sobota, 10 października 2015

Bo miłość jest wtedy, gdy kogoś się lubi ... za bardzo. BaekYeol, 12

Tak, wiem, że dwa tygodnie nie było rozdziału, wiem... Ale nie miałam czasu, siły, nic.



Baekhyun
Chanyeol


Nie odzywałem się. Widziałem, że nagle stracił humor. To przez ten ból nogi? Przecież jeszcze parę minut temu wszystko było dobrze...

Znowu było mi słabo. Spojrzałem na mój nadgarstek, wzdychając. Przytuliłem się do niego mocniej. Myślałem o przesłuchaniu. Co, jeśli nie dam rady?
                                                                                            
Spuściłem głowę, bawiąc się bransoletkami. Nie chciałem jutro iść do lekarza. Nie chciałem widzieć mojej wagi. Załamię się po tym.

Miałem nadzieję, że mi się uda. To w końcu było moja marzenie. Westchnąłem. Przytuliłem mocniej chłopaka, zamykając oczy.

- Nie tak mocno – szepnąłem po chwili. Znowu czułem ból w żebrach. Miałem tak od czwartego roku życia dzięki mojemu biologicznemu ojcu.

- Przepraszam - szepnąłem cicho. Nie wiem, czemu miałem taki humor. Nie wiem, co się ze mną działo.

- Nie przepraszaj, po prostu nie ściskaj mnie tak mocno – mruknąłem, wtulając policzek w jego tors. Westchnąłem.

- Przepraszam - mruknąłem ledwo dosłyszalnie. Spuściłem głowę. Przed oczami miałem czarną plamę. Kręciło mi się w głowie, jednak nic nie mówiłem.

- Kochanie co się dzieje? – spytałem. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego twarz. Był strasznie blady.

- Nic, skarbie - powiedziałem cicho. Nic nie widziałem, ale starałem się nie pokazywać, że coś jest nie tak.

- Dlaczego mnie okłamujesz? – spytałem cicho. Było mi smutno, że kłamał. Przecież widziałem, że coś nie tak.

Nic nie powiedziałem. Po prostu nie chciałem go martwić. Westchnąłem.
- Źle się czuję - mruknąłem, zamykając oczy.

Ponownie się do niego przytuliłem.
- Mogę jakoś pomóc? – spytałem cicho. Nie wiedziałem co mam robić.

- Zaraz przejdzie... - chyba... Miałem nadzieję, że przejdzie. Przytuliłem się do niego bardziej. Było mi zimno.

Nic nie powiedziałem, po prostu przytuliłem go mocno. Westchnąłem. Jeszcze muszę się spakować...

Po paru minutach w końcu poszliśmy do pokoi. Ja poszedłem do siebie. Stwierdziłem, że muszę się położyć. Zanim jednak to zrobiłem, założyłem na siebie grubą bluzę. Po tym wsunąłem się pod kołdrę.

Pakowanie zajęło mi chyba więcej niż pół godziny. Po spakowaniu walizki usiadłem na łóżku „po turecku” i spojrzałem na ścianę.

Nie spałem, tylko leżałem. Głowa mnie bolała i był mi cholernie zimno. Czyżby łapała mnie jakaś grypa? Jeszcze tego by mi brakowało.

Nie wiem ile tak siedziałem, chyba straciłem poczucie czasu. Myślałem o jutrzejszym dniu. O lekarzu, do którego nie chciałem iść.

W końcu przyszedł po mnie nauczyciel. Westchnąłem. Wstałem, po czym pościeliłem łóżko. O mało się nie przewróciłem, gdy stanąłem na chorej nodze. Wziąłem moją walizkę, po czym wyszedłem z pokoju.

Po następnych kilku minutach wyszedłem z pokoju i skierowałem się przed budynek. Tam miała odbyć się zbiórka, a później mieliśmy wracać.

Przed budynkiem usiadłem na mojej walizce, czekając na Baekhyun' a. Nadal było mi słabo. Miałem nadzieję, że jakoś przeżyję tę podróż.

Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem chłopaka. Podszedłem do niego. Położyłem walizki za nim, po czym przytuliłem się do jego pleców.

Uśmiechnąłem się, gdy przytulił się do moich pleców. Odwróciłem głowę w jego stronę, patrząc na jego śliczną buzię.

