piątek, 28 listopada 2014

Bo miłość jest wtedy, gdy kogoś się lubi ... za bardzo. BaekYeol, 02

Dzień dobry :)
Wiem, że rozdziały nie pojawiają się za często, ale niestety nie mam czasu żeby dodawać wcześniej, czasami nie mam czasu żeby nawet pisać... Są dni, gdzie idę spać przed dwudziestą, także bardzo proszę o wyrozumiałość.
Zapraszam.





Czerwony - Chanyeol
Zielony - Baekhyun


Byłem wściekły. Obudzili mnie tylko po to, bo jedzenie?! Nosz kurwa jasna! Usiedli, a ja poszedłem dalej. Uśmiechnąłem się delikatnie do Baekhyun’ a, siadając przy stoliku na samym końcu. Wolałem jeść sam, niż z tymi debilami.

Cały czas patrzyłem na niego. Czy w ogóle byłaby szansa żebyśmy się zakolegowali albo zaprzyjaźnili? Czy byłbym w stanie mu zaufać? Ale to chyba i tak nie miałoby sensu... Jesteśmy zupełnie inny, z różnych bajek.

Patrzyłem na krajobraz za oknem. Nie chciało mi się jeść. Jedyne na co miałem ochotę, to pójście do łóżka i położenie się spać. Tylko teraz tego potrzebowałem.

Po paru minutach takiego siedzenia, wstałem i wyszedłem z pomieszczenia. Miałem dość tego, że ciągle się na mnie gapili i szeptali coś pod nosem. Denerwowało mnie to już.

Spojrzałem w stronę drzwi. Iść za nim? Nie, pewnie i tak mnie spławi. Ale może jednak? Wstałem i pobiegłem za nim. Złapałem go dopiero przy wejściu do naszego skrzydła.

Poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę. Stanąłem w miejscu i odwróciłem głowę. To był on... Poszedł za mną? Ale dlaczego?

- Co się stało? - spytałem. W ogóle dlaczego za nim poszedłem? Dlaczego czułem, że zależy mi na tym, by się z nim zaprzyjaźnić? Co się ze mną działo?

- Nic... Po prostu denerwują mnie tym gadaniem i gapieniem się na mnie. Nie jestem jakimś okazem w zoo żeby się gapić na mnie – wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się smutno. Miałem dość tego...

- Um... Przepraszam... - mruknąłem cicho. Miałem wyrzuty sumienia, bo to przeze mnie tak się na niego uwzięli. Gdybym z nim nie rozmawiał, pewnie daliby mu święty spokój.

- Niby za co? – zdziwiłem się. – Dla nich jestem dziwakiem odkąd przyszedłem do tej szkoły. Gnębią mnie trzy lata, przyzwyczaiłem się – powiedziałem i spojrzałem na jego twarz.

- Ja... Ja może lepiej pójdę - szepnąłem, kierując się do swojego pokoju. Byłem idiotą. Mogłem się w ogóle nie odzywać.

- Dlaczego? – spytałem cicho i spuściłem głowę. A łudziłem się, że się zakolegujemy. No tak, pewnie nie chciał. Mógł w końcu stracić reputacje przeze mnie.

Zatrzymałem się.
- Pewnie nie chcesz ze mną gadać. Przeze mnie masz jeszcze bardziej u nich przejebane - mruknąłem, patrząc na swoje buty.

- Ja... Nie chcę żebyś poszedł. Ale nie zatrzymuję Cię. Jakbyś jednak chciał to jestem w pokoju – powiedziałem i otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. Westchnąłem cicho, wycierając oczy. Pewnie i tak nie przyjdzie...

Odwróciłem się, patrząc na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. Westchnąłem i poszedłem do siebie. Usiadłem na łóżku. Zacząłem rozmyślać. Kilka godzin wahałem się, czy do niego pójść. Może on jednak chciał się zakumplować? Wstałem, idąc na balkon zapalić. Musiałem się uspokoić. Potem do niego pójdę.

