piątek, 4 lipca 2014

Love is painful, love is brutal... Hiroki x Yukiyo, 11

Witajcie...
Wiecie... Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie zawiesić bloga, czy nie przestać pisać. Wiem, wiem, podobno pisanie jest dla siebie, ale jednak mam swoich czytelników i w ogóle, a są ... 2 komentarze. Ja wiem, że się nie chce (mi też się nie chce, choć praktycznie nie czytam opowiadań teraz), ale to przykre..
Jednak dziękuję osobom, które komentują każdy rozdział ♥ Naprawdę bardzo Wam dziękuję.
Są tu jacyś trzecio-gimnazjaliści? Dostaliście się do wymarzonych szkół? :)

Zapraszam na nowy rozdział! Miłego czytania.




Biały - Hiroki
Czerwony - Yukiyo



Usiadłem i zgarnąłem go w swoje ramiona. Wciąż przytulał się do swoich kolan, a ja do niego.
- Kiedy masz urodziny?

- Piętnastego - szepnąłem. Nie przepadałem za tym dniem. Jednak za każdym razem miałem nadzieję, że moi rodzice sobie o tych urodzinach przypomną.

- Nie smuć się – powiedziałem i pocałowałem go w policzek. Uśmiechnąłem się lekko. Nie lubiłem gdy był smutny. Przejechałem nosem po jego policzku.

- Po prostu ten dzień nigdy nie był przepełniony radością. Spędzałem go tylko z ciocią... Moi rodzice nawet nie wiedzą, że kończę dziewiętnaście lat - powiedziałem smutno, wtulając się w niego.

Nie wiedziałem czy zaczynać ten temat, ale chyba powinien wiedzieć.
- Twoi rodzice nie powiedzieli policji, że zaginąłeś. Tydzień po tym jak tu trafiłeś odbył się Twój „pogrzeb” – szepnąłem cicho, mocniej go przytulając.

Aż zakuło mnie serce. Pogrzeb? Czyli dla nich ja już nie żyję? W oczach miałem łzy. Poza Hiroki' m, nie miałem już nikogo. Oni nawet mnie nie szukali...

- Ja... Chciałem Cię wypuścić... Nie liczyły się dla mnie pieniądze, one nie są ważne... Jednak nie mogłem, bo wiedziałem, że nie wrócisz – mówiłem dalej. – Nie chciałem żebyś zniknął z mojego życia, dlatego również nic nie mówiłem. Przepraszam – spojrzałem niepewnie w jego oczy. Miałem nadzieję, że mi wybaczy.

- W porządku... Nie przepraszaj... - powiedziałem cicho. Wtuliłem się w niego mocniej i już nie wytrzymałem. Rozpłakałem się.

- Cichutko – szepnąłem, przytulając go mocniej. Oparłem się o poduszki i wciągnąłem go na swoje kolana. Szeptałem mu do ucha uspokajające słowa.

Uspokoiłem się dopiero po jakiejś godzinie. To był dla mnie cios. Oni mnie nigdy nie kochali. Nawet się nie zainteresowali tym, że nie wróciłem tamtego dnia do domu.

- Kocham Cię – wyszeptałem cicho, prosto do jego ucha. – Chcesz być teraz sam? – spytałem niepewnie. Nie chciałem się narzucać swoją obecnością.

- Nie - powiedziałem. Nie chciałem być sam. Potrzebowałem go. On mnie uspokajał. Gdyby wyszedł, pewnie znowu rozpłakałbym się jak małe dziecko.

- Będzie dobrze, malutki – powiedziałem czule, muskając jego skroń ustami. Zacząłem głaskać go po włosach. Nigdy nie posądziłbym siebie o taki ton i takie zachowanie.

Wczepiłem się w niego, jak małe zwierzątko. Nie mogłem znieść tej myśli, że był mój pogrzeb. Przecież ja żyję do cholery jasnej! Żyję i mam się dobrze.

Cały czas trzymałem go w swoich ramionach. Gdy już się uspokajał, znowu płakał. Miałem wyrzuty sumienia, że mu to powiedziałem, ale nie chciałem go okłamywać.

W końcu wyczerpany płaczem, zasnąłem. Śniło mi się, że żyłem w szczęśliwej rodzinie. Była tam moja mama, ojciec też. Jednak w moim sercu już ich nie było. Oni mnie nie chcieli i już o mnie zapomnieli. W tej chwili moją rodziną był Hiroki.

Cały czas głaskałem go po włosach. Powiedziałem sprzątaczce, że ma powiedzieć kucharce, żeby przygotowała nam gorącą czekoladę. Musiał się napić czegoś ciepłego, a mi zawsze to pomagało.

Oddychałem spokojnie. Po tym śnie, już żadnego innego nie miałem. Wtulałem się tylko w chłopaka, szukając tego ciepła i miłości.

W końcu przyniosła nam kubki. Postanowiłem go obudzić.
- Malutki – szepnąłem czule. – Wstań, bo w nocy nie uśniesz. Mam dla Ciebie rogaliki z czekoladą – uśmiechnąłem się. Chyba kobieta wiedziała w jakim jest stanie i chciała mu jakoś poprawić humor.

Uchyliłem powieki, rozglądając się nieprzytomnie. Spojrzałem na chłopaka, a słysząc słowo ,,rogaliki'', podniosłem się, szukając słodyczy.

Wziąłem talerzyk i postawiłem go przed chłopakiem. Znajdowały się na nim trzy, jeszcze ciepłe, rogaliki.

Wziąłem jeden i zacząłem jeść, jednocześnie przysuwając się bliżej ukochanego. Kucharka wiedziała, jak poprawić mi humor.
- A Ty nie chcesz?

- Nie chcę. Jedz, malutki – uśmiechnąłem się czule. Wziąłem do ręki kubek i upiłem łyk. Uwielbiałem gorącą czekoladę.

Zjadłem wszystkie rogaliki, po czym wtuliłem się w chłopaka. Poczułem się lepiej.

Wziąłem kubek i podałem mu go.
- Proszę – uśmiechnąłem się lekko, biorąc talerzyk i odkładając go na stolik.

- Arigato - powiedziałem i upiłem łyk. Lubiłem gorącą czekoladę. Była taka słodka.

Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go w skroń. Cieszyłem się, że poczuł się lepiej. Miałem nadzieję, że nie będzie już płakać z tego powodu.

- Skąd wiesz o tym pogrzebie? - spytałem cicho, popijając ciepły napar. Nie płakałem już, nie miałem czym.

- Ten facet, od którego Cię kupiłem mi powiedział – spojrzałem mu w oczy. Delikatnie pogłaskałem go po policzku.

- Rozumiem - powiedziałem. Po paru minutach odstawiłem pusty kubek na stoliku. Nie chciałem, żeby ten dzień nadszedł. Nie chciałem się dołować.

Przytuliłem go mocniej i znowu pocałowałem w czoło. Westchnąłem, kładąc się. Pociągnąłem za sobą chłopaka.

Postanowiłem, że kiedy nadejdzie ten dzień, w ogóle nie wstanę z łóżka. Prześpię cały dzień. Jakoś przeczekam te dwadzieścia cztery godziny.

Miałem plany na ten dzień i już sobie planowałem. Przytuliłem go mocniej do siebie.
- Mogę Ci jakoś poprawić humor? – spytałem cicho.

- Po prostu ze mną posiedź - powiedziałem, przytulając się do niego mocniej. Chciałbym się w ogóle nie obudzić w tamten dzień.

- Dobrze – uśmiechnąłem się czule i musnąłem delikatnie jego wargi. Odsunąłem się od niego, znowu przytulając go do siebie.

Przez następne cztery dni w ogóle nie myślałem o rodzicach. Nie istnieli już dla mnie. Siedziałem w swoim pokoju i rysowałem. Usłyszałem jakiś hałas, więc wyszedłem z sypialni i poszedłem do salonu.

Słyszałem kroki chłopaka na schodach. Reszta szybko poszła do kuchni. Obróciłem się do niego i uśmiechnąłem się lekko.

Powolnym krokiem wszedłem do salonu. To co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Na stole stał spory tort, a pokój był przyozdobiony balonami i serpentynami.

- I zepsułeś wszystko – burknąłem. – Idziemy na górę, nie widziałeś wszystkiego – podszedłem do niego, złapałem go za rękę i pociągnąłem go na górę.

- Hiroki... zwolnij - powiedziałem, kiedy prowadził mnie na górę. Szedł strasznie szybko, a ja potykałem się o własne nogi.

Posłusznie zwolniłem, ale wciąż szedłem dalej. Byłem zły, że zszedł na dół, ale miał prawo. Westchnąłem cicho i wszedłem do jego pokoju.

Widziałem złość na jego twarzy. Nie wiedziałem, czemu się zezłościł. Przecież nic się nie stało.

Usiałem na łóżku z naburmuszoną miną. A miała być niespodzianka. Spojrzałem na niego spod półprzymkniętych powiek.

- I teraz się będziesz burzył? - spytałem, stojąc przed nim ze smutną miną. Nie chciałem, żeby był na mnie zły. Nie chciałem nić zepsuć.

- Nie, nie będę – uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie. Przytuliłem go, patrząc mu w oczy.

Usiadłem wygodniej na jego kolanach, przytulając się do niego. Miałem nadzieję, że nie jest już zły.

Przytuliłem go mocniej. Ale dobrze, że nie widział wszystkiego, bo wtedy niespodzianka całkowicie by się nie udała.

- Przepraszam - powiedziałem. Było mi z tym źle, że tam wszedłem i widziałem, co zrobił.

- Baka. Nie przepraszaj, przecież miałeś prawo zejść do salonu. Nie mogę Cię trzymać w sypialni, prawda? – zaśmiałem się cicho.

- Hai - mruknąłem, opierając podbródek na jego ramieniu. Zastanawiało mnie, czemu robił to dzisiaj. Przecież to dopiero jutro.

- Kocham Cię – wymruczałem mu do ucha. Uśmiechnąłem się i położyłem na plecach, ciągnąc go za sobą.

- Ja Ciebie też - uśmiechnąłem się na te słowa. Bardzo często mi to mówił, co bardzo mnie cieszyło. Przynajmniej wiedziałem, że mnie kocha.

Przetoczyłem się tak, że teraz on leżał pode mną. Usiadłem mu na biodrach i spojrzałem mu w oczy. Lubiłem w nie patrzeć. A zresztą od paru dni nie nosiłem soczewek.

- Hm? - mruknąłem pytająco. Nie wiedziałem, czemu się tak patrzył. - I co Ty we mnie widzisz, co?

- Mojego ślicznego Aniołka – wyszeptałem czule, dotykając palcami jego policzka. Kochałem go i to bardzo. Zrobiłbym dla niego wszystko.

- Aniołka? Jaki tam ze mnie Anioł? - wywróciłem oczami. Przecież nie byłem aniołem. I nie byłem śliczny. Jestem tylko przeciętnym chłopakiem.

- Dla mnie jesteś. Dzięki Tobie jestem jaki jestem – powiedziałem poważnie, wciąż patrząc mu w oczy.

Uśmiechnąłem się rozczulony jego słowami. Jestem dla niego aniołkiem. To takie miłe. Podniosłem się i przytuliłem do niego.

- Mój Aniołek – wyszeptałem, przytulając go mocno. Położyłem się na nim, wciąż go przytulając.

Zaśmiałem się, odwzajemniając uścisk. Byłem taki szczęśliwy. Już nie był taki, jak wtedy, gdy go poznałem. Cieszyłem się jak dziecko, że się zmienił. I jeszcze ta świadomość, że zmienił się dla mnie.

Pocałowałem go w szyję, uśmiechając się lekko. Jednak po chwili odsunąłem się od niego.
- Muszę zejść na dół. Nie schodź tam, dobrze? – spojrzałem mu w oczy.

- Dobrze - powiedziałem, uśmiechając się. Puściłem go. - No już leć - zaśmiałem się i po chwili wróciłem do rysunku.

Uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju, schodząc na dół. Tego strażnika wypuściłem, nie widziałem sensu żeby go trzymać. Wszedłem do salonu i zaczęliśmy dalej przygotowywać wszystko na jutro.

Gdy skończyłem rysować, poszedłem się wykapać. Siedziałem pod prysznicem dobre pół godziny. Po tym czasie wyszedłem z kabiny, owijając się ręcznikiem. Drugim zacząłem wycierać mokre włosy.

Do jego pokoju wróciłem po trzech godzinach. Oczywiście wcześniej się wykąpałem i przebrałem. Od paru dni spałem razem z nim.

Siedziałem w łazience i smarowałem nogi balsamem. W ostatnim czasie miałem strasznie suchą skórę, nawet nie wiem, od czego. Nadal miałem na sobie tylko ręcznik.

Wszedłem do jego sypialni i położyłem się do łóżka. Pewnie był w łazience, bo drzwi były zamknięte.

Po parunastu minutach wyszedłem z łazienki, aby wziąć czyste bokserki i koszulkę. Na moim łóżku leżał Hiroki. Na włosach miał serpentynę, a do policzka przylepioną taśmę klejącą.

Uśmiechnąłem się lekko na jego widok. Położyłem się na brzuchu i wtuliłem w jego poduszkę. Pięknie pachniała.

Zaśmiałem się na ten widok.
- Odklej sobie te taśmę z policzka, bo wyglądasz komicznie - powiedziałem, podchodząc do szafy. Wyjąłem z niej czyste rzeczy i powolnym krokiem ruszyłem z powrotem do łazienki.

Wywróciłem oczami, ale posłusznie odkleiłem taśmę. W ogóle skąd ona się tam znalazła? Przecież nie korzystałem z taśmy.

Do pokoju wróciłem już ubrany. Usiadłem obok chłopaka, po czym zacząłem przeczesywać jego włosy.

Spojrzałem na niego z błyskiem w oku. Szybko się podniosłem i przytuliłem go, jednocześnie kładąc się na łóżko. Obróciłem nas tak, że leżał pode mną i wtulałem się w niego.

Zaśmiałem się. 
– A Ty co się tak nagle na mnie rzuciłeś, co? Aż tak bardzo się stęskniłeś? - spytałem rozbawiony. On był niemożliwy.

- Po prostu lubię się do Ciebie przytulać – wymamrotałem w jego koszulkę, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Od pewnego czasu przytulałem go co chwila.

Wywróciłem oczami, obejmując go.
- Kochany jesteś - szepnąłem, przytulając go mocno do siebie.

Mruknąłem coś pod nosem. Podniosłem się i wtuliłem twarz w jego szyję, jednocześnie przytulając go mocniej.

- Kochanie... chodź spać - powiedziałem, głaszcząc go po głowie. - Jestem zmęczony, Ty zresztą pewnie też.

- Mh – mruknąłem cicho, jednak nie ruszyłem się z miejsca. Chyba zmęczenie dało o sobie znać, bo nie miałem siły się podnieść.

Uśmiechnąłem się i jedną ręką wziąłem koc, po czym nakryłem nas nim. Cały czas głaskałem go po włosach. Po chwili poczułem miarowy oddech na swojej szyi. Chyba zasnął.

Zasnąłem w mgnieniu oka. Byłem zmęczony tym wszystkim; szykowaniem wszystkiego, szukaniem prezentu... Po prostu usnąłem.

Po chwili sam zasnąłem. Nie wiem, ile spałem, ale dość długo. Kiedy się obudziłem, Hiroki' ego przy mnie nie było. Wstałem i poszedłem do łazienki. Gdy załatwiłem swoje potrzeby, wyszedłem z łazienki i opatulając się kocem, zszedłem na dół.

Słyszeliśmy jego kroki na schodach. Gdy tylko wszedł, wyskoczyliśmy i krzyknęliśmy „niespodzianka”. Oczywiście niespodzianki nie było, bo wszystko widział wczoraj. Później przyszła kucharka z tortem.

Mimo tego, że widziałem połowę dzień wcześniej, to i tak było dla mnie ogromne zaskoczenie. Podbiegłem do Hiroki' ego, rzucając mu się na szyję i mocno przytulając. Pierwszy raz miałem takie przyjęcie.

Zaśmiałem się cicho i musiałem zrobić krok w tył żeby się nie przewrócić. Objąłem go, mocno przytulając.

Byłem cholernie szczęśliwy. Zadali sobie tyle trudu, żeby to przygotować. Nie musieli tego robić.
- Dziękuję... - wyszeptałem mu do ucha. Miałem ochotę się rozpłakać ze szczęścia.

- Kocham Cię – odpowiedziałem po prostu. Zrobiłem to wszystko dla niego, bo lubiłem gdy był szczęśliwy. – Otwórz lepiej prezenty, bo zaraz zjedzą Cię wzrokiem. Nawet nie wiesz ile się naszukali – wywróciłem oczami.

Zaśmiałem się i puściłem go. Zanim rozpakowałem prezenty, podziękowałem pozostałym. Usiadłem na podłodze i zacząłem odpakowywać kolejne pudełka. Było pełno profesjonalnych przyborów do rysowania, np. rastry, atrament, kilka różnych rodzajów farb i kredek. Nawet widziałem płótno i sztalugę.

Widziałem jak bierze małe pudełeczko ode mnie. Powoli rozpakował papier. Widziałem jak wyciąga białą połówkę znaku Yin Yang na łańcuszku. W środku była karteczka z napisem: „Jedno nie może istnieć bez drugiego, tak jak dzień nie może istnieć bez nocy, światło bez ciemności, czy śmierć bez życia.”, którą właśnie wziął do ręki. Spuściłem głowę, trochę zawstydzony. Nic innego nie wpadło mi do głowy.

To było takie piękne. Zawsze uwielbiałem różnego rodzaju wisiorki. Kiedyś miałem Yin Yang, ale mi się zgubił. Wiedziałem, od kogo to było. Wstałem i z łańcuszkiem oraz kartką, podszedłem do Hiroki' ego. Przysunąłem się do niego i mocno do niego przytuliłem. Ten prezent najbardziej mi się podobał.
- Dziękuję, jest piękny - powiedziałem, po czym delikatnie musnąłem jego wargi, uśmiechając się szeroko.

Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go. Objąłem go w pasie, przyciągając do siebie bliżej. Ja miałem na szyi zawieszoną drugą część, czarną. Obie miały magnes żeby mogły się połączyć.

Odwzajemniłem pocałunek. Widziałem, że na jego szyi była druga połówka. Napis na karteczce nie kłamał. Nie mogłem bez niego żyć. Po chwili odsunąłem się od jego ust, wtulając w niego.

Widziałem wzrok reszty i zawstydziłem się. Przytuliłem go mocno, wtulając twarz w jego szyję.

Chwilę jeszcze się tak przytulaliśmy. Potem zjedliśmy tort i dotachaliśmy to wszystko do mojego pokoju. Opadłem na łóżko. Chyba musiałbym się ubrać.

Usiadłem obok niego na łóżku i pogłaskałem go po głowie. Na początku myślałem, że głupi pomysł był z tym wisiorkiem, ale jak widać podobał mu się.

Teraz na szyi miałem dwa wisiorki. Ten od cioci i ten od Hiroki' ego. Oba dostałem na urodziny. Ten od ciotki miał dłuższy łańcuszek, dzięki czemu oba było widać. Przysunąłem się do niego, obejmując go w pasie i przytulając do jego brzucha.

- Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś może stać się dla mnie taki ważny – szepnąłem, głaszcząc go po głowie. – Dziękuję.

- Nie masz za co - powiedziałem, przytulając go mocniej. - To dzięki Tobie tu jestem.

- Kocham Cię, Aniołku – uśmiechnąłem się czule. Kochałem go. Gdyby ktoś mi powiedział, że kiedyś tak będzie to bym go wyśmiał.

- Ja Ciebie też - powiedziałem z uśmiechem. - Cieszę się, że Cię mam - szepnąłem. Zapadła cisza. Żaden z nas się odzywałem się przez dobre parę minut. - Pójdziemy gdzieś dzisiaj? Nie chcę mi się siedzieć w domu.

- Dobrze, możemy iść. Ale idź się wykąpać i się ubierz – zaśmiałem się i pocałowałem go w czubek głowy.

Tego też mi się nie chciało. Wstałem i chwiejnym krokiem poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Do pokoju wróciłem po trzydziestu minutach. Wziąłem czarne rurki i białą, luźną koszulkę.

Gdy on poszedł do łazienki ja wciąż siedziałem na łóżku. Wykąpałem i ubrałem się wcześniej, więc teraz tylko musiałem na niego poczekać.


Wróciłem ubrany i uczesany. Te spodnie też strasznie mnie opinały. Czemu wszystkie moje spodnie były takie obcisłe? Podszedłem do chłopaka, siadając obok niego.

4 komentarze:

  1. Bo przytyles xd nie zawieszaj proszę :( lubię twojego bloga i od dzisiaj daję sobie mentalnego kopniaka, żeby się wziąć w garść i komentować xd ciekawe gdzie pójdą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twojego bloga, nie zawieszaj :( z pewnoscia wiele osob go czyta, ale nie wszystkim chce sie komentowac. Pisz dalej, ja KOCHAM to, co tu umieszczasz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh...lubię czytać Twojego bloga, ale jestem za leniwa, by pisać komentarze XD ale! Od dzisiaj będę pisała pod każda notką komentarz ^^
    Co do opowiadania to...na początku myślałam, że sama się popłaczę wraz z Yukiyo, ale dałam radę i tego nie zrobiłam :D
    Ogólnie, to było taaaaaaak słodko! (o⌒.⌒o) po prostu sam miód *w*
    Czekam na kolejne notki i pozdrawiam! *^^*

    Hoshii Kuro~ ♡

    OdpowiedzUsuń