piątek, 21 sierpnia 2015

"Nigdy nie będę sam", one-shot, Tom x Bill [Tokio Hotel]

Witam.
Obiecałam one-shot, więc dodaję. Kilka osób wyraziło chęć, więc daję. To chyba najdłuższy shot, jaki kiedykolwiek napisałam. Ale podoba mi się.

Następny rozdział BaekYeol'a będzie 28.08. Rozdziały będą pojawiać się co piątek, postaram się je dodawać regularnie co tydzień. Może coś się pojawić pomiędzy, ale nie obiecuję, bo zbliża się rok szkolny, nauka, ble, ble. Mniej czasu i wszystkiego.

Zapraszam i mam nadzieję, że się spodoba.


P.S. SZUKAM KOGOŚ, KTO ROBI SZABLONY I MÓGŁBY MI ZROBIĆ.



Akurat nagrywaliśmy nowy teledysk. Siedziałem w studiu na kanapie i myślałem, że mnie kurwica weźmie. Wszystko przez tego cholernego idiotę. To wszystko sprowadzało się do jednego, bardzo prostego słowa:
BILL.
Ni chuja nie podobało mi się to, co wyprawiał na tym teledysku. Całował się z jakąś laską, inni go dotykali. No kurwa, myślałem, że mnie tam szlak trafi. I ten jego ciągły wzrok na mnie, prowokujący, wyzywający. Miałem ochotę wstać, pójść do niego, jebnąć mu, a potem zaciągnąć do domu i przypiąć kajdankami do łóżka. No naprawdę. I ta ręka, która znajdowała się na jego kroczu cholernie mi się nie podobała.
Zamknąłem oczy żeby się uspokoić. Po chwili ogłosili przerwę. Bill wstał i poszedł usiąść na kanapę do drugiego pomieszczenia. Ledwo usiedziałem pięć minut, a już usłyszałem krzyki. Ja pierdole, no co znowu? Wstałem i poszedłem tam. Oczywiście Georg kłócił się z Bill’ em, że ten ma zjeść, niemal wciskał mu jedzenie. Tyle razy im mówiłem, że mają go nie zmuszać do jedzenia. No mówiłem. Jak go zmuszali to było jeszcze gorzej.
Podszedłem tam i położyłem ręce na ramionach blondyna, masując je delikatnie. Nie chciałem by się denerwował.
- Kurwa, zabieraj łapy! – warknął i odwrócił się pewnie by nawrzeszczeć na tą osobę. Nie lubił jak ktoś go dotykał bez jego pozwolenia. Jednak uspokoił się gdy zobaczył mnie. – Uhm, nieważne – mruknął, odwracając się znowu w ich stronę.
- Koniec tematu. Nie chce jeść to nie i koniec – warknąłem na nich.
- Nie! Nic dzisiaj nie jadł! Nic! Nie może tak być – powiedział Georg, patrząc na mnie zmrużonymi oczami.
- Ale ja coś powiedziałem – mruknąłem spokojnie, cały czas go masując. Nie chciałem by się zdenerwował. Miałem zamiar wieczorem z nim iść się napić, a jak będzie wkurwiony to nie pójdzie.
- Ale..!
- Kurwa! Nie mam zamiaru jeść i nie będę. Nie jestem, do cholery jasnej, głodny! – warknął.
Nachyliłem się nad nim i westchnąłem.
- Cii, nie denerwuj się – szepnąłem. – Nie jesteś głodny to nie zjesz, spokojnie – mruknąłem.
Spojrzałem na chłopaków znacząco i kiwnąłem im na drzwi. Coś tam jeszcze pogadali, ale posłusznie wyszli.
- Już lepiej? – spytałem, patrząc na jego twarz. Cały czas masowałem mu ramiona, kark i barki.
- Trochę – mruknął. – Ale do końca uspokoić to mnie możesz inaczej – powiedział, patrząc mi prowokująco w oczy. Parsknąłem śmiechem.
- Nie mogę. Jesteśmy w studio, gdzie każdy może wejść – wywróciłem oczami.
- Oj no, weź. Tylko raz – jęknął.
- Bill…
- Tom…
Westchnąłem cierpiętniczo, rozglądając się za jakąś osobą bądź kamerą. Nic takiego nie było.
- I co ja z Tobą mam? – mruknąłem kpiąco.
Nachyliłem się nad nim, łącząc nasze usta w pocałunku, jednocześnie jakoś zasłaniając nas moim ciałem. W razie gdyby ktoś wszedł to nic nie zobaczy. Z uśmiechem wplótł palce w moje włosy i przyciągnął mnie bliżej, pogłębiając pocałunek. Westchnąłem zadowolony, pozwalając na wszystko. Nie miałem zamiaru się teraz od niego odsuwać… O nie.
Po kilku minutach może, ugryzłem go w wargę i odsunąłem się od niego, patrząc mu w oczy.
- Jeszcze raz przeliż się z jakąś laską na moich oczach… Jeszcze raz niech jakiś gówniarz Cię dotyka… A przysięgam, że tak Cię wyrucham, że przez tydzień nie usiądziesz – warknąłem.
- Zazdrosny? – spytał kpiąco.
- Oczywiście, że tak. Pojebany jesteś? Jesteś mój i nikt nie ma prawa Cię całować ani dotykać – powiedziałem.
- Oh, jak uroczo.
- Uroczo to będzie jutro jak nie będziesz mógł usiąść – syknąłem. – Jeszcze raz, kurwa – powiedziałem poważnie.
- Tak, też Cię kocham – mruknął i pocałował mnie w policzek.
- Wiem – westchnąłem cierpiętniczo, odsuwając się od niego.
- Nie odpowiesz mi tego samego? – prychnął, obrażając się.
- Jak zasłużysz to nawet Ci to udowodnię – powiedziałem z uśmiechem. Podałem mu sok pomarańczowy, patrząc mu w oczy. Zawsze go pił.
- Tom! – warknął.
- Cicho. Pij, nagrywamy to do końca i jedziemy do domu – powiedziałem. Pogładziłem go po włosach, opadając obok niego. Westchnąłem. Byłem już zmęczony, chciałem odpocząć.
- Męczy Cię to już, co? – mruknął, gładząc mnie po włosach.
- Męczy. Mam ochotę na wakacje – powiedziałem cicho. Jednak on na razie nie chciał przerwy, dlatego nie narzekałem. Zniosę to przecież, nie było problemu.
- Po tym teledysku jedziemy na wakacje – usłyszałem po kilku minutach. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Hm?
- Jedziemy. Możemy wrócić do Niemiec, jeśli chcesz. Albo gdziekolwiek – powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Przecież ty nie chcesz jeszcze wakacji..
- Nie. Ale ty jesteś dla mnie ważniejszy niż wszystko inne – wzruszył ramionami. – I jeśli chcesz to pojedziemy odpocząć – powiedział z uśmiechem.
Również się uśmiechnąłem. To urocze co mówił… Bo w sumie nie spodziewałem się tego, że rzuci tutaj wszystko i ze mną gdziekolwiek będzie chciał pojechać. Ale to miłe.
Oparłem skroń o jego ramię i zamknąłem oczy. Pięć minut chciałem odpocząć, potem znowu mogliśmy nagrywać, nie było problemu. Po chwili poczułem delikatne palce na policzku, które odgarnęły moje włosy. Westchnąłem zadowolony. Nie chciało mi się wstawać. Prawie usnąłem, ale tylko prawie, bo ktoś wpadł do garderoby, robiąc ogromny hałas. Ja pierdole, zero spokoju, no zero. Otworzyłem oczy, mocniej wtulając policzek w ramię brata.
- Jeszcze trochę i wracamy do domu – usłyszałem jego głos.
- Ile jeszcze będziecie się opieprzać? Wracamy do pracy – powiedział jakiś tam asystent reżysera bodajże.
- Tylko spokojnie – powiedziałem do Bill’ a, zaciskając palce na jego udzie. – Chodź, wracamy to nagrać – mruknąłem. Wstałem i podałem mu rękę. Chwycił mnie i podniósł się. Po chwili ruszyliśmy do poprzedniego pomieszczenia.
Na szczęście nie powiedział ani słowa, nie zaczął się znowu kłócić czy coś, więc było dobrze. Poszedł na plan, ignorując wszystko. Uśmiechnąłem się delikatnie.

W sumie to nagrywanie trwało do późnego popołudnia. Potem wszyscy pojechaliśmy do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. Bill poszedł od razu do pokoju, a ja poszedłem wziąć prysznic. Zajęło mi to z czterdzieści minut może. Potem poszedłem do pokoju. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, że Bill leży w łóżku. Podszedłem do niego i położyłem się obok. Nie wiedziałem czy śpi, czy nie, a nie chciałem go budzić. Przysunąłem się bliżej i objąłem go w pasie, przytulając do jego pleców. Mocno do niego przylgnąłem. Chyba nie spał, bo od razu na mnie spojrzał.
Nawet nie wiedziałem kiedy, a już siedział mi na biodrach. Nachylił się nade mną, łącząc nasze usta. Chyba drzwi na klucz nie zamknąłem, tak mi się coś wydawało.. W sumie zamykaliśmy zawsze. Ale chyba nie zamknąłem, zapomniałem. Dłużej o tych drzwiach myśleć nie mogłem, bo jego ręce zaczęły wędrówkę po mojej klatce piersiowej. I tak mu się nie dam zdominować, więc niech się pocieszy chwilę… Złapałem go za kark i przyciągnąłem bliżej siebie. Po chwili moje ręce zsunęły się po jego szyi, ramionach, bokach, aż w końcu natrafiły na uda. Jego ręka w tym czasie zawędrowała pod moje spodnie dresowe i bokserki. Mruknąłem w jego usta.
- O kurwa – usłyszałem nagle.
Oderwałem się od ust brata i spojrzałem na drzwi. Gus… Jęknąłem, po chwili gryząc wargę. Oczywiście, że mój kochany braciszek nic sobie nie robił z obecności Gus’ a. Patrzył mu w oczy, a jego ręka śmiało poczynała sobie w moich spodniach.
- Bill.. Weź rękę – powiedziałem, ledwo powstrzymując się od jęknięcia.
- Ale…
- Weź rękę – mruknąłem i spojrzałem na jego twarz.
Prychnął, ale posłusznie zabrał dłoń z moich spodni, po czym zszedł ze mnie i opadł obok.
- Zaraz przyjdę tam – powiedziałem w stronę chłopaka, który wciąż stał w drzwiach. Nie usłyszałem odpowiedzi, ale zamykane drzwi.
Można by pomyśleć, że po Bill’ u zupełnie to spłynęło, ale wiedziałem, że tak nie jest. Wyjął papierosa i zapalił, zaciągając się. Ręka mu się trzęsła… Westchnąłem cicho i wstałem. Ubrałem koszulkę, po czym nachyliłem się nad nim.
- Przyjdź potem – powiedziałem cicho. Pocałowałem go w czoło, po czym zabrałem mu fajkę z ust, zaciągając się. Oddałem mu ją, po czym wyszedłem z pokoju, wypuszczając dym z płuc.
Podszedłem do chłopaka i usiadłem na kanapie naprzeciwko niego.
- Co chciałeś? – spytałem spokojnie.
- Co to miało być? – odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc mi w oczy.
- Wiesz, to…
- Nie kłam. Chcę prawdę – przerwał mi, na co westchnąłem.
- Jesteśmy razem – wzruszyłem ramionami. – Jako para. Kochamy się jak para, jak dwoje ludzi – powiedziałem cicho.
- Od kiedy? Przecież to… To…
- Jakieś dziesięć lat może – mruknąłem po chwili. Byliśmy ze sobą mniej więcej od szesnastego czy piętnastego roku życia.
- Czyli prawie od początku zespołu? I nic mi nie powiedzieliście? – spytał. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Bill. Z kolejną fajką w ustach. Poszedł do naszej kuchni, o ile można to tak nazwać. – Jestem aż tak beznadziejnym przyjacielem, że nie zaufaliście mi w tej kwestii? – spytał chyba zawiedziony.
- Gus, to nie tak – pokręciłem przecząco głową. Słyszałem, że Bill robi sobie kawę. – Po prostu – westchnąłem. – Rozumiesz… Nie wiedzieliśmy jak zareagujecie. Bo to, że jesteśmy facetami to pryszcz. Ale jesteśmy braćmi i… Rozumiesz – westchnąłem i wzruszyłem ramionami. – Bill? Zrobisz mi ka… - Jednak urwałem, bo przede mną znikąd pojawił się kubek. – Dzięki – mruknąłem. – Za dużo palisz – powiedziałem i zabrałem mu kolejnego papierosa, którego chyba przed chwilą odpalił. Kiedy on spalił poprzedniego? Zaciągnąłem się i wypuściłem dym z płuc.
- Oddaj, Tom – mruknął, mrużąc oczy.
- Nie. W minutę wypaliłeś dwa, starczy Ci – powiedziałem. Odchyliłem głowę do tyłu, patrząc mu w oczy.
- Tom…
- Bill…
Znowu prychnął, ale poszedł do kuchni po kubek. Zawsze jak był zdenerwowany i zabraniałem mu palić, to brał kawę i szedł do wanny. Potrafił tak siedzieć godzinami. Teraz też tak zrobił, na co wywróciłem oczami. Ponownie się zaciągnąłem i spojrzałem na Gus’ a.
- Georg wie? – spytał.
- Nie – odpowiedziałem. – Nikomu nie mówiliśmy – wzruszyłem ramionami. – Nie chcemy mieć problemów, nie chcemy by zespół miał problemy.
Rozmawialiśmy w sumie ponad godzinę. O tej całej sytuacji i o tym wszystkim. Gus nie miał nic przeciwko tylko nie chciał widzieć jak się pieprzymy i tyle, naprawdę cudowny przyjaciel. Nie wiedziałem w sumie czemu tak się broniliśmy przed powiedzeniem mu. Oczywiście był zniesmaczony tym i tak dalej, ale uznał, że skoro jesteśmy szczęśliwi to on nam tego szczęścia nie będzie zabierał.
- Wciąż jestem na Was zły, że mi nie powiedzieliście – mruknął, gdy Bill wrócił.
