Baekhyun
Chanyeol
Nie odzywałem się. Widziałem, że
nagle stracił humor. To przez ten ból nogi? Przecież jeszcze parę minut temu
wszystko było dobrze...
Znowu było mi słabo. Spojrzałem na mój nadgarstek,
wzdychając. Przytuliłem się do niego mocniej. Myślałem o przesłuchaniu. Co,
jeśli nie dam rady?
Spuściłem
głowę, bawiąc się bransoletkami. Nie chciałem jutro iść do lekarza. Nie
chciałem widzieć mojej wagi. Załamię się po tym.
Miałem nadzieję, że mi się uda. To w końcu było moja
marzenie. Westchnąłem. Przytuliłem mocniej chłopaka, zamykając oczy.
- Nie
tak mocno – szepnąłem po chwili. Znowu czułem ból w żebrach. Miałem tak od
czwartego roku życia dzięki mojemu biologicznemu ojcu.
- Przepraszam - szepnąłem cicho. Nie wiem, czemu miałem
taki humor. Nie wiem, co się ze mną działo.
- Nie
przepraszaj, po prostu nie ściskaj mnie tak mocno – mruknąłem, wtulając
policzek w jego tors. Westchnąłem.
- Przepraszam - mruknąłem ledwo dosłyszalnie. Spuściłem
głowę. Przed oczami miałem czarną plamę. Kręciło mi się w głowie, jednak nic
nie mówiłem.
- Kochanie
co się dzieje? – spytałem. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego twarz.
Był strasznie blady.
- Nic, skarbie - powiedziałem cicho. Nic nie widziałem,
ale starałem się nie pokazywać, że coś jest nie tak.
-
Dlaczego mnie okłamujesz? – spytałem cicho. Było mi smutno, że kłamał. Przecież
widziałem, że coś nie tak.
Nic nie powiedziałem. Po prostu nie chciałem go martwić.
Westchnąłem.
- Źle się czuję - mruknąłem, zamykając oczy.
Ponownie
się do niego przytuliłem.
-
Mogę jakoś pomóc? – spytałem cicho. Nie wiedziałem co mam robić.
- Zaraz przejdzie... - chyba... Miałem nadzieję, że
przejdzie. Przytuliłem się do niego bardziej. Było mi zimno.
Nic
nie powiedziałem, po prostu przytuliłem go mocno. Westchnąłem. Jeszcze muszę
się spakować...
Po paru minutach w końcu poszliśmy do pokoi. Ja poszedłem
do siebie. Stwierdziłem, że muszę się położyć. Zanim jednak to zrobiłem,
założyłem na siebie grubą bluzę. Po tym wsunąłem się pod kołdrę.
Pakowanie
zajęło mi chyba więcej niż pół godziny. Po spakowaniu walizki usiadłem na łóżku
„po turecku” i spojrzałem na ścianę.
Nie spałem, tylko leżałem. Głowa mnie bolała i był mi
cholernie zimno. Czyżby łapała mnie jakaś grypa? Jeszcze tego by mi brakowało.
Nie
wiem ile tak siedziałem, chyba straciłem poczucie czasu. Myślałem o jutrzejszym
dniu. O lekarzu, do którego nie chciałem iść.
W końcu przyszedł po mnie nauczyciel. Westchnąłem.
Wstałem, po czym pościeliłem łóżko. O mało się nie przewróciłem, gdy stanąłem
na chorej nodze. Wziąłem moją walizkę, po czym wyszedłem z pokoju.
Po
następnych kilku minutach wyszedłem z pokoju i skierowałem się przed budynek.
Tam miała odbyć się zbiórka, a później mieliśmy wracać.
Przed budynkiem usiadłem na mojej walizce, czekając na
Baekhyun' a. Nadal było mi słabo. Miałem nadzieję, że jakoś przeżyję tę podróż.
Uśmiechnąłem
się, gdy zobaczyłem chłopaka. Podszedłem do niego. Położyłem walizki za nim, po
czym przytuliłem się do jego pleców.
Uśmiechnąłem się, gdy przytulił się do moich pleców.
Odwróciłem głowę w jego stronę, patrząc na jego śliczną buzię.
-
Buuu.. A chciałem Cię wystraszyć – burknąłem, robiąc smutną minę. Czułem na
sobie wzrok innych, ale nie przejmowałem się tym.
Zaśmiałem się.
- Chodź tu do mnie - powiedziałem, pokazując na sobie
kolana. Chciałem się przytulić.
Uśmiechnąłem
się. Wciąż mnie to krępowało, ale posłusznie usiadłem na jego kolanach.
Zarumieniłem się i wtuliłem twarz w jego tors.
Przytuliłem go mocno do siebie, wtulając twarz w jego
włosy. Uwielbiałem go przytulać. To było takie miłe.
Chwyciłem
w dłonie jego koszulkę i zacząłem się nią bawić. Krępowały mnie te wszystkie
spojrzenia, ale nic nie mówiłem.
- Nie wstydź się, kochanie - wymamrotałem w jego włosy,
całując go w czubek głowy. Był taki uroczy, gdy się czegoś wstydził.
-
Gapią się na mnie tak, jakbym im matkę pierogiem zabił – zaśmiałem się cicho.
Wtuliłem mocniej policzek w jego tors.
Zaśmiałem się. Pierogiem? O Boże...
- Kocham Cię - powiedziałem dość głośno. Po co miałem
urywać moje uczucia? Niech wszyscy wiedzą, że go kocham.
- Ja
Ciebie też – wymamrotałem cicho w jego koszulkę. Teraz ich wzrok był bardziej
intensywny i nachalny. Westchnąłem.
Spojrzałem na tych wszystkich ludzi, na ich miny.
Zaśmiałem się. Ten widok był bezcenny.
- Nie macie na co się patrzeć? Zajmijcie się sobą, do
cholery - mruknąłem.
Uśmiechnąłem
się delikatnie i zacząłem szukać telefonu. W spodniach go nie miałem...
Zszedłem z jego kolan, podchodząc do walizki. Kucnąłem przed nią i zacząłem
szukać urządzenia.
- Buuuu... - jęknąłem niezadowolony, gdy zszedł.
Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem. Chciałem się do niego przytulać.
Zaśmiałem
się z jego miny. Po chwili znalazłem telefon i znowu wpakowałem mu się na
kolana. Uśmiechnąłem się.
Wtuliłem się w niego, zamykając oczy.
- Już mi nie uciekniesz - wyszeptałem mu do ucha, całując
go w nie.
Zadrżałem,
gdy poczułem jego gorący oddech na uchu oraz szyi.
- Nie
mam zamiaru – szepnąłem i wtuliłem się w niego mocno.
Uśmiechnąłem się szerzej. Zamknąłem oczy, gdy zaczęło mi
się kręcić w głowie. Wziąłem głęboki oddech.
W końcu
spakowaliśmy walizki i weszliśmy do pojazdu. Usiadłem gdzieś na środku, a Yeol’
a pociągnęli do tyłu. Wyjąłem słuchawki. Bo co innego miałem robić?
Wkurzyłem się, gdy zaciągnęli mnie do tyłu. Chciałem
usiąść z Baekie' m. Najgorsze było to, że gdy chciałem wstać i do niego pójść,
zatrzymywali mnie. No myślałem, że im wpierdolę.
Westchnąłem
i włożyłem słuchawki do uszu, puszczając muzykę. Oparłem skroń o szybę, patrząc
za okno.
Kiedy zajęli się rozmową, wstałem, kierując się do
miejsca, na którym siedział Baekhyun. Siedzenie obok niego było wolne. Usiadłem
na nim, po czym przytuliłem się do chłopaka.
Otworzyłem
oczy i spojrzałem na chłopaka. Chyba musiałem przysnąć. Uśmiechnąłem się,
wyciągając słuchawkę z ucha.
- Stęskniłem się - mruknąłem. Co z tego, że nie widziałem
go godzinę? Mogłem się stęsknić, prawda?
Uśmiechnąłem
się i pocałowałem go w czoło. Czasami był taki strasznie słodki, że można było
wziąć go za uke. Zaśmiałem się.
- No co? - spytałem, widząc jego minę. Nadymałem
policzki, gdy zaczął się śmiać. O co chodziło?
-
Pomyślałem sobie, że czasami zachowujesz się jak takie słodkie uke –
uśmiechnąłem się i pocałowałem go w nos. Wyglądał strasznie uroczo.
- Ja? Jak uke? - zmrużyłem oczy i znowu nadymałem
policzki. Ja nie byłem uke!
Uśmiechnąłem
się i objąłem go ramieniem, przytulając mocno. Jakoś tak zrobiło mi się zimno.
Miałem nadzieję, że nie będę chory.
Objąłem go w pasie, wtulając się w jego bok. Byłem taki
szczęśliwy. Zamknąłem oczy. Znowu zrobiło mi się słabo.
Wtuliłem
policzek w jego włosy, przymykając oczy. Chyba musiałbym się przespać. W końcu
jak wrócę do domu to pewnie znowu nie będę spać...
Po paru minutach mnie znużyło. Zasnąłem. Na tyłach nie
mogłem zmrużyć oka. Przy nim od razu zasypiałem. On mnie uspokajał i dawał mi
ciepło.
Chwilę
później również usnąłem. Było mi trochę niewygodnie w tej pozycji, ale nie
narzekałem. Ważne było, że był obok.
Nie wiem, ile spałem, ale obudził mnie głośny śmiech.
Rozejrzałem się. Nadal jechaliśmy. Westchnąłem. Spojrzałem na twarz chłopaka.
Uśmiechnąłem się.
Nie
zwracałem uwagi na nic, zupełnie się wyłączyłem. Musiałem odespać te wszystkie
noce, podczas których nie spałem.
Ponownie wtuliłem się w niego, zamykając oczy. Po chwili
znowu usnąłem. Źle się czułem, a sen podobno pomaga, nie?
Śniło mi się, że byłem w jakimś lesie.
Uciekałem przed kimś ... albo przed czymś. Niestety nikogo przy mnie nie było.
Otworzyłem gwałtownie oczy. Często miałem takie sny...
Nic mi się nie śniło, z czego
bardzo się cieszyłem. Gdy miałem koszmary, nie miałem potem humoru. Nie
chciałem tego
Byłem
dość zdenerwowany... Dawno mi się to nie śniło. Przez dwa tygodnie wszystko
było okej.. Cholera! To ma znowu wrócić?!
Po chwili obudziłem się. Spojrzałem na chłopaka. Był
niespokojny.
- Kochanie, wszystko okej? - spytałem.
- Mh.
Wszystko okej – mruknąłem trochę nieprzytomnie, patrząc za okno. Bo co miałem
powiedzieć?!
- Dlaczego nie mówisz prawdy? - spytałem cichutko.
Widziałem, że coś było nie tak. Dlaczego kłamał?
- To
nic takiego, kochanie. Nie musisz się tym martwić – spojrzałem na niego i
uśmiechnąłem się. Nie chciałem go martwić tym.
- Kiedy nie wiem, o co chodzi, martwię się jeszcze
bardziej - mruknąłem, odwracając wzrok. Dlaczego nie chciał powiedzieć? Nie
ufał mi?
- Po
prostu miałem sen, który w domu śni mi się co noc. Dwa tygodnie były spokoju,
teraz znowu to wraca – powiedziałem, wzdychając. Nie chciałem by był smutny.
Przytuliłem go mocniej.
- To dlatego, że razem z Twoim powrotem do domu,
powracają wszystkie Twoje problemy. Za bardzo przejmujesz się tym wszystkim.
-
Może – mruknąłem i zagryzłem wargę. Ponownie przypomniałem sobie, że będę się
jutro ważyć... Ugh!
- Powiedz mi, czym się tak martwisz - mruknąłem, patrząc
na swoje kolana. Nie wiedziałem, co się z nim działo. Strasznie mnie to
martwiło.
- Tym
wszystkim... Chorobami, myślami, lekarzem, psychologiem – szepnąłem. Po co
miałem to ukrywać? Wolałem porozmawiać z nim szczerze. Jednak lepiej by było
gdybyśmy byli sami.
Usiadłem inaczej, zgarniając go w swoje ramiona.
- Będzie dobrze. Postaraj się o tym nie myśleć -
szepnąłem mu do ucha, całując go w skroń.
-
Ciekawe ile teraz ważę – burknąłem, wtulając się w niego. – Pewnie przytyłem –
jęknąłem. Nienawidziłem wchodzić na wagę.
- Przestań, do cholery - mruknąłem. Zaczynało mnie to
denerwować. On jest, kurwa, chudy jak patyk!
Zamilknąłem.
Zabolały mnie te słowa... Szkoda, że on nic nie rozumiał. Wyłączyłem muzykę w
telefonie i odłożyłem urządzenie.
