piątek, 29 listopada 2013

"Jestem Zelo!" Bang x Zelo, rozdział 5

Ech. No dobra.. Męczyliście mnie tym "Gdzie jest banglo?", "Masz wenę na "Jestem Zelo!"?", "Piszesz jeszcze Bang i Zelo?". Jest to krótkie, owszem, ale nie wiem co mam jeszcze tu napisać. Myślę, że następny rozdział już będzie dużo lepszy.
Zapraszam.

Ach! I jak oczywiście nowa zasada: 4 komentarze = nowy rozdział / one-shot






Wszedłem do szatni z lekkim uśmiechem na ustach. Byłem zadowolony, bo w końcu udało mi się mu postawić, nie bałem się. Jednak z drugiej strony... Wiedziałem, że on był nieobliczalny i obawiałem się trochę. Ale w końcu miałem chłopaków i Daizy’ ego. Miałem nadzieję, że w końcu będzie dobrze.
– Co się stało? – spytał od razu JongUp.
– Nic – wzruszyłem ramionami.
– Gdzie byłeś?
– Byłem coś sprawdzić. To na prawdę nic ważnego, uwierzcie.
– Zelo...
– To nieważne – przerwałem mu.
– Ty cholerny idioto! – krzyknął Soo, wchodząc do szatni. – Czy ty wiesz co ty zrobiłeś zadzierając z nimi?! Zdajesz sobie sprawę, że oni nie dadzą Ci spokoju?! Ty idioto! Zabić Cię to mało!
Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem się do niego, obejmując go ramionami w pasie. Wtuliłem policzek w jego klatkę piersiową.
– Daj spokój. Będzie dobrze – wywróciłem oczami.
– Nic nie będzie dobrze! Czy ty wiesz co narobiłeś?!
– Przesadzasz, Soo – mruknąłem i odsunąłem się od niego.
– Ja przesadzam?! Ja?! – krzyknął.
– Tak, ty – wywróciłem oczami.
– Po prostu się martwię, ale jak widać ty tego nie potrzebujesz – warknął i wyszedł z szatni trzaskając drzwiami.
Westchnąłem i wywróciłem oczami, a następnie zacząłem pakować swoje rzeczy. Czułem na sobie ich spojrzenia, ale żaden się nie odezwał. Ja nie miałem zamiaru mówić pierwszy. Jeśli czegoś chcieli, to musieli się zapytać. A zresztą wiedziałem, że jeśli Soo będzie coś chciał to i tak przyjdzie. Nie musiałem za nim latać.
Zawiązałem buty i biorąc torbę wyszedłem z szatni. Słyszałem, że ktoś wybiegł za mną. Spojrzałem na tą osobę przez ramię. Zarumieniłem się delikatnie, gdy zauważyłem Bang ‘a.
– Zelo, zaczekaj! – krzyknął, łapiąc mnie za ramię.
– Co? – mruknąłem, posłusznie stając w miejscu. O co mu chodziło?
– Stało się coś?
– Nie.
Chłopak westchnął cicho, nie odzywając się już więcej. Nie wiedziałem co się stało. On też się będzie rzucał o to? Wywróciłem oczami i spojrzałem na niego kątem oka. Patrzył na mnie.
– Co tak patrzysz? – burknąłem. Peszył mnie ten jego wzrok.
– A nie mogę? – zaśmiał się.
– Nie – pokazałem mu język, poprawiając torbę na ramieniu.
Blondyn prychnął, ale nie odezwał się. Nie wiedziałem o co mu chodziło, że tak patrzył na mnie. Miałem coś na twarzy?
– Dlaczego tak patrzysz, no? Krępuje mnie to – burknąłem.
Bang wywrócił oczami.
– Już nie będę skoro Ci to przeszkadza – zaśmiał się. – Chodź, pójdziemy już na Twoje zawody. Musisz wygrać – uśmiechnął się do mnie i zabrał mi torbę, idąc za mną.
Po chwili dołączyła do nas reszta i razem tam poszliśmy. W środku byliśmy po dziesięciu minutach. Oni usiedli tam na widowni koło ringu, a ja poszedłem do szatni żeby się przebrać. Byłem podekscytowany. Dawno nie walczyłem w takich zawodach. No dobra, może jakieś dwa miesiące temu, ale to naprawdę było dawno, dawno!
W końcu się przebrałem i zrobiłem sobie porządną rozgrzewkę. Nie mogłem sobie pozwolić na żaden skurcz czy na nie wiadomo co. Rozgrzewka trwała chyba dwadzieścia minut. Czułem, że mam rozciągnięty każdy mięsień.
Po kolejnych pięciu minutach wyszedłem tam. Jak zwykle stanąłem w rogu, a trener zaczął mi wszystko mówić. Dał mi nakładkę na zęby, a ja poprawiłem sobie rękawice.


* * *

W końcu to wszystko się skończyło, a ja siedziałem zmęczony na ławce w szatki. Oczywiście wygrałem, ale naprawdę było trudno. Był remis, ale wygrałem ostatnią rundę. Właśnie w tej było najgorzej. Najmocniej oberwałem. Aż mnie normalnie szczęka bolała. Ale wygrałem! Tylko to się liczyło, nic więcej!
Napisałem do Daizy' ego. Opowiedziałem mu o tym wszystkim. Jakie było moje zdziwienie, gdy mi nie odpisał. Może po prostu nie zobaczył sms' a? Albo mu się telefon rozładował?
Później się przebrałem w moje rzeczy i poszedłem do chłopaków. Bang mnie przytulił... Normalnie myślałem, że tam na zawał pójdę. Przytulił mnie... Wszyscy mi pogratulowali i poszliśmy do mnie. Musieliśmy jakoś uczcić moje zwycięstwo.
Reszta siedziała u mnie do północy, może nawet dłużej. W końcu zaczęli się zbierać, a ja poszedłem ich odprowadzić do drzwi.
– Cześć, Zelo – powiedzieli wszyscy, oprócz Bang’ a.
– Do jutra – uśmiechnąłem się do nich.
Spojrzałem na blondyna. On również na mnie patrzył. Widziałem w jego oczach coś dziwnego, ale nie mogłem tego rozszyfrować. Coś się stało, że tak na mnie patrzył?
Po paru minutach takiego stania i patrzenia sobie w oczy, przysunął się do mnie. Poczułem jego usta na swoich. Otworzyłem zszokowany oczy... Jednak szybko odsunął się ode mnie.
– Dobranoc, Zelo – szepnął i uśmiechnął się delikatnie, po czym odszedł.
Stałem tak zszokowany. Co się właśnie stało?

10 komentarzy:

  1. w końcu no to zrobiłaś mi chęć na kolejną część ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Blagam pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. niedosyt!!!
    chcemy jeszczeee!

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosze...Ja bardzo bardzo prosze (klaniam sie wrecz ) skonczcie BangLo najlepsze opo jakie czytalam ... :(:(
    Prosze
    Proszeeee...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak. Dla mnie to jest NAJLEPSZY BangLo jaki czytałam. Kocham Cię poprostu. Zawsze mam niedosyt i zawsze muszę czekać T^T Trzymam kciuki za Twoją wenę i mam nadzieję, że pojawi się kolejny, o wiele dłuższy rozdział~
    Weny życzę ~! ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie opowiadanie!
    Przeczytałam wszystko na jednym tchu.
    Ale będziesz to jeszcze kontynuować, prawda~?

    OdpowiedzUsuń
  9. plis pisz dalej

    OdpowiedzUsuń