Gdy wrócił do domu, od razu rzucił się na łóżko. Był wykończony, ale i szczęśliwy. W końcu znalazł przyjaciela. “Aoi będzie mnie uczył gry na gitarze” - pomyślał. Ułożył się wygodnie na poduszce i zasnął w błogim śnie.
Rankiem obudził się wypoczęty i radosny. Ubrał się i zszedł na dół do stołówki. Zjadł śniadanie, zabrał torbę i wyszedł do szkoły. Mijała lekcja za lekcją. Rider wyszedł z budynku. Nie chciał od razu wracać do “domu”. Postanowił więc się przejść do parku. Tam usiadł na ławeczce, wkładając słuchawki do uszu i puszczając głośno muzykę. Nagle ktoś zmierzwił mu włosy. Spojrzał na tą osobę i od razu się uśmiechnął. To był Aoi. Mężczyzna usiadł obok niego.
- Co tam młody? Jak w szkole?
- W porządku - odpowiedział z uśmiechem. - Już niedługo koniec roku, więc teraz są luzy - powiedział, siadając wygodniej na ławce.
Aoi spojrzał się na spokojną twarz chłopaka. Blondyn wpatrzony był w mały plac zabaw oddalony od nich o parę metrów. Bawiło się na nim mnóstwo dzieci. Kilka z nich robiło babki z piasku, inne zaś zjeżdżały ze zjeżdżalni lub bujały się na huśtawkach. Nagle zadzwonił jego telefon. Rider jednak nie reagował. Zupełnie nie zwracał uwagi na to, że ktoś próbuje się z nim skontaktować.
- Nie odbierzesz? - zapytał w końcu brunet.
- Po co? Jestem przekonany, że to ktoś z domu. Jakoś nie mam ochoty z nimi rozmawiać - powiedział.
- Dir en Grey - Obscure?
- Hm?
- Dzwonek.
- Ah.. Tak - rzekł i uśmiechnął się. Uwielbiał tą piosenkę. Wyrażała wiele przeróżnych uczuć.
- Świetny utworek - zapadła między nimi niezręczna cisza. Siedzieli na tej ławce wsłuchując się w śmiech dzieci i śpiewanie ptaków. - Robisz coś po południu? - brunet przerwał tę ciszę, spoglądając na chłopaka.
- Etto… W sumie to nie mam żadnych planów. A dlaczego pytasz?
- Może chciałbyś wpaść do nas na próbę? Chłopaki się ucieszą, a i ty może się trochę rozerwiesz - blondyn chwilę się zastanawiał, po czym lekko się uśmiechnął i przytaknął na propozycję. Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym postanowili się kawałek przejść. Po drodze wesoło gawędzili, śmiali się, wygłupiali.
Doszli w końcu do siedziby PS Company. Weszli do środka i wjechali na piąte piętro. Powolnym krokiem skierowali się do sali. Weszli do niej, a tam przywitali ich pozostali członkowie tG.
- O, Rider! Co tu robisz?
- Ano… Aoi mnie zaprosił - powiedział nieśmiało.
- No to skoro już jesteście, to zacznijmy wreszcie - zarządził lider i zasiadł za perkusją. Chłopak usiadł sobie na fotelu w rogu i przypatrywał się zespołowi. Grali spokojną piosenkę. Chyba nową, bo Rider nigdy wcześniej jej nie słyszał. Wsłuchał się w melodię i momentalnie zasnął. Nie wiedział, jak bardzo był zmęczony.
Gdy skończyli, zauważyli, że chłopak śpi. Aoi podszedł do niego i wziął na ręce.
- Zawiozę go do domu - powiedział. Zanim wyszedł, z kieszeni Ridera wypadła jego legitymacja. Reita podniósł ją i spojrzał na adres, przy którym mieszka.
- 237 Hibiya - przeczytał na głos. - Czy pod tym adresem nie znajduje się czasem dom dziecka?
- Faktycznie - potwierdził Kai.
- Dobra, to ja go zawiozę. Do jutra - szepnął i wyszedł z sali. Powoli zszedł po schodach i poszedł na parking. Tam otworzył drzwi samochodu i delikatnie położył chłopaka na tylnym siedzeniu. Zamknął drzwi i usiadł za kierownicą. Już po chwili był już w drodze. Zatrzymał się pod wskazanym adresem.
- Dom dziecka w Tokio - przeczytał na głos tabliczkę wiszącą na ścianie budynku. Odwrócił się do tyłu. Rider już nie spał. Patrzył się na budynek smutnym wzrokiem.
- Wszystko w porządku, młody? - zapytał zaniepokojony gitarzysta.
- Tak, tak… W porządku - powiedział i delikatnie się uśmiechnął, ale był to trochę sztuczny uśmiech. - Dzięki za podwózkę… To na razie… - wymamrotał i szybko wysiadł z auta.
Czuł się źle. Za żadne skarby nie chciał, żeby Aoi wiedział, gdzie mieszka. Wstydził się tego. Nigdy nie zapraszał żadnych kolegów do domu, bo to nie był dom. Bynajmniej nie prawdziwy. Wszedł na podwórze i powolnym krokiem skierował się do budynku. Szedł na tak zwanego czuja do swojego pokoju. Dotarł tam bez problemu. Usiadł na łóżku i po chwili opadł na ciemną pościel. Wracały wspomnienia. Rodzina, ciepły dom… To zaczęło go przerastać.
Następnego dnia nie poszedł do szkoły. Nie miał sił. Był wykończony swoim życiem. Leżał w łóżku i rozmyślał nad swoim losem. Przez całe życie miał nadzieję, że znajdzie prawdziwą rodzinę, że ktoś go zaadoptuje. Chłopak miał już siedemnaście lat, a nadal gnił w przytułku. Niestety jego problemy się nie skończyły. Za rok skończy osiemnaście lat i będzie musiał się wynieść, i żyć na własną rękę. Wiedział, że długo nie pociągnie, bo nie miał za co żyć. Chłopakowi z nieukończoną jeszcze szkołą i bez studiów, ciężko będzie znaleźć pracę. Nikt nie będzie chciał go zatrudnić na pełen etat. Umrze z głodu bez dachu nad głową.
***
Mijały tygodnie, a Aoi coraz bardziej martwił się o Ridera. Chłopak nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na sms’y, nie przychodził do parku. Nie można go było nawet złapać w szkole. Rzadko tam bywał, jako że już praktycznie nie robili nic na lekcjach. Gitarzysta postanowił odwiedzić go osobiście. Ubrał się, wsiadł w samochód i pojechał do domu dziecka. Przez całą drogę myślał, co się dzieje z chłopakiem. Co mogło go dobić? Czy może Aoi powiedział lub zrobił coś nie tak? Tego chciał się przekonać. Gdy dotarł na miejsce, wysiadł z auta i udał się do środka. Po drodze spotkał dyrektorkę.
- Przepraszam, szukam Ridera Crossa.
- A pan to kto?
- Eee.. Jestem jego przyjacielem - wybełkotał troszkę zdenerwowany. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie.
- Pokój nr 23 - powiedziała i poszła. Aoi wzdrygnął się na samą myśl o jej złowrogim spojrzeniu i poszedł do wskazanego pokoju. Stanął przed drzwiami i lekko zapukał. Nikt nie odpowiadał, więc postanowił wejść. Nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. To, co tam zobaczył, przeszło jego najśmielsze wyobrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz