Siedzieli w ciszy. Rider myślał o swoim życiu. O domu dziecka, wypadku, teraz o gwałcie. Potrzebował rozmowy. Czuł się źle.
- Rider…
- Hm? - wyrwał się w myśli.
- Możesz mi opowiedzieć o tym wypadku? - blondyn spuścił głowę, ale jednak postanowił się wygadać.
- Cztery lata temu jechałem z moim przyjacielem i jego rodzicami nad jezioro. Na skrzyżowaniu wjechała w nas cysterna. Wybuchł pożar. Mi udało się wyjść, ale oni… Spłonęli… Do dziś mam blizny na karku i nodze - powiedział i spuścił głowę. Przed oczami miał twarz przyjaciela. Na samą myśl o nim, łzy zakręciły mu się w oczach. Tęsknił za nim.
Aoi widząc, w jakim stanie jest chłopak, usiadł obok niego i mocno go przytulił.
- A co z tym domem dziecka? Jak się tam znalazłeś? Jeżeli nie chcesz, nie mów.
- Jestem tam od urodzenia. Nigdy nikt mnie tam nie lubił. Dla wszystkich byłem dziwny, bo ubierałem się inaczej, nosiłem kolczyki, malowałem się. Miałem tylko jednego przyjaciela, ale ten wypadek… - urwał. Teraz już płakał. Był roztrzęsiony i trudno mu było się uspokoić. - Zawsze byłem sam… Nikt się mną nie interesował. Wszyscy mieli mnie w dupie - Aoi przytulił go mocniej do siebie.
- Ale teraz nie jesteś już sam. Masz mnie, chłopaków. Nie masz się czego bać. Nas obchodzisz, martwimy się o ciebie. Już nikt cię nie skrzywdzi.
- Aoi… Ja nie chcę tam wracać - zapłakał.
- Nie wrócisz - powiedział brunet, głaszcząc chłopaka po włosach. - Nie wrócisz… - głaskał chłopaka, dopóki się nie uspokoił i nie zasnął. Położył chłopaka i przykrył kołdrą. Zanim wyszedł, delikatnie pocałował Ridera w czoła. Uśmiechnął się i skierował do swojego pokoju. Tak, jeszcze go nie wypisali, chociaż gitarzysta nie raz o to błagał.
Tydzień później Rider był już w domu dziecka. Leżał wtulony w poduszkę. Nie chciał tu być. Czuł się samotny. Nagle do jego pokoju weszła dyrektorka placówki.
- Rider, pakuj się - powiedziała. Blondyn myślał, że się przesłyszał.
- Słucham?
- Pakuj się. Idziesz do rodziny zastępczej - Rider siedział osłupiały. Nie mógł w to uwierzyć.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę - powiedziała z uśmiechem. Cieszyła się, że Rider w końcu znajdzie prawdziwy dom. Chłopak z entuzjazmem zaczął pakować swoje rzeczy. Cieszył się jak głupi. Czekał na to siedemnaście lat. Po paru dziesięciu minutach, poszedł do gabinetu dyrektorki, gdzie miał się spotkać z nową rodziną. Nie mógł uwierzyć w to, co tam zobaczył. Na krześle obok biurka siedział nie kto inny jak Yuu Shiroyama.
- A-Aoi? - zapytał, niedowierzając. - Co ty tu robisz?
- Obiecałem, że tu nie zostaniesz - uśmiechnął się. - Gotowy na nowe życie? - blondynowi zakręciła się łza. Ale tym razem była to łza szczęścia.
- Gotowy! - powiedział radośnie i obaj wyszli z budynku. Rider pożegnał się z dyrektorką i wychowawcą, po czym wsiadł do samochodu Aoiego i odjechali. Całą drogę wesoło rozmawiali. Po godzinie, przez ogromne korki, byli w domu. Kiedy Rider wyszedł z auta i zobaczył dom gitarzysty, o mało nie dostał zawału. Wielki dom, wielki ogród. Miał wrażenie, że to wszystko mu się śni i że zaraz się obudzi. Yuu szturchnął go.
- Idziesz czy nie? - zaśmiał się i otworzył furtkę. Obaj weszli na podwórze, a następnie do domu. Aoi zaprowadził nastolatka do jego pokoju. Ściany pomalowane były na czerwono, a wszystkie inne dodatki były w kolorach czarnym i białym. Na jednej ze ścian wisiała gitara.
- Gitara?
- Tak, musisz się na czymś uczyć grać - Rider nie wiedział, co się dzieje. Był przeszczęśliwy. Chciał się odwrócić do Aoiego i go przytulić, jednak nie wiedział, że on stoi tuż za nim. Odwrócił się i wpadł na niego, przez co obaj przewrócili się. Chłopak wylądował na gitarzyście tak nie fortunnie, że ich usta delikatnie się złączyły. Blondyn chciał się podnieść. Przy tej jakże prostej czynności, przypadkowo otarł się nogą o krocze Shiroyamy, co wywołało u niego cichy jęk. Spojrzeli po sobie.
- To ja pójdę zrobić coś do jedzenia, a ty się rozpakuj - oznajmił i wyszedł. Rider padł na łóżko, dysząc. Czuł motyle w brzuchu.
- Co się ze mną dzieje?
Hah^.^~ jak niefortunnie xD
OdpowiedzUsuńChcę jeszcze !
//Yuuko-san