W sumie rozdział miał być wczoraj, ale tak okropnie zabiegany dzień miałam, że nie zdążyłam. Musiałam się przepakować, dopakować, posprawdzać czy wszystko wzięłam. Masakra. Nie lubię pakowania. Nie lubię tego uczucia, że niby czegoś zapomniałam choć tak nie jest. Zawsze biorę wszystko, co potrzebuję, eh.
Rozdział jest, kolejny BaekYeol. Za tydzień dodam albo ... Beakyeol 8, albo Bang x Zelo, mam skończony kolejny rozdział, yey. Także jeszcze nie wiem, zobaczymy za tydzień.
Pewnie jak to czytacie to jestem w drodze, ewentualnie jestem już na miejscu. Został tylko miesiąc wakacji, korzystajcie.
Btw. Od jakiegoś czasu żyję czasem nie europejskim. Naprawdę. W dzień najchętniej bym spała, a w nocy mam taką energię, że masakra. Co te nowe zespoły ze mną robią, naprawdę.
Kocham to ----> ***** Bardzo pomaga przy braku weny, chęci, życia. Naprawdę.
Yuko. Ja uwielbiam bad-endy gdy nie mam humoru, heh. Jednak akurat w tym okresie za dużo się dzieje żeby jeszcze czytać opowiadanie, gdzie na końcu bohaterowie się zabijają/giną/rozstają etc. Dlatego w sumie dodaję takie słodkie opowiadanie, gdzie wszystko dzieje się trochę szybko i pewnie naciąganie. Trudno. Ja czasami uwielbiam takie opowiadania. I dziękuję Ci za komentarze, bo to naprawdę cholernie mnie motywuje do tego, żeby co tydzień dodawać notki, nawet nie wiesz jak bardzo! Także naprawdę bardzo Ci dziękuję i mam nadzieję, że całe opowiadanie będzie Ci się podobało.
Miłego dnia.
49
Zielony - Baekhyun
Czerwony - Chanyeol
Otworzyłem oczy w szoku. Nie
spodziewałem się, że mnie pocałuje. Jednak po chwili odwzajemniłem pocałunek i
zarzuciłem mu ręce na kark.
Uśmiechnąłem się delikatnie. Cieszyłem się, że mnie nie
odtrącił. Przyciągnąłem go bliżej siebie, całując go czule i delikatnie.
Wplotłem palce w jego włosy,
przeczesując je. Nie byłem gotowy na nic więcej, nawet na pogłębienie
pocałunku. Miałem nadzieję, że zrozumie.
Zamruczałem cicho, gdy poczułem jego dłoń we włosach. Po
chwili jednak odsunąłem się od niego, patrząc mu w oczy. Wiedziałem, że nie
jest gotowy i szanowałem to.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
Czułem, że pieką mnie policzki. To było dla mnie krępujące. Pierwszy raz byłem
w takiej sytuacji, a na dodatek z chłopakiem.
Przytuliłem go do siebie. Był taki słodki, gdy się
rumienił.
- Uroczy - szepnąłem mu do ucha.
- Nie jestem uroczy – burknąłem.
Objąłem go mocniej za szyję i stanąłem na palcach. Położyłem podbródek na jego
ramieniu.
- Jesteś. Śliczny i uroczy - powiedziałem, uśmiechając
się. Złapałem go niżej, podnosząc i przytulając mocniej do siebie.
Zaśmiałem się, bo wisiałem nad
ziemią.
- Dziękuję – szepnąłem,
rumieniąc się obficie. Dlaczego on mnie musiał tak zawstydzać?
- Kocham Cię - powiedziałem cicho, nadal trzymając go w
górze. Nie mogłem się nim nacieszyć.
Uśmiechnąłem się szeroko i
pocałowałem go w policzek. Nie odpowiedziałem mu tym samym, ale miałem
nadzieję, że rozumie...
Poszedłem w głąb pokoju, sadzając go na łóżku.
Pocałowałem go w czoło, po czym podszedłem do szafki, otwierając szufladę.
Wyjąłem z niej czekolady.
- Którą chcesz? - spytałem.
- Tą – powiedziałem, wskazując
mleczną. Co prawda moją ulubioną była gorzka, ale taką też lubiłem.
Uśmiechnąłem się i ściągnąłem trampki. Usiadłem na łóżku „po turecku”.
Podałem mu tabliczkę, drugą chowając z powrotem do
szuflady. Usiadłem za nim, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie.
Wtuliłem się w jego tors i
uśmiechnąłem się. Otworzyłem tabliczkę. Odłamałem kawałek i włożyłem sobie do
ust. Odłamałem drugi, podsuwając go pod usta chłopaka.
Uśmiechnąłem się, biorąc kostkę do ust. Uwielbiałem
mleczną czekoladę. Nie była zbyt słodka, więc była idealna.
Przymknąłem oczy i spojrzałem na
niego przez ramię. Uśmiechnąłem się delikatnie, kładąc głowę na jego ramieniu.
Pocałowałem go w policzek, obejmując go mocno. Cieszyłem
się, że dał mi szansę.
Przymknąłem oczy, rozkoszując
się jego dotykiem i zapachem. Mógłbym tak siedzieć wieczność.
Uśmiechnąłem się. Ułamałem kolejną kostkę, podsuwając mu
ją pod usta. Cały czas patrzyłem na jego twarz. Był taki śliczny.
Wziąłem ją do ust, przez wypadek
oblizując jego palce. Zarumieniłem się i spuściłem głowę, zasłaniając twarz
włosami. To było krępujące.
Zaśmiałem się cicho na widok jego zarumienionych
policzków.
- Jesteś taki słodki - szepnąłem mu do ucha.
- Nie jestem! – burknąłem,
rumieniąc się jeszcze bardziej. Usiadłem bokiem i wtuliłem twarz w jego szyję.
- Jesteś, skarbie, jesteś - powiedziałem, czochrając jego
włosy. Lubiłem go zawstydzać. Był wtedy strasznie uroczy.
- Nie – mruknąłem cicho. Nie
lubiłem gdy mnie zawstydzał. Krępowało mnie to. Czy tak to będzie wyglądać..?
Uśmiechnąłem się.
Zaśmiałem się, całując go w głowę. Mam nadzieję, że mu to
nie przeszkadza. Przytuliłem go mocniej, zamykając oczy i rozkoszując się jego
bliskością.
- Powiedz to jeszcze raz – poprosiłem
cicho, uśmiechając się. Chciałem to usłyszeć... To było takie miłe.
- Ale co? - spytałem na wpółprzytomny. Traciłem głowę,
gdy był tak blisko mnie. Nie myślałem wtedy.
- Że mnie kochasz – szepnąłem.
Mimo, że nie odpowiadałem tym samym to chciałem to usłyszeć jeszcze raz.
- Kocham Cię, skarbie - powiedziałem z uśmiechem. Nie
oczekiwałem, że powie to samo. Rozumiałem, że jeszcze nie był pewny.
- Jeszcze raz – zaśmiałem się.
Uwielbiałem tego słuchać... Mógłby mi to mówić codziennie. Miałem nadzieję, że
w końcu odpowiem mu tym samym.
- Kocham Cię - powiedziałem znowu. Mogę mu to mówić dwa
cztery na dobę, ważne, żeby był szczęśliwy.
- Możesz mi to mówić codziennie
– uśmiechnąłem się, ponownie w niego wtulając. Znowu usiadłem tyłem i wtuliłem
się w jego tors.
- Taki mam zamiar, skarbie - mruknąłem, tuląc go do
siebie mocno. Będę mu to mówił codziennie. Chcę, by wiedział, że bardzo go
kocham.
- N-nie jesteś zły, że nie
odpowiadam tym samym? – spytałem niepewnie. Chciałem mu to powiedzieć gdy będę
miał sto procent pewności.
- Nie, nie jestem. Rozumiem, że jeszcze nie jesteś do
końca pewny - powiedziałem pewnie. Kocham go, więc poczekam tyle, ile będzie trzeba.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się.
Cieszyłem się, że rozumiał. Ja zawsze potrzebowałem trochę czasu żeby przyswoić
nowe rzeczy.
- Nie ma za co, kochanie - szepnąłem mu do ucha, całując
go w skroń. Miałem nadzieję, ze wszystko będzie dobrze.
- Jutro znowu chodzenie po
górach – skrzywiłem się. Nie chciałem iść, ale zawsze lubiłem chodzić. W górach
byłem tylko raz gdy miałem siedem lat.
- Wiem... Nie chcę mi się. Lubię chodzi po górach, ale
nie taką dużą grupą i nie po takich maleńkich górkach - mruknąłem
niezadowolony. Kiedy jeździłem w góry, zawsze zdobywałem wielkie szczyty.
- Ale i tak pójdziesz –
zaśmiałem się. Sam w życiu nie pójdę bez niego... Zjedliby mnie tam żywcem.
- Z Tobą wszędzie - uśmiechnąłem się. Za Chiny ludowe nie
puścił bym go samego. Cały i zdrowy by nie wrócił.
- Boję się wrócić do szkoły –
powiedziałem po chwili. Bałem się, że jeśli wrócimy i oni się o nas dowiedzą to
będzie jeszcze gorzej niż teraz.
- Nie bój się, kochanie. Już więcej Cię nie skrzywdzą,
obiecuję - powiedziałem, siadając inaczej. Posadziłem go na swoich kolanach,
przytulając mocniej.
Uśmiechnąłem się delikatnie,
wtulając w niego. Ponownie sięgnąłem po czekoladę i zjadłem kostkę. Położyłem
skroń na jego ramieniu.
- Będzie dobrze - dodałem, głaskając go po plecach.
Chciałem go jakoś uspokoić.
- Mam nadzieję.. Ale jeszcze
parę miesięcy i w końcu się od nich uwolnię. Mam już powoli dość – szepnąłem.
Kto by nie miał dość, po tylu latach?
- Domyślam się, że masz dość. Damy radę - mruknąłem.
Miałem nadzieję, że nie będą go już więcej gnębić.
- Razem damy – uśmiechnąłem się.
Przeczesałem włosy, zostawiając je w zupełnym nieładzie. Ale nie przejmowałem
się tym teraz.
Spojrzałem na jego twarz, którą otaczały jego potargane
włosy. Nie mogłem się na niego napatrzeć. Był śliczny.
- Czemu tak patrzysz? –
zaśmiałem się cicho, gdy zobaczyłem, że intensywnie przypatruje się mojej
twarzy. Ubrudziłem się?
- Bo jesteś śliczny - powiedziałem z uśmiechem.
Nachyliłem się, ponownie całując go w te słodkie usta.
Chciałem zaprotestować, ale jego
usta skutecznie mi to uniemożliwiły. Westchnąłem i oddałem pocałunek,
zarzucając mu ręce na kark.
Całowałem go bardzo delikatnie, nie chciałem go
wystraszyć. Minie wiele czasu, zanim się do tego przyzwyczai. Ale dla niego
mogę czekać wieczność.
Resztę wieczoru przesiedzieliśmy
razem. Później poszliśmy na kolację, a następnie znowu do pokoju Yeol’ a.
Ciekawe gdzie jutro pójdziemy w te góry...
Siedzieliśmy na balkonie, patrząc na niebo. Bardzo
romantyczna chwila. W pewnym momencie spostrzegłem migającą gwiazdę.
- Pomyśl życzenie - mruknąłem, a po chwili gwiazda
zaczęła spadać w dół.
Uśmiechnąłem się, myśląc
życzenie. Wtuliłem się w niego mocniej. Ciekawe czy się spełni... Chciałbym
żeby tak było.
Pomyślałem życzenie, mocniej go przytulając. Miałem
nadzieję, że to życzenie się spełni.
Siedzieliśmy tak dość długo.
Byłem zmęczony, w końcu całą poprzednią noc przepłakałem. Nawet nie zauważyłem
gdy usnąłem.
Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem, że zasnął. Wziąłem go
na ręce i zaniosłem do łóżka. Nie chciałem się gimnastykować i zanosić go do
jego pokoju. Przykryłem go kołdrą, a sam ulotniłem się do łazienki, by wziąć
prysznic.
Wtuliłem się w coś, co pachniało
nim. Uśmiechnąłem się. Śniło mi się, że byliśmy w szkole, a on mnie olewał. Nie
wiedziałem co się dzieje.
Umyłem się, po czym ubrałem czyste bokserki. Wróciłem do
pokoju. Podszedłem do łóżka, po czym zdjąłem z chłopaka spodnie, bo pewnie było
mu niewygodnie. Położyłem się obok niego, przytulając go do siebie.
Gdy poczułem jego bliskość od
razu złe sny zniknęły. Wtuliłem twarz w jego tors, mrucząc coś pod nosem.
Uśmiechnąłem się, całując go w czoło. Zamknąłem oczy,
oddając się w objęcia Morfeusza. Byłem zmęczony.
Gdy się obudziłem i spojrzałem
na zegarek, wskazywał szóstą. Westchnąłem. Nie chciało mi się wstawać, więc
wciąż leżałem wtulony w niego.