- Buuu.. A chciałem Cię wystraszyć – burknąłem, robiąc smutną minę. Czułem na sobie wzrok innych, ale nie przejmowałem się tym.

Zaśmiałem się.
- Chodź tu do mnie - powiedziałem, pokazując na sobie kolana. Chciałem się przytulić.

Uśmiechnąłem się. Wciąż mnie to krępowało, ale posłusznie usiadłem na jego kolanach. Zarumieniłem się i wtuliłem twarz w jego tors.

Przytuliłem go mocno do siebie, wtulając twarz w jego włosy. Uwielbiałem go przytulać. To było takie miłe.

Chwyciłem w dłonie jego koszulkę i zacząłem się nią bawić. Krępowały mnie te wszystkie spojrzenia, ale nic nie mówiłem.

- Nie wstydź się, kochanie - wymamrotałem w jego włosy, całując go w czubek głowy. Był taki uroczy, gdy się czegoś wstydził.

- Gapią się na mnie tak, jakbym im matkę pierogiem zabił – zaśmiałem się cicho. Wtuliłem mocniej policzek w jego tors.

Zaśmiałem się. Pierogiem? O Boże...
- Kocham Cię - powiedziałem dość głośno. Po co miałem urywać moje uczucia? Niech wszyscy wiedzą, że go kocham.

- Ja Ciebie też – wymamrotałem cicho w jego koszulkę. Teraz ich wzrok był bardziej intensywny i nachalny. Westchnąłem.

Spojrzałem na tych wszystkich ludzi, na ich miny. Zaśmiałem się. Ten widok był bezcenny.
- Nie macie na co się patrzeć? Zajmijcie się sobą, do cholery - mruknąłem.

Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem szukać telefonu. W spodniach go nie miałem... Zszedłem z jego kolan, podchodząc do walizki. Kucnąłem przed nią i zacząłem szukać urządzenia.

- Buuuu... - jęknąłem niezadowolony, gdy zszedł. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem. Chciałem się do niego przytulać.

Zaśmiałem się z jego miny. Po chwili znalazłem telefon i znowu wpakowałem mu się na kolana. Uśmiechnąłem się.

Wtuliłem się w niego, zamykając oczy.
- Już mi nie uciekniesz - wyszeptałem mu do ucha, całując go w nie.

Zadrżałem, gdy poczułem jego gorący oddech na uchu oraz szyi.
- Nie mam zamiaru – szepnąłem i wtuliłem się w niego mocno.

Uśmiechnąłem się szerzej. Zamknąłem oczy, gdy zaczęło mi się kręcić w głowie. Wziąłem głęboki oddech.

W końcu spakowaliśmy walizki i weszliśmy do pojazdu. Usiadłem gdzieś na środku, a Yeol’ a pociągnęli do tyłu. Wyjąłem słuchawki. Bo co innego miałem robić?

Wkurzyłem się, gdy zaciągnęli mnie do tyłu. Chciałem usiąść z Baekie' m. Najgorsze było to, że gdy chciałem wstać i do niego pójść, zatrzymywali mnie. No myślałem, że im wpierdolę.

Westchnąłem i włożyłem słuchawki do uszu, puszczając muzykę. Oparłem skroń o szybę, patrząc za okno.

Kiedy zajęli się rozmową, wstałem, kierując się do miejsca, na którym siedział Baekhyun. Siedzenie obok niego było wolne. Usiadłem na nim, po czym przytuliłem się do chłopaka.

Otworzyłem oczy i spojrzałem na chłopaka. Chyba musiałem przysnąć. Uśmiechnąłem się, wyciągając słuchawkę z ucha.

- Stęskniłem się - mruknąłem. Co z tego, że nie widziałem go godzinę? Mogłem się stęsknić, prawda?

Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło. Czasami był taki strasznie słodki, że można było wziąć go za uke. Zaśmiałem się.

- No co? - spytałem, widząc jego minę. Nadymałem policzki, gdy zaczął się śmiać. O co chodziło?

- Pomyślałem sobie, że czasami zachowujesz się jak takie słodkie uke – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w nos. Wyglądał strasznie uroczo.

- Ja? Jak uke? - zmrużyłem oczy i znowu nadymałem policzki. Ja nie byłem uke!

Uśmiechnąłem się i objąłem go ramieniem, przytulając mocno. Jakoś tak zrobiło mi się zimno. Miałem nadzieję, że nie będę chory.

Objąłem go w pasie, wtulając się w jego bok. Byłem taki szczęśliwy. Zamknąłem oczy. Znowu zrobiło mi się słabo.

Wtuliłem policzek w jego włosy, przymykając oczy. Chyba musiałbym się przespać. W końcu jak wrócę do domu to pewnie znowu nie będę spać...

Po paru minutach mnie znużyło. Zasnąłem. Na tyłach nie mogłem zmrużyć oka. Przy nim od razu zasypiałem. On mnie uspokajał i dawał mi ciepło.

Chwilę później również usnąłem. Było mi trochę niewygodnie w tej pozycji, ale nie narzekałem. Ważne było, że był obok.

Nie wiem, ile spałem, ale obudził mnie głośny śmiech. Rozejrzałem się. Nadal jechaliśmy. Westchnąłem. Spojrzałem na twarz chłopaka. Uśmiechnąłem się.

Nie zwracałem uwagi na nic, zupełnie się wyłączyłem. Musiałem odespać te wszystkie noce, podczas których nie spałem.

Ponownie wtuliłem się w niego, zamykając oczy. Po chwili znowu usnąłem. Źle się czułem, a sen podobno pomaga, nie?

 Śniło mi się, że byłem w jakimś lesie. Uciekałem przed kimś ... albo przed czymś. Niestety nikogo przy mnie nie było. Otworzyłem gwałtownie oczy. Często miałem takie sny...

Nic mi się nie śniło, z czego bardzo się cieszyłem. Gdy miałem koszmary, nie miałem potem humoru. Nie chciałem tego

Byłem dość zdenerwowany... Dawno mi się to nie śniło. Przez dwa tygodnie wszystko było okej.. Cholera! To ma znowu wrócić?!

Po chwili obudziłem się. Spojrzałem na chłopaka. Był niespokojny.
- Kochanie, wszystko okej? - spytałem.

- Mh. Wszystko okej – mruknąłem trochę nieprzytomnie, patrząc za okno. Bo co miałem powiedzieć?!

- Dlaczego nie mówisz prawdy? - spytałem cichutko. Widziałem, że coś było nie tak. Dlaczego kłamał?

- To nic takiego, kochanie. Nie musisz się tym martwić – spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się. Nie chciałem go martwić tym.

- Kiedy nie wiem, o co chodzi, martwię się jeszcze bardziej - mruknąłem, odwracając wzrok. Dlaczego nie chciał powiedzieć? Nie ufał mi?

- Po prostu miałem sen, który w domu śni mi się co noc. Dwa tygodnie były spokoju, teraz znowu to wraca – powiedziałem, wzdychając. Nie chciałem by był smutny. Przytuliłem go mocniej.

- To dlatego, że razem z Twoim powrotem do domu, powracają wszystkie Twoje problemy. Za bardzo przejmujesz się tym wszystkim.

- Może – mruknąłem i zagryzłem wargę. Ponownie przypomniałem sobie, że będę się jutro ważyć... Ugh!

- Powiedz mi, czym się tak martwisz - mruknąłem, patrząc na swoje kolana. Nie wiedziałem, co się z nim działo. Strasznie mnie to martwiło.

- Tym wszystkim... Chorobami, myślami, lekarzem, psychologiem – szepnąłem. Po co miałem to ukrywać? Wolałem porozmawiać z nim szczerze. Jednak lepiej by było gdybyśmy byli sami.

Usiadłem inaczej, zgarniając go w swoje ramiona.
- Będzie dobrze. Postaraj się o tym nie myśleć - szepnąłem mu do ucha, całując go w skroń.

- Ciekawe ile teraz ważę – burknąłem, wtulając się w niego. – Pewnie przytyłem – jęknąłem. Nienawidziłem wchodzić na wagę.

- Przestań, do cholery - mruknąłem. Zaczynało mnie to denerwować. On jest, kurwa, chudy jak patyk!

Zamilknąłem. Zabolały mnie te słowa... Szkoda, że on nic nie rozumiał. Wyłączyłem muzykę w telefonie i odłożyłem urządzenie.