- Kiedy Ty wreszcie zrozumiesz, że jesteś chudy? -
mruknąłem. Wiem, nie powinienem mówić do niego tak oschle, ale wkurzało mnie
to, że twierdził, że jest gruby.
Spuściłem
głowę, bawiąc się swoimi bransoletkami. Dlaczego mówił do mnie takim tonem? Co
ja takiego zrobiłem?
- Przepraszam - powiedziałem cicho. Przesadziłem. - Po
prostu się o Ciebie martwię. Nie mogę patrzeć na Twoje głodówki, tak samo jak
nie mogę słuchać tego, jak mówisz, że jesteś gruby.
Pociągnąłem
nosem i wtuliłem twarz w jego tors. Mógł to powiedzieć innym tonem...
Rozumiałem to, że się martwił o mnie. W końcu mnie kochał, prawda?
Nic już nie powiedziałem, tylko przytuliłem go mocniej.
Miałem wyrzuty sumienia, że tak powiedziałem, ale naprawdę się martwiłem.
Przecież
... to nie była moja wina, że tak było. Jak się popadnie w pewne choroby, to
wychodzi się z nim przed długi okres czasu. Czasami to w ogóle nie mija.
W pewnym momencie autokar się zatrzymał. Pewnie postój.
- Kochanie, idę się przewietrzyć. Zaraz wrócę -
powiedziałem, całując go w głowę. Puściłem go, po czym wstałem i pokuśtykałem
do wyjścia. Jakimś cudem dotarłem do sklepu. Dziwiłem się, że sprzedali mi
fajki. Poszedłem za budynek i zapaliłem.
Nawet
nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo wyszedł. Westchnąłem. Przecież nie mogłem go
zatrzymywać. Po chwili zauważyłem, że ktoś się do mnie dosiadł.
- Jak
tam, panie pedałku? – zakpił jeden z jego kumpli.
Spaliłem, po czym wziąłem do ust gumę miętową. Powoli
zacząłem iść do pojazdu. Musiałem usiąść.
Gdy
zobaczyłem, że wchodzi do pojazdu, ten chłopak od razu się ulotnił. Yeol usiadł
obok mnie. Zmarszczyłem nos.
-
Paliłeś – stwierdziłem, krzywiąc się.
- Musiałem się uspokoić - mruknąłem. - Jeśli przeszkadza
Ci zapach, to mogę usiąść gdzie indziej - dodałem. Wiedziałem, że mu to
przeszkadzało.
-
Nie, nigdzie nie idziesz – uśmiechnąłem się. Rozmowę z jego kolegą
przemilczałem. Wpakowałem mu się na kolana i wtuliłem się w niego.
- Czego chciał? - spytałem, przytulając go mocno.
Kurwa... Widzę, że moje prośby i groźby nic nie dawały.
- Nie
wiem – wzruszyłem ramionami. Wtuliłem twarz w jego szyję i uśmiechnąłem się.
Nie chciałem teraz myśleć o niczym innym.
O nic już nie pytałem. Pocałowałem go w głowę,
przytulając do siebie mocniej. Zamknąłem oczy, wtulając twarz w jego włosy.
Byłem
ciekawy jak to będzie teraz wyglądać. Chciałem gdzieś z nim wyjść sam na sam,
ale wstydziłem się zapytać.
- Skarbie, masz wolny weekend? - spytałem. Chciałem go
gdzieś zabrać, żeby odciągnąć go od tych wszystkich problemów.
-
Wolny? Pewnie zaraz będzie zajęty – zaśmiałem się cicho. Musnąłem jego szyję
ustami. Uwielbiałem czuć jego ciepełko.
Uśmiechnąłem się.
- To w takim razie, porywam Cię w sobotę - powiedziałem,
powstrzymując się od jęku. Jego usta były takie gorące...
-
Porywasz? – uśmiechnąłem się. – A jeśli nie dam się porwać? – zaśmiałem się.
Niepewnie wysunąłem koniec języka, liżąc jego skórę. Czułem jak zadrżał.
Uśmiechnąłem się.
- I tak Cię porwę - zaśmiałem się. - Skoro w tygodniu
będziemy się rzadko widzieć, to w weekend się ode mnie nie uwolnisz -
mruknąłem, ponownie czując dreszcze. On perfidnie lizał mnie po szyi!
- Ja
po prostu zawsze parę pierwszych dni miesiąca mam zajęte, bo chodzę do tych
lekarzy – szepnąłem mu do ucha. Ponownie pocałowałem go w szyję.
Nic nie powiedziałem. Zagryzłem wargę. Prowokował mnie. O
mało nie jęknąłem, gdy poczułem, że robi mi kolejną malinkę.
Zaśmiałem
się gdy poczułem, że zadrżał. Cieszyło mnie to, że tak reagował. To było takie
miłe i urocze. Zarumieniłem się.
„Jak tak dalej będzie robił, to nie wytrzymam i się na
niego rzucę” - pomyślałem. Znowu zaczął całować mnie po szyi. Zamruczałem
cicho.
Podniosłem
drugą rękę i przejechałem opuszkami palców po jego karku. Ponownie przyssałem
się do skóry na jego szyi.
Ponownie zamruczałem. To było cudowne uczucie.
Uwielbiałem jego usta. Mógłby tak robić wiecznie.
Czułem,
że dreszcz przebiega po moich plecach. Po chwili odsunąłem się od niego,
patrząc na moje dzieło. Uśmiechnąłem się i wtuliłem twarz w jego ramię.
Uśmiechnąłem się szeroko, po czym położyłem się na
siedzeniach, ciągnąc go za sobą. Teraz leżał na mnie.
Zaśmiałem
się, wtulając w niego. No tak... Nie ma to jak robić takie rzeczy w autobusie.
Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale dzieci się gapiły.
- Dzieciaki się przez nas zgorszą - zaśmiałem się,
przytulając go mocno. Musiałem się nim nacieszyć.
- To
mają problem. Jak coś im nie pasuje to niech nie patrzą – wywróciłem oczami.
Ponownie pocałowałem go w szyję i przymknąłem oczy.
Zamknąłem oczy. Byłem śpiący. Chciałem położyć się w
swoim łóżku i przespać kilka dni. Westchnąłem.
Przeleżeliśmy
tak całą drogę. Wieczorem już byliśmy pod szkołą. Widziałem po drugiej stronie
auto mojego ojca. Westchnąłem, biorąc swoją torbę.
Wziąłem swoją torbę, podchodząc do ukochanego.
- Do zobaczenia w szkole, aniołku - powiedziałem, krótko
całując go w usta.
Puściłem
torbę i objąłem go za szyję, całując namiętniej. Jak ja wytrzymam całą noc bez
niego?! A później tylko przerwy...
Rzuciłem torbę na ziemię, przytulając go mocno do siebie.
Nie chciałem się z nim żegnać. W prawdzie jutro się zobaczymy, ale cała noc to
za długo. Pewnie nie będę mógł zasnąć. Będzie brakować mi tego jego ciepełka.
Po
chwili uśmiechnąłem się i odsunąłem od niego. Uśmiechnąłem się.
- Do
zobaczenia – powiedziałem. Musnąłem jeszcze jego usta swoimi, po czym wziąłem
torbę i poszedłem do samochodu mojego ojca. Westchnąłem, chowając torbę do
tyłu.
Stałem tam jeszcze chwilę, po czym wziąłem torbę i
poszedłem do domu. Nie miałem daleko, ale ciężko mi się szło. Nadal trochę
kręciło mi się w głowie, a kostka boleśnie dawała o sobie znać. Ledwo doszedłem
do domu.
Nie
rozmawialiśmy dużo. Były tylko krótkie pytania co do wycieczki. Nic więcej. W
końcu dojechaliśmy do domu. Wziąłem torbę i poszedłem do swojego pokoju.
Gdy wszedłem do małego domku, w dość spokojnej dzielnicy,
zamknąłem drzwi na klucz, po czym zdjąłem buty. Zostawiłem torbę i poszedłem do
swojego pokoju. Byłem padnięty. Rozebrałem się i poszedłem do łóżka.
Walnąłem
się na łóżko i przytuliłem do poduszki. Zamknąłem oczy. Miałem nadzieję, że
zasnę... Chciało mi się spać.
Jednak zasnąć nie mogłem. Odczuwałem brak ukochanej
osoby. To nie pozwalało mi zasnąć. Chciałem się do niego przytulić.
Dość
długo minęło zanim zasnąłem. Znowu nie miałem dobrych snów. Chyba to przez brak
Yeol’ a. Z nim było wszystko łatwiej.
Nie spałem całą noc. Myślałem o Baekie' m. Już nie mogłem
doczekać się momentu, kiedy zobaczę go, przytulę.
Wstałem
o piątej trzydzieści i od razu poszedłem do łazienki. Miałem na siódmą, a Yeol
na ósmą. Jemu to było dobrze... Jeszcze pierwszy wf.
Z łóżka zwlokłem się koło szóstej. Wykąpałem się i
doprowadziłem do stanu używalności. Dobrze, że nie było wf' u, bo nie miałbym
jak ćwiczyć.
Dość
długo doprowadzałem się do stanu używalności. W końcu udało mi się. Spakowałem
się i poszedłem ubrać trampki. Już musiałem wychodzić, bo zanim dojdę to trochę
minie.
Śniadania nie jadłem. Usiadłem w salonie, włączając
telewizor. Miałem jeszcze trochę czasu, więc mogłem sobie posiedzieć.
Gdy
wszedłem do szkoły od razu skierowałem się do szatni. Jakie było moje
zdziwienie gdy nie poleciały wyzwiska w moją stronę. Szybko przebrałem się w
dres i koszulkę, po czym wyszedłem z szatni.
- No
to będzie bieganko – uśmiechnął się nauczyciel.
Po trzydziestu minutach wyłączyłem telewizor. Poszedłem
do pokoju i spakowałem się. Po paru minutach byłem w drodzę do szkoły. Musiałem
wyjść wcześniej, bo ledwo chodziłem.
Kurwa!
Kto to wymyślił biegi po siódmej rano, na dodatek na dworze?! Ja pierdole... Go
chyba pojebało.
Po jakiś czterdziestu minutach dotarłem do szkoły. Miałem
jakieś dziesięć minut do dzwonka. Nudziło mi się, więc zacząłem uczyć się
tekstu piosenki, która miałem zaśpiewać na przesłuchaniu.
- Nie
biegam już – burknąłem. – Nie chce mi się – powiedziałem do nauczyciela i
usiadłem sobie na ziemi. Nie chciało mi się już biegać.
Usiadłem pod drzewem, podśpiewując sobie po cichu.
Chciałem już zobaczyć Baekie' ego. Stęskniłem się.
Uśmiechnąłem
się, gdy zobaczyłem Yeol’ a pod drzewem. Jednak nie chciało mi się wstać i
podejść. Bo to było tak daleko...
W końcu usłyszałem dzwonek. Z budynku zaczęli wychodzić
uczniowie. Zacząłem wypatrywać chłopaka, jednak nigdzie go nie widziałem.
Westchnąłem. Powróciłem do nauki.
Szybko
poszedłem do szatni i przebrałem się. Wyszedłem z budynku, kierując się do
miejsca, w którym siedział. Usiadłem obok. Chyba mnie nie zauważył...
Podskoczyłem, gdy ktoś puknął mnie w ramię. Spojrzałem w
bok i od razu się uśmiechnąłem. Przytuliłem się do chłopaka.
- Boziu, jak ja się stęskniłem.
-
Brakowało mi Ciebie – szepnąłem i wtuliłem się w niego. To dopiero jedna noc.
Co będzie później...?
- Mój mały skarbek - mruknąłem, po czym posadziłem go sobie
na kolanach, przytulając. Jedna noc bez niego to za dużo, a co dopiero będzie
potem?
-
Tylko Twój – wymruczałem mu do ucha i przytuliłem go mocno. – Kocham Cię – szepnąłem,
muskając jego szyję ustami.
- Ja Ciebie też - zamruczałem, odsuwając się delikatnie.
Nachyliłem się nad nim, po czym musnąłem delikatnie jego usta.
Oddałem
pocałunek i uśmiechnąłem się delikatnie. Mógłbym całować i przytulać go
wiecznie. Uwielbiałem to.
Przejechałem językiem po jego wardze, a gdy nie
zaprotestował, pogłębiłem pocałunek. Widziałem wzrok ludzi, jednak nie
przejąłem się tym. Liczył się tylko Baekhyun.
Oddałem
pocałunek, przysuwając się bliżej niego. Jakoś nabrałem ochoty na coś więcej...
Kurwa, opanuj się! Jesteś w szkole, debilu!
Po chwili odsunąłem się, patrząc mu w oczy. Były takie
piękne. Mógłbym patrzeć na nie wiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz