107
Baekhyun
Chanyeol
Uśmiechnąłem
się i cmoknąłem go w nos. Ponownie wtuliłem twarz w jego szyję. Przytuliłem go
mocno.
Siedzieliśmy w milczeniu. Nie musieliśmy nic mówić,
wystarczała nam nasza bliskość. Jednak tę chwilę musiał przerwać dzwonek na
lekcję. Westchnąłem.
- I
teraz zapierniczać na samą górę – westchnąłem i wstałem. Nie ma to jak mieć
angielski na najwyższym piętrze. Ubrałem plecak, czekając na chłopaka.
Powoli podniosłem się, stając na jednej nodze. Musiałem
się doczłapać do klasy na końcu szkoły. Masakra jakaś.
-
Bardzo boli? – spytałem cicho. Złapałem go za rękę i uśmiechnąłem się do niego.
Chciałem z nim spędzić jak najwięcej czasu, więc do klasy się nie śpieszyłem.
- Przeżyję - powiedziałem, uśmiechając się. Weszliśmy do
budynku. Musieliśmy się pożegnać, ponieważ nasze klasy były na dwóch różnych
końcach budynku. - Do zobaczenia, kochanie.
- Do
zobaczenia – uśmiechnąłem się. Stanąłem na palcach i pocałowałem go krótko w
usta. Skierowałem się na górę.
Po chwili poszedłem do sali. Z trudem tam doszedłem.
Usiadłem na swoim miejscu, czekając na nauczyciela. Zawsze się spóźniał.
Oczywiście
spóźniłem się. Dlaczego on zawsze musiał przychodzić tak wcześnie? Usiadłem na
samym końcu i wyciągnąłem książki oraz zeszyt.
Przez całą godzinę strasznie się nudziłem. Nigdy nie
lubiłem historii. W dodatku ten facet przynudzał. Gadał i gadał... Koszmar.
Całą
godzinę powtarzaliśmy materiał. Po dzwonku wszyscy wyszli, ale mnie nauczyciel
zatrzymał. Co znowu chciał ode mnie?
Wyszedłem na boisko, siadając po drzewem. Wypatrywałem
chłopaka. Nie było go. Zmartwiłem się. A jeśli znowu źle się czuje?
Coś
tam zaczął pieprzyć do mnie, że mam zdawać rozszerzoną maturę z jego
przedmiotu. Tak, wcześnie zaczął mi to mówić..
Żeby jakoś odgonić złe myśli, powróciłem do nauki
piosenki. Przesłuchanie już za trzy dni. Miałem nadzieję, że do tego czasu, z
moją kostką będzie okej.
Wypuścił
mnie dopiero gdy zabrzmiał dzwonek na lekcje.. Od razu skierowałem się pod salę
od matematyki.
Na tej przerwie go nie widziałem. Przez całą lekcję
chemii siedziałem przygaszony. Martwiłem się, że coś mu się stało.
Całą
godzinę rozwiązywaliśmy zadania. Powoli miałem już dość. Tego materiału było w
chuj. Następnie miała być muzyka, ale mieliśmy ją łączoną z klasą Yeol’ a.
Na przerwie nie wyszedłem. Nie miałem siły. Ból kostki
strasznie się nasilił. Po dzwonku od razu poszedłem do sali od muzyki. Jako że
była otwarta, wszedłem do niej, siadając na swoim miejscu.
Poszedłem
do klasy. Niepewnie wszedłem do środka i rozejrzałem się. Nie wiedziałem czy
mam usiąść z chłopakiem, czy nie.
Siedziałem z nosem w kartce, na której miałem tekst
piosenki. Mimo że była mojego autorstwa, nie bardzo pamiętałem tekst. Napisałem
ją po wyprowadzce Luhan' a.
Miejsce
obok Yeol’ a zajął ten blondyn, więc usiadłem na samym końcu po drugiej
stronie. Dzisiaj mieliśmy śpiewać piosenkę na ocenę.. Nigdy nie śpiewałem przy
całej klasie, jakoś mnie to omijało.
Kiedy Sehun powiedział mi o jakiejś piosence na ocenę,
myślałem, że spadnę z krzesła. Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! No świetnie,
jestem udupiony. Nie byłem na to przygotowany.
- No
to dzisiaj posłuchamy Baekhyun’ a – oznajmiła nauczycielka, gdy otworzyła
dziennik. Skrzywiłem się. Nie chciałem śpiewać przy reszcie. Nie potrafiłem
śpiewać.
Przestałem panikować, gdy usłyszałem imię mojego
chłopaka. Był tutaj. Rozejrzałem się. Mieliśmy dzisiaj z jego klasą. Dlaczego
nie usiadł obok mnie? Nie chciał?
- Ale
ja nie chcę – powiedziałem cicho. Nie chciałem śpiewać...
-
Nigdy nie śpiewałeś przy całej klasie, więc dzisiaj zaśpiewasz. Bez dyskusji –
zarządziła i zaczęła sprawdzać obecność.
Spojrzałem na chłopaka. Siedział na drugim końcu sali.
Westchnąłem. Zacząłem się zastanawiać, co bym zaśpiewał. Wiedziałem, że nie
skończy się tylko na Baekie' m. Ona potrafiła pytać pół klasy.
-
Otwórz podręcznik na stronie piętnastej i zapraszam na środek – powiedziała,
gdy skończyła. Jednak nie ruszyłem się z miejsca. Nie chciałem śpiewać.
Dlaczego musiałem mieć muzykę?!
Sam wziąłem podręcznik, otwierając na tej stronie.
Chciałem zobaczyć, co to za piosenka. Mieliśmy jakiś dziwny podręcznik, w
którym były piosenki naszego pokolenia. Co to miało być?
- Czyli
mam Ci wpisać jedynkę?
- Nie
– mruknąłem cicho. Wziąłem książkę i powoli podszedłem do jej pianina. Zawsze
na nim grała... Czy nie mogła spytać kogoś innego?!
Widziałem, że nie chciał. Chciałbym zaśpiewać za niego,
ale pewnie i tak by mi nie pozwoliła. Ona zawsze stawiała na swoim.
Chciałem
żeby mnie nie pytała, ale co mogłem zrobić? Po chwili zaczęła grać, a ja
śpiewać. Nie chciałem tego. Co to za piosenka?!
Słysząc jego głos, prawie dostałem zawału. Czemu nie
powiedział, że tak pięknie śpiewa?! Miał taki piękny, anielski głos.
Śpiewałem
parę minut. Nie lubiłem mojego głosu.
-
Dobrze, dostajesz sześć – uśmiechnęła się gdy skończyłem. Nic nie
odpowiedziałem. Wziąłem książkę i wróciłem do ławki.
Siedziałem zszokowany. O żesz ja pierdole... Mógłbym słuchać
jego głosu wiecznie. Śpiewał pięknie.
Usiadłem
na miejscu i spuściłem głowę. Jakoś nie miałem odwagi podnieść głowę. Śpiewałem
okropnie, wiedziałem to.
Po chwili nauczycielka wzięła jeszcze kilka osób do
śpiewania. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie weźmie.
Chciałem
usłyszeć głos Yeol’ a, ale nie wzięła go do odpowiedzi. Po chwili lekcja się
skończyła.. No tak, czyli pytała całą lekcję. Powoli zacząłem się pakować.
Ulżyło mi, że mnie nie wzięła. Jakoś nie miałem ochoty
śpiewać. Martwiłem się tym przesłuchaniem. Westchnąłem, pakując książki do
plecaka.
Powoli
się spakowałem. Spojrzałem na plan lekcji i skrzywiłem się. Historia...
Nienawidziłem tego przedmiotu z moją nauczycielką.
Teraz miałem fizykę - najgorszy przedmiot świata.
Wyszedłem z sali, czekając na ukochanego.
Po
chwili wstałem i wyszedłem z klasy. Rozejrzałem się jednak nigdzie nie
widziałem Yeol’ a. Miałem nadzieję, że zaczeka na mnie...
Gdy zobaczyłem chłopaka, pokuśtykałem do niego. Stał
tyłem, więc przytuliłem się do jego pleców.
- Hej, skarbie.
Podskoczyłem
wystraszony. Odwróciłem się do niego i wtuliłem w jego tors. Stęskniłem się za
nim...
- Gdzie mi uciekłeś na poprzedniej przerwie, co? -
spytałem, przytulając go mocno. Nie widziałem go godzinę, a tak bardzo mi go
brakowało.
-
Facet z angielskiego mnie zatrzymał – szepnąłem, obejmując go w pasie.
Zacisnąłem dłonie na jego koszulce.
- Mhm... - mruknąłem. - Ślicznie śpiewasz. Czemu nie
powiedziałeś, że masz taki głos? - spytałem, patrząc na niego.
-
Huh? – spojrzałem na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem. – Ja? Ślicznie
śpiewam? – zakpiłem. Ciekawe gdzie, kurwa.
- Tak, Ty ślicznie śpiewasz i nawet nie waż się
protestować. Cała klasa była w szoku. Poza tym za nic byś szóstki nie dostał -
mruknąłem, wywracając oczami.
- Nie
kłócę się – wywróciłem oczami. Jakoś nie chciałem się z nim wspierać o to. Bo
po co? Przytuliłem go mocno.
- Kocham Cię - szepnąłem mu do ucha. Niestety piękną
chwilę przerwał nam dzwonek. Znowu. Nienawidzę tej budy!
- Ja
Ciebie też kocham – wymruczałem w jego tors. - Gdzie masz lekcje? – spytałem
cicho. Nie chciałem się z nim rozstawiać. Westchnąłem.
- Fizyka w dwieście trzy - mruknąłem, krzywiąc się. Sam
przedmiot byłby okej, gdyby nie ten wredny nauczyciel, który się na mnie
uwziął.
- Mam
obok Ciebie – uśmiechnąłem się. Odsunąłem się i złapałem go za rękę, powoli
kierując się na górę.
Jakoś udał mi się wejść po schodach. Przed klasą
pożegnałem się z Baekie' m, po czym wszedłem do klasy, siadając na końcu.
Wszedłem
do klasy i usiadłem na moim miejscu. Po paru minutach przyszedł nauczyciel i
zaczął lekcje. Nie słuchałem go. Pisałem na marginesie imię Yeol’ a.
Gdy wszedł nauczyciel, od razu wziął mnie do tablicy.
Nawet nie miałem kiedy się nauczyć, bo byłem od razu po wycieczce. Nic nie
umiałem. Dostałem jeden.
Dosiadł
się do mnie jakiś chłopak. Miał brązowe włosy i postawioną grzywkę. Czarne
oczy. Ubrany był na ciemno. Uśmiechnął się do mnie.
-
Jestem Suho. Ty pewnie Baekhyun – szepnął cicho żeby nauczyciel nie usłyszał.
Wkurzony usiadłem na swoim miejscu. Jak ja nienawidziłem
tego faceta! Po chwili zaczął prowadzić lekcję. On mnie udupi!
-
Czemu się dosiadłeś? – spytałem prosto z mostu. Nigdy wcześniej go tu nie
widziałem, a może nie zwróciłem uwagi? W zasadzie to dlaczego dosiadł się do
mnie?
Pod koniec lekcji znowu wziął mnie do odpowiedzi, bo „rozmawiałem”,
przez co dostałem drugie jeden. Masakra. Przysięgam, że kiedyś go zajebię.
Całą
lekcję przegadaliśmy. Okazało się, że jest nowy. Dobrze mi się z nim
rozmawiało, wydawał się być miły. W końcu zadzwonił dzwonek. Spakowaliśmy się i
wyszliśmy. Stanęliśmy koło drzwi, czekając na Yeol’ a.
Wyszedłem wkurwiony z tej sali. Rozejrzałem się, a gdy
spostrzegłem Baekie' ego, podszedłem do niego, od razu się przytulając.
- Coś
taki zły, hm? – spytałem, przytulając go i wtulając policzek w jego tors. – To
jest Suho – przedstawiłem chłopaka. – A to Yeol.
- Cześć - przywitałem się, podając chłopakowi rękę. - Te
skurwiel mnie udupi! Jak nic mnie udupi! - powiedziałem wściekły.
- Nie
udupi – wywróciłem oczami. – Lubię fizykę, pomogę Ci – uśmiechnąłem się.
Wtuliłem się w niego mocniej. Mój misio...
- To nie chodzi o to... Ja umiem fizykę, zawsze miałem
same piątki. Chodzi o to, że ten nowy nauczyciel się na mnie uwziął -
mruknąłem. - Dzisiaj wstawił mi dwie pizdy - warknąłem, wtulając twarz w jego
ramię.
-
Moje biedactwo – szepnąłem, głaskając go po włosach. Jak dobrze, że teraz była
dwudziestominutowa przerwa. Mieliśmy dla siebie więcej czasu.
Westchnąłem. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Objąłem
go jedną ręką w pasie, po czym spojrzałem na drugiego chłopaka.
- Um... Nigdy Cię tu nie widziałem.
-
Urodziłem się tutaj, ale w wieku pięciu lat wyjechałem do Chin. Teraz wróciłem
– uśmiechnął się. Jako drugi mnie nie ocenił tylko zagadał. Wtuliłem się w
Yeol’ a i włożyłem dłonie do tylnych kieszeni jego spodni.
- O... Miło poznać. Z tego co widzę, to zakuplowaliście
się - uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że ten chłopak nie posłuchał plotek na
temat Baekie' ego, tylko poszedł za własnym rozumem.
-
Słyszałem o nim różne rzeczy, ale co ja będę plotek słuchał – zaśmiał się i
wywrócił oczami. Nie odzywałem się. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Cieszy mnie to - powiedziałem z uśmiechem. - Ale my tu
gadu, gadu, a ja umieram z głodu - powiedziałem, łapiąc się za brzuch. -
Kierunek stołówka! - zarządziłem.
Zaśmiałem
się, powoli idąc z nim do w/w pomieszczenia. Ja nie byłem głodny; pomimo tego,
że miałem wf i nie jadłem śniadania.
Weszliśmy do stołówki. Podszedłem do lady, biorąc swoją
porcję, po czym razem z chłopakami, zająłem miejsce przy stoliku. Zacząłem
jeść.
Usiadłem
obok niego. Wyciągnąłem z torby Kostkę Rubika i ponownie zacząłem ją układać.
Jeszcze dzisiaj lekarz... Westchnąłem.
Długą przerwę spędziliśmy w dobrych nastrojach. Razem z
nowym kolegą rozmawialiśmy na różne tematy, śmiejąc się przy tym.
Prawie
w ogóle się nie odzywałem. Martwiłem się tym lekarzem, nie chciałem się ważyć.
Ułożyłem ją dwa razy.
Spojrzałem na ukochanego.
- Kochanie, nie martw się. Będzie dobrze - szepnąłem mu
do ucha, całując go w skroń. Wiedziałem, że przejmował się lekarzem.
Uśmiechnąłem
się delikatnie i wtuliłem w niego. Nic nie chciałem mówić, bo wtedy się
denerwował. Nie chciałem by na mnie krzyczał.. Wtedy miał taki ton głosu...
Dzwonek na lekcję zwiastował kolejną godzinę nerwów.
Przede mną matematyka. Miałem nadzieję, że dzisiaj się nie pokłócę z
nauczycielką. Z nią też miałem na pieńku, zresztą jak z większością
nauczycieli. Znali mnie nawet ci, którzy mnie nie uczyli.
- Co
my teraz mamy? Hm... Chyba fizykę – mruknąłem. – Dobra, muszę lecieć –
szepnąłem i wstałem. Nachyliłem się, całując go w usta.
- Pa, skarbie - mruknąłem, po czym wstałem i skierowałem
się do sali od matmy. Żeby tylko mnie nie pytała, proszę.
Resztę
dnia widzieliśmy się tylko na przerwach. Było to trochę uciążliwe, ale nie
narzekałem. W końcu skończyłem lekcje. Wyszedłem ze szkoły, rozglądając się.
Byłem ciekawy czy poczekał na mnie...
Stałem na boisku, oparty o murek przy schodach. Trochę mi
się śpieszyło, ale chciałem na niego poczekać. Dzisiaj miałem odebrać Luhan' a
z dworca. Strasznie cieszyłem się na to spotkanie po latach.
Westchnąłem,
gdy nigdzie go nie zobaczyłem. Stanąłem w miejscu i ponownie się rozejrzałem.
Nie poczekał na mnie?
Podszedłem do niego i nachyliłem się nad jego uchem.
- Bu - mruknąłem, uśmiechając się. Jego reakcja była
bezcenna.
Podskoczyłem
wystraszony.
- Nie
strasz mnie – burknąłem. Poczułem się jeszcze bardziej głupio gdy usłyszałem,
że Suho zaczął się śmiać.
- Oj no już, kochanie, spokojnie - powiedziałem, przytulając
go. Musiałem się z nim porządnie pożegnać.
Prychnąłem,
krzyżując ręce na klatce piersiowej. Naburmuszyłem się. Czy on chciał żebym
padł na zawał?!
- Aniołku... Na swojego kotka się obrażasz? -
spytałem. - Kotek będzie smutny - szepnąłem, robią smutną minę.
Nadal
byłem obrażony. Uśmiechnąłem się, gdy poczułem jego usta na szyi. Odwróciłem
się do niego. Zarzuciłem mu ręce na kark i mocno przytuliłem.
Przytuliłem go do siebie mocno.
- Odprowadziłbym Cię, ale się spieszę - mruknąłem mu do
ucha. - Napisz, jak wrócisz od lekarza.
-
Mh.. Dobrze – szepnąłem. Skoro nie miał czasu to nie będę go zatrzymywać. – Do
zobaczenia – mruknąłem i odsunąłem się od niego.
Pocałowałem go jeszcze w usta.
- Do zobaczenia, kochanie - powiedziałem i posłałem mu
całusa. Powoli skierowałem się w kierunku domu.
Westchnąłem
cicho i powoli ruszyłem do mojego domu. Nie wiem dlaczego zrobiło mi się
smutno... Poprawiłem plecak.
Po trzydziestu minutach byłem w domu. Zostawiłem tylko
plecak, po czym z powrotem wyszedłem z domu. Wziąłem taksówkę, a gdy
przyjechała, pojechałem na dworzec.
Może
miałem nadzieję, że mnie odprowadzi i spędzimy więcej czasu razem? Ale przecież
nie mogłem go zatrzymywać. Mógł robić co chciał. Nawet nie zauważyłem, że
doszedłem do domu. Wszedłem do środka i skierowałem się na górę.
Stałem na tym dworcu piętnaście minut, aż w końcu
przyjechał pociąg. Patrzyłem na ludzi, wychodzących z pojazdu. W pewnym
momencie w oczy rzuciła mi się blond czupryna.
- Lulu! - krzyknąłem, a chłopak spojrzał na mnie.
Podbiegł do mnie, rzucając mi się na szyję.
Zostawiłem
plecak i od razu pojechaliśmy do lekarza. Gdy siedziałem w poczekalni dostałem
sms’ a. Otworzyłem go. Było to zdjęcie Yeol’ a i jakiegoś chłopaka, który mocno
go przytulał. Nie rozumiałem o co chodziło.. Ale nie chciałem wyciągać
pochopnych wniosków, wolałem to wyjaśnić. Zastanawiałem się kto mógł mi to
wysłać...
Odprowadziłem Luhan' a do jego nowego domu, po czym
poszliśmy do kawiarni. Musieliśmy się nagadać. Nie widzieliśmy się tyle
czasu...
Dostałem
jeszcze trzy zdjęcia z nimi w roli głównej. Nie chciałem płakać publicznie,
więc trzymałem to w sobie. W końcu weszliśmy do gabinetu. Lekarz od razu kazał
mi ściągnąć bluzkę oraz spodnie i wejść na wagę.
Opowiadał mi o wszystkim. O szkole, którą skończył w zeszłym
roku, bowiem był ode mnie o rok starszy. W sumie o wszystkim i o niczym.
Wieczorem pożegnaliśmy się i poszliśmy każdy w swoją stronę. Cały dzień miałem
wrażenie, że ktoś mnie śledzi.
Moją
wagą się załamałem. Przytyłem trzy kilo, więc ważyłem 47. Po tym wróciliśmy do
domu. Od razu zamknąłem się w pokoju, położyłem do łóżka i rozpłakałem. Bałem
się, że Yeol mnie zdradza. Ale przecież mówił, że mnie kocha! Nie okłamał mnie,
prawda?
Gdy wróciłem do domu, wysłałem wiadomość do Baekie' ego.
Martwiłem się, bo cały dzień się nie odzywał. Mój niepokój wrósł, gdy nie
otrzymałem odpowiedzi. Czekałem kilka godzin. Co się mogło stać?
Przeczytałem
wiadomość, ale nie odpisałem. Rozpłakałem się, bardziej wtulając w poduszkę.
Przecież mnie kochał... kochał mnie... Na pewno mnie nie zdradza... Ale
dlaczego przytulał się z kimś innym?
Czułem się okropnie, bo nie wiedziałem, co się dzieje.
Przez resztę wieczoru siedziałem przed telewizorem. Towarzyszył mi mój kot. W
nocy w ogóle nie mogłem spać. Strasznie się martwiłem.
Całą
noc przepłakałem. Bałem się, że naprawdę mnie zdradza. Następnego dnia nie
poszedłem do szkoły. Nie miałem siły żeby iść. Wysłałem mu tylko te zdjęcia z
dopiskiem: „Wyjaśnisz mi to?”
Gdy na którejś z przerw dostałem od niego wiadomość,
ulżyło mi. Otworzyłem ją. To co zobaczyłem, przerastało moje najśmielsze
oczekiwania. Wybrałem jego numer.