Czekałem na niego... Nie przyszedł. Wiedziałem, że tak będzie. Położyłem się do łóżka i wtuliłem się w poduszkę. A czego innego mogłem oczekiwać? Zawsze byłem sam, więc może samotność jest mi pisana?

Zgasiłem fajkę i wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz. Podszedłem do jego drzwi. Zapukałem. Wątpiłem, czy mi otworzy.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie mogłem uwierzyć... Pierwszy raz od parunastu dni spałem normalnie. Wstałem i przeczesując włosy poszedłem otworzyć. Mogłem się założyć, że każdy sterczał w inną stronę.

Czekałem kilka minut. Wiedziałem, że tak będzie. Westchnąłem, spuszczając głowę. Już miałem się odwrócić i pójść do siebie, ale drzwi się otworzyły.

Ponownie przeczesałem włosy i spojrzałem na tego, kto przyszedł. Uśmiechnąłem się lekko na widok chłopaka.

Spojrzałem na chłopaka. Jego włosy były potargane, a twarz zaspana. Boże, jak on słodko wyglądał... Miałem ochotę się do niego przytulić. Chanyeol! O czym ty myślisz, idioto?!
- Obudziłem Cię, prawda? Przepraszam.

- Nie szkodzi – uśmiechnąłem się. – Chodź. – Otworzyłem szerzej drzwi i wpuściłem go do środka. Nogą odsunąłem walizkę żeby się nie zabił o nią. Jeszcze nawet się nie rozpakowałem.

Wszedłem do środka, rozglądając się. Usiadłem na drugim łóżku, które było w pokoju i spojrzałem na chłopaka. „Uroczy”.

Ziewnąłem w dłoń i usiadłem na moim łóżku. Spojrzałem na jego twarz.
- Przeze mnie się pokłóciłeś ze swoimi kolegami. Przepraszam – zacząłem cicho. Miałem wyrzuty sumienia.

- Przestań, nie przepraszaj. Mam dość tych bezmózgich idiotów. Wkurwiają mnie - powiedziałem, patrząc w podłogę. Nie miał za co mnie przepraszać.

- Rozumiem – powiedziałem. Nie wiedziałem jaki mam zacząć inny temat... Zacząłem się nerwowo bawić moimi bransoletkami.

W pokoju zapadła cisza. Nienawidziłem takich chwil. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Zagryzłem wargę.

Spuściłem głowę i spojrzałem na niego spod grzywki. Nie wiedziałem o czym mam z nim rozmawiać. Nie znałem go, on mnie też.. To była krępująca sytuacja.

- Nie przeszkadzam Ci? - spytałem. Nic nie mówił, więc bałem się, że może jednak nie chce mnie tu. Naprawdę chciałem się z nim zakolegować.

- Nie, oczywiście, że nie – mruknąłem. Hm.. W zasadzie to zawsze gdy byłem sam to albo czytałem książkę, albo układałem puzzle. Lubiłem to.

- Cieszę się... - mruknąłem, po czym znowu zapadła cisza. Znowu nie wiedziałem, co mam powiedzieć, jaki temat zacząć.

- Opowiesz mi coś o sobie? – spytałem cicho. Nigdy nie zaczynałem z kimś rozmowy, więc nie wiedziałem co mówić. Nie byłem przyzwyczajony do tego.

- Um... W sumie to, nawet nie wiem, co mam Ci o sobie powiedzieć - zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się po głowie. Co mu powiedzieć?

- Mh. Rozumiem – mruknąłem i ponownie spuściłem głowę. Jak widać nie potrafiłem zaczynać rozmów.

- To... Może Ty coś opowiesz? - spytałem. Ja nie wiedziałem, co mówić. Mam opowiadać o swoich dennych marzeniach, które nigdy się nie spełnią?

