Tego dnia Nathan wyszedł wcześniej z domu. Poszedł do parku. Usiadł przy małym stawku i wyjął z torby szkicownik, i ołówek. Przed sobą miał taflę wody, którą otaczały przeróżne rośliny wodne.
Nagle ktoś złapał go za ramię. Chłopak wzdrygnął się. Odwrócił się za siebie i ujrzał swojego przyjaciela - Masashiego. Rudzielec usiadł obok niego.
- A ty znowu siedzisz i rysujesz - stwierdził.
- Lubię rysować. Dobrze o tym wiesz.
- Wiesz, że jak zaraz nie pójdziemy, to się spóźnimy?
- Racja… - schował swoje rzeczy i oboje ruszyli w kierunku uczelni. Po między nimi dość długo trwała głucha cisza.
- Powinieneś sobie kogoś znaleźć - wypalił Masashi, uśmiechając się.
- Wiesz, że w moim przypadku nie jest to łatwe.
- Jezu, a ty znowu swoje. Znalezienie chłopaka wcale nie jest takie trudne.
- Jasne! Myślisz, że jakiś śliczny i uroczy chłopaczek spadnie mi z nieba?!
Nagle niebo pociemniało i zaczął kropić deszcz. Momentalnie usłyszeli wielki huk, a przed oczami mieli wielki kłąb dymu. Zaczęli kasłać. Gdy chmura opadła, ujrzeli przed sobą wielki krater. Zeszli na sam dół i to co zobaczyli, przeszło ich największe wyobrażenia. Na ziemi leżał drobny, blond włosy chłopak. Był nieprzytomny. Chłopcy popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Chciałeś to proszę.
Hahah xD Nie lubię takich... fantastycznych elementów, ale to takie... zabawowe xD
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san