- Kiedy Ty wreszcie zrozumiesz, że jesteś chudy? - mruknąłem. Wiem, nie powinienem mówić do niego tak oschle, ale wkurzało mnie to, że twierdził, że jest gruby.

Spuściłem głowę, bawiąc się swoimi bransoletkami. Dlaczego mówił do mnie takim tonem? Co ja takiego zrobiłem?

- Przepraszam - powiedziałem cicho. Przesadziłem. - Po prostu się o Ciebie martwię. Nie mogę patrzeć na Twoje głodówki, tak samo jak nie mogę słuchać tego, jak mówisz, że jesteś gruby.

Pociągnąłem nosem i wtuliłem twarz w jego tors. Mógł to powiedzieć innym tonem... Rozumiałem to, że się martwił o mnie. W końcu mnie kochał, prawda?

Nic już nie powiedziałem, tylko przytuliłem go mocniej. Miałem wyrzuty sumienia, że tak powiedziałem, ale naprawdę się martwiłem.

Przecież ... to nie była moja wina, że tak było. Jak się popadnie w pewne choroby, to wychodzi się z nim przed długi okres czasu. Czasami to w ogóle nie mija.

W pewnym momencie autokar się zatrzymał. Pewnie postój.
- Kochanie, idę się przewietrzyć. Zaraz wrócę - powiedziałem, całując go w głowę. Puściłem go, po czym wstałem i pokuśtykałem do wyjścia. Jakimś cudem dotarłem do sklepu. Dziwiłem się, że sprzedali mi fajki. Poszedłem za budynek i zapaliłem.

Nawet nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo wyszedł. Westchnąłem. Przecież nie mogłem go zatrzymywać. Po chwili zauważyłem, że ktoś się do mnie dosiadł.
- Jak tam, panie pedałku? – zakpił jeden z jego kumpli.

Spaliłem, po czym wziąłem do ust gumę miętową. Powoli zacząłem iść do pojazdu. Musiałem usiąść.

Gdy zobaczyłem, że wchodzi do pojazdu, ten chłopak od razu się ulotnił. Yeol usiadł obok mnie. Zmarszczyłem nos.
- Paliłeś – stwierdziłem, krzywiąc się.

- Musiałem się uspokoić - mruknąłem. - Jeśli przeszkadza Ci zapach, to mogę usiąść gdzie indziej - dodałem. Wiedziałem, że mu to przeszkadzało.

- Nie, nigdzie nie idziesz – uśmiechnąłem się. Rozmowę z jego kolegą przemilczałem. Wpakowałem mu się na kolana i wtuliłem się w niego.

- Czego chciał? - spytałem, przytulając go mocno. Kurwa... Widzę, że moje prośby i groźby nic nie dawały.

- Nie wiem – wzruszyłem ramionami. Wtuliłem twarz w jego szyję i uśmiechnąłem się. Nie chciałem teraz myśleć o niczym innym.

O nic już nie pytałem. Pocałowałem go w głowę, przytulając do siebie mocniej. Zamknąłem oczy, wtulając twarz w jego włosy.

Byłem ciekawy jak to będzie teraz wyglądać. Chciałem gdzieś z nim wyjść sam na sam, ale wstydziłem się zapytać.

- Skarbie, masz wolny weekend? - spytałem. Chciałem go gdzieś zabrać, żeby odciągnąć go od tych wszystkich problemów.

- Wolny? Pewnie zaraz będzie zajęty – zaśmiałem się cicho. Musnąłem jego szyję ustami. Uwielbiałem czuć jego ciepełko.

Uśmiechnąłem się.
- To w takim razie, porywam Cię w sobotę - powiedziałem, powstrzymując się od jęku. Jego usta były takie gorące...

- Porywasz? – uśmiechnąłem się. – A jeśli nie dam się porwać? – zaśmiałem się. Niepewnie wysunąłem koniec języka, liżąc jego skórę. Czułem jak zadrżał. Uśmiechnąłem się.

- I tak Cię porwę - zaśmiałem się. - Skoro w tygodniu będziemy się rzadko widzieć, to w weekend się ode mnie nie uwolnisz - mruknąłem, ponownie czując dreszcze. On perfidnie lizał mnie po szyi!

- Ja po prostu zawsze parę pierwszych dni miesiąca mam zajęte, bo chodzę do tych lekarzy – szepnąłem mu do ucha. Ponownie pocałowałem go w szyję.

Nic nie powiedziałem. Zagryzłem wargę. Prowokował mnie. O mało nie jęknąłem, gdy poczułem, że robi mi kolejną malinkę.

Zaśmiałem się gdy poczułem, że zadrżał. Cieszyło mnie to, że tak reagował. To było takie miłe i urocze. Zarumieniłem się.

„Jak tak dalej będzie robił, to nie wytrzymam i się na niego rzucę” - pomyślałem. Znowu zaczął całować mnie po szyi. Zamruczałem cicho.

Podniosłem drugą rękę i przejechałem opuszkami palców po jego karku. Ponownie przyssałem się do skóry na jego szyi.

Ponownie zamruczałem. To było cudowne uczucie. Uwielbiałem jego usta. Mógłby tak robić wiecznie.

Czułem, że dreszcz przebiega po moich plecach. Po chwili odsunąłem się od niego, patrząc na moje dzieło. Uśmiechnąłem się i wtuliłem twarz w jego ramię.

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym położyłem się na siedzeniach, ciągnąc go za sobą. Teraz leżał na mnie.

Zaśmiałem się, wtulając w niego. No tak... Nie ma to jak robić takie rzeczy w autobusie. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale dzieci się gapiły.

- Dzieciaki się przez nas zgorszą - zaśmiałem się, przytulając go mocno. Musiałem się nim nacieszyć.

- To mają problem. Jak coś im nie pasuje to niech nie patrzą – wywróciłem oczami. Ponownie pocałowałem go w szyję i przymknąłem oczy.

Zamknąłem oczy. Byłem śpiący. Chciałem położyć się w swoim łóżku i przespać kilka dni. Westchnąłem.

Przeleżeliśmy tak całą drogę. Wieczorem już byliśmy pod szkołą. Widziałem po drugiej stronie auto mojego ojca. Westchnąłem, biorąc swoją torbę.

Wziąłem swoją torbę, podchodząc do ukochanego.
- Do zobaczenia w szkole, aniołku - powiedziałem, krótko całując go w usta.

Puściłem torbę i objąłem go za szyję, całując namiętniej. Jak ja wytrzymam całą noc bez niego?! A później tylko przerwy...

Rzuciłem torbę na ziemię, przytulając go mocno do siebie. Nie chciałem się z nim żegnać. W prawdzie jutro się zobaczymy, ale cała noc to za długo. Pewnie nie będę mógł zasnąć. Będzie brakować mi tego jego ciepełka.

Po chwili uśmiechnąłem się i odsunąłem od niego. Uśmiechnąłem się.
- Do zobaczenia – powiedziałem. Musnąłem jeszcze jego usta swoimi, po czym wziąłem torbę i poszedłem do samochodu mojego ojca. Westchnąłem, chowając torbę do tyłu.

Stałem tam jeszcze chwilę, po czym wziąłem torbę i poszedłem do domu. Nie miałem daleko, ale ciężko mi się szło. Nadal trochę kręciło mi się w głowie, a kostka boleśnie dawała o sobie znać. Ledwo doszedłem do domu.

Nie rozmawialiśmy dużo. Były tylko krótkie pytania co do wycieczki. Nic więcej. W końcu dojechaliśmy do domu. Wziąłem torbę i poszedłem do swojego pokoju.

Gdy wszedłem do małego domku, w dość spokojnej dzielnicy, zamknąłem drzwi na klucz, po czym zdjąłem buty. Zostawiłem torbę i poszedłem do swojego pokoju. Byłem padnięty. Rozebrałem się i poszedłem do łóżka.

Walnąłem się na łóżko i przytuliłem do poduszki. Zamknąłem oczy. Miałem nadzieję, że zasnę... Chciało mi się spać.

Jednak zasnąć nie mogłem. Odczuwałem brak ukochanej osoby. To nie pozwalało mi zasnąć. Chciałem się do niego przytulić.

Dość długo minęło zanim zasnąłem. Znowu nie miałem dobrych snów. Chyba to przez brak Yeol’ a. Z nim było wszystko łatwiej.