Nie chciałem się budzić. Tak dobrze mi się z nim spało.
Mógłbym tak leżeć wiecznie.
Podniosłem rękę i pogłaskałem go
po policzku. Uśmiechnąłem się. Był taki śliczny... Mógłbym patrzeć na niego
całymi dniami.
Uśmiechnąłem się delikatnie, czując jego delikatny dotyk.
Przytuliłem się do niego mocniej.
Westchnąłem cicho. Delikatnie
wydostałem się z jego objęć i usiadłem na łóżku. Przetarłem oczy, po czym
przeczesałem włosy.
Zmarszczyłem czoło, gdy nie czułem jego ciała. Wtuliłem
się w poduszkę, na której leżał. Czułem jego zapach.
- Cholera – warknąłem, gdy
kolejny raz zrobiło mi się niedobrze. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do
łazienki. Zawisnąłem nad ubikacją, wymiotując.
Nagle usłyszałem jakiś dźwięk. Otworzyłem oczy,
rozglądając się. Nigdzie nie widziałem Baekhyun' a. Ponownie usłyszałem ten
dźwięk. Wymiotował. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do niego.
A mogłem zjeść tylko połowę tego
obiadu i kolacji.. Nie musiałem wpierdalać całej tabliczki czekolady.. Dlaczego
musiałem tyle zjeść?
Zapukałem, wchodząc do łazienki. Podszedłem do chłopaka,
kucając obok niego. Zacząłem gładzić dłonią jego plecy. Biedactwo...
Spłukałem wodę i oparłem czoło o
ręce. Wciąż było mi niedobrze, mogłem nie jeść tyle. To teraz mam za swoje.
- Kochanie, potrzebujesz czegoś? - spytałem zmartwiony.
Mimo że wiedziałem, dlaczego wymiotował, to i tak strasznie się o niego
martwiłem.
- Nie – szepnąłem. – Po prostu dużo
wczoraj zjadłem, a mój żołądek uznał, że to za dużo – mruknąłem, powstrzymując
mdłości.
- Moje biedactwo - mruknąłem, obejmując go ramieniem.
Było mi go szkoda. Tyle się nacierpiał.
- Chyba lepiej jak w ogóle nic
nie jem. Wtedy jest spokój – burknąłem, wtulając się w niego. Wciąż siedziałem
na ziemi przed ubikacją.
- Przestań. Po prostu musisz jeść w małych ilościach -
powiedziałem. Wtedy musiał zjeść zbyt dużo.
- Nie patrz na mnie w takim
stanie – szepnąłem po chwili. Czułem, że za chwilę ponownie zwymiotuję.
Spojrzałem na jego twarz. Zrobiło mi się trochę przykro,
że tak powiedział. Chciałem być przy nim i to nie tylko w tych dobrych
chwilach.
Wtuliłem twarz w jego ramię,
oddychając ciężko. Tak naprawdę to nie chciałem żeby poszedł... Ale było mi
wstyd, że mnie widział w takim stanie.
Spuściłem głowę. Dlaczego chciał, żebym sobie poszedł?
Westchnąłem.
- Lepiej troszkę?
- Tak, dziękuję – szepnąłem. –
Przepraszam... Po prostu mi wstyd, że musisz patrzeć na mnie w takim stanie –
mruknąłem.
- Będę z Tobą nawet wtedy, kiedy mnie zezwiesz i
pobijesz. Nie zostawię Cię - powiedziałem cicho. - Kocham Cię.
- Dziękuję.. Mógłbyś mi
przynieść ręcznik zmoczony w zimnej wodzie? – spytałem cicho. Zawsze gdy
przykładałem go sobie do karku to po pewnym czasie przechodziło.
- Oczywiście, kochanie - mruknąłem, wstając. Wziąłem mały
ręczniczek, po czym zamoczyłem go w lodowatej wodzie. Złożyłem go, kładąc
chłopakowi na kark.
Zamknąłem oczy, uparcie walcząc
z tym, żeby ponownie nie zwymiotować. Chciałbym już przestać na to chorować.
Ponownie kucnąłem obok niego, obejmując go ramieniem.
Miałem nadzieję, że nic mu nie będzie.
- Może chcesz zostać w pensjonacie?
- Nie, nie. Zaraz mi przejdzie –
szepnąłem. Miałem nadzieję, że to długo nie potrwa. Chciałem się z nim przejść
po górach.
- Jeżeli trzeba, to zostaniemy. Nie ma problemu, kochanie
- powiedziałem. Wolałbym, żeby został. Jeszcze coś mu się stanie w tych górach.
- Jak będziesz obok to wszystko
będzie dobrze – uśmiechnąłem się. Po chwili czułem, że powoli nudności
przechodzą.
- Martwię się o Ciebie - szepnąłem. Bałem się, że coś się
stanie. Góry są niebezpieczne. Ja już raz bym spadł.
- Dam radę, kochanie – mruknąłem.
Nie chciałem by przeze mnie omijały go te wyjścia. Już i tak sprawiałem mu za
dużo problemów.
- No dobrze, ale masz mi mówić, jak coś się będzie
działo, jasne? - powiedziałem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby stała mu się
krzywda. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedział. „Kochanie...” -
przemknęło mi przez myśl.
- Jasne – wywróciłem oczami.
Czułem się już dobrze... Wtuliłem się mocniej w chłopaka. Cieszyłem się, że go
miałem.
Wziąłem go na ręce, po czym wstałem i wróciłem z nim do
pokoju. Mieliśmy jeszcze sporo czasu, wychodziliśmy dopiero o dziesiątej.
- Muszę zjeść śniadanie, prawda?
– upewniłem się. Zarzuciłem mu ręce na kark i wtuliłem się w niego.
- Nie musisz dużo. Chociaż jedną kanapkę, dobrze? -
spytałem, przytulając go do siebie. Musiał zjeść, żeby mieć siłę w tych górach.
- Dobrze – mruknąłem. Wtuliłem
się w niego, przymykając oczy. Pomimo tego, że było wcześnie to wiedziałem, że
nie zasnę.
Posadziłem go sobie na kolanach, przytulając. Cały czas
bałem się tego wyjścia w góry. Bałem się, że nie da rady.
- Czym się martwisz? – spytałem
cicho. Czułem, że jest zdenerwowany... Chodziło o to, że wymiotowałem?
- Boję się o Ciebie. Góry to nie żarty. Będziemy szli nad
przepaścią - mruknąłem, wzdychając. Położyłem podbródek na jego głowie.
- Nie chcę żeby przeze mnie Cię
to ominęło – szepnąłem. Chciałem by korzystał z tej wycieczki, a nie mnie
niańczył.
- Ale dla mnie wycieczka nie jest ważna. Ważny jesteś Ty
- powiedziałem cicho. - Poza tym... Jeżdżę w góry co roku. Jeszcze zdążę się nachodzić.
- Na pewno? Ale co będziemy
tutaj robić? – spytałem. ... Dlaczego w mojej głowie pojawiły się dość zboczone
myśli?
Już chciałem coś powiedzieć, ale usłyszałem pukanie do
drzwi. To pewnie nauczycielka. Dlaczego czułem, że nie pozwoli nam zostać?
Nie zszedłem z jego kolan. I tak
się pewnie dowiedzą. Prędzej czy później. W drzwiach stanęła ta dziewczyna z
korytarza.
- O... Hej, Sulli - powiedziałem, przytulając mocniej
Baekhyun’ a. Ciekawe, co chciała? Pewnie przyszła nas obudzić.
Ja nic nie powiedziałem. Nie
widziałem sensu ani potrzeby żeby się odezwać. Ziewnąłem i zakryłem usta ręką.
- Pani się pyta czy idziecie na
spacer.
- Idziemy, misiu? - spytałem. Mi to było obojętne, czy
idziemy. Liczyło się dla mnie tylko jego zdanie.
- Nie wiem czy dam radę –
mruknąłem. Co prawda czułem się na siłach, ale bałem się, że to wróci. Jednak z
drugiej strony nie chciałem by Yeol’ a coś ominęło.
- Możemy zostać - dodałem, patrząc na niego. Jeżeli nie
chciał, to w pełni go rozumiałem. W końcu źle się czuł.
- Ale ja nie chcę żeby coś Cię
ominęło – burknąłem i zagryzłem wargę. Dam radę? Nie dam rady?
- To chcesz iść? - spytałem. Był niezdecydowany, ale nie
przeszkadzało mi to. W końcu sam cholernie się o niego martwiłem.
- Nie wiem – wywróciłem oczami i
wtuliłem się w niego mocniej. – Może ty pójdziesz, a ja zostanę? –
zaproponowałem. Co prawda nie chciałem zostać sam, ale nie chciałem by przeze
mnie to tracił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz