wtorek, 17 grudnia 2013

"Już zawsze będziemy razem" Kris x Bou, 15

Hej, hej.
Były 4 komentarze, więc dodaję rozdział teraz. Nie wiem kiedy będzie następny i z góry za to przepraszam, bo naprawdę mam ostatnio okropne problemy ze zdrowiem, że to masakra po prostu. No, ale nie żalę się. To moje problemy.
Zapraszam!





- I że mam Ci pomóc wybrać sukienkę? - spytałem. Nie znałem się na damskich ciuchach. Jak kiedyś pomagałem wybrać siostrze sukienkę, to prawie zasnąłem.

- Ty myślisz, że kupię jedną? – zdziwiłem się, a po chwili zaśmiałem. – Ja chodzę po sklepach od rana do wieczora – uśmiechnąłem się.

- Boże... - mruknąłem. Lubiłem zakupy, ale bez przesady. Żeby cały dzień łazić po sklepach.

Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego świecącymi się oczami.
- Ciekawe czy wytrzymasz dłużej niż reszta mojego zespołu – uśmiechnąłem się lekko. Reszta po dwóch czy trzech godzinach już wymiękła.

- Żebyś się nie zdziwił. Lubię zakupy - powiedziałem, podnosząc się do siadu. - Możemy pójść jutro, bo Twój misio ma jutro wolne - wymruczałem, przyciągając go do siebie.

- Boże, kocham Cię! – krzyknąłem, przytulając go mocno. – Cały dzień na zakupach – szepnąłem. Dawno nie kupowałem sobie czegoś nowego.

- Też Cię kocham, moja mała księżniczko - szepnąłem mu do ucha, obejmując go. Cieszyłem się, że jutrzejszy dzień spędzimy razem.

- Nowe sukienki, nowe sukienki, nowe sukienki – zaśmiałem się. Wplotłem palce w jego włosy i zacząłem je przeczesywać. – A ja się dziwię, że mylą mnie z dziewczyną...

- Ale ślicznie Ci w sukienkach. Kiedy wysłałeś mi to zdjęcie, to o mało zawału nie dostałem - powiedziałem, przypominając sobie tamten moment. Jakbym dostał zawału, to przynajmniej bym miał natychmiastową pomoc.

- Ojej. Dziękuję – uśmiechnąłem się. – To jutro ubiorę ją dla Ciebie. Chcesz? – spytałem cicho. Lubiłem tą pomarańczową sukienkę.

- Jasne - zaśmiałem się. Lubiłem go w sukienkach. Może i miałem dziwne upodobania, ale taka była prawda.

Wtuliłem twarz w jego szyję. Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy. Władowałem mu się na kolana, przytulając go mocniej.

- Dobra, kochanie... Ja muszę iść - powiedziałem, patrząc na zegarek. Musiałem się jeszcze przebrać.

- O której dzisiaj zaczynasz? – spytałem, schodząc z niego. Położyłem się obok i spojrzałem na niego.

- O dziewiątej - powiedziałem, wzdychając. - Jeżeli ona znowu każe mi zrobić striptiz, to ją chyba żywcem zakopię.

- Zrobisz dzisiaj striptiz, zrobisz – zaśmiałem się i wtuliłem w poduszkę. Tylko musiałbym zadzwonić do Teruki’ ego.

- Co Ty knujesz? - spytałem. Teraz byłem pewny, że go zobaczę w klubie. Cieszyłem się z tego.

- Ja? Ależ nic – zaśmiałem się. Tylko w co miałem się ubrać? Może ubiorę jakąś sukienkę? Ale nie... Wolę nikogo tam nie prowokować, bo nie chcę żeby tamto się powtórzyło.

Uśmiechnąłem się. Wstałem i pocałowałem go w czoło. - Idę, księżniczko. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia – powiedziałem, uśmiechając się szeroko. Po chwili jednak zarumieniłem się, nie wiem dlaczego..

Wyszedłem z jego pokoju, kierując się do przedpokoju. Ubrałem moje czarne glany, po czym wyszedłem z mieszkania. Skierowałem się do swojego domu.

Wciąż leżałem w łóżku. Miałem jeszcze trochę czasu. Westchnąłem, biorąc telefon do ręki. Wybrałem numer do perkusisty i zadzwoniłem do niego.

Dotarłem do domu i od razu pognałem w kierunku szafy. Wziąłem czarne, skórzane, obcisłe rurki i białą koszulę. Uwielbiałem je nosić. Wziąłem jeszcze tylko parę potrzebnych mi rzeczy, po czym wyszedłem do pracy.

Przebrałem się i czekałem na Teruki’ ego. Schowałem do kieszeni telefon, portfel oraz inhalator. Po paru minutach przyszedł perkusista. Ubrałem trampki i wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłem drzwi.

Szedłem jakieś pół godziny. Była ósma. Wszedłem do klubu i jak mogłem się spodziewać, napadła mnie szefowa. Wiedziałem. Wysłuchałem, co ma mi do powiedzenia, po czym poszedłem się przygotować.

Do klubu przyszliśmy dziesięć minut przed jego występem. Usiedliśmy przy stoliku, a perkusista poszedł po drinki.

Gdy już się przygotowałem, wyszedłem na scenę. Przy jednym ze stolików widziałem Bou ze swoim kolegą. Uśmiechnąłem się i zacząłem tańczyć.

Wziąłem szklankę do ręki i włożyłem rurkę do ust. Powoli piłem mój napój, przy okazji uśmiechając się lekko.

Nie bardzo chciałem robić ten striptiz, ale przy tym czułem się sobą. Widziałem wzrok Bou. Miałem nadzieję, że mnie za to nie zabije.

Czułem, że moje policzki mnie palą. Słyszałem śmiech Teruki’ ego. Spojrzałem na niego, a on nadal się śmiał. Pewnie z moich rumieńców.

Powoli zacząłem zdejmować górną część stroju. Po chwili zszedłem ze sceny i podszedłem do Bou. Nadal poruszając się seksownie, nachyliłem się nad jego uchem. - To specjalnie dla Ciebie, kochanie - wymruczałem i wróciłem na scenę, wskakując na rurę.

Zarumieniłem się jeszcze bardziej. Spuściłem głowę, ale wciąż patrzyłem na niego spod grzywki. Wyglądał tak seksownie.

Byłem z siebie dumny. Jego mina była bezcenna. Wyglądał tak uroczo. Po chwili pozbyłem się spodenek. Spojrzałem na blondyna i uśmiechnąłem się triumfalnie.

Spuściłem wzrok. Byłem cholernie zawstydzony i ... zazdrosny. Nie mogłem znieść tego, że inni ludzie również mają taki widok. Podniosłem wzrok na niego.

Po chwili zgasło światło, a my zeszliśmy ze sceny. Przebrałem się w następny stój i poszedłem na salę do Bou. Przynajmniej szefowa nie zabraniała kontaktów z klientami.

Wciąż siedziałem i piłem drinka przez słomkę. Byłem zadowolony, że zarabiał pieniądze, bo robił to uczciwie... Ale z drugiej strony chciałem mieć jego ciało tylko dla siebie. Zagryzłem wargę.

Podszedłem do chłopaka i przytuliłem go od tyłu. Spojrzałem na jego twarz. Miał jakąś taką dziwną minę. - Co jest, księżniczko?

- Jestem zazdrosny – wymamrotałem, spuszczając głowę. Moje policzki paliły i pewnie byłem cały czerwony.

- Oj kochanie... - usiadłem obok i posadziłem go sobie na kolanach. - Dobrze wiesz, że ten występ był dla Ciebie. Ja nie widzę innych ludzi. Widzę tylko Ciebie.

- Ale wszyscy mogą zobaczyć Twoje ciało – mruknąłem, wtulając twarz w jego szyję. Nie chciałem mu zabraniać pracować, nie miałem prawa.

Przytuliłem go. Nic nie powiedziałem. Miał prawo być zazdrosny, ale bez przesady. Nie powinien mieszać mojej pracy z naszym związkiem. Nie moja wina, że szefowa mi kazała. Na samym początku, kiedy zacząłem tu pracować, tylko tańczyłem. Dopiero później szefowa kazała mi robić striptiz.

- Przepraszam. Nie powinienem znowu zaczynać tego tematu – szepnąłem, wycierając oczy. Znowu zebrało mi się na płacz. Znowu sprawiłem, że był smutny.

- Ale księżniczko... - odsunąłem go od siebie, wycierając jego policzki. - Nie płacz. Rozumiem, że jesteś zazdrosny. Nie mam Ci przecież tego za złe.

- Przepraszam – powtórzyłem i ponownie wtuliłem twarz w jego szyję. Zarzuciłem mu ręce na kark, przytulając się mocniej do niego.

- Nie przepraszaj, kruszynko. Nie jestem zły - uśmiechnąłem się. - Pójdę po drinka i zaraz wrócę, dobrze?

- Nie – mruknąłem i zaśmiałem się cicho. Nie puściłem go, jakoś nie miałem ochoty żeby poszedł.

- Ale kochanie... Pić mi się chce - powiedziałem, wywracając oczami. Strasznie zaschło mi w gardle.

Uśmiechnąłem się lekko, ale posłusznie zszedłem z niego. Usiadłem obok i spojrzałem na niego.
- Mi też możesz coś wziąć.

- Co sobie moja mała księżniczka życzy? - spytałem, wstając od stolika. Wolałem spytać, żeby nie przynieść czegoś, co nie będzie mu smakować.

- Księżniczka chce żebyś ją zaskoczył – zaśmiałem się cicho. Usłyszałem również śmiech Teruki’ ego.

Wywróciłem oczami, idąc do baru. Zamówiłem trzy drinki, bo widziałem, że jego kolega miał pustą szklankę. Napój Bou powinien mu się spodobać, bo był...różowy.

Czekałem na niego. W końcu wrócił i spojrzałem na moją szklankę. Napój był różowy. Zaśmiałem się cicho.
- Dziękuję.

- Proszę, skarbie - powiedziałem, podając drugiemu chłopakowi drinka. Sam usiadłem na krześle i powoli zacząłem sączyć napój.

- Widzę, że Bou zajęty napojem. Jestem Teruki, gram na perkusji w An Cafe – uśmiechnął się mój przyjaciel i podał rękę Kris’ owi.

- Kris. Miło Cię poznać - powiedziałem, odwzajemniając uścisk. Ten chyba nie miał nic przeciwko mnie. Uśmiechał się do mnie serdecznie.

- W końcu Bou się uśmiecha. Nawet nie wiesz jak się cieszę – uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Spuściłem głowę.

- Też się Cieszę. Nie lubię, kiedy jest smutny - powiedziałem, upijając łyk alkoholu. - Mam nadzieję, że Ty mnie nie pobijesz - zaśmiałem się, patrząc na niego.

- Miku to idiota. Zachowuje się jak jakiś rozwydrzony bachor, ale on naprawdę martwi się o Bou. Ten wyjazd dał mu do myślenia, bo on nie odezwał się do niego przez dwa tygodnie – zaśmiał się. Wywróciłem oczami.

- Wiem, że się martwi, ale Bou jest dorosły. Nie może go pilnować na każdym kroku - mruknąłem. - A tym bardziej nie powinien mnie bić bez powodu. Nie zapytał nawet, co się stało, tylko się na mnie rzucił.

- Miku to idiota – powtórzył. – Ale już powoli się łamie. Słowa Bou, że go nienawidzi, jego zachowanie go boli, ale uparcie tego nie chce pokazać. To debil.

- Jednak i tak czuję, że się nie polubimy - mruknąłem, biorąc kolejny łyk. Kątem oka spojrzałem na ukochanego. Był zajęty swoim różowym drinkiem.

Uśmiechnąłem się lekko i wciąż piłem mój różowy napój. Był taki pyszny.
- Terukiii... Kris jutro idzie ze mną na zakupy – wyszczerzyłem się. – Jak myślisz ile wytrzyma?

Zaśmiałem się. Oj kochanie, wytrzymam baardzoo długo. Wytrzymałem na zakupach z moją siostrą, to wytrzymam z nim. Nie widzę problemu.

- O kurwa – jęknął perkusista i spojrzał na mojego chłopaka. – Naprawdę? Żaden z nas nie wytrzymał dłużej niż cztery godziny, a on potrafi chodzić po sklepach cały dzień.. A na końcu zrobi z Ciebie tragarza. Powodzenia.

- Wytrzymałem w galerii handlowej z moją siostrą. Ona w jednym sklepie potrafi siedzieć kilka godzin. Na raz nosiłem chyba z pięćdziesiąt toreb. Nic mnie już nie zdziwi. Poza tym... lubię chodzić na zakupy - powiedziałem, śmiejąc się cicho. Przecież zakupy to nic strasznego.

- To przyjdź po mnie o dziesiątej – powiedziałem, uśmiechając się. – Myślę, że do osiemnastej czy dziewiętnastej się wyrobimy. A jak nie to pójdziemy następnego dnia – zaśmiałem się. – Będę mieć nowe sukienki – szepnąłem, ponownie biorąc szklankę do ręki.

Wywróciłem oczami. - Dobra, zostawiam was... - powiedziałem, dopijając drinka. - Mam występ. Jak będę mieć przerwę, to przyjdę. Pa, kruszynko - mruknąłem i pocałowałem chłopaka w skroń, po czym poszedłem na scenę.

- Jeśli ten facet wytrzyma z Tobą na zakupach to nigdy nie pozwól mu odejść – zaśmiał się Teruki i poczochrał mnie po włosach. Również się zaśmiałem, poprawiając włosy.

Dorwałem się do rury, zaczynając tańczyć. Już nie musiałem się rozbierać. Jedyne co robiłem, to tańczyłem przy rurze. Teraz bardziej delikatnie, jednak nadal seksownie.

Odwróciłem wzrok od perkusisty i skupiłem się na moim chłopaku. Wyglądał tak seksownie i pięknie. Znowu miałem na niego ochotę.

Byłem trochę zmęczony, jednak uwielbiałem tańczyć. To była dla mnie taka odskocznia od wszystkich problemów. Cieszyłem się, że Bou nie miał nic przeciwko.

Patrzyłem na niego świecącymi się oczami. Uwielbiałem na niego patrzeć. Miałem nadzieję, że kiedyś przekonam go do tych różowych stringów. Zaśmiałem się.

Po trzydziestu minutach tańca, zszedłem ze sceny i poszedłem do garderoby. Położyłem się na kanapie. Byłem strasznie zmęczony. Chciało mi się spać.

Czekałem na niego, ale dość długo nie przychodził. Westchnąłem cicho. Dopiłem drinka i rozejrzałem się.

Nie miałem siły wstać. Chciałem pójść do blondyna, ale nie mogłem się podnieść. Napisałem mu sms' a. „Kochanie... poproś jakiegoś mojego kolegę, żeby Ci pokazał, gdzie jestem. Źle się czuję... Tylko weź Teruki’ ego. Nie wiadomo, co może się stać.”

Spojrzałem zaskoczony na telefon, ale posłusznie wstałem. Złapałem perkusistę za nadgarstek i pociągnąłem do pierwszego lepszego chłopaka w obcisłych spodenkach i kamizelce. Widziałem jak Teruki patrzy na niego.
- Przepraszam... Zaprowadzisz mnie do Kris’ a? – spytałem cicho.

Leżałem na tej kanapie i czekałem. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w stłumioną muzykę. Miałem nadzieję, że nikt nic mu nie zrobi.

Chłopak zaczął mnie gdzieś prowadzić. Oczywiście wciąż trzymałem perkusistę za nadgarstek. Zaśmiałem się cicho, widząc, jak Teruki patrzy na tego chłopaka.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. - Otwarte - powiedziałem słabo. Do środka wszedł Bou z Teruki' m. Spojrzałem na niego spod przymkniętych powiek, uśmiechając się słabo.

Od razu puściłem chłopaka i podszedłem do Kris’ a. Usiadłem obok niego na kanapie, przytulając się do niego.

Objąłem go delikatnie, przytulając do siebie. Skinąłem na drugiego chłopaka, żeby sobie usiadł. Ponownie przymknąłem oczy, rozkoszując się jego ciepłem i zapachem.

- Misiu... Kto to jest? – spytałem, wskazując na tego drugiego chłopaka, który wciąż stał przy drzwiach i patrzył na perkusistę. Uśmiechnąłem się lekko. Kolejna miłość?

- To jest Xavier, mój przyjaciel - powiedziałem, uśmiechając się lekko. - Xavier, to jest Bou, mój chłopak, a to Teruki - wyjaśniłem, a chłopak się uśmiechnął.

- Widzisz jak na siebie patrzą? – wyszeptałem mu do ucha, układając wygodniej głowę na jego klatce piersiowej.

- Widzę, skarbie - powiedziałem tak cicho, by tylko blondyn mnie słyszał. - Wypytam go potem. Chyba Teruki mu się spodobał.

Uśmiechnąłem się i spojrzałem na perkusistę. Siedział, patrząc na szafę, ale kątem oka obserwował chłopaka.

- Kris, potrzebujesz czegoś? - spytał chłopak o ciemnoczerwonych włosach. Cieszyłem się, że go miałem. Znamy się od dziecka, wychowaliśmy się razem. Potem obaj wyjechaliśmy z Ameryki.

Było mi trochę niewygodnie, więc wpakowałem mu się na kolana, po czym położyłem się na nim. Wtuliłem się w niego. Od razu było wygodniej.

- Mógłbyś mi przynieść wody? - spytałem. Xavier uśmiechnął się i puszczając oczko Teruki' emu, wyszedł z garderoby. Widziałem, że mu się podobał.

Zauważyłem, że perkusista się zarumienił. Wstałem z mojego chłopaka i podszedłem do niego. Wpakowałem mu się na drugą część fotela i spojrzałem na niego.
- Podoba Ci się, co? – spytałem, uśmiechając się.

- Ja... Etto... No przystojny jest - mruknął zawstydzony. Zaśmiałem się, podnosząc do siadu.
- Ty też mu się podobasz - powiedziałem, patrząc na chłopaka.

- Boże tak się cieszę! – pisnąłem i przytuliłem go mocno. Miałem nadzieję, że Kris nie będzie zazdrosny.

Ponownie się zaśmiałem. Po chwili przyszedł Xavier i podał mi szklankę. Uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia.

Odsunąłem się od niego i stanąłem przed nim. Poprawiłem mu włosy.
- Idź z nim porozmawiaj – rozkazałem. – No już.

- Ocipiałeś do reszty?! Mowy nie ma! - wrzasnął, rumieniąc się. Ja z kolei wybuchnąłem śmiechem. Przecież on go nie zje. Xavier jest naprawdę miłą osobą.

Zmrużyłem oczy. Pociągnąłem go za rękę i zmusiłem by wstał.
- Poczekasz tu, misiu? – spytałem, odwracając się do mojego chłopaka.

- Kochanie, jeżeli nie chce, to nie zmuszaj go - powiedziałem z uśmiechem. - Poza tym Xavier jest w swojej garderobie, kończy już pracę - powiedziałem, widząc którą godzinę wskazuje zegar.

- Tym lepiej – zaśmiałem się. – Zaraz wrócę – powiedziałem i pociągnąłem go za rękę do wyjścia. Przeszedłem parę metrów i usłyszałem w jednym z pokoi głos tego chłopaka. Zapukałem.

Westchnąłem, z powrotem się kładąc. Śmiać mi się chciało. Nie mogłem uwierzyć, że Bou chce zeswatać Teruki' ego z Xavier' em.

Otworzył mi chłopak w samych bokserkach. Zaśmiałem się cicho na widok ich rumieńców.
- Mój przyjaciel chciał z Tobą porozmawiać, ale sam się wstydził podejść – zaśmiałem się cicho. – Ja idę do mojego misia. Powodzenia – uśmiechnąłem się do nich i odszedłem.

Dosłownie po chwili drzwi od garderoby się otworzyły. Do środka wszedł Bou. - No nie mów, że go tam zostawiłeś?

- Poradzi sobie, nie jest dzieckiem. Nie chcę zachowywać się jak Miku. Niech załatwi tą sprawę po swojemu – wywróciłem oczami i podszedłem do niego. Znowu się na nim położyłem, przytulając go.

Objąłem go mocno, przytulając. - Ciekawi mnie, co z tego wyjdzie - mruknąłem. Znałem Xavier' a, więc wiedziałem, że jeżeli Teruki mu się spodobał, to będzie robił wszystko, żeby z nim być.

- Mam nadzieję, że Teru się nie wystraszy tego uczucia – szepnąłem. – On się boi miłości – westchnąłem. – Muszę z nim później porozmawiać.

- Xavier nie zrobi mu krzywdy. Jest bardzo uczuciowy. Już wielu go zraniło - mruknąłem mu do ucha, głaszcząc go po włosach.

- Dobra. Koniec tego tematu – powiedziałem, patrząc na jego twarz. – Pocałuj mnie – uśmiechnąłem się lekko.


Uśmiechnąłem się, kładąc mu rękę na karku i przyciągając go do pocałunku. Delikatnie musnąłem jego usta.

5 komentarzy:

  1. Jezu! Jaki kochany ten Teruki! ^^
    Aż mam ochotę na opowiadanie Xavier x Teruki. Serio. :3
    Ciekawe, jak wyjdzie z tymi zakupami.

    OdpowiedzUsuń
  2. =w=
    Popieram BC Xavier x Teruki =w= - przynajmniej jakiś One Shot!

    OdpowiedzUsuń
  3. Noom :'8 fajny rozdział coś się działo i jednocześnie było dużo pluszu... Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w miarę szybko ^^
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  4. super opko...ojej mam nadzieje ze do swiąt wyzdroaiejesz

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowia życzę! ^^
    Rozdzial jak zawsze mega *-*

    OdpowiedzUsuń