czwartek, 27 lutego 2014

Love is painful, love is brutal... Hiroki x Yukiyo, 03

Cóż... Nie chcecie komentować to ja Was zmuszać nie będę, trudno się mówi...
Rozdziały będą jak dawniej - co piątek. Następny rozdział za tydzień... Uda się uzbierać chociaż 3/4 komentarze? Dziękuję tym, którzy regularnie (albo w ogóle) komentują, kocham Was ♥
Może Wam się to opowiadanie po prostu nie podoba??




Biały - Hiroki
Czerwony - Yukiyo


Uśmiechnąłem się lekko, widząc jego reakcję. Westchnąłem, przytulając go do siebie, pierwszy raz zrobiłem coś takiego.
- Poruszaj szybciej ręką – wyszeptałem mu do ucha.

Byłem w totalnym szoku. On mnie przytulił?! On?! To nie możliwe. Otworzyłem oczy, patrząc na niego załzawionymi oczami. Zacząłem poruszać ręką szybciej.

- Mam dobry humor, korzystaj – powiedziałem, poruszając palcami w jego wnętrzu. – Naciśnij na czubek – wydałem kolejne polecenie.

Zrobiłem co mi kazał, pojękując przy tym. Było mi dobrze, ale jednak czułem ten ból, który trochę mi przeszkadzał.

Dodałem trzeci palec, znowu nie poruszając nimi. Chciałem by dzisiaj było mu dobrze.
- Rozepnij mi spodnie.

Jedną ręką odpiąłem mu pasek, a następnie guzik i rozporek. Miałem nadzieję, że teraz też będzie delikatny jak do tej pory. Skoro miał dobry humor...

W końcu wyjąłem z niego palce. Zsunąłem sobie trochę spodnie i bokserki z bioder. Odsunąłem go trochę od siebie.
- Kontroluj tępo – szepnąłem mu do ucha.

Zadrżałem. Byłem wystraszony tym wszystkim. Najchętniej to bym teraz uciekł i nie wrócił.

Złapałem go za biodra i uniosłem je go góry. Nakierowałem na swojego członka i powoli zacząłem w niego wchodzić.

Zagryzłem wargę, by nie krzyknąć z bólu. Zacisnąłem powieki, uwalniając kolejne łzy. To chyba było dla mnie za dużo jak na niecałe trzy dni.

Wszedłem w niego do połowy i zatrzymałem się. Złapałem go za podbródek, unosząc jego głowę do góry. Pocałowałem go, chcąc go jakoś uspokoić.

Uchyliłem powieki. Delikatnie odwzajemniłem pocałunek, ale po chwili oderwałem się od niego krzycząc, bo wszedł do końca.

- Ciii – szepnąłem, zaczynając głaskać go po bokach. – Rozluźnij się – powiedziałem i złapałem za jego członka, poruszając na nim dłonią.

Jęknąłem. Jednocześnie czułem ogromny ból i delikatną rozkosz. Nie wiedziałem już, co dokładnie czułem.

Westchnąłem zirytowany jego bezczynnością. Puściłem jego męskość i złapałem go za biodra, zaczynając się poruszać.

Pisnąłem. Słyszałem jego zirytowane westchnienie. Był na mnie zły. Po chwili ból trochę ustąpił, a ja sam zacząłem się na niego nabijać. Na początku delikatnie. Nie chciałem, żeby się denerwował.

- Szybciej – mruknąłem, patrząc na niego. Było mi dobrze gdy było tak delikatnie, ale jednak wolałem brutalny seks. Bardziej mnie kręcił.

Przyspieszyłem. Musiałem być mu posłuszny, bo inaczej byłoby ze mną źle. Powinienem się cieszyć, że chociaż dzisiaj jest taki miły.

Wyszedłem z niego do końca, po czym znowu wbiłem się aż po jądra.
- Dotykaj się – powiedziałem.

Krzyknąłem, dotykając dłonią członka. Zacząłem go ściskać i pocierać. W tym momencie umiałem opisać, jak się czułem. Z jednej strony było mi dobrze, ale z drugiej czułem ból. Czułem upokorzenie, że robię komuś za zabawkę.

W końcu doszedłem w jego wnętrzu. Chłopak również krzyknął i doszedł w swoją rękę.
- Wyliż – spojrzałem na niego. Wziąłem jego dłoń i podsunąłem mu ją pod usta.

Powoli zacząłem zlizywać swoje nasienie z dłoni. To jeszcze bardziej mnie upokorzyło. Było mi niedobrze. Bolał mnie brzuch.

Gdy zlizał wszystko ze swojej dłoni, ściągnąłem go z siebie. Ubrałem na niego bokserki oraz spodnie i posadziłem obok. Ubrałem również siebie.

Nadal oddychałem szybko. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Byłem wykończony. Było mi duszno.
- Mogę otworzyć okno? - spytałem, ciężko dysząc.

- Rób co chcesz – mruknąłem, przymykając oczy. Jakoś nie bardzo obeszło mnie to czy okno będzie otworzone, czy nie.

Nacisnąłem na przycisk, otwierając szybę. Przystawiłem twarz do okna, wdychając świeże powietrze. Jednak nadal nic nie widziałem. Było mi słabo.

Po jakichś piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłem z pojazdu i rozejrzałem się. Dawno tu nie byłem.
- Chodź – powiedziałem, bo wciąż tam siedział.

Nie miałem siły wstać. Kręciło mi się w głowie i nie mogłem oddychać. Poczułem ostry ból głowy.

Wywróciłem oczami i siłą wyciągnąłem go z tego samochodu. Wciąż trzymając go za ramię, skierowałem się do domku. Poszedłem do sypialni i rzuciłem go na łóżko.

Bałem się, bo przez te mroczki przed oczami, nie widziałem gdzie jestem. Czułem, jak rzuca mnie na coś miękkiego, pewnie łóżko.

- Co się dzieje? – spytałem obojętnie, powoli odpinając guziki koszuli. Musiałem się przebrać.

- Słabo mi... - powiedziałem cicho, oddychając szybko. Położyłem się na plechach, łapiąc się  za serce.

Westchnąłem cierpiętniczo i otworzyłem okna na oścież. Odpiąłem do końca koszulę, odwracając się do niego plecami. Nie chciałem by zobaczył bliznę, którą miałem na klatce piersiowej. Ubrałem na siebie zwykłą czarną koszulkę.

Powoli wstałem, żeby podejść do okna. Jednak do niego nie doszedłem, bo osunąłem się na ziemię. Zemdlałem.

Podszedłem do niego i złapałem go za ramię, ponownie kładąc do łóżka. Wyszedłem z pomieszczenia. I na co mi taki słaby dzieciak?

Nie wiem, ile tak leżałem, ale chyba długo. Nie byłem w stanie się obudzić. Jednak cieszyłem się, że byłem nieprzytomny. Przynajmniej nie czekało mnie nic nieprzyjemnego.

Wyszedłem na zewnątrz i ruszyłem w stronę jeziora. Jakoś nie bardzo obchodził mnie dzieciak. I tak nigdzie by stąd nie uciekł.

Obudziłem się, jak było już ciemno. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał drugą w nocy. Byłem zmęczony, więc postanowiłem się przespać. Hiroki' ego nie było w pokoju, więc nic mi mie groziło.

W końcu wszedłem do domku. Zamknąłem drzwi i poszedłem do sypialni. Zamknąłem okna i położyłem się na drugiej połówce łóżka.

Słyszałem, jak wszedł i położył się obok, jednak nic nie powiedziałem. Nie zareagowałem. Udawałem, że śpię.

Już prawie zasypiałem gdy zadzwonił mi telefon. Westchnąłem cierpiętniczo i odebrałem. Dzwonił Yune, chciał się spotkać.
- Jestem w moim domku letniskowym. Przyjedź po południu – mruknąłem, po czym rozłączyłem się.

Ktoś miał przyjechać? Miałem nadzieję, że to nie był jakiś obleśny typ, który będzie chciał mnie dotykać. Wtuliłem się w poduszkę i usnąłem.

Obudziłem się koło dziewiątej. Wstałem z łóżka i od razu poszedłem pod prysznic, biorąc ubrania na zmianę. Nawet nie patrzyłem czy on jeszcze śpi.

Siedziałem w salonie na parapecie okna. Czułem się już lepiej, jednak od czasu do czasu kręciło mi się w głowie. Wiedziałem, że wstał, bo słychać było trzaśnięcie drzwi łazienki. Bałem się tego dnia. Skuliłem się, patrząc w okno. Były ładne widoki.

Po pół godzinie wyszedłem już z pomieszczenia. Poszedłem do sypialni, jednak chłopaka tam nie było. Ruszyłem dalej. Widziałem go na parapecie w salonie.
- Idź się wykąpać – powiedziałem obojętnie. – I ubierz te krótkie spodenki.

Westchnąłem, wstając z parapetu. Bez słowa poszedłem do sypialni, biorąc te ubrania, które mi kazał. Wziąłem kosmetyczkę i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic, puszczając ciepłą wodę. Umyłem się dokładnie, wychodząc po dwudziestu minutach z kabiny. Wytarłem się i ubrałem. Ułożyłem włosy, żeby jakoś wyglądały, po czym umyłem zęby. Kiedy skończyłem, wróciłem do sypialni.

Siadałem do stołu, gdy zobaczyłem, że wchodzi do salonu. Bez słowa zabrałem się za jedzenie. Mieliśmy pół godziny, bo później przychodził Yune.

Usiadłem do stołu.
- Itadakimasu - powiedziałem cicho i zabrałem się za jedzenie. Szybko zjadłem, po czym podziękowałem i odniosłem talerz.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chciało mi się za bardzo wstawać.
- Idź otwórz – mruknąłem, pijąc kawę.

- Hai - mruknąłem i poszedłem do drzwi, otwierając je. Kiedy zobaczyłem tego faceta, myślałem, że się przewrócę. Tylko nie on!

Długo nie wracali. Wstałem i poszedłem tam. Zmrużyłem oczy, widząc, że Yune przypiera go do ściany i całuje.

Wyrywałem się, próbowałem go odepchnąć, ale był zbyt silny. Po chwili kopnąłem go w czułe miejsce. Gdy na chwilę mnie puścił, pobiegłem do Hiroki' ego, stając za nim. Nie była to moja wina, ale wiedziałem, że mi się oberwie.

Odwróciłem się i uderzyłem go w twarz.
- Idź do pokoju. Masz nie wychodzić dopóki nie przyjdę – warknąłem, odwracając się do Yune. Z nim też się policzę.

Odrzuciło mnie w tył. Zadrżałem.
- Hai - powiedziałem i poszedłem do pokoju. Zgwałci mnie. Byłem tego pewny.

Yune również uderzyłem, ale dużo mocniej.
- Jeszcze raz dotknij moją własność, a będziesz wąchał kwiatki od spodu – syknąłem i poszedłem do salonu. Słyszałem, że idzie za mną.

Usiadłem w kącie pokoju za drzwiami. Musiałem się uspokoić. Byłem przerażony. Przez tego faceta znowu będę cierpiał.

Chciał pożyczyć pieniądze, bo znowu się zadłużył, jednak nie dałem mu. Już za dużo mu pożyczałem. Wyszedł ode mnie po dwóch godzinach.

Słyszałem kroki. Skuliłem się jeszcze mocniej. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem, prawie we mnie uderzając. Jednak nic nie powiedziałem. Nie chciałem, żeby mnie znalazł.

- Idziemy – warknąłem. – Lepiej wyjdź, bo będzie jeszcze gorzej – powiedziałem i wyszedłem z sypialni.

Na czworaka wyszedłem zza drzwi, po czym wstałem i poszedłem za nim. Był wściekły.

Otworzyłem drzwi do piwnicy i wszedłem do środka. Słyszałem, że idzie niepewnie za mną. Poszedłem na sam koniec. Znajdowało się tam pomieszczenie odgrodzone kratami. Pod ścianą znajdował się metalowy stół. Wepchnąłem chłopaka do środka.
- Posiedzisz sobie tutaj i może zrozumiesz, że należysz do mnie – warknąłem. – Wrócę wieczorem z niespodzianką.

Usiadłem w kącie, kuląc się. Mogłem się już pożegnać z życiem. Dlaczego on nie rozumiał, że to nie moja wina? Przecież to ten cały Yune się na mnie rzucił.

Przebrałem się i wziąłem samochód. Musiałem po kogoś pojechać. A zresztą co niby miałbym tutaj robić?

Mijały godziny, a ja cały czas siedziałem w jednym miejscu, w jednej pozycji. Po parędziesięciu minutach usłyszałem otwieranie drzwi. Wracał.

Ruszyłem z moim gościem do piwnicy, po drodze wziąłem sobie krzesło. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się na koniec pomieszczenia. Otworzyłem kratę i weszliśmy tam, po czym znowu ją zamknąłem. Usiadłem na krześle.
- Chciałeś sprawdzić jak ciasna jest moja dziwka, prawda? Korzystaj do woli.

Otworzyłem przerażony oczy. Dlaczego to spotykało akurat mnie? Przecież nigdy nic złego nie zrobiłem. Boże, za co mnie karzesz? Wcisnąłem się w kąt, chcąc być jak najdalej od nich. Podszedł do mnie jakiś facet, od razu mnie bijąc. Wyplułem krew.

- Chcę go mieć jeszcze później do użytku, więc nie szarżuj za bardzo – mruknąłem obojętnie. Musiał dostać nauczkę i w końcu zauważyć, że należy do mnie i to ode mnie zależy ile będzie żył.

Mężczyzna zerwał ze mnie ubranie, popychając mnie na plecy. Klęknął między moimi nogami, rozpinając spodnie. Wszedł we mnie brutalnie. Krzyknąłem. Poruszał się mocno i gwałtownie. Czułem jeszcze większy ból. Widziałem krew na jego koszuli. Musiała należeć do mnie. Nagle nabrałem odwagi.
- Zostaw mnie, dupku! - wrzasnąłem, wierzgając się.

- A to niby dlaczego? – zaśmiał się, poruszając w nim brutalnie. Widziałem, że trzymał go bardzo mocno za biodra, bo aż pobielały mu kostki w palcach.

- Puszczaj, to boli! - krzyknąłem, płacząc. - Nie należę do Ciebie! Nie jestem Twoją zasraną zabaw... - dostałem z pięści w twarz. Ponownie wyplułem krew. Wszystkie siły ze mnie uleciały. Uderzyłem głową o podłogę, kiedy mi przyłożył.

W końcu doszedł w nim, wzdychając cicho.
- Masz rację, strasznie ciasny – zaśmiał się. – Kasę zostawię na stole.
Skinąłem głową, nie ruszając się z miejsca. Wciąż na niego patrzyłem.

Leżałem na tej zimnej podłodze, wszędzie widząc czerwone plamy. Nie mogłem się podnieść. Chciałem położyć się na czymś miękkim, przytulić do poduszki.

Wstałem i podszedłem do niego, kucając obok. Odgarnąłem mu włosy z oczu.
- I widzisz do czego mnie zmuszasz? Jeszcze jedna taka akcja, a nie usiądziesz przez miesiąc.

Nic nie powiedziałem. Przymknąłem oczy, zanosząc się płaczem.
- Prze...pra...szam - powiedziałem z trudem, zwijając się w kłębek.

- Nie płacz – wstałem i wziąłem go na ręce. Skierowałem się do sypialni. Położyłem go na łóżku, przykrywając kocem. – Jesteś mój, musisz się z tym pogodzić.

Wtuliłem się w mięciutki koc, kuląc się. Wcisnąłem twarz w poduszkę, cicho szlochając. Było mi cholernie przykro, że tak mnie traktował.

Wstałem i wyszedłem z pomieszczenia, a następnie z domku. Znowu skierowałem się nad jezioro. Lubiłem tam siedzieć.

Pół nocy przepłakałem. Chciałem, żeby ktoś mnie teraz przytulił, pocałował, powiedział, że mnie kocha. Tego teraz pragnąłem najbardziej. Czułości i delikatności.

Na dworze siedziałem do trzeciej. Później zrobiło się już zimno i wróciłem. Położyłem się obok chłopaka i zamknąłem oczy.

Nie mogłem zasnąć. Czułem się okropnie. Usnąłem dopiero koło szóstej. Cały czas śniły mi się koszmary. Wierciłem się, próbując jakoś wybudzić.

Obudziłem się, czując, że on się cały czas kręci. Obróciłem się na drugi bok, patrząc na niego.
- Obudź się – powiedziałem, głaskając go po policzku.

Po chwili obudziłem się z piskiem. Od razu poczułem łzy na swoich policzkach. Śniło mi się, że mnie gwałcą...że wkładają mi jakieś dziwne rzeczy do wnętrza...że biją.

Widziałem, że płakał. Przysunąłem go do siebie i przytuliłem. Zacząłem delikatnie głaskać go po włosach. Chciałem żeby się uspokoił.

Nie mogłem uwierzyć, że ten tyran to robił. Jednak wtuliłem się w niego mocno, trzymając się kurczowo jego koszulki. Tego teraz potrzebowałem.

