poniedziałek, 17 listopada 2014

Bo miłość jest wtedy, gdy kogoś się lubi ... za bardzo. BaekYeol, 01

Dzień dobry :)
Dzisiaj zapraszam na opowiadanie, które mi się bardzo podoba c: Także rozpoczynamy nową serię, która myślę, że troszkę potrwa c:
Mam nadzieję, że to opowiadanie przypadnie Wam do gustu.
I przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale niestety czasu nie mam tak dużo, jak kiedyś...





Zielony - Baekhyun
Czerwony - Chanyeol


- Pamiętajcie, że jutro o szóstej trzydzieści zbieramy się pod szkołą, bo jest wycieczka... – zaczęła swój wywód nauczycielka. Westchnąłem i oparłem brodę na ręce, patrząc za okno. Po co ja się w ogóle zgadzałem na ten wyjazd?

- Nie spóźnijcie się na zbiórkę, bo nie będzie za fajnie - powiedział nauczyciel. Nie bardzo obchodziło mnie, co mówił. Siedziałem tylko z nogami na ławce, wpatrując się w przestrzeń.

W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Ta lekcja była moją ostatnią, więc mogłem iść do domu.. Poczekałem aż wszyscy wyjdą, po czym sam opuściłem klasę. Oczywiście nie odbyło się bez popychanek i wyzwisk. Nic nowego, byłem przyzwyczajony do tego. Szybko wyszedłem ze szkoły.

Wyszedłem ze szkoły, powolnym krokiem kierując się do domu. Miałem już dosyć tej budy. Ciągle to samo. W dodatku zbliżała się matura. Tak bardzo nie chciało mi się do niej uczyć. Po chwili jednak wyrwałem się z rozmyślań, bo wpadłem na kogoś.

Podniosłem głowę i zobaczyłem jego... On nie był taki jak ja. Jego każdy lubił i szanował. Miał dużo przyjaciół, był duszą towarzystwa.
- Przepraszam, następnym razem będę uważał – szepnąłem cicho i szybko poszedłem w swoją stronę. Wolałem z nim nie zadzierać. Już i tak miałem przewalone.

- Ej, czekaj! - krzyknąłem, idąc za nim. Zatrzymałem go. - To ja przepraszam. Powinienem patrzeć, jak idę - powiedziałem, uśmiechając się do niego. Wiedziałem, kim był. Wszyscy nim pomiatali, wyzywali go. Jak on miał...? Baekhyun?

Widziałem wzrok wszystkich na nas... na mnie. No tak. Bo jak ktoś taki jak on może rozmawiać ze mną? Ja z nikim nie rozmawiam, jestem sam. Poprawiłem moje bransoletki na ręce.
- Muszę iść – szepnąłem cicho i ponownie ruszyłem w swoją stronę.

Westchnąłem cicho, po czym ruszyłem w swoją stronę. Włożyłem do uszu słuchawki, włączając głośno muzykę. Myślałem o nim. Było mi go żal.

Miałem dość tego, że wszyscy się gapią. Jeszcze jakbym był bardziej pewny siebie... Nie byłem. Bo jak mogłem być skoro nienawidziłem swojego ciała? Nienawidziłem wszystkiego co było związane ze mną. Ponownie poprawiłem bransoletki i wyciągnąłem słuchawki. Od razu puściłem muzykę, wkładając je do uszu.

Wróciłem do domu, rzucając plecak w kąt. Przynajmniej nikt nie marudził mi na wejściu, bo miałem ten komfort, że mieszkałem sam. Moi rodzice wyjechali do Hiszpanii i tam mieszkają. Co tydzień przysyłają mi pieniądze i opłacają rachunki, dlatego też nie musiałem się niczym martwić. Poczłapałem do swojego pokoju, rzucając się na łóżko. Chciało mi się spać.

Gdy wszedłem do domu, od razu poszedłem do pokoju. Nie odpowiadałem na pytania matki czy ojca. Nawet obiadu nie zjadłem. Bo po co? Żeby później to wszystko zwrócić? Usiadłem przy biurku i westchnąłem. Znowu to samo... Dlaczego nie mogę mieć dnia spokoju?

Przespałem się z dwie, może trzy godzinki. Potem obudził mnie telefon. Koledzy zapraszali mnie na imprezę. W sumie... czemu by nie pójść. Zgodziłem się.

Cały dzień przesiedziałem w pokoju. Spakowałem się w pół godziny, a później siedziałem bezczynnie w kącie łóżka. Bo niby co miałem robić? Wyjść gdzieś? Niby z kim?

Zanim wylazłem, spakowałem się na te durną wycieczkę. Po tym od razu poszedłem do klubu. Nie wiem, jak jutro wstanę, ale mam to w dupie. Miałem ochotę się najebać.

W końcu sięgnąłem po moją książkę, którą ostatnio zacząłem czytać. Była to książka od japońskiego pisarza Murakami’ ego Haruki’ ego. Byłem na początku, ale bardzo mi się spodobała.

W końcu wyszedłem z domu, kierując się na umówione miejsce. Dawno nie byłem na żadnej imprezie, więc cieszyłem się, że tam idę. Pod klubem zobaczyłem moich kumpli.

Jednak nie mogłem się skupić na tej książce. Niby ją czytałem, ale pewnie będę musiał czytać to jeszcze raz. Nienawidziłem takich właśnie momentów, że nie mogłem się skuć na niczym innym niż na tamtym.

Weszliśmy do środka, od razu podchodząc do baru. Zamówiliśmy sobie drinki, po czym poszliśmy do pierwszego lepszego stolika. Coś czuję, że trzeźwy to ja stąd nie wyjdę.

Odłożyłem książkę. Wstałem i podszedłem do okna, otwierając je. Usiadłem na parapecie, opierając się o ścianę. Ponownie wziąłem tą książkę z biurka.

Po chwili zamówiłem drugiego drinka. Potem trzeciego, czwartego, piątego, ósmego, dziesiątego. Byłem już nieźle podpity, ale nie zamierzałem wracać do domu. No bo po co?

Do późna siedziałem na tym parapecie. Zszedłem z niego gdy zrobiło się chłodno. Zamknąłem okno i rozejrzałem się po pokoju.. Wolałem zostać tutaj niż jechać z nimi na dwa tygodnie w góry. Po co się zgadzałem?

Do domu wróciłem dopiero koło drugiej. Ledwo trzymałem się na nogach, ale co tam. Warto było. Gdy tylko przekroczyłem próg mojego pokoju, od razu położyłem się do łóżka.

Ten nocy nie poszedłem spać. O piątej trzydzieści poszedłem do łazienki, z której wyszedłem pół godziny później. Następnie ubrałem się.

Zwlokłem się o tej piątej, chociaż wcale nie miałem na to ochoty. Poszedłem się wykąpać i ogarnąć. Trzeba było jakoś wyglądać.

Ubrałem jeszcze trampki i wziąłem telefon. Włożyłem słuchawki do uszu, puszczając muzykę. Wziąłem torbę, wychodząc z mieszkania. Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół, kierując się pod szkołę.

Ubrałem się, po czym wziąłem torbę, idąc do przed pokoju. Założyłem buty i wyszedłem z domu. Jak zawsze włączyłem głośno muzykę. Poszedłem do szkoły.

Oczywiście prawie cała moja klasa już była. Usiadłem na mojej torbie gdzieś z boku i spojrzałem na swoje trampki.

Ledwo dotarłem na wyznaczone miejsce. Przywitałem się z kolegami, siadając na murku. Wyjąłem z kieszeni fajkę i zapaliłem. Skoro nie było jeszcze nauczyciel, to mogłem zajarać.

Spojrzałem na tego chłopaka, który wczoraj na mnie wpadł. Był z kolegami... Jednak szybko odwróciłem wzrok. Wyjąłem z kieszeni telefon, szukając jakiejś innej piosenki.

Widziałem, że ten chłopak na mnie patrzy. Uśmiechnąłem się, zaciągając się dymem. Musiałem przyznać, że ten chłopaczek był strasznie uroczy. Podobał mi się.

Nagle poczułem rękę na ramieniu. Wzdrygnąłem się i spojrzałem w górę. Zauważyłem moją nauczycielkę, więc ściągnąłem słuchawki i wymusiłem uśmiech.
- Coś się stało? – spytałem cicho. Boże, niech ona sobie idzie...

Zaśmiałem się cicho, gdy zobaczyłem jego nauczycielkę. Zawsze miałem z niej ogromną bekę. Uczyła mnie chemii. Nie dość, że gadała jak potłuczona, to jeszcze nie umiała uczyć. Boże, współczuję chłopakowi. Ja bym z nią nie wytrzymał.

Spojrzałem kątem oka na chłopaka. No tak, nic nowego, że się śmiał ze mnie. Ona pogadała jeszcze chwilę i odeszła. Ponownie włożyłem słuchawki do uszu, tym razem puszczając coś innego. Spuściłem głowę.

Mój wzrok ponownie utkwił na tym chłopaku. Był ładny. Miałem ochotę zagadać, ale pewnie i tak mnie spławi.

Czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Speszyłem się, gdy zobaczyłem, że to on. Podpadłem mu? Ale czym? Może tym, że wczoraj na mnie wpadł? Miałem nadzieję, że nie będzie jeszcze gorzej niż jest teraz.

Uśmiechnąłem się szerzej, gdy zobaczyłem jego speszoną minę. Rzuciłem fajkę na ziemię, przydeptując ją. Wstałem i podszedłem do niego.
- Cześć - przywitałem się.

Ściągnąłem słuchawki, patrząc na niego uważnie. Czułem na sobie wzrok innych. Nerwowo poprawiłem bransoletki.
- Cześć – mruknąłem niepewnie.

- Coś taki smutny? - spytałem, uśmiechając się do niego. Naprawdę był uroczy. Zastanawiało mnie tylko, czemu zawsze na przerwach był sam. Nie miał nikogo?

- A czemu mam być wesoły? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, wzruszając ramionami. Ponownie spuściłem głowę. Wyłączyłem muzykę w telefonie.

- No nie wiem. Ale po co tracić czas na smutek? - zadałem kolejne pytanie, siadając obok niego. Był naprawdę interesujący.

- Bo może lubię tracić na to czas? – uśmiechnąłem się kącikiem ust. Miałem nadzieję, że przeze mnie nie będzie miał przejebane u kolegów. W końcu każdy kto rozmawiał ze mną chociażby minutę, później nie miał życia w szkole.

Zaśmiałem się cicho.
- Zniszczysz sobie tym życie. Ciesz się z życia, póki ono Ci na to pozwala - powiedziałem z uśmiechem, po czym poczochrałem go po włosach, wstając. Znowu miałem ochotę zajarać.

- Moje życie już jest zniszczone – mruknąłem, zanim zdążyłem się opanować. Potrząsnąłem głową żeby kosmyki ponownie się ułożyły. Zapatrzyłem się na moje trampki.

- Więc trzeba je naprawić - powiedziałem, nadal się uśmiechając. Widziałem wzrok moich kolegów, ale nie przejąłem się nimi. Będę rozmawiał z kim chce.

- Lepiej już idź, bo najpierw naskoczą na Ciebie, a później ja oberwę – stwierdziłem. Ponownie wyjąłem telefon. Włożyłem słuchawki do uszu i puściłem muzykę.

- Przejmujesz się nimi? Oni nie mają nic do gadania - mruknąłem, ale wiedziałem, że mnie już nie słyszał. Westchnąłem cicho, wracając do kolegów. Nie wiem czemu, ale poczułem jakiś swego rodzaju smutek. Wiedziałem, że mnie spławi.

„Nie mają nic do gadania”, tak? Gdybyś tylko wiedział co Twoi koledzy potrafią zrobić... Położyłem brodę na kolanach, patrząc na ziemię pustym wzrokiem. Czego ja oczekiwałem? Wszyscy mnie zostawili, byłem sam.

Gdy tylko z powrotem usiadłem na murku, od razu zostałem zasypany pytaniami. Jednak nie odpowiadałem na nie. Nie chciałem ich słuchać. Byłem trochę zdołowany.

Najpierw rodzice oddali mnie do domu dziecka... Później byłem chyba w pięciu rodzinach zastępczych.. Gdy poszedłem do szkoły wszyscy odwrócili się ode mnie, bo „byłem inny”. I niestety tak to się ciągnie za mną... On chciał ze mną pogadać, a ja go tak spławiłem... Jestem idiotą.

W końcu podjechał autokar. Wszyscy schowali swoje bagaże i wsiedli do środka. Ja usiadłem na samym końcu pod oknem. Włożyłem słuchawki do uszu, głośno puszczając muzykę.

Usiadłem gdzieś na środku. Od razu zająłem fotel pod oknem i podciągnąłem kolana pod brodę. Czułem na sobie wzrok jego kumpli... No, czyli będę mieć przejebane. Westchnąłem cicho.

Przez całą drogę nie odezwałem się ani jednym słowem. Dlaczego mnie spławił? Przecież chciałem z nim tylko pogadać. Było mi go żal, chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Nie byłem taki, jak ludzie o mnie mówili. Myśleli, że zadaję się tylko z elitą, bo jestem popularny i mam pieniądze. Otóż nie. Zaczyna mnie już to wszystko męczyć.

Na szczęście dojechaliśmy późnym popołudniem. Szczęście? Chyba raczej na nieszczęście. Jego kumple od razu zaczęli się do mnie dowalać o to, że psuję Chanyeol’ owi reputację.

Nie zwracałem na nic uwagi, ale tylko do pewnego momentu. Momentu, w którym ci kretyni zaczęli zaczepiać tego chłopaka. Podszedłem, stawiając między nimi.
- Odpierdolcie się od niego, do kurwy - warknąłem.

- On Ci psuje reputację – powiedział jeden z nich. – Widziałem go ostatnio jak wychodził z gabinetu psychologa, bo akurat byłem u lekarza. On jest nienormalny – warknął. Westchnąłem cicho.

- Sam jesteś, kurwa, nienormalny! Psycholog, to nie psychiatra! Poza tym co Cię obchodzi, z kim rozmawiam?! Wypierdalaj, zanim stanie Ci się krzywda - warknąłem. - Moja sprawa z kim chcę się zadawać i nic Ci do tego! To moja reputacja, nie Twoja!

Zrobiło się wokół nas małe zamieszanie. Nigdy nie lubiłem być w centrum uwagi. A zresztą, gdyby nie ja to on nie miałby takich problemów. Wciąż mógłby żyć własnym życiem. Spuściłem głowę.

- No co tu jeszcze robicie?! Wypierdalać! - wrzasnąłem. Po chwili wszyscy się zmyli. Spojrzałem na chłopaka. - W porządku?

- Mh, dziękuję. Ale nie musiałeś. Jestem przyzwyczajony do tego – wzruszyłem ramionami. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego niepewnie. Bałem się, że na mnie też nakrzyczy.

- Może i nie musiałem, ale chciałem. Mam już dość tych dupków - powiedziałem, uśmiechając się do niego.

Może jednak mam szansę na przyjaźń? Co z tego, że to nierealnie... Ale jeśli dać temu szansę? Miałem nadzieję, że znowu nie będę cierpiał przez to.

- Jak będą Ci się naprzykrzać, to mi powiedz - mruknąłem, nadal się uśmiechając. Puściłem mu oczko, idąc po swoją torbę.

Uśmiechnąłem się lekko i poszedłem za nim. Też musiałem wziąć swoje rzeczy. Nie miałem zamiaru się skarżyć. Bo niby po co?

Wyjąłem swoją walizkę, po czym ruszyłem w kierunku nauczycieli. Mieli rozdawać klucze od pokoi. Jestem ciekaw, z kim będę.

Również wziąłem swoją torbę i powoli poszedłem w tamtą stronę co on. Nauczyciele zaczęli rozdawać klucze do pokoi. Oczywiście mi został podwójny pokój, w którym miałem być sam. Jakoś nieszczególnie mi to przeszkadzało. Lubiłem samotność.

Odebrałem swój klucz i poszedłem do pokoju. Jakie szczęście, że nie trafił mi się pokój z tymi debilami. Byłem sam i odpowiadało mi to. Przynajmniej będę miał spokój.

Trafił mi się pokój obok niego i byliśmy sami w tym skrzydle. Nie wiedziałem dlaczego nie był z tymi swoimi kumplami. Przeze mnie? Zagryzłem wargę, wchodząc do pokoju. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie, zjeżdżając na dół. Miałem wyrzuty sumienia.

Wszedłem do środka, zamykając drzwi. Zostawiłem walizkę i poszedłem na balkon zapalić. Spojrzałem na okno obok. Był wspólny balkon. Wiedziałem, kto jest obok, jednak nic z tym faktem nie zrobiłem. On nie chciał się ze mną zakumplować, więc nie będę się narzucał.

W końcu wstałem i podszedłem do okna. Otworzyłem je i usiadłem na parapecie, opierając się o ścianę. Wtuliłem twarz w kolana. Dlaczego zawsze wszystko muszę spierdolić?

Wyjąłem paczkę z kieszeni, wyciągając z niej jedną fajkę. Resztę schowałem do kieszeni, po czym odpaliłem papierosa, zaciągając się. Nadal było mi tak jakoś smutno.

Zobaczyłem dym papierosowy. Zmarszczyłem brwi i wychyliłem się. No tak, on znowu palił. Uśmiechnąłem się delikatnie. Gdy odwrócił głowę w tą stronę, szybko wróciłem do poprzedniej pozycji.

Zmrużyłem oczy. Wydawało mi się, że go widziałem, jednak gdy odwróciłem głowę, nikogo nie było. Westchnąłem, ponownie się zaciągając.

Powtórzyłem tamtą czynność. Miałem nadzieję, że nie był na mnie zły o to, że się z nimi pokłócił. Nie chciałem tego. Po chwili zszedłem z parapetu i podszedłem do walizki, usiadłem przed nią.

Gdy spaliłem, zgasiłem papierosa o balustradę i zrzuciłem na dół. Wróciłem do pokoju, nie zamykając drzwi balkonowych. Położyłem się na łóżku, zamykając oczy. Byłem zmęczony, bo spałem tylko trzy godziny.

Spuściłem głowę i westchnąłem. Dlaczego on się tak zaczął zachowywać? A zresztą to głupie pytanie. Kto chciałby się z tobą przyjaźnić, Baekhyun?!

Nakryłem się kołdrą, wtulając się w poduszkę. Po paru minutach usnąłem. Śnił mi się ten chłopak. Nawet teraz musiałem o nim myśleć?!

Do wieczora siedziałem na ziemi. Jakoś nie chciało mi się wstawać. Dopiero gdy miała być kolacja wstałem i wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi na klucz. I tak nie będę jadł, ale musiałem iść tam.

Jakoś nie miałem ochoty się budzić. Byłem zbyt zmęczony, żeby wstawać. Bardziej opatuliłem się kołdrą, śpiąc dalej.

Gdy zamykałem drzwi zauważyłem, że jego kumple wchodzą do jego pokoju. Sprawdziłem jeszcze czy na pewno zamknąłem drzwi i powoli ruszyłem w kierunku jadalni.

Słyszałem, jak ktoś wchodzi. Otworzyłem jedno oko, patrząc przed siebie. No nie! Po co oni tu przyleźli?!
- Wypierdalać - mruknąłem sennie, odwracając się w drugą stroną.


Usiadłem gdzieś w kącie, patrząc na biały obrus. Nigdy nie jadłem wieczorami. Czasami jadłem śniadanie i tyle. Po paru minutach zauważyłem, że oni wchodzą ze złym Chanyeol’ em. Patrzyłem na niego spod grzywki.

6 komentarzy:

  1. Nic tylko czekać na więcej ; D
    mam nadzieję, że nie będzie to kolejna 'tragedia' (dramat) xD
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohhdzygfmnty baekyeol ♥ borze lisciasty, szumiący co za słodziak z twojego Baeka jest to nie mam pytań *q* jak czytałam to kołatała mi się po głowie taka myśl... bransoletki często coś zakrywają... a do tego podejście Beckona do jedzenia... skąd ja to znam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Chanyeolie niczym rycerz w lśniącej zbroi ^^ zaopiekuj się dobrze naszym Baekyunem~

      Usuń
  3. Bransoletki kojarzą mi się jedynie z Aną i Mią, a biorąc pod uwagę to, co Baekhyun sądzi o jedzeniu... Cóż...
    Liczę tylko na to, że chłopak nie będzie smęcił przez całe opowiadanie, bo naprawdę można się postrzelić w łeb, kiedy zewsząd atakują negatywne myśli.

    OdpowiedzUsuń
  4. 57 yr old Business Systems Development Analyst Aarika Aldred, hailing from Keswick enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Quilting. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Ferrari 250 GT SWB Speciale Aerodinamica. moj ostatni wpis na blogu

    OdpowiedzUsuń