- O czym? – usłyszałem pytanie od Georg’ a. Niemal podskoczyłem wystraszony.
- Nie strasz, kurwa! – warknąłem na niego, a on się tylko zaśmiał.
- Więc? O czym nie powiedzieliście? – spytał i opadł koło Gus’ a. Bill uśmiechnął się i podebrał mi kubek z kawą. Westchnąłem, ale nie skomentowałem tego. Zawsze tak robił. Najpierw wypijał swoją, a potem moją. No zero sprawiedliwości.
- O niczym – mruknął blondyn, odrywając się od mojej kawy. Jednak nie oddał mi kubka, na co zmrużyłem oczy.
- Bill… Nie przeginaj. Oddaj – powiedziałem.
- Nie. Zabrałeś mi papierosa, to ja Ci zabieram kawę – prychnął.
- Bill – westchnąłem zrezygnowany. – Nie zachowuj się jak dziecko – prawie warknąłem.
- A pierdol się – burknął i dopił moją kawę. – Proszę bardzo – powiedział i oddał mi kubek z tym jego uśmieszkiem.
- Ten kubek możesz sobie w dupę wsadzić – powiedziałem, mrużąc oczy.
- Na pewno kubek? – spytał, patrząc mi w oczy.
- Ah. Więc powiedzieli Ci czy sam się dowiedziałeś? – spytał nagle gitarzysta. Spojrzałem na niego.
- Co? – powiedzieliśmy wszyscy w trójkę.
- Że nasi bliźniacy są parą? – spytał, unosząc brwi do góry.
- Skąd ty to…? – zaciąłem się, cały czas na niego patrząc.
- Ah, więc jednak się nie myliłem i wiesz – powiedział po chwili Bill, a ja miałem ochotę go jebnąć.
- Jebnąć Ci? – aż warknąłem w stronę mojego bliźniaka. Ten tylko poklepał mnie po udzie, nie odpowiadając. Oj zapłacisz mi za to, zapłacisz.
- Wiedziałeś?
- Oczywiście – prychnął. – Ten Twój wzrok na nas był nie do zniesienia. Aż sam zacząłem zachowywać się tak, byś miał pewność i przestał się tak wgapiać.
- Nie trudno było się domyślić – powiedział, patrząc na mnie. Patrzyłem na niego jak na debila. – Obaj nigdy nie mieliście dziewczyny czy chłopaka. Na nikogo nie patrzyliście pod takim względem. Mimo, że w klubach czy barach się upijaliśmy to wy nigdy nie znikaliście na szybkie numerki czy cokolwiek innego. Nigdy też nie mówiliście w tym sensie o żadnych laskach – wywrócił oczami. – Jak ktokolwiek dotykał Ciebie albo Bill’ a to wzrok jednego albo drugiego naprawdę mógł zabijać. To dlatego nikt w studio nigdy Was nie dotyka – zaśmiał się. – Dalej… Kiedyś tam powiedziałem, że mają nie filmować mnie tylko tyłek Bill’ a i że chciałbym mieć jego tyłek. Twój wzrok i mina była tak komiczna, że co na Ciebie spojrzałem to śmiałem się jak debil przez kilka minut. W klubach zawsze jeden drugiego pilnował i z alkoholem, i ze wszystkim tak naprawdę. Po prostu, szło się domyślić – skwitował i wzruszył ramionami.
Zatkało mnie. Naprawdę mnie zatkało. Wiedział tyle czasu i nic nie powiedział, no co za chuj.
- A potwierdzeniem było dla mnie to, co robiliście w autobusie na jednej z tras – chrząknął, a mnie aż zapiekła twarz.
- Przecież nikogo nie było, poszliście zjeść – mruknąłem.
- Jeszcze wtedy paliłem. Zapomniałem fajek, więc wróciłem do autobusu. Trafiłem na dość … hm … ostry moment – parsknął śmiechem. – A co do fajek. To zawsze zabieracie je sobie zazwyczaj jak drugi dopiero co się zaciągnie. Od nikogo innego nie bierzecie tak fajek tylko od siebie.
W sumie to rzeczywiście… Zawsze brałem od niego papierosa, a on ode mnie, ale jakoś nie zastanawialiśmy się nad tym. Uśmiechnąłem się delikatnie. W sumie to dobrze, że wiedzieli. Nie będę musiał po milion razy analizować każdy gest żeby nas nie wydać.
- Hm… Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy – powiedział nagle Bill i wstał. – To pozwolicie, że… - Urwał i pociągnął mnie za rękę do góry. Zaśmiałem się. – Dokończymy to, co ktoś nam przerwał – powiedział, uśmiechnął się do nich i pociągnął mnie do naszego pokoju. Pokręciłem rozbawiony głową.

- Tom? – mruknął po wszystkim, przytulając się do mojego torsu. Czułem, jak jego palce gładzą mój bok.
- Hm? – mruknąłem, odpalając papierosa. Zaciągnąłem się, patrząc na niego.
- Czemu nigdy nie dajesz mi być na górze? – burknął, zabierając mi fajkę z ust. Wywróciłem oczami.
- Daję – powiedziałem, parskając śmiechem.
- Raz w roku. Na urodziny. No kurwa – prychnął, a ja zaniosłem się jeszcze większym śmiechem.
- Daję Ci najcudowniejszy prezent – Zabrałem mu papierosa. – Jaki ktokolwiek może Ci kiedykolwiek dać – uśmiechnąłem się do niego.
- Ale czemu tylko raz w roku? – burknął.
- Bo raz w roku masz urodziny? – zakpiłem. – Zresztą… Nie zauważyłem żebyś narzekał na to, że jesteś na dole. Ba. Prosisz o więcej za każdym razem – mruknąłem prowokująco. – Przyznaj, że lubisz być zdominowany. A szczególnie wtedy, gdy „nie masz ochoty” i się wyrywasz. Najszybciej Ci wtedy staje. Zaprzeczysz? – spytałem, unosząc brwi do góry.
Prychnął, ale nie odpowiedział. Chyba ktoś tu się obraził… Wywróciłem oczami. Wypaliliśmy razem papierosa. Przyciągnąłem go do siebie, mocniej go przytulając. Naprawdę aż tak mu przeszkadzało to, że ciągle ja dominowałem w łóżku?
- Aż tak Ci to przeszkadza? – mruknąłem. Nie lubiłem jak ktoś nade mną dominował, zdecydowanie wolałem być w łóżku i w życiu dominującą osobą. Westchnąłem cicho i spojrzałem na jego twarz. Podniósł się i obrócił na brzuch, opierając się o mój tors. Spojrzał na moją twarz, ale nic nie powiedział.
- Nie to, że przeszkadza – odpowiedział po chwili. Westchnął i przeczesał palcami włosy. – Po prostu… Chcę żebyś był mój tak, jak ja jestem Twój – powiedział, patrząc mi w oczy. – Zresztą, chcę dać Tobie tyle, ile ty dajesz mi. Zawsze zajmujesz się tylko mną, a jak ja zaczynam to nigdy mi nie pozwalasz – skrzywił się. – Nie lubisz tego?
Zaskoczył mnie tym, musiałem przyznać. Nie wiedziałem, że tak to widział… Nie sądziłem, że odwali mu i będzie myślał, że tego nie lubię.
- Nie lubię? Wręcz przeciwnie, uwielbiam to. Szczególnie Twój kolczyk w języku – wymruczałem, bliżej go do siebie przyciągając. – Po prostu chcę dać Ci najwięcej.. Chcę dać Ci wszystko, co tylko mogę. Wiem ile wycierpiałeś i po prostu… - westchnąłem. – Chcę żebyś był szczęśliwy. Widzę jak reagujesz na mój dotyk, jakikolwiek – szepnąłem, przesuwając palcami po jego plecach. Zadrżał. – Wciąż pamiętam jak to było na początku, że nie dałeś mi się w ogóle dotknąć prawie – parsknąłem śmiechem. – Chcę żeby Tobie było dobrze, ja się nie liczę.
Widziałem, że zmrużył oczy. Oho, jego mina nie wróżyła niczego dobrego… Westchnąłem. Pewnie to, co powiedziałem obróci się przeciwko mnie, ale co mi tam. Spojrzałem na jego twarz.
- Chodźmy się napić – powiedział nagle i podniósł się, idąc do łazienki. Wywróciłem oczami. On i te jego wieczne zmiany tematu…
Westchnąłem cierpiętniczo. Poczekałem aż się ogarnie w łazience, po czym ja tam poszedłem. Słyszałem, że rozmawia z chłopakami, czyli albo pójdziemy do klubu, albo napijemy się tutaj. W sumie było mi wszystko jedno. Byłem okropnie wykończony, więc chciałem się po prostu napić, nie ważne gdzie.
Siedziałem w tej łazience koło godziny.. Ale naprawdę miałem już dość tego wszystkiego. Najchętniej wyjechałbym na wakacje i nic nie robił. Leżał najchętniej gdzieś na plaży w cieniu i pił drinki, nic więcej. W końcu wyszedłem z łazienki, ubrałem się w pokoju i poszedłem do chłopaków. Od razu poczułem na sobie wzrok bliźniaka, który podszedł do mnie. Przesunął palcami po mojej skroni i policzku.
- Wyglądasz okropnie – stwierdził, a ja się skrzywiłem. Zawsze mówił prosto z mostu, ale to była jego zaleta, nie wada. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wiem – powiedziałem, patrząc mu w oczy. Wiedziałem to doskonale. Ale to przez wyczerpanie. I fizyczne, i psychiczne. Naprawdę czasami miałem już dość tego, że w ogóle jestem w tym zespole… - Wychodzimy czy pijemy tutaj? – spytałem, wymijając go. Podszedłem do stolika, gdzie stały papierosy Bill’ a. Wyjąłem jednego i zapaliłem, zaciągając się.
- Tutaj – odpowiedział Gus, opadając na kanapę. – Georg zadzwonił po alkohol, za jakieś dziesięć minut przyniosą – powiedział z uśmiechem.
Usiadłem na kanapie na przeciwko niego i przeczesałem palcami włosy. Po chwili obok mnie usiadł Bill, cały czas na mnie patrząc. No tak, dopiero teraz widział jak naprawdę zmęczony byłem.. Zawsze piłem kawę, zakrywałem cienie pod oczami jego korektorem, starałem się wyglądać jak najlepiej, a teraz dupa. Wyglądałem jakbym wyszedł zza krzaka i nie spał przez jakiś rok.
- Nie wiedziałem, że jest aż tak źle – usłyszałem w końcu jego głos. Dopaliłem papierosa i zgasiłem resztę w popielniczce.
- To nie Twoja wina, Billy – powiedziałem, słysząc ton jego głosu. Spojrzałem mu w oczy. – Daj spokój. Zespół jest dla mnie ważny – wzruszyłem ramionami.
- Ale ja chciałem ten teledysk teraz nagrywać, kurwa – mruknął.
Wywróciłem oczami i pogładziłem go po włosach, cały czas na niego patrząc. To nie była przecież jego wina.. Dałem radę i tyle. Po prostu teraz potrzebowałem urlopu i tyle. Potem znowu wrócimy do pracy i będzie dobrze.
- Ale… - mruknął, ale zatkałem mu usta ręką, oczywiście, że ręką.
- Jeszcze słowo, a naprawdę Ci jebnę – warknąłem. Wkurwiał mnie tym. To nie jego wina i koniec kropka.
- Oh, jacy wy jesteście uroczy – pisnął Georg, siadając obok Gus’ a.
- A pierdol się – warknąłem.
- Z Tobą bardzo chętnie – powiedział i oblizał wargi.
Widziałem, że Bill mruży oczy. Zabrałem rękę, a ten przyciągnął mnie do siebie, zaborczo przytulając. Zaśmiałem się, posłusznie się w niego wtulając. Nie wyrywałem się, nie miałem zamiaru. Usiadłem wygodniej, wtulając się w jego tors. Wiedziałem, że teraz i tak nie pozwoli mi usiąść inaczej, więc chciałem żeby było mi wygodnie.
- Spróbuj – powiedział, cały czas patrząc na niego zmrużonymi oczami.
Parsknąłem śmiechem, gładząc palcami jego dłonie na moim brzuchu. W sumie to nie wiedziałem, że będzie aż tak zaborczy jeśli chodzi o mnie.. Nigdy taki nie był tak naprawdę. Co prawda spinał się czy zaciskał rękę na udzie, ale nigdy względem mnie taki nie był. Wywróciłem oczami i westchnąłem zadowolony. Uwielbiałem jak on mnie tak przytulał i dawał poczucie bezpieczeństwa. Oparłem policzek o jego tors, przymykając oczy.
- Jesteś śpiący? – usłyszałem koło ucha.
- Nie, czekam żeby się napić – prychnąłem. Miałem zamiar się porządnie najebać, nie było dzisiaj innej możliwości. Nie miałem innych planów na ten dzień. Tylko się nawalić i tyle.
- Oczywiście – zakpił. Mogłem się założyć, że wywrócił też oczami, ale nie miałem ochoty otwierać oczu.
W końcu mieliśmy alkohol. Jakoś udało mi się uwolnić od rąk brata, jakoś.. Przeczesałem palcami włosy. Wziąłem swoją szklankę z alkoholem i upiłem łyk. Widziałem kątem oka, że Bill się krzywi. Wiedział już, że miałem zamiar porządnie się napić dzisiaj.. I wiedział też, że mnie nie powstrzyma. Oparłem się wygodniej, dopijając alkohol. Czułem przyjemne ciepło w mojej klatce piersiowej.
W sumie po godzinie jakoś byłem już nieźle wstawiony. Bill zaciskał rękę na moim udzie, ale nie przejmowałem się tym. Zawsze tak robił, gdy nie chciał bym więcej pił, ale tym razem go nie posłuchałem. Chciałem mieć następnego dnia porządnego kaca i tyle. A na udzie po jego palcach będę miał niezłe siniaki, musiałem przyznać, że uścisk to miał naprawdę silny.
- W sumie teraz jak tak patrzę – zaczął Gus, odstawiając szklankę na stolik. Chyba żaden z nich nie wypił tyle, ile ja… - To w sumie to naprawdę logiczne i widzę teraz to wszystko, o czym mówiliście wcześniej. Zawsze jak piliśmy i któryś z Was wypił dużo to drugi zaciskał mu rękę na udzie. Jakoś tak było to normalne… Ale jak widzę znaczyło więcej – powiedział, cały czas na mnie patrząc.
Wywróciłem oczami, ale nic nie powiedziałem. Teraz każdy nasz gest będzie tak analizował, wiedziałem to. Ale jakoś średnio mnie to obchodziło czy mi to przeszkadzało. Skoro chciał to nikt mu nie bronił przecież.
Wypiłem jeszcze trochę i chyba w końcu Bill nie wytrzymał. Zabrał mi szklankę i odstawił na stół. Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
- Tobie już starczy – powiedział, cały czas na mnie patrząc. Prychnąłem. Nie będzie mi rozkazywał… - Tommy.. I tak będziesz mieć jutro kaca i cholerny ból głowy, starczy Ci.
Spojrzałem mu w oczy i westchnąłem. Nic nie powiedziałem. Oparłem skroń o jego ramię i spojrzałem na Gus’ a, który patrzył na nas z uśmiechem. Naprawdę tacy przyjaciele to skarb.. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Reszty wieczoru czy też nocy nie pamiętałem. Obudziłem się rano z cholernym bólem głowy. Jęknąłem i wtuliłem się w tors brata. O kurwa mać, moja głowa. Dawno już tyle nie wypiłem żeby obudzić się z takim bólem głowy.. W sumie chyba tylko kilka razy mi się zdarzyło, nie więcej. Czułem delikatny dotyk na włosach i karku, co dawało delikatne ukojenie.
- Głowa mi pęka – jęknąłem w tors brata. Usłyszałem jego cichy śmiech.
- Wiem – parsknął. – Ale przykro mi… Długo nie możemy leżeć. Musimy jechać do studia, a potem ostatni coś jakby wywiad i możemy jechać na wakacje – powiedział po chwili, a ja jęknąłem. Nie miałem ochoty na too, nooo! – Damy radę. Ostatni raz, a potem wakacje – wyszeptał mi do ucha.
- W porządku… Ale daj mi coś na głowę – jęknąłem, cały czas go obejmując. Sięgnął po coś za mną, po chwili podając mi tabletki i wodę. Posłusznie wziąłem, wypijając całą butelkę wody. Ulga… To teraz prysznic, ogarnięcie się i możemy jechać.
Westchnąłem cierpiętniczo. Poleżałem z nim tak jeszcze dwadzieścia minut. Akurat miałem wstawać, gdy ktoś zapukał do drzwi, a do pokoju wszedł Georg. Uśmiechał się szeroko.
- Śniadanie nam przynieśli. Uznałem, że Tom pewnie woli zjeść tutaj – zaśmiał się, a ja wywróciłem oczami. Dobra, najpierw śniadanie. Po chwili podniosłem się do siadu. Przeczesałem palcami włosy. Dopiero po chwili poczułem, że mam na sobie tylko bokserki. Podrapałem się po policzku, po czym wstałem. Nie chciało mi się ubierać, więc tak ruszyłem do drzwi.
- Tommy? Może się ubierzesz? – zaśmiał się Bill, a ja wywróciłem oczami.
- Wiem, że tego nie chcesz – prychnąłem, patrząc na niego. – Chodź – powiedziałem i wyciągnąłem do niego rękę. On też powinien coś zjeść… Nie chciałem go namawiać, nic nie powiedziałem, więc może zje.
Uśmiechnął się, wstając z łóżka. Posłusznie podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Poszedłem z nim do Gus’ a, który siedział już przy stole. Usiedliśmy naprzeciwko niego, a nogi chłopaka od razu wylądowały na moich. Uwielbiał tak siedzieć, od zawsze. Zjedliśmy śniadanie. Chłopaki nic nie mówili, że Bill ma zjeść czy coś, nie narzekali i od razu było widać z tego korzyści. Po śniadaniu poszedłem się ogarnąć, a potem wypiłem kawę. W końcu nie było widać, że piłem pół nocy i mam kaca.
Gdzieś po dwóch godzinach może byliśmy w studiu. Odsłuchaliśmy piosenkę razem z teledyskiem. Nie trzeba było żadnych poprawek robić, naprawdę było dobrze. Dobrze, że nie trzeba było nic dogrywać czy zmieniać, bo widać było, że żaden z nas nie ma siły.
Potem pojechaliśmy do tej kobiety. Było całkiem fajnie, musiałem to przyznać. Na sam koniec posprzeczaliśmy się trochę czy na pewno z Bill’ em znany się na wylot. Znałem go idealnie, on mnie też. Znałem wszystkie jego sekrety, wiedziałem o nim wszystko, on o mnie też. Od ulubionego koloru, przez humor, miny, nastrój, aż po to, którą ręką się masturbuje, albo jaka pozycja jest dla niego najlepsza. Wszystko.
Siedzieliśmy do siebie placami. Kobieta zadawała nam pytania. Jeśli odpowiedź była potwierdzająca mieliśmy podnieść kciuk do góry, a jeśli przecząca to kciuk w dół. Oczywiście, że bliźniaki górą i nigdy się nie pomyliliśmy.
- Dobrze, to ostatnie pytanie… Czy Tom lubi Bill’ a? – spytała, a ja parsknąłem śmiechem.
Dałem kciuk w dół, miałem wrażenie, że brat też. I to się potwierdziło w jej twarzy.
- W dół? Nie lubicie się? – spytała zdziwiona, a ja w końcu usiadłem normalnie.
- Nie, nie lubię go – wywróciłem oczami. – Jest moim bratem. To oczywiste, że go kocham – powiedziałem z uśmiechem i spojrzałem na chłopaka. On też się do mnie uśmiechnął. Nie wstydziłem się tego czy coś, po prostu.
- I tak po prostu o tym mówicie? – spytała, również się uśmiechając.
- Oczywiście. Kocham go i nie ukrywam tego, nie wstydzę się tego – zaśmiałem się. – Jest wszystkim, co mam. Dwadzieścia sześć lat temu na urodziny dostałem najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek ktokolwiek mógł mi dać. Nic tego nie przebije – powiedziałem, wzruszając ramionami. – Razem jesteśmy jednością, od zawsze tak było. Zawsze wiemy bez słów co drugi czuje, jedno spojrzenie wystarczy by wiedzieć wszystko. Mam jego, do szczęścia nie potrzeba mi nic więcej – powiedziałem z uśmiechem. – Pamiętam, że jak trafił do szpitala z tą torbielą i musiał mieć operację to cały poprzedni dzień i pół następnego czułem, że coś jest nie tak, że coś się stanie. Czułem w sobie taki niepokój i wiedziałem, że to nie dotyczy mnie, a jego. I miałem rację – parsknąłem śmiechem. – Dzwonili do mnie po południu ze szpitala, że Billy tam jest. Na tą operację to ja go musiałem przekonywać, bo nienawidzi szpitali. Po prostu… Jesteśmy jednością – wzruszyłem ramionami.
Widziałem, że Bill się uśmiecha. Nie był zaskoczony tymi słowami, bardzo często mu to mówiłem, ale taka była prawda. Dostałem coś niezastąpionego, bezcennego.. Coś, czego nie da się zdobyć czy kupić. Bliźniacza więź, jego miłość, jego obecność – tylko to było mi potrzebne do szczęścia.
Byliśmy tu jeszcze jakieś dwadzieścia minut, po czym wróciliśmy do domu. Chłopaki byli trochę zaskoczeni naszymi słowami w studiu, widziałem to. Co prawda często coś takiego mówiliśmy, ale wtedy „nie byliśmy razem” i nie wiedzieli.
Po dojeździe do domu poszli do klubu, a my do pokoju. Usiadłem na łóżku i westchnąłem. Spojrzałem na chłopaka, uśmiechając się delikatnie.
- Tom? – mruknął. – Mam coś dla Ciebie – powiedział. Usiadł naprzeciwko mnie, patrząc mi w oczy.
- Ja dla Ciebie też – parsknąłem śmiechem. Chyba jednak naprawdę myślimy tak samo… Nie chyba, na pewno.
Widziałem uśmiech na jego twarz. Po chwili wymieniliśmy się pudełkami tej samej wielkości. Otworzyliśmy „na trzy”, po czym obaj wybuchnęliśmy śmiechem. No wiedziałem! Dostałem od niego pierścionek, srebrny. Wyglądał podobnie do obrączki. On dostał ode mnie to samo. Wyjąłem go i przyjrzałem mu się. W wewnątrz miał wygrawerowany cytat i nasze inicjały. Ja dałem mu tylko z inicjałami. Uśmiechnąłem się rozczulony, wsuwając go na serdeczny palec. On zrobił to samo. Naprawdę się cieszyłem, że go miałem, że był ze mną, że byliśmy razem. Przysunąłem się do niego i pocałowałem go w usta.
- Kocham Cię – szepnąłem.
- Ja Ciebie też kocham – odpowiedział z uśmiechem.
- No dobra, chyba zasłużyłeś, co? – mruknąłem cicho, patrząc na niego. Wywróciłem oczami, gdy zobaczyłem jego minę. Opadłem na łóżko, patrząc mu w oczy. – Dzisiaj jestem cały Twój – wymruczałem, uśmiechając się.
Widząc ten uśmiech, te oczy, słysząc te słowa…Wiedziałem, że już nigdy nie będę sam.


END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz