Zapraszam.
Ach! I jak oczywiście nowa zasada: 4 komentarze = nowy rozdział / one-shot
Wszedłem do szatni z lekkim
uśmiechem na ustach. Byłem zadowolony, bo w końcu udało mi się mu postawić, nie
bałem się. Jednak z drugiej strony... Wiedziałem, że on był nieobliczalny i
obawiałem się trochę. Ale w końcu miałem chłopaków i Daizy’ ego. Miałem nadzieję,
że w końcu będzie dobrze.
– Co się stało? – spytał od razu
JongUp.
– Nic – wzruszyłem ramionami.
– Gdzie byłeś?
– Byłem coś sprawdzić. To na
prawdę nic ważnego, uwierzcie.
– Zelo...
– To nieważne – przerwałem mu.
– Ty cholerny idioto! – krzyknął Soo,
wchodząc do szatni. – Czy ty wiesz co ty zrobiłeś zadzierając z nimi?! Zdajesz
sobie sprawę, że oni nie dadzą Ci spokoju?! Ty idioto! Zabić Cię to mało!
Uśmiechnąłem się lekko i
przytuliłem się do niego, obejmując go ramionami w pasie. Wtuliłem policzek w
jego klatkę piersiową.
– Daj spokój. Będzie dobrze –
wywróciłem oczami.
– Nic nie będzie dobrze! Czy ty
wiesz co narobiłeś?!
– Przesadzasz, Soo – mruknąłem i
odsunąłem się od niego.
– Ja przesadzam?! Ja?! –
krzyknął.
– Tak, ty – wywróciłem oczami.
– Po prostu się martwię, ale jak
widać ty tego nie potrzebujesz – warknął i wyszedł z szatni trzaskając
drzwiami.
Westchnąłem i wywróciłem oczami,
a następnie zacząłem pakować swoje rzeczy. Czułem na sobie ich spojrzenia, ale
żaden się nie odezwał. Ja nie miałem zamiaru mówić pierwszy. Jeśli czegoś
chcieli, to musieli się zapytać. A zresztą wiedziałem, że jeśli Soo będzie coś
chciał to i tak przyjdzie. Nie musiałem za nim latać.
Zawiązałem buty i biorąc torbę
wyszedłem z szatni. Słyszałem, że ktoś wybiegł za mną. Spojrzałem na tą osobę
przez ramię. Zarumieniłem się delikatnie, gdy zauważyłem Bang ‘a.
– Zelo, zaczekaj! – krzyknął,
łapiąc mnie za ramię.
– Co? – mruknąłem, posłusznie
stając w miejscu. O co mu chodziło?
– Stało się coś?
– Nie.
Chłopak westchnął cicho, nie
odzywając się już więcej. Nie wiedziałem co się stało. On też się będzie rzucał
o to? Wywróciłem oczami i spojrzałem na niego kątem oka. Patrzył na mnie.
– Co tak patrzysz? – burknąłem.
Peszył mnie ten jego wzrok.
– A nie mogę? – zaśmiał się.
– Nie – pokazałem mu język,
poprawiając torbę na ramieniu.
Blondyn prychnął, ale nie odezwał
się. Nie wiedziałem o co mu chodziło, że tak patrzył na mnie. Miałem coś na
twarzy?
– Dlaczego tak patrzysz, no?
Krępuje mnie to – burknąłem.
Bang wywrócił oczami.
– Już nie będę skoro Ci to
przeszkadza – zaśmiał się. – Chodź, pójdziemy już na Twoje zawody. Musisz
wygrać – uśmiechnął się do mnie i zabrał mi torbę, idąc za mną.
Po chwili dołączyła do nas reszta
i razem tam poszliśmy. W środku byliśmy po dziesięciu minutach. Oni usiedli tam
na widowni koło ringu, a ja poszedłem do szatni żeby się przebrać. Byłem
podekscytowany. Dawno nie walczyłem w takich zawodach. No dobra, może jakieś
dwa miesiące temu, ale to naprawdę było dawno, dawno!
W końcu się przebrałem i zrobiłem
sobie porządną rozgrzewkę. Nie mogłem sobie pozwolić na żaden skurcz czy na nie
wiadomo co. Rozgrzewka trwała chyba dwadzieścia minut. Czułem, że mam
rozciągnięty każdy mięsień.
Po kolejnych pięciu minutach
wyszedłem tam. Jak zwykle stanąłem w rogu, a trener zaczął mi wszystko mówić.
Dał mi nakładkę na zęby, a ja poprawiłem sobie rękawice.
*
* *
W końcu to wszystko się
skończyło, a ja siedziałem zmęczony na ławce w szatki. Oczywiście wygrałem, ale
naprawdę było trudno. Był remis, ale wygrałem ostatnią rundę. Właśnie w tej
było najgorzej. Najmocniej oberwałem. Aż mnie normalnie szczęka bolała. Ale
wygrałem! Tylko to się liczyło, nic więcej!
Napisałem do Daizy' ego. Opowiedziałem mu o tym wszystkim. Jakie było moje zdziwienie, gdy mi nie odpisał. Może po prostu nie zobaczył sms' a? Albo mu się telefon rozładował?
Później się przebrałem w moje
rzeczy i poszedłem do chłopaków. Bang mnie przytulił... Normalnie myślałem, że
tam na zawał pójdę. Przytulił mnie... Wszyscy mi pogratulowali i poszliśmy do
mnie. Musieliśmy jakoś uczcić moje zwycięstwo.
Reszta siedziała u mnie do
północy, może nawet dłużej. W końcu zaczęli się zbierać, a ja poszedłem ich
odprowadzić do drzwi.
– Cześć, Zelo – powiedzieli
wszyscy, oprócz Bang’ a.
– Do jutra – uśmiechnąłem się do
nich.
Spojrzałem na blondyna. On
również na mnie patrzył. Widziałem w jego oczach coś dziwnego, ale nie mogłem
tego rozszyfrować. Coś się stało, że tak na mnie patrzył?
Po paru minutach takiego stania i
patrzenia sobie w oczy, przysunął się do mnie. Poczułem jego usta na swoich.
Otworzyłem zszokowany oczy... Jednak szybko odsunął się ode mnie.
– Dobranoc, Zelo – szepnął i
uśmiechnął się delikatnie, po czym odszedł.
Stałem tak zszokowany. Co się
właśnie stało?
niom nawet ciekawe
OdpowiedzUsuńw końcu no to zrobiłaś mi chęć na kolejną część ;D
OdpowiedzUsuńSuper pisz dalej
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuńBlagam pisz dalej
OdpowiedzUsuńniedosyt!!!
OdpowiedzUsuńchcemy jeszczeee!
Prosze...Ja bardzo bardzo prosze (klaniam sie wrecz ) skonczcie BangLo najlepsze opo jakie czytalam ... :(:(
OdpowiedzUsuńProsze
Proszeeee...
Tak. Dla mnie to jest NAJLEPSZY BangLo jaki czytałam. Kocham Cię poprostu. Zawsze mam niedosyt i zawsze muszę czekać T^T Trzymam kciuki za Twoją wenę i mam nadzieję, że pojawi się kolejny, o wiele dłuższy rozdział~
OdpowiedzUsuńWeny życzę ~! ^^
Świetnie opowiadanie!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko na jednym tchu.
Ale będziesz to jeszcze kontynuować, prawda~?
plis pisz dalej
OdpowiedzUsuń