Czułem, że wtulił się we mnie. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji, więc po prostu leżałem i przytulałem go.

Powoli się uspokajałem. Oddech mi się uregulował i nie płakałem już. Cały czas wtulałem się w jego ciało.

- Lepiej? – spytałem po parunastu minutach tulenia go do siebie. Nie rozumiałem swojego zachowania. Nigdy tak nie robiłem.

- Mhm... Dziękuję - powiedziałem. Byłem mu wdzięczny, że próbował mnie jakoś wesprzeć, choć mój stan był jego sprawką.

- Wyjeżdżam dzisiaj na cały dzień. Jedziesz czy zostajesz? – jakoś nie chciałem go zmuszać żeby jechał.

- A mogę zostać? - spytałem z nadzieję w głosie. Chciałem odpocząć. Wszystko mnie bolało i musiałbym się chyba przespać.

- Tak, ale nie możesz stąd wychodzić – powiedziałem, odsuwając się od niego. Za dużo czułości jak na jeden dzień.

- A czy mógłbym się tylko wykąpać? - spytałem, a po chwili odezwał się mój brzuch, jednak nie miałem odwagi pytać o jedzenie.

- Chodzi mi o to, że nie możesz wychodzić z domu. Idź się wykąpać, zaraz śniadanie – mruknąłem, biorąc telefon do ręki.

- Dobrze - powiedziałem i powoli wstałem z łóżka. Wziąłem z torby jakieś ubrania i kosmetyczkę, po czym poszedłem do łazienki. Odświeżyłem się i ubrałem, po czym poszedłem zjeść. Usiadłem przy stoliku. - Itadakimasu - powiedziałem i zacząłem jeść.

Zjadłem, ale bardzo niewiele. Nigdy nie opychałem się gdy miałem do załatwienia takie rzeczy. Wstałem i poszedłem do łazienki żeby wziąć prysznic.

Kiedy zjadłem, posprzątałem po sobie. Usiadłem w salonie na parapecie i przyglądałem się wiewiórkom, biegającym po drzewach.

W końcu wyszedłem z łazienki. Poszedłem do przedpokoju i brałem buty, a następnie cofnąłem się do salonu.
- Masz nikomu nie otwierać, nieważne co by mówił. Ja mam klucze.

- Dobrze - powiedziałem, nadal obserwując małe zwierzątka. Były takie urocze. Chciałem do nich pójść, jednak nie mogłem wychodzić.

Wyszedłem z mieszkania i zamknąłem drzwi na klucz. Skierowałem się do samochodu. Zanim wsiadłem, spojrzałem na las obok. Złe wspomnienia... Wsiadłem do pojazdu.

Zacząłem się rozglądać po pokoju. Na stoliku ujrzałem jakiś spory notes i długopis. Podszedłem tam i przejrzałem zeszyt. Był pusty. Wziąłem notatnik i długopis, po czym wróciłem na parapet. Zacząłem rysować. Uwielbiałem to robić. Ze sztuki zawsze miałem same szóstki, więc chyba jakoś mi to wychodziło. Po skończonym liceum chciałem złożyć papiery na ASP. Jednak już nie mam na to szans. Rysowałem kilka godzin. Popatrzyłem na skończony rysunek. Narysowałem Hiroki' ego. Siedząc tak z tym zeszytem na kolanach, zasnąłem.

Do domu wróciłem wieczorem z nieźle poturbowanym ramieniem. Prawie nie mogłem nim ruszać, ale to nie pierwszy raz. Zamknąłem drzwi i jakoś ściągnąłem buty.

Spałem na tym parapecie. Było mi niewygodnie, ale nie miałem siły przenieść się chociażby na kanapę. Mruknąłem coś przez sen, śpiąc dalej.

Poszedłem do salonu. Yukiyo wciąż siedział na tym parapecie i spał. Podszedłem do niego.
- Obudź się – mruknąłem, potrząsając jego ramieniem. Zauważyłem mój zeszyt na jego kolanach. Wziąłem go i zobaczyłem rysunek.


3 komentarze:

  1. Yukiyo się zakochał, że rysuje w notatnikach swojego pana? xD Jestem ciekawa, gdzie był Hiroki, że go pobili. Czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, no właśnie się zakochał xD tyle, ze jego pan nie xDna razie nie
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  3. wowo boskie troche sie popolakalam bo mi zal go

    OdpowiedzUsuń