Nie spałem całą noc. Myślałem o Baekie' m. Już nie mogłem doczekać się momentu, kiedy zobaczę go, przytulę.

Wstałem o piątej trzydzieści i od razu poszedłem do łazienki. Miałem na siódmą, a Yeol na ósmą. Jemu to było dobrze... Jeszcze pierwszy wf.

Z łóżka zwlokłem się koło szóstej. Wykąpałem się i doprowadziłem do stanu używalności. Dobrze, że nie było wf' u, bo nie miałbym jak ćwiczyć.

Dość długo doprowadzałem się do stanu używalności. W końcu udało mi się. Spakowałem się i poszedłem ubrać trampki. Już musiałem wychodzić, bo zanim dojdę to trochę minie.

Śniadania nie jadłem. Usiadłem w salonie, włączając telewizor. Miałem jeszcze trochę czasu, więc mogłem sobie posiedzieć.

Gdy wszedłem do szkoły od razu skierowałem się do szatni. Jakie było moje zdziwienie gdy nie poleciały wyzwiska w moją stronę. Szybko przebrałem się w dres i koszulkę, po czym wyszedłem z szatni.
- No to będzie bieganko – uśmiechnął się nauczyciel.

Po trzydziestu minutach wyłączyłem telewizor. Poszedłem do pokoju i spakowałem się. Po paru minutach byłem w drodzę do szkoły. Musiałem wyjść wcześniej, bo ledwo chodziłem.

Kurwa! Kto to wymyślił biegi po siódmej rano, na dodatek na dworze?! Ja pierdole... Go chyba pojebało.

Po jakiś czterdziestu minutach dotarłem do szkoły. Miałem jakieś dziesięć minut do dzwonka. Nudziło mi się, więc zacząłem uczyć się tekstu piosenki, która miałem zaśpiewać na przesłuchaniu.

- Nie biegam już – burknąłem. – Nie chce mi się – powiedziałem do nauczyciela i usiadłem sobie na ziemi. Nie chciało mi się już biegać.

Usiadłem pod drzewem, podśpiewując sobie po cichu. Chciałem już zobaczyć Baekie' ego. Stęskniłem się.

Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem Yeol’ a pod drzewem. Jednak nie chciało mi się wstać i podejść. Bo to było tak daleko...

W końcu usłyszałem dzwonek. Z budynku zaczęli wychodzić uczniowie. Zacząłem wypatrywać chłopaka, jednak nigdzie go nie widziałem. Westchnąłem. Powróciłem do nauki.

Szybko poszedłem do szatni i przebrałem się. Wyszedłem z budynku, kierując się do miejsca, w którym siedział. Usiadłem obok. Chyba mnie nie zauważył...

Podskoczyłem, gdy ktoś puknął mnie w ramię. Spojrzałem w bok i od razu się uśmiechnąłem. Przytuliłem się do chłopaka.
- Boziu, jak ja się stęskniłem.

- Brakowało mi Ciebie – szepnąłem i wtuliłem się w niego. To dopiero jedna noc. Co będzie później...?

- Mój mały skarbek - mruknąłem, po czym posadziłem go sobie na kolanach, przytulając. Jedna noc bez niego to za dużo, a co dopiero będzie potem?

- Tylko Twój – wymruczałem mu do ucha i przytuliłem go mocno. – Kocham Cię – szepnąłem, muskając jego szyję ustami.

- Ja Ciebie też - zamruczałem, odsuwając się delikatnie. Nachyliłem się nad nim, po czym musnąłem delikatnie jego usta.

Oddałem pocałunek i uśmiechnąłem się delikatnie. Mógłbym całować i przytulać go wiecznie. Uwielbiałem to.

Przejechałem językiem po jego wardze, a gdy nie zaprotestował, pogłębiłem pocałunek. Widziałem wzrok ludzi, jednak nie przejąłem się tym. Liczył się tylko Baekhyun.

Oddałem pocałunek, przysuwając się bliżej niego. Jakoś nabrałem ochoty na coś więcej... Kurwa, opanuj się! Jesteś w szkole, debilu!


Po chwili odsunąłem się, patrząc mu w oczy. Były takie piękne. Mógłbym patrzeć na nie wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz