jego ręki. Nadal stojąc za nim, zacząłem kroić tego ogórka.
Zawstydziłem się jeszcze
bardziej i zakryłem twarz włosami. Dlaczego przy nim się tak rumieniłem i
wstydziłem?
Zaśmiałem się i dokończyłem kroić ogórka. Ponownie go
objąłem, po czym pocałowałem go w policzek.
Uśmiechnąłem się delikatnie i
zacząłem robić kanapki. Jego obecność trochę mnie dekoncentrowała, ale nie
chciałem żeby się odsunął.
Cały czas przytulałem się do jego pleców. Był tak
zawstydzony, że nawet nie zauważył, że podprowadziłem mu ogórka.
W końcu skończyłem robić
kanapki. Odwróciłem się do niego. Zarzuciłem mu ręce na szyję i stanąłem na
palcach, przytulając się do niego.
Schyliłem się trochę, obejmując go mocniej. Po chwili
odsunąłem się trochę od niego, po czym przysunąłem się do jego ust, delikatnie
muskając je swoimi.
Rozszerzyłem oczy w szoku,
czując jego usta na swoich. Jednak po chwili wplotłem palce w jego włosy i
przymknąłem oczy.
Nie chciałem robić nic gwałtownie. Wiedziałem, że to jego
pierwszy pocałunek, więc chciałem, aby był wyjątkowy.
Zamknąłem oczy do końca.
Poczułem te słynne motyle w brzuchu i dreszcz, który przebiegł mi po plecach.
Delikatnie muskałem jego usta. Nie chciałem, żeby się wystraszył.
Póki mi nie pozwoli, nie pogłębię pocałunku.
Po chwili odsunąłem się od niego
i wtuliłem czerwoną twarz w jego szyję. Miałem przyśpieszony oddech oraz
czułem, że moje serce bije szybciej.
Uśmiechnąłem się. Miałem nadzieję, że podobał mu się jego pierwszy
pocałunek. Cieszyłem się, że to właśnie ze mną pierwszy raz się całował.
Objąłem go mocniej za szyję i
uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że nie chciał posuwać się dalej, nie byłem
gotowy.
Dopiero w tym momencie poczułem, że jestem głodny. Burczało
mi w brzuchu. Odsunąłem się od niego. Musiałem zjeść.
Postawiłem kanapki na stół i
zacząłem robić herbatę. Wciąż byłem czerwony po tym pocałunku.
Usiadłem przy stole i wziąłem do ręki jedną kanapkę.
Zacząłem jeść, nadal się mu przyglądając. Mój wzrok automatycznie powędrował na
jego pośladki. Po chwili jednak skarciłem się w myślach, odwracając wzrok.
Na stole wylądowała również
herbata. Usiadłem obok niego i spojrzałem na niego kątem oka.
- Itadakimasu – uśmiechnąłem się
lekko, również zaczynając jeść.
- Itadakimasu - odpowiedziałem, kończąc pierwszą kanapkę.
Wziąłem drugą, zaczynając ją jeść. Nawet nie wiedziałem, że byłem tak głodny.
Po dwóch miałem już dosyć.
Wziąłem do ręki kubek i powoli zacząłem pić. Kris ciągle jadł, cieszyłem się z
tego.
Zjadłem cztery, a po tym napiłem się herbaty. Już nie byłem
głodny. Wypiłem napar, po czym spojrzałem na chłopaka.
Ponownie się zarumieniłem, gdy poczułem jego wzrok na sobie. Wciąż byłem zajęty
herbatą. Starałem się na niego nie patrzeć, bo pewnie zrobiłbym się jeszcze
bardziej czerwony.
Był taki śliczny. Znowu miałem ochotę się do niego
przytulić. Odsunąłem się z krzesłem i pokazałem na swoje nogi.
- Chodź do mnie.
Spojrzałem na niego bardzo
niepewnie, ale po chwili wstałem i usiadłem mu bokiem na kolanach. Wziąłem
kubek do rąk, ponownie pijąc letni napar.
Objąłem go w pasie, przytulając się do niego. Położyłem mu podbródek
na ramieniu i patrzyłem na profil jego twarzy.
Odłożyłem kubek i wtuliłem twarz
w jego szyję. Mógłbym przysiąc, że znowu się zawstydziłem i zarumieniłem.
Przytuliłem go mocno do siebie, gładząc dłonią jego bok.
Miałem nadzieję, że go to nie wystraszy.
Znowu poczułem ten dreszcz,
który przeszedł mi po plecach. Objąłem go za szyję, wtulając się w niego
bardziej.
Nagle nabrałem na niego ochoty, jednak nie mogłem tego
zrobić. Straciłbym go, a bardzo mi na nim zależy.
Pozwoliłem mu na to, żeby
gładził mój bok. Jednak na więcej bym mu nie pozwolił. Po chwili wstałem z jego
kolan.
- Muszę wziąć prysznic –
mruknąłem.
- W porządku - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Kiedy
wyszedł, odchyliłem głowę do tyłu. Czułem, że mam problem, jednak teraz nie
miałem gdzie tego załatwić.
Po pół godzinie wyszedłem z
łazienki. Już umyty z ułożonymi włosami. Skierowałem się do mojego pokoju żeby
się ubrać, bo miałem na sobie tylko bokserki.
Kiedy usłyszałem, że wyszedł, poszedłem do niego.
-
Korzystasz jeszcze, czy mogę wejść? - spytałem. Miałem ciasno w spodniach.
- Możesz wejść – powiedziałem,
zapinając spodnie. Nie odwróciłem się do niego, bo wiedziałem, że znowu bym się
zarumienił.
Pewnie mnie nie lubisz, ale szczegół.
OdpowiedzUsuńKris przystopuj... Bo z Bou jak z 14-latkiem x3 !
Oni są tacy słodcy. ^^
OdpowiedzUsuńAle jakoś tak mi smutno po przeczytaniu tego...
Nie wiem, dlaczego.
Czekam na więcej, bo opowiadanie jest naprawdę urocze. <3
Opowiadanie super, jak zwykle.. Wybacz, ze dokładniej nie opiszę mojej reakcji po przeczytaniu, ale mój fon się na mnie mści... Pod następnym rozdziałem postaram się bardziej rozpisać... Bardzo mi się podoba ta seria! Czekam na nowe notki..
OdpowiedzUsuń