Mówi się, że życie nastolatków
jest bezproblemowe. Że nie mają oni żadnych powodów do zmartwień. Życie Adama
też wydawało się takie być. Chłopak myślał, że nic dziwnego mu się nie
przytrafi. Jednak, pomylił się.
Dzień zapowiadał się całkiem
ładnie. Ptaszki śpiewały, wiśnie kwitły, ale dźwięk budzika niszczył to
wszystko. Blondyn chwycił dzwoniące urządzenie i z całej siły cisnął nim przed
siebie. Zegarek zakończył swój żywot, roztrzaskując się o ścianę. Nastolatek
podniósł się i zaczesał do tylu blond kosmyki bezkarnie opadające mu oczy.
Wstał i poszedł do łazienki. Odkręcił kran i obmył twarz zimną wodą. Wziął
szybki prysznic, ubrał się i zszedł do kuchni, gdzie krzątała się jego
mama.
- O, Adam. Usiądź, zrobiłam
śniadanie - Blondyn usiadł przy stole i czekał, aż rodzicielka poda mu posiłek.
- Masz dzisiaj zajęcia?
- Mam - powiedział i wziął kęs
kanapki. Potem chwilę jeszcze porozmawiał z mamą i poszedł się spakować.
Władował do torby wszystkie potrzebne książki, po czym ubrał swoje czarne
workery, przydużą szarą bluzę, włożył słuchawki do uszu i wyszedł z domu. Szedł
wolnym krokiem przez park i podziwiał naturę.
Wreszcie dodarł na uniwersytet.
Wszedł do budynku i usiadł na parapecie.
- Adam! - odwrócił się w stronę
wołającego go głosu. Ujrzał swoją przyjaciółkę - Ayę. Dziewczyna podbiegła do
niego i cmoknęła go w policzek. - Hejka.
- Hej. Mówiłem Ci, żebyś tak nie
robiła - powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Oj tam. Chodźmy lepiej na
lekcje, bo się spóźnimy - rzekła i pociągnęła chłopaka do sali.
Pierwsza była chemia. Adam i Aya
wesoło gawędząc weszli do sali. Szatynka usiadła w swojej ławce od razu przy
wejściu, a Adam poszedł do swojej ławki. Gdy przechodził obok palnika gazowego,
ten momentalnie się zapalił i po chwili wybuchnął. Blondyn upadł i uderzył
głową o ławkę, tracąc przytomność.
*
* *
Następnego dnia Adam obudził się z ogromnym bólem głowy. Nie wiedział, gdzie jest. Rozejrzał się po pokoju i ujrzał siedzącą w rogu sali Ayę.
- Nareszcie! - krzyknęła i
podbiegła do łóżka.
- Aya… Nie krzycz tak.
- Oj, przepraszam. Jak się
czujesz? - zapytała już ciszej, siadając na łóżku.
- Głowa mnie boli. Co się tak w
ogóle stało?
- Palnik gazowy wybuchnął.
Upadłeś i uderzyłeś głową o ławkę - oznajmiła. W tym momencie do pokoju wszedł
lekarz. Zadał parę pytań, sprawdził ciśnienie i wyszedł, a zaraz po nim
Aya.
Po godzinie leżenia postanowił
przejść się do łazienki, aby umyć twarz. Powoli wstał i poszedł w owym
kierunku. Wszedł do środka i zapalił światło. Jedna z żarówek zaczęła migać.
Blondyn spojrzał na nią, a ona po prostu pękła. Zaraz za nią reszta. Adam nie
wiedział, co się dzieje. Szybkim krokiem wyszedł z łazienki na korytarz. Gdy
był w połowie drogi do pokoju, okno, które mijał, pękło. Przestraszył się, więc
zaczął biec. Gdy tak biegł kolejne okna i światła pękały.
Nastolatek wbiegł do pokoju,
zamykając drzwi i osuwając się po nich.
- Co tu się dzieje do cholery? -
zapytał sam siebie. Wstał i położył się.
*kilka dni później*
- Dobrze mamo! Będę na siebie
uważać. Pa - powiedział i wyszedł z domu do szkoły.
Każda z lekcji mijała mu nad
wyraz szybko. W końcu nadszedł czas na przerwę. Adam stał w towarzystwie swojej
przyjaciółki. Ona jak to miała w zwyczaju, gadała jak najęta. On tylko
potakiwał. Zapatrzył się, jak jakiś chłopak znęca się nad młodą dziewczyną.
Blondyn nie zwracając uwagi na gadającą dziewczynę, ruszył w ich stronę.
- Ej ty! Zostaw ją! - krzyknął i
odepchnął chłopaka od brunetki.
- A ty kto? Jej chłopak?
- Odpierdol się od niej
rozumiesz?
- Nie wtrącaj się gnojku! -
warknął ten drugi i ponownie podbił do dziewczyny, szarpiąc ją.
- Powiedziałem, że masz ją
zostawić!! - powiedział blondyn i złapał rudzielca za poły kurtki. Nagle owa
kurtka się zapaliła. Adam szybko odsunął się od palącego się. Tamten tylko
zdjął kurkę i zaczął ją gasić. Gdy już ugasił ogień, spojrzał się dziwnie w na
Adama, po czym oddalił się. Chłopak odwrócił się do dziewczyny i zapytał:
- Nic ci nie jest? - ta tylko
popatrzyła na niego przerażona i szybko odbiegła.
Następnego dnia, gdy Adam
przyszedł do szkoły, słyszał tylko jak ludzie o nim szeptają. Mówili, że jest
jakiś psychiczny, że jest dziwny. Słyszał, jak nazywają go potworem.
Wchodząc do klasy, kilka razy
oberwał zgniecionymi kartkami czy też jakąś butelką. Tak było cały czas.
Gdy wyszedł z budynku na boisko,
od razu wszystkie oczy skierowały się ku jego osobie.
- Widziałaś wczorajsze
zdarzenie?
- Weź nic nie mów. To jakiś
potwór… - gadali. Adam tylko zacisnął pięści.
- Nie jestem potworem… - szeptał.
Był zdruzgotany. Nie wiedział, co miał robić. Gdy po raz kolejny usłyszał, co
mówią, krzyknął: - Nie jestem potworem!! - i pobiegł przed siebie.
Hym.... Kojarzy mi się z książka L.J.Smith xD
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san