- Hm... Lubię układać puzzle – powiedziałem cicho. – Mieszkam w rodzinie adopcyjnej, ale jest mi tam lepiej niż w mojej normalnej – wzruszyłem ramionami. W zasadzie to nie wiem czemu mu to powiedziałem.

- O... - tylko to byłem w stanie powiedzieć. Teraz to dopiero było mi go żal. Rodzina adopcyjna? Nie za ciekawie. Ja mieszkałem sam, więc nie wiedziałem, co to za uczucie.

- Nie potrzebuję współczucia czy żalu – powiedziałem, patrząc uważnie na jego twarz. Doskonale potrafiłem rozpoznać te uczucia. – Nie jest tam źle.. Chociaż nic nie rozumieją to bynajmniej starają się jak mogą.

- Rozumiem - mruknąłem cicho. Chyba nie powinienem się w ogóle odzywać na ten temat. To raczej nie był przyjemny temat.

- Mam wrażenie, że jesteś tu, bo Ci mnie żal.. Żal Ci tego, że jestem sam i tak mi dokuczają – stwierdziłem. Nie chciałem żeby to tak wyglądało...

Trochę zasmuciły mnie jego słowa. Owszem, było mi go szkoda, ale to nie dlatego tu byłem. Chciałem się do niego zbliżyć, bo od dłuższego czasu po prostu mi się podobał.

- Przepraszam, jeśli Cię to zraniło. Ale zawsze gdy ktokolwiek do mnie zagaduje to jest im mnie po prostu żal. Nie potrzebuję współczucia. Radzę sobie – szepnąłem. Raniło mnie takie zachowanie u osób.

- Rozumiem, w porządku - mruknąłem cicho. Coś czułem, że to jednak nie wyjdzie. Nie wiem czemu, ale miałem takie wrażenie.

- Nie myśl o mnie jak inni, że jestem nienormalny, bo chodzę do psychologa – powiedziałem cicho. – Po prostu są pewne rzeczy, z którymi sobie nie radzę.

- Ja tak nie myślę... - szepnąłem. Dlaczego traktował mnie tak, jak innych? W sumie to czemu się dziwić? W końcu zadawałem się z nimi, więc pewnie myśli, że jestem taki sam.

- Dziękuję – powiedziałem i uśmiechnąłem się. Jednak, gdy zobaczyłem, że jest smutny, uśmiech zniknął z mojej twarzy. Westchnąłem. Zrobiłem coś nie tak? A może w ogóle nie powinienem nic mówić?

- Myślisz, że jestem taki, jak inni, prawda? - spytałem cicho. Dołowało mnie to. Przecież to, że miałem dużo pieniędzy i jestem popularny, nie świadczyło o tym, jaki jestem.

- Ja? – spytałem głupio. – Nie, nie myślę tak. Po prostu myślałem, że mogę Ci to powiedzieć. Jeśli nie to nie będę o tym mówił.. Odzwyczaiłem się od takiej rozmowy z kimś i nie wiem jakie tematy zaczynać, a jakie nie – szepnąłem i zagryzłem wargę. Dawno nie miałem swobodnej rozmowy z moim rówieśnikiem.

- Po prostu czuję, że każdy tak o mnie myśli, bo mam bogatych rodziców i zadaję się z tymi popularnymi. Czasami to naprawdę boli i nie chcę, żebyś tak myślał - mruknąłem.

- Nie myślę tak – uśmiechnąłem się. – Ja... Nie jestem jak każdy – dodałem cicho oraz niepewnie. Czy byłem oryginalny? Nie wiedziałem...

- Cieszę się, że tak nie myślisz - powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się delikatnie. Może jednak coś z tego będzie?

- Nie żałujesz tego, że o Tobie również zaczną gadać przez znajomość ze mną? – spytałem. Miałem ochotę żeby mnie przytulił.. Tak nagle jakoś mnie naszło. W końcu przyjaciele mogą się przytulać, prawda?