- Skąd masz te zdjęcia? - spytałem, gdy odebrał.
-
Przyjdziesz do mnie po szkole? – spytałem i pociągnąłem nosem. Nie chciałem
rozmawiać o tym przez telefon. Poczułem, że znowu łzy płyną mi po policzkach.
Zaszlochałem.
- Kochanie, ale dlaczego Ty płaczesz? - spytałem cicho. -
Dobrze, przyjdę. Wyślij mi adres - mruknąłem. A więc to o to chodziło. To
dlatego się nie odzywał.
-
Dobrze. Pa – szepnąłem i rozłączyłem się. Wysłałem mu adres, po czym odłożyłem
telefon. Wtuliłem twarz w poduszkę.
Chciałem jeszcze powiedzieć, że go kocham, ale rozłączył
się. Coś zakłuło mnie w sercu. To zabolało. Czy on myślał, że go zdradzam? To
raniło jeszcze bardziej. Musiałem się powstrzymywać, by się nie rozpłakać.
Przecież ja go kocham nad życie, do cholery!
Wiem, że powinienem go najpierw wysłuchać, ale
... zabolały mnie te zdjęcia. Leżałem tak bardzo długo. W końcu usłyszałem
dzwonek do drzwi.
Nie poszedłem na ostatnią lekcję, którą był wf. I tak bym
nie ćwiczył, więc po co miałem tam siedzieć? Od razu do niego poszedłem.
Zadzwoniłem dzwonkiem, czekając, aż ktoś mi otworzy.
Otworzyłem
drzwi i spojrzałem na niego czerwonymi oczami. Od razu pojawiły mi się w nich
łzy.
-
Zdradzasz mnie? – spytałem cicho i spuściłem głowę. Czego mi brakowało?
- Słucham? - spytałem, niedowierzając. A jednak tak
myślał... Chciało mi się płakać. Te słowa wywierciły mi dziurę w sercu. - O
czym Ty mówisz?
- Te
zdjęcia... Kto to? – szepnąłem. Czułem, że łzy płyną mi po policzkach. Szybko
wytarłem oczy.
- Luhan - powiedziałem, patrząc na niego smutnym
wzrokiem. On naprawdę tak myślał. Dlaczego?
- Kto
to? – spytałem ponownie. Czego mi brakowało, że mnie zdradzał? Czego ja nie
miałem co on miał?
- To mój przyjaciel. Opowiadałem Ci o nim - mruknąłem
cicho. Dlaczego mówił takim oskarżycielskim tonem? Co ja takiego zrobiłem?
- Nie
wyglądaliśmy jak przyjaciele – szepnąłem i zagryzłem wargę. Czego mi brakowało,
do cholery?! Może ja byłem tylko zastępstwem?
W tym momencie poczułem się, jakby ktoś wyrwał mi serce.
On mi nie wierzył. Nie wierzył... Spojrzałem na niego zaszklonymi oczami.
- Wiesz... Skoro wierzysz jakiemuś palantowi, a nie
mnie... To ja już lepiej pójdę... - powiedziałem, łamiącym się głosem, po czym
wyszedłem z jego domu. „Nie wierzył mi...”
Wybuchnąłem
płaczem i zatrzasnąłem drzwi. Od razu pobiegłem do pokoju. Rzuciłem się na
łóżko, płacząc w poduszkę. Bolało mnie serce. Przecież ... mówił, że mnie
kocha.
Usiadłem na schodach, płacząc jak małe dziecko. Wyjąłem z
kieszeni kartkę i długopis, po czym zacząłem pisać. ,,Aniołku... Nie wiem, co
mam zrobić, byś mi uwierzył. Wiedz, że boli mnie to, że wierzysz temu komuś, a
nie mnie. Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo Cię kocham. Jesteś
dla mnie całym światem i nic tego nie zmieni. Kocham Cię... Yeol''. Łza popłynęła
mi po policzku, kapiąc na kartkę. Łza zmieszała się z tuszem długopisu, robiąc
kleksa. Zgiąłem kartkę na pół, wrzucając ją do skrzynki. Po chwili poszedłem do
domu.
Płakałem
dość długo, aż w końcu usnąłem. Obudziła mnie moja mama, wchodząca do pokoju.
Położyła mi jakąś kartkę na poduszce i wyszła. Wziąłem ją do ręki i
przeczytałem. Ponownie się rozpłakałem.
W domu rozpłakałem się jeszcze bardziej. Długo nie mogłem
się uspokoić. Po paru godzinach płaczu, zasnąłem wycieńczony. Byłem
zrozpaczony.
Chciałem
do niego pójść, ale nie wiedziałem gdzie mieszka. Byłem głupi. Dlaczego mu nie
uwierzyłem?! Przecież on mnie kochał...
Gdy się obudziłem, było już ciemno. Całą noc nie spałem.
Następnego dnia nie poszedłem do szkoły. Nie miałem siły. W dodatku strasznie
bolała mnie noga, bo gdy wchodziłem po schodach, uderzyłem się w nią.
Przed
południem napisałem do niego czy poda mi swój adres. Chciałem do niego pójść i
porozmawiać z nim. Stanąłem przed lustrem i skrzywiłem się. Wyglądałem
okropnie: podkrążone i czerwone oczy, rozwalone włosy.
Wahałem się, czy mu go podać. Nie bardzo chciałem go
teraz widzieć, ale jednak tęsknota za nim i miłość do niego wygrały. Wysłałem
mu adres.
Gdy wysłał
mi adres szybko ubrałem trampki i wyszedłem. Nie przejmowałem się tym, jak
wyglądam. Chciałem go zobaczyć.
Wróciłem do łóżka, kuląc się. Znowu się rozpłakałem. Nie
miałem już na nic siły. Byłem rozdarty.
W
końcu stanąłem przed jego drzwiami. Chwilę się wahałem. A jeśli nie chciał mnie
już widzieć? A jeśli tamten chłopak był z nim...? Zadzwoniłem dzwonkiem.
Słysząc dzwonek do drzwi, wstałem z łóżka, po czym
zszedłem na dół. Po drodzę spojrzałem w lustro. Byłem cały zapłakany.
Podszedłem do drzwi, otwierając je. Wpuściłem chłopaka do środka, idąc do
kuchni.
-
Yeol... – szepnąłem, jednak zignorował mnie i gdzieś poszedł. Łzy pojawiły mi
się w oczach, jednak poszedłem za nim. Gdy w końcu stanął i odwrócił się w moją
stronę, podszedłem do niego i mocno przytuliłem. – Przepraszam – jęknąłem,
płacząc.
Objąłem go, przytulając go delikatnie. Nie wiedziałem, co
miałem powiedzieć, więc milczałem. Łzy ponownie popłynęły po moich policzkach.
-
Przepraszam... Przepraszam... – powtórzyłem. Nic nie widziałem przez łzy.
Dlaczego on się nie odzywał?
Nadal milczałem. No bo co miałem mówić? W pewnym momencie
usłyszałem dźwięk telefonu. Jednak to nie była moja komórka.
Wyciągnąłem
telefon. Znowu dostałem wiadomość od tamtego numeru. Otworzyłem. Rozpłakałem
się jeszcze bardziej gdy zauważyłem, że tamten chłopak całował Yeol’ a. Stali
bokiem, więc nie widziałem gdzie...
- Dlaczego płaczesz? - spytałem. Spojrzałem na
wyświetlacz jego telefonu. No bez jaj... Co za kretyn robi te zdjęcia?!
Spojrzałem
na jego twarz. Byłem załamany. Jak on mógł...? Nic nie mówiąc wybiegłem z jego
mieszkania. A mówił, że mnie kocha!
- Baekie! - krzyknąłem, ale nie pobiegłem za nim. Nie
miałem siły. Osunąłem się na ziemie, płacząc. Boże, za co mnie każesz?
Nic
nie widziałem przez łzy. Nie wiem nawet jakim cudem dobiegłem do domu. Od razu
pobiegłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Jak on mógł, do cholery?!
Dlaczego...? Czego mi brakowało?! Co on miał czego ja nie miałem?!
Doczłapałem się do łazienki, biorąc do ręki maszynkę do
golenia. Znowu się pociąłem, jednak miałem do gdzieś. Byłem zrozpaczony.
Kimkolwiek jesteś, dlaczego mi to robisz?!
Miałem
dość tego wszystkiego. Dlaczego nie mogłem być szczęśliwy? Podpełznąłem do
mojej szuflady i wyjąłem moje antydepresanty. Miałem jakiś powód żeby żyć...?
Pociąłem się do tego stopnia, że straciłem przytomność.
Nikt nie mógł mnie znaleźć, więc mogłem umrzeć w spokoju. To było dla mnie za
dużo. Straciłem najważniejszą dla mnie osobę.
Jednak
zrezygnowałem z tego. Odrzuciłem tabletki i skuliłem się. Tak bardzo go
kochałem. Dlaczego mnie zdradził? Przecież mówił, że mnie kocha! Rozpłakałem
się jeszcze mocniej.
Jednak nie dane było mi umrzeć. Ocknąłem się w kałuży
krwi. Żyłem... Rozpłakałem się. Dlaczego on mi nie wierzył?! Powoli wstałem i
poszedłem do kuchni. Wziąłem z lodówki butelkę whiskey i poszedłem do salonu.
Musiałem się napić.
Miałem
ochotę się zabić. Dlaczego on mnie zdradził?! Przecież ja go kochałem. Tak
bardzo go kochałem... Nie wiedziałem co mam robić.
Wypiłem całą butelkę. Potem jeszcze dwie innego alkoholu.
Zasnąłem na kanapie, brudząc ją krwią. Nie miałem po co żyć.
Przez
następny tydzień w ogóle się do mnie nie odezwał. A myślałem, że mu zależało...
Nawet nie próbował tego wyjaśnić. Tak bardzo mnie to bolało. Codziennie robiłem
sobie kolejną bliznę.
Nie wiedziałem, co mam robić. Do szkoły chodziłem. Byłem
ciałem na lekcjach, ale duchem zupełnie gdzie indziej. Cały czas myślałem o
Baekie' m. Tak cholernie bolało mnie to, że mi nie wierzył. Jakby kochał, to by
wierzył, prawda?
W
szkole się mijaliśmy. Bolało mnie to wszystko. Już nie wyrabiałem psychicznie.
Nawet psycholog nie pomagał... Codziennie musiałem ubierać bluzy albo bluzki z
długim rękawem.
Ręce i nogi miałem całe w bandażach. Czułem się okropnie.
Było mi cholernie słabo. Nie spałem, nie jadłem, tylko się ciąłem. Dzisiaj
miałem przesłuchanie. Chyba nie dam rady... Z jednej strony dobrze, że
przełożyli termin, ale z drugiej to nic nie dało.
Odciąłem
się od wszystkich. Z daleka patrzyłem na Yeol’ a. Chciałem się do niego przytulić...
Tak bardzo go kochałem. Bolało mnie serce od tego wszystkiego.
Po szkole wróciłem do domu. Zostawiłem plecak, po czym z
powrotem wyszedłem. Polazłem na to przesłuchanie, jednak wiedziałem, że w takim
stanie mi się nie uda.
Położyłem
się do łóżka. Okropnie kręciło mi się w głowie. Chciałem się do niego
przytulić, poczuć jego zapach, dotyk. Usychałem od środka. Bardzo, ale to
bardzo mi go brakowało.
Czekałem na swoją kolej dwie godziny. Luhan był sporo
przede mną. Udało mu się. Siedział ze mną, wspierając mnie. Cieszyłem się, że
był obok.
Zamknąłem
oczy. Chciałem usnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Czyli nie miał mi nic do
powiedzenia? Czyli jednak to był prawda? Znalazł sobie kogoś innego?
W końcu nadeszła moja kolej. Zaśpiewałem piosenkę, po której
o mało co się nie rozpłakałem. Potem zatańczyłem. Spieprzyłem sprawę, na pewno.
Egzaminatorzy milczeli. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać.
Znowu
miałem ten sam sen. Las. Uciekanie. Gonitwa. Gwałtownie usiadłem na łóżku, a
łzy znowu popłynęły po moich policzkach. Ponownie położyłem się i wtuliłem w
poduszkę.
Wyszedłem z tej sali w lekkim szoku. Przyjęli mnie....
Przyjęli.... Jednak jakoś nie potrafiłem się z tego cieszyć. Chciałem o tym
powiedzieć Baekie' emu, ale on pewnie nie chciał mnie widzieć. Chciałem mu to
wyjaśnić, jednak nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Postanowiłem napisać
kolejny list.
Po pierwsze - idź do niego, a nie sie rozpisujesz XD
OdpowiedzUsuńPo drugie - "- I teraz zapierniczać na samą górę – westchnąłem i wstałem. Nie ma to jak mieć angielski na najwyższym piętrze. Ubrałem plecak, czekając na chłopaka."
A więc nie tylko ja tak mam! :O sprawiedliwość istnieje!