- Mam gdzieś to, co będą o mnie gadać. Nie interesuje mnie ich opinia na mój temat - powiedziałem. Znowu miałem ochotę go przytulić. Nie wiem czemu.

- Hm.. Uważasz, że przyjaciele mogą się przytulać? – zadałem kolejne pytanie. Ponownie przeczesałem włosy, pewnie zostawiając je w jeszcze większym nieładzie.

Trochę zdziwił mnie tym pytaniem. Właściwie, czemu o to pytał?
- To normalne wśród przyjaciół - powiedziałem z uśmiechem.

- A przytulisz mnie? – mruknąłem. Miałem nadzieję, że zakolegujemy się albo zaprzyjaźnimy.. Chciałem mu zaufać.

Tego to już w ogóle się nie spodziewałem. Jednak mimo szoku, poczułem jakieś takie ciepło w sercu. Uśmiechnąłem się, wstając i podchodząc do niego. Usiadłem obok, zgarniając go w swoje ramiona i przytulając do siebie.

Uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy. Położyłem głowę na jego ramieniu, wtulając się w jego tors. Czułem takie przyjemne ciepło tam w środku.. Pierwszy raz od długiego czasu czułem się bezpieczny.

Zamknąłem oczy, rozkoszując się tą przyjemną chwilą. W życiu bym nie pomyślał, że będę miał okazję go przytulić. To było takie miłe.

Objąłem go jedną ręką w pasie, a drugą zacisnąłem na jego koszulce. Zamknąłem oczy. Chyba zrobiłem się śpiący.

Nie wiem, jak długo go przytulałem, ale w pewnym momencie poczułem, że zasnął. Delikatnie wziąłem go na ręce, wchodząc na dalszą część łóżka. Położyłem go, przykrywając kołdrą. Jakoś nie chciałem wychodzić, dlatego położyłem się obok, przytulając go.

Cały czas czułem jego przyjemne ciepło. Czyli tak się czują przyjaciele? Uśmiechnąłem się przez sen, wtulając twarz w jego tors.

Uśmiechnąłem się, patrząc na jego twarz. Cieszyłem się, że mogłem potrzymać go w swoich ramionach. Dopiero teraz byłem pewny i spokojny, że nic mu się nie stanie, ponieważ jestem obok.

Pierwszy raz spałem bez żadnych problemów. Nie śniło mi się to, co zazwyczaj. Gdy otworzyłem oczy, to zaraz musiałem je zamknąć, bo raziło mnie słońce. Przespałem spokojnie całą noc?!

Zasnąłem gdzieś w środku nocy. Ciepło, bijące od jego ciała, było tak przyjemne, że nawet nie miałem ochoty się budzić. Mógłbym tak leżeć wiecznie.

Spojrzałem na jego twarz i uśmiechnąłem się. Zasnął, a na dodatek był przy mnie... Z trudem uwolniłem się z jego ramion, po czym usiadłem na łóżku, przecierając zaspane oczy.

Zmarszczyłem nos, gdy nie poczułem jego ciepła, jednak nie budziłem się. Byłem zmęczony. Skuliłem się, wtulając w poduszkę, na której leżał.

Pogłaskałem go po włosach, po czym wstałem. Podszedłem do mojej torby o mało co się nie wywracając. Wziąłem czyste ubrania oraz bieliznę, po czym poszedłem do łazienki. Musiałem wziąć prysznic.

Uśmiechnąłem się delikatnie, czując jego dotyk. Po chwili przebudziłem się, jednak nie otwierałem oczu. Nie chciało mi się.

Po dwudziestu minutach wyszedłem z łazienki już umyty i ubrany. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, że on dalej śpi. Podszedłem do łóżka i usiadłem obok, patrząc na jego twarz.

Przez to, że leżałem z zamkniętymi oczami, znowu zasnąłem. Nigdy nie miałem trudności z zasypianiem, więc przychodziło mi to naprawdę szybko.

- Yeol... Wstawaj – szepnąłem i pogłaskałem go po włosach. Miałem nadzieję, że nie będzie mu przeszkadzać jak skrócę sobie jego imię.

- Hm? - mruknąłem sennie, otwierając jedno oko. Spojrzałem na niego. Uśmiechnąłem się, słysząc, że skrócił moje imię.

- Zaraz będzie śniadanie, wstawaj – uśmiechnąłem się, wciąż patrząc na jego twarz. Teraz zupełnie różnił się od tego wyglądu, jaki ma codziennie.

Jęknąłem, podnosząc się do siadu. Nie chciało mi się wstawać. Przeczesałem palcami moje długie, jasne włosy, ziewając. Jeszcze chyba nie bardzo do mnie docierało, co się wokół działo.

Zaśmiałem się, zasłaniając usta dłonią. Jak on teraz słodko wyglądał. Miał rozczochrane włosy i nieprzytomny wzrok. Aż miałem ochotę zrobić „awww”.

Spojrzałem na niego, uśmiechając się.
- Pójdę się ogarnąć i możemy iść na to śniadanie - powiedziałem, powoli wstając z łóżka. Nic mi się nie chciało, a dzisiaj mieliśmy łazić po górach.

- Dobrze – uśmiechnąłem się. Miałem nadzieję, że przyjdzie po mnie i usiądziemy razem... Ale przecież do niczego nie chciałem go zmuszać. Mógł siedzieć z kumplami, nie ze mną.

- To momencik - powiedziałem, po czym wyszedłem z pokoju. Wlazłem do siebie i szybko wziąłem czyste ubrania. Niemal wbiegłem do łazienki i jeszcze szybciej doprowadziłem się do stanu używalności. Przebrałem się i wyszedłem z łazienki. Wszystko zajęło mi maksymalnie pięć minut. W pełni gotów stanąłem przed drzwiami pokoju Baekhyun’ a i zapukałem.

Ponownie się zaśmiałem i biorąc telefon oraz klucz, poszedłem do drzwi. Wyszedłem i zamknąłem je. Spojrzałem na chłopaka, chowając rzeczy do kieszeni.
- Nie musisz pukać.

- Okej, okej - powiedziałem, śmiejąc się cicho. Po chwili obaj skierowaliśmy się do stołówki. Gdy weszliśmy do niej, usiedliśmy przy jednym stoliku. Myślałem, że padnę na widok min reszty. Były bezcenne.

- Nie lubię jak się ktoś tak gapi – mruknąłem, ponownie bawiąc się nerwowo bransoletkami. Peszyło mnie takie coś.

- Nie przejmuj się. Pogapią się i przestaną - powiedziałem, zaczynając robić kanapkę. Zrobiłem się głodny.

- Mh – mruknąłem cicho. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się delikatnie. Ja nie byłem głodny.. Ostatnio coraz mniej jadłem. Nie potrzebowałem tego.

Zjadłem dwie i miałem dość. Nigdy wiele nie jadłem. Cały czas patrzyłem się na chłopaka z uśmiechem. Był taki śliczny.

Włożyłem dłonie pod kolana, zaczynając machać nogami. Gdy tak robiłem to nie dotykałem podłogi.. To te krzesła były takie wysokie czy ja taki niski?

- O dziesiątej jest zbiórka przed pensjonatem. Weźcie kurtki przeciwdeszczowe, bo może padać - powiedział mój wychowawca. Nie chciało mi się tam iść. Lubiłem góry, jeździłem w nie co roku, jednak teraz byłem zmęczony.

Spojrzałem na zegarek. Czyli mieliśmy dwie godziny wolnego, bo było dopiero pięć po ósmej. Ponownie spuściłem głowę i zapatrzyłem się w swoje nogi, którymi machałem.

1 komentarz:

  1. Aww fajne to opko! *.* mam nadzieje, ze dokonczysz to, bo zapowiada sie naprawde ciekawie.
    Wenki!

    OdpowiedzUsuń